„Ziemia obiecana” - OWSIANKO
Publicystyka » Felietony » „Ziemia obiecana”
A A A

Nie mam nic przeciwko filmowym adaptacjom lektur, o ile są zgodne z pierwowzorem. Zwłaszcza teraz, gdy poznawanie obowiązkowych utworów literackich należy do rzadkości. Kiedy nawet nauczyciele polecają obejrzenie tychże w okrojonej postaci obrazkowej.

Tak jest w przypadku „Ziemi obiecanej” według Andrzeja Wajdy: w odróżnieniu od ekranowej i nieuprawnionej wizji reżysera, główny temat powieści Stanisława Reymonta nie zawiera się w posępnym opisie dziewiętnastowiecznej Łodzi, Nie jest TYLKO prymitywną ilustracją narodzin żarłocznego kapitalizmu, konfrontacją nędzy z bogactwem, tryumfującej bezwzględności, intryg i malwersanckich planów kasty fabrykantów.

Główny jej temat, to optymistyczna przemiana moralna z wyrachowanego, cynicznego i nawet dla swoich bliskich bezwzględnego przemysłowca, Karola Borowieckiego, we wrażliwą istotę, która w ostatnich słowach dzieła wyznaje: przegrałem własne szczęście; trzeba je stwarzać dla innych! 

Borowiecki, Polak inżynier i zrujnowany szlachcic, wychowany na patriotycznych ideałach, żyjący w otoczeniu wspomnień o niedawnej, a przemijającej świetności rodu, przesiąknięty tradycyjnymi pojęciami na temat honoru i uczciwości, zaczyna dostrzegać, że w świecie, w którym przyszło mu żyć, obowiązują inne zasady i że on ze swoimi pryncypiami nie pasuje do czasów.

Bo czasy to drapieżne. Rodził się przemysł, powstawały fabryki, z dnia na dzień wyrastały z niczego wielkie fortuny, a niektóre ginęły bezpowrotnie. Lecz znikały nie te, które powinny zostać, bo były zdobyte w sposób zgodny z kupieckim poczuciem sprawiedliwości; zostawały tylko te, co opierały się na szwindlach, oszustwach i umiejętnym lawirowaniu pośród cwaniackich norm. 

Wchodząc w niesympatyczną atmosferę opisywanych wydarzeń, mam wrażenie, jakby ich ilustratorem był Balzak, najlepszy wirtuoz opisu mechanizmów formującego się kapitalizmu. Podobieństwa narzucają się od razu. Jak bohaterzy Balzaka, tak – Reymonta, tracą złudzenia pojawiając się w wielkim mieście i od naiwnego entuzjazmu przechodzą w stan ostrego rozczarowania. Ogarnia ich pesymistyczny nastrój zwątpienia we własne możliwości, a cynizm i sceptycyzm są ich nową naturą; chcieli podbić świat, lecz zamiast tego gnębi ich poczucie doznanej klęski.

Tak u Reymonta, jak u Balzaka upadek dotyka słabych, bo za uczciwych, na placu boju zaś pozostają kanalie, dla których szlam i bagna są naturalnymi środowiskami.

Karol Borowiecki przegrał, ponieważ – wbrew pozorom – chciał się wzbogacić na robieniu uczciwych interesów. Na nieobniżaniu jakości i niezawyżaniu cen produkowanego towaru. Co by było ogromnym zagrożeniem dla dochodów uzyskiwanych przez szubrawców.

W powieści Reymonta przewija się istna kawalkada biznesowych kondotierów. Począwszy od Żydów i Niemców, a na Polaku skończywszy, przedstawia czytelnikom plastyczne portrety mieszkańców miasteczka Łódź, charakterologiczną galerię postaci owej „ziemi obiecanej”. Ale Borowiecki nazywa ją – ziemią przeklętą. Przeklętą, ponieważ wyssała z niego wszystkie soki, spustoszyła przyświecające mu wartości, których niepotrzebnie się zaparł, a tracąc je, tak jak swoją miłość, zrozumiał, że  zaprzepaścił sens dotychczasowego istnienia. I nie tylko jego wewnętrznie zniszczyła ziemia przeklęta, bo i tych, co przywędrowali z okolicznych wsi do Łodzi z nadzieją na lepszy byt i finansową poprawę swojej egzystencji.

Tego w filmowej adaptacji nie ma. Jest za to bezpodstawny i pesymistyczny widoczek Borowieckiego nakazującego strzelanie do strajkujących robotników. Czego się nie uświadczy w powieści.

Jest za to wypaczanie intencji autora; udało się reżyserowi stworzyć skuteczny i sugestywny malunek niemający żadnego psychologicznego uzasadnienia. Sugestywny, gdyż masowy; w tej chwili zapanowała moda na nonszalanckie niezapoznawanie się z całością książki, zadowalanie się jej namiastką, jaką stanowi ekranizacja.

To, że umiejętnie wykoślawił pierwowzór i diametralnie spłaszczył jego wymowę, nie jest tak wielkim skandalem, jak fakt, że za parę lat wyjdą z naszych szkół nowe pokolenia abiturientów wyedukowanych na obrazkach, natomiast nie obeznanych z powieścią i z tej przyczyny  niezbicie przekonanych, iż Borowiecki to szuja, a Wajda, to mistrz.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
OWSIANKO · dnia 16.04.2013 10:58 · Czytań: 2156 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 16
Komentarze
Anastazja Sorpiszewska dnia 16.04.2013 11:53 Ocena: Świetne!
Piękny, wyważony styl.
A do tego trafność ocen i przenikliwość.

Każdemu czytelnikowi życzę, by trafiał na takich autorów.
Pozdrawiam serdecznie.
Usunięty dnia 16.04.2013 12:24 Ocena: Świetne!
Cytat:
udało się reżyse­ro­wi stwo­rzyć sku­tecz­ny i su­ge­sty­w­ny ma­lu­nek nie­mający żad­nego psy­cho­lo­gicz­n­ego uza­sa­d­ni­e­nia
- oto największa bolączka kina "lekturowego", ale nie tylko... chyba w ogóle większości filmów opartych na wielkiej literaturze.
Utrafiłeś w sedno sprawy, jeśli chodzi o przeinaczanie przez reżyserów dobrych, klasycznych tekstów. Mnie też okropnie rażą "ozdóbki", których w oryginale nie ma. Reaguję na nie wręcz alergicznie! "Sugestywny, gdyż masowy", piszesz. W istocie. To samo przecież stało się z "Przedwiośniem", tak brutalnie spłyconym w wersji filmowej.
Pozdrawiam słonecznie :)
bliskolasu dnia 16.04.2013 20:04
Takich tekstów nigdy za dużo. Przypominają oryginał a nie "burzą" jak to dziś modne.
Przerażające ale setki tysięcy młodych lub mniej młodych ludzi poznaje poprzez Wajdę i literaturę i historię. Wiosną 2010 nasz Mistrz wziął się ostro także za kreowanie rzeczywistości.
Z niecierpliwością czekam na sfilmowany skandaliczny, publikowany już scenariusz Głowackiego. Z niecierpliwością bo mam nadzieję, że tym razem frekwencję będą robiły obrazowi zaganiane mocą urzędową wycieczki szkolne. Tak jak to miało miejsce z "Pokłosiem".
Pewnie mistrza znów trzeba będzie okrzyknąć mistrzem. Tym razem trzeba będzie krzyczeć głośniej.
szmella dnia 16.04.2013 20:21 Ocena: Świetne!
Cytat:
chciał się wzbo­ga­cić na ro­bi­e­niu ucz­ci­wy­ch in­te­resów.
- tak to teraz jest. Ucziwość rzadko popłaca...
Cytat:
za parę lat wyjdą z na­szy­ch szkół nowe po­ko­le­nia abi­tu­ri­entów wy­edu­ko­wa­ny­ch na ob­ra­z­ka­ch, na­to­mi­ast nie obe­zna­ny­ch z powieścią
- niestety, teraz większość nie czytaa książek. Telewizja jest największą władzą...
Profesjonalnie i czytelnie napisane.
Wszystko biało na czarnym, sama bolesna prawda.
W filmie wszystko jest inaczej niż na papierze. Osobiście wolę czytać niż oglądać. Mało już nas takich jest...
Niektóre adaptacje bardzo zawodzą. Oto jedna z nich.
Wszystko ujęte jak należy.
Pozdrawiam :)
wienczyslaw dnia 16.04.2013 20:24
trochę zabawne te oskarżenia. film rządzi się swoimi prawami. nie da się przenieść długiej powieści na ekran, nie upraszczając jej. dla mnie Ziemia obiecana to arcydzieło (nie tylko dla mnie). arcydzieło zrobione z nerwem. postacie są psychologicznie wiarygodne. zagrane genialnie. film trzyma w napięciu od pierwszej minuty. nie wspomnę o muzyce, zdjęciach, montażu... co tu pisać. jeśli autor tekstu tego nie widzi, to chyba po prostu nie czuje kina. i to zdanie:
Cytat:
w odróżnie­niu od ekra­no­wej i nie­upra­w­ni­o­nej wizji reżysera, główny temat powieści Sta­nisława Re­y­mo­n­ta nie za­wi­e­ra się w posępnym opi­sie dzie­więtna­sto­wi­ecz­nej Łodzi, Nie jest TYLKO pry­mi­ty­wną ilu­stracją na­ro­dzin żarłoczn­ego ka­pi­ta­li­zmu, ko­n­fro­n­tacją nędzy z bo­ga­c­twem, try­u­m­fującej bez­względności, in­tryg i ma­l­we­r­sa­n­cki­ch planów kasty fabry­kantów.


"nieuprawniona wizja reżysera" to dobre. a z kim reżyser miał uzgadniać swoją wizję? z ministrem kultury? a może z ministrem edukacji?
OWSIANKO dnia 16.04.2013 22:40
Wieńczysław
" a z kim reżyser miał uzgadniać swoją wizję?" - z logiką!
Sfilmowanie lektury powinno być ścisłe z oryginałem i nie może ani o cal mijać się z tekstem. Dlaczego? Ponieważ jest ilustracją pierwowzoru, a nie histerycznym popisem artysty - reżysera. Reżyser może sobie gmerać w twórczości niebędącej szkolną lekturą, ale nie w filmie mającym być wierną ilustracją dzieła literackiego, bo wszelkie działania wypaczające intencje autora są nieetyczne. Amen.
wienczyslaw dnia 16.04.2013 22:53
Owsianko-domyślam się, że reżyser nie filmował LEKTURY szkolnej, tylko robił film na podstawie KSIĄŻKI. Reymont też chyba nie pisał lektury, tylko książkę. język filmowy rządzi się swoimi prawami, to co jest dobre w książce, nie musi się sprawdzać w filmie. Wajda jest w swojej dziedzinie MISTRZEM, jestem mistrzem języka filmowego. zarzucanie mu braku logiki, bo nie zrobił filmu kropka w kropkę według książki, która na dodatek stała się lekturą szkolną (czy to jej wina?) jest niepoważne.
OWSIANKO dnia 17.04.2013 16:27
Wieńczysław
„zadziwiający kult lektury szkolnej. pierwszy raz się spotykam z czymś takim.” Niestety, tego rodzaju myślenie o lekturach jest częste. Co wcale nie oznacza, że prawidłowe. Film w tym przypadku jest odzwierciedleniem literatury za pomocą nie papierowych środków, przełożeniem fabuły powieści na język obrazu. Koniecznie dodać trzeba, że jej WIIERNYM i ZGODNYM z intencjami autora przekazaniem. Filmowanie lektury jest więc dokumentem, a środki filmowego wyrazu – narzędziami. Artysta filmowy jest tu rzemieślnikiem i niczym więcej; nie ma nic wspólnego z dowolną interpretacją dzieła i nie poprawia zamysłu autora. Zadanie reżysera polega na powściągnięciu własnego wizjonerstwa i nienarzucaniu się odbiorcy z własnym ODCZYTANIEM. Co innego w utworach filmowych nielekturowych, gdzie reżyser może być sobą.
mike17 dnia 17.04.2013 16:53 Ocena: Świetne!
Witaj Marku!

Nie mogło mnie zabraknąć w tej zacnej, ważkiej dyskusji.
Bo?
I mnie wkurza znęcanie się nad pierwowzorem i robienie zeń czegoś nowego.
Skoro autor X napisał powieść, to reżyser Y ma ją oddać tak, aby być jak najbliżej oryginału.
Nie wolno, powtarzam, nie wolno mu robić własnych eksperymentów na tekście, dodawania nieistniejących dialogów, przeinaczania wydźwięku scen czy dodawania nowych.
Jeśli ktoś pracuje na bazie SKOŃCZONEJ WARTOŚCI, to jego obowiązkiem wobec autora i widza jest być w miarę bezstronnym i możliwie obiektywnym.

Kiedyś miałem okazję czytać "Lokatora" Rolanda Topora po angielsku.
Film Romka Polańskiego widziałem milion razy i co?
Reżyser Romek nie spieprzył oryginału i nie wlazł z buciorami w tekst pisarza.
I tak powinno być.

Powieści klasyków to utwory skończone, idealne.
Nikomu nie wolno bawić się tą treścią, zabierać to, dawać coś po swojemu.
To nie jest własność reżysera.
Ma być dokładnie tak, ja powieściopisarz to sobie wykoncypował.

Weźmy siebie: czy chcielibyśmy, by nasze opowiadania były filmowane inaczej, niż my je napisaliśmy, i w innej manierze?
To samowolka.
I bezprawna ingerencja w coś, co do reżysera nie należy.
Bo jeśli taki "artysta" zrobi ekranizację lektury szkolnej podług własnych wizji, często odmiennych od zamysłu twórcy, co wyniesie z takiego filmu szkolny młokos?
Jakąś sieczkę, bez ładu i składu.

Trzym się, Marku, i grzmij!
OWSIANKO dnia 17.04.2013 17:37
Drogi Michale!
Zgoda: jeżeli autor książki zrobił bohaterem umięśnionego pedofila - turystę, a reżyser filmowy wciska widzowi obrazek rachitycznego nudziarza – domatora, to to nazywa się nadużycie.
Pozdrawiam
M
mike17 dnia 17.04.2013 18:07 Ocena: Świetne!
Skoro o pedofilii, to kilka słów o moim ukochanym filmie "Lolita" z Jeremy Ironsem i tą boską małolatą, która robi z mózgu sieczkę :)
To udana próba ekranizacji.
Nie oddano genialnego języka Nabokova - mam audiobook z "Lolitą" i poraża mnie język, jakim ten człowiek pisze, to są Himalaje prozy, nawet za 100 lat tak nie napiszę.
Film genialny, oddał ideę Mistrza.

W tandetnym "Przedwiośniu" mój koleś, zawodowy statysta filmowy zagrał przez dwie minuty generała podczas rewolty w Baku.
Przez rok nie dostał kasy za ten epizod.

Ale wracam do "Lolity".
Kto czytał oryginał wie, że zarówno kultowy film z 1962 roku (mam!!!) oraz ten z lat 90-tych to idealna kopia idei Mistrza Nabokova.
I jak ma się to do Wołodyjowskiego w "Ogniem i mieczem" w nędznym wykonie Zamacha, który z racji na swój wygląd powinien grać w produkcjach typu "Szczęśliwego Nowego Jorku" gdzie zagrał Potato (kartofla), którego zgraja pedałów wydupczyła z zaskoczki :)

Ale nasz sukces.
Hans Kloss.
Nikt nie powie złego słowa :)
Może, że to radziecki agent był, ale co za urok osobisty, macho, niech kobity mu wybaczo :)
Ale super wykonanie, tak jak w książce.
I iluż z nas żyło tym serialem.

Kończąc,

Marny film zniszczy dobrą książkę.
Więc trza zacząć od książki, a potem sprawdzić film.
I już zupełnie na finiszu, tak mi przyszło do głowy - zajebisty FORREST GUMP, zarówno książka, jak i genialny, super film.
A więc jak ktoś chce, to może... nie wchodzić w paradę autorowi.
wienczyslaw dnia 17.04.2013 18:35
Owsianko-nie zgadzam się z Tobą. ale już nie będę pisał dlaczego, bo chyba nie czytasz moich postów :)

mike-czytałęm Lokatora i oglądałem film Polańskiego. masz rację, Romek sobie poradził. ale czy można z ręką na sercu powiedzieć, że jest to WIERNE oddanie utworu, bez żadnych "udziwnień" i "fanaberii" ? przecież ten film wręcz "ocieka" Polańskim. wiem o czym mówię, bo Polańskiego filmy znam prawie na pamięć.

masz rację co do Lolity Nabokova-to są Himalaje literatury. po przeczytaniu Lolity chyba każdemu początkującemu "pisarzowi" odechciewa się żyć. i pisać :)
mike17 dnia 17.04.2013 18:41 Ocena: Świetne!
Nabokov tak pisał, że po kontakcie z jego prozą dawałeś sobie na luz na bardzo długo.
To jeden z tych NAJWIĘKSZYCH.
I znów wracam do "Lolity" - mam na dvd obie wersje, kocham je, choć wiem, że reżyser nie oddał geniuszu języka Nabokova.
I o ten język mi chodzi.
Taka budowa zdań zdarza się raz na milion lat, misterna finezja, ot co.
I dlatego ten facet ma u mnie dożywocie na szacun :)
wienczyslaw dnia 17.04.2013 18:57
u mnie też:)
OWSIANKO dnia 17.04.2013 23:40
Wieńczysław
Odpowiem słowami Michała, bo w nich sedno: „Powieści klasyków to utwory skończone, idealne. Nikomu nie wolno bawić się tą treścią, zabierać to, dawać coś po swojemu.
To nie jest własność reżysera. Ma być dokładnie tak, ja powieściopisarz to sobie wykoncypował.” Mamy teraz kulturę obrazków, brak szacunku dla tekstu autora wyrażający się rozbuchanym „ego” Pana reżysera – wizjonera i jego bufonowatą chęcią ODCZYTANIA PO SWOJEMU tego, czego sam nie stworzył. Oczywiście, można sklecić Hamleta z kudłatą prezerwatywą na glacy, ale co ta współczesna ramota ma wspólnego z Szekspirem poza estetycznym orgazmem snobów?
Vanillivi dnia 16.12.2014 04:57
Owsianko, mam wrażenie, że mylisz dwie rzeczy i stąd się bierze część Twoich zarzutów. Czym innym jest "ekranizacja powieści", która powinna być wierna pierwowzorowi, możliwie dokładnie oddawać intencje autora, a czym innym "film na motywach powieści".
W tym drugim przypadku mamy do czynienia z inspiracją powieścią, którą jednak reżyser wykorzystuje na swój własny, twórczy sposób, rozwija po swojemu i tworzy dzieło częściowo jedynie oparte na pierwowzorze.
Jeżeli zamysłem autora było nakręcenie wiernej ekranizacji, to zasadnym jest stawianie mu zarzutu, że to się nie udało. Natomiast jest to absurdalne w sytuacji, gdy reżyser celowo podejmuje grę z pierwowzorem.
Nie zgodzę się z tezą Mike'a, że klasyków można oddawać jedynie wiernie, bo weszli do kanonu więc siłą rzeczy stanowią idealne całości. Uważam, że wręcz przeciwnie, takie książki powinny być cały czas na nowo odczytywane i dyskutowane, odkrywane, w przeciwnym razie doprowadzimy do sytuacji, że wszyscy wiemy że "Słowacki wielkim poetą był" ale nie mamy pojęcia za co go cenimy ani dlaczego. Nie mówiąc już o tym, że film sięga do zupełnie innych środków wyrazu niż literatura i żeby dało się pewne rzeczy przenieść na ekran, trzeba już dokonać własnej interpretacji i wyboru środków wyrazu.
Pewnie, że bardzo wiele takich przeróbek reżyserskich nie ma najmniejszego sensu, bo po prostu nie wytrzymuje konfrontacji ze spójną całością mistrza. Jednak uważam, że takie podejście, mówienie z góry - "nikomu nie wolno bawić się tą treścią" - może prowadzić jedynie do zubożenia kultury i umysłowej indolencji.
I to, że książka jest lekturą, nie ma tu nic do rzeczy. Jak uczeń jest na tyle głupi, żeby nie czytać tylko obejrzeć film, nie sprawdziwszy nawet, że nie jest on wierną ekranizacją, to dobrze, że dostanie złą ocenę. A jeżeli reżyser ingeruje w tekst, ale robi to w sposób inteligentny, wnoszący coś nowego do dzieła (często spotykam się z bardzo ciekawymi interpretacjami klasycznych dzieł w teatrze) - to może skłonić ucznia (znającego pierwowzór) do dodatkowej refleksji.
Pozdrawiam serdecznie
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty