Gorad Gieroj Pierwsz raz-defekacja - kerad64
Proza » Długie Opowiadania » Gorad Gieroj Pierwsz raz-defekacja
A A A
Od autora: Białoruskie wrażenia i historie
Klasyfikacja wiekowa: +18

Pierszy raz-defekacja

   Pierwszy raz nie było zbyt fajnie, może to przez ten nocny pociąg i ciągłe budzenie na granicy.Nasi przelecieli przez przedziały błyskawicznie, kultura i pełny profesjonalizm, ale potem weszli tamci w czapach wielkich, okrągłych, jak kapulusze gigantycznych grzybów. My cali rozmamlani, trochę od picia, trochę z niewyspania z mocno nieświeżym oddechem. Przeglądali każdą kartkę w poszportach, gdy nam je w końcu oddali, z ulgą wyciągnąłem się na kolejowej pryczy.

- To koniec- pomyślałem sennie, moszcząc się do spania. Światło latarki dało mi po oczach a w nozdrza uderzył dziwny zwierzęcy smród. Gdy ostrożnie otworzyłem ślepia, zobaczyłem psią mordę zakutą w kaganiec, jakieś pietnaście centymetrów od mojej twarzy. Bydle ziało na mnie odorem nieprzetrawionych kości, surowego mięsa, kaszanki i chuj wie czego jeszcze. Właściel psa uważnie szperał latarką po każdym zakamarku, a zwierzę niuchało pod dolną pryczą. Nic nie znaleźli.

  Zasnąłem, utulony stukotem kół i łagodnym kołysaniem.

- Nu grażdanie, za poł czasa Mińsk!!- Kuszetkowa była bezlitosna, po chwili waliła w drzwi następnego przedziału.

- Nu grażdanie, za poł czasa Mińsk!!!.

   Sprint, poranny sprint do kibla i smak zwycięstwa, byłem pierwszy. Smród podziałał jak sole trzeźwiące ze starych filmów. Woda w kranie miała metaliczny posmak, szkoda że nie wziąłem do mycia zębów mineralki. Kibel wył kolejowym rytmem, przynajmniej popierdzieć można sobie było bez stresu. Na korytarzu zderzyłem się z kuszetkową.

- Czaj, kofie?, tolko adin dolar- zachęcająco wyszczerzyła złote jedynki i zafalowała biustem.

- Spasiba, niet- wymarotałem usiłując przecisnąć się przez jej cielsko. Towarzysze podróży byli już spakowani, z wielką starannością składali pościel i pomimo wczorajszego picia wódki, patrzyli z dezaprobatą na mój łóżkowy burdel.

   Pociąg zwolnił i dostojnie zatrzymał się na peronie w towarzystwie przeraźliwych zgrzytów hamulców i nerwowego terkotu megafonów. Czystość prawie sterylna, żadnego smrodu, śmieci i budek z hamburgerami. Ściany nieskalane żadnym żydzewem, jebaną legią, albo HWDP. Może to Europa a może spraye za drogie.

   Taksówka pod postacią wołgi zaburczała silnikiem i pognała do centrum. Patrzyłem zaciekawiony na fantazyjne blokowiska w pastelowych kolorach, grządki z kwiatami układające się w słowo Białoruś i wielkie bilbordy z uśmiechniętymi ludźmi, żołnierze, sportowcy, dziewczyny w ludowych strojach, wszyscy cieszyli się, że są z Białorusi, jakby wygrali w totka. Centrum zaczęło się trzypasmową arterią i istną paradą socrealistycznych budowli. Czego tam nie było, kolumny, antyczne portyki,betonowe girlandy,laurowe wieńce i wizerunki spracowanych, ale dumnych robotników. Dech w piersiach zapierało, wszędzie reflektory do nocnego podświetlania i znowu bilbordy, że oni wszyscy są z Białorusi. Gość zatrzymał się przed zbiorowiskiem antycznych kolumn, reliefów i czerwonym dywanem. Hol był kandelabrowo-bombastyczny, wzruszyłem się, ilu ważnych dygnitarzy wchodziło tutaj w pokornej asyście śmertelników, ile kawioru i szampana zjedzono i wypito za pokój miedzy narodami i wieczny socjalizm. Z tego wszystkiego jelita zapracowały gwałtownie i zaczęły przeć w dół. Grawitacji się nie oszuka, pognałem do recepcji Trzy nadęte dupy patrzyły na mnie wrogim wzrokiem, wyciągnąłem paszport i uśmiechnąłem się przymilnie. Blondyna z kurzajką na brodzie przez pięć minut studiowała wizę, a następnie sięgnęła po wystrzępiony kajet, jechała systematycznie, strona po stronie, nie zwracając uwagi na moje zapewnienia, że na pewno mam rezerwację. Znalazła mnie w końcu i wykreśliła ogryzkiem ołówka.

- Nada płacić- rzuciła beznamiętnie- Eta budiet dwiesci dolarow.

-Ok- położyłem na stłół dwa Frankliny.

- Nie u mienia- prychnęła pogardliwie i wskazała wzrokiem przeciwległą ścianę. Odwróciłem głowę, trzy kontuarki z równie nabzdyczonymi laskami. Zgarnałem dolary i podeszłem do okienka. Pokornie położyłem papierki.

- Mnie nużna faktura.-wydukałem nieśmiało.

- Szto wy chatieli?- wydarła się na mnie. Od razu zaiskrzył się w mózgu translator.

- Ja chaczu szcziot- wykrzyknąłem triumfalnie.

- Budiet, budiet, na nastupnyj dień- osadziła mnie w miejscu i podała maleńki kwitek, jak za parking. Poszedłem do lasek z recepcji, uważnie przejrzały kwitek i wydały mi inny z numerem piętra i pokoju. Pognałem do windy, pokazałem papier gościowi w dziwnym mundurku i już mogłem poszybować w obłoki. Na piętrze najważniejsze było biurko i siedząca za nim etażna. Bez słowa wzięła kwit i wczzytywała się w niego, jak w najlepszą powieść.

- Nu da- westchnęła leniwie i podniosła rozlazłe dupsko z krzesła- Paszli.

   Pokornie ruszyłem za nią, wpatrzony w przewalające się rytmicznie pośladki. Szła nieskończenie wolno a u mnie gówno brało ostatni zakręt. Z wielką pieczołowitością otworzyła drzwi i wpakowała się do środka, jak caryca ogarnęła pokój krytycznym spojrzeniem.

- Wsio w pariadkie- mruknęła w moją stronę.

- Da, wsio OK- wyciągnąłem pokornie rękę po klucz.

- Tolka nikakich dziewuszek wieczeram- rzuciła groźnie i zabrała swoje tłuste dupsko. Nie miałem czasu się rozejrzeć, rzuciłem walizkę i pognałem do łazienki. Przedpotopowy kibel zwieńczony był szarfą informującą i zrobionej dezynfekcji. Jednak Europa, pomyślałem z ulgą i ściągnąłem gacie. Zdarłem białą szarfę i podniosłem deskę, w mętnej wodzie pływał sobie ogromny brązowy balas a nad nim unosiła się kremowo-biała prezerwatywa, jakby nad atomową łodzią podwodną pływała panna młoda z wielkim welonem. Kompozycja kiblowego Chagalla urzekła mnie swoją prostotą.

  Pojechałem na ważne spotkanie, taksówka minęła socrealne fajerwerki i wjechała w przemysłową strefę z umierającymi ciężarówkami, dziurawymi płotami i rurami prowadzącymi donikąd. To była sól tej ziemi, nie było uśmiechniętych plakatów, ale dziury w asfalcie wylazły w obfitości wielkiej. Biurowiec był typowo sowiecki, z białej cegły, wyłożony w środku boazerią i parkietem startym do żywego drewna przez całe pokolenia gryzipiórków. Facet siedział w obszernym gabinecie, mając za sobą rozbudowaną do granic możliwości meblościankę zawaloną segregatorami. Najważniejsze jednak było biurko, obszerne jak lądowisko dla helikopterów z całą baterią telefonów. Patrzyłem się na nie, jak zaczarowany, to nie były jakieś tam japońskie albo chińskie cudeńka, to był porządny przysadzisty sprzęt z lat 70-tych, z okrągłymi tarczami i solidnymi słuchawkami. Gość błysnął w uśmiechu złotem i zaproponował kawę, zgodziłem się nieopatrznie, tęgawa dziewoja przyniosła dwie wyszczerbione filiżanki kawy po turecku. Facet gadał jak najety, a ja cały czas wygarniałem językiem żużel z pyska, mówiłem niewiele, prześladowała mnie wizja czarnych fusów na zębach. Nie wytrzymałem, przeprosiłem misia i pognałem do łazienki w celu przupłukania paszczy 

   Zapach gówna wyrzucił mnie na korytarz, ale byłem już twardy, jak każdy sowiecki człowiek. Zebrałem w nozdrza korytarzowe powietrze i jeszcze raz zaatakowałem kibel. Otworzyłem drzwi kabiny, zamiast normalnego kibla zobaczyłem narciarską skocznię z dziurą pośrodku a obok kosz wypełniony po brzegi zużytym papierem toaletowym, kwintesencja wschodu, w gębie kilo złota a resztki mozolnej pracy jelit do wglądu dla innych.

   Kolacja była wspaniała, te wszystkie marynowane grzybki, pierożki, słoninki i prawdziwy bimberek jadący drożdżami. Gość się rozluźnił, zdiął krawat i ogarnął wzrokiem salę, kilka stolików dalej grupa dziewczyn siedziała nad szklankami piwa. Smukłe brzozy bez grama tłuszczyku, machnął władczo ręką, wstały i podeszły pokornie do naszego stolika. Patrzyłem rozanielony, nic nie trzeba, tylko machnąć i pokazać kto tu rządzi. Jedna wczepiła się we mnie całym naiwnym słowiańskim zaufaniem, że nie skrzywdzę, a zabiorę do lepszego świata. Lgnęła do mnie  całym ciałem, jak pies ze schroniska albo dzieciak z biedula, posłusznie napełniała kieliszki, podpalała papierosy i nakładała żarcie na talerze.

- Nikakich dziewoczek- kołatało mi się we łbie przykazanie etażnej, ale jak to zrobić, gdy młodsze o dwadzieścia lat ciało napiera z całych sił, a ważny gość wziął sobie dwie i bez skrępowania zanurza łapy w dekoldach, błyskając złotem przy każdym uśmiechu.Ochronię swoją turkaweczkę przed zepsuciem tego świata, z powagą wielką poprosiłem o rachunek, trochę wytrzeźwiałem patrząc na cyfrę, ale co tam, w końcu to firma płaci. Pożegnałem się czule i zagarnąłem zwiewną nimfę do taksówki, jak ona się tuliła, szczebiotała cała radosna, jeszcze tylko recepcja z ponurym wzrokiem, facet w służbowym uniformie, zmiękczony dolarową dychą i ostatnia przeprawa w postaci etażnej. Nie było miękkej gry, sparła się z sowiecką butą, że klucza nie da i koniec. Posadziłem młode zjawisko na fotelu i zagoniłem babsko do służbowego kontorka, poniosło mnie na całego, wyjąłem zielonego Franklina i wcisnąłem jej za dekold.

- Ty będziesz następna- dostała  z całej siły klapsa w dupę i podziałało, zmiękła od razu, błysnęła zębowym srebrem, widać nie przelewało się w domu i dała klucz. Dostałem skrzydeł, pożeglowałem przez korytarz, zgarniając młodą brzózkę po drodze. Wpadliśmy do pokoju, znów miałem osiemnaście lat, przywarłem do niej z tak wielką ufnością, jakbym ją znał od lat, ale ona zesztywniała trochę, stanowczo odepchnęła moje żarłoczne łapy i usiadła na fotelu.

- Ty chocziesz seksa- spytała zimno, a mnie zapaliła się pierwsza czerwona lampka w głowie.

- Ja chaczu liubwi- opadłem na kolana położyłem głowę pomiedzy jej udami, niech teraz pogłaszcze, rozchyli nogi albo przynajmniej pojęczy trochę. Nic z tego, zesztywniała do reszty.

- U mienia sierioznyj prabliem.

- Kakoj- jeszcze nie traciłem nadziei.

- Ja wzieła kriedit na kompiutier i mnie nużna płacic sto dolarow w każdyj miesiac - zjeżyłem się w sobie, podniosłem powoli głowę i popatrzyłem krytycznie na swoje zjawisko. Za sto baksów w swoim mieście mógłbym mieć trzy takie młode wypłochy.

- Paszła- warknąłem

- Nu szto ty?- wyraźnie się spłoszyła.

- Paszła w pizdiec- warknąłem jeszcze raz i poskutkowało, wypruła na korytarz. Zapaliłem fajkę, we łbie łomotał wypity bimber, coś zadrgało w środku, chciałem biec po nią, w dupie z tą stówą, ale zachwiałem się trochę. Usiadłem na kiblu, dobrze poszło, potem prysznic i dyskretne psiknięcie toaletową wodą po jajkach, Dla przyzwoitości założyłem nowe majtki, obcisłe, podkreślające jedrność pośladków, powoli uchyliłem drzwi. Etażna siedziała za swoim biurkiem.

- Zachadzi w kabinu- starałem powiedziec to jak najbardziej wyraźnie. Podniosła się ociężale, zgasiła małą lampkę i zbliażała się do mnie nieubłagalnie. Niech żyje Białoruś, pomyślałem z rezygnacją.

 

 

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
kerad64 · dnia 10.09.2013 08:13 · Czytań: 726 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
zajacanka dnia 12.09.2013 16:33
Cytat:
Pier­szy raz-de­fe­ka­cja

pierwszy
przed i po myślniku brak spacji
Cytat:
okrą­głych, jak ka­pu­lu­sze

kapelusze
Cytat:
kart­kę w po­szpor­tach,

paszportach

Przejrzyj tekst pod względem literówek, bo tego jest cała masa.

Cytat:
Zgar­na­łem do­la­ry i po­de­szłem do okien­ka

podszedłem

Poza tym czasem brak polskich znaków przy ą, ę, ś, ć itd.

Cytat:
- Mnie nużna fak­tu­ra.-wy­du­ka­łem nie­śmia­ło.

Zapis dialogów do poprawy. W tym zdaniu bez kropki po fakturze, a przed wydukałem daj spację.
Cytat:
szar­fą in­for­mu­ją­cą i zro­bio­nej de­zyn­fek­cji.

o zrobionej

Cytat:
Pa­trzy­łem się na nie, jak za­cza­ro­wa­ny,

"się" nie jest potrzebne

Cytat:
Nie wy­trzy­ma­łem, prze­pro­si­łem misia i po­gna­łem do ła­zien­ki w celu przu­płu­ka­nia pasz­czy 

Brak kropki na końcu zdania. Z interpunkcją też należałoby nieco popracować, bo kuleje.

Trochę masz do poprawy, ale że lubię obyczajowe teksty, to przymykam oko na niedociągnięcia :)
Fajnie jest móc poczytać o miejscach, obyczajach w innych krajach, tym bardziej o takich, których się nie zna. A Białoruś, w moim przypadku, do takich należy. Ostatnia scena mnie rozbawiła, serio. Czekam zatem na ciąg dalszy :)

Pozdrawiam serdecznie.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty