Pod kulą, na grubych, plecionych lianach, wisiała obszerna skrzynia i nawet z tej odległości można było rozpoznać, że siedzą w niej trzy osoby. Osoby te znajdowały się wysoko w powietrzu.
Leciały!
Jorus przypomniał sobie, jak w czasach dzieciństwa słyszał opowiadania siostry-matki, że dawno, dawno temu, uwięzieni w twardych skorupach ludzie wzbijali się w niebo, niekiedy tak wysoko, aż gubili się wśród gwiazd. Oczywiście była to tylko bajka, gdyż dopiero wraz z Końcem Świata ludzie wyszli z jam, a wiadomo jest, że pod ziemią można się czołgać i ryć, ale nigdy latać.
Przerażone głosy połączyły się w jeden jęk rozpaczy, gdyż oto kula zaczęła opuszczać się z wolna tak, jakby chciała wszystkich zmiażdżyć. Większość braci i sióstr padła przed potworem na twarz. Inni, osłupiali z przerażenia, spoglądali w kierunku Przeora, który wyciągnąwszy w kierunku kuli Relikwię Zbawiciela, szeptał zduszonym głosem Prawdy Pańskie i w ten sposób usiłował przekląć ją na wieki. Ta jednak, nie dość, że opuszczała się coraz niżej, to na domiar złego zaczęła sypać ludziom piaskiem w oczy, prawdopodobnie by ich oślepić lub zaczarować. Jednakże w momencie, gdy skrzynia dotknęła ziemi, nawet Przeor opadł na kolana i pokornie pochylił głowę przed nieznaną mocą.
Zapanowała dziwna, trwożna cisza, nikt nie ośmielał się spojrzeć w kierunku zjawiska, lecz parę chwil potem od strony skrzyni dobiegły ożywione głosy i jako pierwszy wyskoczył z niej... Jarubis.
Wyglądał zupełnie inaczej niż kiedyś. Miał krótkie włosy, habit tylko do kolan, nogi owinięte w dodatkowe, wąskie habity, a do stóp, przy pomocy lian, przymocowane dziwne deszczułki. Natychmiast rozpoznał Jorusa, podbiegł do niego i śmiejąc się głośno zmusił go, aby podniósł się z kolan.
- Wróciłem! - zawołał. - Ludzie, nie bójcie się, nic wam nie grozi. To ja, przecież mnie jeszcze pamiętacie, urodziłem się wśród was, a ci dwaj są moimi przyjaciółmi.
Wszyscy, początkowo z oporami, potem już nieco odważniej popodnosili się z kolan, niektórzy zbliżali się lękliwie do skrzyni, inni dotykali Jarubisa, a szczególnie jego habity na nogach, gdyż do tej pory nikt czegoś podobnego nie widział. Ten zaś śmiał się coraz głośniej, okręcał na wszystkie strony, aby lepiej pokazać odzienie i ułatwić dotyk. Jego dwaj towarzysze wydobyli z pakunków przywiązanych do pleców błyszczące kulki zawieszone na cienkich lianach i zaczęli rozdawać je siostrom, które jednakże nie wiedziały co z takimi podarkami począć, lecz poczuwały się do wdzięczności i w związku z tym ustawiły przed przybyszami kocioł gęstej, kukurydzianej zupy i tykwy ze świeżą wodą. Wszyscy rozsiedli się wokół nich i cudownej kuli. Pomimo niepewności i resztek strachu na twarzach, spodziewano się usłyszeć niezwykłe wiadomości. Jarubis, nie zwracając uwagi na parujący kocioł, łyknął nieco wody i wskazując ręką pola, dżunglę i przestworza, odezwał się donośnym głosem, tak, aby słyszał go także siedzący nieco na uboczu ród Przeora.
- Drodzy siostry i bracia, jak wiecie odszedłem stąd w poszukiwaniu prawdy, gdyż wiele w naszym tu życiu było dla mnie niejasne. Wędrowałem bardzo długo, gdyż świat jest ogromny, pokonałem Wielką Przepaść i już zaczynałem wątpić, że oprócz nas są inni ludzie, ale któregoś dnia trafiłem na wydeptaną ścieżkę - zaprowadziła mnie do innych. Ci ludzie żyją tam lepiej niż my, nie mają klasztorów, więc mieszkają na powierzchni w dużych celach zbudowanych z kamieni i drewna, nie głodują, gdyż mają wiele pól, których dobrze pilnują przed dzikimi zwierzętami, potrafią latać przy pomocy kul, przez co poznali dużo świata i także odnaleźli innych ludzi. Nie jesteśmy sami. Inni przyrzekli nam pomóc i podzielić się swoją wiedzą. Jeżeli połączymy się z nimi, to czeka nas wspaniałe życie. Lepsze. Zamieszkamy tak jak oni na powierzchni, przestaniemy się bać Bezpowrotnego Tunelu, którego nigdy nie było...
Wśród zebranych zabrzmiały zdumione, pełne obaw głosy....
Jorus, w bezgranicznym zdumieniu otworzył szeroko usta i zapomniał je zamknąć. Jak to, jeżeli Bezpowrotny Tunel nigdy nie istniał, to dlaczego ród Przeora zawsze z takim przekonaniem opowiadał o nim w kazaniach? Czyżby to oznaczało, że wszyscy odchodzący z padołu świata doznawali Przeistoczenia niezależnie od tego, czy byli bluźniercami, czy też przestrzegającymi prawo? To było niepojęte, niewyobrażalne i napawało dziwnym lękiem.
Bracia i siostry spoglądali niepewnie w twarz Jarubisa, gdyż jej wyraz zdradzał, że nie był to koniec niesamowitych wiadomości.
Przeor wpatrywał się w niego z wyraźnym napięciem, nos i policzki mu poczerwieniały, na skroniach wystąpiły grube zygzaki żył, kurczowo zaciskał pieści i wyglądał jak szykujący się do ataku dziki baran. Jakiś brat-dziecko zawołał głośno oooooo, i znowu zapanowała pełna oczekiwania cisza.
- I wierzcie mi - ciągnął dalej Jarubis - inni wiedzą także, co się działo przed Końcem Świata. Jego też właściwie nie było. Stało się za to ogromne nieszczęście, które w jednej chwili zatrzęsło posadami świata i wywróciło go do góry nogami, zniszczyło prawie wszystkich ludzi i prawie wszystko, co stworzyli. Zostały po nich podziemne klasztory, wielka ilość bezładnych kopców kamieni i pamięć w głowach mędrców. Ci przekazują wiedzę z pokolenia na pokolenie nie tylko w słowie, ale także w znakach umieszczanych na płachtach. Nawet dzieci innych potrafią te znaki rozpoznać, dlatego pamięć jest u nich zawsze ta sama i niezmienna, wiedza zaś wzrasta i pozwala tworzyć coraz to lepsze ułatwienia życia. Tam, za Wielką Przepaścią widziałem rzeczy, które dla każdego z was wydałyby się cudem, a przecież są tylko wymysłem człowieka - chociażby te kule, którymi można latać daleko niczym ptak i wypatrywać jeszcze innych, ocalonych z nieszczęścia. Nie zostaliśmy stworzeni w ziemi, aby potem wyjść z jam na świat, my tą ziemią zostaliśmy przysypani, przez co powstało przekleństwo zapomnienia i skrzywionej prawdy. Teraz jednak, przy pomocy nowych braci, odrodzimy się i rozpoznamy w sobie tych, którymi byliśmy.
Jarubis zamilkł nagle, gdyż z grupy wokół Przeora podniósł się groźny pomruk. On sam przyskoczył do skrzyni i szarpiąc ją gwałtownie, zaczął wykrzykiwać nad nią najstraszliwsze klątwy.
- Zgiń w otchłani potworze bluźnierców! Przepadnij na wieki! Niech grom Zbawiciela spopieli na wieki ciebie i tych tu grzeszników!
Uniósł kolczastą rózgę i bez opamiętania zaczął chłostać przybyszów, którzy, zaskoczeni atakiem, nawet nie próbowali się uchylać. Oszołomiony Jorus spoglądał na widowisko, w głowie mu huczało, czuł się tak, jakby stracił życie, jakby go nigdy nie miał, bo nie było po co żyć, ani teraz, ani dla Przeistoczenia, targała nim rozpacz i niezrozumiała wściekłość. Zerwał się na równe nogi i nie zwracając uwagi na chóralny okrzyk grozy, wytrącił z ręki Przeora zakrwawioną rózgę, po czym z całej siły pchnął w gromadę, wzburzonych jego grzesznym czynem, krewnych.
- Koniec waszego panowania! - wrzasnął w ich kierunku. - Ci ludzie przynieśli nam inną prawdę. Po stokroć lepszą. Wierzę im, a nie waszym fałszywym świętościom. Wam dały wygodne życie, lecz pozostałym zabraniały myśleć i skazywały na śmierć. Dość tego! Wasza moc nie ma już siły!
- Nie ma?! - odkrzyknął szyderczo Przeor, wyciągając przed siebie Relikwię Zbawiciela. - Grzeszniku, jeszcze chwila, a potępię cię za życia i tych obcych też. Zapominasz, że jestem Przeorem, wykonawcą woli Pana. Na twarz, bluźniercy, albowiem wasze godziny są policzone! Na twarz, powiadam!
I obracając się na wszystkie strony, triumfalnie potrząsał relikwią ponad głowami przerażonego ludu. Jorus upadł na kolana, a głowa sama chyliła się w pokorze przed wielkością pańską.
Głośny śmiech Jarubisa przerwał błagalne mamrotanie o łaskę. Ku nieopisanemu zdumieniu wszystkich wyciągnął nie wiadomo skąd drugą, taką samą relikwię.
- Ludzie! - zawołał. - To żadna relikwia, żadna cudowna świętość. To jest coś, co posiadali wszyscy nasi przodkowie. Nazywali to... kalkulator.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt