Autostopowicz (cz.1 z 7) - Pewien O.
Proza » Długie Opowiadania » Autostopowicz (cz.1 z 7)
A A A
Od autora: Za błędy, zwłaszcza interpunkcyjne, po raz kolejny przepraszam.
Klasyfikacja wiekowa: +18

Spadające z nieba krople deszczu wsiąkały w zaschniętą ziemię. Wraz z deszczem gleba wsysała resztki życia, wypływające czerwoną rzeką z wykrwawiającego się mężczyzny. Patrząc na pniak, który miał przed swoimi oczami, mężczyzna ciągle powtarzał w myślach: „Nie! To nie może być prawdą.” Przestał, gdy jego oczy zamknęły się na zawsze.

Jeszcze pół godziny temu, był żywym, dwudziestosiedmioletnim autostopowiczem idącym poboczem drogi. Dwadzieścia pięć minut temu, wyminął go czarny sedan, który zatrzymał się z piskiem opon, kilkadziesiąt metrów przed nim. Może gdyby wiedział, że ta chwila jest jego ostatnim momentem, w którym będzie mógł uciec, to wykorzystałby szansę. Tak jednak się nie stało. Szedł spokojnie dalej. Gdy był już przy aucie, szyba od strony pasażera powoli opadła.

- Potrzebujemy twojej pomocy. - powiedziała młoda kobieta, wychylająca się z okna.

- Tak?

- Możesz nam odpowiedzieć na jedno pytanie? - Blond włosa dziewczyna oparła się rękoma o drzwi.

- O ile będę znał na nie odpowiedz, to tak.

- Gdybyś był na naszym miejscu, gdzie zostawił byś osobę…

Od strony kierowcy wybuchł donośny śmiech.

- Przymknij się Roy bo ci przyjebie.

- Dobra Mercy.

- Gdzie zostawiłbym jaką osobę? - spytał autostopowicz.

- Gdzie  zostawiłbyś osobę, którą porwałeś z drogi, by mogła się spokojnie wykrwawić, gdy podciąłbyś już jej gardło?

Śmiech od strony kierowcy wybuchł ponownie, tym razem jeszcze głośniej. Dziewczyna nie skarciła jego właściciela ale przyłączyła się do niego, cicho chichocząc.

- Przepraszam, to jakiś żart?

- To nie jest kurwa żaden żart głupku. Pytam, gdzie chcesz żebyśmy cię kurwa zostawili, jak już cię zarżnę.

Z okna ponownie wychyliła się dziewczyna, tym razem w dłoni miała jakiś pistolet. Wędrowiec spojrzał na broń a później na dziewczynę. Uśmiechała się.

- To jak? - spytała a kierowca Rey znów parsknął śmiechem.

Autostopowicz wykręcił się na pięcie. Nie zdążył jednak dać nawet kroku, gdy rozległ się huk wystrzału. Zatrzymał się a jego mózg zbierał szybko raporty z każdej części ciała. Wyglądało na to, że blondynka go nie trafiła.

- Wiesz co pojebusie? - Mówiła do mężczyzny na poboczu. - Wydaje mi się, że czasami potrafię czytać w cudzych myślach. Tak jak na przykład teraz. I myślę że wydaje ci się, że ciebie nie trafiłam.

Roy śmiał się jak opętany.

- Cóż… - Kontynuowała Mercy  - … tylko ci się wydaje. Celowałam w górę. Ale możesz być pewny, że w ten twój durny łeb, na pewno bym trafiła. Rozumiesz?

Autostopowicz kiwnął lekko głową

- No to się kurwa odwróć i podejdź  tu bliżej.

Zrobił co mu kazała. Na ziemię upadły kajdanki.

- Załóż je sobie na ręce, tylko z tyłu. O… tak… teraz podejdź do mnie tyłem.

Mężczyzna podszedł do auta. Sekundę później kajdanki z metaliczny zgrzytem zamknęły się na jego nadgarstkach.

- Dobrze, teraz siadaj z tyłu, przejedziemy się. - Dziewczyna wychyliła się jeszcze bardziej przez okno i otworzyła drzwi. Gdy tylko je zamknęła, samochód ruszył z piskiem opon, ujechał kilkaset metrów i skręcił w pierwszą drogę, jaka pojawiła się po prawej stronie.

- Dokąd mnie wieziecie? Co to kurwa ma być! Jezu! Puśćcie mnie.

- Morda chujku. Zamknij mordę, bo ci ją poobijam. - Kierowca odwrócił się do tyłu i patrzył parę sekund na nowego pasażera, nie zwracając uwagi na drogę, którą jechał.

- Rey droga.

- Już, już.

Przez kolejne minuty, autostopowicz myślał jak uwolnić się z auta i uciec prześladowcom. Postanowił, że otworzy drzwi i wyskoczy. Zanim auto się zatrzyma powinien już mieć kilka metrów przewagi i zacząć uciekać. Przysunął się do drzwi. Gdyby tylko nadarzyła się okazja, by odwrócić się do nich plecami. Wtedy jak na zawołanie, Mercy żucia się na Reya i zaczęła go całować.

Teraz albo nigdy - Pomyślał mężczyzna siedzący z tyłu. Odwrócił się do drzwi, wymacał klamkę, złapał za nią, jednocześnie mocno wypychając się nogami i… nic.

- Niezła próba chujku, ale nic z tego. Widzisz, może jeszcze nie zauważyłeś tej kraty między nami, albo dziwnych siedzeń, ale widzisz, to policyjna bryka. Przemalowana ale policyjna.  - Kierowca znów był odwrócony w jego stronę. Uśmiechał się dziko a w jego oczach zobaczyć można było jedynie szaleństwo. Tymczasem dziewczyna powoli zaczęła całować go po szyi, torsie, aż w końcu dotarła do rozporka, który otworzyła jednym szybkim ruchem.

- Kim wy kurwa jesteście? Ludzie!

- Zamknij się - powiedział Rey.

- Co ze mną zrobicie?

Kierowca  znów się zaśmiał, nie wiadomo czy bawiło go, to co powiedział autostopowicz, czy może to, co robiła mu jego współtowarzyszka drogi.

- Już wiesz co ci zrobimy… Mercy ci to już wyjaśniła. Prawda Mercy?

Spod kierownicy dobiegł jakiś dźwięk, który chyba miał być potwierdzeniem.

Kolejne minuty były tylko bezcelową walką porwanego mężczyzny, który krzyczał  i uderzał we wszystko co tylko mógł butami ale to i tak nie pomagało. Zatrzymali się, drzwi się otwarły a za jedną nogę mężczyzny chwyciła ręka. Mimo, iż autostopowicz kopał jej właściciela, ten niewiele sobie z tego robił. Pociągnął go trochę w głąb lasu i oparł o drzewo, blondynka szybko owiązała go czymś tak, że stał prosto. Dopiero wtedy odpięła mu kajdanki. Ustawili się przed nim.

- Dobrze, wystraszyliście mnie. Ludzie puśćcie mnie. Nikomu nic nie powiem, błagam was.

Mercy wciągnęła broń i wycelowała prosto w przywiązanego do drzewa mężczyznę.

- Nie Mercy. Przecież nie to mu obiecywałaś. Proszę.

Rey wsadził w miejsce broni duży rzeźnicki nóż.

- Nie! Nie!

Spojrzała na niego. Miała duże, brązowe oczy. Z jej blond włosami było coś nie tak, ale nie tylko z fryzurą, z zawartością głowy pewnie również. Uśmiechnęła się przerażająco ukazując rząd białych zębów. Rey stał za nią. Oparł swoją głowę o jej ramię i szczerzył się podobnie. Jedna z jego rąk znajdowała się pod spódnicą Mercy, unosząc się i opadając w miarowym tempie.

- No dalej maleńka. - Szepnął jej do ucha.

- Nie! Nie! Ch… g…

Szybkie cięcie sprawiło, że krzyki zastąpione zostały rzężeniem i gulgotami. Z rany popłynęła krew.

Autostopowicz spojrzał w dół, na swój podkoszulek. Przesiąkał krwią. Próbował coś mówić, ale nie mógł, dławił się własną krwią. Gdy chciał krzyczeć wypluwał czerwone krople wraz ze śliną a z rany wypływało jej jeszcze więcej.

Zaczął padać deszcz.

Rey wyciągnął rękę z Mercy i wziął od niej nóż. Obszedł drzewo dookoła i przeciął sznur, którym związany był konający mężczyzna. Autostopowicz upadł na kolana prawie bezwładnie. Roy wrócił do Mercy i chciał dokończyć to co zaczął, ale ta złapała go za rękę.

- Dokończymy w samochodzie, teraz ja prowadzę. - Kopnęła klęczącego i odeszli do auta.

Autostopowicz przewrócił się i leżał na brzuchu. Świat zanikał, usłyszał jeszcze odjeżdżające auto. Spojrzał na prawo gdzie był gnijący pniak.

Nie… nie… To nie może być prawdą. - Zamknął oczy. - Nie…

Jego ciałem wstrząsnęły ostatnie drgawki.

 

***

 

- Ale pierdolnęło, słyszałeś? Rey? Kurwa, Rey nie śpij.

- Co? Nie śpię Co się stało?

- Mówiłam, że nieźle pierdolnęło.

- A burza, no. Myślisz, że się jeszcze ten chujek utopi?

Oboje wybuchli śmiechem. Zatrzymali się tylko raz, na szybki numerek w aucie i gdy tylko skończyli, zrobiło się jakby ciemniej. Deszcz, zaczął jakby mocniej padać. A teraz, gdy już dojeżdżali do asfaltowej drogi, z której zgarnęli autostopowicza, burza rozpętała się na dobre. Co chwilę niebo rozjaśniały błyskawice, wydawało się, że wiatr spycha auto na pobocze.

- Ten pierwszy walnął gdzieś niedaleko.

- Yhy…

- Kurwa, Rey czy ty musisz akurat teraz spać? Gdzie jest towar?

Rey podał jej jakąś torebkę, Mercy zanurzyła w niej kciuk i palec wskazujący, później przyłożyła je kolejno do obu dziurek w nosie, wciągając mocno powietrze.

- Zajebisty.

- No… Gdzie teraz pojedziemy?

- Jestem głodna, chcę się też porządnie wykąpać i przespać, na w miarę dobrym materacu. Popatrz na mapę i znajdź jakąś pipidówkę po drodze do Townboend. Może akurat tam będzie jakiś motel.

- Yhy                       

- Rey?

- Yhy?

- Chcesz dalej tam jechać?

- Tak. Mówię ci. To będzie w sam raz dla nas. W większym mieście tak łatwo nas nie znajdą. Później tylko z siedmiu może ośmiu i zmiana w inny rejon. A tak w ogóle ilu już mamy?

- Z tym?                     

- Tak.

- A liczyć cegielnianego?

Wymienili między sobą głupie spojrzenia i po raz kolejny wybuchli śmiechem.

- A jak byś mogła go kurwa nie liczyć. Był pierwszy.

- No to jest już jedenastu. Pierwszy, moi starzy, twój współlokator, sześciu strażników i ten włóczęga.

- Nie wyglądał na włóczęgę.

- Gówno mnie obchodzi na kogo on wyglądał. Był jedenasty.

Nagle, Mercy zahamowała tak ostro, że Rey  uderzył  głową w deskę rozdzielczą.

- Co do chu…

- Cicho siedź, trzeba było zapiąć pasy.

Cofnęła wóz, po chwili się zatrzymała.

- Patrz. - Wskazała coś dłonią, Rey spojrzał w tym kierunku.

MOTEL - 0,5KM

- Tam jest jakieś miasto?

- Czekaj patrzę…

- Taka wąska droga i nigdzie nic nie widać dookoła.

- Tak, dwa kilometry stąd jest jakieś zadupie, po drodze jest ten motel. Ciekawe czy jeszcze jest czynny.

- Zaraz się przekonamy. Przebierz się wchodzisz pierwszy. Dasz mi znak, jakby wiesz co.

- Chcesz to zrobić?

- Jasne że tak.

Rey uśmiechnął się. Samochód ruszył, koła zabuksowały kilka razy na mokrym asfalcie.

 

***

 

Obudził się nie myśląc o niczym. Pierwszą rzeczą, jaką ujrzał, był jakiś stary pniak. Padał silny deszcz, niebo co chwilę przecinały błyskawice. Spróbował wstać, jednak udało mu się dopiero za trzecim razem. Świat miał jakiś dziwny kolor. Gdyby tylko potrafił mówić nazwał by ten kolor, kolorem matowego mrozu. Jednak nie potrafił mówić, ani nazywać. Dookoła widział rosnący las, gałęzie i igły które je pokrywały. Rozumiał czym to wszystko jest, ale nie potrafił tego wyrazić.

- Grrrr rrr. - W jego głowie pozostałości tego, co kiedyś odpowiadało za myślenie, spytało: Gdzie jestem i co się stało.

Las jednak nie odpowiedział. Podniósł głowę, jakby coś zwęszył. Powiódł wzrokiem najpierw w lewo, później w prawo. Za każdym razem, na szyi ukazywała się długa otwarta rana. Szeroka na środku i zwężająca się do końców. Była dziwnie obrzmiała ale nic się z niej nie wylewało, jedynie sterczał z niej czubek jakiegoś patyka, który musiał się tam jakoś zawieruszyć. Kilkaset metrów od niego pasła się sarna, powoli zaczął szurać w jej kierunku. Gdy był już pięćdziesiąt metrów przed nią, sarna wyczuła zagrożenie. Szybko ruszyła, ale - na jej nieszczęście - zaplątała się w sidła rozłożone przez jakiegoś kłusownika. Drut owinął się jej wokół szyi i nóg przecinając skórę. Wierzgała się a stwór był coraz bliżej.

- Rrrr grr rrrr - Stwór mówił sam do siebie, coś w rodzaju: Chyba nie powinienem jej jeść, czemu mam aż taką ochotę, co się zemną dzieje.

Nie panował nad tym. Doszedł do niej i wgryzł się w jej szyję, po chwili szarpania sarna przestała wierzgać. Gdy skończył dostał jakby nowych sił. Świat całkiem się zmienił. Nie był matowo czarny. Teraz miał kolor niezwykłej szarości.  Kolor srebrzystego mrozu.

Stwór widział wszystko tak wyraźnie, czuł niemal cały otaczający go świat, ściółkę która nadal mokła w deszczu, żywicę drzew, deszcz. Najbardziej zaś, czuł zapach świeżego mięsa. Nie było go już zbyt wiele. Przyjrzał się sarnie a raczej temu co z niej zostało. Jak mógł zjeść aż tyle? Nie wiedział. Faktem było, że z sarny pozostała tylko skóra i kości których nie mógł przegryźć. A zaczęło się tak spokojnie. Przyssał się do szyi i pił, tylko ugryzł a później rękoma rozdarł szyję zwierzęcia i jadł. Najwięcej problemu sprawiła mu czaszka, jej rozbicie. Zrobił to rzucając ją o drzewo. Jej zawartość była chyba najlepsza. Niemal wciągnął ją na raz, a teraz…

Teraz świat stał się taki srebrzysty. Wszędzie widział barwy życia. Były czerwone, bądź miały odcień czerwieni. Nie wiedział do końca dlaczego, ale coś mówiło mu, że ma to związek z odległością jaką trzeba pokonać, aby zagłębić w tym kolorze zęby a także, od rodzaju życia w jakim będzie się je zagłębiać. Gdyby żył, pewnie by zrozumiał, ale nie żył więc nie zawracał sobie tym głowy. Mógł szurać w kierunku barw i to się tylko liczyło, to i wgryzanie się by jeść.

Było jednak coś jeszcze. Jeszcze jedna barwa która jakby nawoływała go w jej kierunku a on posłusznie szurał za jej odcieniem.

Doszedł do asfaltowej drogi. Szur szur. Usłyszał coś. Najpierw niewyraźnie, później coraz głośniej. Coś się zbliżało. Obejrzał się za siebie i zobaczył nową barwę, podobną do tej która nadawała kierunek jego instynktowi, tyle że ta zbliżająca się do niego, była bez tej zielonej poświaty. Jaskrawa czerwień. Była coraz bliżej. Bliżej, jeszcze bliżej, zrównała się z nim i minęła. Zatrzymała się.

Przez jeden krótki moment coś, jakiś zabłąkany ładunek elektryczny uruchomił w jego mózgu krótkie wspomnienie. Samochód cofa, otwiera się okno…

- Proszę pana? Nic panu nie jest?                                               

- Grrr rr…

- Proszę pana?

Stwór niezwykle szybko rzucił się w stronę okna i ukąsił jaskrawą czerwień, to co poczuł, przyprawiło go o ekstazę.

Samochód ruszył z piskiem opon. Siedzące w nim kobiet zaczęły piszczeć, stwór wisiał jeszcze przez chwilę na drzwiach, jego głowa znajdowała  się w środku auta i próbowała dalej gryźć. Jednak nie udało mu się. Samochód wszedł w zakręt a siła rzuciła stwora na pobocze.

Stojąc na skraju drogi, z nutą bólu i rozczarowania w głosie, stwór boruczał coś w rodzaju - Rrrrr… - Następnie rozejrzał  się i przeszedł na drugą stronę. Deszcz dalej padał

Po kilku minutach nieustannego szurania w kierunku zielono czerwonej poświaty. Stwór zatrzymał się i popatrzył na jedną z sosen przed nim. A dokładniej na sowę, siedzącą na jednej z gałęzi.

- Ryyy r.

Przemoknięta sowa spojrzała w dół . Coś ślamazarnie szło w jej kierunku. Szurało nogami po ściółce. Zahuczała gniewnie, mimo to, osobnik nawet się nie zatrzymał. Doszedł do drzewa i w jakiś dziwaczny sposób, objął jego pień próbując przy tym wejść wyżej. Choć jego wysiłki i tak spełzłyby na niczym sowa postanowiła nie ryzykować i odleciała by moknąć gdzie indziej.

Znów poczuł tą zupełnie inną barwę, barwę która mówiła mu gdzie iść. Szurał właśnie tam i wczesnym rankiem stał już przy motelu.

 

***

C.D.N

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Pewien O. · dnia 12.04.2013 08:17 · Czytań: 896 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 5
Komentarze
zajacanka dnia 12.04.2013 14:54
Cytat:
Spa­dające z nieba kro­ple desz­czu

wiadomo, że z nieba
Cytat:
Rey

Cytat:
Roy

zdecyduj się
Cytat:
Mercy żucia się na Reya

rzuciła - ort
Cytat:
Wierz­gała się a stwór

bez się
Cytat:
zemną dzie­je.

ze mną
Cytat:
Obej­rzał się za sie­bie

za siebie nie jest potrzebne
Cytat:
stwór bo­ru­czał

boruczał? może mruczał?
Na końcu za dużo stwora i szurania.
Szczerze mówiąc zmusiłam się do dokończenia czytania. Początkowa ilość wulgaryzmów mnie przeraziła. Całość takie sobie, wg mnie. Dialogi sztuczne, erotyzmu w tym nie ma za grosz, choć zapewne o stworzenie takiej atmosfery chodziło autorowi. Sex, przemoc, narkotyki - za dużo w jednym miejscu, dość nieumiejętnie. Druga część - przemiana - zaczęła się ciekawie z tymi kolorami, choć stylistycznie jeszcze dużo pracy przed Tobą.
Pozdrawiam.
pablovsky dnia 12.04.2013 17:20
Myślałem, że skoro nie podoba się zajacance, to spodoba się komuś takiemu, jak ja. :)
Początkowo nawet mnie wciągnęło, pomyślałem "para naćpanych skur.....ów, zabija bezbronnego człowieka, będzie klimat, FBI i ciekawe śledztwo". Potem okazało się, ku mojemu rozczarowaniu, że to gatunek, zwany horrorem. Czyli to, co gatunek ma do zaoferowania - wilkołak, albo inna bestia ganiająca po wyimaginowanym świecie i spijająca krew piszczących i wrzeszczących nastolatków. Szkoda. Ale autor ma prawo wyboru, jaką drogą podążać. Ty wybrałeś horror i być może znajdziesz odbiorców tego gatunku.
Pozdrowionka.
al-szamanka dnia 12.04.2013 20:13
Ej, wygląda mi na to, że poleje się morze krwi, gdyż stwór będzie teraz chodził, szukał ofiar, gryzł, wysysał, pożerał i tak w kółko.
Nieciekawe to jak dla mnie - nie lubię horrorów - a widzę, że szykuje się sześć części jeszcze.
Mam nadzieję, że znajdą się amatorzy takich treści.

Pozdrawiam :)
Pewien O. dnia 12.04.2013 21:07
Faktycznie, chyba powinienem od razu wrzucić to do historii z dreszczykiem, ale czytając nie widziałem żadnego dreszczyku, tylko długie opowiadanie.
Dziękuję za komentarze i również pozdrawiam :)
Wasinka dnia 09.05.2013 11:20
Pewien O. napisał:
chyba powinienem od razu wrzucić to do historii z dreszczykiem, ale czytając nie widziałem żadnego dreszczyku

Oj, to niedobrze... Skoro Autor nie czuje dreszczyku, to czytelnik ma czuć? Bo już sama nie wiem... Nie było Twoim celem wprowadzić atmosfery grozy?
Tak czy siak- tymczasem ja nie odczułam. Trzeba by tekst dopieścić, przemyśleć, podbudować styl.
A to maluchy przykładowe tylko (starałam się nie powielać po zajacance) :
Cytat:
Gdyby tylko po­tra­fił mówić(,) na­zwał by ten kolor, ko­lo­rem ma­to­we­go mrozu.
przecinki (do dostawienia i do wyrzucenia - podkreślony), ale przede wszystkim - nazwałby
Cytat:
Wierz­ga­ła się(,) a stwór był coraz bli­żej.
- przecinek i bez się
Cytat:
co się zemną dzie­je.
- ze mną (o, teraz zauważyłam, że Zajączek też to zauważył)
Cytat:
po­dob­ną do tej(,) która nada­wa­ła kie­ru­nek jego in­stynk­to­wi, tyle że ta zbli­ża­ją­ca się do niego, była bez tej zie­lo­nej po­świa­ty.
- nadmiar zaimków wskazujących (uważaj na to i ogólnie na zaimki) - tej/ta/tej
Cytat:
Znów po­czuł tą zu­peł­nie inną barwę
- tę


Pozdrawiam słonecznie.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty