Norex i jego towarzysze niepospiesznie przemierzali żwirowe tereny w drodze do goblińskch jaskiń. Nastrój w grupie był ponury. I to wcale nie przez otaczający ich zewsząd monotonny krajobraz. Zawiedli. Pozwolili uciec wrogom.
Chcieli potem zabrać chociaż Mina i Sehę przed oblicze króla, lecz tu czekało kolejne rozczarowanie. Podczas gdy Norex i reszta prowadzili pościg, oni najwyraźniej doszli do siebie i czmychnęli gdzieś.
Teraz gobliny wracały z pustymi rękoma. Ich król nie lubił tego. A ostatnio był bardzo nerwowy przez przegraną wojnę z żabami i zawalenie misji z Rakshą.
- Wszyscy pamiętają? – podjął Norex. – Cały czas idziemy w zaparte. Ten sygnał był pomyłką. Ktoś wysłał go przez przypadek. Nic nie straciliśmy, bo i nic nie było do stracenia.
- A jak nie uwierzy? –zapytał ktoś.
Norex natychmiast zdzielił go z pięści.
- Na pewno uwierzy. Nie denerwuj mnie!
- Czy uważacie mnie za idiotę?! – ryknął król goblinów.
Cała ciemna jaskinia wypełniła się złośliwym chichotem zebranych wokół setek goblinów. Jednak nie uwierzył. Wszyscy członkowie oddziału pościgowego trzęśli się jak osiki. Nawet dzielny zazwyczaj Reks zaczął żałośnie ujadać. Tylko Norex nie dawał po sobie poznać strachu.
- Taka jest prawda – rzekł.
Po raz kolejny odgłosy tłumu gapiów dotarły do każdego zakamarka jaskini. Okrzyki typu „ Akurat! ” i „ Wypruć mu flak! ” mieszały się ze zwykłym śmiechem. Norex był jednym z najsilniejszych i najmądrzejszych goblinów, więc zawsze dostawał najwięcej jedzenia, najpiękniejsze samice i najlepsze miejsca do spania. Większość populacji ogromnie mu zazdrościła. Wszyscy oni niecierpliwie czekali, aż wreszcie Norexowi podwinie się noga i sprowadzi na siebie gniew króla. Wreszcie się doczekali.
Władca uciszył wszystkich ruchem ręki.
- Czyżby? Chyba wiesz jaka straszna grozi kara za niepotrzebne wysłanie sygnału SOS. Żaden goblin nie odważyłby się na coś takiego. A nawet jeśli, to gdzie on jest? Nie przyprowadziliście go, by poniósł karę?
Tłumy ochoczo zaczęły bić brawa, nagradzając żelazną argumentację swojego króla.
- Zniknął gdzieś - odrzekł w końcu Norex, głos zaczął mu drżeć.
- Bzdura, nędzny kłamco!
Norex nie wiedział już co powiedzieć, więc spuścił głowę, czekając na wyrok.
Razem z Fuki pięliśmy się w stronę najwyższego szczytu. Pomyślałem, że gdybym ja był jaszczurem i miał mieszkać w tych górach, to na swoje legowisko wybrałbym właśnie najwyższy szczyt.
- Nie rozumiem - podjęła Fuki. - Jak można chcieć wracać do kogoś, kto nawet nie zapłacił za ciebie okupu.
- Też tego nie rozumiem. Można uda nam się wybić ten pomysł Zaedowi z głowy.
W miarę jak wchodziliśmy coraz wyżej, robiło się zimniej, a zieleń zaczynała znikać. W końcu cały krajobraz był już szary. Po pokonaniu kolejnej rozpadliny znaleźliśmy się nad brzegiem małego urwiska. Wypatrzyliśmy w dole puste koryto jakiejś rzeki. Musiała zniknąć niedawno. Widziałem tam kilka zdechłych ryb.
- Mam nadzieję, że to nie była jedyna rzeka w tych górach - powiedziała Fuk. - Bo co będą pić te jaszczury?
- Nie obchodzi mnie to -odrzekłem.
Kontynuowaliśmy marsz wzdłuż zbocza. Szło się niewygodnie. Żwir kolił mnie w stopy. Pod koniec dnia już ich nie czułem. Zazdrościłem Fuki, że nosi buty, i to jako jedyna osoba w Żabigrodzie. Zrobiono je specjalnie dla niej na polecenie żabiego króla. Kiedy słońce zaczynało zachodzić, położyliśmy się spać.
Zasnąłem bardzo szybko. Niestety, równie szybko zostałem obudzony. Oczywiście przez Fuki.
- Nie jest ci zimno? - zapytała.
- Nie, a co?
- Mi trochę jest.
Spojrzałem na nią. Cała się trzęsła.
- Niech to licho, nie wziąłem nic ciepłego do przykrycia się. Chciałem jak najszybciej wyruszyć za Zaedem i nie pomyślałem przez to - Byłem zły na siebie. Miałem też pretensję do doktora, że też na to nie wpadł. Może powinien go już zastąpić ktoś młodszy?
Gdy tylko zacząłem rozmyślać nad rozwiązaniem tego problemy, usłyszałem w dole jakiś hałas. Skierowałem głowę w stronę zbocza. Po korycie wyschniętej rzeki jechała goblinia karawana. Dwa potężne czteronogi z rogami ciągnęły wielki wóz, a na nim leżała gigantyczna beczka. Szybko policzyłem ilość poruszających się małych światełek. Dwunastu strażników z pochodniami.
- Co robimy? -zapytała Fuki.
- Jak to co? Jeżeli pojadą dalej, mogą natknąć się na Zaeda. Poza tym może maja jakieś ciepłe ubranie. Zostań tutaj. Sam wszystko załatwię.
Nie skoczyłem na dół w szaleńczym ataku. To nie było w moim stylu. Zamiast tego pognałem górą w tym samym kierunku co karawana. Poruszała się wolno, więc łatwo ją wyprzedziłem. Miałem zamiar znaleźć jakieś ciekawe miejsce i zastawić tam pułapkę.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt