Agata wbiegła do swojego gabinetu, witając się pospiesznie i przepraszając za swoje spóźnienie. Kolejka pacjentów już czekała, wszyscy niecierpliwie zerkali na zegarki. Dopiero po trzech godzinach ciągłego badania chorych znalazła chwilę wytchnienia. Wtem, ktoś znów zapukał do drzwi jej pokoju.
- Cześć, Aga. Napijesz się ze mną kawy? Pogadamy. – Był to jej kolega, Michał. Widocznie też zrobił sobie przerwę.
- Jasne. Jeśli za chwilę nie dostanę kofeiny to chyba usnę w tej górze papierów – odpowiedziała, wskazując na stosy dokumentacji pacjentów.
- Skoro nudzą cię zwykłe druczki, to mam dla ciebie ciekawsze zajęcie.
- Mianowicie?
- Ostatnio zaczęli się zgłaszać pacjenci z dziwnymi objawami. Mają zmiany w tkankach narządów i nie mamy pojęcia, co to może być. Początkowo wydawał się to być nowotwór, ale biopsja zaprzeczyła temu. Największy problem tkwi w tym, że deformacje są rozsiane po całym organizmie, więc nie możemy tego wyciąć – najpierw trzeba to skupić w jedno miejsce, tak jak nowotwór chemioterapią. Próbowaliśmy tego, ale bezskutecznie. Nie wiemy, co to jest.
- A próbowaliście naświetlań?
- Tak. Bez efektu.
Agata zamyśliła się. Zmiany w tkance organizmu, odporne na tak silne i wyniszczające leczenie? To niemożliwe – to by znaczyło, że to coś jest silniejsze nawet od nowotworu. Do licha, co to może być?
Podążała korytarzem tuż za Michałem. Prowadził ją do sali, gdzie leżeli ludzie, których sięgnęła ta tajemnicza choroba. Wyglądali całkiem normalnie, wydawać by się mogło – całkiem zdrowi. Weszła więc do drugiej sali i… serce jej zamarło. Ludzie wili się z bólu, nie mogli oddychać. Jako onkolog z wieloletnim stażem powinna być przyzwyczajona do takiego widoku. A jednak – było to coś, czego Agata nie znała i to napełniało ją ogromnym strachem.
Był jeszcze jeden pacjent, leżał w osobnej sali – całego jego ciało pokrywały czarne narośle. Od wewnątrz był już całkowicie zniszczony. On już nie miał szans na przeżycie.
Coraz więcej zachorowań. Każdego dnia zgłaszały się setki ludzi z podejrzanymi wysypkami, ostrymi bólami całego układu pokarmowego i innymi dolegliwościami. W najlżejszych przypadkach, choroba nie pogłębiała się po przyjęciu na oddział szpitala, a kiedy wypisywano pacjentów do domu z powodu brakujących łóżek szpitalnych, objawy wracały. Co to oznacza? Zauważono także, że choroba atakuje ludzi dorosłych, w sile wieku. Zanotowano tylko kilka przypadków zachorowań wśród ludzi starszych oraz nieliczne pośród nastolatków. Małe dzieci w ogóle nie chorowały, nawet jeśli wśród domowników wykryto schorzenie. Epidemia opanowała cały świat, choć były też kraje zupełnie wolne od zachorowań. Dlaczego? Ludzie zaczęli umierać.
Co może być przyczyną choroby? Dlaczego ominęła kilka krajów? Dlaczego dzieci żyjące w chorym społeczeństwie, a także niektórzy dorośli, pozostają zdrowi?
Zbadano także zdrowych. Nie znaleziono dla nich wspólnego czynnika, który decydowałby o tym, że są odporni. Wydawać by się mogło, że ludzi bardzo chorzy, osłabieni są bardziej podatni na epidemię – a jednak, nawet ludzie z chorym układem krążenia, ze słabą odpornością nie chorowali na TO.
Zwołano międzynarodową konferencję. Chyba wszyscy, którzy się na niej zjawili, (a zjawili się narodowi przywódcy, naukowcy, lekarze) byli chorzy. Wymyślili tylko tyle, co już wszyscy wiedzieli – trzeba odkryć źródło zachorowań i je zlikwidować, oraz wynaleźć antidotum – choć nie wiadomo na co.
Ludzie poczęli się buntować. Wszechobecny gniew wzrastał. Okazywano swoje niezadowolenie na bezsilność rządzących. Poprzez manifestacje próbowali przyspieszyć prace naukowców, żądali lekarstwa. Ich zachowanie tylko przeszkadzało – medycy też byli chorzy i tak długo, jak tylko starczało im sił, pracowali nad lekiem, by ocalić zarówno siebie, jak i wszystkich ludzi.
Okradano sklepy – ogromna ilość zgonów spowolniła wszelaką produkcję i bojąc się, że zabraknie żywności, ludzie starali się nagromadzić jej jak najwięcej, póki jeszcze była.
Tam nie było współczucia, pomocy – liczyła się tylko walka o przetrwanie, bez względu na cenę. Chcąc zapewnić sobie jak najlepszy byt i perspektywy, zaczęto mordować. Komuś, kto nie jadł nic od kilku dni, ciekła ślinka na widok paczki sucharków, które właśnie chciałeś zdobyć? Zadźgać go nożem! Co on sobie myśli? Przecież ty potrzebujesz pięćdziesiątego pudełka, bo może ci zabraknąć. Ktoś nieśmiało poprosił o kęs jedzenia? Jego też zabić!
Tak właśnie wyglądało „życie”.
Pojawił się pewien trop. Powoli, krok po kroku, odkryto, co jest przyczyną choroby – żywność modyfikowana genetycznie. Pewnym było, że nie chodzi o całą żywność – ona już od wielu lat była obecna, a zachorowań nie było. To stało się nagle, na skale światową. Całkowicie zakazano GMO, pozbyto się już dostępnych produktów, które były w jakikolwiek sposób modyfikowane i skupiono całą siłę na odnalezieniu leku. Wpierw musiano dotrzeć, który produkt jest winowajcą, by poznać jego strukturę. Podejrzewano, że zaszła błędna, szkodliwa modyfikacja, której produkty mimo wadliwości, wprowadzono na rynek.
Mięso – nie. Nabiał – nie. Sprawdźmy plantacje: ryż – nie, herbata – nie, kawa - …
– Michał, już wiemy! Wiem, co to jest! – Wpadła Agata do pokoju swojego kolegi, niosąc dobre wieści. Próbowała złapać oddech – ich choroba również nie minęła, byli już bardzo słabi, wyniszczeni.
- Tak? Co to?!
- To kawa! Kawa sprowadzana z Kolumbii. Podczas modyfikacji ziaren zaszła pomyłka. Mieli zniszczyć tę partię, ale zarządca nie chciał się na to zgodzić, bo musiałby złożyć raport o tym, jak bardzo się pomylili. Bał się, że ludzie stracą zaufanie do jego firmy, przez co zbankrutuje. Odpowiedni ludzie dostali ogromną łapówkę, a kawę wysłano do sprzedaży.
- Jak ktoś dotarł do takich informacji?
- W nocy zmarł ten dyrektor. Na łożu śmierci wyznał synowi prawdę – jego żona nie żyje już od dwóch tygodni. Jak tylko zamknęły mu się oczy, syn powiadomił służby.
- Co z lekiem?
- Jeszcze nie wiadomo. To koszmarna deformacja, sam wiesz.
***
Siedzieli razem w biurze i rozmawiali. Początkowo nieśmiało, później coraz odważniej zaczęli snuć plany na przyszłość, kiedy już będą zdrowi.
- Czas zrobić coś dla siebie. Pojadę do ciepłych krajów i będę całymi dniami wylegiwać się na słonecznej plaży.
- A ja zawsze marzyłem o napisaniu jakieś powieści. Czemu by nie spróbować swoich sił?
Rozmawiali, marzyli, śmiali się, aż przerwał im dźwięk telefonu.
- To z laboratorium – powiedziała Agata z błyszczącymi oczyma i odebrała:
- Agata Nowak, słucham?
- Mam złe wiadomości, pani Agato. Nie wiem, jak to powiedzieć. Usilnie pracowaliśmy nad lekarstwem, próbowaliśmy wszelkich metod. Bezskutecznie. Nie udało nam się wynaleźć leku na tą chorobę. To niemożli…
Agata wypuściła telefon z ręki. Z hukiem roztrzaskał się o podłogę.
- Agata, co się dzieje?! Co powiedzieli?! – Krzyknął zdenerwowany Michał.
- To… Nie… N-n-nie ma leku. – Powiedziała drżącym głosem.
- Jak to „nie ma”?! Przecież wynajdą wkrótce, prawda? Prawda?!
- Nic już nas nie uratuje. Nie ma leku i nie będzie. Wszyscy umrzemy. GMO, które miało nam pomóc, zabiło nas. To koniec.
- Gdybyśmy nie pili kawy…
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt