Przetrwać - Sfora
A A A
Od autora: Trochę pod wpływem ostatnich trendów, trochę pod wpływem snów.
Mam nadzieję, że komuś do gustu przypadnie.

Siedziałem zrezygnowany. Obrazy szalały mi przed oczyma wraz z resztkami gwiazd, które wyswobodzono ze śródmózgowia silnym uderzeniem. Sam nie miałem pojęcia, jakim cudem to przeżyłem. Przez chwilę usiłowałem odtworzyć wydarzenia sprzed godziny, jednak tępy ból głowy szybko wyleczył mnie z ochoty na dochodzenie. Później.

 Ścianka za mną była przyzwoicie zimna, przytknąłem do niej głowę i zasyczałem z ulgą. Byłbym odpłynął w niebyt gdyby ten nieustający, denerwujący dźwięk.

- Hrrrr… Khrrrr…

Byłem prawie pewien, że gdyby koła pociągu nie terkotały tak przenikliwie, usłyszałbym nawet tej kapanie tej obleśnej, zabarwionej brudną krwią śliny. Zdawała się wypływać z warg Teda z chlupotem pękających baniek, i mimo że zamknąłem oczy widok ten wciąż wykrzywiał mi usta w grymasie odrazy.

Oderwałem się z wysiłkiem od ścianki, syknąłem kiedy na kolejnym podbiciu ciężkiej maszyny czerep podskoczył mi bez ostrzeżenia. Podciągnąłem nogi i wsparłem się na nich, zwieszając głowę między kolanami. Powinienem coś zrobić. Ratować się. Zdawałem sobie jednak sprawę, że co mogłem już dawno zrobiłem. Lub ktoś zrobił za mnie. Drzwi od przedziałów przede mną były zabarykadowane, zastawione wyrwanymi siedzeniami, okna zablokowane tak, że nie mogłem nawet lekko ich uchylić, a drzwi, za którymi miarowym tempem umykał świat, zamknięte na cztery spusty. Jeszcze parę chwil wcześniej oglądałem je pełen nadziei na ratunek. Nie wiedzieć czemu jednak jakiś kretyn zaspawał je na amen, co było znakomitym dodatkiem do „czterech spustów”. W normalnym kraju, w normalnych czasach takie zapieczętowanie wagonu kolejowego byłoby niedopuszczalne, ale przecież to nie był, jak właśnie odkryłem, ani normalny wagon, ani normalny kraj, ani tym bardziej normalne czasy.

- Hrrr… Fsss… - Z rozjechanych gaśnicą warg Teda wypełzła kolejna porcja różowawej śliny. Podniosłem głowę.

- Wiesz co stary… jesteś naprawdę ohydny.

Leżał cztery metry ode mnie, przytrzaśnięty siedzeniem i przybity do podłogi co najmniej dwoma uchwytami od poręczy. Wyglądał jakby przyszyto go do podłogi tackerem. Wyciągał do mnie dłoń umazaną we krwi, chyba brakowało mu palca, nie byłem pewien. Przetarłem oczy, które szczypały od zalewającego je potu. Tak, brakowało mu palca. Wstałem i chwiejnym krokiem podszedłem do jednego z okien. Było zaklejone mleczną folią, udało mi się jednak zerwać jej nieco. Pociąg sunął powoli przez miasto. Nie miałem pojęcia co to za miejscowość, a okno podobnie, jak drzwi na końcu wagonu było zaklejone szczelnie. Krew zagotowała mi się w żyłach, wściekłość wlała się we mnie niepostrzeżenie, zacisnęła mi szczęki i zażądała zwolnienia zaworów. Nim zadałem sobie pytanie czy to w ogóle ma szanse powodzenia, rzuciłem się w kierunku okna chcąc barkiem wybić ustrojstwo lub chociaż wygiąć ramę. Szyba trwała dalej niewzruszona moim atakiem, a całe ramię zalał ból, który w połączeniu z dudniącymi w głowie kołami posadził mnie na ziemi.

- Kfhhrrrr…

Podskoczyłem, jak oparzony czując, że coś ciągnie mnie za kurtkę, pędem przeniosłem się na „moje miejsce” pod chłodną ścianką.

- Kurwa. – warknąłem z obrzydzeniem.

Ted z tym swoim zaplutym wyrazem zawodu zacharczał wymownie i nieustannie wyciągał ramiona usiłując podciągnąć się w moją stronę.

Byłem zmęczony. Tak cholernie zmęczony. A przecież to miał być krótki wypad, impreza. Splunąłem. Dwudniowe party na kółkach. Hostessy, cztery bary, dwa parkiety, wagon sypialny. Cały pociąg dla nas, weekend relaksu przed kolejnym ciężkim tygodniem. Ted załatwił bilety, a teraz leży tam i sięga po mnie, jak po obiecany bonus w postaci napalonej striptizerki.

- Ty naprawdę tak wyglądasz. – Przekrzywiłem głowę.

Patrzyłem na niego i szukałem w pamięci powodów tego wszystkiego. Nie mogłem określić kiedy to wszystko się zaczęło, a ponieważ szybko znaleźliśmy ten zapomniany przez wszystkich przedział na końcu wagonu – nie miałem okazji zobaczyć, jak to wyglądało gdzie indziej. Ale słyszeliśmy.

Przymknąłem oczy i w akompaniamencie kół i charczenia Teda odtwarzałem ostatnią dobę.

Było genialnie, muzyka dobra, alkohol z najwyższej półki, dziewczyny słusznie rozebrane. To naprawdę był fajny wypad, do momentu kiedy mocno już upojony wyruszyłem do toalety. To właśnie kiedy z niej wychodziłem zauważyłem tamtą panienkę.

Otworzyłem oczy zaskoczony tym, jak wyraźnie scena ta powróciła teraz. Ted przypadł wtedy do mnie i krzyczał coś szarpiąc mnie za rękaw. Pamiętam, że chwiejnie wyszarpnąłem telefon z kieszeni i na prędce usiłowałem włączyć aparat. Ta klientka przegryzała jakiemuś kolesiowi krtań!

Ted jednak szarpnął mnie w końcu na tyle mocno, że telefon wypadł mi z rąk, a ja sam zostałem pociągnięty w przeciwnym do scenki kierunku.

Szybko dotarło do mnie, że to nie był odosobniony przypadek. I wtedy znaleźliśmy ten przedział.

Spojrzałem teraz na niego, wciąż mając przed oczyma tamte chwile. Zabarykadowaliśmy się, a potem... z nim zaczęło się dziać coś okropnego.

Jakiś dźwięk wydarł mnie wspomnieniom z objęć. Jak się okazało to mój własny przeciągły jęk. Zacharczałem odkasłując i podniosłem się chwiejnie, rozejrzałem wokół. Gaśnica, którą przyłożyłem Tedowi leżała pod drzwiami, użyłem jej rury do zablokowania drzwi wejściowych od strony reszty wagonu. Co prawda od dwóch godzin panowała za nimi cisza, ale nadal bałem się tam podejść. Przeniosłem spojrzenie na tę część w której leżał mój, niegdyś, przyjaciel. Głębiej w rogu, za jego nogami stał wózek. Odetchnąłem z ulgą. Może znajdę tam jakiegoś batona, wodę, cokolwiek… Sięgnąłem po kawał pręta, który zaraz po unieruchomieniu Teda przytuliłem, jak berło przetrwania.

Musiałem utorować sobie drogę…

Wzdrygnąłem się kiedy usłyszałem pierwsze tępe uderzenie. Głowa odskoczyła mu jak piłka, jednak zamiast się odturlać zaległa w chwilowym bezruchu na ramieniu, przekroczyłem szybko jego tors i szarpnąłem za rączkę od wózka. Przetransportowałem ustrojstwo ponad ciałem przyjaciela, chcąc podstawić je pod „moją” ściankę. Coś zahaczyło. Ted zdążył się ocknąć po niewybrednie zaaplikowanym znieczuleniu i szarpał za jedną z nóżek zaopatrzonych w kółka. Poczułem wściekłość. Wyszarpnąłem wózek i zacząłem okładać leżącego.

- Kurwa! Mógłbyś! Wreszcie! Zdechnąć! – Z każdym okrzykiem uderzałem go bezlitośnie. Czułem się, jak w jednym z tych cholernych snów, w których łazi za tobą umarły, którego mimo okładania nijak zabić nie możesz. Boże jedyny! Tak właśnie było! Zacząłem łkać, ręce opadły mi w bezsilności a pręt zostawiłem wbity w bark Teda. Nie ruszał się. Ile ja bym dał, żeby nigdy więcej się nie poruszył.

Wtedy zza zabarykadowanych drzwi usłyszałem chrobot. Poczułem, jak zimny pot rosi mi kark, cofnąłem się pod ściankę i usiłowałem zatkać uszy, a umysł zaczął dryfować gdzieś w poszukiwaniu ulgi.

Nie miałem pojęcia ile to trwało. Dźwięki na dobre zadomowiły się w niewielkim przedziale. Wyprostowałem się i patrzyłem beznamiętnie przed siebie. Skrobanie w drzwi nie ustało, nie przybrało na mocy, jedynie na częstotliwości. Ten trup znów wyciągał do mnie ręce charcząc pociemniałymi ustami. Osunąłem się na ziemię.

- Jakież to zabawne…

Oparłem się łokciem o dolną półkę wózka, który przytargałem. Zadzwoniły stojące na niej kubki i termosy. Zobojętniałym ruchem sięgnąłem po najbliższy dzbanek, odkręciłem i powąchałem. Kawa.

Była jeszcze letnia.

- Wiesz Ted… - mówiłem cicho sięgając po filiżankę. – Jeszcze godzinę temu płakałem zastanawiając się czy kiedykolwiek wybaczę sobie, że cię zabiłem.

Nalałem czarnego, lurowatego płynu do względnie czystego, białego naczynia.

- Zmartwychwstałeś! – Zaśmiałem się histerycznie i uniosłem napój w toaście.

Upiłem nieco, oparłem głowę o ściankę i przymknąłem oczy.

- Jak ja marzę teraz o tym, żebyś sczezł…

Odpowiedziało mi krótkie charknięcie, zza drzwi dobiegły groźne pomrukiwania. Utuliłem nozdrza zapachem kawy. Czułem się prawie normalnie. Było prawie zwyczajnie. Taki prawie zwyczajny koniec świata.

 Dopijałem zawartość filiżanki kiedy dopadły mnie pierwsze torsje. Promieniujący z trzewi ból rozlał się po całej otrzewnej. Zwaliłem się na podłogę walcząc ze skurczami żołądka. Usiłowałem zlokalizować źródło dolegliwości i w końcu zrozumiałem co to.

Głód.

Rzuciłem spojrzenie na pustą filiżankę, która odturlała się w kierunku Teda.” Co to jest, u diabła?!”

Czy w jego oczach zobaczyłem smutek?

Moim ciałem znów szarpnął niewyobrażalny ból.

Dlaczego mój przyjaciel pachniał tak obiecująco?

Zamroczyło mnie kiedy próbowałem się podnieść.

Dlaczego stoję nad nim?

Znów ciemność, tylko uderzenie kolan o podłogę.

„O mój Boże.”

Wózek z gorącymi napojami odsunął się nieco a stojące na nim termosy zadzwoniły o siebie, spod sterty filiżanek wysunął się kajet spiętych równo arkuszy, pełnych tabelek i pustych rubryk. Tłusty, zalany kawą druk w nagłówku informował:

„EKSPERYMENT”

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Sfora · dnia 11.01.2013 07:46 · Czytań: 581 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
Elwira dnia 25.02.2013 12:44
Byłbym odpłynął w niebyt(,) gdyby (nie) ten nieustający, denerwujący dźwięk.


usłyszałbym nawet tej kapanie tej obleśnej,
pierwsze tej chyba zbędne


pękających baniek, i mimo że zamknąłem
– przecinek przesuń na po i

syknąłem(,) kiedy na kolejnym podbiciu


- Wiesz co(,) stary… jesteś naprawdę ohydny.


Wyglądał(,) jakby przyszyto go do podłogi


a okno podobnie, jak drzwi na końcu wagonu(,) było zaklejone
przecinek sprzed jak dałabym na po okno


rzuciłem się w kierunku okna(,) chcąc barkiem wybić



Podskoczyłem, jak oparzony(,) czując, że coś ciągnie


- Kurwa. – warknąłem z obrzydzeniem.
– bez kropki


wyciągał ramion(,) usiłując podciągnąć się w moją stronę.


wychodziłem(,) zauważyłem tamtą panienkę.


do mnie i krzyczał coś(,) szarpiąc mnie za rękaw.
– 2 razy mnie


na prędce usiłowałem włączyć aparat.
– naprędce


Zacharczałem(,) odkasłując i podniosłem się


którą przyłożyłem Tedowi(,) leżała pod drzwiami,


na tę część(,) w której leżał mój, niegdyś, przyjaciel.
– bez przecinka po mój


Wzdrygnąłem się(,) kiedy usłyszałem pierwsze



opadły mi w bezsilności(,) a pręt zostawiłem



Nie miałem pojęcia(,) ile to trwało.


wyciągał do mnie ręce(,) charcząc pociemniałymi ustami.


płakałem(,) zastanawiając się(,) czy kiedykolwiek


rozlał się po całej otrzewnej. Zwaliłem się na podłogę (,)walcząc ze skurczami żołądka.
– 2 razy się



Zamroczyło mnie(,) kiedy próbowałem się podnieść.


napojami odsunął się nieco(,) a stojące na nim termosy


To tak z okazji mody na wampiry chyba. Niezłe studium człowieka, szalejącego ze strachu. Wiarygodne w każdym razie. Pomysł ciekawy.
Pozdrawiam.
Sfora dnia 04.03.2013 20:50
Dzięki za przecinkologię (i nie tylko) i odwiedziny. Z interpunkcją wciąż jestem na bakier, ale walczę! :D

Ewidentnie tekst za szybko wysłałam, mógł poleżeć do odsuniętego w czasie czytania.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty