Rozdział 1
1
- Idź do szefa – powiedział jeden z ochroniarzy wychodząc na taras.
Marek natychmiast wszedł do domu i zobaczył swojego szefa siedzącego na fotelu bujanym ubranego jak zwykle w czarny garnitur i palącego cygaro. Był niewielkiego wzrostu i nie pasowało mu nawet stanie obok tego fotela.
- Podejdź!
Za chłopakiem weszło jeszcze dwóch goryli. Stanęli za nim.
- Czy chcesz mi coś powiedzieć? – zapytał mając cygaro w ustach.
- Nie wiem, o co chodzi?
Gruda wyjął pistolet z kabury i zaczął się nim bawić. Włożył jeden nabój i przekręcił bębenek. Spojrzał w lufę i dmuchnął.
- Wkurwiłeś mnie! Na kolana! Wy wypierdalać! – powiedział do ochroniarzy.
Zostali sami. Marek klęczał, a Gruda wstał z fotela i stanął przed nim. Przyłożył mu pistolet do skroni i z uśmiechem patrzył prosto w oczy.
- Pieprzyłeś moją córkę?
- Przysięgam, że nie!
- Wiem, że tak. Rozmawiałem z Karoliną i mówiła, że jest w tobie zakochana. Nie dla psa kiełbasa. Gnojku!
- Nic nie wiem. Nawet nie spojrzałem na nią. Szefie przysięgam!
- Nie podoba ci się?
- Podoba się, ale ja nic nie zrobiłem! – powiedział Marek mając cały czas przyłożony pistolet do skroni.
- Tato zostaw go! – powiedział Karolina wchodząc do salonu. – On nic nie zrobił!
W tym momencie cofnął się i schował pistolet. Podszedł do okna i kiwnął na swoich goryli. Po chwili byli już w środku. Stanęli obok Marka.
- Żaden gnojek nie będzie pieprzył mojej Karoliny. Zabiję cię skurwielu – powiedział do Marka.
- Mam przynieść ci zaświadczenie od ginekologa? Zostaw go! – stanęła w obronie chłopaka Karolina.
- No dobrze. Wierzę ci – patrzył w oczy swojej córki. - Ale ty w zamian zrobisz coś dla mnie chłoptasiu – powiedział Gruda.
- Wszystko, czego pan chce. Nigdy przecież nie zawiodłem.
- Wiem młody. Sprzątniesz jednego psa, który mnie zdradził i zawiódł boleśnie. Musi zdechnąć! – zaakcentował.
Zanim Marek zdążył odpowiedzieć Gruda znowu zbliżył się do niego i znowu przyłożył mu pistolet do głowy, ale tym razem do czoła.
- Jak myślisz, strzelę?
- Nie wiem.
Marek czuł zdenerwowanie, ale zachowywał się spokojnie. Szef był nieobliczalny. Patrzył mu prosto w oczy przez kilka sekund. Potem uśmiechnął się i odsuwając broń strzelił. W tym momencie chłopak upadł na podłogę. Całe jego życie stanęło mu przed oczyma.
- Szefie zabiłeś go? – zapytał jeden z ochroniarzy.
- Ze ślepaka – roześmiał się.
Po chwili Marek otrząsnął się i wstał oszołomiony.
- Następnym razem nie będę taki wspaniałomyślny. Test zdałeś pomyślnie. A teraz wszyscy wypierdalać! Marek ty zostań. Musimy pogadać – podszedł do stolika.
- Cygaro – powiedział do siebie.
Zachowywał się już normalnie. Znowu usiadł w bujanym fotelu. Zapalił cygaro i rozmyślał.
- Widzisz chłopczyku sprawy załatwimy tak, dam ci jakiś interesik, wykonasz robotę i nigdy się nie spotkasz z Karoliną. Rozumiesz? Jeszcze zarobisz.
- Tak.
- Nie przerywaj – powiedział zdenerwowanym głosem. - W przeciwnym wypadku osobiście wpakuję ci kulkę w łeb i zakopie w lesie.
Dopiero teraz Marek zrozumiał powagę sytuacji.
*
Siedział za kierownicą samochodu bawiąc się delikatnie palcami na desce rozdzielczej stukając w rytm muzyki, która bardzo miło przygrywała z radio. Czekał. Nie denerwował się. Doskonale zaplanował każdy szczegół. Zadanie, które miał wykonać było po prostu jednym z wielu. Człowiek, dla którego pracował miał różne ciemne interesy, o których chłopak nie miał zielonego pojęcia. W tej chwili był przygotowany na każdą ewentualność. Nie przewidywał kłopotów. Akcja, którą przygotowywał od trzech tygodni ma trwać zaledwie kilka sekund. Kamera zainstalowana w odległości półtora kilometra będzie go informować o zbliżającym się celu. Dochodziła szesnasta trzydzieści pięć. Śnieg sypał od rana i ograniczał widoczność. W kamerze ujrzał granatową skodę octavię. Nadszedł czas. Wysiadł z samochodu i wziął do ręki broń z bagażnika. Zrobił około dwustu metrów i był już na miejscu, z którego miał oddać strzał.
Z tej odległości bardzo dobrze widać było autostradę i zjazd. Minęła dłuższa chwila zanim pojawił się granatowy pojazd na zjeździe. Broń była już przygotowana. Sprawdził w lornetce najbliższą okolicę. Nic podejrzanego nie zauważył. Auto powoli zjeżdżało z autostrady.
W tej chwili był bardzo opanowany. Długie przygotowania do akcji utwierdziły go w przekonaniu, że musi je zrealizować. Miał rękę do broni. Strzelał bardzo celnie. Teraz patrzył w lunetę. Włączył celownik optyczny. Był pewien, że trafi. Cel zbliżał się powoli do miejsca strzału. Padający śnieg był niesprzyjający. Widział mężczyznę siedzącego za kierownicą. To był on. Powoli zbliżał się do domków jednorodzinnych polną drogą. Na wysokości pierwszego domku miał dokonać egzekucji. Cały czas obserwował teren lornetką. Granatowa octavia zbliżała się do wyznaczonego punktu. Odległość była mniej więcej około pięćset metrów. Wycelował. Strzelił. Trafił pomimo padającego śniegu i niesprzyjających warunków. Samochód się zatrzymał uderzając w płot ogrodzenia. Wykonał zadanie.
Jechał powoli. Śnieg ograniczał widoczność do kilkudziesięciu metrów. Wycieraczki chodziły non stop. W pewnym momencie wjechał w boczną uliczkę w kierunku lasu. Droga była nierówna. Zwolnił. Po jakimś czasie zatrzymał się. Wysiadł. Zapalił papierosa. Dopiero teraz poczuł zdenerwowanie. W jego umyśle narodziła się iskierka wątpliwości, ale szybko ją odrzucił.
- Witaj – powiedział Gruda wysiadając ze swojego czarnego BMW.
- Cześć. Robota wykonana.
Mężczyzna otworzył klapę bagażnika.
- Wiem. Tyle na ile się umówiliśmy - podając walizkę Markowi.
- Tak.
Gruda podał mu rękę i odjechał. Został sam. W rękach trzymał walizkę. Nie otworzył jej. Pół miliona. Nie wiedział czy to dużo, czy mało. Czy tyle jest warte życie człowieka? Rozmyślał. Nie ruszał się. Po pewnym czasie wsiadł do samochodu i odjechał.
*
Od tamtych wydarzeń minęło sześć lat. Bardzo dobrze pamięta każdy szczegół. Egzekucji dokonał trzy dni przed swoimi osiemnastymi urodzinami, które spędził samotnie. Wiele się zmieniło w jego życiu od tamtego czasu. Osoba, która się nim zajmowała od śmierci rodziców odeszła na zawsze. Była jedyną kobietą, na której mu zależało, naprawdę ją kochał. Gdy był dzieckiem codziennie wieczorem opowiadała mu ciekawą historię na dobranoc i była jedyną podporą w jego życiu. Zawsze miała dla niego dobre słowo i uśmiech na twarzy. Babcia Eugenia. To dla niej mógłby zrobić wszystko. Zdobyć nawet gwiazdkę z nieba, gdyby tylko mógł.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt