Jadzim i Noel
Pewnego poranka przeglądając lokalną gazetę do śniadania natknąłem się na artykuł o wielce niebanalnej treści. Tekst traktował o dwóch wizjonerach mianujących się Jadzimem i Noelem zamieszkałych w Trzygłówku – mieścinie znanej w okolicy ze świetnie zaopatrzonych bazarów. Oto wiekowi acz dziarscy panowie sąsiadują ze sobą drzwi w drzwi w bloku i utrzymują, że potrafią leczyć obdarzani łaskami od ukazującej się im postaci. Postać, rozpoznana przez nich jako Matka Boska, przekazuje zarówno jednemu jak i drugiemu orędzia o neutralnej i w gruncie rzeczy bardzo zbliżonej do siebie treści. Wyjątek stanowią fragmenty o konkurencie. Matka Boska widziana przez Noela nazywa Jadzima „wężowym królem”, a ta ukazująca się Jadzimowi przestrzega przez kłamstwami tego drugiego jak przed grzechem sodomskim.
Zapragnąłem wybrać się do nich. Nie przeszkadzało mi to, że mogli kłamcami. Nie używam też pojęcia “normalność”, zwłaszcza w kwestii duchowości.
Pojechałem miejskim autobusem, znalazłem budynek opisany w prasie jako miejsce objawień i ujrzałem niebywały widok - na klatce schodowej bloku zamieszkiwanego przez wizjonerów stały dwie równoległe kolejki pielgrzymów plujących na siebie jadem. Jako, że wierni w rzędzie Jadzima wydawali się bardziej agresywni w stosunku do tych drugich, zdecydowałem, że odwiedzę właśnie jego. Zaoszczędziłem sobie tym samym zbędnego stresu. Stanąłem rozglądając się badawczo, a rozsadzający głowę gwar nie milknął z wyjątkiem jednego momentu. Oto z mieszkania Noela wyszła nagle szlachetnej urody kobieta, zapewne równolatka wizjonerów. Minęła bez słowa wiernych okupujących drzwi i weszła po schodach na wyższe piętro. Jeszcze chwilę słychać było stukot jej obcasów, potem klucz w zamku, zatrzaskujące się drzwi. Gwar rozgorzał na nowo. ”Chodzi do obydwu” - ktoś warknął z tłumu, ale na tym skończyły się wszelkie komentarze na jej temat.
Po półtorej godziny oczekiwania udało mi się zapukać do drzwi Jadzima. Otworzył mi sam. Tak jak przypuszczałem, wyglądał na sympatycznego starca o rumianej twarzy. Wszedłem śmiałym krokiem. Pokazał mi ręką gabinet i polecił mi położyć się na łóżku, ale odmówiłem. U wezgłowia bowiem, na lichym stoliku stała wielka figura Matki Boskiej, która budziła mój niepokój. Minęła chwila, zanim zebrałem się w sobie. “Przyszedłem gdyż chciałbym zadać panu osobiste pytanie. Ręczę, że pomoże mi pan bardziej niż gdyby położył mi pan ręce na chorej wątrobie”. Jadzim spojrzał na mnie nieufnie. Kontynuowałem. “Proszę powiedzieć, jak pan znosi odejście wizji. Strach, że nie powróci.” “Nie rozumiem” - odparł. “Co się dzieję, gdy kontakt się urywa? Gdy milczenie po pierwszej wizji niepokojąco się przeciąga”. Pauza. Jego twarz naraz rozjaśniała w niezrozumiały sposób. Spojrzał na mnie dobrodusznie. “Bracie, Matuchna jest ze mną w każdej minucie. Stoi za twoimi plecami. Śmieje się. Zakrywa twarz rękoma. Jej skronie zdobne są w wieńce z fiołków. O! O! Rumieni się”.
Kiedy wychodziłem od niego z butelką wody święconej i obrazkiem Matki Boskiej Trzygłowskiej nie zastanawiałem się czy istota rzeczywiście tam była, nie uwierzyłbym w to. Jedyne czego byłem ciekaw to to, czy Noel odpowiedziałby mi tak samo. Bałem się jednak stanąć w drugiej kolejce. Na klatce wrzało od wzajemnych ataków. Opuściłem blok.
Jestem ateistą, którego toczy choroba opuszczonego mistyka. Przeżyłem niegdyś własną śmierć i gdyby była to historia o mnie opowiedziałbym ją ze szczegółami. Niech wystarczy tylko tyle: doznałem Pustki (nie mogłem doznać, ani tym bardziej ujrzeć czegoś innego – jestem ateistą i w moim umyśle nie ma kształtów, które rzeczona Pustka mogłaby przybrać u wrót wieczności). Przeląkłem się i powróciłem, niemal natychmiast rozumiejąc, że utraciłem najbardziej błogosławiony i pełny stan, jaki kiedykolwiek mogłem osiągnąć. Żyję czując, że celem mojego życia jest powrócić i roztopić się w tamtym stanie. Żyję zatruty tęsknotą. Żyję bojąc się niepojęcie, że gdy będę umierał kolejny raz nie będzie mi dane już Jej – wzgardzonej za pierwszym razem - poznać. Żyję. Żyję jako ateista mistyk.
Wróciłem gdy już zapadł zmierzch i nikogo nie było na schodach. Skierowałem się do mieszkania Noela. Stałem tam chwilę. Dotknąłem drzwi. Spojrzałem na dzwonek, zamyśliłem się, po czym wszedłem piętro wyżej. Zapukałem. Nie pomyliłem się, co za szczęście. Już wtedy wyczułem, że jest damą, która umie przyjmować komplementy. Przywitawszy się powiedziałem jej, że widziałem jakie robi wrażenie na gromadzących się tłumach i, że zważywszy na jej urodę, wcale mnie to nie zdziwiło. Uśmiechnęła się. Cisza. Powiedziałem dobranoc i chciałem odejść. “Nie odmówi mi pan, mam nadzieję, kieliszka naleweczki” - powiedziała zupełnie niespodziewanie. Nie odmówiłem.
W jej domu pachniało słodkimi przyprawami. Usiadłem na pstrokatym fotelu, a ona stawiając morelówkę na stole, powiedziała, że wie o co pytałem Jadzima. Poczułem się nieswojo, a ona widząc to napełniła mój kieliszek.
Odstawiła butelkę. „Widzieli ją obydwaj. Wszyscy ją widzieliśmy, chociaż my nieco inaczej. W naszych oczach nie była klarowną figurą. Czuliśmy ją w piszczącej ciszy. No i zapach fiołków, jaki unosił się na ich piętrze. Jadzimowi świeciła się twarz, a na języku Noela materializowała się hostia. Niekiedy wspomnienie tamtej chwili potrafi rozjaśnić im twarze tak jak kiedyś.” Spojrzała na mnie wnikliwie. “Obydwaj widzieli ją tylko raz. Sześć lat temu”
Przełknąłem trunek. Zobaczyłem Mahabharatę na półce. “Najciekawsze jest to” – tu ściszyła głos – “że zarówno Jadzim jak i Noel myślą, że Matka opuściła ich na rzecz tego drugiego” - kobieta zaśmiała się obłąkanie i zrozumiałem, że kieliszek, z którego sączyła nalewkę nie był tego dnia jedynym. Jej mowa zaczęła nabierać tempa. “Chodzę do obydwu, ale nie dlatego, aby uleczyli mi żołądek. Znamy się wiele lat. Jesteśmy w pewnej zażyłości. Duchowej też. Nie mogę ich opuścić w stanie, o którym - zapewniam – nie ma pan pojęcia. Żyją w ciągłym oczekiwaniu i w permanentnym kłamstwie. Wiecznie stojący przy drzwiach i nasłuchujący kroków. Być może wraca? Nie, to nie ona. A może dziś?” “Dlatego się tak nienawidzą?” - spytałem. “Nie rozumie pan. Oni siebie potrzebują.” - skwitowała wstając chwiejnie ze swojego fotela. Przewróciła kilka kartek leżących na parapecie. Podała mi jedną do przeczytania. Pokazała palcem. Czytałem na głos.
“...A o fałszerzu Noelu tylko tyle wyrzeknę mój drogi, abyś ty i twoje dzieci miały na niego baczenie, gdyż język jego w truciźnie umaczany, a wizje jego, jakoby mnie przedstawiające, wymyślone są na wzór dziecięcych bajań...”
Odwróciła się. Wybrała inną kartkę. Podsunęła mi pod nos. “...a o kłamcy Jadzimie, twoim sąsiedzie, wężowym królu, wiedz tyle, że podawana przez niego lecznicza strawa zawiera siarkę z samego piekła... ”. Nie musiałem dalej czytać.
„Obydwaj trzymają się przy życiu dzięki tym zdaniom z wizji sąsiada. Czekają na te słowa jak spragniony na kryniczną wodę. Koi im ból świadomość, że Matka ukazuje się przynajmniej w ich sąsiedztwie. Że są chociażby wymienieni przez jej święte wargi.”
Poczułem powiew chłodu. Kobieta nie spuszczała ze mnie wzroku i mówiła coś, lecz ja jedynie widziałem niezrozumiały ruch warg. Ogarnęła mnie niepokojąca cisza zdająca się rozsadzać mi czaszkę. “Dziękuję” - odstawiłem kieliszek i udałem się do drzwi. Miałem wrażenie, że chłód wyszedł ze mną do przedpokoju i pragnął wypełnić moje ciało. Nałożyłem płaszcz i wyszedłem skinąwszy kobiecie na pożegnanie.
Zatrzymałem się na piętrze wizjonerów. Światło drżało w przerażający sposób. Zgasło. Zapaliłem je znów. Zamknąłem oczy. Spojrzałem w lewo na drzwi Noela. Popatrzyłem na judasza tak jak się patrzy komuś w oczy. Nagle na tle przenikliwego pisku usłyszałem powoli przekręcający się zamek. Zza drugich drzwi dobiegł mnie gwizd czajnika. Odwróciłem się. Mignął wizjer. Potem szum kapci. Jadzim poszedł wyłączyć gaz. Zgasło światło. Nie zapalałem. Staliśmy z Noelem przez dłuższą chwilę tuż koło siebie nasłuchując swoich oddechów przez drzwi i żaden z nas nie drgnął.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt