Nadzieja - hannacze
Proza » Długie Opowiadania » Nadzieja
A A A

Nadzieja

Matka szła powoli. Tak, jakby nie istniał żaden cel jej podróży.  Może nie miała dokąd, a może dlatego, że zmęczenie dawało jej znać o sobie.

Noc była pochmurna, a mijany przez nią budynek wydawał się być uśpiony spokojnym, zasłużonym snem.

- Zajrzę tu na chwilę i sprawdzę, czy wszystko w porządku.  Później przycupnę gdzieś cichutko, by przez chwilę odpocząć po kolejnym bardzo pracowitym dniu - pomyślała matka.

Dom nie był aż tak wielki. Wewnątrz znajdowało się kilka pomieszczeń, sień, dwie komórki i spora jak na owe czasy kuchnia.

Był to dom, w którym mieszkał Kopciuszek.  Dziewczynka cichutko pochlipywała. Złośliwe siostry dosypały do grochu małych kamyczków  i dziewczynka siedziała teraz, wybierając  groch, oddzielając go od reszty kamieni. Matka nachyliła się nad dziewczynką, przytuliła jej wątłe ciałko, pogładziła po rozwichrzonych włoskach i wyszeptała  do ucha znaną czytelnikowi prawdę.

-Zostaniesz kiedyś królewną,  nie będziesz już ciężko pracować. Piękny i bogaty królewicz pokocha cię. Zostaniesz jego żoną i będziecie żyli długo i szczęśliwie.

- Kopciuszek nie słyszał słów matki, ale jakiś dziwny spokój opanował teraz całe ciało dziewczynki.

Nie dostrzegała już  mozołu wykonywanej pracy.

Matka szła dalej. Wiedziała, że tej nocy, jak i poprzedniej i poprzedniej i poprzedniej nie zmruży oka. Tyle było już tych nieprzespanych nocy…

Mijała właśnie duży budynek, był mocno oświetlony, ogrodzony wysokim, kolczastym murem. Matka zmrużyła oczy od nadmiaru światła, czując zawrót głowy.

- Tak, to tutaj... Tu mam zawsze tyle pracy… Zbyt często nie zdążam… Stara już jestem, odpoczęłabym chętnie, ale nie ma nikogo, kto chciałby mnie zastąpić. Wszyscy są tacy wygodni. Obiecują, że pomogą, że pójdą, że to nieprzyzwoite, by taka starsza pani jak ja tak ciężko pracowała, ale kiedy proszę ich o pomoc okazuje się, że nagle mają do wykonania  ważny projekt z terminem na wczoraj, że umarła im właśnie babcia, że się żenią, że kupili dom i muszą go urządzić, że nabyli piękną działkę w górach i muszą się nią trochę nacieszyć,  a w ogóle to mówili tylko tak sobie. Nie mają przecież czasu nawet dla siebie, a co dopiero dla innych…

Matka zaczyna jak zwykle od pierwszej celi po prawej stronie wielkiego holu.  Dawno tu nie była, chce sprawdzić, czy człowiek zamieszkujący ten skrawek więziennej podłogi jest ciągle ten sam. Odetchnęła z ulgą. Tak, nic się nie zmieniło. Dalej mieszka tu Johan.

Matka nachyla się nad skuloną postacią i delikatnie gładzi  jego skronie.

-Miał kiedyś takie bujne, jasne włosy, które opadały mu luźno na ramiona. Kiedyś… pomyślała matka. Gdyby można było cofnąć czas, choć raz, gdyby otrzymała choć jednorazowo taką możliwość, wykorzystałaby ją na pewno w przypadku  Johana…

Johan „mieszkał” w tym miejscu najdłużej. Na początku  zauważała jeszcze na jego twarzy coś, co przypominało uśmiech. To było na początku. Teraz Johan się nie uśmiechał,  prawie nie zmieniał  pozycji. Czy to była noc czy dzień, dla Johana nie miało to żadnego znaczenia. Inni lokatorzy tego, skądinąd  ponurego miejsca, chodzili na spacery, grali w piłkę, czytali książki. Czasem robili również rzeczy, które powodowały przedłużenie ich obecności we wspomnianym miejscu. To wszystko działo się obok Johana. Nie było niczego, co mogło spowodować jego zaciekawienie.

Matka o tym wiedziała. Bolała nad tym bardzo. Był to jej najważniejszy podopieczny. Nie wiedziała, jak do niego dotrzeć, próbowała już wszystkiego, na nic się to zdało.  W ostatnich latach tak często przegrywała. Może potraktowałaby przypadek Johana jak pozostałe przypadki  skazane na przegraną,  gdyby nie obietnica, którą złożyła jego babce na łożu śmierci, że odnajdzie Johana i że się nim zaopiekuje. Ostatnim razem, gdy odwiedzała to miejsce, widziała w oczach Johana, że był u niego jej największy, najbardziej zacięty przeciwnik, który za nic miał ludzkie cierpienie, ból, tęsknotę, wspomnienia, drogie osoby, dobre uczucia. W tym miejscu zbierał największe żniwo. Paradoks polegał na tym, że  ona musiała bardzo ciężko pracować, by odnieść jeden malutki sukces, on - jej przeciwnik - prawie nie robił  nic. Najczęściej wystarczało jedno zdanie, tak jak w przypadku Johana . Jedno malutkie, na pozór niewinne zdanie, które niczym zakażenie  wywołane wirusem Ebola, rozlewało się na cały organizm zatruwając  ciało, umysł i wolę  człowieka. Matka nie wypowiadała tego zdania nigdy. Ono nie było w zgodzie z jej istotą, z sensem jej istnienia.

Podniosła  zsunięty koc z pleców Johana, poprawiła spadającą poduszkę i postanowiła poczekać.

Będzie czekać do świtu, aż Johan się przebudzi, może dziś będzie miała więcej szczęście i czymś, czymkolwiek zwróci na siebie uwagę Johana. Pobudzi go do jakiegokolwiek działania, spowoduje , że ten zacznie słyszeć własne myśli, może  spróbuje  odróżnić  prawdę od fałszu, dobro od zła. Może zauważy, że jego życie zmierza prosto do unicestwienia, do zaspokojenia żądzy jej największego przeciwnika. Może…

Matka od zawsze wiedziała, że będzie nieznośnie trudno. Że będzie miała ochotę poddać się, że może zabraknąć jej zwyczajnie sił na ocalenie Johana. Taka była już zmęczona… I stara.

Zaczęło świtać. Johan poruszył się niespokojnie na swym posłaniu. Matka zamarła w bezruchu.  Niestety był to fałszywy alarm. Johan dalej spał.

Strażnicy nie zmuszali Johana do opuszczania celi. Patrzyli na niego, jak patrzy się na starego psa w schronisku dla bezdomnych zwierząt.  Johan nie miał już nadziei na nic. Stracił ją ostatecznie, gdy jego matka, która zeznając w jego sprawie mogła, mówiąc prawdę, ocalić Johana nadzieję.  Jego matka, egoistyczna kobieta, która wolała wolność, jaką dawała jej nieobecność syna, nie tylko nie powiedziała prawdy, ale jeszcze zmyśliła, obciążając  syna dodatkowymi oskarżeniami. Johan miał wtedy 14 lat.

To było dawno.  Wtedy tliła się w nim jeszcze resztka nadziei.

Kobieta stała teraz nad pryczą Johana i bardzo ubolewała. Nic nie mogła zrobić, by cofnąć czas. Matka Johana w końcu żałowała tego co zrobiła, ale nie miała okazji powiedzieć o tym nikomu, ponieważ pewnego dnia znaleziono ją w domu  martwą z przedawkowania.

Matka zaczęła myśleć. Może jest jeszcze ktoś, komu mogłoby zależeć na Johanie, może jakaś ciotka, kuzynka, koleżanka z dawnych lat. Przeglądała w pamięci  życie Johana, kadr po kadrze, robiła to już setki razy . Za każdym razem łudziła się że coś przeoczyła… nic … I tym razem nic. Nic nie znalazła.

Ludzie mają taki ograniczony sposób myślenia i patrzenia – myślała Matka. Gdyby mogli zobaczyć prawdziwą rzeczywistość, która ich otacza, tę, którą widzę ja. Nie miałabym w ogóle pracy…

Z zamyślenia wyrwała ją postać Johana stojącego nad pustą szklanką.  Johan zrobi teraz to, co zwykle robi rano, napije się wody, zje przyniesiony więzienny posiłek, skorzysta z latryny, po czym  legnie na swej pryczy. „Johan siedział w więzieniu, które zbudował sobie sam” -myślała Matka, tak jak mnóstwo jej podopiecznych. Gdyby Matka umiała do niego dotrzeć, powiedziałaby mu, że jest wolny, że prawdziwa wolność polega na wolności myśli, że kraty więzienne nie czynią jego umysłu zniewolonym, że wszystko co jest prawdziwe, nie polega na fizyczności i materii, że w końcu wszyscy ludzie żyją w jakichś ograniczeniach, że może inni maja tylko większe przestrzenie, ale ograniczenia maja wszyscy, że będąc w tym miejscu może żyć, może się śmiać, może marzyć i śnić. Że ten kawałek więziennej podłogi może stanowić dla Johana całkiem spore wyzwanie.

 Johan już leżał na pryczy, wpatrzony w kawałek podłogi za kratami więziennej celi.

Matka nie próbowała już szeptać Johanowi do ucha, nie próbowała wykorzystywać światła słonecznego, motyli, zapachu wiosny, śpiewu ptaków. To wszystko na nic.

Dziś spróbuje jeszcze raz, może ostatni. Wyjmie z zanadrza najsilniejszą broń, której używa w starciu z tym, który doprowadzał Johana i innych do stanu, w którym Matka nie mogła już nic zrobić. Położy na stoliku małą książeczkę i poprosi podmuch, by otworzył ja na pewnej konkretnej stronie…

Rozległ się dźwięk kluczy, ktoś przesunął ciężką zasuwę i do celi wszedł strażnik. Położył na malutkim stoliku książeczkę, coś wymamrotał, po czym zamknął celę, głośno już dodając, że temu to przecież na nic, bo i tak nie przeczyta, nawet nie sięgnie, że ten pewnie nawet czytać nie umie a nawet jeśli kiedyś umiał, to z pewnością teraz już nie umie.

I być może to lub może jakieś dotkliwe ukąszenie przez moskita spowodowało, że  Johan nagle usiadł. Matka spojrzała przenikliwie, by dojrzeć jego oczy . Po oczach poznawała stan duszy swoich podopiecznych.  Johan siedział tyłem do światła , jakie dawało  małe okno umieszczone przez konstruktorów wysoko pod sufitem celi.  Chyba bezwiednie sięgnął ręką po małą książeczkę. Zaczął powoli przewracać kartki, jedna po drugiej i nagle palce Johana się zatrzymały. Matka zastygła w bezruchu, Johan czytał. Czytał Starą Księgę, która w formie małej książeczki znalazła się w więziennej celi, nie tylko jego, ale również pozostałych więźniów, bo była to akcja grupy zapaleńców, którzy wierzyli w moc Starej Księgi.

Johan czytał.

Matka kątem oka zobaczyła cień obecnej w celi osoby. Miał na sobie długi płaszcz. Twarzy jak zwykle nie było widać, bo szczelnie osłaniał ją długi szpiczasty kaptur. Często myśląc o nim, Matka nazywała go Kapturowcem.  Był  Istotą, która jak ona pochodziła z innego świata, świata, którym nie rządziły prawa materii.

Tak, jego nie mogło tu zabraknąć. Pojawiał się zawsze wtedy, gdy człowiek zaczynał dokonywać analiz.

Pojawiał się, by zaburzyć jasność myśli człowieka, by zatruć jadem wszelkie oznaki nadziei, radości, szczęścia. Pojawiał się ,by krzyczeć do uszu człowieka, że nie ma nadziei, że nikt go nie kocha, że jest na świecie sam, że śmierć da mu ulgę, że śmierć stanowi najlepsze rozwiązanie, że śmierć w końcu stanowi jedyne rozwiązanie.

Zbliżał się właśnie do Johana i Matka wiedziała, że teraz ona ma ostatnią szansę, by dotrzymać złożonej kiedyś obietnicy.

Stanęła za plecami Johana. Objęła go swymi dłońmi, najsilniej jak potrafiła. Zostanę tu tak długo jak będzie trzeba. Będę tak stała cały dzień, całą noc, może dwa dni a może miesiąc. Nie usunę się i nie opuszczę Johana.

To była jedyna szansa ocalenia Johana. Kapturowiec nigdy nie odważył się uderzyć Matki lub siłą jej odepchnąć. Wiedziała, że będzie próbował różnych sztuczek, ale póki ona jest tak blisko, Johan może być bezpieczny.

Lektura Starej Księgi wciągnęła Johana tak dalece, że nie zauważył obiadu, który strażnik postawił na stoliku, z dziwnym wyrazem twarzy widząc jak Johan czyta.

Będzie pewnie stary umierał, pomyślał strażnik. Im wszystkim przed śmiercią się odmienia, niektórzy nawet zdrowieją.

Johan dotarł do miejsca, w którym Stara Księga opowiada historie pewnej owcy, która nie słuchając głosu swojego pasterza oddaliła się od stada, zaplątała w ciernie i nie mogąc wrócić do stada, pobekiwała zrozpaczona, że będzie musiała  samotnie zginąć .Pasterz zostawia całe stado owiec i szuka tej jednej, nieposłusznej, niepokornej, lekceważącej wszystko owcy. Johan przeczytał jeszcze raz tę opowieść, i jeszcze raz, i jeszcze raz. Nie słyszał nigdy, by ktokolwiek postąpił w ten sposób. Normalny pasterz nie poświęci całego stada dla jednej  niepokornej owcy. Poświęci owcę, to oczywiste, to zwykła kalkulacja, rachunek ekonomiczny.

Tak, pomyślał Johan, to zdarzyć się może tylko w bajce. Nie ma takiej możliwości, by w normalnym życiu ktoś dokonał tak nielogicznej kalkulacji, by wybrał jedno zamiast wielu. Po tej historii następowała inna opowieść o tym, że ktoś szuka jednego małego grosza, gdy do dyspozycji ma wiele innych. „Co to za nieżyciowa książka, co to za nierealne historie”-  myślał Johan. Zaczęła go również drażnić postać jakiegoś Jezusa, który opowiadał o sobie niestworzone rzeczy, że jest Synem Bożym, że przyszedł zbawić świat od złego. „Biedny ten Jezus” - myślał Johan – „Nie udało mu się, gdyby teraz żył, pewnie musiałby znaleźć inny cel swego pobytu na ziemi. Zła jest tyle, ze człowiek nie jest w stanie odróżnić dobra od zła. Zresztą, nie bardzo wiedział, co byłoby tym dobrem. Nie przypominał sobie niczego, co mógłby tak nazwać, no może jeden dzień, gdy był małym chłopcem i matka wzięła go na kolana, by udowodnić jakimś obcym ludziom, że jest dobrą matką . Pogładziła go wtedy po głowie. Poczuł się  dumny, ale to było tylko jeden raz…

Jednak nie odkładał lektury książki, czytał dalej, jakby jakaś siła nie pozwalała mu przestać czytać.

Czytał historię człowieka, który dziwnie przypominał mu jego samego z tą tylko różnicą, że Johan nie pamiętał, by zrobił kiedyś cokolwiek dobrego. Kiedy matka go oskarżyła, poczuł kompletny bezsens swojego istnienia. Nie pytał, dlaczego. Nie dziwił się. Czuł tak wielki ból, że ten pozbawiał go kompletnie myślenia. Z nikim o tym nie rozmawiał. Co można sadzić o człowieku, którego wyrzeka się własna matka? 

Pewnie zakończyłby to cierpienie, gdyby nie fakt, że brakowało mu odwagi.

Wróciły wspomnienia. Tym razem o dziwo związane z lekturą książki. Johan zobaczył swoją
starą babcię, która nocą przy kuchennym stole czytała jakąś dziwną książkę. Johan nagle zobaczył babcię, jak czyta i płacze. Łzy spływają na jej pomarszczone policzki i Johan słyszy szept babci, jakąś prośbę do Jezusa, by zbawił jej córkę i wnuka.

Te wspomnienia jak siła obucha trafiają prosto w serce Johana. Coś zaczyna palić jego wnętrze. Jakaś siła rozdziera w bólu jego pierś. Babcia modliła się o mnie do tego Jezusa, o którym jest księga…

Johan widzi babcię, która nachylona nad jego łóżkiem, gładzi jego skronie. Czuje, jak jakieś nieopisane ciepło wypełnia jego wnętrze. Ktoś dotyka jego dłoni, kładzie dłoń na jego ramieniu.

Matka Nadzieja wie, że Johan poczuł jej dotyk, że po raz pierwszy w swoim życiu doświadczył miłości, która nie pochodzi z tego świata. Pochodzi z jej świata i jest to miłość doskonała, bezwarunkowa, miłość dla niej tak bardzo realna jak rzeczywistość, która ją otacza. Wiedziała, że teraz Johan też już  o tym wie.

 

Hanna Czerwińska Rogoźnica lipiec 2012

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
hannacze · dnia 25.02.2013 09:04 · Czytań: 980 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Komentarze
mike17 dnia 28.02.2013 17:12
Garść moich małych uwag, Hanno :)

Cytat:
Tak(,) jakby nie ist­niał żaden cel jej podróży.

Cytat:
Może nie miała dokąd(,) a może

Cytat:
Noc była po­chmu­r­na(,) a mi­ja­ny przez nią bu­dy­nek

Cytat:
-Za­jrzę tu na chwilę i spra­wdzę, czy wszy­st­ko w porządku.

zawsze spacja po myślniku - ten typ zapisu masz jeszcze później
Cytat:
-Miał kiedyś takie bujne(,) jasne włosy,

Cytat:
skąd inąd

skądinąd
Cytat:
działa(,) jak do niego do­trzeć,

Cytat:
Pa­trzy­li na niego(,) jak pa­trzy się na sta­r­ego

Cytat:
Johan zrobi teraz to(,) co

Cytat:
Pe­w­nie zakończyłby to cie­r­pi­e­nie(,) gdyby nie fakt, że bra­ko­wało mu od­wa­gi.

Cytat:
Te wspo­m­ni­e­nia jak siła obu­chu

obucha

Najpierw krytycznie:
Otóż imię Johan pojawiało się tak często, że 90% jego powtórzeń można śmiało zastąpić zaimkiem "on" - taka ilość psuje odbiór tekstu i sprawia wrażenie nieładu.
No i pojawia się jakaś niepotrzebna podniosłość.
Czasem pojawiają się zdania niestylistycznie napisane, ale nie chciałem aż tak ingerować w tekst.

Co mi się podobało:
Ciekawe i oryginalne podejście do tematyki metafizycznej, mieszanie się światów i wymiarów, przenikania tego, co niematerialne z tym, co realne.
Połączenie prozy życia z tym, co nadrealne.
Motyw narratorki, Matki Nadziei, pod sam koniec się wyjaśnia i jest w kontekście całości czymś niebanalnym i bardzo uduchowionym - wszak musi istnieć taki Byt we wszechświecie, skoro ludzie nie tracą wiary nawet w bardzo opresyjnych sytuacjach.
Subtelnie podana treść o "książce o Jezusie" - to w kontekście sytuacji Johana jest bardzo wymowne.
Opowiadanie ulotne, jakby o rozmytych konturach, nieco magiczne, jednakże mocno osadzone w życiu (więzienie) i ta mieszanka mi się tu podobała :)
al-szamanka dnia 05.03.2013 15:55
Cytat:
Tyle było już tych nie­prze­spa­ny­ch nocy…


bez nocy, zbędna powtórka

Cytat:
Obi­e­cują, że pomogą, że pójdą, że to nie­przy­zwo­i­te, by taka sta­r­sza pani jak ja tak ciężko pra­co­wała, ale kiedy proszę ich o pomoc oka­zu­je się, że nagle mają do wy­ko­na­nia ważny pro­jekt z te­r­mi­nem na wczo­raj, że umarła im właśnie bab­cia, że się żenią, że ku­pi­li dom i muszą go urządzić, że na­by­li piękną działkę w górach


zostawiłabym tylko pierwsze i czwarte że

Cytat:
aż Johan się prze­bu­dzi, może dziś będzie miała więcej szczęście(a) i czymś, czy­m­ko­l­wi­ek zwróci na si­e­bie uwagę Jo­ha­na.


zwróci na si­e­bie jego uwagę. i już bez Johana

Cytat:
Matka Jo­ha­na w końcu żałowała tego(,) co zrobiła


Cytat:
Za każdym razem łudziła się(,) że coś prze­oczyła…


Cytat:
Gdyby Matka umiała do niego do­trzeć, po­wi­e­działaby mu, że jest wolny, że pra­w­dzi­wa wolność po­lega na wolności myśli, że kraty więzi­e­n­ne nie czynią jego umysłu zni­e­wo­lo­nym, że :) wszy­st­ko co jest pra­w­dzi­we, nie po­lega na fi­zycz­ności i ma­te­rii, że w końcu wszy­scy lu­dzie żyją w ja­ki­chś ogra­ni­cze­ni­a­ch, że może inni maja tylko większe prze­strze­nie, ale ogra­ni­cze­nia maja wszy­scy, że będąc w tym mie­j­scu może żyć, może się śmiać, może marzyć i śnić. Że ten


sama widzisz czego nadużywasz

Cytat:
Często myśląc o nim, matka na­zy­wała go Ka­p­tu­ro­w­cem.


matka piszesz z wielkiej litery, więc i tu bad konsekwentna



Hannacze, prosiłaś o koment, więc jestem.
Hmm, cóż mogę powiedzieć?
Pomysł, klimat, wątek marnotrawnego syna... to OK.
Gorzej z wykonaniem.
Liczne powtórki, niezgrabnostki stylistyczne i żeżeżeżeżeżeżeżeżeże, niczym nieskończony potok.
Na Twoim miejscu skróciłabym tekst, skondensowała, pozostawiłabym sedno sprawy... przemówi wtedy mocniej.
Może być wtedy bardzo, bardzo dobry :)

Pozdrawiam z oczekiwaniem :)
Wasinka dnia 05.03.2013 17:24
Pomysł nie jest zły, jednak wykonanie - nie przekonało mnie. Niezgrabne czasem zdania, stylistyka nieco szwankująca, interpunkcja rozbrykana, ale najbardziej chyba drażniące (a może raczej bardziej - nużące) są powtórzenia. Być może taki był Twój zamysł, być może chciałaś/łeś nadać jakowegoś specyficznego rysu poprzez taką formę, ale nie jest to zamierzenie do końca wyczuwalne.
Ogólnie - myślę, że pomogłaby też bardziej różnorodna konstrukcja zdań.
Historia o Kopciuszku wydaje się zbędna, jakby z innego świata, że tak powiem. Gdyby więcej było takich przypadków, to może by tutaj bardziej mi pasowało. Albo żeby jakaś klamra z tegoż wyszła...

Pozdrawiam słonecznie.
Powodzenia :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty