Odchudzała się. Oj tak. Ciągle sobie wmawiała: "Jaka ja jestem gruba!" Wcale nie była. Widzieli to wszyscy, tylko nie ona. Tamtego popołudnia, zresztą bardzo słonecznego, leżała na kocu w naszym ogrodzie.
Od zawsze była intelektualistką, więc wcale nie dziwił nas fakt, że czytała książkę. Wodziła wzrokiem po małych literkach, co chwila wydając z siebie ciche okrzyki. Długie blond włosy, związane w dwa francuzy, opadały z gracją na koc, oplatając książkę. Niebieskie oczy, raz po raz, spoglądały znad okularów przeciwsłonecznych w naszym kierunku.
Była taka śliczna!
I zawsze byłam z niej dumna, bo przecież nie każda 15-latka posiada tak cudowną, 17-letnią siostrę.
Skoczyłam jeść niedzielny obiad i, biorąc deser, podeszłam do niej.
Spojrzała na niego krytycznym wzrokiem, po czym wróciła do lektury książki.
- No proszę cię. - wywróciłam oczyma. - Wiola, to tylko sałatka owocowa. No, dalej.
Powoli miękła, ale, w swoim zwyczaju, udawała twardą.
- Okay. Zjem dwie porcje. - Wiedziałam, że to podziała.
Najpierw niepewnie wyciągnęła rękę w moją stronę, by po chwili łapczywie zjeść całą miskę owoców. Usiadłam koło niej, zaglądając jej przez ramię na książkę. Widziałam tę błogość na jej ustach. Widać było, jak się delektuje smakiem kilku bananów, kiwi czy ananasa. Stosowała tak zwaną "głodówkę".
- Wiola, ty marniejesz w oczach. Nie wygłupiaj się, przecież wiesz, że jesteś szczupła!
- Nie znasz się. - Zbyła mnie. Pokręciłam tylko głową i odeszłam.
Po chwili usłyszałam jak mnie woła.
- Hej, Gabi! - Obróciłam się w jej stronę. - Gabrysiek, przyniosłabyś mi jeszcze jedną porcję...? - uśmiechnęła się niepewnie.
Pokiwałam tylko głową. Nie zauważyła mojego szerokiego uśmiechu, gdyż wchodziłam już do domu.
Wyjrzałam przez okno i wiedziałam, iż za bardzo ją kocham, aby pozwolić jej zostać anorektyczką. Wyjęłam ogromy puchar, pokroiłam wszystkie możliwe owoce w kostkę, a wszystko polałam bitą śmietaną i wiórkami czekolady.
- Ty chyba zwariowałaś! - Przerażenie w jej głosie, zabawnie kontrastowało z łakomstwem widocznym w jej oczach.
Ostrożnie chwyciła pucharek i stawiając go koło siebie, skinęła na mnie głową.
"Odetchnęła z ulgą znajdując go nie samego. W pierwszej chwili nie poznała tego człowieka. Mundur zmienia mężczyznę." - Zaczęła czytać na głos. Słuchałam z zaciekawieniem. - "Robi to z reguły na jego korzyść."* - Spojrzała na mnie.
Chwyciła łyżeczkę i nabierając troszkę śmietany na jej końcówkę, ściągnęła wolną ręką okulary.
- Widzisz, Gabi. Tak ja mundur zmienia faceta, najczęściej na jego korzyść, tak to - tu palcem wskazała na deser - zmienia nas. Nie koniecznie na dobre.
- Wiola - przerwałam jej wywód. - Dla nas jesteś najpiękniejszą i najmądrzejszą dziewczyną pod słońcem! Proszę, nie zmieniaj się dla jakiegoś głupiego balu, na który zostałaś zaproszona. I bez głodówki jesteś królową. Zawsze. I zrozum wreszcie, że nie jesteś gruba! - Powiedziałam stanowczo, acz łagodnie.
I stało się coś dziwnego, choć przewidywalnego. Wiolka się popłakała. Uznałam to za dobry moment na puentę.
- Pamiętaj, proszę, zawsze dla nas jesteś bezcenna taka, jaka jesteś. - Przytuliłam ją do siebie. A może raczej ona przytuliła mnie, nie pamiętam. - Ty molu książkowy.
Zaśmiałyśmy się.
I powiedziała cudowne słowa:
- A ty, jesteś najlepszą siostrą na świecie. Proszę cię, w tej kwestii - pokazała na swój brzuch - nigdy, ale to przenigdy, nie bierz ze mnie przykładu. - Uśmiechnęła się szeroko. - Trochę zgłodniałam - dodała konspiracyjnym szeptem.
- Twoja porcja czeka na ciebie w kuchni.
Pomogłam jej wstać w ziemi i razem weszłyśmy do domu.
Siadając przed pełnym talerzem, usłyszałam jak szepce do siebie: "Dla nich jestem kimś. Dla nich jestem bezcenna. Jestem bezcenna."
* fragment książki Leonarda - "Upiór"
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
zmora · dnia 27.08.2008 12:13 · Czytań: 457 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora: