Nadchodzą. Obłażą mnie ze wszystkich stron niczym ogromne, owłosione pająki. Trzęsę się ze strachu i obrzydzenia, i wiem, że nie jestem w stanie nic zrobić. Mają nade mną władzę. Szydzą – pokornie chylę głowę, rozkazują – czynię bez sprzeciwu, chociaż wcale tego nie chcę. Ogarnia mnie wściekłość przemieszana z bezsilnością.
Wszystkiemu winna jest ona. Kurwa z piekła rodem. Wabiła pięknymi słówkami o wiecznym szczęściu i miłości do grobowej deski. Poszedłem za nią z radością. Ślepy idiota. I po co? Po to, by zobaczyć, jak oddaje się innemu. Wiele razy. Otworzyła moje serce zardzewiałym nożem kłamstw i nasrała do środka.
Dała im pożywkę. Nie mam szans na ucieczkę. Nie ma dla mnie ratunku. Słyszę już ich śmiech, rozsadzający mi mózg. Wbijam paznokcie w skórzane obicie fotela. Chcę wrzeszczeć. Nie potrafię. Otwieram i zamykam tylko usta, jak wigilijny karp, wyciągnięty z wanny. Boli. Tak bardzo boli.
Zginam się wpół, obejmując ramionami trzęsące się kolana. Moje trzewia płoną. Na chwilę tracę dech.
Coś z hukiem upada na podłogę.
Podrywam z przerażeniem głowę. To pilot do telewizora.
- Nie hałasuj! Daj dziewczynkom pospać – słyszę pod czaszką szyderczy głos. – W końcu i tak mają przejebane. Matka ladacznica a ojciec nieudacznik.
- Zamknij się! Nie waż się wspominać moich córek! – jęczę, zasłaniając oczy dłońmi.
- Jesteś pewien, że są twoje? – potwór w moim wnętrzu wypowiada na głos nękające mnie wątpliwości.
Są moje?
Sam już nie wiem i ta niewiedza doprowadza mnie do szaleństwa.
Podnoszę się z fotela. Kolana drżą, uderzając jedno o drugie. Zataczając się, ruszam w kierunku sypialni.
Są moje?
Zaciskam lodowate palce na framudze drzwi i zaglądam do środka. W pokoju panuje półmrok. Przekraczam próg i podchodzę do kołyski. Przez chwilę patrzę na drobną twarzyczkę i kępkę wystających spod czapeczki, rudych włosów. Takich jak moje. Jak automat odwracam się w stronę małżeńskiego łoża, pośrodku którego leży drobna postać. Zatrzymuję wzrok na zadartym nosku, pokrytym tysiącem miniaturowych piegów i szpiczastym podbródku. Takim jak mój.
Wątpliwości ulatują. To moja krew. Geny moich przodków.
W tym momencie czuję tak wielką miłość, iż mam wrażenie, że moje wnętrze jej nie pomieści. Padam na kolana, przykładając rozgrzane czoło do jedwabnego prześcieradła. Całe ciało drży.
- Jak myślisz, co z nich wyrośnie? –Głos nie zniknął. Nigdy nie znika. Czeka tylko na odpowiedni moment, by zadać kolejny cios. – Dziwki na podobieństwo mamusi?
Zagryzam wargi, by nie zawyć. W ustach czuję metaliczny smak krwi.
- Nie pozwolę na to – szepczę, zaciskając powieki. – Za nic w świecie.
- A jak chcesz temu zapobiec? – Słyszę chichot, a odgłos ten tnie mój mózg z chirurgiczną dokładnością. – Twoje dni są policzone.
Wiem, że mówi prawdę. To tylko kwestia czasu, zanim zostanę wystawiony za drzwi. I wiem, że tego nie przeżyję. Wbrew pozorom myśl ta orzeźwia mnie na tyle, że udaje mi się wstać, nie czyniąc przy tym hałasu. Ociężałym krokiem wracam do dużego pokoju i padam na sofę. Po policzkach płyną mi łzy.
- Przecież wiesz, że nie masz wyboru. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.
Kiwam głową jak marionetka.
U sąsiadów za ścianą zegar wybija drugą. Jej wciąż nie ma. Nasłuchuję, mając nadzieję, że lada chwila na klatce schodowej rozlegną się znajome kroki. Na próżno. Nic nie zakłóca panującej dookoła ciszy.
Podrywam się na nogi i zaczynam nerwowo krążyć po pokoju.
- Na co jeszcze czekasz? Bądź mężczyzną i pokaż wreszcie, kto tu rządzi!
Zatrzymuję się, zaciskając pięści. W tej samej chwili ogarnia mnie niesamowity spokój. Kontury bólu zacierają się i po raz pierwszy od wielu tygodni oddycham bez potwornego kłucia w piersi. Już teraz wiem. Znam cel i nic mnie od niego nie odwiedzie. Nie pozwolę, by ktokolwiek starł niewinność z twarzy moich dzieci. Nigdy. Tyle jestem winien nam wszystkim.
Kieruję się w stronę kuchni. Jestem wyprostowany, głowę trzymam uniesioną. Wiem, że znalazłem rozwiązanie, a świadomość ta dodaje mi sił. Z szafki pod zlewem wyciągam dużą, plastikową reklamówkę. Po jednej stronie królewna Śnieżka czyta bajki zasłuchanym krasnoludkom, po drugiej Kubuś Puchatek trzyma w łapkach książeczkę z obrazkami. Nożycami rozcinam folię na dwie części. Staram się, by były równe. Przez chwilę oglądam rezultaty. Jestem zadowolony.
Wracam do dużego pokoju i siadam za biurkiem. Biorę do ręki wieczne pióro i perfumowaną papeterię. Czuję delikatny zapach konwalii. Szybko kreślę na jednej z kartek kilka słów, po czym składam zamaszysty podpis. Tak jest dobrze.
Zawieszam notatkę na lustrze w korytarzu i idę do sypialni. Na chwilę przystaję w drzwiach, spoglądając na wycięte fragmenty reklamówki. Królewna Śnieżka – Kubuś Puchatek, Królewna Śnieżka – Kubuś Puchatek. W końcu podejmuję decyzję.
Na palcach podchodzę do kołyski. Obraz pluszowego misia przykładam do śpiącej twarzyczki. Przyciskam z całych sił.
Czas staje w miejscu, a ja przestaję czuć. Jak robot doprowadzam do końca plan. Nie widzę, nie słyszę, nie egzystuję. Pozostawiam za sobą śmierć. I ukojenie.
Jakiś czas później wychodzę z domu. Miasto pogrążone jest we śnie. Nogi niosą mnie w jedynym sensownym kierunku. W okolice dworca. Przystaję pomiędzy rosnącymi wzdłuż torów brzozami. Wpatruję się w stronę, z której przybędzie i już po chwili dostrzegam światło. Z każdą sekundą jest bliżej. Coraz bliżej. Moje ciało drży.
Biorę rozbieg i skaczę. Powietrze przecina lament hamulców a potem potworny huk.
To koniec. Rozdział zamknięty. Do następnego razu.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt