Jeszcze się bawimy... (I) - wykrot
Proza » Długie Opowiadania » Jeszcze się bawimy... (I)
A A A
Od autora: No cóż, jest zima. I jubileuszowy bal się zaczyna. Tomek z Dorotą spotkają się oko w oko po raz pierwszy od upalnego lata. I to nie będzie byle jakie spotkanie! Bo Tomek będzie na nim z żoną - Martą, a Dorota z Johnem, swoim mężem, prezesem banku i gospodarzem dzisiejszego balu.
Marta jest w najgorszej sytuacji. Zupełnie się nie domyśla, jak ich wzajemne losy są splątane. Jest dumna, że Joasia, ich córka z Tomkiem, jest asystentką Johna, ale nie zdaje sobie sprawy, że Dorota ma z Tomkiem dwóch synów...
John wie wszystko o Dorocie i Tomku, a właściwie... chyba mu się tylko tak wydaje...

CZĘŚĆ II. JESZCZE SIĘ BAWIMY.

Sala kryształowa hotelu Patisson wypełniała się powoli stłumionym gwarem przybywających gości, a wraz z nimi nabierała blasku życia. Dziwne, miałem wrażenie, iż bez ludzi wyglądałaby jak piękne, ekskluzywne muzeum, gdzie nawet sama myśl o dotykaniu czegokolwiek, kojarzyłaby się raczej ze świętokradztwem, albo i świątynią, a nie z możliwością zwykłego przebywania i korzystania z jej uroków. Przynajmniej na nas zrobiła niesamowite wrażenie.
Przytłaczała przepychem i wykwintnym wystrojem wnętrza, stylizowanym na pałacowe sale dawnych możnowładców. I to bez kiczu. Wszelkie ozdoby w niczym nie przypominały podróbek w odpustowym stylu, czy też seryjnych, gipsowych kopii. Każdy detal był tutaj dopracowany i wyglądał na autentyczne dzieło sztuki, od którego emanowała atmosfera powagi, potęgi, oraz majestatu miejsca.
Ogromne, składające się z setek kawałków rżniętego szkła, nisko zwisające żyrandole, wesoło migotały wszelkimi odcieniami światła, wprowadzając do jej przestrzeni kolorowe ogniki frywolniejszej aury, jednak bez tłumienia aury dostojeństwa. Zmiękczały ją tylko odrobinę, pozwalając na prowadzenie niegłośnej wymiany zdań, oraz jako taką adaptację przybysza do panującej tutaj atmosfery. Dzięki tym refleksom można było uwierzyć, że przyszliśmy tutaj po prostu się bawić, a nie medytować, czy też wznosić modły. Tak też zrozumiałem to otoczenie, starając się luźną rozmową pobudzić do życia Martę, która niemal straciła oddech tuż po przejściu przez drzwi.

Nie ma się czemu dziwić. Przecież ja też byłem najzwyklejszym nuworyszem, który ledwo co odzyskał jako taką pewność siebie, dzięki niemal nieograniczonym zasobom finansowym Doroty. Pieniądze może nie dają szczęścia, ale pozwalają traktować życie niczym grę w pokera. Możesz blefować. I przeważnie wygrywasz, jeśli nie boisz się utraty postawionej stawki; jeśli jesteś pewny, że nic złego się nie stanie, gdy tę jedną grę przegrasz. Bo widząc pewność siebie współzawodnika, przeciwnik i tak najczęściej ustępuje.
Ja się już nie bałem i bardzo szybko odzyskiwałem mój dawny styl, chociaż grałem tak nisko, że nawet gdybym przegrał, Dorota nie mogłaby mieć mi niczego za złe. Jednak to wystarczało. Od kilku miesięcy prawie zawsze wygrywałem. Dla moich moskiewskich rozmówców stawałem się coraz bardziej pożądanym partnerem do rozmów, a bywało też, że wręcz autorytetem, potrafiącym wyjaśnić im różnice pomiędzy funkcjonowaniem wspólnego rynku europejskiego, a rynkiem rosyjskim.
Zresztą, Dorota sama zachęcała mnie do aktywniejszych działań w tej dziedzinie. Oczywiście, nie mam na myśli hazardu, tylko o zachowania człowieka z klasą i z kasą.
Nie szastałem pieniędzmi, ale nie byłem też małostkowy. Doskonale pamiętałem dawne czasy, kiedy pracowałem w spółce handlowej i zarabiałem duże pieniądze. Moja pewność siebie w negocjacjach napędzała nowe kontrakty. A potem… Kiedy posłano mnie na aut, byłem nikim! Nie potrafiłem nawet rozmawiać z sąsiadami! Kryłem się, unikałem ich, nie chciałem nikogo widzieć, z nikim rozmawiać… Nawet dowcipów nie zapamiętywałem.
A wtedy, kiedy na początku lata spotkałem Dorotę… mój Boże! Bezrobotny, bez szans na normalne życie…

To było więcej niż główna wygrana w totolotka, że wsiadłem tamtej nocy do tego samego przedziału, w którym podróżowała. Młoda, przepiękna i piekielnie inteligentna dziewczyna, o niesłychanie mocnej osobowości, skazana na sukces w życiu, zetknęła się z lekko przetrąconym, podtatusiałym facetem, nie pierwszej świeżości…
A jednak los nas połączył! Mieliśmy teraz ze sobą dwójkę dzieci, dwóch wspaniałych synów! I już zawsze będziemy związani troską o ich dobre wychowanie, o ich życiową pomyślność. Wprawdzie nasze wychowawcze role były ciągle nierówne, ale w lecie miało się to skończyć. Obiecała mi, że do lipca chłopcy dowiedzą się, kto jest ich tatusiem, a wtedy odzyskam należne mi prawa. Nie wiedziałem jak to zrobi, jednak dotychczas nigdy tak nie było, żebym się na niej zawiódł. Jej słowo było zawsze niczym dokument. Nie do podważenia i obalenia.

Czekałem na to, ale dzisiaj jeszcze bardziej czekałem na nią. Aż drżałem na samą myśl, że się spotkamy! Przecież widzieliśmy się po raz ostatni pół roku temu! Nie licząc nieszczęsnego spotkania przy płocie Baśki, które wyrzucałem z pamięci, ostatnim zapamiętanym widokiem była jej prześliczna sylwetka, kiedy szła do domu, po naszym bajecznym, miłosnym seansie przy brzegu jeziora, pod nawisem gałęzi… Moja szefowa! Moja śliczna pani dyrektor, która ostatnio droczy się ze mną niezbyt służbowymi emailami…

Marta nie miała okazji w życiu, żeby balować w takich warunkach, podobnie zresztą jak i ja. Brałem kilka razy udział w uroczystych imprezach krajowych i za granicą, ale żadna z nich, mimo obecności prominentnych osób, nie przypominała przepychem tej, która zapowiadała się dzisiaj. To wszystko było zjawiskiem nie z naszej bajki. A jednak musieliśmy się z tym zmierzyć, parweniusze na salonach. Czułem sam, że dzisiaj lekko nie będzie, a widziałem, że Marta była wręcz przestraszona.
Z kilkoma figurami współczesnego, polskiego życia politycznego, pijałem kiedyś wódkę, ale to były studenckie czasy i studenckie warunki. Dzisiaj po tych znajomościach nie było nawet śladu. I nigdy nie przełożyło się to na jakieś życiowe warunki, czy też możliwości. Nawet fakt, że nie tak dawno, jakiś rok temu, byłem na spotkaniu z naszym wojewodą, z którym kiedyś grywałem w brydża i z jednej szklanki piliśmy gorzałę w akademiku. Kiedy do tego dyskretnie nawiązałem, udał że mnie nie rozumie i nie poznaje, a ja machnąłem ręką. Skoro nie chce…
Marta miała podobne podejście do dawnych znajomości. Kto udawał, że jej nie pamięta, bywał od razu skreślony i to wszystko. Nigdy więcej! Profitów to nam nie dawało, może dlatego tak cienko przędliśmy dotychczas?

Wykwintny przepych kryształowej sali szybko stawał się eleganckim dopełnieniem coraz większej liczby ciemnych garniturów panów, przeważnie z muszkami pod brodą, oraz wytwornych kreacji dam; różnych fasonów, krojów, niesamowitych odcieni barw, połączonych z najwymyślniejszymi dodatkami nie tylko biżuterii, ozdabiających wszelakie miejsca ciała. Trwała rewia finansowych możliwości i pomysłów modnych projektantów na topie. Marta rzucała niby dyskretne spojrzenia wokół, ja zresztą nie byłem gorszy. Wyglądało to imponująco, ale nic mnie tu nie podniecało. Stwierdziłem tylko, iż nie mamy się czego wstydzić w zewnętrznym wyglądzie, chociaż pozycją nie dorastaliśmy tu nikomu do pięt…
Marta i Joasia miały na sobie balowe kreacje projektu nieznanej szerzej, ale już wschodzącej gwiazdy tego biznesu. Nieznanej szerszemu ogółowi, ale według Lidki, z wielkimi szansami na nie tylko ogólnopolski sukces w przyszłości.

W tych tematach byłem niemal pełnym laikiem, ale wtedy, po wigilijnych niespodziankach, kiedy nawet Romek zrobił mnie w bambuko z autem od Doroty, po świętach wszystko wróciło do normy. Romek, gdy się później spotkaliśmy, był wesoły jak dziecko, że pomysł z samochodem wypalił i nie zorientowałem się wcześniej co mi obydwoje naszykowali. Kiedy jednak w poważnej rozmowie tematyka rozmowy zeszła na przygotowania do balu, przekazał mi sugestię Lidki, byśmy odwiedzili pracownię pewnej młodej projektantki, która według niej była rewelacyjna. I chociaż Marcie propozycje początkowo nie przypadły do gustu, to przy pomocy Joasi dała się przekonać. Dzisiaj obydwie występowały w kreacjach z tamtego warsztatu. Mnie się podobały! Lidka zresztą zapewniała mnie w emailu, że sama też będzie mieć kieckę z tego samego źródła.
Na razie jednak ani Lidki, ani Romka nie było…

Kiedy usiedliśmy już za stołem, naszła mnie nieco głupawa refleksja. To było chyba pod wpływem słów Marty, bo od rana sceptycznie wyrażała się o naszej obecności w tym miejscu. I nieoczekiwanie, ja pomyślałem podobnie. – Co ja tu robię? Co my tutaj robimy? Przecież to nie nasze miejsce!
Niemałe tuzy naszego życia gospodarczego miały zaszczycać swoją obecnością jubileusz banku Solution. Z tego co wiedziałem od Dorotki, zaproszenia na bal otrzymała tylko wyższa kadra zarządzająca z banku i dyrektorzy oddziałów zamiejscowych, a poza tym zaproszono niemało gości z zewnątrz. Prezesów organizacji gospodarczych, stowarzyszeń polsko – amerykańskich, oraz izby handlowej, przedstawicieli największych organizacji biznesowych, instytutów naukowych, właścicieli albo prezesów niektórych największych klientów banku, fundacji amerykańskich związanych z Polską, mieli też być goście z ambasady USA, a także najlepsi dziennikarze piszący o biznesie oraz śmietanka ze świata kultury, związana jakoś z Ameryką. Niewiadomą była natomiast obecność przedstawicieli sfer rządowych. Czy skorzystają z zaproszenia, czy też nie. To już uzupełniła mi Joasia, ale sama przyznawała, iż nie jest pewna żadnych informacji. Ostatnio takie uczestnictwo w podobnych imprezach, nie było dobrze widziane w tabloidach i decyzje podejmowali zawsze w ostatniej chwili.
Zresztą, program mówił też o kilku niespodziankach, więc jeszcze parę spraw nie było dla mnie do końca jasnych. Nie wiedziałem na przykład kto zarządza i fizycznie bal organizuje, bo nie wszystko było w rękach dyrekcji hotelu czy też szefa jego kuchni. Wiadomo było tylko kto za to zapłaci. Oczywiście Bank Solution Poland S.A. I to słono zapłaci!

Dyskretnie spróbowałem policzyć stoły na sali. Nie licząc jedynego nieokrągłego, długiego stołu „prezydialnego” dla najważniejszych person, było ich ponad dwadzieścia, a przy każdym z nich dwanaście miejsc. Czyli, lekko licząc, liczba zaproszonych gości sięgała trzech setek. Niczego sobie zabawa nam się szykowała. Ciekawe, czym się zakończy.
Jak wobec mnie zachowa się John? Jak przeżyję zetknięcie się Marty z Dorotką w mojej obecności? Co z tego wyniknie? Już się przekonałem, że nie można być pewnym niczego, ani przewidzieć rozwoju wydarzeń. Przecież zupełnie nieoczekiwanie one obydwie już się poznały! Dzisiaj przed obiadem. Przed balem. U hotelowego fryzjera…

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
wykrot · dnia 11.01.2013 20:20 · Czytań: 623 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 4
Komentarze
gabstone dnia 19.01.2013 18:52
Ale dawkujesz te emocje:) Świetnie się czyta, chciałabym kiedyś przeczytać w całości i z okładką:) Czego Tobie i sobie życzę . Pozdrawiam
zajacanka dnia 23.03.2013 23:30
Cytat:
- Oczy­wiście i to bar­dzo uprzej­mie!

rozdzieliłabym to: Oczywiście. I to bardzo uprzejmie. albo Oczywiście, i to bardzo uprzejmie.
Cytat:
Trze­cią możliwością był steak z polędwicy wołowej,

napisałabym stek, po polsku :)
Cytat:
że na ce­re­mo­nię pod­pi­sa­nie do­ku­mentów przy­je­chał

podpisania
Cytat:
Jejku, głowa krążyła od tych wszyst­kich możliwości.

znaczy, że moglo sie zakręcic w głowie? Jakoś niezgrabnie brzmi to zdanie.

Czekam na ulubiony ciąg dalszy :)
Wasinka dnia 26.03.2013 22:04
Mamy tutaj malutkie streszczenie tego, co wcześniej, plus zachętę w postaci napomykania o Marcie i Dorocie, i spotkaniu. Jejku, z pewnością niekomfortowa sytuacja dla Tomka, ale jakoś tak smutna, gdy chodzi o Martę...
Cytat:
Ja się już nie bałem i ba­r­dzo szy­b­ko od­zy­ski­wałem mój dawny styl, cho­ciaż grałem tak nisko, że nawet gdy­bym przegrał, Do­ro­ta nie mogłaby mieć mi ni­cz­ego za złe. Je­d­nak to wy­sta­r­czało. Od kilku miesięcy pra­wie za­w­sze wy­gry­wałem. Dla moich mo­ski­e­w­ski­ch rozmówców stawałem się coraz ba­r­dzi­ej pożądanym pa­r­tne­rem do rozmów, a bywało też, że wręcz au­to­ry­te­tem, po­tra­fiącym wyjaśnić im różnice pomiędzy fu­n­kcjo­no­wa­ni­em wspólnego rynku eu­r­ope­j­ski­ego, a ry­n­ki­em ro­sy­j­skim.

O, wreszcie Tomek odzyskuje pewność siebie, a pozbywa się jęczydupstwa (bardzo przepraszam za wyrażenie).
Cytat:
– Co ja tu robię? Co my tutaj ro­bi­my? Prze­cież to nie nasze mie­j­sce!

Ale tutaj odzywa się znowu niepewność... Mam nadzieję - chwilowa.

Pozdrawiam księżycowo.
wykrot dnia 30.03.2013 22:00
Cytat:
Cytat:- Oczy­wiście i to bar­dzo uprzej­mie! rozdzieliłabym to: Oczywiście. I to bardzo uprzejmie. albo Oczywiście, i to bardzo uprzejmie.

Druga wersja lepsza.
Cytat:

Cytat:Trze­cią możliwością był steak z polędwicy wołowej, napisałabym stek, po polsku

Nie da rady. Gdyby to była relacja z jakiegoś zwykłego obiadu, to miałabyś oczywistą rację. Ale nie tym razem. Tomek zdaje relację, można powiedzieć tak jakby cytował menu, więc to musi odzwierciedlać pisownię oryginału. Tak jak nie można dokonywać translacji nazw win i innych potraw, tak i to (wg mnie) powinno pozostać w takiej pisowni.
Trzecie - to oczywistość, czwarte - do przemyślenia. Się zobaczy! :)
Dzięki za pamięć! :)

Wasinko, z Tomkiem to tak często. Opuściłyście początek, te pierwsze teksty gdzie przedstawiłem całą bazę pod rozwój sytuacji. Może to nie było zbyt interesujące, ale (wg mnie) niektóre sprawy są logicznym następstwem tamtych, przeszłych wydarzeń. Przynajmniej tak je chciałem przedstawić. Te portrety psychologiczne głównych postaci.
Nie wiem, czy to się udało... Mam wrażenie, ze jednak nie... :(

Maleńki cytat z rozstania Tomka z Dorotą.
Cytat:
Z zakamarków pamięci wpłynęła do mojej czaszki wiadomość o tym, że jest coś, co przyniesie mi ulgę. I zapomnę. Zapomnę o wszystkim. O tym, że kolejny raz okazałem się za słaby. Zbyt cienki. Okazałem się nikim. Prężenie mięśni nikogo nie zwiodło. Bo niczego nikomu zaoferować nie mogę. Jestem cienkuszem. Nikim. Nie potrafię niczego. Kiedyś, miałem w swoim otoczeniu wielu znajomych, o których wyrażałem się ironicznie. Bo nie dorastali mi do pięt. A teraz to o nich pisują i brukowce, i poważne gazety. Natomiast ja siedzę pod bramą jak pies… Niepotrzebny, odrzucony, bez pracy, bez perspektyw, bez nadziei… Nikt nawet nie zauważy, gdyby zabrakło mnie na świecie. Takich jak ja się nie zauważa…


Czy Tomek po takich doświadczeniach może uważać siebie za samca alfa?

gabstone 3maj kciuki! :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:48
Najnowszy:pica-pioa