Ta biała bluzka wyglądała na niej wspaniale. Wcale nie przypominała wzorowej uczennicy. Gdy założyła oliwkową marynarkę podkreślającą jej ciemną cerę, prezentowała się jeszcze lepiej.
- Szpilki czy sandałki? – zastanawiała się.
Wybrała szpilki, wyjątkowo pewna, że tym razem się nie przewróci. Sandałki były dla niej w tym momencie zbyt dziecinne, zbyt niedojrzałe, po prostu niepasujące do sytuacji. Zbyt banalne, w sam raz dla plebsu.
Wyszła z domu i skierowała się do kafejki. Nazywała ją oazą, bo była to dla niej oaza spokoju, jak i oaza luksusu. Czuła się doskonale ze świadomością, że stać ją na wypicie kawy właśnie w tej kawiarni.
- Och, Lily, pomyśleć, że kiedyś nie było mnie stać nawet na połowę takiej filiżanki dziennie.
Lily była jedyną osobą, której Emma zwierzała się ze swoich ubogich lat. Nie wstydziła się ich przed nią, bo była przekonana, że te lata już nigdy nie wrócą, że to tak odległa przeszłość, jak epoka życia dinozaurów.
- Ty lepiej pomyśl, że już za parę godzin będziesz mogła sobie pozwolić na picie tuzina takich filiżanek każdego dnia!
Emma tylko uśmiechnęła się delikatnie. Doskonale to wiedziała. Już za kilkadziesiąt minut wejdzie do biura jako Emma – niebiedna, a wyjdzie jako Emma - milionerka. Nie mogła się doczekać tej chwili. Tak marzyła o tej współpracy, wiedziała, że to będzie zwrot o 180 stopni w jej życiu. Jeszcze więcej luksusu, jeszcze więcej ubrań od Diora, jeszcze więcej torebek od Louis Vitton . Czuła, że brakuje dosłownie pstryknięcia palcem, aby to wszystko stało się prawdą. Czy dopuszczała do siebie inną myśl?
- Emmo, a… a…
-No wyduś to z siebie wreszcie.
- A co jeśli się nie uda?
- A zaparzyłabyś mi jeszcze filiżankę kawy?
Nie dopuszczała.
Wypiła ostatnią kawę jako Emma-niebiedna i skierowała się w stronę metra.
- To już ostatni raz, kiedy muszę jechać metrem pośród tych śmierdzących istot. – pomyślała.
Biedniejszych od siebie (a w tym wypadku byli to całkiem przeciętni ludzie) nazywała istotami. Nie ludźmi, lecz istotami. Nie traktowała ich jak równych siebie, tolerowała ich istnienie, ale nie czuła potrzeby obcowania z nimi. Oni byli z innego świata.
***
Wysiadła po kilkunastu minutach. Słyszała tylko stukot swoich obcasów i równomierne bicie serca. Nie było ani trochę przyspieszone. Wiedziała, że jej życie ulegnie całkowitej zmianie, ale było to dla niej tak oczywiste, jak to, że śnieg jest biały. Po prostu zostanie milionerką było kolejnym etapem jej życia, tak jak kolejno po sobie następuje dorosłość i starość.
Otworzyła ciężkie drzwi z wielkim trudem, ale zupełnie nie podejrzewała, że to początek końca świata. Końca jej własnego świata.
***
- Ale ja nic nie rozumiem.
- Pani Emmo, powtarza to pani już jedenasty raz. Nie będę tłumaczył tej, jakże prostej, sytuacji. Po prostu pani akcje drastycznie zmalały i nie chcemy już z panią współpracować. Przykro mi.
- Ale jak to? – Emma zadawała w kółko te same pytania, jak malutkie dziecko, które właśnie się dowiedziało, że Mikołaj nie istnieje.
-Pani Emmo, myślę, że czas już się pożegnać.
-Po… żegnać?
-Do widzenia pani.
Emma nie mogła ruszyć się z miejsca. Myślicie, że w jej głowie tłoczyło się milion myśli? Mylicie się. W jej głowie zapanowała pustka. Nic nie czuła, nie wiedziała, co powiedzieć, co uczynić. Była jak wegetująca roślina. W jednej sekundzie zawalił się jej cały świat, ale do niej to jeszcze nie dotarło.
Znany bukmacher pierwszy wyszedł z gabinetu, zostawiając Emmę samą ze sobą i z jej prywatnym załamaniem.
Dzwonienie telefonu nie ustawało. Gdyby świat Emmy nadal istniał, zirytowałaby się okropnie i pomyślała:
- Jak mogłam zapomnieć wyciszyć telefon na tak ważne spotkanie?!
Ale jej świata już nie było. Była tylko ciemna otchłań. Telefon dzwonił i dzwonił, a Emma nie ruszała się z krzesła z sosnowego drewna.
Została w gabinecie na noc. Bez jedzenia, bez picia, bez ruchu, ale co najważniejsze – bez jej świata. Gdzie się teraz znajdowała? W innym świecie? Ale czy taki w ogóle istnieje?
***
Po kilku miesiącach Emma nie siedziała już w gabinecie, o nie. Ale nie było z nią ani trochę lepiej. Nie rozmawiała z nikim, piła jedynie wodę z kranu. Gdyby wcześniej ktoś kazał jej wypić choćby szklankę takiego napoju, spojrzałaby na niego z niedowierzaniem i zakończyła spotkanie. Teraz nie wiedziała, co robi. Żyła przecież w nieswoim świecie. Jej świata już nie było. O niczym nie myślała, na zmianę leżała i siedziała, z naciskiem na to pierwsze. Jakoś nikt się nie przejął jej zachowaniem. Bo niby kto? Ludzi z jej świata już nie było. Zniknęli.
Emma żyła jeszcze przez kilka tygodni, o ile takim czasownikiem można określić jej istnienie. Nie robiła nic produktywnego, wałęsała się całymi dniami po domu, który w jej świecie miał się stać willą. Miał. Emma dotykała ubrań, które chciała kiedyś zamienić na markowe odpowiedniki. W jej umyśle powoli zaczęły kiełkować jakieś myśli…
- Ja nie żyję. Mojego świata już nie ma.
Emma powiesiła się na pasku od Chanel. Jak mogła żyć, skoro jej świat się skończył?
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt