Hej, skarbie, słyszysz?
W radiu leci "Over the rainbow". Pamiętasz? Zawsze płakałaś przy tej piosence, a ja tego nie rozumiałem. Choć jest taka piękna... Kiedyś zapytałaś mnie, kto jest jej autorem. Słyszałaś tyle coverów, że trudno było ci się w tym ogarnąć. Z uśmiechem pokazałem ci film z którego pochodzi. Nie uroniłaś łzy przy tęczy. Śmiałaś się z bucików Dorotki. Cały seans podsumowałaś dwoma słowami: "amerykańskie gówno". Potem długo miałaś do mnie żal, że zniszczyłem ci ten utwór, że teraz zawsze będzie ci się kojarzyć z tym okropnym musicalem, który ja tak uwielbiałem. Miałaś taki zwyczajny gust. Trudno się temu dziwić.
Ciebie wychowały solówki Slasha, Polly, która chce krakersa i "Walk this way". Mnie zaś Jimmy Page, schody do nieba i cholerny, niezrozumiały dla nikogo King Crimson. Czy ja go rozumiałem? Nie wiem. Ale jestem absolutnie pewien, że z czasem pojąłem "Epitaph".
Gdy ty z uśmiechem próbowałaś odkryć, o co biegało Kurtowi z tym albinosem i komarem, ja gubiłem się wielokrotnie w utworach Franka Zappy, o którym nikt z moich znajomych nigdy nie słyszał. Gdy ty, najarana jak lokomotywa na węgiel, próbowałaś obczaić, czemu, na Boga, Paul McCartney jest morsem, ja z obłędem w oczach pozwalałem, by mój umysł porwał "Kashmir". To było lepsze, niż jakiekolwiek prochy, skarbie.
Chociaż na prochach pewnie odleciałbym zupełnie.
Mimo, że byliśmy całkiem inni, wciąż pamiętam, co nas połączyło. A ty pamiętasz ten moment? Wypalające się ognisko? Stary, zdarty przenośny magnetofon? Równie zdartą, zacinającą się co sekundę kasetę? Pamiętasz Freddiego, który nie chciał umierać?
Jeszcze miesiąc później zaczajałaś się za mną i z zaskoczenia krzyczałaś: "Bismillah!". Tak ci się podobała ta piosenka. Ten utwór. Nigdy nie pozwalałaś nazywać mi go "piosenką".
I choć ty wciąż uważałaś "Killer queen" za badziewie, a ja wciąż twierdziłem, że "Bicycle race" ma najbardziej debilny tekst na świecie, wywiązała się między nami nić. Byliśmy razem. Jakkolwiek zawieje watr.
Pamiętasz?
Po jakimś czasie, ja pozwoliłem Kurtowi się zgwałcić (czy raczej ja zgwałciłem jego?), a ty popłakałaś się, gdy na twojej drodze stanął kobziarz, gdy zobaczyłaś krzątaninę w żywopłocie. W końcu też wytłumaczyłem ci, że "(I can't get no) Satisfaction" wcale nie jest o seksie. Ależ urocze było twoje niedowierzanie.
Gdy ty wytłumaczyłaś mi, czemu Polly bolą plecy, również przestałem się śmiać. I tylko komar, albinos, libido, stały się naszym osobistym sępem miłości. Ależ znajomi się z nas śmiali.
Szczególnie, że obojgu nam podobał się "Armageddon". Tobie, bo łatwo wycisnąć z ciebie łzy. Mi z powodu tej pięknej piosenki. Ciebie ona akurat mniej urzekła. Wolałaś tą starszą, o namiętnej miłości w windzie. Ciągle sporo nas różniło.
Ale mimo to się trzymaliśmy, pamiętasz?
Potem były długie wspólne wieczory. Ciebie nie jarały "Wściekłe psy", co do dziś uważam za grzech. Mnie nie jarał Woody Allen, w wyniku czego oskarżałaś mnie o antysemityzm. A to przecież on ciągle żartował z Żydów. Dla rewanżu ja nazwałem cię rasistką, bo zasnęłaś na "Kolorze purpury". Śmiertelnie się obraziłaś. Pogodził nas dopiero Gilbert Grape. Chwilę później usłyszałem, jak cichutko pochrapujesz na "Ptakach".
Cóż, przynajmniej "Kill Bill" ci się podobał.
Wiesz, wyglądasz teraz zupełnie jak Panna Młoda w drugim rozdziale. Wiesz, zaraz przed tą sekwencją anime, która tak mnie zachwycała, a ty mówiłaś, że to najgorszy moment filmu. Myliłaś się, skarbie. W tym filmie nie ma złych momentów.
Niemal słyszę gwizdanie, wiesz? Niemal widzę wchodzącą tu jednooką Elle Driver. Choć to głupie, błagam Boga, by i tym razem Bill zadzwonił na czas. Potem facepalm - cholera, przecież nie może tego zrobić! Przecież David Carradine nie żyje! Ponoć zamasturbował się na śmierć.
Skończyła się pewna era. Nie wiem, jak mogłem o tym zapomnieć, skarbie. Przecież to ty mi o tym powiedziałaś. Pamiętasz? Nie mogłaś powstrzymać się od śmiechu.
Jesteś taka piękna. Mam wrażenie, że wciąż się uśmiechasz.
Zaśpiewaj nam, Freddie. To ostatnia chwila. Dziś świat się skończy. Dzisiaj wszystko jest możliwe.
Is this the real life?
Is this just fantasy?
Serce przestało ci bić, gdy Freddie śpiewał, że już nadszedł jego czas. Chwilę później wydarł się tak głośno, że zagłuszył całą tą cholerną aparaturę. I dobrze. Pogłaskałem cię po głowie.
Teraz już naprawdę nic nie ma znaczenia.
13.04.2013
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt