Stał w bezruchu jeszcze kilkanaście sekund, próbując zrozumieć to, co właśnie zobaczył. Nagle jakby się ocknął i wybiegł z mieszkania, zostawiając otwarte drzwi. Dziewczyna cały czas była nieprzytomna. Po kilku nieudanych próbach ocucenia wziął ją na ręce, by zanieść na górę. Kiedy podniósł jej bezwładne ciało, zdziwił się, jaka jest lekka. Dla dość dobrze zbudowanego, silnego mężczyzny taki ciężar był ledwie zauważalny. Nieraz nosił cięższe paczki z materiałem do obróbki.
Położył nieznajomą delikatnie na swoim łóżku i poszedł zamknąć drzwi. Niestety, cały czas nie dawała oznak życia. Nie bardzo znał się na metodach reanimacji, jedyne, co potrafił w takich sytuacjach, to sprawdzić puls. U niej na szczęście był wyczuwalny. Najpierw klepnął ją kilka razy wierzchem dłoni po policzku, potem spróbował potrząsać za ramiona... Nic z tego. W końcu przyniósł z kuchni garnek zimnej wody... „No, jak to nie pomoże, to chyba będę musiał poszukać lekarza” – pomyślał. Przez krótką chwilę zawahał się, ale w końcu chlusnął wodą w twarz nieprzytomnej. I to wreszcie podziałało – dziewczyna z krzykiem zerwała się z łóżka, ale z braku sił, po chwli znów na nie opadła.
- Gdzie ja jestem?! – wychrypiała z przerażeniem, próbując jednocześnie zdjąć z twarzy przyklejone wodą włosy.
- U mnie w domu... – odpowiedział niepewnie, bowiem właśnie zaczął się zastanawiać, co teraz. – Widzieliśmy się w kościele.
- To pan?! – Wreszcie udało jej się okiełznać mokre kosmyki i mogła coś zobaczyć. – Mówiłam, żeby mnie pan zostawił. Nie chcę pańskiej pomocy! – Próbowała krzyknąć, ale zabrzmiało to raczej jak słaby jęk.
- Zaraz przyniosę ci coś do jedzenia. – Zignorował jej próbę protestu i wyszedł.
Ponieważ Agacie brakowało sił, aby zrobić coś więcej, odwróciła się na bok i zwinęła w kulkę. Miała pustkę w głowie. Chciała o czymś pomyśleć, nad czymś się zastanowić, ale głód paraliżował jej szare komórki. Po kilku minutach mężczyzna wrócił, niosąc parujący talerz.
- Masz, zostało mi trochę rosołu z obiadu. Tylko się nie poparz – ostrzegł i wyszedł, zostawiając talerz na szafce nocnej przy łóżku.
Oczywiście nie posłuchała, bo jak tylko poczuła zapach zupy, rzuciła się na nią niczym wygłodniałe zwierzę. Rosół parzył podniebienie i gardło, ale jej to nie przeszkadzało. Pochłaniała zupę, jakby była w jakimś transie. Kiedy mężczyzna ponownie wszedł do pokoju, niosąc ręcznik, prawie kończyła.
- No i co, nie poparzyłaś się? – zapytał.
- Trochę – odpowiedziała pospiesznie, ani na chwilę nie przestając machać łyżką.
- Masz tu ręcznik. Jak zjesz, to pokażę ci, gdzie jest łazienka. No chyba że wolisz chodzić brudna.
- Ale ja nie mam czystych ubrań. – Podniosła się znad talerza, bo właśnie skończyła.
- Dam ci coś po mojej żonie, może będzie pasować.
- A gdzie jest pana żona?
- Umarła – odpowiedział sucho, odwrócił się i wyszedł.
- Przepraszam, nie wiedziałam... – szepnęła, kiedy weszła do salonu. Zastała go siedzącego nieruchomo i wpatrzonego w okno niewidzącym wzrokiem.
- Nie szkodzi. Przecież to nie twoja wina, że umarła. Nie masz za co przepraszać. A łazienka jest tam. – Wskazał na drzwi w przedpokoju sąsiadujące z drzwiami wejściowymi. – Poczekaj chwilę.
Wyszedł do jakiegoś pomieszczenia i wyniósł z niego wielkie tekturowe pudło.
- Wybierz sobie coś.
Bez słowa podeszła do pudełka i otworzyła je. Ubrania poukładane były z dużą starannością i dokładnie posegregowane według rodzaju, nie musiała więc długo szukać. Wyciągnęła pierwsze z brzegu: jedwabną halkę, bluzkę i spódnicę.
- Ale ja nie mam... – Zarumieniła się, nie bardzo bowiem wiedziała, jak ma powiedzieć obcemu mężczyźnie, że nie ma bielizny na zmianę.
- Do jutra chyba wytrzymasz. – Ukrócił jej męczarnie, jakby wiedział, o co chodzi. – Jutro dostaniesz zaliczkę i będziesz mogła zrobić podstawowe zakupy.
- Zaliczkę? – zdziwiła się.
- No tak. Chyba że nie będziesz chciała u mnie pracować. Nie mogę cię przecież zmusić.
- A co miałabym robić?
- Mówiłem ci przecież wtedy, w kościele. Razem z przytomnością straciłaś też pamięć? – zapytał szorstko i od razu zrobiło mu się wstyd, że tak obcesowo ją potraktował.
- Przepraszam, że pana rozzłościłam...- Dziewczyna spuściła wzrok na pudło.
- W porządku. To ja przepraszam. Mogłabyś stać za ladą w mojej pracowni za zwyczajną, regularną pensję. I mieszkać tutaj w zamian za wykonywanie obowiązków domowych. Jeśli chcesz, oczywiście. Mam wolny pokój, więc mogłabyś się jakoś tam urządzić.
- Dlaczego pan mi pomaga? –Wpatrywała się teraz w niego pytająco wielkimi, brązowymi oczami.
- Po prostu zrobiło mi się ciebie szkoda. Wyglądałaś na bardzo nieszczęśliwą i samotną. A ja bardzo dobrze znam samotność. – Głos zaczął mu się jakby delikatnie łamać. – To co, zdecydujesz się? – Opanował emocje i postanowił przejść do rzeczy.
- Nie wiem, czy powinnam...
- A co innego masz zamiar zrobić? Popełnić samobójstwo metodą śmierci głodowej? – Znowu był nieprzyjemny, ale zaczynał go już denerwować upór dziewczyny.
- To nie tak... Chciałam znaleźć pracę i jakoś tutaj żyć. Nie wiedziałam tylko, jak zacząć. To dlatego kręciłam się w kółko po tych samych ulicach. Nie znam Gdańska i nie wiedziałam, dokąd pójść.
- To teraz już wiesz. No chyba że masz wyższe ambicje i taka praca ci nie odpowiada.
- Nie, nie o to mi chodzi.
- A o co w takim razie?
- Nie chciałabym pana wykorzystywać. Ja naprawdę nic nie mam.
- Proponuję ci uczciwy układ – pieniądze za pracę i lokum za zajmowanie się domem, więc nie wiem, gdzie ty tu widzisz wykorzystywanie.
- Skoro pan tak mówi... – Spuściła głowę. Jeszcze niedawno była trzymaną przez rodziców pod nazbyt grubym kloszem nastolatką, a teraz ma mieszkać pod jednym dachem z obcym mężczyzną, który mógłby być jej ojcem...
- To znaczy, że się zgadzasz?
- Chyba nie mam wyjścia.
- Dobrze, zatem pracę zaczynasz od jutra. Wszystkiego cię nauczę. Dzięki temu, że będziesz stała za ladą, ja znów będę mógł się skupić na robieniu biżuterii. – Ożywił się, wyraźnie zadowolony z jej odpowiedzi. – Jak się nazywasz?
- Agata Małecka. Ale to teraz bez znaczenia, muszę zmienić nazwisko...
- Porozmawiamy o tym jutro. Ja jestem Józef Birnbaum.
Wyciągnął rękę, a ona nieśmiało podała mu swoją szczupłą dłoń. I w ten oto sposób niespełna osiemnastoletnia Agata została ekspedientką w pracowni bursztynu gdańskiego mistrza tego rzemiosła.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt