Zbiór negatywnych myśli Lilianny Wurskiej: Rodział II - kuriozalnie_biala_mysz
Proza » Obyczajowe » Zbiór negatywnych myśli Lilianny Wurskiej: Rodział II
A A A
Od autora: Rozdział II
Imieniny


* wykorzystany fragment piosenki " Elegancka piosenka o szczęściu" autor: A. Poniedzielski

Dryń dryń. Telefon złowieszczo furkotał. Dźwięk natężał się stopniowo, zwiększenie głośności poprzedzały obroty wokół własnej osi. W końcu stały się słyszalne słowa:

La la la 

La la la

Ta piosenka to piosenka całkiem zła

To piosenka, która mówi

Jak się nie ma, co się lubi

To nie lubi się i tego, co się ma

- Cholerny budzik. - mruknęła pod nosem właścicielka telefonu, gwałtownie zrywając się z łóżka, żeby go ostatecznie uciszyć.  Wiedziała, że już nie zaśnie. Żałowała, że to wybudzenie odbyło się w taki, a nie w inny sposób. Dlaczego musiała zostać wyrwana ze snu, akurat w tym momencie? Przed oczami zamazywał się obraz kinowej sali. Twarze innych ludzi stawały się coraz bledsze... Jedna z nich wydawała się być znajoma. Znajoma i bliska.

- Wstałaś już? - drzwi do pokoju, były uchylone. Pies, bez cienia jakiegokolwiek skrępowania, otworzył je sobie nosem.
Drzwi były po prostu plastikową harmonijką. Właściwie to nawet nie zasługiwały na swoje szlachetne miano, było to imię przyznane na wyrost. Przepuszczały wszelkie dźwięki. Nie można ich było całkowicie domknąć, a żeby je otworzyć, wystarczyło delikatnie kiwnąć palcem.

Do pokoju wparowała pani Wurska. Uchyliła okno, nachyliła się nad Lilianną, odgarniając jej włosy z czoła.

- Dobrze, że nie śpisz. Nie idziesz dzisiaj nigdzie, prawda? - było to pytanie retoryczne w przypadku jej córki, która od miesiąca nie ruszała się z domu dalej niż na kilka metrów.

- Nie zapomniałaś o imieninach babci? Musisz mi pomóc. Jest mnóstwo sprzątania, trzeba pozmywać naczynia, podłogi...
Wiesz przecież, że mam dużo pracy.

- Wiem, zaraz wstaję. - odparła zrezygnowanym tonem Lilianna, znając scenariusz takich dni na pamięć.

Imieniny. Innymi słowy pretekst do rodzinnych spotkań. Fakt ten, nie budził w niej szczególnej radości. Wszelkie działania odbywały się według utartego schematu. Wymuszone życzenia wnuczków, którym o całej sprawie przypominali rodzice. Powód brzmiał następująco: bo tak wypada. Sztucznie generowana życzliwa atmosfera, dzięki której można było udawać, że jest jeszcze o czym rozmawiać.
Standardowe tematy dyskusji, w której wezmą udział tylko nieliczni. Siedzenie jak na tureckim kazaniu, tylko po to, by nie zrobić przykrości jubilatce. I jeszcze te starania matki! Ciasta nie miały prawa się nie udać. W przeciwnym razie wyciągano poważne sankcje. Łaskawa degustacja gości, tkwiących w fałszywym poczuciu własnej wyższości nad jakąkolwiek myślącą istotą ludzką. Imieniny. Zdecydowanie nie był to powód do radości. Był to powód do potajemnej wręcz rozpaczy.

Zbliżała się godzina męki. 17.00.

Szczątki wściekłości z dnia poprzedniego, miały się przeobrazić w głęboką niechęć, ukrytą za namalowanym uśmiechem.

- O! Widzę goście, goście… ! – rozbrzmiewał radosny głos babci, której wystarczała odrobina ulubionej konwencji.

- No to zdrowia, szczęścia, pomyślności… - wyrecytował wujek nr 1, wręczając kopertę i kwiaty. Ciotka nr 2 nie dała nic, bo stwierdziła, że nie mają teraz pieniędzy. Ta informacja nie wpłynęła jednak na zaniechanie zakupu nowych markowych butów przez jej córkę.

- Zdrowia, słodyczy…

- A przede wszystkim zdrowia!

- Wszystkiego najlepszego.

- Dziękuję Tereska. – Kobieta o tym imieniu, przeszła do drugiego pokoju mając minę, jakby nagle rozbolał ją straszliwie ząb.  Powszechnie było wiadomo, że przyszła tu tylko dlatego, że zmusił ją do tego wujek nr 2, czyli jej mąż.

Gdy już wszyscy zasiedli przy stole, przyniesiono ciasta.

- Zobaczymy czy będą wam smakować. Mam nadzieję, że się nie otrujecie. – stwierdziła z lekko fałszywą skromnością, babcia.

Teresa zaczęła dziabać widelcem swój kawałek. Nie zjadła ani kęsa, rozwalając go na cały talerz.

- To ma krem? – poćwiartowała go już całkowicie, odkładają widelec.

- Tak, ale skoro ci nie smakuje… Może spróbujesz czegoś innego? – powiedziała pani Wurska w sposób dość uprzejmy wobec zaistniałej sytuacji.

- Nie, nie jestem głodna. – Lilka poczuła, że zaczynają płonąć jej uszy. Przypominała sobie, ile czasu i serca poświęciła jej mama, na zrobienie tego ciasta… Jak bardzo się starała…

- Ja tam wolę kupne. Tamto, co za niewypał! – odparł z przekąsem wujek nr 1, nakładając sobie kawałek babki cytrynowej. Pani Wurska zwiesiła głowę w dół, starając się ukryć, jak bardzo ją to zabolało. Odezwać się czy nie?  Nie zwracaj uwagi, nie zwracaj uwagi…

- Mnie tam smakuje. – babcia próbowała uratować sytuację, a Lilka zgrzytała zębami z wściekłości.

- A wiesz, że Ewelina znalazła pracę w nieruchomościach? Idzie jej doskonale. Zresztą jak się ma same piątki na studiach…

- Pola też miała piątki na studiach. – wtrąciła Lilka, mówiąc o swojej siostrze.

- Na zaocznych? To nic dziwnego… Teraz codziennie chodzę do roboty, kompletnie nie mam na nic czasu… Wiadomo – po takich studiach łatwo o dobrą pracę. A kosmetologia zaoczna… Wystarczy płacić kasę, nie? – odpowiedziała zgryźliwie Ewelina.

- Wyobraź sobie, że nie. – syknęła Wurska.

- A ty… Teraz idziesz na studia? Na jakie, bo jestem ciekawa…

- Wolałabym nie zapeszać.

- O Jezu, jaka mi wielka tajemnica! – prychnęła pogardliwie kuzynka.

- Lilka złożyła na dziennikarstwo, germanistykę i wiedzę o teatrze. – wtrąciła pani Wurska.

- Germanistykę? Mało przyszłościowy kierunek. Kto by tam chciał się uczyć tego języka. Likwidują go w szkołach, zwalniają nauczycieli a kim innym możesz po tym być? A dziennikarstwo? Wiedza o teatrze? Równa się pewne bezrobocie. No, ale jak się nie jest ścisłym umysłem tylko coś tam – humanistycznym, to wiesz…

- Za to geodezja jest jak najbardziej przyszłościowa? Skoro wybierają ją dla swoich dzieci takie wybitne umysły… - Lilka przestała już ważyć słowa.

- A prawo? – powiedziało nieśmiało pani Wurska.

- Kuzynka Lilki studiuje prawo, całkiem dobrze sobie radzi. Tylko wiadomo aplikacje, dokumenty… Trzeba wydać mnóstwo pieniędzy.

- Prawo! Też mi coś. Przy geodezji? Tam jest tyle przyrządów, specjalne tusze i atramenty… A ile nauki! Prawo to przy tym nic. Nie zdajesz sobie sprawę jaką wiedzę trzeba mieć na geodezji… Prawo, to może studiować każdy głupi. – wtrącił wujek nr 2.

- Doprawdy? Mówi to wujek dlatego, że tak uważa, czy żeby pokazać że wszyscy poza wujka synem są ostatnimi kretynami? – Lilka starała się nie podnosić głosu, wiedząc że wkrótce będzie musiało to nastąpić.

- To może ja naleję herbaty. Porozmawiamy o pracy…- babcia zmieniała temat.

- To w takim razie jak tam u ciebie, Elżbieta? Interes się kręci? Co u naszej bizneswoman? – padło ze strony wujostwa nr 2.

- Dużo szycia mam teraz, nie wyrabiam się. – Pani Wurska zaczęła opowiadać o swoim zakładzie krawieckim.

- Tłumaczę ludziom, że trzeba poczekać, oni tego nie rozumieją. Staram się brać od nich jak najmniej a i tak narzekają, że drogo… Nie szanują mojej pracy. – westchnęła cicho.

- No nie! Jest praca to ci źle, nie ma też ci źle! Musisz rozmawiać tylko o szyciu?! – naskoczyła na nią ciotka, z uśmiechem przypominającym o wiecznym niezadowoleniu z miejsca, w którym się znalazła.

- No tak. Jestem za głupia na bardziej inteligentne tematy. Trzeba było wcześniej mówić, że to ci nie odpowiada, to byśmy wcześniej nigdy nie rozmawiały. – głos pani Wurskiej niebezpiecznie się łamał. Była już cała roztrzęsiona.

- Nie dramatyzuj, nic ci takiego nie powiedziała! Jak zwykle wszystko musisz sobie wyolbrzymiać! – wykrzyknął wujek nr 1. Pani Wurska wybiegła z pokoju. Pobiegł za nią. Trzymała twarz w dłoniach. Stał nad nią jak kat.

- Jeżeli nie przeprosić mojej żony, nie masz już brata! Rozumiesz?!

Tego było już za wiele. Lilianna poczuła, że nadszedł moment przełomowy. Puściła się pędem za nimi, ustała na środku kuchni, głośno dysząc. Coś w niej pękło.

- To teraz ja ci coś powiem. Masz 5 minut na wysłuchanie tego co chcę powiedzieć. Mam dosyć… Mam dosyć takiego… - złość utrudniała jej mówienie.

- MAM DOSYĆ TAKIEGO TRAKTOWANIA MOJEJ MAMY! Rozumiesz?! Nie wiem na jakiej podstawie uważasz, że razem ze swoją żoną, zawsze macie rację… Kariera zamieniła wam mózgi w galaretę, skoro wydaje się wam… Wydaje, że wszystko wiecie najlepiej! Naprawdę… ogarnia mnie pusty śmiech… Pusty śmiech! Chwalicie się osiągnięciami swoich dzieci, które zostały okupione chęcią zaspokojenia waszej chorej ambicji… Oczywiście nie mogło się to odbyć bez pieniężnej inwestycji, a nie szczególnym umiejętnościom. Czas minął. Wynoś się, jeśli łaska. Wszyscy się wynoście. WYNOCHA!

Nastała cisza. Cisza, którą przerywało stukanie obcasów ludzi, schodzących po schodach.

- Usiądźcie, porozmawiajcie na spokojno… - babcia zaczęła płakać.

- Kurwa mać, nie będę rozmawiał z tą wariatką, rozumie mama?! Więcej już tu nie przyjdziemy!

Zbiegli na dół. Babcia stała jak wryta, jakby nie docierała do niej informacja o tym co się stało. Lilianna nie ruszała się z miejsca. Milczenie stawało się być nie do wytrzymania.

- Niezły dałaś popis. – stwierdziła pani Wurska z pretensją.

- Miałam pozwolić, żeby cię obrażali?!

- Miałaś się zachować tak, żeby nie zrobić babci przykrości. – zerknęła na nią kątem oka. Nadal milczała.

- Przepraszam… Ja… Nie mogłam już tego wytrzymać!

- Zejdź mi z oczu. – wyszeptała babcia, kierując się w stronę swojego mieszkania. Wystarczyło, że przeszła przez korytarz i była już na miejscu.

Wurska zrozumiała ten komunikat bardzo dobrze. Chciała ją przeprosić, jakoś się wytłumaczyć… Teraz było już za późno. W tym momencie stała się czarną owcą. Zakałą rodziny. Zawsze w duchu wiedziała, że nią jest. Wszyscy wiedzieli. Ostatecznie się z tym ujawniła.

Nie wiedziała co ma robić. Czuła tyle naraz… Złość, wściekłość, poczucie winy… I wstyd. Jedno z najgorszych z całej uczuciowej palety. Nie żałowała tego, co powiedziała, ale…
Może jakby trzymała buzię na kłódkę… Nie przylepiono by jej etykiety winowajcy… Winowajca. To było to słowo. Zepsuła imieniny. Babci jest przykro. Mamie jest przykro. Gdyby się nie odzywała, biernie się przyglądając…

Nie! W końcu ktoś postawił sprawę jasno. I tą osobą była właśnie ona. Pierwsza oznaka zerwania z biernością! Rodzina. Powszechne kłamstwo, któremu ucięto publicznie nogi. A mama? Sama jej mówiła: Z rodziną najlepiej na zdjęciu i to w rogu, żeby można było się wyciąć…

Wyszła z domu, zamykając cicho drzwi. Pierwszy raz od miesięcy przekroczyła granicę, którą był sklep na rogu i podwórko. Chciała tylko jednego: uciec. Ucieczka wybawieniem. Ucieczka życiowym mottem. Tylko dokąd? Przed siebie! Szybciej, szybciej i coraz szybciej…! Zaczęła biec, nabierając coraz większej prędkości. Wreszcie mogła głęboko oddychać, wciągać nosem świeże, wieczorne powietrze… W uszach gwizdał wiatr. Biegła przed siebie niczym zwierzę, wypuszczone bez uprzedzenia ze swojej klatki.

Masz tylko chwilę, aby cię nie złapano. Czujesz uderzającą falę gorąca. Nie liczy się nic. Tylko ten bieg i przyspieszony oddech. Chcesz go przyspieszać.

Traciła siły, ale wściekłość kumulowana tak zażarcie, przez taki upływ czasu, nie pozwolił by zatrzymała się  nawet na chwilę.
Jeszcze trochę… jeszcze troszeczkę… Myśli zaczęło ubywać i ubywać. To nie było ważne! Dalej! Jeszcze dalej…! Nie ma już wściekłości. Nie ma złości. Pojawia się nowe uczucie. Zupełnie inne. Niesprecyzowane. Może to nawet nie uczucie, a poczucie? Poczucie wolności. Nie można było tego zatrzymać.

Twarz. Kino. Znowu ta znajoma twarz. Delikatne rysy, lekki uśmiech… Znana. Całkiem bliska. Ale… kto to jest? Jakiś mężczyzna? Gdzie mogła go przedtem widzieć?

Potężny dźwięk klaksonu rozbrzmiewał przez całą ulicę. Upadła. Przed oczami ciemność… I ten dźwięk. Ktoś jedzie bardzo szybko… Dźwięk gwałtownie hamowanego samochodu… Strach. Jeszcze nigdy nie był tak silny.

- CO TY ROBISZ DZIEWCZYNO? – Wyszedł z niego kierowca. Wstała gwałtownie, obraz zaczynał się wyostrzać.

- Przepraszam, zamyśliłam się… Naprawdę bardzo pana przepraszam. – Odeszła, wstydząc się spojrzeć na niego drugi raz. Wrócił z powrotem do auta. Posiedział tam dwie minuty, zanim ruszył dalej.

Szła przed siebie, zupełnie ignorując twarze gapiów, którzy natychmiast się zebrali szepcząc między sobą. Mogła zginąć. Nic się jednak nie stało. Nic się nie dzieje bez powodu. Może to znak? Może jej parszywej egzystencji został przepisany jakiś cel, którego jeszcze nie poznała?

Wróciła do domu. Było bardzo późno. W całym mieszkaniu panował półmrok. Uspokoiła mamę, mówiąc, że już jest. Położyła się do łóżka.

A ta twarz? Widziała ją znowu… Dlaczego?
Sen. Nadszedł gwałtownie i niespodziewanie… Spokój. Spokój, który zmącił nowy dźwięk. Stuk, stuk. Ktoś pukał do okna.

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
kuriozalnie_biala_mysz · dnia 17.07.2013 08:33 · Czytań: 668 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 4
Komentarze
Figiel dnia 17.07.2013 20:12 Ocena: Bardzo dobre
Nie sposób nie polubić Lilianny Wurskiej.Bardzo dobrze skonstruowana postać, absolutnie nie papierowa, pełna życia i na wskroś normalna.Troszkę zagubiona, nie do końca panująca nad życiem, ale niewątpliwie budząca ciepłe uczucia. Przynajmniej we mnie, więc będę jej towarzyszyć:-)
Wykonanie bardzo dobre, szczególnie podobają mi się dialogi.
Pozdrawiam
laleczka dnia 17.07.2013 20:25
Myszo, muszę przyznać, że Lilianna ma u mnie coraz więcej plusów. I jako postać, i jako skrót myślowy całego dzieła, którego dwa odcinki nam zapodałaś. Rewelacyjny opis imienin i uczestników imprezy. Większości nie dałaś nawet imienia, a przeczytawszy, człowiek widzi ich twarze. :) Pisz dalej, bom ciekawa!
akacjowa agnes dnia 17.07.2013 21:18 Ocena: Bardzo dobre
Faktycznie, rodzinka Wurskich budzi ciekawość. Sama Lilianna w tej części pokazuje charakterek. Za to jej mama słabość i niskie poczucie wartości. Jestem bardzo zainteresowana dalszym ciągiem :)
kuriozalnie_biala_mysz dnia 18.07.2013 20:26
Dalszy ciąg w trakcie przygotowań ;-)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty