Zonk - kmmgj
Proza » Przygodowe » Zonk
A A A
Zonk

- Dobrze skarbie wrócę jak najszybciej będę mógł. Przecież wiesz, że też chciał bym tam z tobą być.
- Nie przecież wiesz, że to bardzo ważne, że to nie może czekać.
- Obiecuje.
- Ja ciebie też.
Odłożyła słuchawkę, ja również. Przyspieszyłem kroku. Nie żebym się spieszył do domu, do niej, o nie, nie, nie. Wręcz przeciwnie. Im bardziej zbliżam się do celu, tym bardziej od mojego, jej, naszego, niedoszłego, nowego domu się oddalam. Bo cel, do którego się zbliżam pozwoli mi swój własny, osobisty, niepodległy dom zbudować.
- Ha
Roześmiałem się do siebie szyderczo, bo uświadomiłem sobie, iż ona w swej nieświadomości będąc, mniema, że ja teraz w Warszawie jestem i tam to na rozmowie kwalifikacyjnej się pocę. O głupia! O łatwowierna! Nigdy chyba nie wyrośnie z tej swojej dziecięcej prostoty umysłu przez, którą tak mi ufa bezprzykładnie i bezsensownie.
Chyba się zatrzymam. Tak jest zatrzymam się na chwilę. Bo czemuż bym miał się niby i nie zatrzymać? Przecież nigdzie się nie śpieszę.
- Ha
Znowu zaśmiałem się do siebie szyderczo i nawet szkaradnie. Jak czarni bohaterowie z kreskówek. Tak bardzo mnie to podobieństwo rozbawiło, że jeszcze raz chciałem się zaśmiać w sposób podobny. Więc spróbowałem.
- Ha
Lecz to już nie to samo. Nie te same emocje.
Zdjąłem plecak. Usiadłem sobie na pniu, już dawno przewalonym. Wyjąłem termos z herbatą w nim będącą. Wyjąłem też kanapki. Nie ma to jak śniadanie na łonie natury. Otoczony nieskazitelnie czystym powietrzem, przytłoczony bezmiarem nieba bezkompromisowo bezapelacyjnie błękitnego, upojony zielenią, która wszędzie dookoła mnie jest. O doprawdy czyż może być lepiej.
- Ha
Uświadomiłem sobie jakie to życie jest proste i piękne i jak łatwo można przejść przez nie będąc zadowolonym z niego. Doprawdy zadziwiające jest to, że na świecie jest tyle ofiar i nieudaczników, którym właściwie nic się nie udaje i cały czas są niezadowoleni z tego co mają. Bo mi to praktycznie wszystko się udaje; no może nie wszystko, ale jeżeli trochę się przyłożę to udać się musi. Wystarczy tylko trochę zaangażowania, trochę bezkompromisowości, ewentualnie jakieś nie do końca czyste metody i udać się musi.
Odgryzam kolejny kęs kanapki, przeżuwam powoli, popijając herbatę i delektując się satysfakcją jaką daje mi ten prosty posiłek na łonie natury.
Hm, pomyślmy z mapy wynika, że to już niedaleko. Może 2 może 3 kilometry. Jeżeli bym szedł przez miasto to nawet bym nie wiedział kiedy znalazłem się na miejscu. Tu jednak jest o wiele trudniej się poruszać przez te krzaczory, po za tym muszę stale uważać żeby nie zboczyć z trasy, a teraz jest mi coraz trudniej zorientować się w terenie. Nic to jednak! I tak prędzej czy później muszę znaleźć to miejsce, choćbym sczezł. Nie ma bata!
Znowu zaczynam się do siebie śmiać. Dobrze, że jestem w parku narodowym, gdzie w promieniu kilku kilometrów prawdopodobnie nie ma człowieka, bo takowy człowiek mógł by nie zrozumieć powodu mojego śmiechu i mógł by pomyśleć, że nie jestem do końca normalny.
- Ha
Wybucham śmiechem myśląc o myśli człowieka, który mógł by tu być i pomyśleć, że śmieje się jak przysłowiowy głupi do przysłowiowego sera. W sumie tak patrząc na to w sposób jak najbardziej obiektywny na jaki mnie teraz stać, to już dawno nie miałem lepszego powodu do śmiechu niż teraz. Więc czemuż śmiać bym się nie miał? Skoro śmiać się mogę.
Pakuje wszystko z powrotem po kolej do plecaka. Zostawiłem kawałek bułki
zwierzątkom, niech mają, niech sobie spróbują dobrego polskiego pieczywa, niech znają me dobre serce.
Tak, pomyślmy według tego co jest tu narysowane, to powinienem odnaleźć ten kopczyk już raczej niedługo. Jeszcze kawałek drogi na wschód, prosto jak w mordę strzelił i na pewno go znajdę. O ile oczywiście uda mi się utrzymać ten kierunek omijając te drzewa.
A tak właściwie, to też wymyślił zgred stary, taką kasę w puszczy schować. To chyba trzeba mieć samemu niezłą puszczę w głowie. No, ale przysłowiowemu koniowi w przysłowiowe zęby się nie zagląda. Żeby tylko się nie okazało, że koń ten to koń trojański.
Patrząc zresztą na to z innej strony, to może w sumie i stary ma rację, bo tutaj go przecież nikt na pewno nie okradnie, bo nikt nie spodziewa się, że ktoś mógłby wpaść na tak zidiociały pomysł by taką kasę schować w lesie. Chyba tylko mój teścio.
- Ha, Kurcza ale ze mnie cwaniak.
Ciekawe co by teraz powiedziała Kasia gdyby mnie tu spotkała. Ciekawe co by zrobiła gdyby dowiedział się, że nie jestem w Warszawie, lecz w puszczy i poszukuje skarbu jej ojca. Niech pomyślę pewnie powiedziała by:
- Ja wiem, znam cię. Na pewno zrobiłeś to dla mnie by zrobić mi niespodziankę, ale nie okłamuj mnie więcej, bo podstawą każdego związku jest szczerość. Chociaż wiem, że kierowałeś się chęcią zrobienia mi przyjemności, jednak nie powinna na tym cierpieć szczerość w naszych wzajemnych kontaktach.
- Ha, ha, ha
Znowu roześmiałem się szyderczo, teraz to nawet chyba i trochę złowrogo. Już nie jak zła postać z kreskówek, ale jak z horrorów. Wow, ja to jestem! A swoją drogą, ależ to trzeba być naiwnym, ślepym i nieświadomym, żeby stać się takim jak Kasia, Kasiunia, Kasieńka. To wręcz niewiarygodne jak je mi z ręki, ale już niedługo. Bo już niedługo ja swoją rękę zabiorę i Kasia będzie musiała szukać innej ręki żywicielki, lecz trudno będzie znaleźć kogoś temu potworowi
- Gdzie strumyk płynie z wolna Ha, ha, ha
Tak to już chyba ten strumyk co na mapie, a wiec nie myliłem się, idę w dobrym kierunku.
Nie oszukał mnie więc jak na razie, bo wszystko to co jest na jego mapie zgadza się z tym co jest w rzeczywistości. Skoro więc mapka się zgadza to skarb też musi tam być, bo przecież nie przyjeżdżał by tutaj robić tą mapę tylko po to by mnie wkurzyć gdy odkryje, że skarby jednak nie ma.
Ale, kurcza on mnie przecież nigdy nie lubił, a tu nagle ten prezent. W tym musi coś być.
Aż, się zatrzymałem. Czy on może nie ma w zanadrzu jakiejś sztuczki? Przecież to stary cwaniak. Może coś wykombinował?
Kurcza, zatrzymałem się i stoję jak ten pal i to pośrodku lasu. Bez sensu. Co on mi w sumie może zrobić? No chyba, że czatuje tam od wesela i czeka na mnie w tej głuszy, a gdy się tylko pojawię to zastrzeli jak psa, głupi komandos. Nie zaraz, Kasia mówiła, że nie był strzelcem, lecz specem od materiałów wybuchowych. No to pewnie wysadzi mnie zgredzik.
- Ha
Nie, nie zrobił by tego swojej jedynej córusi, nie zrobił by jej tak wcześnie wdową. Może kiedyś mnie nie lubił, ale przecież mapa jest najlepszym dowodem na to, że jednak mnie polubił. Musiał w końcu zrozumieć, że nie może ze mną wygrać, że musi się do mnie przyzwyczaić, żeby jeszcze widywać córeńkę, Kasieńkę.
- Synu wiem, że mogłeś wcześniej sądzić, że cię nie lubię i miałbyś rację. Nawet nie wiesz jak bardzo starałem się nie dopuścić do dzisiejszej uroczystości. Ale wiec, że doszedłem teraz do wniosku, że nie ma sensu negować decyzji mojej Kasi, bo przecież to jej życie i jej decyzje. Skoro jest z tobą szczęśliwa to może będzie dobrze. Wiec jednak, że nie jestem ślepy, znaczy zaślepiony ojcowską miłością i wiem jak wygląda moja córka. Wiem też jak ty wyglądasz i wiem jakie dziewczyny mógł byś mieć. I dostrzegam w tym coś niepokojącego.
- Tato, ale;
- Nie przerywaj mi! I nie nazywaj mnie tatą! Bez urazy. W każdym razie chce ci powiedzieć, że jeżeli Kasia będzie przez ciebie cierpiała, jeżeli wyjdzie na jaw, że ożeniłeś się z nią dla pieniędzy, ty gołodubcu.
- Ale;
- Nie przerywaj! W każdym razie jeżeli dowiem się, że zrobiłeś coś nie fajnego to wiec, że zrobię ci krzywdę. Nie będę precyzował, ale wiec, że będzie boleć.
Tak mi powiedział zgred stary. Na moim własnym weselu! I to w dodatku gdy był już
zdrowo trącony. Normalnemu teściowi powinno się zebrać na sentymenty. Normalny teść
powiedział by:
- Wiesz zięciu, że cię nie lubiłem, ale teraz będę cię kochał jak syna.
A on mi na moim własnym weselu taki tekst rzuca, niczym kłoda pod nogi. Dobrze chociaż,
że się wreszcie trochę zorientował w tym co powiedział i zaczął powoli wchodzić w
odpowiedni klimat.
- Ale przecież mogę się mylić co do twojej osoby. Być może, że jesteś porządny człowiekiem
i może dasz mojej córce szczęście. Więc daję ci tą kopertę na znak mojej dobrej woli. Jest w
niej mapa do miejsca, gdzie są oszczędności mojego dziadka. Tą mapę dał mi ojciec na moim
ślubie, by była moją ostatnią deską ratunku w razie gdyby mi się coś w życiu nie udało, to
miało być zabezpieczenie. Nigdy nie musiałem z niej korzystać. Mam nadzieję że ty też nie
będziesz musiał i przekażesz tą kopertę kiedyś mojemu wnukowi, ale jednak warto się
zabezpieczyć.
- Ale, dlaczego nie dałeś tego Kasi?
- Niech to będzie znak tego, że ci zaufałem i dałem ci szansę. Nic jej o tym nie mów,
najwyżej może kiedyś wyciągniesz to gdy nadejdą trudne dni po to by ją uszczęśliwić.
Ale pamiętaj, że możesz korzystać z tego tylko jak na razie tylko za moim pozwoleniem i tylko ze mną chyba, że kiedyś powiem ci, że już jesteś pełnoprawnym właścicielem. Na razie nie waż się tego tknąć, bo będę wiedział i dorwę cię prędzej czy później. Lecz raczej prędzej.
Tak mi powiedział zgredzisko. Nie mógł już skończyć w dobrym tonie. Musiał jeszcze
koniec rzucić pogróżkę. Podstarzały maczo. Stary dureń. Dorwę cię! Ciekawe jak?
Wezmę kasę, a potem do Argentyny, Brazylii, Urugwaju albo na Jamajkę. Z pieniędzmi za sprzedany samochód, z kąta i ze skarbem będę żył dostatnie przez długi czas. Dostatnie z daleka od Kasi i jej walniętego tatusia.
- Ha
O! I oto mamy wielki dąb, jeszcze tylko ze 300 metrów i będę u celu. Mam tylko nadzieję, że ten skarb nie będzie zbyt ciężki, bo potem targać go przez tą gęstwinę; Pfu, kurcza, co ja mówię nie, niech będzie ciężki niech będzie tam dużo złota, a ja i tak go potem stąd wyniosę choćbym miał go targać przez miesiąc. Tak, tak właśnie zrobię.
A oto i wzgórze. To musi być te wzgórze. Przyśpieszam kroku. Jeszcze bardziej przyśpieszam kroku. To jest już chyba najszybszy krok, na jaki mnie stać. Nie straszne mi gałęzie, które mnie drapią, nie straszne mi śliski kamienie i kłody. Nie dbam o nie. Nic mnie nie zatrzyma.
Jeszcze tylko trzy, dwa, jeden krok i jestem na wzgórzu. Jest, jest kamień, tak jak na mapie przywalony kłodą. Dużo większy niż się spodziewałem. Obawiam się, że za dużo większy od tego którego się spodziewałem. Podchodzę do kamienia, ale już nie tak szybko raczej wolno, raczej się toczę. Kamień jest chyba za duży żebym zdołał go przesunąć. Chwytam kłodę i odrzucam ją, nie była taka ciężka, jednak i tak opadam koło kamienia zmęczony. Nie jestem chyba jednak zmęczony fizycznie, lecz raczej mentalnie. Taki kawał drogi, tyle nadziej na darmo. A więc to na tym polega ten cały żart teścia. To w ten sposób chce mnie pogrążyć. Wiedział, że tu przyjdę i wiedział, że w ten sposób mnie zdołuje, stary wredny sknera. Zamiast się ze mną droczyć, mógł by mnie wesprzeć materialnie, ale on zawsze był do mnie jakiś uprzedzony. Zawsze wydawało mu się, że tylko chcę go oszukać.
Kładę się na ziemi. Wszystko to takie głupie. Moje życie nie ma sensu. Chyba jestem złym człowiekiem. Może lepiej cieszyć się chwilą. Zachwycać się pięknem krajobrazu. To wszystko dookoła jest takie piękne, że aż nienaturalne. Mógł bym to fotografować z każdego miejsca i każde z tych zdjęć świetnie nadawało by się do kalendarza, czy na pocztówki. Fascynujące piękno. Idealne miejsce na grób, bo tu naprawdę można by zaznać wiecznego odpoczynku.
Nie zaraz, o czym ja w ogóle myślę? Przecież ja nie jestem odpowiednią osobą do snucia takich teorii. Przecież ja mam całe życie przed sobą, całe piękne życie przed sobą, a przecież i ten kawałek, który mam za sobą też nie był zły. Co ja tu w ogóle robie? Przecież nie chciał bym zepsuć tego wszystkie do czego doszedłem czasie swojego życia. Przecież ja nie chcę się od tego wszystkiego odciąć i zacząć do nowa. Czyż nie?
Chyba powinienem wracać. Podnoszę się powoli z ziemi. Dopiero teraz czuje, że liście były wilgotne i że moje ubranie również jest wilgotne. Nie przejmuje się jednak tym. Wilgoć mojego ubrania jest teraz czymś pozytywnym, wzbudza miłe wspomnienia z lat dzieciństwa kiedy to w byciu mokrym nie widziałem jeszcze nic nieodpowiedniego.
Wracam do domu, powoli, delektując się każdym krokiem, wracam do naszego domu.
Zaczyna padać drobny deszcz, który pada na mnie trochę większymi kroplami, bo skumulowanymi na liściach. Mój cały organizm, po przez swoje wszystkie zmysły napawa się tym dodatkowym, rozkosznym uczuciem wilgoci. Deszcz zmywa ze mnie pozostałości dawnego ja. Staje się nowym człowiekiem, może nie lepszym, ale mającym chęć na bycie lepszym, na budowanie swojego życia na innych lepszych normach i zmierzający do wyższych celów.
Czas by w końcu dorosnąć, czas zrzucić z siebie szatę podrzędnego cwaniaczka jakim byłem do tej pory. Trzeba stać się w końcu mężczyzną. Trzeba pomyśleć o rodzinie. Czuje, że wstępuje we mnie nowa energia, czuję w sobie siłę.
Zatrzymuje się.
Może przynajmniej spróbować podnieść ten kamień. Jest płaski, więc będzie go można dobrze złapać. Może nie dał bym rady by go odrzucić na bok, ale teraz chodzi mi tylko o to by zobaczyć co jest w środku. Wystarczy tylko trochę podnieść. Może dam radę. Nie po to przecież jechałem tyle kilometrów, by teraz tylko obejrzeć kamień.
Wracam. Podchodzę do głazu. Rozstawiam nogi, tak by móc lepiej podnieść skałę. Ujmuje go w dłonie i szarpię do góry. Nie jest, aż taki ciężki. Kurcza;
- Witaj synu. Nie rozglądaj się zbyt energicznie. Nie ma mnie w pobliżu. To tyko nagranie. Właśnie uruchomiłeś bardzo skomplikowany mechanizm, nad wymyśleniem, którego musiałem trochę popracować. Radzę ci nie ruszać się zbyt gwałtownie, a już na pewno nie opuszczać kamienia, to spowoduje wybuch. Wiesz tak naprawdę nigdy cię nie lubiłem i wiedziałem, że żądza pieniądza zawiedzie cię tutaj. Miałeś szansę na mój szacunek i na dobre życie, wystarczyło tylko byś tu nie przychodził, ale nie wytrzymałeś.
A może jednak mylę się, bo przyszedłeś tutaj z Kasią, bo z nią chcesz dzielić smutki i radości? W takim razie zwracam honor i życie. Powiedz Kasi, że może wyłączyć mechanizm, niech naciśnie przycisk, jest ukryty pod konarem zaledwie 5 metrów od ciebie. Ale jeżeli jesteś sam to nie radzę próbować chyba, że poruszasz się szybciej niż Struś Pędziwiatr.
Może jednak uda się ci wyjść z tych opresji, może ktoś nadejdzie i wyłączy bombę zanim opuścisz kamień. Nie jest aż taki ciężki, czyż nie?
Powodzenia Frajerze.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
kmmgj · dnia 31.12.2006 09:03 · Czytań: 976 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 3
Komentarze
Tamerlan dnia 03.04.2007 15:47 Ocena: Dobre
Śmiechowy tekst. Bardziej pasuje mi na humorystykę niż przygodę. Spokojne, bez przesady. Luzik.
beata dnia 03.04.2007 18:58
Bardzo fajna humoreska,napisana fajnym stylem, ale zauważyłam kilka ortów -np.wiec(wiedz!),gołodubca(gołodupca-od dupa!),po przez(poprzez) i jeszcze jedno "by" z formami osobowymi czasownika(mógłbyś) piszemy razem.;)
DamianMorfeusz dnia 05.07.2008 16:28
Te błędy rzuciły się w oczy, podobnie jak ";" pojawiające się bez potrzeby w różnych miejscach.
Pomysł ciekawy, wykonanie średnie. Końcówka - na duży plus.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty