Przy okrągłym stole naprzeciw siebie siedział doktor Jekyll i pan Hyde. Przy kuflach herbaty przyszło im debatować na sprawy sporne. Ich rozmowa była zjawiskiem na tyle frapującym i niezwykłym, że opisanie jej jest zadaniem niebywale trudnym. Toteż chylę czoła w Twą stronę, Drogi czytelniku. Otóż usłyszysz rzeczy niesłychane… takie, które zmienią Twój świat… a nawet jeśli nie to pozwól mi – pokornemu słudze cudzych słów przedstawić kilka idei, wykreować iluzję, byś za pomocą swojej wyobraźni ujrzał to, czego byłem świadkiem.
Pozwól, że zacznę od początku, choć trudno stwierdzić, gdzie właściwie miał miejsce. Zatem pozwól, że opowiem Ci tyle ile sam słyszałem i wiem, byś i Ty mógł usłyszeć i wiedzieć jeszcze więcej.
Był sobie kwiat zwany Różą, choć tę historię już pewnie znasz, o owym kwiecie nie wiesz jeszcze jednego. Róża jaka by nie była piękna, kapryśna a zarazem groźna (ze swoimi czterema kolcami) jest przede wszystkim kwintesencją kultury. Nie czas na marszczenie czoła mój Drogi Czytelniku.
Ach Kultura! Ach Róża! Uprawiana z niebywałą czułością, od myśli do słów poprzez zadumę i twórczość. Od ziarenka niewiadomego pochodzenia do arcydzieła. Przez milion innych – z pozoru takich samych, by okazać się jedyną i niepowtarzalną… Lecz o ile się nie mylę nie o tym chciałeś opowiadać…
A więc przy okrągłym stole naprzeciw siebie siedział doktor Jekyll i pan Hyde. Przy kuflach herbaty przyszło im debatować na sprawy sporne. A ja – pokorny sługa słowa w herbacie zanurzyłem usta.
-„ Niech kończy się świat! Pojutrze czy dziś nieważne… niech rozpadnie się na pół albo niech coś zgniecie go na miazgę.” – powiedział pan Hyde głosem zachrypłym, jakby nienaturalnym, skrywającym jakiś mrok. Od którego to tonu batalion gęsiej skóry przeszył moje ciało.
- A tam, żeby od razu kończyć świat. Jeśli ten świat dobiegnie kresu swojej egzystencji to czyż nie zrodzi się inny świat? Czy z wybuchu wszechświata w nicości nie zrodzi się coś? Czy mogłoby tak po prostu być permanentne nic?
Pytań padło jeszcze wiele, lecz spamiętać ich nie byłem w stanie. Ni to religijno-egzystencjalny bełkot ni słowa strapionego człowieka – o niepewności, o bycie, o chwili zawahania – pełen filozofii zamęt.
Ach! Cała ta egzystencja owinięta we mgle niedomówień, spekulacji, w szale tajemniczości. Jakaż ona była beznadziejnie piękna. Od narodzin swoimi tłuściutkimi łapkami prowadzona przez dwa bóstwa. Eros i Hades to dziecię prowadzą drogą nierówną, krętą. Raz to szarpnie jeden raz szturchnie drugi, lecz egzystencji nigdzie samej nie puszczą. Jedynie Hades kroczy fałszywie, by tylko móc, gdy nadarzy się ku temu sposobność, pochwycić egzystencję bezbronną, objąć ją i wyssać od słów po myśli wraz z ostatnim tchnieniem, by i w końcu pazernością kierowany zagarnąć wspomnienia o owym istnieniu.
- „Egzystencjalny paw (cały rękaw wkładam sobie w usta)” – nie wiem ile to refleksyjnych wypocin jeszcze wypowiedział Jekyll, jednak Hyde spuentował moje myśli dobitniej niż sam byłbym w stanie to zrobić.
- Zamilcz paskudo! – rozkaz ten jak dzwon rozbrzmiał i zdało się, że szczątki sylab jeszcze drżą w powietrzu. Nie wiem, czy było to echo spowodowane dość nietypowym sklepieniem owego pomieszczenia, czy może też strach, który to tkwił w doktorze Jekyllu zaczął trząść nim nawet w gardle. Przez co owy rozkaz zabrzmiał tak przejmująco rozpaczliwie.
Wiesz, mój Drogi Czytelniku scena to była niczym kadr z jakiegoś filmu. W jednej chwili oddech mój jakby zastygł, bałem się, że świst wydechu sprowadzi na mnie uwagę owego paskudnego Hyde. Toteż powstrzymałem się i zamarłem. Mógłbym przysiąc, że trwało to całe wieki, bynajmniej minut kilka. Serce waliło mi jak całe plemię Indianin podczas rytualnych schadzek. Wszystko wokół przewijało się leniwie. Poczucie miałem, że zaraz stanie się coś rodem z jakiegoś filmu akcji. Dajmy na to z Jamesa Bonda. Poczucie miałem, że zaraz ktoś z siedzących przy okrągłych stolikach w kilka sekund, niebywale spekulacyjnie rzuci się na Hyde i obezwładni tę bestię zanim to gotująca się w nim agresja zdąży eksplodować. Poczucie moje wcale nie było złudne. Może nieco wyobraźnia ma, napiętnowana kinem sensacyjnym wyolbrzymiła moje oczekiwania względem superbohatera. A może raczej… poprzez poprawność polityczną, wyjątkowo modną ostatnimi czasy dość trudno sformować mi drugi argument, więc pozwól, że opowiem bez zbędnego wprowadzenia.
Dźwięk ciszy w tamtej chwili katował mnie wymyślnie aż nagle… jakiś śmiałek bądź też głupiec. Ktoś. Ktoś odważył się przeciąć go swymi krokami. Stukot tych kroków zwiastował coś niepokojącego. Coś w co dalej trudno mi uwierzyć. Lecz zmuszony byłem szczyptę swej ufności ukorzyć w momencie, gdy oczy moje przesłały obraz do mózgu. Samo wspomnienia powoduje u mnie kłopoty z doborem słów, które musisz mi wybaczyć Drogi Czytelniku.
Faktem jest, że w pomieszczeniu, o dość nietypowym sklepieniu, zrobiło się jakby jaśniej. A z pewnością zapanowała duchota. Miałem przed swoimi oczami postać piękną niczym posąg Wenus z Milo. Każdy centymetr jej ciała emanował namiętnością. Była niczym tajemnica wkraczająca na niezapisane jeszcze karty historii. Choć w gwoli ścisłości rzec powinienem, że była niczym odkryta tajemnica. I mimo, iż widziałem wszystko, pragnąłem zgłębiać ją po stokroć.
Kroczyła pewnie, swymi długimi, smukłymi nogami. Sunęła przed siebie z niebywałą lekkością. Owy stukot wydawały czerwone szpilki, w które była odziana. Z każdym jej krokiem widziałem coraz to dokładniej jej kształtne, młode ciało. Podeszła na odległość może z trzech metrów, choć mogły to być i metry cztery. A mogła równie dobrze być fantasmagorią, z idealnymi piersiami, którą to mój umysł zesłał w formie ucieczki od owej niedogodnej sytuacji, w której to przyszło mi się znaleźć.
Choć biorąc pod uwagę co później miało miejsce owa posągowa piękność istnieć musiała naprawdę. Jej idealnie proporcjonalna twarz niczym jak u Audrey Hepburn, była jakby pozbawiona emocji, ale jej ciało wyrażało ich nadto.
Wtem owa kobieta wyciągnęła, (wybacz mój Drogi Czytelniku za pewną nieścisłość, wyciągnęła, choć pojęcia nie mam skąd, bo akurat kontemplowałem zakamarki jej nagiego ciała) – wyciągnęła broń i skierowała ją prosto w szpetny łeb pana Hyde i padł strzał.
Pech chciał, że ów nabój okazał się śmiertelny dla owej bestii, lecz ofiar tej nie-boskiej zbrodni było więcej. W mgnieniu oka siedziałem w towarzystwie doktora Jekylla i pana Hyde przy okrągłym stole. Pokryty szkarłatnymi kroplami ich jeszcze ciepłej krwi. Znieruchomiałem. Patrzyłem jedynie w oczy zbrodni, tak pięknej, bez emocji, z pozoru niewinnej, a z bliska morderczej. Owa piękność odwróciła beznamiętnie głowę i z odpowiednią dla siebie, niespotykaną gracją kroczyła tam, skąd przyszła.
Pozostawiła mnie w osłupieniu. Mój wzrok jedynie odprowadził jej nagie, jędrne pośladki, aż cała sylwetka rozmyła się w dymie cygar i półmroku korytarza.
Czy to była Róża? Jak na Różę była chyba zbyt mało ekspresyjna i nie miała kolców, choć dysponowała innymi atrybutami. Jakimkolwiek nie byłaby kwiatem z pewnością nie sposób o nim zapomnieć.
Mój Drogi Czytelniku, mimo, iż możesz uznać tę historię za wyssane z palca dyrdymały fakt jest jeden. Zasiałem na Twoich oczach historię, i teraz w Twoich rękach spoczywa jej dalsza uprawa. Mimo, iż wrzuciłem nasion kilka, niekoniecznie współgrających, nie wszystkie z nich lubią taki sam poziom światła czy wilgoci. Jednak przy odrobinie troski może z nich wyrosnąć coś niezwykłego. Coś, czego jeszcze nie było, a Ty znając podstawowe składniki jesteś gotów uprawiać to sam.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt