Zakazane Przeznaczenie Cz. I - LadyElizabeth
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Zakazane Przeznaczenie Cz. I
A A A
Od autora: ah

Rozdział 1

Przebudzenie

    Z każdej strony otaczał ją mrok. Powieki miała zbyt ciężkie, aby swobodnie podnieść je do góry. Zmęczenie było tak strasznie duże a ciało przeszywał zimny dreszcz. Próbowała zmusić się, żeby chociaż jedno oko lekko otworzyć i wybadać gdzie mogła się znajdować. Resztkami sił dostrzegła wokół siebie drzewa. -A więc jestem w lesie. Leżę po prostu w zimnym, ciemnym lesie. -pomyślała sobie dziewczyna. W głowie czuła totalną pustkę. Nie wiedziała kim jest i dlaczego tutaj się znajduje. Instynkt, który się odezwał podpowiadał jej, aby wydostała się z tego miejsca zanim zamarznie na śmierć. Prawie nie czuła już żadnych członków. Nie chciała umierać. Nie tutaj, samotnie i do tego w męczarniach. Na wpół oszołomiona otworzyła szerzej oczy, w których już wzbierały łzy. Starała podźwignąć się w pozycję siedzącą. Z trudem i wysiłkiem osiągnęła swój cel a po policzkach łzy już same spływały. Teraz zauważyła, dlaczego odczuwała takie straszne zimno. Dostrzegła na sobie skąpy przyodziewek, który składał się z bardzo cieniutkiej koronkowej, blado różowej halki na ramiączkach. Pod nią prześwitywała bielizna w tym samym kolorze.

-Co ja tutaj robię w takim stroju? -tylko taka myśl kołatała wówczas w głowie dziewczyny. Coś innego jednak przykuło uwagę dziewczyny. Czerwone plamy w górnym skrawku, po prawej stronie odzienia oraz na ramieniu. Delikatnie ręką powiodła po tym odkryciu. To była krew. Jeszcze świeża, ponieważ rozmazywała się pod palcami. Postanowiła zlokalizować źródło tej substancji. Ostrożnie z lekkim wahaniem, przejechała opuszkami palców po ramieniu w stronę obojczyka, gdzie ciągle wyczuwała płynną ciecz. Coraz wyżej zagłębiała się, aż do szyi gdzie zatrzymała rękę. Dokładnie wyczuwała jakaś ranę, która była przyczyną utraty tak sporej ilości krwi. Jednakże nie mogła skupić się na tym problemie. Teraz miała ważniejszą sprawę na głowie. Musiała jak najszybciej wyjść z lasu i znaleźć schronienie przed zimnem. Doznała nagły przypływ sił. Wola przetrwania zwyciężyła. Zmusiła już i tak bardzo wychłodzone ciało, aby wstało i ruszyło przed siebie. Wycieńczenie dawało o sobie znać, ale nie poddawała się bez walki. Chwiejnym krokiem szła przed siebie, opierając się o pobliskie drzewa. Nie wiedziała ile czasu się przemieszczała. Trwało to jak wieczność. Wszędzie panowała cisza i ciemność. Poruszała się po omacku, tam gdzie dziewczynę nogi poniosły. Nigdzie wokół siebie nie dostrzegała czegoś, co mogło uratować ją przed okrutnym losem. Żadnej żywej duszy, żadnej cywilizacji tylko ciemność i drzewa. Zaczynała tracić już nadzieje, że kiedykolwiek wyrwie się z tej pułapki. Czuła jak jej nagły przypływ energii, tak samo szybko odchodzi jak i przyszedł. Zrozpaczona upadła na kolana. Błędnym wzrokiem spojrzała przed siebie. Z oddali dostrzegła jakiś jasny punkcik.

-Czy ja umieram i mam halucynacje? -szepnęła do siebie zdezorientowana dziewczyna. Jednakże nie czuła żadnych oznak, które mogłyby wskazywać na to że nadchodzi jej koniec. Nadal było jej zimno. -Weź się w garść dziewczyno! -mówiąc na głos ostrym tonem, próbowała sama siebie doprowadzić do porządku. Zdeterminowana wstała i ruszyła w kierunku obcego źródła światła. Nie zważając na to, iż rani sobie bose stopy o leżące na ziemi suche gałązki drzew, z zaciśniętymi zębami szła twardo przed siebie. Nie zniechęciły jej również drobne potknięcia o większe, leżące konary drzew. Po kilku minutach dotarła do upragnionego celu. Zmęczona upadła na drodze. Leżąc na wpół przytomnie odwróciła wzrok w stronę skąd dobiegało tajemnicze światło. Niedaleko ulicy znajdował się pub. To z jego okien biła jasność. Zagadka została wyjaśniona. Teraz mogła spokojnie zasnąć. Nie miała już siły, żeby tam iść. W tej chwili liczył się dla niej długi odpoczynek. Gdy już powili zaczynała tracić przytomność, coś zaczęło ją oślepiać z naprzeciwka. Ale to już ją nie obchodziło. Nie miała już sił na cokolwiek. Nie pragnęła niczego innego, jak odpocząć. Światło powoli znikało. Pozostała tylko ciemność...


* * *

    Powoli zaczynała wybudzać się ze stanu nieświadomości. Pierwszą rzeczą, jaka zaczynała docierać do jej umysłu, to jakieś odgłosy dochodzące z daleka. Po chwili skupienia skojarzyła, że odgłosy te były krzykiem jakiejś kobiety. Nie był to zwykły krzyk, był krzykiem rozpaczy wołający o pomoc. W jednej minucie, dziewczyna świadoma wszystkich swoich zmysłów, wstała na równe nogi. To co zobaczyła kompletnie ją przeraziło. Wszędzie rosły drzewa! Jakim cudem ona znowu się tutaj znalazła?! Przecież to niemożliwe -myślała. Nie mogła uwierzyć jak mogła z powrotem trafić do lasu, w to samo miejsce, w którym wcześniej leżała. I ten krzyk- cały czas nie ustawał. Dziwne było w tym wszystkim też to, iż nie była zakrwawiona jak to wcześniej zauważyła. Nie miała żadnych ran na szyi. Kolejną rzecz, którą spostrzegła to mimo nocy, doskonale widziała zarys drzew. Księżyc wyjątkowo jasno świecił, na bezchmurnym niebie, oświetlając sporą część lasu, w którym się znajdowała.
Nagle coś między drzewami zaszeleściło, po czym ukazała się wysoka ciemna postać.
-Witaj Lilo Abaris. -odezwał się tajemniczy głos, z którego dziewczyna wywnioskowała, że należy on do mężczyzny. -Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy. Chcę tylko porozmawiać. -przemawiał swoim aksamitnym głosem mężczyzna.
Dziewczyna czuła się dziwnie w tej całej sytuacji. Cała się trzęsła,
ale nie dlatego że było jej zimno w samej bieliźnie, lecz ze strachu.
-Skąd wiesz jak się nazywam?
-Wiem o tobie wiele więcej niż możesz to sobie wyobrazić.
Nieznajomy otaczał się aurą tajemniczości, lecz brzmiał bardzo przyjaźnie. Facet przybliżył się do niej o parę kroków, jednak w dalszym ciągu nie widziała jego twarzy. Kryła się pod czarnym kapturem, zresztą jak pozostała część jego ciała zasłonięta była pod długim płaszczem do samej ziemi, szczelnie go zakrywając. Jedyną tajemnicą, jaką obcy nie skrywał był jego wzrost. Na oko mógł mieć z metr siedemdziesiąt parę. Dziewczyna w jego towarzystwie czuła się niepewnie. Strach sparaliżował ją do takiego stanu, że nie mogła się ruszyć ani cokolwiek powiedzieć.
-Nie masz prawa żyć. -łagodnym tonem przemówił tajemniczy gość.
-E ee... nie bardzo rozumiem. -tylko tyle zdołała wykrztusić z siebie.
-Powinnaś już dawno nie żyć Lilo! Twoje miejsce jest w piachu! -przez gościa nie przemawiał jeden głos a wiele. Było w tym coś upiornego. Czuła, że kryje się w nim zło. Widząc strach w oczach dziewczyny, nieznajomy zaczął szyderczo śmiać się tymi swoimi głosami.
-Błagam nie rób mi krzywdy. Zrobię co zechcesz. Tylko nie rób mi krzywdy. -płakała chcąc się jakoś ratować przed niebezpieczeństwem ze strony mężczyzny. Niestety on jej nie słuchał i nadal śmiał się, coraz głośniej. Obcy podszedł bliżej, zatrzymując się kilka centymetrów od niej milknąc. Jedyne co było teraz słychać, to głośne dyszenie dziewczyny i bicie jej serca.
-Wiesz czyj to głos? -spytał po chwili. Na początku nie wiedziała co miał na myśli. Po chwili zorientowała się, że nadal w oddali słyszy przeraźliwy krzyk. Teraz wydawał jej się dziwnie znajomy. Już wiedziała. Z lękiem spojrzała w głąb czarnego kaptura. Dostrzegła w nim błysk oczu.
-Tak, twój. -po czym rzucił się na nią, ukazując swoje długie, białe kły wtapiając je w szyję.
    Budząc się z krzykiem automatycznie jej ręka spoczęła na szyi, na której znajdował się opatrunek. A więc to nie był tylko zły sen. -pomyślała szybko. Jak się później okazało, snem nie było to gdzie się teraz znajdowała przebywając w małym pokoju, którego wnętrze było skromnie urządzone, ale za to nie traciło na swoim przytulnym klimacie. Siedząc w jednoosobowym łóżku, po swojej prawej stronie dostrzegła okno z wiszącą nad nim śnieżno białą firanką, przez które nieśmiało wpadały promienie słoneczne. Świadczyło to wczesnym poranku. Po lewej stronie, niedaleko łóżka stał mały stoliczek z lampką. Dalej w oczy rzucały się ciemnobrązowe wyjściowe drzwi, gdzie tuż obok, na przeciwnej ścianie prowadziły drzwi do łazienki, również w tym samym kolorze. Oprócz tego wnętrze zdobiła komoda, stojąca przy tej samej ścianie co łazienka. Nad nią wisiał niewielki obraz z pejzażem morza i zachodzącego słońca. W kącie niedaleko okna stał bujany fotel. Wszystkie zaś ściany pokryte były drewnianymi panelami w kolorze kasztanowym. Podłogę pokrywał dywan w rozmaite wzory oraz barwy.
    Przyglądając się całemu wnętrzu z zaciekawieniem musiała oderwać się od swojej czynności, ponieważ nie minęło dziesięć minut, gdy nagle do pokoju wszedł wysoki, dobrze zbudowany chłopak o jasnej cerze oraz z krótko ściętymi jasno brązowymi włosami. Pozostawały one w pewnym nieładzie, co sprawiało że wyglądał w nich uroczo. Czupryna świetnie współgrała z jego karnacją, zaś w jego jasno niebieskich oczach niejedna młoda dziewczyna chciałaby się zatracić. Gdyby nie był zwykłym śmiertelnikiem, Lila mogłaby przysiąc, że jest jakimś cudownym bogiem. Mógł mieć z dwadzieścia parę lat. Z błogosławionego stanu wyrwał ją głos nieznajomego.
-Witaj. Jak się czujesz? Przyniosłem ci trochę witamin, żebyś nabrała sił.
Uśmiechał się do niej ciepło, po czym wyłożył na stoliku owoce, które przyniósł w reklamówce. Po tej czynności usiadł na brzegu łóżka, przypatrując się jej z troską. Dziewczyna wstrzymała oddech. Teraz gdy siedział bliżej niej, dokładnie przyjrzała się jego twarzy. Posiadał nieskazitelnie gładką, wręcz posągową cerę. Brwi ciemniejszego koloru niż włosy, były grube i proste. Posiadał również wąskie usta i zgrabny, prosty nos. Przez wpatrywanie się w niego jak w obrazek, nie potrafiła wykrztusić z siebie słowa, będąc pod wrażeniem przystojnego nieznajomego. Miała jednak wrażenie że skądś go znała. Wydawał jej się tak dziwnie znajomy.
-Przepraszam, zapomniałem się przedstawić. Nazywam się Erazm Tillmann. Na pewno jesteś ciekawa co tutaj robisz i kim jestem. -wyprzedził pytające spojrzenie dziewczyny, która już miała zamiar otworzyć usta po tym jak już zdążyła otrząsnąć się z zauroczenia. Chciała coś powiedzieć, miała tyle pytań ale gdy zauważyła, że jej pierwsze zostało wyprzedzone szybko je zamknęła. -Już ci wszystko wyjaśniam. Wczoraj wieczorem jadąc samochodem, znalazłem cię na środku ulicy nieprzytomną i prawie nagą.
Po tych słowach zawstydzona Lila zauważyła ze nie ma na sobie swojej halki a jakąś długą, szarą oraz za dużą koszulkę. Widząc wystraszoną twarz dziewczyny Erazm szybko dodał. -Spokojnie. To co miałaś na sobie pod tą cienką sukienką nadal jest na swoim miejscu.
Dziewczyna trochę się rozluźniła czując ulgę. Chłopak kontynuował swoją opowieść.
-Nie mogłem cie tak zostawić, tym bardziej ze krwawiłaś. Dlatego przywiozłem cie tutaj do pensjonatu. Opatrzyłem twoją ranę i czekałem aż się obudzisz.
-Dlaczego przywiozłeś mnie tutaj a nie zawiozłeś do szpitala? -w końcu spytała zaciekawiona.
-Hmm... dobre pytanie. Sam nie wiem dlaczego tak postąpiłem. Może dlatego, ze w szpitalu zadawaliby za dużo pytań, a ja chciałem oszczędzić ci kłopotów. -odpowiedział swym czarującym głosem chłopak.
-A tutaj nie będą zadawali pytań? Przecież nie jesteśmy w zwykłym miejscu jak dom, tylko w miejscu gdzie przebywają różni ludzie.
-Zapewniam cię, że tutaj nikt nie będzie mieszał się w nieswoje sprawy. Pensjonat położony jest na takim odludziu, że prawie w ogóle nie spotkasz żywej duszy. A powiedz mi czy pamiętasz co się wtedy stało i dlaczego byłaś prawie naga? -zmienił temat chłopak.
Dziewczyna zamyśliła się. Gdy siedziała sama w pokoju nie zastanawiała się nad sobą, myśląc o tym dlaczego w głowie ma czarną dziurę. Dlaczego nic nie pamiętała? -tylko takie pytanie potrafiła postawić sobie w myślach.
-Ja nie pamiętam. Nic nie pamiętam. -patrzyła błędnym wzrokiem przed siebie, mówiąc bardziej do siebie niż do Erazma. -Pamiętam tylko ze obudziłam się w środku lasu i chciałam stamtąd wyjść.
-To może pamiętasz co robiłaś wcześniej? -kontynuował swoje małe śledztwo Erazm mówiąc jak najłagodniejszym tonem.
Wyrywając się z transu dziewczyna spojrzała na chłopaka. Zaczynały napływać jej łzy do oczu. Czuła w głowie totalną pustkę. Wysilając intensywnie swój umysł nie umiała przypomnieć sobie co robiła. Nie wiedziała kim jest i co robiła w samej bieliźnie w środku lasu. I nagle przypomniała sobie ten sen, w którym mężczyzna zwracał się do niej po imieniu i nazwisku. Lila Abaris. Tak zapewne nazywała się, jeśli w tym śnie była chociaż odrobina prawdy.
-Przykro mi, ale nic nie pamiętam. Czuje się tak jakbym wcześniej nie istniała. -dziewczyna czuła się zrozpaczona i bezradna. Erazm przyglądał się jej tylko ze zrozumieniem i współczuciem.
-To w takim razie nie dowiemy się jak się nazywasz. Tym trudniej będzie odszukać twoją rodzinę. Pewnie się o ciebie martwią.
-Lila Abaris. -wypaliła dziewczyna.
-Co? -tylko takie słowo wyrwało się z ust chłopaka.
-Nazywam się Lila Abaris. -powtórzyła powoli i wyraźnie odpowiadając na pytanie.
-Już nic nie rozumiem. Z jednej strony twierdzisz ze kompletnie nic nie pamiętasz a z drugiej strony wiesz jak się nazywasz. Wytłumacz mi to proszę.
-Może wydawać ci się to głupie, ale dowiedziałam się tego ze snu.
-Ze snu? -powtórzył ostatnie słowa coraz bardziej zaciekawiony chłopak.
-Tak ze snu. Wydawał mi się dość realny. Pewna osoba wyjawiła mi to w nim. A skoro zwracał się tak do mnie, to znaczy ze tak muszę się nazywać. Ja nie widzę innej możliwości. -po tych słowach Lila czekała na reakcje Erazma, lecz ten nic nie odpowiedział. Wydawał się być pogrążony we własnych myślach błądząc wzrokiem po pokoju. W końcu spoczął na jej twarzy.
-Opowiedz mi coś więcej o nim. -tym razem jego twarz zrobiła się poważna a głos nie zdradzał jakichkolwiek uczuć. Był stanowczy i chłodny. Lila lekko skinęła głową. Opowiedziała mu wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. O tym jak się obudziła i spotkała mężczyznę ukrytego pod płaszczem i kapturem. O tym ze słyszała czyjś krzyk w oddali, który jak się później okazało był jej własnym i o tym ze mężczyzna rzucił się na nią.
-Dlaczego chcesz to wiedzieć? -spytała w końcu zaciekawiona dziewczyna. Twarz chłopaka nadal pozostawała nieprzenikniona.
-I nie widziałaś jego twarzy? -ciągnął dochodzenie.
-Nie. Jak już wspomniałam miał kaptur na głowie i nic nie widziałam. Jedyne co zapamiętałam to jego zęby. -tym razem Erazm patrzył na Lile znowu z zaciekawieniem. Kontynuowała dalej. -Miał długie kły. Dłuższe niż pozostałe uzębienie... czy to jest... czy to mógł być... -właśnie w tej chwili dotarły do niej jej własne słowa.
-Wampir? -dokończył za nią jej pytanie. -Być może.
Lila wybuchła śmiechem. To co powiedział dla niej było dziecinne i niewiarygodne.
-To jakiś żart. Wampiry nie istnieją. -w głębi duszy próbowała rozpaczliwie uwierzyć w te słowa. Erazm nic nie powiedział, tylko prawie niezauważalnie uśmiechnął się do niej co i tak nie wyszło mu za dobrze wykrzywiając się w grymas. Podniósł się z miejsca, po czym szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia, nie odwracając się za siebie mówiąc przez ramię.
-Będę jutro po południu. Zjedz owoce. Pani Rosenberg zajmie się tobą, do mojego powrotu.
Po chwili już go nie było znikając za drzwiami, pozostawiając Lile samą z własnymi myślami oraz wątpliwościami. W jej głowie szumiało. To nie mogła być prawda z wampirami. Takie historie zdarzają się tylko w jakiś kiepskich filmach. Nie chciała i nie mogła przyjąć tego do własnej świadomości. Ten sen to był tylko zwykły koszmar. Naoglądała się za dużo horrorów i dlatego miała takie sny. A to że ma ranę na szyi to pewnie jakieś dzikie zwierzę ją zaatakowało. Co do jej tożsamości to zapewne przypomniała sobie jak się nazywa. Innego logicznego wytłumaczenia nie widziała. Tylko co miała myśleć o swoim tajemniczym wybawicielu? Nie miała pojęcia.
    Erazm pełen emocji w sobie jak najszybciej chciał wydostać się z pensjonatu. Jednak gdy już był u wyjścia, trzymając za klamkę usłyszał za sobą głos. To recepcjonistka a zarazem właścicielka pensjonatu Greta Rosenberg.
-Dzień dobry Erazmie. Jak się czuje twoja przyjaciółka? Już z nią lepiej? Z tego co widziałam wczoraj, krucho z nią było.
Pozwalając kobiecie mówić do siebie po imieniu, która wręcz nalegała na to, sam nie przełamał się żeby i do niej zwracać się jak do koleżanki. Z jego strony wolał układ Pan-Pani.
Nie dając po sobie poznać, że jest lekko podirytowany, tym ze akurat w tym momencie zachciało się tej babie na pogawędkę z nim w nieodpowiednim momencie, nie mając wyjścia odwrócił się do niej i najgrzeczniej jak tylko potrafił odpowiedział jej.
-Witam panią, pani Rosenberg. Moja przyjaciółka ma się już znacznie lepiej. Oczywiście zostanie jeszcze trochę. O pieniądze proszę się nie martwic. Tylko ta sprawa musi pozostać miedzy nami. A teraz proszę wybaczyć śpieszę się. Miłego dnia życzę.
Nie patrząc na dalsza reakcje kobiety ukłonił się, po czym zgrabnym ruchem obrócił się na piecie i szybko wyszedł. Za każdym razem kiedy widział kobietę i długo jej się przyglądał chciało mu się śmiać. Sam sobie dziwił jak udaje mu się nie wybuchnąć śmiechem. Jej kiczowaty wygląd przyprawiał go o mdłości a zarazem i o głośny śmiech. Blond włosy zawsze starannie upięte w kok. Wydatne usta pomalowane na czerwono, oczy koloru brązowego podkreślone czarna kredka. Co do jej twarzy była o dziwo gładka. Ani jednej zmarszczki. Erazm nie raz się zastanawiał jakich środków używa żeby tak wyglądać. Zawsze opalona zakładała jasno kolorowe żakiety aby w ten sposób bardziej się odmłodzić, dobierając do tego spódniczki do kolan i wysokie szpilki wydłużając nogi, które i tak były długie. Z takim wyglądem zamiast przyciągać męskie spojrzenia ona wywoływała salwę śmiechu. I tak też on ją postrzegał. Widział w niej tylko śmieszną kobietę, która próbuje poderwać pierwszego lepszego faceta. Tak było i z nim. Szukała każdej nadarzającej się okazji, kiedy przebywał w pensjonacie aby z nim poflirtować. Pomyślał sobie, że nieźle musi się wściekać pan Rosenberg na jej zachowanie i strój. Tak naprawdę to nigdy go nie widział, ale wnikliwy obserwator zauważyłby obrączkę na prawej dłoni pani Rosenberg. Dlatego tez chłopak zakładał iż taki mąż istnieje. Erazm starał się trzymać ja na dystans co wcale nie było takie łatwe.
Jego serce należało do innej. Z mętlikiem w głowie, siedząc już w swoim luksusowym samochodzie ruszył z pod pensjonatu z piskiem opon przed siebie, na ułamek sekundy spoglądając na górne okno. Na jej okno...
    Siedząc tak jeszcze przez jakiś czas w jakimś dziwnym transie szybko się z niego wybudziła. Zaintrygował ja ten chłopak. Długo nie mogla się otrząsnąć z tego spotkania. Najbardziej fascynowała ją ta jego zagadkowość i to nietypowe imię. Erazm. Rozmarzyła się widząc ciągle jego twarz przed oczami. Wciąż jednak nie dawała jej jedna myśl spokoju. Dlaczego wydawał jej się tak dziwnie znajomy?
    Tej nocy nie mogla zasnąć, miotając się w łóżku cala spocona. Paliła ja rana, która była nie do zniesienia. Nie wytrzymując tego bólu, wstała aby lepiej przyjrzeć się tej męczarni w łazienkowym lustrze. Po raz pierwszy od wypadku zobaczyła swoje odbicie. Ujrzała szczupłą, ładną dziewczynę o jasnej karnacji. Wyglądała wręcz blado z podkrążonymi oczami. Wąskie usta także nie wyglądały zbyt dobrze. Posiadały odcień lekko posiniałych. Jedyne co sprawiało zachwyt to lokowane kasztanowe włosy oraz duże błękitne, błyszczące oczy. Nie mogla tak dłużej przyglądać się sobie. Jednym ruchem zdarła plaster z boku szyi, a to co zobaczyła nie zachwyciło. Rana w ogóle nie goiła się, a wyglądała ohydnie. Musiała bardziej się przyjrzeć tym dwóm rankom, z których sączyła się dziwna ciemno purpurowa ciecz. Nie mogla znieść tego bólu, w pospiechu wybiegając z pokoju. Nie wiedziała dlaczego, ale chciała znaleźć się na zewnątrz. Będąc już w holu, ktoś niespodziewanie złapał ja za ramie. Tą osobą okazała się Greta.
-Poczekaj. Twój przyjaciel poprosił mnie, żebym się tobą zaopiekowała. Gdzie idziesz? -spytała zaciekawiona kobieta.
-Puść mnie! -wykrzyczała jej Lila w twarz, szarpiąc się ale ta miała mocny uścisk, a ona była jeszcze zbyt słaba aby wyrwać się z uścisku.
-Nie. Nigdzie cie nie puszcze, zanim mi nie powiesz dokąd idziesz. -stanowczym tonem odparła Greta.
-Zostaw mnie! -Lila jeszcze bardziej się rozzłościła patrząc na kobietę morderczym wzrokiem. Greta widząc wyraz twarzy dziewczyny oraz jej oczy z szoku i przerażenia pościła jej ramie. Cala w gniewie z paląca rana wybiegła przed pensjonat, tuz na ulice. Padało. W okolicy zauważyła tylko parę domków stojących w dużej odległości od siebie oraz drzewa, a parę latarni oświetlało drogę. W deszczu poczuła ukojenie. Na środku ulicy uklękła, po czym upadła na ręce. Głowa jej cała pulsowała. Cierpiąc z bezsilności zaczęła krzyczeć, po czym zmienił się w głośny płacz.
-Mogę ci pomoc Lilo. -usłyszała nad głową męski głos. Spojrzała w górę. Był to średniego wzrostu mężczyzna trzymający w dłoni parasol, o krótko przystrzyżonych, lekko kręcących się brązowych włosach. Oczach o bursztynowym odcieniu i wyraźnie zarysowanymi kościami policzkowymi na oliwkowej twarzy. Ubrany był w czarny płaszcz do kolan oraz ciemne dżinsowe spodnie i eleganckie buty. Już nie chciała wiedzieć skąd ja zna, po ostatnio spotkanej przez nią dziwnej sytuacji. Bała się pytać o kolejną. Bała się, że może doznać szoku zbyt dużego jak na nią. Zdobyła się tylko na jedno, dość banalne pytanie, które przyszło jej do głowy.
-Kim jesteś?
Nieznajomy przykucnął kolo Lili tak, że jego twarz znajdowała się niedaleko jej twarzy, bacznie przyglądając się dziewczynie.
-Twoim wybawicielem. -odpowiedział uwodzicielskim głosem.
-Nie możesz mi pomoc. -odpowiedziała z sarkazmem dziewczyna. Nieznajomy uśmiechnął się do niej. Lila musiała przyznać, że wyglądał niezwykle czarująco z tym uśmiechem. Nie miała wątpliwości, że był bardzo przystojny.
-Mylisz się. Mogę zrobić dla ciebie o wiele więcej, moja kochana Lilo.
Delektował się każdym słowem, które wypowiadał. Bez chwili zastanowienia objął jej twarz w swoje ręce. Były one niezwykle miękkie i delikatne. Lila poczuła, że budzi się z długiego snu. Wiedziała już wszystko o sobie. Kim jest, gdzie mieszka. Pamiętała cale swoje doczesne życie. Jak to było możliwe? -pomyślała. Po jednym dotknięciu, tajemniczy mężczyzna sprawił że odzyskała pamięć. To przecież nie było możliwe. Musiała śnić. Tylko tak sobie to tłumaczyła. Nie dopuszczała do swojej świadomości innej możliwości. Nie zdążyła wyjść z szoku, kiedy mężczyzna złożył na jej ustach pocałunek. Przez chwilę protestowała. Cały świat zaczął jej wirować w głowie. Otrzymała dowód na to, że to jednak naprawdę się działo. Wiedziała kim jest dla niej dlatego już potem nie protestowała gdy to zrobił, oddając się mu bezgranicznie.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
LadyElizabeth · dnia 29.04.2013 09:16 · Czytań: 749 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
Magicu dnia 29.04.2013 10:10
Nie doczytałam do końca. Nie dało się. Pomysł może byłby ciekawy, gdyby nie ta sieczka warsztatowa. Błąd na błędzie błędem pogania. Kuleje przede wszystkim stylistyka i gramatyka. Całość do generalnego remontu.
Arras35 dnia 30.04.2013 20:26
Sporo powtórzeń, błędów. Ja też lubię fantastykę, ale to poprzez niedociągnięcia nie przekonałaś mnie do tego może interesującego kawałka.. W utworze jest wiele interesujących wątków. Bardzo ciężko się go czyta. Proponuję go przeczytać za miesiąc. W tym czasie kilka razy do niego zajrzeć i poprawić. Postaraj się czytać i analizować każde zdanie po kolei. Nie załamuj się. Więcej dystansu do własnych utworów. Nikt nie jest idealny. Trenuj i ćwicz pisanie oraz czytaj, dużo czytaj. Wierz mi, to pomaga nawet kamuflować niedociągnięcia pisarskie. Powodzenia. :) :smilewinkgrin:
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Izabellatoja
11/02/2025 15:21
:) dziękuję bardzo »
ajw
10/02/2025 12:48
Coś w tym jest :) »
Maksimus
09/02/2025 21:26
Facetów coś ciągnie do gór, bo faceci lubią być zdobywcami,… »
ajw
09/02/2025 12:46
Dziękuję, Maksimus :) »
Maksimus
08/02/2025 14:46
ładnie:) »
valeria
08/02/2025 11:58
Tak niebieskawą:) dziękuję ślicznie:) »
ajw
08/02/2025 11:08
gago - bardzo miło, że zechciałaś poświęcić mi czas :) »
ajw
08/02/2025 10:33
domofon - gratuluję »
Jacek Londyn
07/02/2025 19:10
I niech tak pozostanie. To była odpowiedź na komentarz.… »
Florian Konrad
07/02/2025 12:54
Dziękuję za komentarze. Wiersze króciuśkie mi "się nie… »
Florian Konrad
07/02/2025 12:49
Dziękuję Wam za czytanie i komentarze. Nie, to w żadnej… »
domofon
05/02/2025 08:55
ajw – ja tak mam ze swoim kotem. :) »
Dar
05/02/2025 07:12
Miłość w czasach internetu »
wolnyduch
04/02/2025 22:01
Życiowy obrazek... Jak dla mnie najbardziej poetycki… »
wolnyduch
04/02/2025 21:56
Jak dla mnie to miniatura, msz napisać dobrą miniaturę wcale… »
ShoutBox
  • Szymon K
  • 30/01/2025 06:22
  • Dlaczego zniknęły moje linki do ksiażki?
  • Wiktor Orzel
  • 02/01/2025 11:06
  • Wszystkiego dobrego wszystkim!
  • Janusz Rosek
  • 31/12/2024 19:52
  • Udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku 2025
  • Zbigniew Szczypek
  • 30/12/2024 22:28
  • Iwonko - dziękując za życzenia - kocham zdrowie i spokój oraz miłość, pełną świąt! A Tobie Iwonko i wszystkim na PP życzę Szczęśliwego Nowego Roku, by każdy dzień był święty/świętem
  • ajw
  • 22/12/2024 11:13
  • Kochani, zdrowych, spokojnych i pełnych miłości świąt!
  • Berele
  • 16/11/2024 11:56
  • Siema. Znalazłem strasznie fajną poetkę: [link] Co o niej sądzicie?
  • ajw
  • 01/11/2024 19:19
  • Miło Ciebie znów widzieć :)
  • Kushi
  • 31/10/2024 20:28
  • Lata mijają, a do tego miejsca ciągnie, aby wrócić chociaż na chwilę... może i wena wróci... dobrego wieczorku wszystkim zaczytanym :):)
  • Szymon K
  • 31/10/2024 06:56
  • Dziękuję, za zakwalifikowanie, moich szant ma komkurs. Może ktoś jeszcze się skusi, i coś napiszę.
  • Szymon K
  • 30/10/2024 12:35
  • Napisałem, szanty na konkurs, ale chciałem, jeszcze coś dodać. Można tak?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty