Obserwowałem cię już od dawna. Od tak dawna, że pewnie nawet nie pamiętasz jak się poznaliśmy . Ale w tej chwili to nie ma żadnego znaczenia, bo właśnie bezczelnie wymykasz mi się z rąk, nawet nie patrząc na to, ile dla ciebie zrobiłem.
Zauważyłem cię, kiedy byłaś małą dziewczynką. Nie mam pojęcia ile mogłaś mieć wtedy lat i wiesz co? Tak naprawdę guzik mnie to interesuje. Jestem tylko podłą kreaturą, którą sama powołałaś do życia wtedy, na ławce pod szkołą.
Byłem głodny i zły. Krążyłem wśród drzew jak jakiś lump w poszukiwaniu pokarmu. I wtedy cię ujrzałem. Płakałaś, pociągałaś maleńkim noskiem, jedną dłonią pocierałaś napuchnięte policzki, a drugą obciągałaś plisowaną spódniczkę.
Podpełznąłem do ciebie cichutko i szepnąłem:
- Co się stało? Czy mogę jakoś pomóc?
I od tamtej chwili staliśmy się nierozłączni, zawarliśmy pakt przynależności. Nakarmiłaś mnie swoim bólem, napoiłaś cierpieniem, a ja w zamian dałem ci chwilowe ukojenie. Zwierzyłaś mi się ze swoich problemów z rówieśnikami, z wiecznie pijanym ojcem. Opowiedziałaś o tym, jak z mamą znów spędziłyście noc w piwnicy, jak brudna i nieprzygotowana poszłaś do szkoły i o tym, jak cię koledzy z klasy wrzucili do śmietnika.
Ale miałem ucztę. Ty to umiałaś o mnie zadbać. Na początku wzywałaś mnie tylko okazyjnie, po jakimś czasie jednak nie potrafiłaś żyć beze mnie. A ja rosłem. Stawałem się z każdym posiłkiem coraz potężniejszy.
Pamiętasz? Kto był przy tobie, gdy uprawiałaś seks po raz pierwszy? Znowu ryczałaś, gdy już było po wszystkim, bo bolało i bałaś się, że on cię tylko wykorzystał i już więcej nie zadzwoni.
Głupia. Ja dobrze wiedziałem, że twój pierwszy mężczyzna był zachwycony i myślał tylko o tym, by być przy tobie. Prawdę mówiąc uważał, że jesteś skarbem. Dwudziestoletnia dziewica, piękna jak sen, unikat w świecie, gdzie piętnastolatki rozkładają nogi przed byle kim.
Już wtedy mogłem ci powiedzieć, że zostanie twoim mężem. Ale milczałem uparcie, łykając gorycz twych śmiesznych, ludzkich żali. Gdybyś tylko poznała prawdę … kim jestem, pewnie zaraz pobiegłabyś do kościoła z prośbą o egzorcyzmy czy coś w tym rodzaju.
Ale nie. Jestem na to zbyt inteligentny. Ale pominę zbędne opowiastki o moim wrodzonym sprycie i przejdę do rzeczy. Czuję, że podejmujesz rozpaczliwe próby walki ze mną. Nie podoba mi się to. Zbyt dobrze mnie karmisz, mała, by tak po prostu pozwolić ci odejść.
Wiem wszystko o tobie. Robiłaś to, co ci podpowiadałem bez żadnych pytań, bez komplikacji.
Pamiętasz, jak cię wylali z pracy tylko dlatego, że szef chciał zatrudnić na twoje miejsce swojego bratanka? Najpierw mnie nakarmiłaś, (jak zwykle) po czym podszepnąłem ci:
- Nie możesz tak tego zostawić, mała. Porysuj mu samochód, wybij szybę w domu, naślij zbirów...niech go nauczą, że tak się nie robi.
I tak zrobiłaś. Ale miałem frajdę! Ale to jeszcze nic. Okazało się, że szefuncio dostał o parę kopniaków za dużo i stwierdzono zgon. Dla mnie to była istna rozpusta! Orgia przyjemności.
Pocieszałem cię i pochłaniałem twoje wyrzuty sumienia jak delicje. Kilka dobrych lat spokoju i egzystowania w dobrobycie cierpienia.
Potem były kłótnie małżeńskie, zdrady i seks z obowiązku. A ja rosłem. Aż wstyd mi się przyznać do tego, ale chyba uzależniłem się od ciebie i twojej niesamowitej kuchni.
Ale mi się, kurwa, zaczęłaś wymykać. Na starość porządniejesz, czy co? Dziś rano, po raz pierwszy od dwudziestu trzech lat poszłaś do spowiedzi, choć tłumaczyłem ci, głupia, że nawet nie dostaniesz rozgrzeszenia. Mimo wszystko odważyłaś się. Nawet nie wiem, jak ci poszło z księdzem, bo nie mam wstępu do kościoła. A ty nie raczyłaś opowiedzieć mi o tym, co się tam stało. Po raz pierwszy nie dałaś mi jeść. Jakoś dziwnie się wyciszyłaś.
Już od dwóch tygodni nic nie dostałem. Szaleję! Ty głupia starucho, idź i się zabij, zrób cokolwiek!
- Nie. Nie tym razem. - odpowiadasz spokojnie.
Jestem wściekły i nie wiem co robić. Jak tak można?! Wychowałaś mnie, wykarmiłaś, uratowałaś. Byłem tylko do twej dyspozycji, pomagałem jak mogłem, starałem się! A ty teraz co? Pokazujesz rogi?
Wytrzymałem na głodzie przy tobie jeszcze miesiąc. To i tak długo. Wiesz...Nie znam słowa "tęsknota", ale jest mi odrobinkę przykro, że muszę odejść. Będę mile wspominał nasze chwile razem. Ale i tak zemszczę się, ty stara wiedźmo, bądź tego pewna.
I nic ci nie mówiąc idę do pokoju obok, gdzie skulona w pozycji embrionalnej leży twoja najmłodsza córeczka. Pochlipuje, płacze. Podpełzam do niej cichutko i pytam:
- Co się stało? Czy mogę jakoś pomóc?
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt