Pigmalion - część 1. - SharoRioni
Proza » Długie Opowiadania » Pigmalion - część 1.
A A A
Od autora: Pierwsza część (spośród dwóch) mojego opowiadania. Nie mam doświadczenia w pisaniu opowiadań, do tego jest to mój debiut na tym portalu, dlatego mam nadzieję, że wypadnie jak najlepiej. Tak czy inaczej, kontynuacja już wkrótce.

I

 

         Gwiazdy migotały mu przed oczami. Rozrzucone w pozornym nieładzie, z daleka bijące maleńkim, ale ostrym blaskiem, były jedynym, co rozświetlało ogromne przestrzenie czarnego, bezkresnego kosmosu. Zwłaszcza, że w pobliżu nie było niczego poza wszechpotężnym obszarem galaktycznej próżni, której paszcza rozwierała się, ziejąc ciemnością, próbując jak gdyby połknąć każdy statek, jaki nieopatrznie się w nią zagłębił.

            Hane odwrócił wzrok od wielkiego zaszklonego ekranu przy pulpicie sterowniczym, stanowiącego okno na rozciągającą się przed nim kosmiczną pustkę. Wstał z fotela i oddalił się w kierunku korytarza. Główny komputer i tak samemu doskonale radził sobie ze sterowaniem statkiem – nie potrzebował do tego pilota. Hane zdawał sobie sprawę z tego, że choć spędził pełne cztery lata w Akademii Lotnictwa i Obsługi Statków, gdzie uczęszczał między innymi na zajęcia z pilotowania małych promów jedno- lub kilkuosobowych, to w porównaniu do pokładowego komputera, był w tym jedynie zwykłym żółtodziobem. Nigdy zresztą nie pasjonowały go te sprawy. Ukończył Akademię tylko dlatego, że po Akademii oczekiwała najlepsza praca. Najlepsza, czyli, mówiąc jego językiem, „stabilna i całkiem dobrze płatna”. Czego jeszcze oczekiwać od życia?

            Gdy znalazł się w pokładowej jadalni, pogrzebał trochę po szafkach i wydobył z nich ciasno zapakowany pojemnik z żywnością syntetyczną. Otworzył go, wyciągając zawartość. Tym razem było to syntetyczne mięso.

            - Co za obrzydlistwo… – mruknął pod nosem, żując w buzi sztuczne jedzenie. Nawet po trzech latach pracy w GSP nie zdołał przyzwyczaić się do tego syfu.

            Kiedy skończył, popił napojem wysokoenergetycznym. Potrzebował rozbudzić się nieco, gdyż w najbliższym czasie miał dotrzeć do celu. Rzeczy zostały już spakowane, a skafander przygotowany – Hane czekał tylko na znak od komputera pokładowego.

            - …Uwaga! Zbliżamy się do nieznanego obiektu… – rozbrzmiał w końcu komunikat z głośników porozmieszczanych na całym statku.

            Hane podniósł się z krzesła i wrócił do kabiny sterowniczej. Za szybą, w oddali, wśród ciemnej przestrzeni dało się dostrzec statek kosmiczny o szarym kadłubie, bezbarwnym i nadszarpniętym przez czas. Nie wyglądał na wielki, ale były to tylko pozory. W rzeczywistości był sporym okrętem, przerastającym typowy prom GSP, w jakim podróżował Hane, o jakieś dwadzieścia razy, a może nawet i więcej.

            Z głośnika ponownie przemówił sztuczny głos o elektronicznym brzmieniu:

            - …Obcy statek niezidentyfikowany. Brak danych w rejestrze statków galaktyki NGC 6744…

Słysząc to, Hane uniósł brwi. W obecnych czasach trudno było znaleźć obiekt niezarejestrowany w spisach GSP.

            - Otworzyć bibliotekę statków ze starego spisu sprzed utworzenia rejestru – nakazał, uruchamiając manualnie dostęp do starych baz danych.

            - …Obiekt potwierdzony jako KoDO-83Q typu „Zbieracz”, figurujący w dawnych kartotekach jako zaginiony… – zameldował po chwili komputer.

            A więc wszystko pasuje – pomyślał Hane z uczuciem satysfakcji.

            - Wdrożyć procedury dokowania.

            To powiedziawszy, ruszył do pomieszczenia, gdzie spoczywał już przygotowany specjalny skafander przeznaczony do poruszania się w próżni kosmicznej. Trochę potrwało, zanim go założył. Akurat gdy skończył, statek zbliżył się do obcego obiektu i przystąpił do lądowania na jego kadłubie za pomocą naładowanych magnetycznie przyczepów.

            Hane opuścił pokład, tkwiąc po uszy w grubym skafandrze. Jego ciało, postawione wobec bezwładności przestrzeni kosmicznej, było znoszone raz na jedną, raz na drugą stronę. Kiedy dotknął butami metalowego kadłuba, rozejrzał się w poszukiwaniu włazu prowadzącego do środka obcego statku. Dostrzegłszy go, podążył w jego stronę krokami ciężkimi od masywności skafandra i braku grawitacji. Każdy statek starszej daty posiadał przynajmniej jedno wejście otwierane ręcznie, przeznaczone na wyjątkowe sytuacje. Właz był co prawda stary i nie chciał działać, ale Hane nadpalił zamek za pomocą pistoletu fotonowego. Po dłuższych staraniach, wreszcie zdołał dostać się do środka.

            Ciemności panujące wewnątrz nie były dla niego żadnym zaskoczeniem. Za to obecność powietrzu zdatnego do oddychania i to w całkiem pokaźnej ilości, owszem. Na razie Hane zdecydował się na wszelki wypadek nie zdejmować hełmu. Włączył latarkę. Silne światło rozjaśniło korytarz, który miał przed sobą. Zanim ruszył, porozumiał się ze swoim pokładowym komputerem.

            - Znajdź i prześlij mi plan rozkładu pomieszczeń standardowego modelu KoDO-83Q „Zbieracz” – rozkazał i niemal natychmiast dostał to, o co prosił.

            Otrzymane plany odtworzył z miniaturowego panelu umieszczonego na przegubie prawej ręki, ukazując model statku w postaci czytelnego hologramu. Jego pierwszym celem było centrum sterowania. Zlokalizowawszy je, Hane wyłączył hologram i udał się w odpowiednim kierunku.

            Mimo jasnego światła bijącego od latarki, wnętrze statku wydało mu się ponure i markotne. Przede wszystkim dlatego, że zastał je w zupełnie innym stanie niż tego oczekiwał. Spodziewał się ujrzeć podniszczone, zdezelowane wnętrza okrętu kosmicznego, który przecież od ponad stu lat pozostawał bezludny i wyłączony, bezwładnie dryfując po zakątkach galaktyki. Tym, co go powitało natomiast, były puste, czyste korytarze o ścianach w kolorze sterylnej bieli, bez piętna odciśniętego przez czas czy ludzi. Śladów po dawnych, martwych już członkach załogi również brakowało.

           Póki co, nie rozmyślał nad tym wiele, gdyż nadspodziewanie łatwo trafił do centrum kontrolnego. Była to duża, owalna sala wypełniona co najmniej kilkunastoma stanowiskami na komputery, porozmieszczanymi w różnych miejscach, a także jednym, środkowym, większym niż pozostałe. Łatwo było się domyślić, że to właśnie on był centralnym punktem kierowniczym i nawigacyjnym całego statku.

            - W dobrym stanie… – mruknął pod nosem Hane, uważnie oglądając sprzęt. – Może nawet jeszcze działa…

            Według czytników na skafandrze, powietrze wokół było czyste i nieskażone. Zdjął hełm. Chciał uruchomić komputer, ale... zawahał się. Sam nie wiedział, czemu. Prawdopodobnie i tak brakowało zasilania, a nawet, jeśli nie, to wątpliwe, aby sprzęt działał na pełnych obrotach. Kiedy Hane wreszcie przemógł ten wewnętrzny niepokój, nachylił się nad pulpitem i spróbował go włączyć.

            Nagle w pomieszczeniu zapanowała oślepiająca jasność. Wszystkie reflektory włączyły się jednocześnie. Ekran komputera z czarnego stał się biały. Z masywnej jednostki centralnej zaczął dobywać się jednostajny, przyciszony pomruk sygnalizujący intensywną pracę. Hane rozejrzał się wokół z pewną nerwowością, lecz zaraz ponownie nachylił się nad pulpitem. Na ekranie pojawiły się litery:

 

            >power – on

                >launching full systems start…

                >processing…

                >enabling ship_communication_system…

                >enabling ship_maintenance_system…

                >enabling ship_piloting_system…

                >error872: couldn’t enable ship_piloting_system. No response from ship’s engines                  and main reactor core. Currently running on secondary battery power reserves.                        Ship_piloting_system must stay offline to keep power usage at safe level.

                >enabling artificial_gravity_system…

                >enabling memory_logs…

                >all data and memory successfully restored

                >ship’s main AI currently disabled. Enabling AI: S-06-OR-979-A…

 

         Z ekranu zniknęły wszystkie litery, a na ich miejscu pojawiła się ludzka postać. Była to młoda, najwyżej dwudziestoparoletnia kobieta o długich ciemnych włosach, zielonych oczach i miłym wyrazie twarzy. Na sobie nosiła typowy szaro-błękitny mundur nieistniejących już Kosmicznych Sił Zbrojnych, jakie Hane doskonale znał ze starych filmów wojennych.

            Dziewczyna rozejrzała się i jej spojrzenie padło wreszcie na jedyną osobę stojącą w pustej, jasno oświetlonej sali. Widząc go, wyraźnie zdumiała się, unosząc wysoko brwi i lekko otwierając usta.

            - …

            Nie odezwała się ani słowem. Hane spróbował przemówić pierwszy:

            - Czy to ty jesteś głównym SI, które zarządza tym statkiem?

            Dalej brak odpowiedzi.

            Chyba źle sprecyzowałem pytanie. W końcu to SI starego typu – pomyślał Hane, ale nim zdążył spytać ponownie, dziewczyna na ekranie wreszcie odezwała się:

          - …T-tak – wymamrotała nieco nerwowo. – Nazywam się S-06-OR-979-A i tak jak powiedziałeś, jestem tutaj głównym SI – zamilkła, wbijając wzrok w twarz Hane, jakby chciała o coś zapytać, lecz nie była pewna, o co lub czy jej to wypada. – …Umm… Pozwolisz, że spytam… Kim jesteś?

            Hane wpatrywał się w nią lekko zdezorientowany. Nie mógł do końca uwierzyć w to, co właśnie słyszał. Pierwszy raz w życiu spotykał się z programem komputerowym przemawiającym w tak naturalny sposób.

            - Nie jesteś SI, prawda? – zapytał w końcu. – Musisz być człowiekiem. Nie sądziłem, że ktokolwiek na tym statku jeszcze żyje. Skąd nadajesz obraz?

            - To nieporozumienie – odparła dziewczyna, mocno zmieszana. – Ostatni członek załogi tego statku umarł dokładnie 127 lat, 8 miesięcy i 4 dni temu…

            - Kim w takim razie jesteś?

            - Już powiedziałam… SI S-06-OR-979-A...

            - Nie możesz być SI – zaprzeczył Hane stanowczo. – SI zachowują się w inny sposób.

            Dziewczyna na ekranie delikatnie przechyliła głowę na bok, zdziwiona jego słowami. Uczyniła to w nadzwyczaj uroczy sposób.

            - Nie do końca rozumiem… Czemu uważasz, że nie zachowuję się odpowiednio? Jak powinnam się według ciebie zachowywać?

            - No… – teraz to Hane nie wiedział z kolei, co ma powiedzieć. – Twój ton jest niejednostajny, zmienny… Wahasz się, gdy nie wiesz, co masz powiedzieć… Program komputerowy ma z góry przygotowane odpowiedzi na większość prawdopodobnych pytań, a resztę formułuje w oparciu o utrwalone wzorce, więc zawsze odpowiada jasno i jednolicie.

          - Aaa… Więc o to ci chodzi – dziewczyna podrapała się po głowie z pewnym zmieszaniem, a także lekkim rozbawieniem. – Moja wina, zapomniałam uściślić. To, co mówisz, jest prawdą, ale tylko w przypadku zwyczajnych SI o ograniczonej możliwości interakcji. Ja jestem tak zwanym „PSI”, od „pełnego SI”, jak to niektórzy nazywają…

            Wszystko nagle stało się jasne, choć bynajmniej ani odrobinę mniej zagadkowe. Pełne SI było jedną z tych rzeczy, o których słyszał praktycznie każdy w galaktyce, a spotkało tylko bardzo niewielu. Od ponad stu lat nie konstruował ich nikt, kto nie posiadał specjalnego zezwolenia od GSP, a takich można było policzyć na palcach jednej ręki. Pełne SI – program komputerowy o ludzkiej inteligencji i tożsamości, potrafiący czuć w równym stopniu, co człowiek; Hane nadal nie mógł uwierzyć, że spotkał jedno z nich.

            - Teraz rozumiem. Przepraszam cię. Możesz mnie nazywać po prostu Hane. Przybyłem tu, aby zbadać okoliczności towarzyszące zaginięciu twojego statku przed wieloma laty. Mogę liczyć na twoją pomoc?

            Dziewczyna zamrugała kilka razy, jakby zaskoczona tą nagłą zmianą tonu rozmowy. Po chwili uśmiechnęła się szeroko.

            - Jasne – odparła. – I proszę cię, nie nazywaj mnie S-06-OR-979-A. Nie znoszę tego. Te cyfry brzmią, jakbym była jakimś robotem… No dobra, to trochę nienajlepsze sformułowanie… W zasadzie, to jestem robotem, ale mów mi po prostu SORA, bez tych cholernych cyfr.

            - Miło cię poznać, SORA… – odpowiedział jej z uśmiechem, którym zamaskował nadal pewien brak zaufania.

            - Miło cię poznać, Hane.

 

II

 

         SORA spoglądała na niego z kąta ekranu podczas, gdy Hane badał komputerowe archiwa statku. Były to głównie regularne raporty umieszczane w systemie po każdym skończonym dniu przez załogę – w sumie blisko kilku tysięcy – a także trochę maili, nagrania audio paru rozmów oraz dziennik prowadzony nieregularnie przez komandora okrętu.

            Była to w gruncie rzeczy dosyć nudna robota, ograniczająca się do żmudnego przeczesywania stert plików w poszukiwaniu przydatnych informacji. Hane został wysłany z głównej agencji GSP z podwójną misją: odnaleźć od dawna zaginiony statek Kosmicznych Sił Zbrojnych, wysłany z misją dokładnego zbadania części galaktyki, w której podejrzewano istnienie bogatych złóż zasobów przydatnych dla wojska, a także rozwiązać tajemnicę zaginięcia tego statku. Choć brzmiało dosyć poważnie, nie było to nic bardzo ważnego, a raczej zupełnie marginalna sprawa, do której przydzielono tylko jednego agenta. Kosmiczne Siły Zbrojne nie istniały od dawna i mało kogo obchodził los jakiegoś statku poszukiwawczego wysłanego ponad sto lat temu. Sam Hane też nie traktował wszystkiego z wielkim przejęciem. Ot, kolejna misja przydzielona przez dowództwo. Do tego brak potencjalnego ryzyka, zagrożeń, słowem – nic wielkiego. Miał też nadzieję na stosunkowo szybkie załatwienie sprawy, a gdy poznał SORĘ, te oczekiwania tylko wzrosły. Główne SI statku musiało mieć wszystkie dane na temat zajść, które doprowadziły do tajemniczego zniknięcia.

            Ale SORA nie posiadała nic wartego uwagi. Długi okres bezczynności połączony z ograniczoną ilością mocy oraz okazjonalnymi zderzeniami z przypadkowymi obiektami dryfującymi po pustych przestrzeniach kosmicznych, poważnie uszkodził jej pamięć dotyczącą bezpośrednich zdarzeń w trakcie trwania misji. Mogła jedynie dostarczać Hanemu kolejne pliki do przejrzenia i pomóc w poszukiwaniach, nic więcej.

            - Słuchaj, SORA, mogłabyś wyjaśnić mi jedną sprawę? – zapytał, gdy skończył przeglądać najstarsze dane, pochodzące z pierwszego tygodnia lotu KoDO-83Q. – Skoro KSZ zleciło wam tylko misję poszukiwawczą, to czemu podróżowaliście w tak ogromnym statku?

            SORA odepchnęła na bok okno z plikami, sama zajmując główne miejsce na ekranie.

            - Nie tylko poszukiwawczą. Mieliśmy też  zebrać jak najwięcej próbek odnalezionych zasobów, by dostarczyć je do kwatery KSZ – wyjaśniła. – Poza tym, naszym celem były mało znane zakątki galaktyki, dlatego na wszelki wypadek otrzymaliśmy okręt zdolny do obrony.

            Hane skinął głową. Chciał otworzyć kolejny plik, SORA pozostała jednak w centralnej części ekranu, patrząc na niego i wyraźnie się nad czymś zastanawiając.

            - Wiesz… – zaczęła. – Cieszę się, że tu jesteś.

            Nim Hane zdążył zareagować na te słowa, twarz SORY poczerwieniała.

            - To znaczy… Nie o to mi chodzi! – zaprotestowała, machając rękami. – Cieszę się, bo po prostu… przez prawie 128 lat byłam tu sama! Nie wyobrażaj sobie byle czego, dobra?!

            Widząc jej przesadzoną, nieco nerwicową reakcję w połączeniu z tym, jak bardzo zawstydziły ją własne słowa, Hane chcąc nie chcąc wybuchnął śmiechem.

            - Hej, z czego się śmiejesz?! – zapytała SORA zdenerwowana.

            Ale Hane zaczął się śmiać jeszcze bardziej.

           - …Przepraszam – powiedział, gdy w końcu odzyskał panowanie nad sobą. – Śmiesznie wyglądałaś, gdy się tak nagle zaperzyłaś…

            Przez moment SORA w ogóle na niego nie patrzyła, nadal mając lekko obrażoną minę, ale zaraz też się roześmiała. Wyglądała niezwykle uroczo.

            - Nie… Naprawdę cieszę się, że jesteś – powiedziała później, odzyskując poważną minę. – Przez te 127 lat siedziałam tu, wewnątrz komputera, pozostawiona na pastwę własnych myśli. Z początku nie było to takie złe – posiadam łączność ze wszystkimi systemami statku, dlatego mogę dowolnie przyglądać się otoczeniu. Zawsze lubiłam kosmos, podziwiać go. Tylko… jak długo można ciągle robić to samo? W końcu popadłam w letarg, sama nie wiedząc już, czy jestem aktywna czy wyłączona. Ciężko powiedzieć, ile spędziłam w ten sposób lat – kilka, kilkadziesiąt? Ostatecznie, kiedy stwierdziłam, że dłużej tak nie wytrzymam, postanowiłam wyłączyć systemy statku, hibernując swoją świadomość. Prawdę mówiąc, nie oczekiwałam, by ktokolwiek uruchomił jeszcze ten komputer. Aż tu nagle zjawiłeś się ty.

            Hane chciał odpowiedzieć, ale nie wiedział za bardzo, w jaki sposób. Co powinien rzec? Słowa SORY brzmiały nadzwyczaj smutno. Jej głos, delikatny kobiecy sopran, w niczym nie różnił się od ludzkiego. Tak samo twarz – o owalnym kształcie i przyozdobiona w duże oczy oraz malutki, lekko zadarty nosek. Wcześniej, gdy żartowała z nim i udawała obrażoną, Hane tego nie zauważył, a dopiero teraz zdołał dostrzec to w pełni – jak straszna i przejmująca biła z niej samotność.

            - Ach, co ja plotę? – odezwała się SORA, najwyraźniej widząc jego konsternację. – Zanudzam cię tylko moim gadaniem. Wracaj lepiej do tych plików!

            Nim Hane zdążył zaprotestować, jej podobizna zminiaturyzowała się, a główną część ekranu zajęło okno z listą starych raportów pisanych przez komandora statku ponad sto lat temu.

 

III

 

         Od czasu jego przybycia na KoDO-83Q minęło półtora tygodnia. Widząc, jak wiele czeka go roboty, Hane każdy dzień spędzał na przeglądaniu starych archiwów statku. Początkowo nudna robota z czasem stała się dla niego nawet przyjemna w miarę, jak lepiej poznawał się z SORĄ. Ich wspólne rozmowy stanowiły dla niego miły przerywnik podczas pracy, a nowa towarzyszka była dobrą partnerką do dyskusji. Nieustannie konsultował się z nią w różnych sprawach, a ona znajdowała kolejne pliki i dostarczała mu je do przejrzenia. Oprócz tego, sam chętnie opowiadał jej o tym, co zmieniło się w galaktyce przez ostatnie sto lat, a ona odwzajemniała się różnymi ciekawostkami z przeszłości.

            Hane wciąż nie mógł się nadziwić rozmową z nią. Była pełnym SI, czyli czymś dla niego zupełnie odrealnionym. Wielu ludzi w obecnym świecie nawet nie wierzyło w istnienie takich programów, stanowiących częsty temat przeróżnych fantastycznych opowieści. Hane nie posiadał zbyt rozległej wiedzy historycznej, ale z tego, co się orientował, to szczyt rozwoju SI przypadał właśnie na jakieś półtora wieku temu, kiedy ludzkość, zachłyśnięta ogromnymi możliwościami zapewnionymi przez błyskawiczny postęp technologiczny, prześcigała się w tworzeniu coraz bardziej zaawansowanych sztucznych inteligencji, pokonujących w 100% test Turinga i mogących z łatwością oszukać ludzi co do tego, czy są maszyną czy nie. Jednak nawet to nie wystarczało, aby zadowolić chciwy świat nauki. Tworzone SI posiadały inteligencję równą człowiekowi, ale nie były w stanie prawidłowo odtworzyć jego uczuć, emocji. Wtedy właśnie grupa wynalazców zdołała skonstruować coś, co określiła mianem „PSI”, „pełnego SI” – programu komputerowego, którego „umysł” nie różnił się w niczym od ludzkiego. Dość powiedzieć, że to nowe dokonanie – równie genialne, co kontrowersyjne – wywołało wielką, międzygalaktyczną debatę na temat tego, jakie dalekosiężne skutki może mieć to dla całej ludzkości. W roku 2824 wybuchł konflikt na tle etyczno-moralnym – taki przynajmniej był oficjalny powód. Wywołali ją puryści obawiający się zagrożeń ze strony nowopowstałych PSI, a konflikt rozprzestrzenił się na całą galaktykę. Już po roku Kosmiczne Siły Zbrojne, trzymające w rękach technologię budowania pełnych SI, zostały pokonane, a decyzją zwycięzców wszystkie sprawne PSI zniszczono, zaś samą technologię – ukryto. SORA, a także jej statek pochodzili najwyraźniej z krótkiego okresu pokoju między wynalezieniem PSI a wojną.

            O te sprawy Hane dbał o tyle, o ile były mu potrzebne do sporządzenia raportu dla przełożonego. Osobiście nigdy nie interesował się zbytnio historią. Dużo ważniejsze było dla niego rozwiązanie zagadki i wyjaśnienie tajemniczego zniknięcia statku sprzed 127 lat oraz przyczyn śmierci załogi. SORA niewiele pamiętała, był więc zdany na samego siebie. Każdego dnia poświęcał trochę czasu na przejrzenie okrętu w poszukiwaniu ciał członków załogi i obecnie miał już sprawdzone większość pomieszczeń i korytarzy w KoDO-83Q. Wciąż nie mógł się nadziwić, jaki niezwykły porządek panował na statku. Nie był to może stan dziewiczy, bo tu i ówdzie znajdowały się różne losowe przedmioty – a to filiżanka po kawie stojąca na stoliku czy też czyste ubrania zwinięte w kostkę, leżące na łóżku. Stan statku był dokładnie taki, jakby nagle któregoś dnia wszyscy członkowie załogi wstali i zniknęli. Z początku Hane przypuszczał śmierć głodową z powodu wyczerpania zapasów, ale niedawno natknął się na pomieszczenie wypełnione całymi skrzyniami syntetycznej żywności. Co więc było przyczyną śmierci załogi?

 

IV

 

         - Kim właściwie jesteś? – zapytała go SORA któregoś razu.

            - Co masz na myśli?

            - No, co właściwie robisz w życiu? Wspominałeś tylko, że przybyłeś zbadać statek i pracujesz dla jakiegoś GSP. Co to właściwie jest?

            - GSP? Galaktyczne Służby Porządkowe. Pracuję dla nich jako agent, tak to się nazywa. Posiadam podstawowe szkolenie w pilotowaniu statków, obsłudze i naprawie maszyn, komputerach, inżynierii oraz paru innych rzeczach. To w zasadzie nic specjalnego. Wysyłają mnie po galaktyce z różnymi prostymi misjami.

            - Brzmi ciekawie – odparła SORA, a oczy jej zalśniły. – Zawsze strasznie pasjonowało mnie zwiedzanie galaktyki. Kiedyś marzyłam nawet o pracy, w której mogłabym odwiedzać różne ciekawe miejsca w całym kosmosie. To musi być  cudowne.

            Hane w ogóle nie zdziwił się słysząc o marzeniach, choć jeszcze niedawno pewnie zwróciłoby to jego uwagę. W przeciągu dwóch tygodni spędzonych na statku, tak dalece przyzwyczaił się do ciągłych rozmów z SORĄ, iż traktował je już jako rozmowę z prawdziwym człowiekiem, z krwi i kości. Chociaż przemawiała do niego z ekranu komputera, to coraz rzadziej myślał o niej jako o SI. A kiedy przypominało mu się nieraz, kim naprawdę jest SORA, ogarniał go jakiś dziwny, nieznany rodzaj zagubienia. A czy ją smuci to, kim jest naprawdę? – zapytywał czasem samego siebie. Czy żałuje, że nie jest człowiekiem? A może cieszy się z tego powodu – w końcu jest nieśmiertelna…

            - Coś tak nagle zmarkotniał? – żywy głos SORY wyrwał go z zamyślenia. – Zadałam ci przed chwilą pytanie…

            - Przepraszam… Na moment trochę odpłynąłem – Hane uśmiechnął się słabo. – O co pytałaś?

            - Już o nic – SORA zrobiła nagle obrażoną minę, krzyżując ręce na piersi. – Jeśli nie chcesz, nie musimy rozmawiać.

            - Nie to nie – Hane wstał z fotela i zaczął odchodzić.

            Kątem oka zauważył, że SORA skończyła ze swoimi fochami i przestraszona oparła się o ekran, spoglądając za nim.

            - Hej… Chyba się nie obraziłeś naprawdę, co?

            Hane odwrócił się, wybuchając śmiechem.

            Widząc to, SORA najpierw zdziwiła się, a po chwili zezłościła.

            - Znowu to zrobiłeś!! – krzyknęła. – Znowu sobie ze mnie żartujesz!!

            Śmiejąc się nadal, Hane wrócił przed pulpit komputera.

            - …Przepraszam, przepraszam… Khh… Cha, cha… Po prostu nie mogłem się powstrzymać widząc, jak się obrażasz.

            - No wiesz!

            - Oj, SORA, czasami jesteś poważna i rzeczowa, ale niekiedy zachowujesz się strasznie dziecinnie. W takich chwilach nie mogę nic poradzić na to, żeby się z tobą trochę nie podroczyć.

            - Okropny jesteś, wiesz o tym?

            - No, daj już spokój. Przestań się boczyć. Dobrze wiesz, że miałem dobre intencje. O co pytałaś na początku?

            - Pytałam, jak długo już pracujesz w tym GSP.

            - Krótko. Za miesiąc upłyną trzy lata. Nadal mam wrażenie, jakbym dopiero co ukończył Akademię. To były czasy. Robiło się ze znajomymi różne szalone rzeczy – Hane uśmiechnął się na to wspomnienie. – A teraz… Cóż, różnie to bywa…

            SORA przypatrzyła mu się uważnie. W chwilach takich jak ta, na jej twarzy, zazwyczaj lekko figlarnej i wesołej, dało się dostrzec oznakę inteligencji. Tak samo jak w przypadku niektórych ludzi. Pod wpływem tego spojrzenia, Hane podrapał się po karku z lekko zmieszaną miną.

            - Nie jesteś zadowolony z pracy?

            - To nie tak – odparł, samemu zastanawiając się nad odpowiedzią. To był pierwszy raz, kiedy myślał o tym tak poważnie. Z reguły uważał się za szczęściarza, ponieważ jego praca nie była ciężka, przynosiła niezłe dochody i zapewniała możliwość awansu. Ale czy naprawdę był w niej taki szczęśliwy? – Ciężko powiedzieć. Generalnie jestem zadowolony… Chociaż czasami czuję, że czegoś mi brakuje. Nie chodzi tu o ambicję, a raczej… Latam tylko z jednego końca galaktyki na drugi. Czasami zastanawiam się, po co to wszystko. Bywa lepiej, gdy przedzielają mi na misję jakiegoś towarzysza, ale z reguły pracuję sam i… hm… bywa samotnie.

            Gdy spostrzegł nieodgadniony wyraz twarzy, jaki miała SORA, poprawił się szybko:

            - To znaczy, wiem, że to może trochę źle zabrzmiało, że tak narzekam, bo przecież ty byłaś tu sama przez 127 lat, ale…

            - Nie mam pretensji – przerwała mu SORA łagodnie. – Myślałam tylko nad tym, czy aby nie zamęczam cię za bardzo moim gadaniem. W końcu jesteś tutaj w sprawie służbowej, a ja stoję ci cały czas nad głową.

            - Głupia, co ty wygadujesz? Wiesz, jak strasznie nudna i samotna byłaby ta praca bez ciebie? Przestań pleść takie bzdury!

            Zdał sobie sprawę, że przesadził, nieco za bardzo podnosząc ton głosu. Czemu aż tak bardzo mnie to zdenerwowało? Nie potrafił zrozumieć.

            - A właśnie – przypomniał sobie. – Ciągle zapominam ci powiedzieć. Świetny masz mundur.

            - Podoba ci się? – zapytała SORA wyraźnie zaskoczona.

            - Jasne, że tak! – odpowiedział Hane z zapałem, ujawniając swoje ogromne zamiłowanie do wszystkich spraw związanych z militariami. – Sam mam w domu parę starych mundurów, w tym jeden KSZ, taki jak twój, tylko męski.

            - W zasadzie, to nigdy za nim nie przepadałam. Wydawał mi się trochę zbyt sztywny i oficjalny, ale skoro ci się podoba… – SORA nie kryła radości.

            - Jest super, wierz mi. Chociaż z drugiej strony, to trochę dziwne.

            - Co jest dziwne?

            - No wiesz… SI w mundurze, jak prawdziwy człowiek…

            Dopiero, gdy to powiedział, zdał sobie sprawę z tego, jakie głupstwo wypalił. SORA nie znosiła, gdy mówiło się o niej inaczej niż po imieniu, a już zwłaszcza nie jako SI. Hane był pewien, że ją tym zdenerwował, ale gdy spojrzał na ekran, nie mógł uwierzyć własnym oczom.

            - SORA… Ty… płaczesz?

            Po jej białym jak śnieg policzku spłynęła łza.

            - Nie… Ja tylko… Och… Przepraszam…! – wymamrotała pospiesznie i zniknęła z ekranu.

            Jej miejsce zajęła długa lista plików, które Hane przeglądał wcześniej. Po SORZE nie było ani śladu. Siedząc bez ruchu i myśląc nad tym, co właśnie zobaczył, Hane zdał sobie sprawę, jak strasznie był nietaktowny. Gdyby nie zniknęła, przeprosiłby ją, a tak… co mógł zrobić? Był kompletnie bezradny.

            - Ty idioto – wymamrotał pod nosem, łapiąc się za głowę.

            Gdy ochłonął, wrócił do pracy, choć ciężko było mu się skupić na czymkolwiek. Cały czas miał w głowie scenę sprzed chwili. Lśniącą, srebrzystą łzę spływającą po jej białym policzku…

Żadne z nich nie wracało później do tego wydarzenia, ale Hane zrozumiał i zapamiętał sobie jedną rzecz: mimo wszystko SORA żałowała, że nie jest człowiekiem.

 

V

 

         Jedząc prawdziwy, niesyntetyczny kawałek chleba pochodzący z jego prywatnych zapasów, Hane przyglądał się dużemu hologramowi statku. Przedstawiał on szczegółowy rozkład wszystkich pomieszczeń. Plan pochodził od SORY i był dużo dokładniejszy niż ten, który sam posiadał.

            Minął już ponad miesiąc odkąd przybył i można powiedzieć, że zadomowił się tu na dobre. Wszystkie posiłki jadał w centrum kontrolnym, tam też spędzał najwięcej czasu, przeglądając archiwa i rozmawiając z SORĄ. Do swojego statku wracał tylko na noc, a i to wydawało mu się uciążliwe, gdyż za każdym razem musiał na nowo zakładać skafander ochronny, a potem go zdejmować. Pracował systematycznie, ale też nie spieszył się. Gdy myślał bowiem o ponownych podróżach po galaktyce, spędzonych w samotności, stawał się markotny. Sam nie wiedział, kiedy przywiązał się do towarzystwa SORY tak bardzo, że teraz nie potrafił się bez niego obejść, chwile w odosobnieniu uważając za marnotrawstwo czasu.

            W ostatnich dniach przejrzał najpóźniejsze pliki figurujące w archiwum, datowane na kwiecień 2825 roku, oczekując, że znajdzie w nich rozwiązanie zagadkowych losów załogi. Doznał jednak rozczarowania, gdyż żaden z nich nie zawierał najmniejszej nawet poszlaki. Żaden z dotychczasowych raportów nie obfitował w informacje, ale tutaj autorzy wspięli się na wyżyny umiejętności pisząc w tak lakoniczny sposób, by nie przekazać w nich niczego wartościowego. Była tylko jedna rzecz, którą odnalazł Hane, a która mogła mieć coś wspólnego z całą zagadką. 13 kwietnia 2825 roku główny komputer pokładowy zarejestrował zmianę kursu na przeciwny do dotychczasowego. Nie byłoby w tym zapewne nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że zaraz potem, 14 kwietnia tego samego roku, figurowała w rejestrze identyczna niemal informacja z tym, że zawierająca odwrotny kurs. Był to ostatni plik w całej pamięci komputera. 14 kwietnia 2825… Czemu odwrotny? Jaki mógł być w tym cel? – Hane zachodził w głowę, poszukując odpowiedzi. 13 kwietnia statek zmienił kurs, wyraźnie szykując się do ruszenia w drogę powrotną do bazy – to oczywiste. Ale czemu, zaledwie dzień później, ponownie go zmienił, wracając do tego samego, co na początku? Jaka w tym logika? Po zastanowieniu, doszedł do wniosku, że musiał być to wynik jakiejś dysputy wśród załogi. Być może doszło nawet do konfliktu pomiędzy komandorem, a którymś z członków. Ewentualni buntownicy mogli próbować zawrócić do bazy, ale zostali ujarzmieni przez resztę, a statek wrócił na pierwotny kurs. Bądź też odwrotnie. Niezależnie od tego, jak przebiegał rzeczywisty tok wydarzeń, coś musiało stać się z ciałami tych ludzi, a one nadal pozostawały nieodnalezione.

            A przecież musiały znajdować się gdzieś na statku! W przeciągu ostatnich tygodni, Hane dokładnie przeszukał wszystkie pokoje i korytarze, zaglądając do wszystkich schowków i potencjalnych kryjówek, ściśle podążając według szczegółowego planu okrętu, jaki posiadali zarówno on jak i SORA.

            - To jakaś paranoja! – wykrzyknął w końcu, po tym, jak blisko godzinę spędził łamiąc sobie głowę nad tą zagadką. Walnął pięścią w stolik, na którym stał komputer. – Cholera jasna!!!

            - …! Co się stało? – SORA aż podskoczyła na monitorze, zaskoczona tymi nagłymi krzykami.

            - A, wybacz, SORA. Nie chciałem cię przestraszyć. Po prostu mam już dość tej pokręconej, niejasnej sytuacji.

           - W porządku. Ale byłabym wdzięczna, gdybyś mnie wcześniej uprzedził ilekroć najdzie cię ochota, żeby krzyczeć mi prosto do ucha.

            - Bądź spokojna. Uprzedzę cię.

            Hane wstał od komputera i ruszył na jeszcze jeden obchód statku.

            Przechadzając się po przestronnych białych korytarzach, był bardzo niespokojny. O ile w centrum kontrolnym naprawdę czuł się jak w domu, reszta statku KoDO-83Q nadal była dla niego obca i mierziła mu krew w żyłach swymi pustymi, martwymi przestrzeniami. Po stokroć bardziej wolałby Hane widzieć zamiast nich chaos i nieład typowe dla opuszczonych statków niźli te złowrogie, białe wnętrza, sprawiające wrażenie, jakby ich właściciele mieli powrócić tu lada chwila.

            Wpierw przeszedł się po głównych korytarzach, a następnie przeszukał salę jadalną, kwatery załogi, lobby, maszynownię, kuchnię i wszystkie inne miejsca figurujące na hologramie, który oglądał u SORY. Przejrzał wszystko. A jednak, z jakiegoś powodu coś wewnątrz podpowiadało mu, że to jeszcze nie wszystko – że zostało jedno miejsce, którego nie przeszukał. Tylko co? Trójwymiarowy plan statku wbił sobie do głowy tak mocno, że absolutnie nie mógł go pomylić. Nie było nawet sensu sprawdzać go ponownie. Lecz Hane wiedział, że nie poczuje się spokojny, póki raz jeszcze nie zajrzy do planu pomieszczeń.

           Chciał zawrócił do centrum kontrolnego, zaczął już nawet iść w tamtą stronę, jednak nagle stanął, przypomniawszy sobie, że przecież identyczny plan ma również przy sobie. W ostatnich dniach korzystał wyłącznie z planu SORY, dlatego niemal zapomniał o swoim własnym – mniejszym, ale za to podręcznym. Odtworzył go przez urządzenie na prawej ręce. Dokładnie obejrzał cały hologram. Nie było mowy o jakimś przeoczeniu, wszystko przeszukał dokładnie.

            Nagle, gdy spojrzał na migającą, czerwoną kropkę, wskazującą obecne miejsce jego pobytu, zdał sobie sprawę, że coś tutaj nie pasuje. Rozejrzał się. Przed sobą miał prosty korytarz, za sobą tak samo. Zerknął ponownie na plan. Drogi rozwidlały się. Pomyłka? Nie… To chyba niemożliwe. Wyłączył hologram i drżącymi rękami obmacał ścianę po swojej lewej stronie. Na gładkiej powierzchni widniały wgłębienia…

            Z sercem walącym jak młot, Hane cofnął się kilka kroków do tyłu. Teraz to zobaczył: na pozornie jednolitej ścianie tkwiły nieduże acz głębokie rowki, tworzące kształt prostokąta.

            - Drzwi… – wyszeptał. – Ale jak…? Jakim cudem mogłem ich wcześniej nie zauważyć?

            Białe i metalowe – tak samo jak wszystkie ściany – idealnie zlewały się z otoczeniem. Hane obejrzał je uważnie. Właściwie nie były to typowe drzwi; nie posiadały klamki ani niczego innego, czym można by otworzyć je z zewnątrz. Tylko komputerowo. Ale Hane był tak roztrzęsiony tym zaskakującym odkryciem, że wyciągnął zza pasa pistolet fotonowy i z miejsca przystąpił do wypalania sobie przejścia. Zajęło mu to blisko pół godziny, a prawie cały zapas amunicji wyczerpał się, lecz, co najważniejsze, cel został osiągnięty. Ciężki kawał blachy zwalił się z łomotem na podłogę, odsłaniając kolejne, tym razem zupełnie zwyczajne drzwi.

            Hane oparł dłoń na klamce. Zawahał się. Nie był pewien, czy ma ochotę wiedzieć, co znajduje się w środku, zresztą miał swoje podejrzenia. W środku może się czaić jakieś niebezpieczeństwo – przemknęło mu przez myśl. Potrząsnął głową. Co za niedorzeczność… Co niby miałoby mi zagrażać? – zreflektował się za chwilę. Niemniej jednak, nie chował jeszcze pistoletu, trzymając go w pogotowiu. Nacisnął klamkę. Drzwi otworzyły się.

            Choć pełen był najgorszych przeczuć, obraz, jaki zastał wewnątrz, sprawił, że odruchowo cofnął się o parę kroków. Miał przed sobą pomieszczenie średniej wielkości, prostokątne, na którego środku stał duży stół – typową salę narad, jaką posiadał praktycznie każdy statek. Tu jednak powierzchnia podłogi zajęta była przez coś ciemnoszarego, na pierwszy rzut oka wyglądającego na resztki starego, podartego i zakurzonego dywanu. Ale z bliska nie sposób było pomylić tego ani z dywanem ani z czymkolwiek innym. Zaschnięte, rozczapierzone pozostałości ludzkiego mięsa i kości porozwlekane po kątach pokoju. Niektóre były dość dobrze zachowane, lecz zdecydowana większość wyglądała tak, jakby ktoś grzebał się w ciałach, rozpruwając je i rozrzucając resztki naokoło. W powietrzu unosił się ciężki, odurzający wręcz smród.

            Widząc tę przerażającą scenę w połączeniu ze straszliwym fetorem, Hane natychmiast zwymiotował. Podczas pracy w GSP spotykał się z różnymi rzeczami, ale czegoś takiego nie widział jeszcze nigdy w życiu. Pomimo pewnego otępienia, szybko domyślił się przyczyny tak okropnego stanu zwłok… Członkowie załogi, zatrzaśnięci tu i pozostawieni na śmierć, z głodu próbowali zjadać siebie nawzajem.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
SharoRioni · dnia 14.10.2013 19:42 · Czytań: 502 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
Miladora dnia 20.10.2013 12:25
Witaj, Debiutancie. :)

Taka szybka rada na początek - wrzucaj krótsze teksty, gdyż łatwiej wtedy nie tylko o przeczytanie, lecz i wskazanie błędów, jeżeli Ci na tym zależy. A z tego, co się zorientowałam, przydałoby się małe dopracowanie stylistyczne.
Czyli na Twoim miejscu podzieliłabym ten tekst na części i dała tylko pierwszą, zostawiając resztę na potem.
Bo ja na przykład nie mam czasu na tak długie utwory.

Miłego :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty