Pierwsza czarownica
-Strzeżka, Strzeżka! - szumiał potok, raz wyraźnie w mowie ludzkiej, za chwilę w normalnej mowie rzek i jezior, jednak bez względu na język co chwila dało się dosłyszeć jego nawoływanie.
Strzeżka uśmiechnęła się do swoich myśli ostrożnie przechodząc nad nim po kładce z kłody. Słońce jeszcze nie wzeszło wysoko i poranna szaruga malowała własny obraz otaczającego dziewczynę świata. Niewiele trzeba było, by w półmroku nie dostrzec sęka na kłodzie, potknąć się i odpowiedzieć na nawoływanie potoku. A to byłoby niebezpieczne, zwłaszcza teraz - przed nocą Kupały.
Wąska, kręta ścieżka przez łąkę prowadziła prosto do lasu. Las był jednak jeszcze daleko, ledwie widoczny potężną, czarną bryłą na horyzoncie traw, wśród których, w połowie drogi między potokiem a lasem, wyraźnie odznaczał się samotny, rosły dąb.
Strzeżka wygodniej chwyciła koszyk i przyspieszyła kroku. Przed nią długa droga, a dziewczyna chciała nazbierać pełen kosz jagód i wrócić do domu jeszcze przed zapadnięciem zmroku. Wszak po zachodzie słońca na pola wylegają wiły, wąpierze i różne inne licha, które zapewne tylko czekają na bezbronną pannę.
Strzeżka wzdrygnęła się. Nie była strachliwa, wręcz przeciwnie - niejeden młodzieniec mógł pozazdrościć jej odwagi i zimnej krwi. Mimo to nigdy nie lubiła słuchać o strachach, czy włóczyć się nocą po puszczach i polach. To po prostu nieprzyjemne. Znacznie bardziej odpowiadała jej wędrówka w dzień, tak jak teraz, kiedy mimo chłodu porannej rosy po niebie przebiegały ciepłe wiatry, gnane w powietrzu jak stada bydła na wypas.
Ścieżka szybko uciekała spod nóg i nim słońce wzeszło na tyle, by dziewczyna kłaniając się mu mogła pochwalić Swaroga, stary dąb był już tylko o kilkadziesiąt kroków. Strzeżka postanowiła w jego cieniu odpocząć chwilę przed dalszą drogą.
Nagle wiatr zawiał gwałtowniej, targając włosami i suknią dziewczyny, błysnęło, a w powietrzu zabrzmiał potężny grzmot, jakby pod powałą nieba przebiegł rumak niosący witezia. Jak na zawołanie pojawiły się też pierwsze krople deszczu, z początku pojedyncze, a po chwili coraz liczniejsze i coraz szybciej spadające na ziemię. Strzeżka nie spodziewała się deszczu, ubrała się lekko, w lniane ubrania bez problemu chłonące wodę. Czując krople na skórze uniosła koszyk z wierzbowych wici ponad głowę i biegiem rzuciła się w stronę dębu.
Pod drzewem padało nieco mniej, ale i tu rzęsista ulewa dawała się we znaki. Przez głowę dziewczyny przemknęła niepokojąca myśl. Nie wcześniej niż przed tygodniem z mozołem farbowała swoją suknię, by w suszonych kwiatach wrotyczu nabrała pięknej, słonecznej barwy. Jednak brakło jej octu i farba zapewne nie utrwaliła się jak należy. Ulewa z pewnością spłucze ją i nie pozostawi na sukni nawet śladu po wrotyczu. Strzeżka przygryzła wargi. Farbowała suknię specjalnie na Noc Kupały i jeszcze przed jej nadejściem miałaby stracić wymarzoną barwę? Dziewczyna nie namyślała się dłużej. Zdjęła fartuszek, suknię, krajkę i giezło, złożyła je starannie i jeszcze nim zdążyły zmoknąć schowała w dziupli starego dębu. W samych tylko skórzanych bucikach i sznurze szklanych koralików na szyi usiadła na trawie pod gałęziami drzewa.
Zielone źdźbła unoszone wiatrem cudownie łaskotały, a deszcz spływający z drzewa był niczym wiosenna kąpiel. Woda z impetem rozbijała się o liście dębu jak o zielone szybki, krople biegnąc po gałęziach na przemian łączyły się i rozpryskiwały, a kiedy kończyły się pod nimi konary dębu spadały w dół między trawy, migocząc w słońcu. Strzeżce zdawało się, że zamiast deszczu widzi przed sobą opadające z dębu drobne okruchy górskiego krzyształu. W jego blasku cały świat wokół stał się jakiś inny. Obcy, ale jednocześnie skądś znajomy. Dziewczyna pomyślała, że tak pewnie musiał wyglądać zaraz po stworzeniu, kiedy to Perun z Welesem toczyli swą walkę. Tak samo musi wyglądać niebiański Wyraj, skąd wiosną przybywają na Ziemię ptaki.
Deszcz skończył się równie nagle i szybko jak zaczął. Strzeżka chciała raz jeszcze wystawić twarz na krople deszczu, ale zamiast wody przywitało ją ciepło promieni słońca. Słońce stało już dość wysoko, ponad lasem. Strzeżka nie czekając na nic dłużej wyjęła swoje ubranie z dziupli. Suknia była zupełnie sucha i wcale nie straciła swej barwy. Dziewczyna błyskawicznie wyschła w ciepłych promieniach. Ubrawszy się schyliła głowę i z czcią szepcząc prośby do Swaroga pokłoniła słońcu, po czym ruszyła w dalszą drogę.
Cudownie było iść po lśniącej od kropli deszczu łące, wdychać wilgotne, pachnące powietrze i jednocześnie czuć ciepły, czerwcowy wiatr na suchej skórze. Taki wiatr z pewnością nie niósł na swych skrzydłach przerażającego Żmija, za to Strzeżka była pewna że przywiał z jakichś dalekich stron dźwięki gęśli. Dziewczyna wsłuchiwała się w tony niesionej ponad trawami melodii. Brzmiała jak pieśni wyśpiewywane w chramach czy na świętych uroczyskach przez żerców. Niespodziewanie między srebrzystymi dźwiękami gęśli Strzeżka dosłyszała jakiś głos niższy, ciemniejszy, buczący jak tur, przeraźliwy jak wycie wilka, jakby ciągnący się od samych wrót Nawii pod czarnym bzem. Dziewczyna odwróciła głowę i zamarła. Dojrzała go w cieniu dębu. Był jak chramowy posąg ciosany w drewnie, jednak wyglądał tysiąkroć straszniej. Strzeżka nie wiedziała do końca, czy widzi przed sobą oblicze ludzkie, czy jakiegoś stwora biorącego swój wygląd po części od tura, po części zaś od innego zwierza. Wiedziała jednak kim on jest. Stał przed nią sam Weles, potężny Trygław, brat gromowładnego Peruna. Pan podziemnej Nawii, przysiąg i magii.
-Nie lękaj się, kimkolwiek jesteś panno - zagrzmiał ciężkim i niskim głosem, który bez problemu przygiąłby do ziemi najtęższych wojów.
-Panie - Strzeżka z szacunkiem skłoniła głowę. - Ja jestem tylko prostą dziewczyną z pobliskiej wioski.
-Jak się nazywasz?
-Strzeżka.
Dziewczyna starała się by w jej głosie nie zabrzmiała nuta strachu, ale jednocześnie chciała okazać swą pokorę i uniżenie. Weles namyślał się chwilę, po czym po raz kolejny odezwał się:
-Strzeżko... Strzeżysławo... Widzę, sławy strzeżesz, ale i wielkiej tajemnicy. Zdradź mi ją. Powiedz, jaki czar pozwolił ci pozostać suchą w tej ulewie.
Dziewczyna znieruchomiała ze zdumienia, a przez jej głowę myśli zaczęły biec jak spłoszone stado. Czar? Tajemnica? Jednak nie bez powodu miano ją za najbystrzejszą pannę w wiosce. Nim Weles zdążył się zorientować, miała gotową odpowiedź:
-Panie, to jedyne co mam. Dajcie mi coś w zamian, a powiem wam, jak nie dać zmoczyć się ulewie.
Weles milczał. Strzeżka czuła jak jego oczy niemal wwiercają się w jej głowę. Nie wiedziała, czy namyśla się on, czy też wpadł we wściekłość. Miała już ochotę uciekać spod dębu daleko, do lasu lub wioski, ale Weles ponownie zagrzmiał podziemnym głosem:
-Dobrze. Poznasz sekrety mojej magii, ale obiecaj, że w zamian powiesz mi w jaki sposób wyszłaś sucha z tego deszczu. Potężny musiał to być czar i o nieznanej mi postaci.
Tego dnia Strzeżka nie zebrała w lesie ani jednej jagody. Jednak nie spędziła czasu bezowocnie. Do samego zachodu słońca chodziła prowadzona przez pana Nawii po łące i lesie. Weles wskazywał dziewczynie zioła, opowiadał w jaki sposób je zbierać i jak wykorzystywać. Jak uzyskać z nich życie, zdrowie, urodę, ale i cierpienie czy śmierć. Jak z popiołu, kamieni, obserwacji wody, roślin i zwierząt wyłowić tajemnice przyszłości. Jak czytać pismo błyskawic i gdzie szukać perunowych strzałek. Jak sporządzać nawięzy i znaki ratujące w opresji, przynoszące pomyślność. Jak z poranną rosą ściągać pożytek z pól. Jak posłużyć się wilczym kłem, a jak magicznym symbolem i jak czynić dziesiątki innych czarów.
Zanim Swaróg zakończył swą wędrówkę za horyzontem Weles wyjawił Strzeżce niezliczoną ilość magicznych sekretów. Widząc, że dziewczyna ma już dosyć, przystanął pod dębem i spojrzał na nią wyczekująco.
-Teraz ty, Strzeżko, zdradź mi swą tajemnicę.
-Dobrze Panie, powiem wam, ale przysiągnijcie najpierw, że nigdy na Ziemi czy w Nawi nie tkniecie mnie, ani mojej rodziny.
-Nie wiem skąd ta obawa, dziewczyno, ale masz moje słowo.
-Wierzę wam, panie. A teraz cała moja tajemnica: gdy deszcz padał, ściągnęłam suknię i ukryłam ją dziupli dębu. Dlatego nie była mokra.
Zapadła przerażająca cisza. Zdawało się, że nawet wiatr przestał wiać i zamilkł szum drzew. Oblicze Welesa zapłonęło gniewem, oczy zwęziły się, a źrenice zamieniły w szparki - jak u węża. Strzeżka, widząc to, poczuła jakby uciekła z niej cała krew, a żyły wypełnił strach. Jednak Weles pamiętał o przysiędze. Nie przemówił więcej. Targany wściekłością zamienił swe chramowe oblicze w czarnego jak smoła kozła, po czym w jakiś nieuchwytny sposób rozpłynął się w cieniu wielkiego dębu.
Strzeżka długo stała bez ruchu, ze strachu i zdumienia nie ośmielając się ruszyć. Jednak zemsta pana Nawii nie nadchodziła. Zapewne i jego brat, a zarazem wróg największy, Perun, miał dziewczynę w swej opiece.
Po powrocie do wioski nie wahała się używać poznanych dzięki Welesowi tajemnic. Widząc, że Trygław nie oszukał jej, wykorzystywała jego magię na swój pożytek i przekazywała wiedzę dalej. Szybko welesowe sekrety rozniosły się po całej słowiańskiej krainie, a imię Strzeżki długo jeszcze wędrowni gęślarze sławili jako imię pierwszej czarownicy.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt