bryza leniwie trącała żagiel
horyzont kładł się płasko na fali
na linii wzroku torsy półnagie
i... grom z jasnego nieba przywalił!
jak już przywalił - nie dał spokoju
odebrał spójność zamglił oczęta
dyszę jak wiórek do wodopoju
ostro walnięta
cóż - mnie walnęło lecz jego - wcale
snuje się dumny błyszcząc tym torsem
muszę jak kowal w miłosnym szale
kuć to żelazo póki gorące
więc w pocie czoła kuję i kuję
jachcik dryfuje po wód manowcach
cóż biedna pocznę - jak nic gustuję
w śliczniutkich chłopcach
a chłopiec cumki rwie aż muskuły
grają jak struny rączej gitary
chcę by pod koniec tej kanikuły
ciągnął te cumy ze mną do pary
z kolejnym świtem gasną nadzieje
bo mi się zwierzył w tańcu żaglowców
(zranione serce czeluścią zieje)
on woli chłopców
RC July 2013