Nigdy nie byłem gangsterem (odcinek 5) - pablovsky
Proza » Obyczajowe » Nigdy nie byłem gangsterem (odcinek 5)
A A A
Od autora: "Ja mam szczęście, mam szczęście,
we dnie i w nocy, zawsze i wszędzie.
Ja mam szczęście, ja mam szczęście,
na wsi i w mieście, co dzień i w święcie,
ja mam szczęście..." (Fragment utworu na płycie Czarnego, znalezionej w odtwarzaczu CD, podczas przeszukania jego BMW, krótko po aresztowaniu)
Klasyfikacja wiekowa: +18

Następny list przyszedł trzy dni później.
„Siema komisarzu! Napisałeś mi ostatnio, że ci przykro. Uśmiałem się, wiesz?
Prawisz morały, że mogłem inaczej ułożyć swoje życie. Gówno prawda. Nigdy nie
myślałeś, że człowiek nie ma wpływu na swoje życie?! To dlaczego jedni są biedni, a
drudzy pławią się w luksusach, bo jedni i drudzy tak ułożyli sobie świat? Bzdura!
A bezdomni? Lumpy, śpiące pod mostem, śmierdzący moczem i głodni, oni też mogli
ułożyć inaczej swój żywot? Myślisz, że gniją w tej paranoi, bo popełnili błędy?! Gówno
wiesz, Pablo, na pewne rzeczy nie mamy żadnego wpływu! I ja też nie miałem!

Pojechałem wtedy do Magnolii, siedział brachol, czyli Bystry, bo taką miał ksywę, był
też ten wyżelowany głupek, Mały. Jak zwykle w czarnym t'shircie i białej marynarce,
myślał pewnie, że jest włoskim mafioso. Na środku siedział Szajbus z papierosem w
jednej ręce i szklanką whiskacza w drugiej. Nie było Zygi, ale za to siedziało trzech
innych.
Przywitałem się. Adrian przedstawił mi pozostałych.
Potężny gość po trzydziestce w czarnym gangu, to był Bolo, wcale nie wiedziałem
skąd ta ksywa, wolałbym nie mieć z nim na pieńku. Wtedy byłem chuderlakiem,
cienkim Bolkiem, teraz to wiadomo, inna gadka. No właśnie.
To od tamtych dni zacząłem chodzić na siłownię, przez rok przytyłem dychę, bary się
rozrosły, no i łapy dostałem. Mówię ci Pablo, warto trochę podźwigać, dupcie lubią
facetów o szerokich ramionach i klacie. [Rozbawił mnie tym tekstem, ale faktem było,
że Czarny do ułomków nie należał, był też niezłym przystojniaczkiem, nie było laski,
która by się za nim nie oglądnęła, (wiem z zeznań niektórych kobiet) – przyp. autor]
Zresztą ty chyba też nie jesteś jakiś ułomek, panie komisarz? Dobra, cienias jesteś,
kiedyś zmierzymy się na łapę i ci dokopię!
Ten drugi miał ksywę Laki, jakoś z angielska. Po naszemu szczęściarz. Podobno fart
nigdy go nie opuszczał. Zarozumiały cwaniaczek w wieku Adriana, czyli przed
trzydziestką. Nie polubiłem go i jakoś zawsze działał mi na nerwy, później o nim
opowiem.
Ten trzeci, to był taki stary wypierdek przed pięćdziesiątką, mówili na niego Szuler,
nałogowiec, stały bywalec kasyn i podobnych przybytków.
Jego akurat polubiłem, gadatliwy grubasek, zawsze coś głupiego walnął, czym potrafił
rozładować napięcie.
Kiedy się dosiadłem, właśnie dyskutowali nad ostatnim meczem Jankesów w MLB
[Liga Baseball w USA – przyp. autor]. Podobno Szuler wygrał u bukmachera trzysta
dolców, bo obstawił porażkę Jankesów z Angelsami. Adrian przekomarzał się z nim,
że ma pokazać kupon.
„Miło cię widzieć, młody!” - przywitał mnie Szajbus.

Zamówili mi, jak ostatnio czarnego jasia. Wtedy jeszcze nie mogłem się połapać w
hierarchii, myślałem, że Szajbus to jakaś gruba ryba, później okazało się, że to
przydupas Dziaducha. Kiedy zaczynałem „przyjaźnić się” z chłopakami, właśnie
Dziaduch szefował. Ale o tym dowiedziałem się nieco później od mojego brata. A kim
był Adrian vel Bystry? Człowiekiem od trudnych zadań, miał instynkt, był inteligentny, z
przydzielonych mu spraw zawsze wychodził z tarczą, szybko „awansował” i chłopaki
liczyli się z jego zdaniem. Nie mówił o tym, nigdy się nie wymądrzał, ale przebywałem
z nimi, piłem gorzałę, chodziłem na imprezy, więc wiele widziałem, komisarzu. I
muszę stwierdzić, że do Adriana wszyscy odnosili się wtedy z szacunkiem, nawet
Dziaduch.
Kiedyś zapytałem brata, czy się nie boi.
„Niby kogo, psów?” - spytał rozbawiony. „Oni są bardzo mili, brachu, wszystko
kwestią ceny, im więcej kasy wyciągną, tym są milsi”
Zaśmiałem się i powiedziałem mu, że mam na myśli kumpli, w końcu każdy ma
jakichś wrogów, nawet wśród przyjaciół.
Wtedy spoważniał na moment, zastanowił się i wypalił:
„Podobno tylko głupiec się nie boi, brach. Ale wiesz, ja chyba jestem takim głupcem!”,
a po chwili dodał „ Jeżeli pokażesz, że masz jaja, to ludzie nie będą z Tobą zadzierać,
ponieważ będą wiedzieć, że to się nie opłaca, łapiesz?”
Pokiwałem głową.
On dodał jeszcze coś. „ Wiesz Marcin, żeby być sobą, trzeba być kimś, pamiętaj o
tym...” i wyszedł.

Lubiłem jego inteligencję, imponował mi swoim sposobem bycia, teraz, patrząc z
perspektywy czasu wiem, że zacząłem naśladować jego zachowanie w każdym
calu. Może właśnie, że wzorowałem się na nim, zaszedłem tak daleko? Ale po kolei.
Siedzieliśmy w Magnolii do północy, bo o tej godzinie zamykali lokal, a ponieważ był to
podobno „nasz” lokal, więc nigdy nie robiliśmy wała i przed wybiciem godziny zero,
zbieraliśmy się do domów.
W końcu kelnerki, czy obsługa też chcieli wrócić na chatę o ludzkiej porze. Co do
Magnolii, żebyś miał jasność - żaden z chłopaków nie miał knajpy na własność, ale po
prostu polubili ją i przykleili się do niej na stałe. Tak więc w tym układzie i ja musiałem
ją polubić.
Jak była impreza, fajne laski, czy partyjka pokera do gry, to zawsze szliśmy właśnie
tam. Nie muszę ci chyba pisać, że wszyscy, łącznie z właścicielem, skakali przy nas,
jakby nie wiadomo z kim mieli do czynienia. A byliśmy tylko biznesmenami, to
wszystko. Nie śmiej się, handel to biznes, a jeśli zajmujesz się handlem, obracasz
dużą forsą, to jesteś biznesmenem, proste!
Cholera, ciągle zbaczam z tematu! Tak Pablo do niczego nie dojdziemy, a książki nie
chcę pisać, w końcu to babranie się w moim żywocie, a kogo, oprócz ciebie i moich
dziewczynek interesuje życie takiego gościa, jak ja? Sam sobie odpowiedz. Ale do
rzeczy.

Wyszliśmy z knajpy, każdy miał swoją furę, ale stanęliśmy w kółku, żeby jeszcze
popatrzeć na księżyc i niebo, pełne gwiazd.
Żartuję. No, co? Przecież znasz mój humor. Okej, na poważnie.
Mały z Adrianem i Szulerem dyskutowali coś o wyścigach psów, Bolo pucował sobie
mokasyny, a Szajbus wziął mnie na bok i kazał wsiąść do swojej fury.
Miał czarnego, sportowego mesia. Gdy już siedzieliśmy, włączył po cichu muzę,
leciało chyba Dire Straits i zapytał:
„Jak tam młody, co z naszą umową? Bystry mówił, że znalazłeś spluwę w aucie? Nie
gniewaj się, to moja wina, niedopatrzenie, zapomniałem zabrać. Myślę jednak, że
skoro już zostawiłem, to niech tak będzie, co ty na to? W końcu to tylko mała spluwa,
na dodatek chyba bez amunicji. A niech się zdarzy, że jakieś lumpy będą się stawiać?
Zawsze możesz ich postraszyć” - zaśmiał się i poklepał po kolanie. „To co? Chętny
na biznes?” - zapytał z poważną miną. „Jesteś bratem Bystrego, jak to się mówi- co
w rodzinie i tak dalej...”
Pokiwałem głową i zapytałem, co miałbym robić.
Spojrzał, zawahał się i powiedział coś, co sprawiło, że prawie w portki narobiłem!
„Jest dwóch gości do sprzątnięcia...”
„Co takiego?!” - otwarłem drzwi z zamiarem opuszczenia Szajbusa. Wybuchnął
rechotem. „Młody, no co ty, myślałeś, że na serio?! Zamknij drzwi, przecież jaja sobie
robię!”.
Zamknąłem. Nabrał mnie, głupek.
„Ale mnie pan wystraszył!” - uśmiechnąłem się, nieco na siłę.
„Mówiłem, żaden pan, jasne? A teraz już na poważnie, tu masz zaliczkę. Kup sobie
fajne ciuchy, zalej bryczkę, skocz do jakiegoś saloniku masażu, zresztą, co ci będę
gadał, to twoja kasa, zrobisz co zechcesz” - wsadził mi w kieszeń mojej ortalionowej
kurtki zwitek banknotów.
„Ale jeszcze nie zarobiłem? Nie wiem, czy powinienem...”
„No właśnie, nie zarobiłeś! Dlatego to tylko zaliczka na poczet wypłaty, rozliczamy się
w każdą sobotę, za tydzień dostaniesz resztę, jak zasłużysz. Zadanie masz proste,
jeden z chłopaków się rozchorował, kretyn ma chyba marskość wątroby, wiecznie
zachlany. Zastąpisz go, a potem zobaczymy. Mam kilka dziewczyn, które lubią
jeździć po klientach, będziesz je woził, to wszystko. Gra muzyka, młody?!” -
wyciągnął rękę. Przybiłem, chociaż jeszcze nie do końca wiedziałem, czy dobrze
robię. Sprawa była jasna, wozić dziwki do klientów, ale co dalej?
„Szczegóły powie ci Bystry, jakby były problemy, wal jak w dym, kapujesz?”
Pokiwałem głową i wyszedłem z samochodu.
Chłopaki żegnali się i umawiali na jutro, wsiadłem do mojej nowej fury, która lśniła
czarnym blaskiem w świetle latarni. Zastanawiałem się, ile kasy dał mi Szajbus.
Liczyłem na trzy, może cztery stówy. Wiesz Pablo, ile mi wsadził do kiejdy? Dwa
kafle!
Dwa tysiące złotych zaliczki, nie mogłem uwierzyć, przeliczyłem jeszcze raz,
wszystkie banknoty pachniały drukiem, zacząłem oglądać, czy aby nie fałszywki, w
końcu wyszedłem z auta i podszedłem do Szajbusa. Uchylił szybę.
„Słuchaj Szajbus, ale chyba się pomyliłeś?!”
„Co znowu? Jak to?” - spojrzał zdziwiony.
„Dwa koła!” - pokazałem mu rulon.
„Za mało?! To zaliczka, mówiłem przecież!”
„Za dużo! Taka kasa za nic?!”
Spojrzał na mnie, pokręcił z politowaniem głową, zamknął drzwi i odjechał. Teraz
wiem, że wyszedłem na kompletnego idiotę, ale wtedy tego nie wiedziałem. Nie
spałem całą noc, adrenalina nie pozwalała! Takiej kasy na oczy nie widziałem, nie
mówiąc o trzymaniu w łapskach...
Ale przypomniałem sobie słowa Adriana, „jak dają, to bierz!”, no to wziąłem.

Na drugi dzień pojechałem na Bema [największe targowisko odzieżowe w mieście –
przyp. autor]. Nie miałem zamiaru korzystać z salonów masażu, jak proponował mój
nowy dobroczyńca, szkoda mi było kasy. Prawie wszystko wydałem na ciuchy, za
kafla kupiłem sobie cielęcą, czarną skórę.
Taką, o której marzyłem całe życie. Do tego jakieś koszule, najmodniejsze najki,
spodnie, ubrałem się jak gość.
Wszystkie ciuchy były czarne. Lubiłem ten kolor, dodawał gracji i powagi, tak
przynajmniej odbierałem, widząc brata, który ubierał się właśnie w tych klimatach.
Dotąd nie miałem hajsu, żeby kupić od razu tyle rzeczy, nie wspominając o skórze,
więc wtedy czułem się, jakbym złapał szczęście za nogi.
Kiedy pojechałem popołudniu do Magnolii, chłopaki zaczęli gwizdać. Śmiałem się.
Mały rzucił, że wyglądam, jak gangster, jednym słowem głupio! Wszyscy wybuchnęli
śmiechem.
Bystry, czyli brachol, patrzył na mnie i odniosłem wrażenie, że widzę uznanie w jego
oczach. Mrugnął do mnie, to zawsze oznaczało: „Jest OK”.

Potem Szajbus wsiadł do mojej bryki i kazał się zawieźć w pewne miejsce za miasto.
Okazało się, że pojechaliśmy do domu jednorodzinnego, była to agencja dla głodnych
żądz i uciech. W jednym z pokoi siedziały wypindrzone cztery dupy, później okazało
się, że to laski Szajbusa. Jak je zobaczyłem, to mnie zatkało, też byś się zdziwił fako,
towary pierwsza klasa! Zaczynało mi się podobać, że będę je wozić po mieście.
Pomyślałem, że może być ciekawie.
Widząc Szajbusa, przywitały się jakoś „witaj szefie”, czy „witaj boss”, już nie
pamiętam, szczegół. Przedstawił mnie. Właśnie tamtego wieczoru dostałem ksywę.
Szajbus powiedział: „Dziewczyny, to jest wasz nowy opiekun, a właściwie szef. To... „
- spojrzał na mnie i przez chwilę się zastanowił, zmierzył mnie wzrokiem, zaśmiał się
i dokończył: „To jest Czarny, macie go słuchać, co powie, to jest święte, jasne
dziewczynki?”
Jedna blondyna, taka z nogami do samej dupy, podeszła do mnie, dotknęła mojego
policzka,uśmiechnęła się zalotnie i powiedziała: „Jasne, jak słońce, szefie, witamy
pana, panie Czarny...”. Zgłupiałem, ale starałem się trzymać fason, mrugnąłem do
niej.

W ten oto sposób, komisarzu, zostałem Czarnym. Chyba ze względu na to, jak
byłem ubrany? A może Szajbus miał co innego na myśli? Tego nie wiem. Faktem jest,
że jak następnego dnia pojechałem do ferajny, to Adrian zawołał: „Siema Czarny!”.
Tylko pokręciłem głową. Potem już nikt, nigdy, nie zwrócił się do mnie inaczej.
Ale wróćmy jeszcze do tamtego wieczoru.
Dziewczyny zostały w willi, my zeszliśmy do bryki, kazał się odwieźć do jakiejś jego
przydupnicy. Po drodze dowiedziałem się kilku szczegółów, odnośnie mojej nowej
„pracy”, przedstawił instrukcje BHP, z gatunku co robić i jak postępować w roli... No
właśnie, zostałem chyba alfonsem? W wieku dwudziestu jeden lat. To zapowiadało
wesołe życie, co nie, Pablo?
Kto by pomyślał, kilka dni wcześniej, siedziałem na chacie, grałem w Gran Turismo
na konsoli, a po trzech dniach byłem już Czarnym, z wypasioną furą, nowymi
ciuchami, miałem wozić lale z agencji po mieście, czy życie nie potrafi być
przewrotne?! I ty mi mówisz, że człowiek ma wpływ na swoje życie? Wątpię,
commisario.

Wróćmy do tematu, okazało się, że całą zarobioną kasę dziewczyny oddają mi, ja
Szajbusowi, a on dzieli i wypłaca. W razie kłopotów, nieoczekiwanych komplikacji
miałem ocenić, czy sam sobie poradzę, czy dzwonić po chłopaków, tak to miało
funkcjonować. I przez pierwszy rok się udawało. Ale po kolei.
Pierwsza noc upłynęła spokojnie, porozwoziłem laleczki po klientach, odebrałem,
skasowałem hajs i na drugi dzień oddałem mojemu szefowi.
Był chyba zadowolony, bo chwalił mnie przed Adrianem, tak mi przynajmniej brachol
opowiadał. Chyba się cieszył, że wszedłem w ten interes, odniosłem wrażenie, że
patrzył na mnie z uznaniem. A ja? Byłem dumny, że go nie zawiodłem w takim
momencie. W tamtych chwilach inaczej oceniałem hierarchię wartości własnych
decyzji, wydawało mi się, że zrobiłem coś wielkiego, że Adrianowi będzie łatwiej w
życiu, wiedząc, że ma młodszego brata na oku, wydawało mi się, że nareszcie będę
miał okazję udowodnić, że jestem coś wart.

Jedna rzecz mi się przypomniała, napiszę ci o tym, bo to zabawne.
Drugą, albo trzecią noc wiozłem dwie lale, do dziś pamiętam ich „imiona”.
Czarnulka, w moim wieku, to był Jessika, cycki miała takie, że jakbyś Pablo zobaczył,
to szybko byś się spocił.
Ta młodsza, miała chyba dziewiętnaście lat, piękna blondi, Tamara.
Siedząc z tyłu, wciągały dogi, czy jakieś inne tam paskudztwo, w pewnej chwili jakiś
kretyn wyjechał mi przed maskę i ostro zahamowałem, Tamarze wypadł z ręki ten
kebabos, spadł na podłogę.
Wiesz, co zrobiła?! Wyleciała jak oparzona z fury i zaczęła nerwowo chodzić, łapać
się za twarz, patrzałem jak głupi, nie wiedziałem o co biega.
Otwarłem drzwi , mówię: „Co ty odwalasz? Źle się czujesz, czy jak?!”
A ona prawie z rykiem: „Panie Czarny, naprawdę nie chciałam! Błagam, posprzątam
wszystko, głupia cipa ze mnie! Proszę, niech się pan nie gniewa, posprzątam!
Proszę... „ - zaczęła chlipać jak dzieciak.
Poczułem się jak kretyn, nie wiedziałem o co biega, robiła aferę o jakiegoś
pieprzonego kebaba na podłodze mojej bryki?!
Po chwili dotarło do mnie coś, co mocno mnie przeraziło. Te dziewczyny po prostu
bały się, jakbym był jakimś sadystą! Kazałem jej się uspokoić i wsiadać z
powrotem.

Mówię: „Tamara, podnieś i wywal, nic się nie stało, jutro pojadę na full
serwis i doprowadzą wózek do ładu! Wskakuj do środka i nie rób tu popeliny!”.
Widziałem niedowierzanie w jej oczach, myślała, że co? Że jej przywalę?! Teraz, jak
sobie przypominam tamtą sytuację, to śmiać mi się chce. Chyba, że jej nie
zastrzeliłem, do dzisiaj jest wdzięczna. Nie wiem, nie odzywa się ostatnio.
Piszę ci o tym, bo histeria Tamary dała mi wtedy do myślenia. One traktowały nas jak
mafiosów, najzwyczajniej w świecie miały "pietra". A to oznaczało, że ktoś je źle traktował.
To mi się wtedy nie spodobało.
Opowiedziałem o tym Bystremu, śmiał się, powiedział, że się nie dziwi, też błagałby
mnie o litość, jakby mi rozpierdolił kebab w bejcy. Taka z nim była rozmowa. To tyle
comissario, wiesz, która jest godzina? Dochodzi czwarta rano, co byś powiedział na
małą drzemkę? Mogę? No, wielkie dzięki! To nara fako, miło było, do następnego!”

Uwielbiam te jego zakończenia, czy on umie po ludzku zakończyć list? Nawet, jeśli
jest elektroniczny? Cały Czarny. Następny raz, napiszę drogi czytelniku, co mi
opowiedział o... Zresztą, nie będę zdradzał szczegółów.

c.d.n.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
pablovsky · dnia 01.06.2013 09:53 · Czytań: 687 · Średnia ocena: 4,88 · Komentarzy: 22
Komentarze
tydrych dnia 01.06.2013 12:18 Ocena: Bardzo dobre
No i jedziemy dalej z tym koksem Panie Pablo. Rozwijasz temat coraz szerzej i ciekawiej, aż ma się ochotę w to tak zaglębić, że dno pod stopami poczuję. Wyszłaby z tego fajna książka, do czego Cię szczerze namawiam. W końcu w Twojej okolicy są jakieś firmy, co potrafią to wydrukować i wydać? Pisanie idzie Ci lekko, więc nie będziemy długo czekać na ciąg dalszy.W każdym razie, ja czekam z niecierpliwością. Dziś bohaterem tej części był Czarny:)
blondyna dnia 01.06.2013 13:13 Ocena: Świetne!
Cytat:
Czar­nul­ka, w moim wieku, to był Jes­si­ka

Był? Kuźwa, Pablo, transwestyta czy jak? Popraw ;)
Odcinek jak zwykle zajebisty.


przypis redakcji:
uprasza się o unikanie wulgaryzmów w komentarzach.
z.a.
Dobra Cobra dnia 01.06.2013 15:03
Masz mój posłuch.

Cobra
Druus dnia 01.06.2013 15:14
Cegła do cegły - będzie niezły dom.
Robisz dobrą robotę. :)
pablovsky dnia 01.06.2013 15:55
Tak mało fanów dobrego kryminału? :) Zachęcam innych! Zwłaszcza tych, co jeszcze nie czytali jakiegokolwiek odcinka. Zapraszam.

Blondyno, też zwróciłem uwagę Czarnemu na tą literówkę, zaraz jak przeczytałem list, a on na to: "Pablo, nie truj dupy, chcesz to popraw, co ty myślisz, że studia polonistyczne kończyłem?! Ciesz się, że w ogóle piszę!"
I masz babo, placek!
Już się nie odzywam, a poprawiać jego "byków" też mi się nie chce, co innego swoje. ;)
Panie i panowie, bardzo mi miło, że mnie odwiedzacie.

Pablo Pablovsky kłania się i mówi: "Dziękuję!"
zajacanka dnia 01.06.2013 18:55
Już od dłuższego czasu zastanawiam się, pablovsky, czy Ty jesteś tak dobrym pisarzem, czy to autentyczna historia. Jeśli autentyczna, to czy Czarny dał pozwoleństwo na publikację jego listów, albo Policja na ujawnianie danych ze śledztwa. No, bo w końcu komu dajemy bardzo dobre oceny? Tobie, czy Czarnemu?

Świetnie się czyta, historia wciąga, intryguje. Bardzo dobre zakończenie, wzbudzające dalsze zainteresowanie tekstem.

Pozdrawiam
pablovsky dnia 01.06.2013 19:09
Cytat:
pablovsky, czy Ty jesteś tak dobrym pisarzem, czy to autentyczna historia.


Aniu, a to zagadka. Stawiam na pierwszą odpowiedź ;) Jednak, żeby było ciekawiej... Poruszyłaś ważną sprawę. Dlatego, pozwolę sobie, (mam nadzieję, że jako redaktorka pozwolisz mi na wyjątek) wkleić krótki fragment szóstego odcinka, aby rozwiać wątpliwości. Leżakuje w moim OpenOffice od kilku dni i dotyczy właśnie tej kwestii.

"... Myślałem dłuższy czas, co mogło by zainteresować czytelnika, odnośnie popieprzonego życia Czarnego. Stos jego listów na mojej poczcie w postaci plików, zalega od kilku lat, ale czy wszystkie powinny ujrzeć światło dzienne?
Warto, abym napisał o bardzo ważnej kwestii. Nie chciałem tego robić na początku, ponieważ uznałem, że w pewien sposób spłaszczyłoby to przekaz.
Jednak uznałem to za obowiązek. W czym rzecz? Z pewnością zastanawiałeś się miły czytelniku, czy publikacja cudzej korespondencji jest zgodna z prawem. Naturalnie, że nie.
Wśród katalogu dóbr cywilnych, kodeks cywilny w którymś artykule, wyraźnie wymienia, między innymi, tajemnicę korespondencji.
Na dodatek, Marcin jest człowiekiem pod szczególnym nadzorem, otoczony parasolem ochronnym.
Dlatego czytelnik powinien mieć świadomość, że pół roku temu, uznając moje sugestie za słuszne, Czarny na specjalną prośbę, wyraził pisemną zgodę na publikację części jego korespondencji.
Wszystkie listy, jakie czytelnik ma możliwość przeczytania, a więc każda publikacja, zanim ujrzała światło dzienne, była wcześniej poddana analizie i konsultacji z nadawcą, w tym przypadku ze świadkiem koronnym. Dla formalności dodam tylko, że wszelkie nazwy instytucji, imiona, pseudonimy, oraz duża część miejsc opisanych w książce, z oczywistych przyczyn zostały zmienione. To tyle w kwestiach prawnych.
Pokażę Wam dzisiaj następny, interesujący list... "

Oczywiście, przygody Czarnego to fikcja w najczystszej postaci. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za miłe słowo.
zajacanka dnia 01.06.2013 19:26
Wyjątek potwierdza regułę :)
Quentin dnia 03.06.2013 10:24 Ocena: Świetne!
Kolejna świetna część.
Powoli się to wszystko kula, trzeba przyznać, ale to nie problem. Precyzja, z jaką przedstawiasz losy Czarnego, godna etykietki pedanta ;)
W tej części podobnie jak wcześniej są momenty zabawne, czasem poważne, a nawet robi się śmiertelnie poważnie. Póki co cała historia zaostrza apetyt z każdym kolejnym odcinkiem i dobrze, bo jest napięcie i wyraźnie na coś czekamy. Będzie jakaś bomba, prędzej czy później.
Dla mnie Czarny jawi się póki co jako postać nieco zagubiona w przedstawionych wydarzeniach. Naiwna wręcz i pewnie w taki sposób mafia wpływa na swoich ludzi. Co do tej naiwności przekonuje mnie kwestia, w której Czarny prawi morały co do losu, przeznaczenia itd. Widać w tym gorycz i gniew za własne postępowanie. Bardzo to wymowne.
Czekam na kolejne odsłony.
Pozdrawiam, Pablo
al-szamanka dnia 04.06.2013 18:28 Ocena: Świetne!
Wiesz co, Pablo? Dochodzę do wniosku, że wchodząc na PP po prostu się kryłeś.
Bo gdy porównuję Twój pierwszy tekst, a teraz ten, o Czarnym, to dochodzę do wniosku, że dzielą je światy.
Ten czyta się jak prawdziwą powieść.
Już nawet nie mam zamiaru zaznaczać jak bardzo nie lubię kryminałów. Twoje przeczytam zawsze.
Opowiadasz tak ciekawie, tak fajnym językiem, że po prostu nie sposób się oderwać.
Zaciekawiasz od poczatku do końca.
No i jeszcze poza koniec, gdyż wręcz chce się czekać na odcinek następny.
Ja oczywiście czekam.

Pozdrawiam :)

PS. Coraz bardziej lubię Czarnego :)
wienczyslaw dnia 04.06.2013 19:02 Ocena: Świetne!
al-szamanka ma rację. wyrabiasz się :) historia fajnie się rozkręca. trochę mnie wkurza, że Czarny jakoś tam wzbudza moją sympatię, a nie lubię gangsterów jak jasna cholera. ale to samo czułem oglądając "Ojca Chrzestnego". prawda wygląda pewnie inaczej. bandzior jest bandziorem. często sa to prymitywne pozbawione uczuć typy, zwykłe ludzie śmieci. gratulejszyn :0 z każdą częścią historia nabiera mocy. i rytmu. dobrze czujesz ile napisać. aby nie było za mało ( zbyt lapidarnie ) ale tez uważasz, żeby nie przynudzić. brava :)
henrykinho dnia 04.06.2013 19:18
pablovsky napisał:
"Pablo, nie truj dupy, chcesz to popraw, co ty myślisz, że studia polonistyczne kończyłem?! Ciesz się, że w ogóle piszę!"


ha ha, nie ma to jak wejść w rolę ;)

ja też się zgadzam, że jest przeskok jakościowy. Tematyka kryminalna to twój świat, a gawędzenie jako mafiozo nie sprawia ci żadnego kłopotu - założę się, że pisanie tych odcinków idzie bardzo szybko - to się czuje w tekście, lekkości jego napisania.
Mam nadzieję, że szykujesz jakąś bombę, że podłożysz plastik w fabule!
wykrot dnia 04.06.2013 19:38
Cytat:
Po­je­cha­łem wtedy do Ma­gno­lii, sie­dział bra­chol, czyli By­stry, bo taką miał ksywę, był też ten wy­że­lo­wa­ny głu­pek, Mały. Jak zwy­kle w czar­nym t'shir­cie i bia­łej ma­ry­nar­ce, my­ślał pew­nie, że jest wło­skim ma­fio­so. Na środ­ku sie­dział Szaj­bus z pa­pie­ro­sem w jed­nej ręce i szklan­ką whi­ska­cza w dru­giej. Nie było Zygi, ale za to sie­dzia­ło trzech in­nych.


Za dużo tego siedzenia. Wyjaśnienie, ze "Bystry, bo taką miał ksywę" też zbędne. "Bystry"i przecinek.

Reszty pisał nie będę. Już napisano. Rozkręcasz się. :)
pablovsky dnia 04.06.2013 20:11
Dziękuję wszystkim za pozytywne opinie. Miło się czyta. Z drugiej strony, takie "ochy" i "achy" mogą uśpić twórcę. Postaram się nie zasnąć w kwestii dobrego pisania.

Quentin, Twoje wizyty są dla mnie istotne. Gdzieś w podświadomości czuję, że coś nas łączy w kwestiach tworzenia, oczywiście Ty robisz to zdecydowanie lepiej, ale zauważam pewne podobieństwa, sam nie wiem jakie, ale coś mi chodzi po głowie.

Szamanko, jak miło. Co do ukrywania się, to chyba nie. Po prostu rozwijam się, przebywając wśród takich ludzi jak Ty i innych fachowców Portalu Pisarskiego. Dzięki Wam - cały czas się uczę ;)

Wiesiek, myślę, że niepotrzebnie zaszufladkowałeś wszystkich łobuzów. Gangster - gangsterowi nierówny, o czym świadczy zresztą postać Czarnego. Niektórzy, to nawet fajne chłopaki :)

Henry, pewnie, że pisanie tej historii idzie szybciutko, kopiuje listy Czarnego z poczty, wklejam do edytora, dodaje swój komentarz i już! Dzięki za wizytę, fajny z Ciebie gość :)

wykrotku, miło, że zajrzałeś! Inna sprawa, że troszkę nie jesteś w temacie, mnie też drażnią czasami powtórzenia, czy interpunkcja Czarnego, ale litości, nie będę tego gangstera poprawiał. Niech pisze, jak pisze, musimy wspólnie to jakoś przełknąć ;)
wykrot dnia 04.06.2013 20:31
pablovsky napisał:
wykrotku, miło, że zajrzałeś! Inna sprawa, że troszkę nie jesteś w temacie, mnie też drażnią czasami powtórzenia, czy interpunkcja Czarnego, ale litości, nie będę tego gangstera poprawiał. Niech pisze, jak pisze, musimy wspólnie to jakoś przełknąć


Przyjęto do wiadomości. :)
puma81 dnia 10.06.2013 11:20 Ocena: Świetne!
Spóźniona...ale poczytałabym jeszcze o Czarnym, w końcu to ksywa memu sercu niezwykle bliska:)
Zgadzam się, że mocno poszybowałeś w górę z poziomem. Bardzo, bardzo mi się podoba Twoja gangsterska seria.
Pojawiają się też złote myśli ;) np:
Cytat:
„ Wiesz Mar­cin, żeby być sobą, trze­ba być kimś, pa­mię­taj o tym...”

Czekam na kolejną część i pozdrawiam serdecznie:)
jasna69 dnia 14.06.2013 22:13
Przeczytałam jednym tchem wszystkie części. A potem złapałam oddech i… przeczytałam jeszcze raz. Już po jednym fragmencie wspominałam, że uwielbiam takie klimaty, dlatego czekałam na odpowiedni moment żeby w spokoju zabrać się za resztę, bo z dobrą książką jest jak z szampanem – nie zawsze i nie wszędzie można docenić jego smak. Celowo użyłam określenia „dobra książka”, ponieważ uważam, że to co zamieściłeś do tej pory na PP to idealny materiał na pozycję, która byłaby konkurencją dla światowych bestsellerów z tego gatunku, o tyle ciekawsza, że osadzona w polskich realiach.
Cały zamysł przedstawienia historii za pomocą listów jest świetny. Pozwala „wejść” w bohatera bez żadnych ograniczeń. Myślę, że właśnie dlatego Czarny zyskuje sympatię czytelników. Zapominamy, że tak naprawdę to nie jest po prostu sympatyczny chłopak, który w pewnym momencie zagubił się w otaczającej go rzeczywistości, a niebezpieczny przestępca (w końcu Pablo i jego ludzie ścigali go przez wiele lat, a świadkami koronnymi nie zostają „płotki”).
Coś mi się zdaje, że w dalszych częściach zaczniemy poznawać skrawki historii widziane z drugiej strony. Może jakieś wspomnienie Pablo dotyczące nie samej akcji Czarnego, ale jej skutków? Czekam z niecierpliwością…
Zauważyłam, że na początku style Czarnego i Pablo niewiele się od siebie różniły i choć „psie” raporty rzadko bywają czystą literaturą, to Pablo występuje tu w charakterze narratora, co zobowiązuje. Dlatego cieszę się, że z odcinka na odcinek wygląda to lepiej.
Gratuluję weny i sprawności z jaką budujesz napięcie. Chce się wracać i na pewno będę to robić.
Pozdrawiam.
A tak na marginesie, mieszkam w pobliżu knajpy podobnej do „Magnolii” – istna skarbnica wiedzy i pomysłów.
pablovsky dnia 14.06.2013 22:36
Dziękuję Renato. Miło przeczytać takie coś. Jestem pod wrażeniem Twojego komentarza i obiecuję, że przed Tobą jeszcze wiele chwil z Czarnym i jego kompanami. Zaczynam się zastanawiać, czy czytając korespondencję Marcina, sam nie wpadam w pułapkę jego "złotych myśli" i stylu pisania. Ale w sumie? Chyba nie ma to większego znaczenia, najważniejsze, żeby czytelnicy poznali życie faceta, który jak twierdzi "nigdy nie był bandytą". Kto wie, może coś w tym jest... Dziękuję!
labedz dnia 21.01.2014 17:14 Ocena: Świetne!
W całym cyklu najbardziej podoba mi się ten balans, jaki skutecznie utrzymujesz pomiędzy opanowaniem i spokojem komisarza, a zmiennością nastrojów "emerytowanego" króla życia, jakim przedstawia się Czarny, choć zapewnia, że nie miał na to wpływu.
Z racji pracy, dużo czasu spędziłem z komisarzami z kryminalnej, którzy - nie będąc zawodowymi aktorami, grając pod swoimi nazwiskami, a więc samych siebie - często o sobie mówili: "są teraz małpkami w telewizyjnym cyrku za większe pieniądze, ale w głębi serca wciąż drzemie w nich gończy pies", a bił od nich właśnie ten spokój i opanowanie, pokerowe trzymanie emocji na wodzy, a widziałem ich przecież w rozmaitych sytuacjach. Dobrze oddajesz to swoim tekstem, co czyni go niezwykle wiarygodnym. Czarny, wypadając przy komisarzu na zasadzie kontrastu - bardziej emocjonalnie, kolorowo i nieobliczalnie, wydaje się tym wiarygodniejszy.
Jak zwykle, kawał dobrej roboty.
pablovsky dnia 21.01.2014 17:22
Dziękuję, łabędziu! Niezmiernie mi miło, ze zdecydowałeś się poczytać Czarnego. Dziękuję również za wysoką ocenę, jestem zobowiązany. Zaciekawiłeś mnie swoją pracą, jest szansa na więcej szczegółów odnośnie tej kwestii? Kłaniam się!
ajw dnia 31.01.2014 18:58 Ocena: Świetne!
Noż kurna mania, nie wiedziałam, ze mnie tak wciągną te klimaty. Czytam sobie i jestem w temacie. Zupełnie jakbym tam siedziała i oglądała na własne gały. W bryce się nie zmiesciłam, wiec podpatrywałam przez szyberdach :)
Nieźle sobie radzisz skoro czuję klimat knajpy, przyciemnione światło, widzę Twoich antybohaterów, słyszę ich teksty (te co w tekście i te, o których nie napisałeś), czuję zapachy i te rzeczy.
Dobry jesteś, Pablo :)
pablovsky dnia 31.01.2014 19:29
ajw, odwiedzasz mnie, słowa dotrzymujesz. Dziękuję Ci! Czarny się śmieje, gdy opowiadam mu o jego popularności. Zapytałem go ostatnio, czy będzie nadal pisał na moje potrzeby, gdy skończę publikację przeszło dwustu listów, zalegających na mojej poczcie. Wiesz co mi powiedział? "Spadaj, gościu..." Uroczy gość, jak Boga kocham. Ale... Trudno go nie lubić...
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty