Długi Weekend - Wiktor Orzel
Proza » Historie z dreszczykiem » Długi Weekend
A A A
Pociąg ślamazarnie mijał kolejne stacje, jakby w ogóle się nie spiesząc, mimo sporego opóźnienia. Mateusz, co jakiś czas przerzucał kolejną stronę kryminalnej powieści, jednocześnie zerkając na Sylwię, która ułożyła się na siedzeniu niczym zmęczony życiem kot. Głowę oparła o siedzenie, a nogi wyciągnęła na tyle na ile pozwalał jej przedział. Przez uchylone okno wpadało pozornie chłodne powietrze. Pozornie dlatego, ponieważ ogrzewało się tak szybko, że pozostawało jedynie złudzenie morskiej bryzy. Podróż mimo wielu powszechnych zarzutów była o tyle komfortowa, że nie ograniczało człowieka zatrzymanie się w celu uzupełnienia płynów, toalety i tym podobnych. Po prostu jechało się i to prawie cały czas w jednym kierunku. No, ale zamiast faworyzować państwowe koleje, którym nie należy się w zupełności reklama, a prędzej solidna bura, przejdźmy dalej z opowieścią. Według obiegowej opinii w pociągach rzadko zdarzają się wypadki. Ty razem jednak, los zechciał spłatać podróżnym małego psikusa, rodem z westernowskich klimatów…

Niespodziewanie w środku trasy rozpoczęło się gwałtowne hamowanie. Mateusz wyjrzał przez okno i zobaczył na środku torów kilku mężczyzn przebranych w kowbojskie stroje włącznie z zabytkowymi strzelbami i połyskującymi coltami ze skórzanych kabur. Twarze zasłaniały im czerwone chustki, podobne do tych, które przyodziewają anarchiści podczas swoich marszów.
Dziewczyna obudziła się na skutek dwóch głośny wybuchów, dobiegających z zewnątrz.
- Jaka to stacja - spytała, jednocześnie ziewnęła przeciągając się.
Średniej długości blond włosy zakrywały prawie całą twarz dziewczyny. Przez nieliczne prześwity wyglądała wesoła twarzyczka z charakterystycznymi dołkami w okolicach policzków. Delikatne usta nie zdobiła już szminka, tylko jej resztki zostały rozmazane zapewne podczas owocnego snu. Zielone, ciekawskie oczy lustrowały długowłosego chłopaka.
- Nie mam pojęcia. Może jakiś film kręcą? Na torach stoją goście przebrani za amerykańskich kowboi i strzelają z kapiszoniaków.
- Czy ten pociąg nie mógłby po prostu jechać? Ale z drugiej strony... Chodź no tu do mnie ty mój Indianinie… - uśmiechnęła się lekko i odgarnęła rozczochrane włosy.
- Zawsze staniesz po mojej stronie, prawda?
Chłopak spojrzał w jej oczy i dobrze wiedział, czym to grozi. Już dotykał jej ramienia, już prawie miało być jak w raju, kiedy ktoś brutalnie otworzył drzwi i wtargnął do przedziału.
- Brać tego długowłosego Indianina! Cha, cha, cha! - grzmiał tubylczy głos wielkiego, nieogolonego grubasa, któremu ze starych dżinsowych spodni wylewał się potężnych rozmiarów brzuch. Z zaślinionego cygara niemal kapało, co w połączeniu ogólną fizjonomią osobnika sprawiało tragikomiczny obraz, w żadnym wypadku niewskazujący na jakikolwiek respekt.
- Wypierdalaj z przedziału gruba świnio. - wyraźnie podirytowany chłopak wygarnął intruzowi. Nie mógł się pogodzić z tym, że ktoś ośmielił się przerwać mu w takim momencie. Nie czekając na odpowiedź wypchnął starego, który z wielkim łoskotem uderzył o uchylony, metalowy fragment okna. - Naucz się trochę kultury wieprzu!!! - Zatrzasnął drzwi i skrzyżował ręce.
- Mogłeś go jeszcze oskalpować - zataczała się ze śmiechu dziewczyna.
Chłopak nabrał niepewnego wyrazu twarzy. Coś mu tu nie grało. Po chwili usłyszał odgłos przeładowanej broni. Miał okazję nieraz strzelać z różnych broni, ale co do tego nie miał złudzeń. To był shotgun. Momentalnie chwycił dziewczynę i rzucił na ziemie przykrywając swoim ciałem. Potężny wystrzał, spotęgowany dodatkowo przez zamknięte pomieszczenie ogarnął cały pociąg. Szklane drzwi rozsypały się niczym piaskowa figurka.
W drzwiach znowu stanął ten sam mężczyzna. Z tą tylko różnicą, że trzymał w ręku winchestera, z którego wydobywała się jeszcze malutka smużka dymu.
- Wyskakuj z pieniędzy skurwysynu. Twoja panienka też. Inaczej zabawisz się w latającego sokoła szukającego swojej naszpikowanej śrutem głowy. - warknął i splunął na ziemię.
Chłopak podniósł się z ziemi, podając rękę Sylwii.
- Ale o co chodzi?
- O to, że to jest kurwa napad. Filmów nie oglądałeś?
Grubas ponownie przeładował broń i wycelował "Indiańcowi w łeb".
- Kasa, albo wypierdalasz z orientexpressu!

***

- Nudzi mnie to - odezwał się jeden z nich o przydomku Elvis. - Ciągle okradamy jakieś sklepiki, w których dzienny zysk nie przekracza pięćset złotych.
- Ciesz się, że masz na żel lizusie. - odpowiedział Gruby.
- Nie rozumiecie, w czym tkwi problem. Problem tkwi w tym, że jesteśmy zwykłymi, jebanymi złodziejaszkami. Bez kurwa żadnej klasy. Głupi Małolat obrobi jednoosobowy sklepik z nożem w dłoni. Zróbmy coś z klasą! Skok, o którym będą pisać gazety, a o nas będą krążyć legendy. Wyrobimy sobie markę! - kontynuował Elvis.
- Ciebie to już totalnie pojebało - Chrząknął Inteligent. - Jak wyrobisz sobie, czyli nam - jak to nazwałeś - markę, policja będzie nas szukać ze zdwojoną mobilizacją, bo będą mieli na karku prasę.
- Ja tam rozumiem Elvisa - wtrącił się Nieogolony. - I tak nas kiedyś złapią. Nie oszukujcie się. Złodzieje żyją w dostatku tylko na pięknych filmach. Można żyć robiąc małe przekręty, ale my kradniemy i to jest czarne na białym. W dodatku nie mamy układów z nikim. Jak wpadniemy to raz na zawsze.
Dyskusja rozpoczęła się na dobre. Tych czterech wyglądało jak pokraki osobowości. Jeden tłusty jak świnia, drugi nieogolony, z wielkimi pryszczami na policzkach, trzeci z fryzurą Elivsa i tandetnym uśmieszkiem i w końcu czwarty, pseudointeligentny w okularach, ze szkłami bez żadnej dioptrii.

***


- Spokojnie, już daję - tłumaczył się Mateusz, próbując obłaskawić przestępcę. Wyciągnął portfel i zaczął wyjmować gotówkę. Gdy gruby chwycił łapczywie banknoty chłopak zwinnym ruchem pchnął go strzelbą w brzuch i wyrzucił ją przez okno. Wiedział, że teraz ma przewagę. Zdezorientowany przeciwnik dostał dwa szybkie ciosy w twarz. Jeden z nich wylądował na policzku, a drugi skrzywił nieco nos. Potężnym kopnięciem w krocze, ostatecznie obezwładnił grubasa.
- A teraz, ty jebany kowboiku wylecisz na łąkę wąchać kwiatki! Chwycił go w żelazny uścisk i wlókł przez korytarz. Był taki nabuzowany i pewny siebie, że na początku nie zauważył w końcu korytarza kilku mężczyzn ubranych podobnie do grubasa. Kiedy ich spostrzegł rzucił się pędem do swojego przedziału. Usłyszał kilka strzałów. Jeden z pocisków przeleciał tuż nad jego głową. Drugi ranił lekko w rękę, ale na szczęście było to jedynie lekkie draśnięcie.
"Mogłem się zasłonić tym tłustym cielskiem" - pomyślał.
- Wyłaź przez okno!
- Ale co się dziej…
- Wyłaź no, nie słyszysz, co do Ciebie mówię?! Nie słyszysz wystrzałów?! Masz ty dziewczyno jakąś intuicje, rozum czy coś w tym stylu!!!
- Ale jak mam wyjść! Nie krzycz na mnie!
Mateusz Kopnął ze złości w blaszany śmietnik, przymocowany do drewnianej ścianki. Myślał gorączkowo. "Myśl, myśl!" Spojrzał na plecaki.
- Saperka! - Wykrzyknął.
Oprócz małego szpadelka wziął myśliwski nóż. Zamachnął się potężnie i zaczął tłuc w okno tak, aby otwór był większy. Po chwili twarde szkło zaczęło się kruszyć. Z korytarza dobiegały już awanturnicze odgłosy i krzyki.
- Szybciej! Szybciej! - poganiała go dziewczyna.
W końcu wielki kawał szkła ustąpił. Chłopak umiejętnie podparł się jedną nogą o siedzenie, a drugą postawił na framudze. Później podciągnął się dynamicznie rękoma i za chwilę zniknął z pola widzenia dziewczyny, która nie zdążyła nawet spróbować uciec, ponieważ do kabiny wszedł ten sam, rozwścieczony intruz.

***


- Sam nie wierzę, że się na to godzę, ale niech będzie, przegłosowane. - przytaknął Inteligent. - Plan ma nawet szanse powodzenia - zamyślił się.
- Wszystko jest proste jak but - wtrącił się Nieogolony - czyli mózg całej operacji.
- Gruby wsiada na stacji numer jeden, o tutaj - wskazał na mapie Bochnię. - Jedziesz dokładnie siedem stacji, tak żeby pociąg napchał się bogatymi dupkami, które wyjeżdżają w długi weekend na wczasy. Kiedy miniesz Biadoliny, zobaczysz wielkie wysypisko śmieci w Brzesku. Dokładnie godzinę od tej stacji zatrzymasz pociąg. Charakterystycznym punktem będzie duży billboard, który Elvis już zamontował w tamtym rejonie. Chłopak chciał uwiecznić swojego idola dla szerszego grona odbiorców. Naciskasz hamulec, my napierdalamy w maszynistę dubeltówkami. Pociąg jest sprawdzony, nie mają tam straży. Pójdzie gładziutko. Dodatkowo Inteligent zamontował sprytne urządzenie zakłócające fale radiowe. To uniemożliwi wezwanie pomocy i jakikolwiek kontakt konduktorów przez krótkofalówki. Dodatkowo ja uszkodzę na koniec akcji generator prądu. Daliśmy też cynk złomiarzom, że mogą sobie spokojnie rozkręcać tory dwa kilometry od miejsca zatrzymania pociągu. Wpadamy, okradamy bogatych frajerów z wszystkiego, co mają i jedziemy furgonetką na wczasy. W końcu mamy panowie przed sobą długi weekend!
- A skąd weźmiemy te dziwaczne stroje? - Zapytał Gruby.
- Ty się nie zmieścisz w żaden kostium, Gruby! - poklepał go bo plecach Nieogolony.
Wszyscy ryknęli śmiechem.
- Uważaj co mówisz - burknął grubas i pogroził kompanowi zaciśniętą pięścią.
- Trzeba będzie wypożyczyć kostiumy. Najlepiej damy dychę jakiemuś ćpunowi, żeby to zrobił, przynajmniej psy nie będą miały zbyt dużo informacji. - kontynuował Inteligent.
- Mój dziadek ma zabytkowego winchestera. Przemycił kiedyś z USA. - powiedział Elvis.
- Już kurwa mać bez przesady. Może sobie weźmiemy lasso i zajebiemy konie ze stajni? No i jeszcze do pociągu napchamy Indiańców!
- A czemu by nie… - półżartem skwitował Nieogolony.
- Dobra chłopaki, wszystko jasne?
- Tak jest Szeryfie! - Ryknął Gruby.

***


"Jestem na dachu, dachu pociągu" - myślał Mateusz. "Co mogę zrobić na dachu, mając w jednej ręce saperkę, a w drugiej nóż. Mogę, co najwyżej popełnić fikuśne harakiri." - próbował dodać sobie otuchy dziwnym żartem, ale dowcip nawet trochę go nie rozśmieszył.
Po chwili wpadł na genialny pomysł, że przejdzie na przód pociągu. Skoro bandyci zajmują się okradaniem pasażerów, on spróbuje wślizgnąć się do wagonu maszynisty. Szedł rozważnie i starał się nie robić większego hałasu. Próbował opanować swoje myśli, kiedy niespodziewanie stracił koordynacje i saperka wypadła mu z ręki uderzając metalem o blachę. Odbiła się lekko i spadła na ziemię. Mateusz ledwo zdążył zorientować z sytuacji, gdy dwa kroki za nim dwie kule przebiły na wylot blachę. Zaczął biec nie zważając na to, że stąpa po naprawdę cienkim lodzie. Pech chciał, że był to pociąg "nowej generacji" z półokrągłym dachem, co w żadnym wypadku ułatwiało maratonu i przeskakiwania pomiędzy łączeniami wagonów. Usłyszał jeszcze kilka stłumionych wystrzałów, głównie z dubeltówki, jednak śrut nawet nie przebił blachy, tylko zostawił nielicznie wgięcia. Chłopak upewnił się, że znajduje się nad kabiną, gdzie powinni znajdować się konduktorzy i maszynista pociągu. Nie chciał ryzykować wchodzenia przez drzwi. Dobrze wiedział, że wtedy ktoś może go zauważyć i nawet gdyby udało mu się przyblokować drzwi, to kilka strzałów z tej małej "armaty" i nawet najlepsza blacha nie wytrzyma. W najgorszym wypadku, obierając wariant ludzi znających się na fachu, część została by przed drzwiami a druga "zapukała" do niego przez okno. Mateusz położył się na rozgrzanej blasze. Czuł jak wysoka temperatura parzy ciało. Nie mógł tego wytrzymać. Wstał, chwile ochłonął i spróbował jeszcze raz. Nachylił się ostrożnie, na tyle, aby móc zobaczyć wnętrze kabiny przez szybę. Czuł się jak bohater jakiegoś hollywoodzkiego filmu, albo gry komputerowej, z tą różnicą, że nie strzelają ślepakami i nie ma drugiego życia, czy "respawna". Wnętrze kabiny było zmasakrowane. Szyba cała popękała od śrutu. Jeden z maszynistów leżał z kulą umieszczoną w głowie. Drugi miał ranę postrzałową w okolicy klatki piersiowej, na co wskazywała stale powiększająca się plama krwi. Chłopak nie mógł zbyt długo tak wisieć w jednej pozycji. Co prawda ciało już przystosowało się do oparzeń, ale krew powoli odpływała do mózgu i poczuł już lekkie zawroty. Stanął na nogi i zastanawiał się jak wejść do kabiny. Doszedł do wniosku, że może wykonać tylko jeden manewr. Musi wskoczyć do kabiny. Ręce zaczepi o wystające światło z przodu. Musi zrobić to bardzo szybko, bo punkt zaczepu jest bardzo słaby i długo nie utrzyma się w takiej pozycji.
- No to raz, dwa i trzy!
Udało się. Był już w środku. Nieliczne, wystające kawałki szkła trochę go poraniły, ale nie przejmował się tym w cale. Pierwsze, co zrobił to zablokował drzwi wejściowe obrotową, metalową wajchą. Zaczął gorączkowo przeszukiwać ciała. Szybko znalazł krótkofalówkę. Znał się trochę na tym sprzęcie i szybko znalazł przycisk "Skanuj". Miał nadzieję, że złapie jakąś rozmowę i uda mu się na tym samym kanele nadać komunikat.

***


- Jedzie! - na horyzoncie pojawił się zarys pociągu.
- Żeby tylko Gruby zobaczył mój świetny billboard.
Pociąg zbliżał się coraz szybciej. Będąc dwieście metrów od "dwóch muszkieterów" stojących na torach zaczął hamować. Jakiś długowłosy chłopak przyglądał im się przez uchylone okno.
Pociąg zatrzymał się kilka metrów od mężczyzn. Maszynista nadał coś przez radio i wychylił się z kabiny.
- Proszę zejść z torów. Macie szczęście, że jakiś przytomny człowiek zareagował szybciej niż ja, bo właśnie jadłem obiad.
- Zamknij się dupku. - Elvis wyciągnął pistolet i huknął prosto w czoło kierowcy. Sylwetka bezwładnie opadła na podłogę. Konduktor, siedzący obok panelu sterowniczego zerwał się z miejsca, ale Nieogolony ubiegł go mierzonym strzałem klatkę piersiową. Biedaka odrzuciło to tyłu. Zapadła głucha cisza. Wydawało się, że słychać nawet ulatniający się powoli dym, który zdawał się złowrogo ostrzegać przed nadchodzącym niebezpieczeństwem.
- Nie musieliście ich zabijać - krzyknął Inteligent wspinający się na transformator.
- Inteligent, nie pierdol, tylko rób, co do Ciebie należy.
Okularnik lustrował "przyjaciół" oblizując wargi. Jednocześnie na jego twarzy zagościł szyderczy uśmiech. Nieraz, jak się upili, gadali o zamierzchłych czasach, głównie o swoim dzieciństwie Gruby lamentował jak gówniarz wspominając jak to despotyczna matka kazała mu codziennie jeść pieczonego kurczaka (nawet w piątek), a zabraniała tykać się czegokolwiek związanego z cukrem, czekoladą i tym podobnym. W końcu Gruby się wycwanił i oprócz kurczaka w mięsnym kradł cukierki z targu. Niestety sprawa rychło się wydała i dostał porządne lanie skórzanym pasem. Biedaczysko nie wytrzymał i nawiał z domu od tej pory pałętając się po świecie. Wspominał, że nawet kiedyś proponowana mu angaż do Polskiej, prześmiewczej wersji Asterixa i Obelixa. Niestety realizacja filmu nie doszła do skutku.
Z kolei Elvis to już postać nietuzinkowa, czasami nawet Inteligent bał się tego metroseksualisty. Zaskakujące jest to, że ten zdezelowany przygłup pochodził z bogatej rodziny. Miał wszystko, czego większość z "paczki" mogła mu jedynie pozazdrościć. Fanatyk Elvisa szybko wpadł w nieciekawe towarzystwo. Większość pieniędzy przepijał a resztę przegrywał przy zielonym stoliku. W końcu puścił z torbami własnych rodziców i to w dodatku zaczął mocno ćpać. Nieogolony musiał go pilnować czy przypadkiem nie wydaje na lewo wspólnie "zarobionej" kasy. Był porywczy i bezwzględny. Miał wyjątkowo "miękki palec" trzymając w ręce swojego Smith & Wessona.
Skoro mowa już o Nieogolonym, jego trauma polegała na tym, że wychował się w cyrkowej przyczepie, a jego firmowym kawałem była historyjka o tym jak to matka odpowiada mu o tym, w jakich to okolicznościach się urodził. Mały nawet nie miał pojęcia, co oznaczały słowa "Masz szczęście, że nie szczekasz, taka impreza była!", Ale śmiał się razem z wszystkimi rozbawionymi do łez cyrkowcami. Potem wyrósł taki wiecznie nieogolony i zakompleksiony pryszcz, który nie miał szacunku do nikogo oprócz siebie samego. W szczególności nie znosił kobiet, widocznie mając jeszcze w pamięci dowcip, który po latach zapewne zrozumiał. Mimo swoich ułomności miał zmysł do planowania skoków. Potrafił wszystko dokładnie zaplanować i logicznie wytłumaczyć. Być może to zasługa kryminałów, tak namiętnie czytanych w starej przyczepie?
Tak czy inaczej, Inteligentowi podobało się to zróżnicowane towarzystwo, w którym nie czuł żadnych zahamowań, a jego kompleksy, chociaż na chwilę stawały się nieistotne. Otóż Inteligent trzymał w sobie nadal uraz, jak to nikt oprócz jednego znajomego nie odzywał się do niego na uczelni. Biedak mimo sporych umiejętności wycofał się z tego i stoczył na dno. Potrafił wpaść w niezły szał i wtedy bał się go nawet Grubas. Mimo wątłej postury potrafił solidnie obić pysk, nie wyznając przy tym zasady: "nie kop leżącego".

***


Krótkofalówka nadal milczała. Z głośnika nie słychać było nic, oprócz głuchej, przerażającej ciszy. W końcu Mateusz zrezygnował i zaczął dokładniej przeszukiwać kieszenie konduktora. Nagle zobaczył coś, co wzbudziło w nim trochę nadziei. Wyciągnął mały telefon komórkowy. Spojrzał na miernik energii i zasięgu GSM. Wszystko wskazywało na to, że uda mu się wykonać połączenie. Już chciał wykręcić numer sto dwanaście, kiedy na monitorze pojawił się komunikat: "Proszę wprowadzić czterocyfrowe zabezpieczenie klawiatury".
- Niech to szlag!!! - krzyknął, oblewając się potem. - Masz być cicho, masz być cicho - szeptał.
Po krótkim namyśle wstukał cztery jedynki. Komórka wyrzuciła komunikat, że pozostały mu tylko dwie próby. Mateusz zupełnie przypadkiem, zobaczył kątem oka identyfikator konduktora. "Aleksander Rzepecki". Coś zaświtało mu w głowie. Spróbował kombinacji skrótowej i użył słowa "Alex" w translacji numerycznej. Zgodnie z tym hasło dwa, pięć, trzy, dziewięć zostało zaakceptowane przez system. Chłopak o mało co nie wyrzucił telefonu przez okno z radości. Bez namysłu wybrał sto dwanaście i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Musi tu być. - Odezwał się ochrypły głos zza ściany. - Wszystkie inne przedziały i kible sprawdzone. Rozwal te drzwi dubeltówą…

***


- Nigdy tak bezpośrednio nie okradałem ludzi - zaczął niepewnie Inteligent.
- To masz kurwa okazje, żeby to zrobić. Chyba, że chcesz wpierdalać jutro surowe ziemniaki. - syknął Nieogolony.
Mieli wejść do pierwszego przedziału, kiedy zobaczyli jak Grubas z wielkim impetem wylatuje przez otwarte drzwi i odbija się od wystającego bolca na oknie.
- Ojj… to musiało boleć - uśmiechnął się szyderczo Elvis.
Nieogolonemu banan też nie znikał z pryszczatej gęby. Wszyscy ryknęli jednocześnie śmiechem, gdy tłuścioch próbował wstać i ponownie zwalił się na podłogę. Spojrzał na nich i zacisnął zęby.
- Już ja pokaże temu gnojkowi. Przynajmniej raz będę z siebie dumny. Nawet mama byłaby ze mnie dumna. - gadał przez zęby.
Gruby w końcu podniósł się i poprosił Elivsa o Winchestera. Ten czując jeszcze większą jatkę i okazję do drwiny, rzucił bronią tak, że ta sunąc po śliskiej powierzchni dotarła do adresata. Grubas przeładował i wypalił. Resztki szkła rozbryzgały się w promieniu kilku metrów raniąc nawet rozdrażnionego już do czerwoności Grubego.
- Jemu to już totalnie odpierdoliło. Chyba dawno nie jadł kurczaka. - Zanosił się śmiechem Nieogolony, któremu wtórował Elvis.
- Chłopaki chodźmy już kogoś obrobić, czy coś… - wtrącił się znudzony Inteligent.
- Poczekaj chwilę. Chce zobaczyć jak to się skończy - nie dawał za wygraną Elvis.
Nie musieli czekać długo. Jakiś długowłosy, mocno przypakowany młodzian ciągnął ledwo przytomnego Grubasa w ich stronę. Elvis nie wytrzymał i położył się na ziemie wierzgając nogami. Nieogolony stał ze skrzyżowanymi rękami i drwił z kompana. Chłopak dopiero po chwili dostrzegł ich w końcu korytarza. Rzucił tłuściocha jak zepsutą zabawkę. Tylko Inteligent popisał się doskonałym refleksem, tyle, że celnością było już znacznie gorzej. Źle chwycił pistolet i po naciśnięciu spustu omal nie wypadł mu z ręki. Nieogolony strzelił najpóźniej, ale wydawało mu się, że drasnął przeciwnika. W wagonie podniosły się krzyki, głównie kobiet. Ludzie zaczęli wychodzić z przedziałów i rozglądać się, szukając przyczyny zamieszania. Nieogolony wypalił w sufit.
- Inteligent opędzluj tych frajerów. My idziemy dorwać tego długowłosego dupka. Każ wszystkim dać telefony komórkowe, żeby mi tu ktoś na psy nie zadzwonił.

***


- Policja? Potrzebna jest pomoc. Pociąg linii Karpaty został opanowany przez ludzi uzbrojonych w broń palną. Są ubrani w charakterystyczne kowbojskie kostiumy.
- Ilu ich jest?
- Wydaje mi się, że czterech… muszę kończyć!!!
- Proszę zachować spokój. Z Tarnowa zostanie wysłany oddział antyterrorystyczny.
Zza drzwi rozległ się pierwszy wystrzał. Potem dwa kolejne. Jedna kula przebiła drzwi i trafiła w martwe ciało konduktora. Chłopak uznając, że nie ma nic do stracenia wyskoczył przez okno i bez większego zastanowienia zaczął uciekać w stronę lasu. Uznał, że Sylwia poradzi sobie bez niego, zresztą i tak nie zależało mu na niej za bardzo. Była ładna - to wszystko. A ludzie… zaraz zjawią się tu policjanci i zrobią porządek. "Zrobiłem, co do mnie należało. Nie mam zamiaru skończyć w ziemi" - usprawiedliwiał się w duchu.
Jeszcze kilka salw i bandyci dostali się do środka. Nie zastali nikogo oprócz dwóch trupów.
- Uciekł - zorientował się Elvis.
- I dobrze. Nie chce mieć nikogo więcej na sumieniu. - splunął Inteligent, wyglądając przy tym strasznie komicznie. Trochę śliny zostało na ustach, a mała stróżka ciągnęła się w dół niczym żółty ser z zapiekanki.
- W sumie… - drapał się po brodzie Nieogolony. - W promieniu kilku kilometrów nic tutaj nie ma. Co nie zmienia faktu, że trzeba się stąd jak najszybciej zwijać.

***


- Mamy jakieś wezwanie - odezwał się młody policjant.
- Mam w dupie wezwania. To moja ostatnia godzina pracy i chce już iść spokojnie do domu. Moi ludzie też.
- Ale mamy zgłoszony napad z udziałem… kowboi. - nie dawał za wygraną młody, gryząc się jednocześnie w język i zdając sprawę, że ostatnie słowo pogrzebało jakiekolwiek szanse interwencji.
- Młody, nie czytaj tyle westernów. To jakiś głupi kawał. Wymaż to zgłoszenie z komputera. Nie było żadnego telefonu, a my idziemy wszyscy spokojnie do domu. Mam rację?
- Tak jest!

***


- Wyszedł nam ten skok panowie - burknął Gruby. Na nosie miał ogromnego strupa z krwi. Ale mimo na twarzy widać było serdeczny uśmiech, jaki jeszcze nigdy wcześniej nie gościł u poczciwego tłuścioszka. Nikt nawet nie próbował mu wchodzić w paradę. Nawet Elvis i Nieogolony już nie śmiali się z kolegi. Wszyscy byli zadowoleni. Jechali furgonetką wypchaną telefonami komórkowymi, biżuterią, plecakami turystycznymi z różnymi mniej lub bardziej cennymi rzeczami. Do tego spora ilość gotówki. Jednym słowem ustawili się na jakiś czas, a przed nimi… długi weekend.

---

P.S Dziękuję Natalii za pomoc przy korekcie :)
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Wiktor Orzel · dnia 17.08.2008 21:38 · Czytań: 1605 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 5
Komentarze
Usunięty dnia 19.08.2008 19:18
Szanowny Panie.

Zacząłem czytać. Zacząłem czytać przedwczoraj; Zacząłem czytać wczoraj; Zacząłem czytać dzisiaj. Dzisiaj próbowałem się z Pana tekstem dwa razy: za pierwszym razem nie doszedłem dalej, niż poza początek drugiego akapitu (podobnie, jak w dniach poprzednich), za drugim razem przemogłem się i poczytałem odrobinę dłużej. Ale dlaczego ja o tym tutaj piszę? Dlaczego miałem takie problemy z czytaniem Pana opowiadania? Ano przez styl... Uważam bowiem, że tekst w wielu fragmentach jest do "przepisania", sporo nad nim trzeba jeszcze popracować. Najlepiej wydrukować sobie, poczytać na głos i cokolwiek choćby lekko zgrzytnęło - zaznaczyć wyraźnie. Potem nanieść poprawki w komputerze, "druknąć" jeszcze raz i powtórzyć całą procedurę. I aż do skutku. Sam Pan się zorientuje, kiedy jest już wszystko z Pana tekstem dobrze. A zaręczam Pana, że po upływie roku, kiedy sięgnie Pan po ten tekst, wyda się Panu, że jeszcze by się przydało co nieco poprawić... Aha! Polecam dodatkowo używanie przydatnego narzędzia, jakim jest "sprawdzanie pisowni" (w programie MS Word); Wtedy rzeczy typu "Ty razem jednak" nie będą mieć miejsca.

Mam nadzieję, że powyższa krytyka Pana nie zniechęci, nie załamie. Bo, w opozycji do słów krytycznych, muszę napisać, że kiedy za którymś z kolei czytaniem doszedłem dalej (do rozmowy członków szajki), odrobinę mnie wciągnęło i uznałem, że opowiadanie może być fajne, ciekawe. A więc tym bardziej warto nad nim popracować.

Jeżeli jest Pan zainteresowany szczegółami w materii błędów stylistycznych, proszę napisać - służę. Skoncentruję się przy tym na pierwszym akapicie, jako najlepiej "rozpoznanym", choć w najbliższych godzinach mam zamiar przeczytać całość (Bo jak już wspomniałem - zainteresowało mnie). Oceny nie stawiam, bo nie przeczytałem do końca - powyższy komentarz odnosi się do mojego pierwszego, odrobinę rozciągniętego w czasie wrażenia.

Pozdrawiam,

PS: Jestem wobec Pana dosyć krytyczny, ponieważ wcześniej stworzył Pan opowiadanie pt. "Obserwator" i ono jest znacznie lepiej napisane. Raz ustawiona przysłowiowa poprzeczka wyznacza określony poziom...
Wiktor Orzel dnia 19.08.2008 20:07
Dziękuję za komentarz. Posiedzę nad nim jeszcze trochę. Być może za wcześnie opublikowałem.

Pozdrawiam.
Cisza dnia 22.08.2008 23:34 Ocena: Przeciętne
Już na samym początku rzuciły mi się w oczy błędy - powtórzenia, interpunkcyjne, tzw. "palcówki" czyli źle napisane wyrazy, ale jak czytałam dalej (ponieważ wyznaję zasadę czytania "jednym tchem";), to stopniowo przestawały tak razić. Zaciekawiła mnie treść oraz budowa opowiadania. Z pewnością warto popracować nad stylem, a także realnością niektórych wydarzeń, np. jak komuś by się udało w jednej chwili znaleźć nóż, rozbić nim okno (nigdy tego nie próbowałam, ale wierzę, że można coś takiego zrobić)i wydostać się z niego prosto na dach - doskonała sprawność fizyczna, szczególnie że oprawcy nie zdążyli nawet dotrzeć do drzwi, a wziać pod uwagę należy to, że przecież był ranny ( a raczej draśnięty). Moim zdaniem warto zastanowić się nad logicznością i realnością zdarzeń, aby czytelnik nie zasnatawiał się czy coś jest możliwe czy nie. Ale może nie wszyscy tak podchodzą do czytanych opowiadań. Jednak uważam, że warto poprawić ten tekst:) A wtedy wystawię też lepszą ocenę:)
Wiktor Orzel dnia 27.08.2008 18:07
Cóż może i warto go poprawić, ale w sumie im dłuższy odstęp czasu tym poprawianie tekstów ma mniejszy sens. Postaram się poprawić pisząc coś następnego, być może bardziej przystępnego.

Co do realności tekstu, nie miał być realny ;) Chciałem w pewien sposób zakpić z hollywodzkiego bohatera, który ostatecznie ma wszystkich gdzieś i ucieka sobie z miejsca zdarzenia. Postacie także miały mieć wyraz bardziej komiskowy niż realistyczny. Wyszło jak wyszło, w każdym razię dzieki za opinię :)
Marika dnia 30.11.2010 00:49
Podobało mi się Twoje opowiadanie, ciekawe przeskoki do przeszłości :) Jednak zauważyłam, że znów kobieta jest traktowana bardzo przedmiotowo... Interesujące postacie, zwłaszcza głównego bohatera :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:70
Najnowszy:pica-pioa