I'll come back
When you call me.
No need to say goodbye.*
- Kupiłeś nowy telewizor. – Ethan odwrócił się i rzucił pełne rezygnacji spojrzenie na opierającą się o ścianę mieszkania dziewczynę.
Wyglądała na wyraźnie znudzoną.
- A ty nie zapukałaś – odparł bez zbytniego wyrzutu w głosie.
I tak to nic nie dawało.
- Nie.
Chłopak zwrócił się w stronę nowo zakupionego sprzętu.
- Podoba ci się, Liz? – zapytał siostrę, która ponownie zajęła się lustrowaniem wzrokiem błyszczącego obiektu.
- Nie – stwierdziła ponownie. – Ale pasuje do mieszkania – dodała po chwili namysłu.
- A co ci się nie podoba w moim mieszkaniu? – zdziwił się Ethan. Przecież było zadbane, nieźle urządzone…
- Zbyt idealne – padła odpowiedź.
- Aha… - skwitował.
Nie rozumiał swojej siostry.
Nie rozumiał jej ani trochę.
Liz syknęła ze zniecierpliwieniem.
- Zbieraj się. Nie przyszłam tu, by cały dzień oglądać twój wątpliwej urody telewizor.
Ethan westchnął
- Dokąd chcesz iść?
- Może odwiedzimy ciotkę Meg w szpitalu. Ucieszy się – oświadczyła z entuzjazmem.
- Nie wiem, Lizzy. Wątpię, czy pamięta, kim jestem.
- Ale mnie pamięta – pokręciła głową dziewczyna. – A ty jesteś moim bratem… To chodź.
Zanim Ethan zdążył się obejrzeć, jego siostra zniknęła za drzwiami. Dojrzał jeszcze jej przydługi czarny płaszcz, który zafalował, gdy skręcała.
Nie miał zamiaru tego komentować. W pośpiechu chwycił kurtkę i pobiegł za nią.
- Żywię nadzieję, że posiadasz coś do jedzenia. Gdy wrócimy, na pewno będę głodna – oświadczyła, kiedy już ją dogonił.
Ethan milczał wymownie. Ale Liz chyba go nie zrozumiała.
***
Zdenerwowany spacerował wzdłuż szpitalnego korytarza, nie mając pojęcia, co zrobić z rękami. Minęła chwila, nim Liz wyszła z sali.
Była milcząca, oszołomiona i jeszcze bardziej blada.
Ale nie, to nie było możliwe.
- I co? – Prawie na nią napadł. Liz długo mu się przyglądała, jakby powoli budziła się z uciążliwego letargu. Chwilę później przybrała minę sugerującą, że zbiera jej się na wymioty.
- Lizzy? – Teraz Ethan był pewien, iż stało się coś naprawdę okropnego.
Jego siostra spuściła głowę i nadal milczała.
Aż w końcu się odezwała.
- Białaczka.
Świat dziwnie zawirował, a Etanowi podejrzanie zakręciło się w głowie. Z trudem usiadł na małym, sfatygowanym krzesełku. Przez długi czas gapił się bezmyślnie na stojąca przed nim dziewczynę. Chyba miał nadzieję, że to tylko jeden z wielu koszmarów.
- Och… - wykrztusił w końcu, gdyż nieposłuszne gardło nie pozwalało mu na nic więcej.
- No – skomentowała Liz i powoli podeszła do brata. Zajęła miejsce obok, a on objął ją ramieniem. Nie miał pojęcia, jak długo siedzieli tam w milczeniu, ale wydawało mu się, że stanowczo za krótko.
Nie poruszali się, a wkoło panowała nieznośna cisza.
Lizzy nigdy nie płakała.
Teraz też nie.
***
- Włosy mi wypadają – poskarżyła się któregoś dnia, gdy siedzieli nad jakąś niezbyt smaczną sałatką i oboje bez przekonania dłubali w swoich porcjach widelcami.
- To normalne – odparł lakonicznie, zatopiony we własnych myślach.
- Wiem.
- Będziesz nosić czapkę, w końcu jest zima – dodał nieobecnym głosem, wyglądając dla pewności przez okno. – Albo kupisz perukę. – Ta możliwość wydawała mu się dużo lepsza.
Liz też leciutko się uśmiechnęła.
- Mogę mieć jasne włosy – mruknęła z nutką zadowolenia w głosie.
Ethan nie potrafił jej sobie takiej wyobrazić.
- Nie. Jesteś zbyt blada.
- Może… To kupię rudą. Będziemy trochę bardziej podobni – oświadczyła z obłudnym uśmieszkiem. Jakiś cień dawnej Lizzy nadal tam był. Głęboko w ukryciu, czaił się po kątach… Ale był.
Przypomniał sobie, że miał się zezłościć.
- Moje włosy nie są rude. To bardzo specyficzny odcień brązu – oświadczył, udając oburzenie.
Nie było tak, jak kiedyś. Lecz przecież zawsze można poudawać.
- Jak chcesz – odparła rozbawiona i zajęła się jedzeniem.
A podobno wcale jej nie smakowało.
Ethan wzruszył ramionami, nie komentując jej zachowania.
Zdecydował się na wymowne milczenie.
Liz znowu nie zrozumiała.
***
- Jak tam? – spytał, gdy wyszła ze szpitala.
- Bez zmian – odparła po prostu i ruszyła przed siebie.
Ethan poszedł za nią.
Żadne z nich nic nie mówiło.
W pewien sposób tak było lepiej.
***
Usiadł obok niej z kubkiem herbaty w ręce. Zerknęła na niego, po czym wróciła do oglądania przeraźliwie nudnego filmu.
Czerwona peruka połyskiwała swą sztucznością na jej głowie, a Etanowi przeszło przez myśl, że wcale nie wygląda tak źle.
Może faktycznie teraz są do siebie bardziej podobni…
- Jaka? – spytała Liz, nie odrywając oczu od ekranu.
- Co? – zdziwił się tym nietypowym pytaniem.
Spojrzała na niego jak na idiotę.
- Herbata – odparła pobłażliwym tonem.
- Taka, jak zwykle. – Przecież wiedziała dokładnie, jaką herbatę pije jej brat.
- Ethan…
- Hm?
- Jeśli umrę…
- Liz! – Zwrócił na nią oburzone spojrzenie. Uśmiechnęła się do niego litościwie i znów zajęła się porywającą fabułą tego dzieła od siedmiu boleści.
- Jeśli umrę… nie kradnij mi herbaty.
Lekki grymas zadowolenia wypłynął na wargi Ethana.
- Grozisz mi? – mruknął zaczepnie.
- Może – odparła widocznie zadowolona.
***
Słońce zachodziło, a wiele małych dzieci, ułożonych wygodnie w swoich łóżkach, słuchało opowiadanych przez rodziców bajek.
I tylko śmiech dwóch osób roznosił się echem po niewielkim mieszkaniu.
I przez tę krótka chwilę wszystko było dobrze.
* Regina Spektor - "The Call"
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt