Trzy klucze - Maelion
A A A
-Do diaska!- warknął Deiran- Ostatnia strzała!
Zaś strzały by się przydały. Ze swojego wiernego łuku wystrzelał już cały kołczan. A pod pustynną wieżą, w której przebywał, zbierał się coraz większy tłum orków. Błękitnooki półelf wychylił się zza blanki szczytu wieży. Stwory już były prawie pod ścianą. Blondyn odsłonił dziurę w podłodze, która znajdowała się zaraz pod blankami. Chwycił kamulec stojący koło niego. Gdy pierwszy z potworów podbiegł pod drzwi, obrońca spuścił na niego kawał skały.
Trafił idealnie. Istota bezwładnie runęła na ziemię. Lecz to nie powstrzymało reszty. Inni agresorzy przeskoczyli nad martwym towarzyszem. Szybko zaczęli wyważać drzwi, które Deiran wcześniej zabarykadował. Wiedział, że te plugastwa na dole nie przedostaną się do środka zbyt szybko, nawet przy pomocy swoich potężnych toporów i ogromnej siły.
Postanowił im pomóc. Spokojnym, powolnym krokiem podszedł do leżącej nieopodal beczułki z lontem. Uśmiechnął się półgębkiem i przykucnął. Z kieszeni spodni wyjął fajkę, tytoń i krzesiwo. Od czasu do czasu lubił sobie zapalić. Gdy puścił w powietrze trzy kółka z dymu, wziął beczułkę pod pachę i wrócił na stanowisko nad drzwiami. Tak jak sądził, orkowie jeszcze nie weszli do wnętrza. Chwycił krzesiwo w dłoń.
Po chwili na głowę pierwszego stwora spadł ładunek z zapalonym lontem. Eksplozja wysadziła i jego, i grupę jego towarzyszy. Drzwi i cała barykada również wyleciała w powietrze. Wrogowie wbiegli do środka.
Półelf ze spokojem nasłuchiwał dziesiątek stóp wbiegających po schodach. Lecz aby dostać się na szczyt wieży, należy wejść po drabinie. A gdy drabina zostaje wciągnięta przez obrońcę, sprawa staje się o wiele trudniejsza.
Deiran stanął na środku, zaraz nad klapą. Podniósł ją. Na dole kłębiło się już pełno wrogów. Błękitnooki rozglądnął się na boki. Pustynia rozciągała się od horyzontu po horyzont. Wydmy nieruchomo stały się na swoich miejscach. Życie widoczne było tylko na dole, w oazie, jednakże te istoty nie były przyjaźnie nastawione. Spojrzał jeszcze tylko do góry. Słońce powoli zachodziło, a w okolicy nie przelatywały nawet sępy.
Westchnął nostalgicznie. Skoro nie widać znikąd pomocy, nie miał nic do stracenia. Chwycił dwa, wspaniałe miecze noszone na plecach. Rzucił okiem na dół. Agresorzy wymachiwali bronią i ryczeli gniewnie.
W milczeniu skoczył w paszczę lwa.

***

Widok samotnego blondyna półelfa odzianego w stare ciuchy, z ogromnym łukiem przewieszonym przez ramię oraz z dwoma zakrwawionymi mieczami na plecach wywołał niemałe zdziwienie w pustynnym mieście Namarra. Przybysz w milczeniu wszedł do najbliższej gospody. Grupka ludzi przyglądała mu się z zainteresowaniem. Oczywiście, ze stosownej odległości.
-Piwa- rzucił krótko nieznajomy w stronę karczmarza, po czym usiadł na wolnym miejscu. Grubawy oberżysta z braku lepszego zajęcia nalał wspomnianego trunku do kufla i poszedł do gościa.
-Jak tam podróż?- spytał nieśmiało gospodarz, podając zamówienie.
-Jak to podróż na piechotę przez pustynię- warknął niecierpliwie wędrowiec. Karczmarz domyślił się, że lepiej nic więcej nie mówić. Nie wiadomo, do czego zdolny jest ten podróżnik.
Po chwili do gospody weszło dwóch strażników. Każdy miał za pasem sejmitar, a na głowie błękitny turban. Pierwszy, wyglądający na doświadczonego wojownika, krzyknął:
-Słyszeliśmy pogłoski o jakimś podejrzanym osobniku!
Nie odezwał się nikt. Dwójka wojaków podeszła do półelfa.
-Jak się nazywasz, przybyszu?- zapytał pierwszy zbrojny.
-Nic ci do tego- powiedział nieznajomy i powrócił do powolnego sączenia alkoholu.
Wtedy strażnicy wyciągnęli broń. Starszy chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz wędrowiec błyskawicznie wstał i chwycił swoje miecze. Błysnęła stal. Metal brzęknął o posadzkę. Zbrojni stali przed przybyszem rozbrojeni- ich sejmitary leżały na ziemi.
Po paru sekundach po obrońcach prawa nie było śladu. Wybiegli tak szybko, że goście gospody jeszcze przez chwilę wpatrywali się w drzwi z otwartymi ustami.
Podróżnik opróżnił kufel do końca i podszedł do wystraszonego karczmarza. Rzucił monetę na ladę, odwrócił się na pięcie i bez słowa wyszedł z gospody.

Namarra była miastem prawa, lecz tam, gdzie kierował się przybysz, strażnicy bali się wejść. Za tajemniczym wędrowcem ruszył niemały pościg, lecz zatrzymał się natychmiast, gdy półelf przeszedł przez jedną z bezimiennych uliczek. Dalej rozciągała się dzielnica bezprawia. Trzy bezwzględne i bogate rodziny walczyły ze sobą o stary budynek, stojący niemalże na środku tej zapomnianej przez bogów dzielnicy. Bowiem w latach największej świetności Namarry znajdowała się tam znana akademia czarodziejów.
Ponoć wewnątrz dalej są tajemne receptury, magiczne przedmioty i źródła potężnych czarów. Wiadomo jednakże, że przy każdym wejściu magowie zostawili strażnicze golemy. Jeszcze żaden z wojujących rodów nie wszedł do środka. Lecz przybysz szedł właśnie w stronę tej akademii.
Na półelfa zaczaiły się jakieś zbóje, zapewne bandziory któregoś z ojców wielkich rodzin. Lecz piątka osiłków nie zatrzymała sprawnego wojaka. Po paru efektownych ciosach jedyny pozostały przy życiu bandyta zbiegł w bliżej nie określonym kierunku.
Wędrowiec zatrzymał się na chwilę przed niewysokim murkiem, postawionym dookoła starej szkoły magii. Popatrzał na cztery strzeliste wieże, które były częścią akademii. Połączone one były wysoką kopułą, do której prowadziły trzy wejścia. Za każdym postawione zostały co najmniej dwa żelazne konstrukty.
Półelf spojrzał na ściany- idealnie gładkie, nawet po tylu latach. Rzucił okiem również na same okna. Były tak zbudowane, że żaden hak nie zaczepiłby się o nie. Ponadto były tak małe, że ledwo niziołek tam by się przecisnął. Akademia zdawała się być fortecą nie do zdobycia. Nawet wtedy, kiedy opuścili ją magowie.
Lecz podróżnik wiedział, jak tam wejść. Wspiął się na mur i zeskoczył po drugiej stronie. Cicho podbiegł do starego masztu na flagę. Rozejrzał się, czy nikt go nie widzi, i odrzucił dwa kamienie leżące na ziemi. Pod nimi widniała zakopana do połowy skrzyneczka. Wędrowiec wyciągnął ją i otworzył, korzystając z kluczyka z kieszeni.
Półelf wiedział, co będzie w kuferku. Wyciągnął ze środka zielony, okrągły kamień. Widniały na nim znaki runiczne. Podróżnik uśmiechnął się i z kamieniem w dłoni ruszył w stronę najbliższych drzwi.
Za wejściem stały trzy potężne golemy. Na widok przybysza, a raczej trzymanego przezeń kamienia, stanęły nieruchomo, odsłaniając korytarz. Gość szybkim krokiem ruszył przed siebie. Zatrzymał się dopiero w wielkiej sali, znajdującej się na środku kopuły. Rozglądnął się dookoła. Stare, spróchniałe krzesła i stoły wciąż stały tak, jak je ułożono lata temu. Centralnie na środku stał podest. Zapewne mównica. Lecz to, co wywołało wytrzeszcz u blondyna to ilość wychodzących korytarzy. Gość miał do wyboru dziesiątki wyjść.
"Trzeba było się spytać, którędy do schodów" - pomyślał półelf. Po chwili zastanowienia ruszył w stronę najbliższego przejścia.
Po mniej więcej godzinie bohater dotarł do upragnionych schodów. Wbiegł na górę. Znalazł się we wschodniej wieży. Uśmiech pojawił się na jego już nie najmłodszej twarzy. Przednim znajdował się bowiem otwarty portal, a koło niego biurko.
Wędrowiec najpierw podszedł do blatu. Tak jak się spodziewał, znalazł całkiem świeży list, zaadresowany właśnie do niego. Z delikatnym uśmieszkiem zaczął czytać znaleziony tekst.
"Drogi Deiranie!
Jak się domyślam, wróciłeś z pustynnej wieży z pełnymi rękami i bez większych problemów. Sam otworzyłem portal. Spotkamy się po drugiej stronie. Oczywiście, nie zgub Klucza Gwiazd!
Chris"
Deiran schował list do swojej przepastnej kieszeni, wziął głęboki wdech i wskoczył w portal.

***

Półelf znalazł się w dość dużej, naturalnej jaskini. Nie było w niej nic szczególnego, prócz porozrzucanych tu i ówdzie zwłok spalonych, poprzebijanych sztyletami lub przygniecionych kamieniami. Nad największym stosem trupów stał młody człowiek w luźnych ubraniach. Machał przed sobą rękoma, a w ten sam rytm latały dookoła małe, magiczne światełka.
-No nareszcie- powiedział, zauważywszy przybysza. Opuścił ręce i podszedł do Deirana - Wiesz, ile czasu tu już siedzę?
-Podejrzewam że długo- odrzekł blondyn, podając mu rękę -Może przynajmniej znalazłeś stąd wyjście, Chris, bo oprócz teleportu nic tu nie widzę.
Młodzian uśmiechnął się. Bez słowa podbiegł do ściany i stuknął w nią palcem. Z głośnym chrzęstem rozsunęły się skały, ukazując korytarz ziejący ciemnością.
-Wchodzimy?- spytał się mag.
-Tylko zapal światło- mruknął wojak znikając w ciemności. Czarodziej przyciągnął do siebie światełka unoszące się w powietrzu i pognał za towarzyszem.

***

Wędrówka nie była tak interesująca, jak się Deiranowi i Chrisowi zdawało na początku. Pułapki gęsto rozmieszczone w długim korytarzu najpierw bawiły podróżników, jednakże po częstym uskakiwaniu przed tymi samymi niebezpieczeństwami nawet największemu miłośnikowi przygód zrzedłaby mina.
Na szczęście dla znudzonych przyjaciół, droga skończyła się dość szybko. Przed nimi ukazały się pokryte runami żelazne drzwi.

Czarodziej podszedł do nich, po czym zaczął wymawiać jakieś dziwne słowa i gestykulować. Po jakimś kwadransie nic nie wskórawszy opuścił ręce w geście rozpaczy i kucnął pod ścianą.
Łowca podszedł do wrót. Przyjrzał się dokładnie i pchnął je energicznie. Drzwi były już otwarte. Czarownik wstał, z nutką niedowierzania spojrzał na otwarte przejście i ruszył przed siebie.

Obydwaj wędrowcy z otwartymi ustami stanęli i rozejrzeli się dookoła. Znaleźli się w jaskini tak ogromnej, że magiczne światło nie sięgało nawet przeciwnej ściany. Majestatyczne kamienne kolumny podpierały sufit skąpany w mroku. Pojedyncze kałuże dodawały temu miejscu poczucia bezradności wobec siły natury.
Podróżnicy powoli szli do przodu, cały czas rozglądając się wokoło. Magiczną atmosferę zakłócił po chwili przerażający widok. Potężne, smocze cielsko leżało w okropnym nieładzie.
Bojownicy natychmiast przyspieszyli. W połowie drogi do zwłok ujrzeli coś jeszcze gorszego. Przy gadzim pysku stał jakiś mężczyzna i sypał jakąś substancję wprost do gardzieli gigantycznego stwora.
-Nareszcie jesteście- powiedział i odwrócił się do przybyszy- Czekałem na was.
-Świetnie. Kolejny arcyłotr chce nam przeszkodzić- sarkastycznie rzekł półelf, po czym odezwał się Chris:
-Zabiłeś tego smoka?
-Oczywiście, że nie- odpowiedział nieznajomy- On był od dawna martwy. Ja tylko przybyłem tu wraz z mymi sługusami i dokończyłem dzieła władców piekieł. Dra-karedas! Tajemnicza postać zaczęła wymachiwać rękoma. Nim czarodziej zdołał coś powiedzieć, wielka powieka odsłoniła martwe oko. Smok powoli wstawał, mimo zaawansowanego stanu rozkładu.
-On żyje! Udało się!- zaśmiał się nieznajomy- Ha, teraz...
Nekromanta nie dokończył. Ogromna łapa wgniotła go w ziemię.
-Jednego nudziarza mniej- powiedział Deiran, po czym wraz z towarzyszem pognał w stronę wyjścia.
Nieumarły, mimo swej nieporadności, poruszał się niebywale szybko. Jego skrzydła były podarte, ale nie musiał latać, by zbliżać się do ściganych.
Ci zaś zdołali umknąć w ostatniej chwili. Potworne szczęki zacisnęły się tuż przed drzwiami.
-I co teraz? Gdzieś tam jest ostatni klucz!- lamentował mag.
-Mam łyżkę, możemy się przekopać z innej strony- powiedział wojownik, sięgając do kieszeni.
-Tja. Bądź choć raz poważny. Musimy... Nie w takiej chwili!- warknął czarodziej na widok przyjaciela podpalającego fajkę.
-Dobra, już chowam- mruknął półelf. Po sekundzie wykrzyknął niezwykle optymistycznym głosem- Naszyjnik Mufassa!
Chris puknął się w czoło, po czym wyciągnął srebrny wisiorek zawieszony na rzemyczku.
-Starczy tylko na pięć minut. Zaryzykujesz?
Tropiciel nie odpowiedział, tylko założył medalion. W mgnieniu oka stracił cielesną postać. W formie niewyraźnego obłoczku przefrunął przez żywego trupa. Ten zaś nie zorientował się, co się właśnie zdarzyło i wciąż czatował przy wejściu.
Wojownik śpieszył się, na ile pozwalała mu nowa forma. Nim transformacja dobiegła końca, znalazł się na drugim końcu groty. Była dobrze oświetlona dzięki prześwitom w suficie. Bez problemu podróżnik dostrzegł skrzyneczkę umieszczoną na postumencie. Poczekał sekundę, nabrał ciała i otworzył kuferek. Na dnie leżał nieduży kluczyk o kształcie półksiężyca.
Deiran pobiegł ze zdobyczą do wrót. Zapomniał jednak o jednym. Smok, nie mogąc wcisnąć się do korytarza, cały czas czatował na zdobycz.
Dostrzegli się w tym samym momencie. Jednakże nieumarły zareagował szybciej. Natychmiast pobiegł w stronę przeciwnika. Tropiciel zaś odwrócił się i pognał, osiągając niebywałą prędkość.
Teraz wszystko zależało od maga. Ten w pośpiechu zaczął przypominać wszystkie znane czary. Jednak w takim stresie nie było to proste.
Wtem przyszło mu na myśl jedno z jego pierwszych zaklęć. Od razu zaczął je rzucać. Jego ruchy wyglądały bardzo dziecinnie, a słowa przypominały gaworzenie niemowlęcia. Ale magia ta była skuteczna. Natychmiast rozbrzmiał wokół delikatny, ale głośny dziewczęcy śpiew.
Potwór zatrzymał się i nasłuchiwał. Po chwili zaczął kręcić się dookoła, próbując dostrzec źródło irytującego dźwięku.
Wykorzystał to Deiran. Po cichu przeszedł koło agresora i dobiegł do towarzysza. Obydwaj uśmiechnęli się na swój widok i ruszyli w stronę portalu.

***

W Namarze była już noc. Po ulicach chodziły zbrojne patrole żołnierzy. Bocznymi przecznicami wędrowały wszystkie typy spod ciemnej gwiazdy. A celem dwójki bohaterów, a przy okazji przedostatnie miejsce, w które muszą się udać, to serce miasta- pałac sułtana.
Towarzysze szybko zmierzali w stronę celu, mimo nieustannego krycia się przed wszystkimi mieszkańcami miasta. Po paru minutach znaleźli się przed wspaniałą, posrebrzaną bramą. Nawet w ciemnościach było widać jej majestat. Przed nią stało zaś dwóch wartowników. Wystarczyło jedno zaklęcie Chrisa, by strażnicy usnęli nie zauważywszy niczego podejrzanego. Tak więc przyjaciele bez trudu dostali się na pałacowe ogrody.
Prawie że natychmiast znaleźli się w holu przepięknego pałacu. Biegiem dostali się na schody do piwnicy. Tam zaś ich kroki skierowały się w stronę najstarszej części lochów.
Tak więc bez przygód bohaterowie doszli tam gdzie chcieli- w zapadającej się sali, której jedynym wyposażeniem był sporych rozmiarów kamienny łuk.
Czarodziej wypowiedział parę zaklęć i kolejny portal został uaktywniony.
-Znowu to samo...- westchnął Deiran, znikając w magicznym przejściu.

***

Tym razem znaleźli się na ogromnej kamiennej płycie, unoszącej się w czerwonej otchłani Pandemonium. Po karmazynowym niebie wirowały chmury pyłu i siarki, a z daleka widniały inne monolity.
Na samej płycie stały tylko portale- tylko dwa były uaktywnione- oraz trzy zapieczętowane studnie. Dookoła jednej zaś stała horda różnorodnych demonów. Jeden z nich stał przy pieczęci jednej ze studni trzymając w ręce jakiś klucz.
-E, maszkary!- krzyknął Deiran. Potwory zwróciły się w stronę półelfa- Spójrzcie, co tu mam!- po czym wyciągnął dwa klucze i przekazał je magowi.
Diabły najwyraźniej nie grzeszyły inteligencją, gdyż z rozwartymi pyskami przyglądały się przybyszom i nie robiły absolutnie nic innego.
Chris zaś wymamrotał jakieś zaklęcie i z kluczy w jego dłoni została zaledwie kupka popiołu, która natychmiast została rozwiana.
-A, tam. Jedna Studnia Dusz nam starczy- powiedział chrypliwym głosem stwór trzymający własny klucz. Uważnie włożył go do zamka.
-Jedna nie obroni was przed porządnym skopaniem tyłków- stwierdził czarodziej, gdy demon przekręcił klucz i odpieczętował studnię. Wtem dookoła zaroiło się do uwolnionych duchów niegodziwców.
-Zobaczymy- zaśmiał się największy z diabłów.
-Czyli teraz zamykamy to diabelstwo- rzekł Chris. Wojownik nie odpowiedział, tylko z uśmiechem wyciągnął swoje miecze.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Maelion · dnia 19.08.2008 15:53 · Czytań: 924 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 1
Komentarze
ginger dnia 22.08.2008 10:37 Ocena: Dobre
"A do pustynnej wieży, w której przebywał, zbierał się coraz większy tłum orków." - albo zbierał się pod wieżą, albo do wieży się zbliżał.
"Błękitnooki półelf wychylił się za blanki szczytu wieży." - "zza".
"Wydmy nieruchomo stały się na swoich miejscach. Życie widoczne było tylko na dole, na oazie" - a nie przypadkiem "w oazie"?
"ze strasznie wielkim łukiem" - mamy tyle ładnych przymiotników w naszym języku, znajdź proszę jakiś inny.
"Na szczęście dla znudzonych przyjaciół" - znudzonych? Jak można się nudzić w korytarzu pełnym pułapek?

Generalnie rzecz biorąc - nieźle. Parę błędów wypisałam, oczywiście coś mogło mi umknąć. Kilka zdań napisanych jakby nieporadnie, ale w odbiorze całości zasadniczo nie przeszkadzało. Pomysł ciekawy, szybko mi to czytanie poszło. Jakbyś nad tym popracował, mogłoby wyjść z tego coś jeszcze lepszego ;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty