Mama, tata i ja…
Jestem Krzyś i mam sześć lat. Wracam teraz z zerówki razem z tatą. On ma na imię Kamil i pracuje na magazynie, ale chciałby robić coś innego. Obiecał, że kiedy podrosnę, pozwoli pojeździć mi wózkiem widłowym. Nie mogę się doczekać.
Moja mama ma na imię Joanna i jest urzędniczką, ale tata mówi czasem, że przykleiła stołek do dupy w budżetówce. Nie wiem, o co chodzi, bo nigdy nie widziałem, żeby przykleiło się mamie coś do dupy.
Rodzice poznali się na studiach, a potem zrobili mnie i wysłali do zerówki. No i stamtąd właśnie wracam.
Zatrzymujemy się koło baru, gdzie tata czasem chodzi i ma wielu kolegów. Wszyscy teraz siedzą przy stoliku pod parasolem i piją piwo. Podchodzimy do nich.
− Cześć, chłopaki, w górę ptaki − mówi tata, a tamci kiwają głowami.
Zawsze się z wszystkimi witam. Lubię, kiedy koledzy taty podają mi rękę jak dorosłemu.
− Słyszałeś nowiny? − pyta taki jeden Stefan. Lubię go, chociaż czasem śmierdzi piwem. − Buczkowskiego znowu okradli. Jak zwykle po ósmej zamknął sklep, a kiedy rano otwierał, już był ojebany.
− Wiadomo kto? − pyta tato.
− Pewno ci co zwykle. Od razu pognał do dzielnicowego.
− Dzielnicowy to kurwa − wtrąca Marek, drugi znajomy taty. Nie lubi policji, bo zabrali mu prawo jazdy.
− Na jego miejscu zrobiłbym to samo, co ksiądz − tata jak zwykle ma dobry pomysł.
− Co, zebrał na tacę, czy pobłogosławił? − śmieje się Stefan.
− Kraty w okna wstawić i problem rozwiązany.
− Buczkowski by prędzej swoją starą postawił w oknie, żeby nie płacić.
− E tam kraty − znowu odzywa się Marek. Ma takie małe oczy i mówi niewyraźnie jak mój kolega z zerówki. − Kradną, skurwysyny, bo kary na nich nie ma. Dawniej złodziejowi urżnęło się łapę i już był zresos… resocjalizacja była lepsza.
− W tym kraju wszyscy kradną − teraz głos zabrał tata. − Najwięcej te darmozjady pierdolone z Warszawy. Całe państwo splądrują.
Pan o śmiesznym imieniu…
A ja nie wiem, co to jest to państwo. Podobno mieszkamy w państwie, ale to chyba nie chodzi o mój dom. Tato mówi, że w tym państwie stale jest bezrobocie, korupcja i burdel. Ale ja u siebie w domu ani nawet na podwórku żadnej korupcji i burdela nie widziałem.
Mój tata zawsze się denerwuje, gdy ogląda telewizję i pojawia się ten pan o śmiesznym imieniu. On się chyba nazywa Plusk, ale tak do końca nie wiem, bo jeszcze powoli czytam napisy na telewizorze. Zapomniałem też, kim on jest, ale taty nie mam, co pytać, bo zawsze mówi to samo. Że „pan o śmiesznym imieniu to kurwa, którą trzeba powiesić na suchej gałęzi”. Nie wiem dlaczego na suchej, może jest mokry i musi wyschnąć… Potem zwykle mama krzyczy na tatę, żeby nie przeklinał.
Dobrze wiem, że ten pan nie jest kurwą, bo mój starszy kolega, Adam, powiedział, że kurwy stoją przy drogach i czekają, aż zjawi się jakiś chłopak, żeby razem pójść w krzaki albo do samochodu. Poza tym Adam twierdzi, że facet nie może być kurwą i ja też tak myślę, bo kto chciałby pójść z tym Pluskiem w krzaki?
Czasem mi żal pana o śmiesznym imieniu. Musi być mu strasznie przykro, że nikt go nie lubi poza kolegami i koleżankami z pracy. Ja to myślę, że w nocy pewnie płacze, jak nikt go nie widzi. Nie wiem, dlaczego tata mówi o nim tak brzydko. Podobno pan Plusk z jakimś tam rządem, czy rzędem kradną wszystkim Polakom pieniądze z portfela. Kiedyś postanowiłem, że położę torebkę mojej mamy na stół, a sam schowam się do szafy i będę obserwował, co się wydarzy. No i siedziałem w szafie tak długo, aż zasnąłem. Obudziła mnie dopiero mama, kiedy chciała się przebrać.
− Co tu robisz? − spytała, widząc mnie między ubraniami.
− Sprawdzam, czy Plusk nie kradnie ci pieniędzy − odparłem.
Mama wzięła mnie na ręce i zaprowadziła do pokoju, żebym spał. Potem chyba nakrzyczała na tatę, a później to już był wieczór, więc zamknęli się w pokoju i było cicho. Myślę, że tata dostał jakąś karę. Zawsze, gdy rodzice byli na siebie źli, to wieczorem zamykali drzwi od sypialni. Chyba wszyscy dorośli tak robią.
Cyrk za cudze pieniądze…
Nie rozumiem taty. Najpierw mówi, że ten pan o śmiesznym imieniu i nazwisku Plusk to jakiś tam szef wszystkich Polaków, który pracuje w sejmie, a potem nazywa go pajacem, co błaznuje za nasze pieniądze.
− To dlaczego nie można wsadzić tego Pluska do więzienia, może to on okradł sklep pana Buczkowskiego? − spytałem kiedyś ojca.
− Do więzienia mogą iść, synu, tylko niewinni i dobrzy ludzie, którzy popełnili jakiś błąd i muszą nauczyć się, że trzeba ponieść karę.
− A ty mógłbyś pójść?
− No pewnie. Te cymbały najchętniej zamknęłyby nas wszystkich, ale kogo by wtedy okradali.
− To co teraz zrobimy? − pytam, bo wiem, że tato ma na pewno jakiś pomysł.
− Będziemy walczyć − mówi.
− Ja też?
− Jasne. Jak spotkasz kiedyś pana o śmiesznym imieniu, to możesz kopnąć go mocno w jaja. Tylko nie mów nic mamie.
Oprócz Pluska tata nie lubi najbardziej jeszcze jednego pana. To podobno kolega Pluska i też nawet śmieszny. Wygląda trochę jak Gargamel. On nie ma prawie w ogóle włosów, tylko po bokach głowy i chyba z tyłu. Spytałem mamę, kim on jest i powiedziała, że ministrantem od finansów. Mama nie mówiła takich dziwnych rzeczy jak tata, albo jego koledzy.
− Nastawiał tych, kurwa, radarów, jełop jeden i kozakuje − mówił dziwnie Stefan. − A żeby se tak chuj łysy łeb o jeden rozbił.
− To postawi jeszcze więcej, obok siebie, żeby z daleka widział.
Tak mówili wszyscy. Nawet pan Buczkowski, co go okradli, złościł się, że gdyby dopuścili go do Pluska na długość ręki, to by zajebał. I nasz sąsiad też chciał zrobić mu krzywdę, i pani z warzywniaka, a kiedyś też słyszałem, jak dwóch panów stojących pod sklepem narzekało. Pili piwo i narzekali, że za komunii było lepiej, a teraz to już tylko syf i malaria. Ja jeszcze muszę poczekać na swoją komunię. Ciekawe, co ci panowie dostali, jak szli do przyjęcia? Ja bym chciał quada, ale tata mi go nie kupi, bo Plusk zabiera mu za dużo pieniędzy, a mama o żadnych maszynach nie chce słyszeć, bo to niebezpieczne i można się zabić na śmierć. Szkoda, bo mój kolega z zerówki, Wojtek, ma już dawno obiecanego quada i chwali się wszystkim naokoło, że będzie nim jeździł do szkoły, a jeśli ktoś miałby ochotę się z nim zabrać, będzie musiał zapłacić jak za taksówkę. Nie lubię Wojtka i mam nadzieję, że pan o śmiesznym imieniu ukradnie mu kiedyś tego quada, albo rozbije się o radar, co ten jełop łysy nastawiał.
Ja nie mam się czym pochwalić, dlatego zawsze mówię:
− A mi tato pozwolił kopnąć Pluska w jaja, a wam nie. − Czasem jeszcze wytykam język.
− A mój tata powiedział, że on nie ma jaj, bo to jest ciota i pedał, a one nie mają jaj − gadał zawsze Michał, ale ja mu nie wierzę.
Żeby żyło się lepiej…
Według mojego taty jedynym sposobem na ukaranie Pluska jest walka. Powiedział, że na początek pójdą pod budynek, gdzie Plusk pracuje i porządnie na niego nakrzyczą. Wiem, jakie to nieprzyjemne, kiedy rodzice się wydzierają albo pani w zerówce, a to tylko trzy osoby. Tata mówi, że w Warszawie, bo tam jest ten budynek, będzie tyle ludzi, że wszyscy nie pomieszczą się na chodniku i wejdą na ulicę. Chciałbym to zobaczyć z bliska, ale mama mi nie pozwoli. Nawet tacie zakazuje.
− Musisz tam jechać?
− Trzeba w końcu zacząć robić porządek z darmozjadami. Jak nie teraz, to za rok większość z nas wyjedzie z kraju. Albo my ich, albo oni nas.
Mama wyglądała na zmartwioną.
− Nie wiem, czy to dobry pomysł. A jak będą zamieszki?
− To może zleci parę sejmowych łbów.
− Przestań!
− Żartowałem. Nie będzie żadnych problemów. Jedziemy ze związkami protestować, a nie palić samochody. Za dwa dni będę w domu.
Przytulił mamę, żeby nie była smutna, a wieczorem, jak już leżałem w łóżku, znowu zamknęli się w sypialni, ale chyba nie za karę. Słyszałem nawet, jak mama się śmieje i łóżko skrzypi. Pewnie skakali po materacu. Fajna zabawa, tylko, że mi tego zabraniają.
Sławny tata…
Wieczorem siedziałem razem z mamą przed telewizorem i czekaliśmy na „Wiadomości”. Oboje liczyliśmy, że zobaczymy tatę w telewizorze. Nie mogłem się doczekać, kiedy powiem kolegom i koleżankom, że mam sławnego ojca. Może nawet i ja stanę się sławny, i wtedy będę mógł chwalić się wszystkim znajomym, a Wojtek może się ze swoim quadem wypchać.
Jak już ładna pani w telewizji przestała mówić i pokazali tą Warszawę na filmie, zapytałem, czy tatuś powie coś do kamery, ale mama nie wiedziała. Patrzyła tylko na film, więc i ja patrzyłem.
Widzieliśmy ludzi, chyba z tych związków, jak uciekali ulicą, a za nimi biegli policjanci w kaskach i z tarczami. Wszyscy bardzo hałasowali. Nie wiem, skąd wzięło się tam tyle dymu, ale było go pełno, aż wszyscy kaszleli. Tylko nie policjanci, bo obok nich dymu nie było wcale. Ktoś przewrócił się na chodnik, a ja patrzyłem, czy to nie tata. Na pewno nie. Tamten co leżał był gruby i miał wąsy. A mama zabrania tacie nosić wąsy.
Mama przytuliła mnie jedną ręką i głaskała. W telewizji jakiś policjant mówił o kulach gumowych, ale nie wiem, co to jest i do czego służy. Zresztą nie słuchałem już później, bo było mi smutno. Nie widziałem taty. Myślałem, że chociaż na chwilę podejdzie do kamery, wtedy mógłbym powiedzieć, że jest sławny.
Przez resztę wieczoru mama dzwoniła do Warszawy i pytała o tatę, który nie odbierał komórki. Pomyślałem sobie, że to pewnie Plusk mu ją ukradł, bo skoro potrafi wyciągnąć pieniądze z portfela, to i z telefonem dałby sobie radę.
Wojna…
Tata leżał w szpitalu, bo dostał czymś w głowę. Kiedy mama się o tym dowiedziała, od razu zaprowadziła mnie do sąsiadów, a sama pojechała do Warszawy. Kazała mi być grzecznym i nie pyskować, a ja prosiłem, żeby nie krzyczała na tatę, bo to nie jego wina tylko Pluska i lepiej jakby to jemu się oberwało, ale niech tego nie robi, bo zaczną ją gonić policjanci w kaskach i z tarczami.
Lubiłem naszych sąsiadów, bo nie rozkazywali mi, pozwalali oglądać mnóstwo bajek i kupowali ulubione słodycze. Siedzieliśmy akurat przed telewizorem, a ja gryzłem mordoklejkę, gdy pokazali znowu film z Warszawy, ale kawałek, bo później mówili już ciągle różni panowie. Jeden był chyba z tych związków, z którymi tata pojechał.
− To była regularna bitwa, którą sprowokowały elity rządzące. Jeżeli pan premier chce wypowiedzieć nam wojnę, niech liczy się z konsekwencjami. W całej Polsce są nas miliony. Dzisiaj jesteśmy tu my, jutro przyjdą następni, a potem kolejni. Wszystkich nie można się pozbyć, panie premierze. Jestem pewien, że będziemy trwali dłużej niż rząd.
Potem coś powiedział Plusk, ktoś jeszcze i jakiś policjant. A na końcu pojawiła się znowu ładna pani i mówiła o czymś innym.
Kiedy przełknąłem wreszcie mordoklejkę, zatęskniłem za rodzicami. Pomyślałem, że mogłem jednak pojechać z tatą do Warszawy. Gdybym się postarał, na pewno uciekłbym policji i poszedł do pracy Pluska, a tam kopnąłbym go z całej siły w jaja. Jestem mały, więc nie zauważyliby mnie tak szybko. Następnym razem pójdę na tę wojnę z tatą i nie dopuszczę, żeby stało mu się coś złego. Może nawet pokażą mnie w telewizji. Wtedy Wojtek może wypchać się swoim quadem.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt