Diabelska promocja - Magicu
Proza » Historie z dreszczykiem » Diabelska promocja
A A A
Od autora: Opowiadanie, które przegrało pojedynek literacki na innym forum.
Klasyfikacja wiekowa: +18

Minęło południe, a bezchmurne niebo zapowiadało obiecujący początek wakacji. Ostatni dzwonek w tym roku szkolnym ucichł jakiś czas temu, wysyłając na zasłużony odpoczynek ciało pedagogiczne oraz czterystu ośmiu uczniów. Większość z tych młodych ludzi nie potrafiła powstrzymać okrzyków podniecenia na myśl o dwóch miesiącach lenistwa, jednak nie na wszystkich twarzach gościł wyraz zachwytu.
W najodleglejszym kącie szkolnego boiska siedział młody chłopak, trzymając w zaciśniętych palcach świadectwo szkolne, na którym widniało jedno interesujące go zdanie.
Uczeń Marian Kanicki nie otrzymał promocji do klasy ósmej.
W głowie miał pustkę, a oczy piekły go od wpatrywania się w wydrukowane literki. Bał się. Doskonale wiedział, że ojczym mu nie podaruje. Najlepszym rozwiązaniem byłoby nie wracać nigdy więcej do domu, ale świadomy był, że skurwysyn wyżyłby się wtedy na matce. Nie chciał tego. Istniało wystarczająco dużo powodów, za które obrywała baty, nie musiał jeszcze dorzucać jej swoich grzechów.
Tylko, że tym razem naprawdę nie on był winny zaistniałej sytuacji. Nic za to nie mógł, że przegrał starcie z pierdolonym matematykiem – rasistą.
Do obraźliwych komentarzy zdążył się przyzwyczaić już dawno temu, jednak w tym przypadku wiedział, że nienawiść nauczyciela podyktowana była osobistymi urazami. Stary kutas szalał kiedyś za jego matką, ta jednak wybrała przystojnego studenta ekonomii, pochodzącego z Angoli. Pech chciał, że po obronie pracy magisterskiej facet wyruszył w świat, pozostawiając w Polsce bękarta, a matka musiała przerwać studia i odium córki marnotrawnej wróciła do rodzinnej wsi. Miała przechlapane, jednak chłopak uczciwie przyznawał, że dla niego zawsze była dobra. Mimo razów, których nie szczędził jej los, starała się dać mu tyle miłości, ile była w stanie. Potrafił to docenić, chociaż bronił się przed myślą, że zmuszały go do tego jakiekolwiek uczucia. Miłość była dla słabeuszy, a on musiał być silny, szczególnie w takie dni, jak ten.
Marian rozejrzał się dookoła i ze zdziwieniem stwierdził, że na boisku został zupełnie sam. Czas do domu – pomyślał niechętnie. - Nie ma sensu odkładać tego, co nieuniknione. Wiedział, że minie trochę czasu, zanim stanie twarzą w twarz z podchmielonym ojczymem. Wciąż czekał go dziewięciokilometrowy marsz przez las. Właściwie mógł pojechać pekaesem, jednak na myśl o spoconych ciałach podróżnych zbierało mu się na wymioty. Już lepiej było nabawić się pęcherzy na piętach, niż tłoczyć z innymi, jak stado prosiaków w ciasnym chlewie.
Złożył świadectwo na pół, wsadził do kieszeni i wolnym krokiem ruszył w kierunku bramy. Wyszedł na ulicę, skręcił w lewo i po kilku minutach dotarł do granicy lasu. Z ulga wszedł między drzewa. Tak naprawdę to tutaj był jego dom, wśród wysokich sosen i na polanach pokrytych mchem, i krzaczkami jagód. Doskonale znał okolicę, gdyż w ciągu ostatnich kilku lat spędził tutaj niezliczoną ilość godzin. Nawet z zasłoniętymi oczami potrafiłby trafić do rodzinnej wsi, dlatego też, po kilkudziesięciu metrach zszedł ze ścieżki i zagłębił się w nieodwiedzanej przez wędrowców części. Mimo półcienia powietrze było duszne. Na czole chłopaka perliły się kropelki potu, a mokre plamy pod pachami rosły z każdą minutą. Nie pomogło zdjęcie marynarki ani podwinięcie rękawów koszuli - gorączka stawała się nie do wytrzymania.
Zgrzany, postanowił w końcu odłożyć powrót do domu. Skierował kroki w stronę płynącego niedaleko strumienia i po kilku minutach dotarł do celu. Z ulgą zrzucił z nóg obuwie i skarpetki, podwinął nogawki, po czym wszedł do chłodnej wody. Sięgała mu zaledwie kostek, lecz to wystarczyło, by ukoić skołatane nerwy, a także złagodzić na chwilę upał i zmniejszyć zmęczenie.
– Mam nadzieję, że mogę zająć ci kilka minut.
Marian prawie umarł na zawał, słysząc za plecami obcy głos. Z walącym sercem odwrócił się w stronę, z której dochodził.
Kilka kroków dalej stał elegancki mężczyzna o krótko obciętych włosach, niesamowicie intensywnych, zielonych oczach i finezyjnie przystrzyżonej bródce. Był wysoki, dobrze zbudowany i ubrany w czerwony garnitur oraz czarną, jedwabną koszulę.
Chłopak z trudem przełknął ślinę.
– Kim pan jest? - zapytał odrobinę zbyt piskliwym głosem.
– Różnie mnie nazywają. - Nieznajomy uśmiechnął się. - Iblis, diavolo, diabo, devil, a jeśli wolisz w ojczystym języku, to możesz mówić do mnie diabeł.
Marian nie wiedział czy parsknąć śmiechem, czy rzucić się do ucieczki.
– Jasne, taki z ogonem, rogami i kozimi kopytami. – Nie zdążył ugryźć się w język.
– Fuj, Teufel. – Mężczyzna sprawiał wrażenie szczerze zniesmaczonego. – W takiej postaci nie wyrwałbym żadnej laski. A musisz wiedzieć, że dzień bez bzykania to dzień stracony – dokończył filozoficznie. - No, ale dosyć o mnie. Wyjdź z kąpieli, to powiem ci, z czym do ciebie przychodzę.
Chłopak nie odważył się sprzeciwić. Z ociąganiem wyszedł z wody, zbierając po drodze, pozostawione na brzegu rzeczy.
– Ciężki dzień? - zapytał nieznajomy ze szczerym zainteresowaniem.
– Jak każdy.
– Doskonale! - Ucieszył się diabeł. - W takim razie kwalifikujesz się, by wziąć udział w naszej akcji.
– Akcji? - Marian nie był pewien czy dobrze usłyszał.
Mężczyzna potwierdził skinieniem głowy.
– Przejdźmy się, to wyjaśnię ci, w czym rzecz.
Chłopak wzruszył ramionami. Szaleniec nie sprawiał wrażenia niebezpiecznego, więc równie dobrze mogli rozmawiać, po prostu idąc. Założył skarpetki i buty, po czym udał się we wskazanym przez diabła kierunku.
– Na początku tego roku... – zaczął nieznajomy – ...Najwyższa Rada Diabelska wydała zarządzenie o poprawie wizerunku piekła i zadecydowała, że najlepszym sposobem będzie promowanie młodzieży. Każdy sześćset sześćdziesiąty szósty młody człowiek, pomiędzy czternastym a dwudziestym czwartym rokiem życia, otrzyma od nas możliwość rozwiązania nurtujących go problemów.
– W jaki sposób?
– Spójrz. - Mężczyzna zatrzymał się i machnął ręką.
Marian podniósł wzrok. Ze zdziwieniem stwierdził, iż stoją na skraju lasu, naprzeciwko domu, należącego do matematyka. Nie miał pojęcia, w jaki sposób było to możliwe. Nauczyciel mieszkał przecież po drugiej stronie miasteczka i żeby przebyć trasę, którą pokonali, trzeba było iść co najmniej czterdzieści minut. Wiedział jednak, że od momentu, w którym spotkał mężczyznę, podającego się za diabła, nie minął nawet kwadrans.
– Co my tu robimy? - wyjąkał.
– To twoja szansa na pozbycie się tego, który zatruwa ci życie.
– Niby jak?
– Wejdź do środka, a na pewno znajdziesz coś ciekawego.
– Mam się włamać do domu nauczyciela? - zapytał z niedowierzaniem chłopak.
– Ach, od razu włamać – prychnął nieznajomy, wydymając wargi. - Przecież drzwi są otwarte. A jak to ci nie wystarcza, to wmów sobie, że słyszysz wołanie o pomoc.
Chłopak wciąż się wahał. Pomysł, sam w sobie, nie był mu obcy. Wcześniej już kilkakrotnie krążył po okolicy, zastanawiając się nad taką ewentualnością, jednak do tej pory zawsze brakowało mu odwagi.
– Strach cię obleciał? - Szatan sprawiał wrażenie autentycznie zdziwionego.
– No coś ty! - Marian za nic w świecie by się do tego nie przyznał.
– Czyli jak? Decydujesz się?
– Dobra, w porządku. Wchodzę w to!.
– Doskonale! - Diabeł, aż zatarł ręce z zadowolenia. - W takim razie, nie będzie ci to już potrzebne – dodał, wymachując kartką papieru.
Chłopak ze zdziwieniem rozpoznał w niej własne świadectwo.
– Co masz na myśli? - zapytał niepewnie.
– Faktycznie, zapomniałem ci powiedzieć. Jest poniedziałek, dwudziesty czerwca, czyli do końca roku szkolnego pozostały jeszcze cztery dni.
– Jak to możliwe? - Marian z niedowierzaniem wybałuszył oczy.
Mężczyzna wzruszył ramionami.
– Szczegółów nie znam – odpowiedział. - To część kampanii reklamowej.
Chłopak nie wiedział, co myśleć. Zapewne najlepiej zrobiłby, gdyby natychmiast wziął nogi za pas, prawdę powiedziawszy jednak, ta opcja wcale nie przypadła mu do gustu. Chciał raz na zawsze zakończyć utarczki z matematykiem i właśnie nadarzała się ku temu okazja.
Złożył marynarkę, położył na miękkim mchu i nie oglądając się na swojego towarzysza, ruszył wolno w kierunku budynku. Po kilku minutach wspiął się na ganek i zaczął nasłuchiwać. Jego uszu docierały tylko wesołe trele ptaków z pobliskiego lasu. Żaluzje w oknach były pospuszczane, przed domem nie parkował żaden samochód i nic nie wskazywało na to, by gospodarz był w domu.
Marian na palcach podszedł do drzwi i położył dłoń na klamce. Nie wiedział, co zrobi, gdy okaże się, że są zamknięte, jednak niepotrzebnie zaprzątał sobie tym głowę. Nieznajomy miał rację; były otwarte.
Jeden zero dla diabła – pomyślał sarkastycznie, wślizgując się do środka. W tej samej chwili usłyszał ciche tony muzyki oraz zduszone, kobiece krzyki.
A jednak ktoś był w domu.
Zimne kropelki potu wystąpiły mu na czole. Rozejrzał się pospiesznie w poszukiwaniu czegoś, co mogło posłużyć za broń. Jego wzrok padł na kominek i leżący obok pogrzebacz. Chwycił gruby, metalowy pręt w drżące ręce, po czym pobiegł w głąb budynku. Chociaż nigdy tutaj nie był, nie miał problemów z orientacją. Wszystkie domy w okolicy, zostały zbudowane w bardzo podobny sposób; najpierw ogromny salon, dalej korytarz i drzwi, prowadzące do innych pokoi, a na samym końcu kuchnia. Ruszył w tamtym kierunku i po chwili zatrzymał się na progu ostatniego pomieszczenia. Zlokalizował źródło muzyki. Zza uchylonych drzwi do piwnicy słychać było głos Michaela Jacksona, wyśpiewującego zwrotki „Thrillera”.
Marian wiedział, że wszystko ryzykuje, jednak nie był w stanie zawrócić. Coś usilnie pchało go do przodu. Na paluszkach podszedł do drzwi i zajrzał do środka. Za progiem znajdowały się schody, prowadzące w głąb piwnicy, a dalej ciągnął się wąski korytarz, skręcający po kilku metrach w prawo.
Jak w transie, dzierżąc w dłoni uniesiony pogrzebacz, zaczął schodzić w dół i po chwili dotarł do pomieszczenia, z którego dochodziła muzyka. Nie myśląc wiele, popchnął lekko uchylone drzwi i znieruchomiał, gdy dotarł do niego sens rozgrywającej się w środku sceny.
Na ustawionym centralnie stole leżała naga, czarnoskóra kobieta. Oczy zasłonięte miała kawałkiem szmaty, a nadgarstki i kostki przywiązane do metalowych prętów. Sprawiała wrażenie nieprzytomnej.
Obok niej, niczym dyrygent na scenie, stał matematyk, trzymając w uniesionej dłoni gruby, błyszczący drąg z zaokrągloną końcówką.
– O kurwa! - szepnął Marian, uzmysławiając sobie, do czego ów przedmiot miał posłużyć.
Mimo głośnej muzyki mężczyzna usłyszał wypowiadane słowa lub po prostu wyczuł obecność intruza, gdyż błyskawicznie odwrócił się w jego stronę. Z oczu biło mu ogromne szaleństwo.
Kolejne wydarzenia potoczyły się tak szybko, że chłopak nie był w stanie powiedzieć, jak właściwie do nich doszło. Nie potrafił jednoznacznie stwierdzić czy działał sam, czy może jakaś obca moc kierowała jego wolą. Nie miało to jednak żadnego znaczenia. Liczył się fakt, że w tym samym momencie rzucił się w kierunku znienawidzonego nauczyciela, wziął zamach i z całej siły walnął go pogrzebaczem w brzuch.
Mężczyzna z cichym jękiem zgiął się wpół. Kolejny cios trafił go w szczękę, rozcinając skórę, następny prosto w skroń. Kolana się pod nim ugięły i padł bez czucia na podłogę.
Mariana to nie powstrzymało. Wręcz przeciwnie. Jego uderzenia spadały teraz na ofiarę z niesamowitą prędkością, trafiając przede wszystkim w głowę i po chwili betonową podłogą spłynęła ciepła krew. Zapewne biłby tak jeszcze, aż do opadnięcia z sił, gdyby w pewnym momencie nie dotarł do niego dziwny dźwięk. Podniósł głowę i nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się dookoła. To uwięziona kobieta szarpała w panice krępujące ją więzy, wydając przy tym niekontrolowane wrzaski.
Na ten widok chłopak rzucił się do ucieczki.
W trzech susach znalazł się na szczycie schodów, po czym jak szalony pognał przez dom. Wypadł na ganek i automatycznie skierował kroki w stronę postaci, stojącej na granicy lasu.
– Zadowolony? - wrzasnął, rzucając mężczyźnie pod nogi zakrwawiony pogrzebacz. - Zrobiłem to! Naprawdę to zrobiłem!
– Oczywiście – odparł diabeł z uśmiechem. - Dobrze się spisałeś.
Chłopak dyszał ciężko, próbując zebrać myśli.
– I co teraz? Już po wszystkim? - zapytał w końcu.
– Jeszcze jedno - powiedział mężczyzna spokojnie. - Twoja nagroda.
Marian spojrzał na wyciągnięte w jego kierunku świadectwo, a jego wzrok zatrzymał się na jednym zdaniu.
Uczeń Marian Kanicki otrzymał promocję do klasy ósmej.
Zamknął oczy, czując niesamowitą satysfakcję. Zmieniłem bieg historii – pomyślał oszołomiony. - Jestem niezwyciężony.
Diabeł pokiwał głową.
– Mission complete – powiedział zadowolony, przypatrując się chłopcu. – Pora poszukać kolejnego kandydata.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Magicu · dnia 17.02.2013 10:00 · Czytań: 862 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 5
Komentarze
al-szamanka dnia 17.02.2013 10:35 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
Z ulga wszedł między drze­wa.


ulgą

Hmm, czytało się świetnie, do pewnego momentu uśmiechałam się natrafiając na takie kwiatki jak np. diabelska kampania reklamowa :)
Potem zaczęło się mocno: strach, niesamowita sytuacja, pogrzebacz, krew.

Zabrakło mi czegoś w ostatnich zdaniach np.
Dlaczego doszło do sceny w piwnicy?
Emocji chłopca trochę za mało.
Ciekawiłoby mnie spotkanie Mariana z ojczymem. Po takiej akcji mogłoby być ciekawe, zaskakujące i rzeczywiście z dreszczykiem.

Pozdrawiam niedzielnie :)
mike17 dnia 17.02.2013 10:57 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
Nic za to nie mógł,

to chyba regionalizm, słyszałem go często na Śląsku i w Beskidach.
Może zastąpić go czymś bardziej przystępnym dla niewtajemniczonych?
Cytat:
i odium córki ma­r­no­tra­w­nej wróciła

chyba "z odium"
Cytat:
szcz­ególnie w takie dni, jak ten.

bez przecinka
Cytat:
Z ulga wszedł

ulgą
Cytat:
– Na początku tego roku... – zaczął nie­zna­jo­my(.)

Cytat:
Nie po­tra­fił je­d­no­znacz­nie stwi­e­r­dzić(,) czy działał sam,


Lubię opowiadania, które od samego początku ostro ruszają z kopyta, a twoje takie właśnie jest - nie wiadomo kiedy, już jest się w centrum dziania się i historia zasysa odbiorcę.
I czytałem z zaciekawieniem, co też się wydarzy, bo czułem, że pójdzie o tę nieszczęsną promocję.
Motyw diabła całkiem zgrabnie ujęty, no i promocji, rzecz jasna, dość oryginalny pomysł.
Mieszanie nowoczesności i odwiecznym pierwiastkiem demonicznym.
Podoba mi się ten mix, świat idzie do przodu, więc anioły i diabły też zapewne muszą robić co jakiś czas własne aktualizacje :)
Tempo opowiadania dość szybkie, to ułatwia czytanie, nie ma przestojów, jest czysta akcja.
Odnoszę wrażenie, że to na niej chciałaś się najbardziej skupić.
No i wyeksponować problem promocji, ciekawie rozwiązany.
Wasinka dnia 17.02.2013 22:54
Pomyślałam sobie, czy aby nie jest to diabeł nasączony specyfiką współczesnych bohaterów - zabić bez skrupułów złych, by bronić dobrych (tutaj, oczywiście, cudzymi rękoma).
Ale może nauczyciel wcale nie był rasistą, a tylko miał konkretne potrzeby nasyceniowe (za zgodą "współbiesiadniczki" ). Przez chwilę miałam wrażenie, że może wszystko nie wygląda tak, jak ma wyglądać...
Nie zdążyłam powspółodczuwać z bohaterem.

Przykładowe mikrusy:
Cytat:
oj­czym mu nie po­da­ru­je
- daruje
Cytat:
Tylko, że tym razem
- bez przecinka
Cytat:
niż tłoczyć z in­ny­mi, jak stado pro­si­aków w ci­a­snym chle­wie.
- wyrzuciłabym tu przecinek
Cytat:
i na po­la­na­ch po­kry­ty­ch mchem, i krza­cz­ka­mi jagód
- bez przecinka
Cytat:
dla­t­ego też, po kil­ku­dzi­e­sięciu
- przecinek zbędny
Cytat:
Ma­ri­an nie wi­e­dział(,) czy pa­r­sknąć

Cytat:
zbi­e­rając po dro­dze, po­zo­sta­wi­o­ne na brzegu rze­czy.
albo w ogóle bez przecinków, albo dostawić też po brzegu
Cytat:
– Do­sko­na­le! - Uci­e­szył się diabeł.
- "Ucieszył" napisałabym małą literą
Cytat:
Ma­ri­an nie był pe­wi­en(,) czy do­brze usłyszał.

Cytat:
– Na początku tego roku... – zaczął nie­zna­jo­my – ...​Najwyższa Rada Di­abe­l­ska
- – Na początku tego roku... – zaczął nie­zna­jo­my – Najwyższa Rada Di­abe­l­ska
Cytat:
na­prze­ci­w­ko domu, należącego do ma­te­ma­ty­ka
- nie stawiałabym tu przecinka
Cytat:
w którym spo­t­kał mężczyznę, podającego się
- tutaj też
Cytat:
Diabeł, aż zatarł ręce z za­do­wo­le­nia
- przecinek niepotrzebny
Cytat:
Wszy­st­kie domy w oko­li­cy, zostały zbu­do­wa­ne
- zbędny przecinek
Cytat:
zaczął scho­dzić w dół
- pleonazm; jak schodzimy, to wiadomo, że w dół
Cytat:
Oczy zasłonięte miała kawałkiem szma­ty,
- może zmienić szyk: Oczy miała zasłonięte
Cytat:
– O(,) kurwa!

Cytat:
Nie po­tra­fił je­d­no­znacz­nie stwi­e­r­dzić(,) czy działał

Cytat:
tra­fi­ając prze­de wszy­st­kim w głowę(,) i po chwi­li

Cytat:
w stronę po­sta­ci, stojącej na gra­ni­cy lasu
- przecinek zbędny

Pozdrawiam księżycowo.
Monia81 dnia 18.02.2013 16:02
Ciekawe opowiadanie. Zgadzam się z komentarzami powyżej, końcówka powinna być rozbudowana. Za mało informacji, troszeczkę po łepkach.
A może masz pomysł na ciąg dalszy?

Pozdrawiam
Olaf Tumski dnia 19.02.2013 20:14
Jednak oczekiwałbym ciągu dalszego, bo czuję pewien niedosyt. Zakończenie zbyt proste i łatwe. Chyba, że chodzi o przesłanie, że "nie taki diabeł straszny", a prawdziwy diabeł może kryć się w drugim człowieku.
pozdrawiam
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty