Nie wierzę w niebo, nie wierzę w miłość, nie wierzę w spokój. Podobno w nic nie wierzę. Mordercy zabiją w afekcie, z bezmyślności albo z bezsilności. Osobiście jestem w ostatniej grupie. Do końca swojego życia byłaś pewna, że nie dam rady uśmiercić kogokolwiek, zwłaszcza Ciebie.
Mój adwokat twierdzi, że dostanę minimum piętnaście lat odsiadki. Biegli orzekli, że w momencie popełniania czynu byłem poczytalny. Nie ma żadnych okoliczności łagodzących.
Zawsze byłem tchórzem, w strachu przed kolegami brałem ich winy na siebie.
Wszyscy wiedzieli, że nie jestem złodziejem. Dyrektor mając winnego, kazał Tobie zapłacić za ukradziony sprzęt.
W domu awantura. W gniewie krzyczysz, że jestem pośmiewiskiem całego świata, tacy ludzie jak ja, nie powinni w ogóle istnieć. Wstyd Ci za mnie, jestem oszustem, mam szlaban na wszystko, kieszonkowe dostanę w grudniu, to ponad pół roku. Inaczej nie nauczę się bycia mężczyzną…
Twój trud poszedł na marne. Jednostka przegrana. Zaczęłaś żałować, że mnie urodziłaś. Modlisz się do Najświętszej Panienki, żebym nie był gejem. Dla Ciebie chłopak, który nie umie dać drugiemu w zęby, to jakiś nieudacznik życiowy.
W szkole nie lepiej, niż w domu. Nikt nie może zrozumieć, że chłopak woli czytać książki, niż grać w piłkę. Nauczyciele chcą za wszelką cenę mnie ośmielić. Koledzy obrzucają papierkami po cukierkach. Nikt nie staje w mojej obronie, mam radzić sobie sam…
Stopniowo przestaję odczuwać emocje. Nic mnie już nie rusza. Kiedyś, chcąc mnie sprowokować do agresji, zarzygałaś podłogę. Po prostu włożyłaś sobie palec do gardła i obfity obiad wylądował na świeżo umytej posadzce. Nawet powieka mi wtedy nie drgnęła.
Jeszcze wielokrotnie wykorzystywałaś przeciwko mnie, moje zamiłowanie do porządku. Wrzucałaś mi do pokoju zdechłe jaszczurki, chowałaś po kątach zepsute jedzenie. Wszystko dla mojego dobra, żebym w końcu obudził w sobie prawdziwego faceta…
Gdy i te działania nie przynosiły rezultatu, zaczęłaś mnie na każdym kroku uświadamiać, że jestem kurwą, szmatą, debilem, czego tylko dusza zapragnie…
Ja już nie miałem dla Ciebie imienia, nawet w wiadomościach na lodówce, zamiast tradycyjnego „Kochany Synku”, widniało „Beznadziejna Ofiaro Losu”.
Wyprowadziłem się. Samotnie wynająłem kawalerkę. Nie miałem problemów z jej utrzymaniem. Od zawsze byłem dość pracowity.
Praca na zmywaku. Szef nic do mnie nie miał. Lubił milczących. Koledzy też nie zwracali na mnie uwagi. To wtedy, zmywając talerze, zacząłem tworzyć w głowie alter ego.
On był wizją Twojego upragnionego syna. Umięśniony, otoczony kobietami, wiecznie na motocyklu. Widziałem oczami wyobraźni Twój zachwyt nad jego osobą. Stał się moim niedoścignionym wzorem. Wiedziałem, że nigdy nie będę tak doskonały jak on.
W zasadzie tylko nocą mogłem czuć się dobrze z samym sobą. Przy świetle nocnej lampki zszywałem, to co Ty kilkanaście lat wcześniej cięłaś. Chcąc wymusić na mnie chłopięce zachowania rozpruwałaś, to co wtenczas kochałem. Niezliczone ilości zabawek, na moich oczach, trafiały do ogniska albo na śmietnik. Potem, gdy je wygrzebywałem, Ty naigrywałaś się ze mnie, że taki sentymentalny jestem…
Dziewczyny się mną interesowały. Jednak ja wiedziałem, że nigdy ich w pełni nie zaspokoję. W strachu przed ich rozczarowaniem, na wstępie odrzucałem zaloty. Po co miałby tracić czas na takiego kretyna jak ja?
Przyjechałaś do mnie. Nie znałem przyczyny odwiedzin. Zobaczyłaś psa. Bałem się o niego. Czułem, że będziesz chciała mu zrobić krzywdę. Pies też czuł. Chwyciłaś go. Klęknąłem przed Tobą i błagałem, żebyś go puściła. „Możesz ze mną zrobić wszystko, ale masz go puścić. W tej chwili..”
Widząc moja reakcję wzięłaś nóż. Jeżeli zaraz nie stanę się mężczyzną ten pies zginie. Chciałem, ale nie umiałem tego zrobić. Pies prosił mnie o pomoc. Widziałem jego przestraszone oczy. On mi ufał, wiedziałem, że to ode mnie zależy jego życie.
Nie dałaś mi zbyt wiele czasu, gdy pociekła po Twoich palcach krew, coś we mnie drgnęło. Wyrwałem nóż. Nie krzyczałaś. Tylko powtarzałaś, że taka ciota jak ja nie da rady. Dałem. Sam nawet po policję zadzwoniłem. Szkoda, że Asa nie udało się uratować…
Kiedyś jechaliśmy wspólnie autobusem. Zapytałem „Mamo, kochasz mnie?” Kazałaś się uspokoić. „Kochasz czy nie?” Milczałaś. Zawsze milczałaś w sytuacjach, które wymagały od Ciebie cierpliwości. Przy ludziach, jeszcze wtedy, nie wypadało upokarzać. Wiedziałem, że jeszcze jedno powtórzenie pytania i wybuchniesz. Wolałem nie ryzykować. Kilka osób z zainteresowaniem mierzyło nas wzrokiem. Wziąłem do ręki telefon. Zacząłem naśladować Twój głos. Różowiałaś, ale nic nie mówiłaś. To wstyd, żeby sześcioletni chłopiec zachowywał się jak dziecko. Kazałaś zaprzestać tego cyrku. Zaszantażowałaś, że zaraz przestanę być Twoim synem. Na twarzach współpasażerów widać było zmieszanie. Nie wiedzieli, jak postąpić w tej sytuacji. Schowałem komórkę do kieszeni. „Kochasz mnie?” Przełknęłaś ślinę. Przez zaciśnięte zęby popłynęło wyznanie miłości. „A ja Ciebie nie”. Tłum struchlał. Ty też liczyłaś na inną reakcję.
Nigdy nie miałaś łatwego życia. Każdy, kto Cię spotkał szczerze współczuł. W zasadzie, to zawsze było pod górkę. Zazwyczaj było coś, co zatrzymywało w pół drogi i uniemożliwiało dalszą wędrówkę. Ty za pomocą wytrwałości i sprytu za każdym razem dochodziłaś na szczyt. Potrzebowałaś sukcesów, żeby móc przetrwać. To dobrze, ludzie bez ambicji zazwyczaj marnują się na kanapie w dużym pokoju. Do pewnego momentu nawet byłem z Ciebie dumny. Wszyscy, których spotykałem kazali brać z Ciebie przykład.
Miałaś tylko jedną wadę, byłaś perfekcyjna do bólu. Jeżeli ktoś coś zrobił nie po Twojej myśli, to nie miałaś dla niego litości. Wtopiłaś go w ziemię, dla zasady. Nie ważne, czy to jest dziecko, czy dorosły. Zresztą przy obcych musiałaś się ciut hamować. Syn więcej wybaczy.
Nigdy nie umiałem myśleć Twoimi kategoriami. Ciebie denerwował mój opór w kształtowaniu na przyszłego męża i ojca, ja wciąż nie spełniałem twoich aspiracji wychowawczych. Znajomi mieli prawdziwych synów, a Ty nie. No i to wciąż wracające pytanie, gdzie Ty właściwie popełniłaś błąd?
Matki się kocha. Też Cię chyba kocham. Dla zasady.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt