- Tato, opowiesz mi o nim jeszcze raz?
- Nie, słoneczko, jest już późno. – Przykrywa córkę pod samą brodę.
- Tato, błagam! Nie daj się prosić! – Mała wyswobadza się spod kołdry. – Wiesz, że uwielbiam te historie!
- Dobrze, dobrze, ale tylko jedną! – Daje za wygraną, podnosząc ręce do góry. Dziewczynka piszczy z uciechy i klaszcze w dłonie. Tata głaszcze ją po policzku.
- Wiele lat temu smok zapadł w sen. Spał jak kamień przez bardzo długi czas…
- Czy spał z zamkniętymi oczami? – pyta mała i wpatruje się w twarz ojca. Ten ani drgnie. Czeka. – Bo wiesz, tatku, babcia śpi z otwartymi. O tak! – Demonstruje, przewracając oczami. – A ja to nie wiem jak śpię, bo nie mogę podglądnąć…
- Smok spał z otwartym okiem. Najpierw sto lat z lewym, a następne sto lat z prawym, po czym zamknął je i spał.
- A ile? Następne sto lat?
- A może nawet dwieście albo i dłużej! Sam nie wiedział, ile spał, ale kiedy się obudził, był bardzo zdziwiony. Rozejrzał się wokół i pomyślał: „Gdzie ja jestem?”
- A gdzie był, tatku, gdzie on był? W wielkiej dziurze? W ciemnym lesie? W…
- Nie, Mia, smok był w piwnicy. Jego ciało leżało pod blokiem.
- Oooo! – Dziewczynka siada na łóżku i otwiera oczy ze zdumienia. – W takiej samej piwnicy, jaka jest u nas? Pod takim blokiem? I ci wszyscy ludzie, z tych mieszkań nad nim, nigdy go nie zobaczyli?
- Jego ciało przypominało ściany. Mia, a czy ty mogłabyś zobaczyć smoka, którego ciało wygląda jak ściana?
- Nie… Chyba nie. Musiałabym się bardzo przyjrzeć. – Mia kiwa głową z miną znawcy. – A jaki on ma kolor? Tak naprawdę.
- Czerwony. I tak się też nazywa - Czerwony Smok. Ostatni z małych smoków na całej Ziemi.
- Tatko, a czy on jest u nas w piwnicy?
- Nie wiem, słońce. Nie mogę go zobaczyć. Na jego ciele jest mnóstwo tynku i wapna. Wygląda zupełnie jak ściany, o które nie można się opierać, bo tak strasznie brudzą.
- Rozumiem. Kamufasz. – Mała kiwa głową z pełną aprobatą.
- Chodzi ci o kamuflaż? A po co smokowi kamuflaż? – Dziwi się, trącając córkę palcem w brzuszek. Mia skręca się ze śmiechu.
- Tatko, nie rób! – Zaśmiewa się, zasłaniając brzuch rękoma. – Mam bardzo łaskotki!
- No a co z tym kamuflażem?
- No bo wiesz, żeby ludzie go nie zauważyli i nie wzięli sobie do domu. Bo tak zawsze jest. Zauważą coś i biorą, żeby zamknąć.
- Smoka? A kto chciałby mieć smoka w mieszkaniu? – Unosi brwi w zdziwieniu.
- No… wiele osób. Sąsiad na pewno by chciał. On zbiera różne rzeczy. I kapsle, i ulotki, i koty, i… – wylicza Mia, pomagając sobie paluszkami. Pokazuje na dłoń.– O, tak dużo rzeczy! No to smoka też by chciał.
- A czym by go karmił? – Dziwi się jeszcze bardziej.
- Może kotami? A co jedzą takie smoki?
- Nie wiem, co jadły wcześniej, kiedy było ich więcej. Wydaje mi się, że żywiły się drzewami.
- I skałami! I gwiazdami! – wtrąca Mia.
- I skałami! I gwiazdami! – potwierdza jej słowa. – Taka jedna gwiazda starczała im na bardzo długo. Łyk! I już najedzone smoki latały po świecie i poza światem, wszędzie, gdzie tylko chciały.
- A gdzie one są teraz? – Mia ciągnie tatę za rękaw.
- Smoki posnęły i pochowały się pod ziemią. Niektóre nigdy się nie obudzą, bo nie chcą. Wolą odpoczywać. Jedzą, mają pełne brzuchy i leżą. Tak jak Czerwony Smok – najadł się roślin, latał bardzo długo, aż w końcu zmęczył się i zasnął. Inne odleciały bardzo daleko, tam, gdzie my ludzie jeszcze nie możemy lecieć.
- A co tam jest ciekawego? – dopytuje mała.
- Cały kosmos! I inne światy! A w każdym świecie coś innego. Inne kolory, inne zwierzęta i rośliny. Nic się nie powtarza poza wędrującymi smokami.
- Och, to brzmi ciekawiej niż plac zabaw i sklep z cukierkami… - wzdycha Mia, robiąc smutną minę. – No i one nie wrócą?
- Smoki szukają swojego dziecka, które zaginęło lata temu.
- Och, tatko! Czy to Czerwony Smok, który zasnął i obudził się w piwnicy? To jego szukają? – Mia ma oczy wielkie jak spodki. Podciąga nogi pod samą brodę.
- Tak, właśnie jego. Przeszukały Ziemię, ale go nie znalazły. Teraz przeszukują wszystkie światy, zwiedzają je po kolei, cały czas licząc na to, że zguba się znajdzie.
- Jak mogły go nie znaleźć? – Nie dowierza mała.
- Bo jest coś, czego o smokach jeszcze nie wiesz. Smok musi wydać głos po przebudzeniu, żeby rodzina go odnalazła.
- Aaa! To tak jak u ludzi. Maluchy zawsze płaczą, kiedy się obudzą… Płaczą i płaczą, ale one czasami nie przestają, kiedy dorośli podchodzą. Tak, jakby nie wiedziały, że są już odnalezione. Dlaczego Czerwony Smok się nie odezwał?
- I to jest właśnie zagadkowe, ale domyślam się powodu. – Tata prostuje córce nóżki i przykrywa je na powrót kołdrą. Poprawia poduszkę. Mia nadal ma oczy szeroko otwarte i wyczekujące. – Czerwony Smok nie obudził się do końca. I dlatego nie wydaje głosu. Tak jak zasypiał na pół – raz jedno oko, później drugie – tak teraz budzi się po trochu.
- I nigdy go nie znajdą? Już nigdy nigdy? – Mia ma zmartwioną minę.
- A chciałabyś, żeby taki smok obudził się do końca, ryknął na cały głos i otrząsnął się z przykrywającego go tynku i wapna? Pamiętaj, malutka, że on tkwi pod budynkiem, w samiutkiej piwnicy. Na jego ciele stoi cały blok pełen ludzi! Co by było, gdyby to była nasza piwnica?
- O jejku! Przecież gdyby on się… gdyby tylko wstał… - Dziewczynka rozumie. Wzdryga się. – Przecież to byłby koniec świata!
- No tak, masz rację. Koniec naszego świata na pewno. Rodzina wróciłaby po niego, zatrzepotałaby wielkimi skrzydłami, ryknęła na wszystkie gardła, zionęłaby ogniem i kto wie, czy nie zepsułaby całej Ziemi. Pomyśl sobie – cała gromada smoków wraca na Ziemię, wszystkie naraz, zwabione głosem odnalezionego Czerwonego Smoka.
- To za dużo tak wszystkie naraz! – Mała zakrywa sobie usta dłonią. – Nie można go budzić! Niech sobie śpi!
- Póki śpi, nie jest taki głodny. Smoki, kiedy śpią, potrafią nie jeść bardzo długi czas. Czasem lecą przez kosmos i jeśli tylko nie mają żadnej gwiazdy do połknięcia ani meteorytu do przekąszenia, drzemią sobie spokojnie.
- I tak śpiąco sobie lecą?
- Tak zupełnie śpiąco. Budzą się, jak tylko dolecą na miejsce. A czasem potrzebują setek lat, żeby gdzieś dolecieć.
- No to gdyby Czerwony Smok wydał głos, jego rodzina wcale by tutaj nie przyleciała tak od razu, tylko za… - Mia chwilę liczy na paluszkach i wzdycha. – Za bardzo długo! Zdążyłby odlecieć.
- Czasem smoki mogą przylecieć od razu. Tak szast-prast! – Tata pstryka palcami. – I już są na miejscu. Głos je przywołuje. Przyciąga je tak bardzo bardzo szybko.
- Tatko, czy to tak szybko, jak wtedy, kiedy mama dzwoni do ciebie, że już teraz zaraz masz wracać do domu? I ty już za chwilę jesteś z nami!
- Tak, to coś podobnego.
- No ale czy takiego smoka w ogóle można obudzić?
- Oczywiście, że można! Ale to nie jest bezpieczne.
- Nie jest bezpieczne? Bo te wszystkie smoki się zlecą?
- Tak, właśnie. – Tata poprawia Mii włosy. – Jeśli tylko smok się obudzi i odezwie, one wszystkie się zlecą i koniec!
- To Czerwony Smok musiałby być bardzo cichutko, prawda? Tak najciszej jak się da! I wyjść jakoś tak ostrożnie, żeby nie zniszczyć bloku. Jak wąż! Wyślizgnąć się z piwnicy i dopiero wtedy odlecieć jak najdalej i ryknąć…
- No tak, ale kto uspokoi smoka, który spał tak długo? Będzie chciał się poruszać, rozprostować skrzydła, sprawdzić, czy gardło nadal mu działa.
- Musiałby być bardzo, bardzo ładnie poproszony. – Mia kiwa głową i mruży oczy. – Mama mówi, że jak się prosi, to zawsze pomaga.
- No chyba, żeby go poprosić. Ale musiałby zrozumieć.
- Tatko, przecież ostatnio mówiłeś, że smoki znają ludzką mowę, znają języki wszystkich światów! A znają ją dlatego, że to one nauczyły ludzi mówić… A może to nie jest ludzki język, tylko smoczy, a my o tym nie wiemy?
- Możliwe, słoneczko, możliwe. – Tata śmieje się i gładzi małą po rączce. – Pewnie zrozumie prośbę i nie zawoła tak od razu. I może znalazłby sposób, żeby uciec z piwnicy i wymknąć się do swoich. Ale nie wiem tak na pewno.
- Tatko, a czy on mógłby zabrać kogoś w podróż do innych światów? Czy ja mogłabym lecieć z nim?
- A nie wiem, malutka. Bardzo możliwe. Musiałabyś się z nim dobrze znać. No i musiałby mieć co jeść, żeby nie zjadł Słońca.
- Słońca? Mówiłeś, że smoki jedzą gwiazdy!
- Tak, skarbie. Gwiazda i Słońce to prawie to samo. Tylko ludzie tak nazwali swoją gwiazdę, która daje im światło i ciepło.
- A może smoki tak ją nazwały… - mruczy Mia. Oczka ma coraz mniejsze. – Żeby jej nie zjeść przez przypadek. I wszystkie smoki wiedzą, że Słońca się nie je. Tylko inne gwiazdy. Chyba że one też mają nazwy…
- Któregoś dnia Czerwony Smok może się obudzić i rozprostować skrzydła. Zaryczy głośno i to może być koniec świata. Zupełnie przez przypadek. Bo nie zrobiłby tego specjalnie. Po prostu zapomniał, jak to się może skończyć.
- Tatko, ty mi dajesz ciepło… i jesteś światłem dla mnie.
- Ty też jesteś moim Słońcem. – Tata całuje Mię w czoło. Powoli zbiera się do wyjścia. Mała prawie śpi.
- Tato! – Mia otwiera oczy. – A co trzeba dać smokowi, żeby go obudzić?
- Z tego, co wiem, to smoki piją prawie wszystko. Jeden lubi chłodną wodę, inny wypije lawę prosto z wulkanu. Ale ten wyjątkowy, ostatni z małych smoków, chyba miałby bardzo wielką ochotę na jeden napój. Zanim zasnął, latał bardzo długo pobudzony roślinami, które zjadł. Myślę, że to były kawowce. Pestki tak go orzeźwiły, a jak się wyszumiał, zasnął ze zmęczenia.
- To smoki mogą pić kawę?
- Ten mógłby się obudzić od mocnej kawy.
- Tatko, jak ty dużo wiesz… - Kręci głową zdziwiona. – Powiedz mi, czy ty widziałeś kiedyś smoka?
- Mia, nie mogę odpowiedzieć, to taka moja tajemnica.
- Tatko, proszę! Pójdę już spać, jeśli tylko mi odpowiesz.
- No dobrze. Nigdy nie widziałem Czerwonego Smoka – tatko odpowiada bardzo poważnie.
- Obiecujesz? – dopytuje mała.
- Obiecuję! Dobranoc, Słoneczko.
- Dobranoc, tatko!
Dziewczynka schodzi na dół do piwnicy. Idzie bardzo cichutko, na paluszkach. W dłoni zaciska klucze, jak najmocniej, żeby nie wydały dźwięku. W drugiej trzyma coś owalnego i metalowego. Żaden z sąsiadów nie może jej usłyszeć, zwłaszcza ten od kapsli i kotów. Wszyscy już śpią, tylko ona jedna nie. „Mam sprawę do załatwienia” – tak myśli sobie Mia, w całkiem dorosły sposób, bo podsłuchała to od tatusia.
Otwiera drzwi na dole i wchodzi do korytarza. Tutaj, na całej długości bloku, znajdują się schowki mieszkańców. Każdy przedział ma swój numer, drzwi i kłódkę. Przez drzwi można zajrzeć do środka, podobnie przez drewniane ścianki – zbudowano je z listewek, między którymi mieszczą się Mii palce. Bez trudu podgląda, co jest w poszczególnych piwnicach. Nie interesują jej pudła, rowery, kartony z książkami, stare graty, nic nie przykuwa jej uwagi. Patrzy tylko i jedynie na białą ścianę za nimi.
Dochodzi do drzwi, które może otworzyć. Klucze zabrała z szafki, gdzie tatko trzyma wszystkie ważne rzeczy. Chwilę męczy się z kłódką i już jest w środku. Światło na dole jest wystarczające, żeby zobaczyć pudła i stary stół pod ścianą. Mia podchodzi bliżej i mruży oczy. Przechyla głowę. Zamyka oczy i otwiera. Wreszcie uśmiecha się i wyciąga rękę przed siebie.
- Wszystko w porządku, mój przyjacielu! – Mia szepcze i patrzy mu w oczy. – Nikt nic o tobie nie wie. Nawet tatko nie ma pojęcia, że tutaj jesteś.
Dziewczynka kładzie rękę na długim czerwonym pysku.
- Myślałam, że będzie chciał tutaj przyjść i wziąć cię. A jeśli nie on, to inni ludzie. – Mia płacze cicho i jednocześnie uśmiecha się przez łzy. – Nigdy wcześniej się tak nie przestraszyłam. Już bym cię nie zobaczyła…
Smok mruży oczy, jakby rozumiał każde słowo. Tak pewnie jest, przecież smoki nauczyły ludzi mówić. Mia głaszcze Czerwonego Smoka po pysku. Ten mruczy gardłowo, przysuwając się trochę bliżej. Liże małą językiem po rękach.
- Tak, oczywiście, że mam coś do jedzenia. Kilka małych gwiazd i dwa meteoryty! - Wyciąga z kieszeni garść papierowych gwiazdek, wyciętych z żółtego kartonu. Smok wciąga ich zapach nozdrzami, w których zmieściłyby się obie ręce dziewczynki i, najwyraźniej zadowolony, zlizuje z dłoni i połyka. Po chwili to samo robi z kolorowymi kamyczkami. Mia znalazła je podczas zabawy za blokiem. – Cieszę się, że ci smakują. Tatko mówił, że tym właśnie żywią się smoki.
Mia głaszcze smoka obiema rękoma i wtula się w niego. Będzie biała od jego skóry pokrytej wapnem, ale nikt tego nie zobaczy. Rodzice śpią, a ona cichutko wsunie się do łóżka i nikt nie będzie wiedział o jej nocnej eskapadzie. Chyba że…
- Mały smoku… Wiem, że masz rodzinę – zaczyna nieśmiało. Smok porusza się niespokojnie i patrzy na nią jednym okiem. – Twoja rodzina jest daleko stąd. Wystarczyłoby, żebyś się obudził do końca i wezwał ich – w jednej chwili pojawią się przy tobie i zabiorą stąd.
Smok opuszcza powiekę, unosi ją i wpatruje się w Mię. Co znaczy, że rozumie.
- Tylko że kiedy ty się obudzisz, to zawali się cały blok… - kontynuuje mała. – Nie mam serca cię tu trzymać, ale nie mogę pozwolić, żebyś zepsuł dom mojego tatusia i mojej mamusi. No i mój. Bo ja też bym chciała mieć gdzie mieszkać.
Smok mruga. Drży na całym ciele, ale dziewczynka wie, że to nie z nerwów, tylko po prostu swędzi go skóra i od czasu do czasu musi się poruszać.
- Mogę cię obudzić, ale pod jednym warunkiem. Nie zrzucisz bloku z grzbietu, tylko wyślizgniesz się jakoś. Pomogę ci. Odlecisz stąd i dopiero wtedy dołączysz do rodziny.
Ostatni Mały Smok wpatruje się długi czas w dziewczynkę. Dopiero po kilku chwilach i dłuższym czasie pieszczot mruga do niej. Decyzja zostaje podjęta.
- Smutno mi, że odlecisz… - wzdycha Mia. – Chciałabym jeszcze z tobą pobyć. Głaskać i tulić.
Smok wydaje w odpowiedzi gardłowy dźwięk, kilka bulgotów podobnych do odgłosów zapowietrzonych rur.
- Mogłabym z tobą lecieć, ale czy ja tak mogę tyle czasu z tobą podróżować? Nic mi się nie stanie? Bo tatko i mama byliby przesmutni! – tłumaczy Mia, patrząc wprost w otwarte smocze oko. Mrugnięcie w odpowiedzi. – Tylko wiesz, nie możesz mnie po drodze zjeść… Bo ja też jestem Słoneczkiem. Tatko tak powiedział! I mam imię, więc ty wiesz, że nie można mnie połknąć.
Mia odkręca termos i zastanawia się przez chwilę.
- A może wyleję to tutaj, na stolik? – Przechyla naczynie i czarny płyn wylewa się na blat. Smok sięga językiem i zlizuje, jakby pił z miski. – Sama robiłam. Taką, jak tatko pije. Nie za mocna, żebyś nie wstał za szybko, ale też nie słaba, bo masz się obudzić.
Smok zlizuje kawę i po chwili otwiera drugie oko. Mia wpatruje się w nie i czeka.
- Smoku, tylko pamiętaj… - prosi Mia, ale nie ma pewności, czy Czerwony Smok ją słyszy. – Bo inaczej będzie koniec świata…
Smok pokazuje zęby i mlaska językiem. Rusza głową.
I wydaje dźwięk, od którego Mia musi sobie zasłonić uszy dłońmi. Dźwięk, w którym kryje się cała tęsknota i radość rychłego spotkania.
Później nie słyszy już nic, poza narastającym rykiem i szumem setek skrzydeł.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt