Stałem w drzwiach tarasu i patrzyłem na ogród. Padał drobny deszcz, kapuśniaczek. Wiosna – pomyślałem. Dla mnie najpiękniejsza pora roku. Wszystko budziło się do życia. Stałem i z zaciekawieniem patrzyłem na krople deszczu spływające z liści drzew. Czułem silniejsze bicie serca i zapach wiosny w nozdrzach. Upajałem się tym widokiem dłuższą chwilę. Wyszedłem na taras. Krople deszczu spływały po moim ciele. Widok był piękny. Dom położony był za miastem, trochę na odludziu, nieopodal płynęła rzeczka, a w oddali piękny las. Właśnie szukałem takiego miejsca dla mnie, dla mojej przyszłej żony i gromadki dzieci. Ogarnęła mnie melancholia. Takich chwil nie było dużo w moim życiu.
W pewnym momencie usłyszałem kroki, ale nie odwróciłem się. Stałem i nadal patrzyłem na wilgotną przyrodę od strużek deszczu. Podeszła bliżej, przytuliła się.
- Kocham Cię. – Powiedziała cichutko i zamarła w bezruchu.
Czułem jej delikatny uścisk na brzuchu, zmysłowy zapach jej ciała pobudzał mnie. Staliśmy tak dłuższą chwilę zanim się odezwałem. Krople deszczu spływały po naszych ciałach nadając tej chwili szczególny wyraz.
- Ja też cię kocham skarbie. – Powiedziałem. Naprawdę czułem, że ją kocham.
Odwróciłem się, a ona zwolniła delikatny uścisk. Pocałowałem ją. Poddała się namiętności. Odwzajemniła każdy pocałunek. Chciałem zatrzymać tę chwilę na zawsze. Staliśmy. Miała na sobie krótki szlafrok z prześwitującej koronki. Nie widziałem go tylko czułem pod palcami swych rąk. Jej delikatne włosy, długie opadające na raniona coraz bardziej mnie podniecały. Po tak upojnej nocy z Madzią byłem tak szczęśliwy, że chciałbym to jeszcze raz powtórzyć, by ta chwila trwała jak najdłużej.
- Chodź do łóżka. – Powiedziała.
Dopiero teraz zorientowałem się, że nie mam nic na sobie. Jej dłonie zaczęły wędrować po moim ciele. Emocje zaczęły narastać. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka. Jej usta całowały mnie delikatnie, ręce dotykały, błądziły.
- Kochaj się ze mną.
*
Siedziałem na fotelu, czytałem gazetę. Sobotnie nudne popołudnie. Madzia z koleżanką pojechała samochodem do Galerii zrobić jakieś tam babskie zakupy. Zakupy mnie cholernie nudziły, ale towarzystwo jej już nie. Nagle wyrwał mnie z tej monotonni dźwięk telefonu. Odebrałem.
- Maks, Przyjedź szybko do mnie. – Usłyszałem głos. Dalszych słów już nie rozumiałem. Bełkot w telefonie był tak niezrozumiały, że nie wiedziałem, kto dzwoni i w ogóle, o co chodzi. Trzaski i piski, i wycie syren.
- Dlaczego? – Zapytałem, nie chciało mi się ruszać z domu, ale to, co usłyszałem w telefonie było niepokojące.
- Przyjedź do mnie. Tu Marek.
Nie zastanawiałem się długo. Wsiadłem do samochodu i pędziłem. Pędziłem jak wariat. Marek mieszkał na drugim końcu miasta. Kumplowaliśmy się, ale chyba najbardziej nasze kobiety. Znaliśmy się od dwóch lat. Pracowaliśmy w tej samej firmie w dziale marketingu. On pracował tam dłużej, bo ponad pięć lat i szykował mu się awans na kierownika. A ja dopiero co raczkowałem w tej branży. Pędziłem jak mogłem najszybciej. Nie wiedziałem, co się stało.
W pewnym momencie zauważyłem korek na drodze. Stanąłem samochodem na poboczu i wyszedłem, gdyż przejazd był niemożliwy. Zacząłem iść coraz szybciej aż wreszcie zacząłem biec. Dobiegłem do miejsca wypadku. Zobaczyłem kilka ciał przykrytych białym płótnem. Podbiegł do mnie Marek.
- Jesteś.
- Jestem. – Powiedziałem ostentacyjnie. – Co tu się stało.
Wokół panował ogólny chaos. Sporo ludzi kręciło się. Droga była niebezpieczna w tym miejscu. Dopiero teraz zobaczyłem samochód Krystyny, żony Marka. Stał na poboczu. Rozwalony. Podbiegłem. W środku nie było nikogo. Prawa strona była prawie zmiażdżona.
- Z tej strony siedziała Magda. Autobus jechał z góry. Prawdopodobnie strzeliła mu opona. Z trudem opanował pojazd, mógłby wpaść w przepaść.
- Gdzie jest Magda?! – Wykrzyczałem do niego. – Żyje.
- Nie.
- Jak to nie!!! – Krzyczałem.
- Tam jest. – wskazał mi ręką.
Zobaczyłem nosze przykryte białym płótnem. Podszedłem. Odchyliłem płótno i zobaczyłem ją. Zamarłem. W pierwszym momencie myślałem, że jeszcze oddycha. Klęknąłem. Wziąłem jej głowę w swoje ręce, ale jej ciało było już bezwiedne. Tuliłem ją i ryczałem jak dziecko. Czułem bezkresny ból w klatce piersiowej, który nie był do opisania. Nie czułem oddechu. Emocje były tak silne, że nie sposób było nawet ich nazwać. Upadłem.
- Lekarza! – Krzyknął Marek.
Podbiegł lekarz oraz sanitariusze.
- Zawał! Respirator! Do cholery! Szybko dajcie respirator! – Krzyczał lekarz. – On umiera! - Żadne zabiegi już nie pomogły. Po kilku minutach lekarz stwierdził zgon.
*
Patrzyłem na ludzi biegających obok mojego ciała. W końcu przykryto je białym płótnem. Nie czułem już żadnego bólu tylko spokój i miłość. Miłość taką jaką zaznałem z Magdą. Teraz będę już tylko z nią, z moją miłością.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt