Zadanie - OWSIANKO
Proza » Obyczajowe » Zadanie
A A A

Kiedy jeszcze pracowałem w realu, kolej nie stanowiła problemu. Gdy trzeba było jechać na urlop, razem z innymi profanami przygodowych rajz uciekałem w coraz bardziej smrodliwą dal: po słońce, ozon i jod. Odpocząć, nałykać się wytchnienia, zażyć spokoju po grdykę.

Kto mieszkał nad morzem, brał kijki do nart i tak  wyekwipowany, pędził w stronę gór wielgachnych na metr. Kto zaś był z okolic górzystych, wsiadał do byle jakiego pociągu truchtającego na Hel i w miejscowości uchodzącej za uzdrowisko, wynajmował pokój z widokiem na szosę. Na drogę z niestrzeżonym parkingiem, na korek, spaliny i dziką radość, że to nie on w nich stoi, że to nie jemu podskakują wszystkie nerwy.

Niektórzy przyjeżdżali celem szpanowania; samochodami formuły bajeranckiej. W krzykliwie modnych ciuchach od Versace z Korei i Diora z Chin. Zatrzymywali się w najdroższych hotelach i prywatnych sanatoriach, by po kilka razy co dzień przedefilować przed  promenadowym tłumem turystów okupujących ławki; wtedy, gdy siedziało na nich najwięcej ludzi, których warto znać.

Wydawali całymi garściami, bez opamiętania, szemrania i zastanowienia, bowiem wśród nowobogackich przyjęło się, że w złym tonie jest krzywić się na wygórowane ceny, lub dyskutować z kelnerem o kosztach ryby mrożonej w kasie fiskalnej...

Szpaner, to ciężko pracujący osobnik. W cywilu cichy, znaczący przymało, ot, szara mysz z trudnym dzieciństwem. Mało zarabia, nie dojada, pomiatany, przesuwany, dymany na każdym kroku, wiecznie przygnębiony i uraźliwy, bez przerwy walczy ze swoimi niefartami;  zaciska pasa, marudzi na wredny los i podatkowe muldy, kutwi na wszystkim po to, by w czasie urlopu, podczas gościnnych występów, choć raz do roku być rozrzutnym na pełen gaz,  mieć szeroki gest i pokazać się na molo; a kiedy  już zaspokoi naderwaną próżność i odbębni swoją zblazowaną rolę, wraca z czapką pod kościół, by z nowym urlopem podjąć się trudu zadawania szyku.

Czułem się więc tak, jakbym nigdzie nie wyjeżdżał i dalej był w mieście, z którego zwiałem, jak gdybym stale był w znajomym mrowisku, na kupie, czółko w czółko, patelnia w patelnię; przytulony do kibla z tancbudą, a na plaży - kocyk w kocyk, bo im więcej ludzi przypadało na metr kwadratowy powierzchni odpoczynkowej, tym  podobno fajniej...

Byłem więc rozczarowany i obiecałem sobie, że nigdy tu nie przyjadę w sezonie, bo przecież chciałem się schować przed sparciałymi przyzwyczajeniami, oderwać się od stada, spojrzeć na bezludne morze, góry i las, zanurzyć wzrok w zachwycie, by starczyło go do następnego urlopu, by coś zobaczyć, poznać, zrozumieć z tego świata więcej, niż historię swojego pępka; pragnąłem naostrzyć kontemplację, tymczasem zauważyłem że jestem w turystycznej trąbie powietrznej i robię za drugą.

*

Minęły lata i nastał nowy wiek. Rozmamłany czas pogonił marzenia na drzewo i rozwodnił pozostałe nadzieje w mętnych obietnicach. A razem z nowymi, nadpsutymi czasy, odwołał ze mnie stare życie i przemienił w - oczekiwanie. Żyłem więc teraz na kredyt, pomalutku, namiastkowo i minimalnie, jak gdyby ukradkiem, dbając, by nie dostać po mordzie z niewłaściwej strony i nie wylecieć z pracy. Lecz po pracy miałem żarłoczną ochotę na luz; pragnąłem odprężyć się, dosubtelnić,  poobcować z przyrodą i obetrzeć pysk z chamstwa. W tym celu jeździłem z Adasiem do różnych miejsc, zazwyczaj do znajomych lub przyjaciół nad jakimś jeziorem, czy inną kałużą z okolicznościami.

*

Nie wiem, jak Adasiowi, ale mnie od razu pojawiły się obrazy jutrzejszej wyprawy. Jeździmy tu co roku, konsekwentnie po, lub przed sezonem i wynajmujemy ten sam domek. Zauważyłem, że  im częściej tu bywamy, tym większą mamy ochotę na jeszcze. Przyjeżdżamy samochodem Adasia, bo w moim przypadku odpada jazda koleją, a jesteśmy tu ze względu na zadanie. No i widoki, że nie wypowiedzieć. 

*

Dzień był ok. i nam było ok. i wydawało się, że nikomu nie może być inaczej; kobiety poszły do pobliskiego sklepu po coś na ząb, my patrzyliśmy w dal: na morze, przystań, znajomą wędzarnię i kutry w niewielkim porcie, łajby kołysane falą i rozprażone słońcem, na żółty piaseczek wąskiej plaży i mewy, a obok nas, w cieniu, na stojącą puszkę piwa marki Żubr.

Spokojnie, leniwie, jak gdyby mając pewność, że nic nie zniknie, ani jeden szczegół, morze, piasek, nawet Żubra nie gwizdnie nam żadna menda - bo o tej porze nikt tędy nie chodzi, a wszyscy szukają chłodu, kryją się po matecznikach nazywanych pokojami do wynajęcia, milczeliśmy tak sobie, on i ja, szczęśliwi, że nic już nie musimy, gdyż wreszcie jesteśmy na swoim miejscu i na dodatek po robocie, i że nic na nas nie czeka: oburzony dzwonek do drzwi, komornik czy inkasent, jakiś przeraźliwie głośny telefon w środku nocy  z informacją, że to pomyłka.

Zamykaliśmy wtedy przemęczone oczy dając się uwodzić jednostajnościom szmeru pobliskiego lasu, a kiedy ogarniała nas ciemność, wyobrażaliśmy sobie to i owo, przeważnie jutrzejszy spacer, jak jedziemy pustą promenadą, czymś na kształt bulwaru o gładkiej i nietrzęsącej powierzchni, a za nami zostają całe te złogi powszednich utrapień przytarganych ze środka Polski.

Albo jak rankiem wybieramy się na targ z warzywami, a po drodze zahaczamy o pawilon z chlebem, jajkami i spirytusem do ukradkowego użytku. Jak obładowani wiktuałami wjeżdżamy w strefę ciszy i bezpieczeństwa, czyli do domu, w którym jeszcze śpią nasze wybranki. Budzimy je szczękaniem śniadaniowych talerzy, perfidnie kusimy zapachem smażonej jajecznicy, bo po jedzeniu zamiarujemy na dłużej pojechać w nieznane, odwiedzić stare kąty, zobaczyć, gdzieśmy jeszcze nie dotarli i co się zmieniło przez ten rok, porozmawiać z ludźmi i zaplanować, którędy jeszcze pojedziemy bez lęku o wywrotkę. Ale głównym powodem naszej wycieczki będzie zadanie. Mianowicie, gdy już namówimy żony, by poszły do nowootwartej cukierni w porcie i gdy będziemy mieli pewność, że nas nie nakryją na przestępstwie, pod pretekstem oglądania zachodu słońca pojedziemy wieczorem na drugą stronę miasta, bym tam, gdzie jesteśmy nieznani, mógł zsiąść z wózka,  a Adaś, by zajął moje miejsce i, jak to już mamy od lat w zwyczaju, spróbuję go popchać.

Ostrożnie, roztrzęsiony  strachem, gdyż balem się przesadzić z pobudzaniem  mięśni nóg, powoli, kurczowo trzymając się rączek wózka, wstawałem, co dla zaskoczonych przechodniów nabierało happeningowego posmaku i było czymś w rodzaju drwiny z kalectwa, gdyż faktycznie: facet podnoszący się z przegranej pozycji jest podejrzany; nie wzbudza zaufania, bo można przypuszczać, że udaje paralityka. Więc ogarniał nas śmiech, bo wyobrażaliśmy sobie, iż są zaniepokojeni, nie wiedzą, jak powinni zareagować, współczuciem lub zgorszeniem  i by jeszcze dać im nowy powód do oburzenia, Adaś wyciągał z torby butelkę  z napisem WINO i podczas gdy ja wiozłem go człapiąc i dysząc niczym parowóz odchodzący na emeryturę, on, rozparty jak basza, wywijał flaszką  i pokrzykiwał, bym ze stępa przeszedł w kłus, bo mu się spieszy.

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
OWSIANKO · dnia 04.04.2013 09:56 · Czytań: 651 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
ezop dnia 04.04.2013 12:53
Na początku tekst wywołał u mnie uśmiech na twarzy - realia polskiego urlopu i wypoczynku. Niestety, ale jest to idealny obraz polskich wakacji, w czasie których łapiemy oddech pośród tysiąca innych osób depczących nam po stopach. Końcówka mnie zaskoczyła... Nie spodziewałem się takiego "zadania" dwóch mężczyzn, i chyba zareagowałem tak, jak ludzie w Twojego opowiadania. Bo według mnie kalectwo jest wciąż tematem tabu, jest tematem, w którym czujemy się skrępowani. Bo nie wiemy czy współczuć, czy ignorować, czy pomagać... Więc co dopiero zrobić, gdy ktoś podchodzi do kalectwa tak, jak bohaterowie? Jak dla mnie świetnie poprowadzony temat, mimo że moje odczucia nadal się ze sobą bija...
Szuirad dnia 04.04.2013 13:56
Witaj
Nie wiem, czy za każdym razem powinienem pisać, ze jezyk Twich tekstów jest naprawdę oryginalny i pasjonujacy. Za każdym razem wyłapuję zestawienia, ktore dla mnie są majstersztykiem: "sparciałe przyzwyczajenia" czy "przytulony do kibla z tancbudą".
Zestawienia gorzko - słodkie; śmieszno - smutne, trochę z rezerwą ale i dosadne.


Ale najważniejsze, że swietną formą przytaczasz poważne treści. Ciagniesz czytelnika na pasku rozbawienia, trochę oswajasz zabawnymi scenkami, ktory chyba każdy w jakiejś mierze pamięta i, co najważniejsze, utożsamia sie z nimi. I gdy już poczuje się oswojony, swój, wtedy bejsbolem po oczach, a gdy zdziwiony strzela "karpika" raczysz go zupełnie innymi emocjami. Z reguły stawiasz go na grzązkim gruncie, obracając wczesniej kilka razy jak w betoniarce.

Zadanie?! Tu nie chodzi o przepchanie wózka z gosciem, wyywijającym flaszką. Tym zadaniem to zmuszenie przechodniów, tych tam na peryferiach i tych gapiacych sie w ekrany do dostrzezenia problemu i to nie tego, który mają ci dwaj popychacze wózka, ale tego, który siedzi w nas.

Pozdrawiam
Sz
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty