Zemsta - myroslaw
A A A
Od autora: I znowu długie opowiadanie. Nowy wymiar zemsty. Jeżeli ktoś czytał bloga na Onecie Kronika z krainy miłości łez i łgarstw - zrozumie właściwie. Jeżeli nie czytał zrozumie dosadnie. Wszak zemsta charakteryzuje się uniwersalnością i każdy człowiek chociaż raz w życiu chciał się zemścić. Muzaja.
Klasyfikacja wiekowa: +18

Ze sztambucha starych przysłów pszczół:

 

Zemsta jest wtedy spełniona

 

Gdy bólem i krwią napojona.

 

 

 

 

 

Mati i Kris siedzieli przy barze. Popijali piwo.

 

-Jesteś jedyną osobą Kris której mogę zaufać i która może mi pomóc. Potrzebuję cię. Zapraszam cię do piekła.

 

            Mati zamilkł i patrzył przenikliwie na brata.

 

-Dzięki za zaproszenie. A ty jesteś  w piekle?

 

-Ano jestem. Dostosowałem się i oswoiłem. I nie jest źle. Spolegliwa jednostka wszędzie znajdzie spokój.

 

-Jak tak, to kontynuuj może dołączę – zaśmiał się Kris.

 

-Być może zmienisz się, staniesz się innym człowiekiem. Będą ofiary i trupy, być może trafimy za kratki albo zginiemy. Ale jak zgodzisz się, będziesz mi musiał bezgranicznie ufać, nawet zabić dla mnie.

 

-Brzmi groźnie. I wszystko z … jej … powodu?

 

-Tak.

 

-Co ona ci takiego zrobiła bracie?

 

-Popełniła największą zbrodnię.

 

-Jaką?

 

            Mati zamilkł. Sącząc piwo rzekł dobitnie i powoli.

 

-Zabiła miłość. Sama wielokrotnie powtarzała, że to największa zbrodnia. Więc musi zapłacić za tak haniebny postępek.

 

-Jesteś przekonany bracie – spytał poważnie Kris i spojrzał przeszywająco w twarz Matiego. Przez chwilę mierzyli się oczami ale żaden nie ustąpił.

 

-Jestem. A jak rzecze stare przysłowie pszczół: do swej misji przekonany przez bogów jest wspierany. Wszystko przeanalizowałem. Wszystko przemyślałem. Jeżeli będziemy działać zgodnie z moim planem nic nam nie grozi. Na każdą sytuację przygotowałem wiele wariantów. Musi się udać. Mamy potężne zaplecze. Okazjonalnie będziemy korzystać z pomocy innych ludzi. Ale wszystko z zachowaniem ostrożności … szczególnej he he he. Będziemy działać na terenie dwóch państw: Polski i Włoch a w porywach zahaczymy jeszcze o inne kraje. No i nie będziemy się spieszyć. Mamy czas. Przewiduję w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach … sukces. Ten jeden procent na nieprzewidziane i wynikające z danej sytuacji przypadki. Ale to tylko jeden procent.

 

            Kris wypił piwo. Spojrzał na brata z uśmiechem.

 

-To jak długo będziemy działać?

 

-Może i rok. Wiesz czemu? Bo mając tak bogate doświadczenia życiowe wiem jedno. Marzenia się spełniają. Trzeba je tylko uszczegóławiać. Jak poprosisz ogólnie to usłyszą wysoko w górze i wykonają ale nie zawsze tak jak ty chcesz. Dam ci przykład bracie. Ktoś marzy by zostać pisarzem. Oczywiście chodzi mu by być twórcą, pisać książki na ten przykład ale nie uszczegółowia życzenia a chce być jedynie pisarzem. W górze jakiś urzędas usłyszał i po jakimś czasie spełnia marzenie. I pragnący zostaje pisarzem … gminnym he he he. Dlatego tym razem wszystko zaplanowałem z najdrobniejszymi detalami. By się spełniło tak jak ja chcę. I dodatkowo jeszcze stosuję ostatnio koncentrację aprobującą która wytwarza pozytywną energię a ta energia nawet skierowana ku złu bramy otwiera wręcz góry przenosi. Lakonicznie: przygotowałem się perfekcyjnie.

 

            Kris roześmiał się. Mati dołączył do niego. Zamówili kolejne piwo.

 

-To kiedy zaczynamy bracie?

 

-Właśnie zaczęliśmy bracie.

 

 

 

            Kris przeglądał zdjęcia.

 

-Ładna suczka. A cycusie marzenie – skomentował oglądając fotki Małgosi.

 

-Silikonowe cyce a za nimi plastikowe serce. Tylko słodki bełkot umiała uskuteczniać. Rozkosznie było się bawić wirtualnie pustymi słowami – miłość jest piękna, miłość jest najważniejsza, wszystko należy do ciebie Mati co moje to twoje, mam też miejsce które jest tylko twoje, miejsce rozkoszy mam dla ciebie, mam wielką miłość i zdrowie to dar od Boga, cóż więcej mogę chcieć, wydam na świat nasze owoce miłości, boję się że cię stracę nie pozwól proszę, nigdy cię nie okłamałam, skarbie pamiętaj ja potrafię kochać, darzę cię prawdziwą miłością i nie mogę tego zniszczyć proszę cię zaufaj mi, chcę ci dać wszystko, chcę ci dać miłość i rodzinę, chcę ci wynagrodzić wszystko co przecierpiałeś dla mnie aniele, o niczym innym nie marzę mój księże, będziesz mógł ze mną zrobić wszystko moje słoneczko, co tylko będziesz chciał kochanie, wynagrodzę ci wszystko królewiczu.

 

Mati z zamkniętymi oczami i beztrosko przytaczał słowa. Ale przez spokój przebijała determinacja nasączona mściwością.

 

-Poważnie tak cię nazywała? Tak dokładnie wszystko pamiętasz?

 

-Tak bracie. Dwa lata z nią siedziałem. Ponad sześćset dni łgała suka i mamiła. O szatnie królu świata jak ona kłamała plugawo. Bezpieczna siedziała brzemienna za ekranem. I szarżowała po bandzie bez ograniczeń i hamulców. Do dziś nie wiem w jakim celu. Nazywała siebie księżniczką. Pieprzona księżniczka na kosmosie łgarstw i pierzynkach utkanych z oblepionych miodem blag. I to jeszcze księżniczka … religijna he he he. Małgosia Nowonarodzona z Kościoła Gwałcicieli Nawróconych Dnia Ósmego w skąpych majteczkach gotowa do aktu. Współczesna księżniczka.  Zaprezentowała się dziewicą a okazała dziwką. Ale ona nie była żadną z nich. Ona okazała się oszuliszką. Diabelska fuzja oszustki z modliszką która podstępno słodkimi łgarstwami powoli i bezlitośnie zabija. Kosmiczne spojenie cnotki z kurwą. Jak mówi stare przysłowie pszczół: dziewica z dziwką złączona i zjawia się Małgosia pobłądzona. He he he.

 

-I tak dwa lata dawałeś się zwodzić?

 

-Wiem bracie. Byłem zgłupem totalnym. Zakochałem się dokumentnie. Miała przylecieć do mnie utulona namiętnością, ubrana w miłość. Miało się spełnić moje największe  marzenie. Przejażdżka z ukochaną przez całe Stany. Mieliśmy pojechać do Kalifornii. Widziałem już to bracie tak słodziła. Jak jechałem samochodem wyobrażałem sobie że siedzi obok mnie, pokazuję jej sklepy, opowiadam o mieście, uśmiecha się i tak dalej. Wiem, że zgłupiałem.

 

-Nie dziwię się. Nawet na zdjęciach przyciąga wzrok – rzekł poważnie Kris.

 

            Mati roześmiał się.

 

-To samo ona mówiła. A więc to prawda. Ale wiedz jedno brader. Większość profesjonalnych prostytutek ma magnez w oczach pociągający klientów. Potrafią patrzeć wzrokiem mówiącym: chcę być właśnie przez ciebie zerżnięta he he he. Lecz to tylko kwestia treningu bracie.

 

            Przez długą chwilę słuchali Elvisa jęczącego, że miłość to ból.

 

-Ale chcesz nie tylko ją ukarać?

 

-Tylko ją. Będą cierpieć być może niewinni ludzie ale z jej powodu. Zrealizujemy wszystkie bujdy wirtualne jakie mi zaserwowała. Niech zobaczy sucz transformację swoich wirtualnych fantazji w rzeczywistość.

 

-Brzmi groźnie.

 

-Bo będzie groźnie bracie. Lecz nie przejmuj się. Ona tak wielu ludzi skrzywdziła dla mnie z miłości he he he. Ciągle powtarzała he he he. Więc mamy prawo też paru zranić. W ramach rewanżu. I mamy też szczęście. Z jej strony nic nam nie grozi. Bez przerwy słyszałem: cokolwiek zrobię i tak mi wybaczy. Bo ona nie umie się gniewać. Umie jedynie wybaczać.

 

*

 

 

 

-Zaczniemy od końca bracie. Od najmniej winnych by stopniowo przechodzić do bardziej winnych. Na początek Asia. Pierwsza mnie zaatakowała. Chociaż według mego skromnego zdania winna się zapytać: dlaczego? Nie zrobiła tego jak wszyscy z jej rodziny - tylko nalot.

 

-Co zrobiła?

 

-Nazwała mnie złodziejem i debilem. Bezpodstawnie. Nie jestem ani złodziejem ani debilem he he he. Dziwiło mnie zachowanie jej rodziny. Zawsze atakowali zamiast spytać co się stało i dlaczego?

 

 

 

            Przez dwa tygodnie obserwowali dziewczynę. Prowadziła wyjątkowo rozrywkowy tryb życia. Już po tygodniu znali rozkład dnia Asi.

 

 

 

Dziewczyna szła poboczem pustej drogi. Mati i Kris obserwowali ją siedząc w zaparkowanym po drugiej stronie drogi samochodzie. Gdy dziewczyna minęła auto Mati wyjął pistolet i wycelował w plecy.

 

-Myślisz, że zadziała – spytał.

 

-To broń wojskowa. Gwarancja stuprocentowa. Musisz tylko trafić – odparł Kris

 

            Mati strzelił. Dziewczyna usiłowała ręką dotknąć miejsca gdzie trafił po czym osunęła się na ziemię.

 

-Rewelka – mruknął Mati.

 

Uruchomił silnik i podjechał do leżącej w rowie dziewczyny. Nieprzytomną wtaszczyli do samochodu i zawieźli do domku, wnieśli na górę i przywiązali do łóżka. Usta zakleili taśmą.

 

-Ile będzie spać?

 

-Około sześciu godzin.

 

Rankiem po śniadaniu Mati założył na twarz kominiarkę i poszedł do dziewczyny. Obudziła się. Spanikowane oczy patrzyły przeraźliwie.

 

-Słuchaj Asiu. Zostałaś porwana. Nie dowiesz się w jakim celu. Ale masz do wyboru. Współpracować z nami a obiecuję że będziesz wolna. Albo … pójdziesz w piach. A szkoda w tym wieku. Pozostało tak wielu faciów do zaliczenia. A w niebie nie wiadomo czy anioły będą pieprzyć, ponoć są bezpciowe he he he. Teraz porozmawiamy to znaczy będę pytał a ty kiwaj głową.

 

-Będziesz ze mną kooperować?

 

            Dziewczyna ochoczo kiwnęła głową.

 

-Wiesz, że mogę zrobić z tobą co zechcę. Ale chciałbym by pobyt tutaj nie był dla ciebie przykry. Mógłbym na przykład pozwolić ci chodzić i rozmawiać ale musisz zapamiętać na początek jedno. Jak zobaczysz moją twarz nie wyjdziesz stąd żywa.

 

            Dziewczyna ponownie kiwała głową.

 

            Mati zdarł taśmę z jej ust. Przez chwilę oddychała spazmatycznie.

 

-Czego chcesz – wychrypiała.

 

-Teraz musisz zapamiętać drugą zasadę Asiu. Nie pytaj o nic. Jesteś tylko środkiem. Nie chcę cię skrzywdzić. Jeżeli będziesz współpracować nastąpi happy end. Pobędziesz tu parę może paręnaście dni i wrócisz do domu. Chciałbym jedynie uzyskać od ciebie informacji troszkę.

 

-Ale ja nic nie wiem.

 

-Asiu. O tym ja decyduję. Jeżeli porwałem cię to na pewno nie pomyliłem się. Więc przestań negować i dziwić się. Na początek chciałbym załatwić kwestie przyziemne. Możesz być związana i zakneblowana jak do tej pory. Ale możesz też mieć odrobinę komfortu w poruszaniu się chociażby do ubikacji – wskazał drzwi. -Wszystko zależy od ciebie. Wybieraj.

 

-Nie będę utrudniać. Wierzę ci. I ufam.

 

-Cacy Asiu. Jeżeli spełnisz moje warunki ja również dotrzymam słowa. Dostanę co chcę i będziesz wolna.

 

-Moi rodzice nie mają pieniędzy.

 

            Mati uśmiechnął się dobrodusznie

 

-Powiedziałem Asiu. O nic się nie martw. Problemy ja rozwiązuję. Jestem w tej dziedzinie fachura o czym tylko wzmiankuję. Może i masz rację że twoi rodzice nie mają kasiory ale ja na szczęście mam jej aż nazbyt. Więc przestań się martwić o cokolwiek. Przykuję cię do łóżka i będziesz mogła chodzić. Ale jeden fałszywy ruch i wracamy do pozycji wyjściowej. Aha, uprzedzam byś nie była zaskoczona. Nie jestem sam.

 

            Mati długi łańcuch zapiął na nogę dziewczyny a drugi koniec do łóżka. Pierwszy raz uśmiechnęła się.

 

-Jak w średniowieczu.

 

-Cieszę się, że wraca humor. Jesteś głodna?

 

-I to jak. Mogę iść do toalety – zapytała ruszając łańcuchem.

 

-Idź. Przyniosę śniadanie. I nic nie próbuj. Nawet gdyby jakimś cudem udało ci się uwolnić, na dole są moi kumple. A nawet gdybyś ich przechytrzyła swym … seksapilem he he he jesteśmy na kompletnym bezludziu. Może jakoś udało by ci się dojść do cywilizacji. Może. Ale raczej nie.

 

            Mati zszedł na dół. Kris przygotował śniadanie. Mati po chwili wszedł z tacą do pokoju Asi. Siedziała na łóżku bawiąc się ogniwami łańcucha.

 

-Może jakiś telewizor.

 

-I internet – roześmiał się. –Jesteś córką Katarzyny Worańko.

 

-Przecież wiesz – rzuciła się na jedzenie. –Z rana łiskaczy nie spijam – rzekła wskazując na butelkę Johny Walkera.

 

-Wiem, że głównie wieczorami. Ale tym razem będziesz musiała.

 

-Chcesz mnie upić? Do tego nie była potrzebna cała ta szopka.

 

-To też wiem. Jestem pod wrażeniem twojej inteligencji. Ale nie chcę cię upić.

 

-Ale będę musiała pić.

 

-Tak. Chcę się coś dowiedzieć.

 

-Pytaj. Może nie będzie potrzebny alkohol.

 

-Będzie – Mati nalał dziewczynie i sobie.

 

-Ooo więc razem będziemy pić.

 

-Tak.

 

-Jeżeli chciałeś mnie zerżnąć spektakl też zbędny.

 

-To też wiem. Ale nie chcę cię zerżnąć. Pij.

 

            W godzinę później Asia chichotała brzękając łańcuchami. Mati zbliżył się do niej. Zaczął całować. Nie oponowała. Wygodnie ułożyła się na łóżku.

 

 

 

            Sytuacja powtarzała się przez dwa tygodnie zarówno rano jak i wieczorem. Aśka niczego nie dowiedziała się mimo że usiłowała zadziergnąć z Matim więź. Gadała od rzeczy i zadawała tysiące pytań pijąc z nim i kochając się dwa razy dziennie. Mati nic jej nie powiedział a wszystkie sceny nagrywał.

 

-Dziś uważaj – mruknęła – mogę dostać okres. A może raz zerżniesz mnie na trzeźwo?

 

-Jak chcesz – mruknął Mati. –A może chcesz z kimś innym – spytał i nie czekając na odpowiedź wyszedł.

 

 

 

-Chcesz ją przelecieć – spytał Krisa.

 

-Nie.

 

-Nie w twoim guście?

 

-Nie o to chodzi. To twoja zemsta. Nie moja. Ja tylko pomagam.

 

-Oki. Wiesz czemu to robię? Małgosia łgała, że ją zgwałcono. Niech teraz kuzynki opowiedzą jak wygląda gwałt. Bo u niej na pewno był gwałt. Leżała spita i nic nie czuła. Chociaż Aśka to akurat kurewka która podała się z charakterem do cioci Małgosi. Nawet nie musiałem jej gwałcić. Ciekawe czy ucieszy się jak ją inseminuję?

 

 

 

            Trzy dni później Aśka rozpaczała.

 

-Zapłodniłeś mnie. Nie mam okresu. Czy o to ci chodziło zboku? O to?

 

            Mati walnął ją mocno w twarz. Dziewczyna padła na łóżko nieprzytomna. Z Krisem wynieśli ją do samochodu. Wywieźli do miasta i nieprzytomną zostawili na przystanku autobusowym.

 

 

 

*

 

 

 

-Co teraz Mati?

 

-Dwa miesiące sucz umierała na raka. Niech ktoś z jej rodziny sobie poumiera. Bawiła się świetnie relacjonując pobyty w szpitalu i wypadające włosy po chemioterapii. Wyrzucała szczotki do włosów i rozbijała lustra. Kupowała maseczki do pielęgnacji łysej czachy. Niech więc słowo stanie się ciałem. Tak zadecydowała Małgosia. Mówiła tak o sobie i to ona winna doznać wrażeń jakimi mnie karmiła. Ale dla niej montuję coś specjalnego.

 

-Kto?

 

-Druga ciotka ze strony ojca.

 

 

 

            Doktora Mulkę do którego chodziła starsza pani Worańko, Mati obserwował przez miesiąc. Na przemian z Krisem. Ale nic na lekarza nie znaleźli. Pozostało dziecko. Ukochana córeczka, urocza siedmioletnia Ninoczka oczko w głowie tatusia. Tylko ona mogła przekonać doktora. Bez problemu porwali dziewczynkę bawiącą się przed domem. Gdy dziecko siedziało zabezpieczone Mati zadzwonił do doktora.

 

-Witam pana. Zaraz się rozłączę. Pana rozkoszna córeczka jak na razie jest bezpieczna. Ale ta sytuacja może się zmienić. Jej los w pana rękach. Nie będę się rozwodził. Słucha pan?

 

-Tak. Słucham. Czego chcesz?

 

-Niewiele. Ma pan pacjentkę. Jutro o szesnastej ma wizytę. Worańko się nazywa. Chcemy by zachorowała. Nowotwór złośliwy. Najlepiej czerniak. Najszybciej atakuje.

 

-Nie rozumie.

 

-Ale czego pan nie rozumie? Że pańska urocza córeczka jest na mojej łasce?

 

            Zapanowała chwila ciszy.

 

-To nie jest takie proste.

 

-Jesteś doktorem. Myśl tak: jeżeli ta starucha nie zachoruje na raka to moja córka nawet nie zdąży zachorować.  Nie żartuję doktorku. Wiesz co masz robić. Jesteś profesjonalista. Z dziadami się nie zadaję. Jeżeli zadzwonisz na policję już nigdy nie ujrzysz Ninoczki. Jeżeli zrobisz to co chcę daję słowo, oddam ci dziecko. Nie rób głupstw bo będziesz całe życie łkał i … siebie przeklinał doktorku.

 

            Mati wyłączył się. Przez lornetkę obserwował doktora. Nie dzwonił nigdzie.

 

-Dobre posunięcie Mati. Jak myślisz kocha swoje dziecko?

 

-Dobrze wiesz, że kocha. To są normalni ludzie a my wciskamy ich w film. Nie wiedzą jak się zachować ale myślą o ukochanych. O niczym więcej. To nie są przestępcy.

 

-Pocieszyłeś mnie.

 

 

 

            Przed wizytą Worańko Mati zadzwonił do doktora. Nagrał wcześniej Ninoczkę. Gdy doktor odebrał telefon Mati włączył odtwarzacz.

 

-Tatusiu. Kocham cię. Jest mi dobrze. Panowie traktują mnie jak księżniczkę. Tylko musisz ich słuchać. Słuchaj ich tatusiu. Oni chcą dla nas dobrze. Słuchaj ich a wszystko będzie dobrze.

 

-Zrobię to – usłyszał Mati – ale jakie mam gwarancje?

 

-Nie masz żadnych myster Mulke. Jako lekarz dobrze wiesz. Czy dajesz pacjentowi gwarancję wyleczenia??? Musisz wierzyć i ufać. Wyznam dosadnie: nie mam powodu krzywdzić twojej uroczej córeczki – ona jest tylko pośrednikiem - moim celem jest Alicja Worańko. Musisz mi wierzyć. Innych opcji nie ma.

 

-Zrobię to. Chcę dziś mieć moje dziecko.

 

-Tak nie pracuje nasz pakt doktorku. Ninoczkę zobaczysz jak ja zobaczę w karcie Alicji Worańko rozpoznanie. Ale nie przez ciebie sprokurowane. Cały czas jesteś na wizji. Nic nie kombinuj. Twoja córeczka ma się dobrze. Właśnie opycha się kawiorem. Zdrowo ją odżywiasz doktorku. Ale my też o nią dbamy. Więc ty dbaj o nas. I pamiętaj. Policja równa się anihilacji twojej pociechy. Odezwę się.

 

 

 

            Miesiąc później Alicja Worańko odwiedziła pięciu specjalistów. Jej śladem podążał Kris na przemian z Matim. Kobieta zachowywała się nerwowo i płakała. Ale eksperci zgodnie orzekli: czerniak złośliwy. Mati z Krisem w nocy sprawdzili wszystkie karty. Następnego dnia Mati zadzwonił do doktora.

 

-Dobrze się spisałeś doktorku.

 

-Oddajcie mi dziecko.

 

-Ja jestem słowny doktorku. Ty też jak widzę.

 

-Kiedy ją zobaczę?

 

-Już jutro. Obiecuję. Chociaż ona nas polubiła. Wcale nie przepada za kawiorem. Kup jej od czasu do czasu hamburgera, chipsy i pepsi doktorku. Może to i trucizny ale wyjątkowo smaczne.

 

-Kim ty jesteś człowieku? Co ci zrobiła ta kobieta by zarażać ją nowotworem. Nigdy nie spotkałem się z czymś takim. Ani w filmie ani w literaturze.

 

-Ja też doktorku. Też nigdy bym na to nie wpadł. Ale zawsze jest pierwszy raz.

 

-Zniszczyłeś mnie człowieku. Nie wiem dlaczego właśnie ja? Dlaczego mnie wybrałeś?

 

-To czysty przypadek. Nie czuj się wybrany czy wyróżniony. Mnie też kiedyś zniszczono panie Mulke. Też zastanawiam się dlaczego na mnie trafiło. Nic złego nie zrobiłem. Stare przysłowie pszczół głosi: pozornie cisza panuje ale show życia cały czas króluje. Pomyśl nad tym doktorku. Żegnam. Ninoczka jutro będzie w pana ramionach. A jestem człowiekiem dotrzymującym danego słowa.

 

 

 

*

 

-Zmieniamy teren bo zaczyna zamieniać się w bagno Kris. Wyjeżdżamy z kraju. Do Włoch.

 

-Lubię podróże. Więc teraz Małgosi ukochany. Co chcesz zrobić z jej fagasem – spytał Kris.

 

-Ojcem jej dziecka. Mówiła, że ją zgwałcił. Dla gwałciciela tylko jeden werdykt. Najpierw chciałem zrobić z niego warzywo tudzież roślinkę. Ale rozmyśliłem się. Mówiła że to gangster rządzący miejscową mafią. Więc niech ginie bohatersko jak mafioso za tego typu przewinienie. Stare przysłowie pszczół  podpowiada co zrobić.

 

-Z pszczół to wiem, że żądlą i wyrabiają miód. Co ty bracie tak ciągle z tymi pszczołami.

 

-Trafnie zauważyłeś. Tworzą miód i żądlą. Właśnie tak. Słodycz i ból. Podobnie działała Małgosia. Cedziła cukierkowość zamieniającą się dla mnie w gorycz.

 

-Więc jak giną gangsterzy za gwałt wg pszczół?

 

-Gardło poderżnięte, genitalia obcięte w ryja wciśnięte. Tak wg kodeksu gangsterów giną zboki nie radzące sobie z własną seksualnością. Bo jak chyba wiesz większość mafiosów jest honorowych. Zabić dla nich to pikuś. Ale gwałt? To już zboczenie. W jakim celu gwałcić jak jest tak wiele chętnych dziewczynek?

 

-Wyjątkowo krwawa zemsta. Może on jest niewinny.

 

-Może. Najprawdopodobniej tak. Ale sucz winna.  Mówiła że to mafioso. Chciała zabawy więc ma. Niech jej hasła faktem się stają. Coraz bardziej mnie to rajcuje.

 

-Sam chcesz mu odciąć jaja??? – Spytał spokojnie Kris. Mati roześmiał się.

 

-No nie żartuj brat. Mamy kasę. Niech robią to fachowcy. Rzeźnikiem nie jestem,  jeszcze źle mu jaja odkroję i zrobię krzywdę wielkiemu mafiosowi. Rozejrzyj się w okolicy a ja pomedytuję nad dalszymi koncepcjami. Planuję wszystkie jej kuzynki zapłodnić. Niech widzi suczka reprodukcję swoich imaginacji.

 

-Polubiłeś to hehehe a dla mnie krwiste przyjemności.

 

-Tak to bywa. Ale mamy kasę więc działaj.

 

 

 

            Wynajęli lokum naprzeciw mieszkania Małgorzaty. Przez miesiąc obserwowali zarówno dziewczynę jak i faceta ją odwiedzającego i zajmującego się dzieckiem.

 

-On chyba nie jest żadnym mafiosem – rzekł Kris.

 

-Małgosia zrobiła z niego gangstera. Więc jest. Wykonujemy jej wolę. Uczyła się żyć beze mnie he he he a ten gangsterzyna bez przerwy u niej siedzi. Obiecywała, że nikogo nie pokocha i zawsze będzie sama he he he. Czyń bracie powinność. Szukaj pracowników.

 

 

 

-Znalazłem wykonawców – rzekł po trzech dniach Kris.

 

-Mam nadzieję, że postępujesz według kodeksu mściciela ostrożnego.

 

-Oczywista.

 

-Kiedy?

 

-Za dwa dni. Około dziewiątej zazwyczaj w piątek wychodzi z pracy a do parkingu musi przejść parę pustych przecznic. Wynająłem gościa który znalazł wykonawców. Więc jesteśmy poza wszelkimi podejrzeniami. Nie pytaj ile kosztowało. Ale jesteś krezus. Zemścisz się ale na starość będziesz musiał tyrać he he he.

 

-Może. Ale rozkosz zemsty nie ma ceny.  Jak mówi stare przysłowie pszczół: jest bezcenne zemsty smakowanie przyjemniejsze nawet jak spółkowanie he he he. Wiesz, że muszę widzieć.

 

-Wiem bracie. Dobrze wiem.

 

-A on musi wiedzieć za co.

 

-Usłyszy. Ale może ona tylko się z nim gziła.

 

-To już jej problem. Nie pytałem o nic. Mogła rzec prawdę albo milczeć. Relacjonowała z takimi szczegółami, że ją śledzi, że urody pozbawi, potnie jej twarz, dzieciaka chciał porwać. Tylko jeden wyrok za takie groźby. Jak łgała to już jej problem. Gwałciciel musi zapłacić za gwałt. A jestem fanem kodeksu Hammurabiego.

 

-Nie znam gostka.

 

-Nie musisz. Twierdził; za jaja jaja, za oko oko i tak dalej.

 

 

 

            Bracia zajechali na ulicę Kosko. Wieczór powoli zamieniał się w noc. Na ulicy panował spokój. Mati zaparkował samochód w cieniu olbrzymiego jesionu. Kris spokojnie siedział obok. Mati włączył muzykę. Mozart – andanti – cudowna muza do umierania.

 

-Chciałbym odchodzić przy  tej muzyce – rozmarzył się Mati.

 

-A Małgosia przy jakiej?

 

-To wiejska kurewka. Tylko disco polo ją rajcowało z tandetnymi tekstami o miłości.

 

-Ale urzekła cię.

 

-To prawda. Urzekła – westchnął Mati.

 

            Z budynku wyszedł mężczyzna. Mati rozpoznał faceta. Tak często odwiedzał Małgosię, zabierał dziecko. Przegięta do tyłu otyła postura i duża łysina rzucała się w oczy z daleka. Jak mogła się dać zapłodnić takiej sierocie – pomyślał Mati – musiał być gangsterem. Wierzył w to chociaż miesiąc inwigilacji niczego nie potwierdził. Mati nie chciał dopuścić wiedzy, że wirtualna cudowna ukochana okazała się realną kurewką dającą każdemu kto postawił drinka.

 

            Nagle do mężczyzny podeszło dwóch wyrostków. Cicho i od tyłu. Niewiele się działo. Mężczyzna otrzymał parę ciosów i osunął na chodnik. Mati patrzył zaciekawiony. Chłopcy uwijali się ale niewiele widział. Gdy skończyli spokojnie odeszli.

 

            Mati wysiadł z samochodu. Chciał sprawdzić. Mężczyzna leżał na chodniku. Między nogami zbierała się kałuża krwi. Między zębami zobaczył kawałek flaka. Mati uśmiechnął się. Założył rękawiczkę i wyciągnął pistolet. Strzelił w czoło.

 

 

 

*

 

 

 

            Na pogrzeb nie poszli bo cmentarz i okoliczne tereny obstawili karabinierzy. Bracia przez dwa tygodnie obserwowali postępy śledztwa ale ślimaczyło się bez efektów. Wrócili więc do kraju.

 

-Teraz zajmiemy się siostrzyczką Kris.

 

-Co zamierzasz?

 

-Siostrzyczka ruchaweczka aktywna może zachorować na AIDS albo jakiegoś trypra tunguskiego. Właściwa choroba dla jej profesji. Kurwa poluje tylko na zabogaconych fagasów. Więc niech dostanie to co się jej należy. Raz trafi na zamożnego w … hiv i aids he he he.

 

-Jak zamierzasz to zrobić?

 

-Zamierzamy. Jesteś ze mną na śmierć i życie. Nie zapominaj.

 

-Nie zapominam. Tylko nie wiem jak.

 

-Zróbmy burzę mózgów.

 

-Jak?

 

-Urżniemy się dobrym koniaczkiem w towarzystwie miłych pań pokroju Małgosia. Może któraś zrobi szpagat na twoich jajach he he he i doznasz iluminacji. Stare przysłowie pszczół głosi: jak nie wiesz co robić to trzeba się dobić he he he. Najlepiej koniakiem bo nie ma kaca he he he.

 

-No to jedziem.

 

            Mati i Kris cały wieczór pili w towarzystwie miłych pań. Nie za wiele wydumali zabawiając się. Dopiero rano Kris przemówił konkretnie.

 

-Musimy zdobyć wirusa i jakoś wprowadzić w jej organizm. Jesteś pewny, że chcesz tego?

 

-Jasne. Masz już koncept więc bierz się do działa. Nie mamy zbyt wiele czasu.

 

-Ale to nie takie proste. Mam iść do szpitala i poprosić o wirusa???

 

-No a doktor Mulka???

 

 

 

            Mati zadzwonił do doktora Mulka do szpitala.

 

-Witaj doktorku. Poznajesz mnie? Jak się czuje Ninoczka? Nie tęskni za nami.

 

-Nie – odparł doktor chłodno.

 

-Mam do pana jeszcze jedną prośbę. Ostatnią. Jestem człowiekiem honoru jak już wzmiankowałem. Mówię ostatnia i tak będzie. Spełni ją pan doktorze i nigdy  powtarzam nigdy już do pana nie zadzwonię.

 

-O co chodzi?

 

-Potrzebuję wirusa hiv by zarazić konkretnego człeka.

 

-Człowieku ty jesteś chory. Chory potwornie.

 

-Jesteś doktorem więc postawienie diagnozy to dla ciebie drobnostka. I na pewno trafna. Ale powinieneś wiedzieć, że każda choroba ma przyczynę. Wirus atakuje złośliwie więc tylko się bronię. Na kiedy będzie? I nie próbuj mnie oszukać.

 

-To nie jest takie proste.

 

-O szczegółach nie będę dyskutował. Ty jesteś profesjonalista. Nie mam zbyt wiele czasu. Więc na kiedy?

 

-Za tydzień.

 

-Masz trzy dni doktorku. Trzy dni. Przygotuj się.  I nie zapomnij o instrukcji.

 

 

 

            Mati zadzwonił po trzech dniach. Z innego numeru telefonu ale doktor odebrał.

 

-Witaj doktorku. Przygotowany?

 

-Tak.

 

-To raduje mą zbolałą i chorą duszę. Słucham.

 

-Strzykawka jest w pojemniku z lodem. Praktycznie wirus jest zamrożony ale najlepiej użyć jak najszybciej. Gdyby były problemy co dwanaście godzin trzeba dokładać lód.

 

-Zastrzyk domięśniowy czy dożylny?

 

-Domięśniowy.

 

-Dobrze. Przesyłkę wrzuć do kosza na śmieci przed sklepem w którym robisz zakupy. Niech pakunek wygląda na śmieć. Wrzuć i idź na zakupy. Zapomnij o przesyłce.  Ale pamiętaj, że jestem zabezpieczony na pięć ewentualności. Jeżeli spróbujesz mnie oszukać zapłaci Ninoczka. Taka urocza dziewczynka. Szkoda byłoby takiej słodyczy. Nie działam sam. Nawet jak ja wpadnę kolesie wykonają przydzielone zadania. Pamiętaj o tym doktorku.

 

 

 

            Mati obserwował doktora. Zajechał pod sklep. Powoli zbliżył się do pojemnika na śmieci i wrzucił reklamówkę. Sytuacja zdawała się być spokojna.

 

-Widzisz – rzekł Mati do siedzącego obok chłopca. –Idź i przynieś tę reklamówkę. Tylko szybko.

 

            Chłopak podbiegł do pojemnika i wyciągnął reklamówkę. Przybiegł do samochodu Matiego. Nic się nie działo. Mati sprawdził zawartość. Wszystko się zgadzało. Powoli odjechał spod sklepu. Wręczył chłopcu stówę i wypuścił z samochodu.

 

-Dobra robota mały.

 

-Podziękówa. Polecam się na przyszłość – zawołał chłopiec.

 

 

 

-Mam – rzekł Mati pokazując Krisowi strzykawkę. –Tak niewinnie wygląda.

 

-Jak chcesz zrobić?

 

-To ty zrobisz. Nie wiem czy przypadkowo na ulicy czy lepiej porwać i być pewnym. Chociaż musimy trenować porwania.

 

-Wiesz, że często się uchlewa w nocnych klubach. Jest tak pijana, że nic nie poczuje. Ja to załatwię. Nie ma co ryzykować, gdy sytuacja tego nie wymaga.

 

-Dobrze. Jak chcesz. Ty jesteś bosem w tym przypadku he he he.

 

 

 

            Siedzieli przy barze. Barmanka serwowała kolejnego drinka. Nieopodal seksowna blondynka bawiła się szampańsko. Gdy wyszła do ubikacji Kris ruszył za nią. Mati obserwował rozwój wydarzeń. Kiedy dziewczyna wracała z toalety Kris nadział się na nią.

 

-Przepraszam – rzekł.

 

-Ej przystojniaczku – wrzasnęła dziewczyna – nie tak ostro. –To jakiś zbok – bełkotała. Kris ulotnił się. Na krzyk dziewczyny nikt nie zwrócił uwagi. Mati dopił drinka i spokojnie opuścił klub.

 

 

 

            Przez miesiąc śledził dziewczynę. Ostatni tydzień miesiąca trwała intensywna wizytacja lekarzy, szpitali i laboratoriów. Dwa razy Mati zagadał dziewczynę w przychodni. Nic nie powiedziała, ale widział, że trapiła ją niesamowita tragedia.

 

 

 

-A jak nie zemrze – spytał Kris.

 

-To już jej szczęście. Nie jestem sadystą. Wykonuję tylko to co zaplanowałem. Skutki jako takie nie interesują mnie.

 

 

 

*

 

-Teraz kto – zainteresował się Kris po tygodniowym piciu.

 

-Mamuśka. Uśmierciła ją suczka już dnia pierwszego. Nawet o nic nie pytałem. A kobitka śmiga po tym świecie całkiem żwawo jak na nieboszczyka. Więc niech stanie się zadość zakusom pomysłowej Małgosi. W końcu mamusia pogrzebana, opłakana więc chyba za bardzo nie będzie rozpaczać wyrodna córka.

 

-Jak chcesz zrobić?

 

-Niby zmarła na to samo co później Małgosia. Martwica mięśnia sercowego. To po Małgosinemu. Po naszemu zwyczajny … zawał. Nie wytrzymała biedna pompa ssąco-tłocząca ale mając córeczkę uśmiercającą ją za żywota nie dziwota. I nawet Małgosia wiedziała, że jest w niebie mamusia. Ciekawe skąd taka wiedza?

 

-Jak chcesz doprowadzić do zawału?

 

-Szkoda, że zakończyliśmy z doktorem Mulke. Może by coś podpowiedział. Ale oprych jestem honorowy. Obiecałem więc dotrzymam. Ja, gdybym się dowiedział, że dziecko uśmierciło mnie słowem doznałbym martwicy totalnej. Z żalu bym umarł. Może opowiemy co rozpowiada córeczka i serce z bólu obumrze? Myślisz, że zadziała?

 

-Raczej nie. Jeżeli jest pokroju córeczki a jest bo wszak ją z siebie wydaliła to nie.

 

-Więc co radzisz?

 

-Musimy zadziałać. Co powoduje zawał? Zaraz poczytamy. Realia muszą być zachowane. W końcu odtwarzamy  prawdę pomysłowej Małgosi. Tak mówiłeś.

 

-Cieszę się, że kumasz bracie o co chodzi.  A konkretnie?

 

-Porywamy. I eksperymentujemy.

 

-To znaczy?

 

-Może kobitka nerwowa i wcale nie jest odbiciem twojej … ha ha ha kamiennej Małgosi. Może jak powiemy, że za godzinę umrze w męczarniach wykituje ze strachu.

 

 

 

            Wyczaili kobietę, gdy wracała do domu samotnie. Bez problemu obezwładnili i wnieśli do samochodu chociaż ważyła tony.

 

-Co teraz – spytał Kris gdy zwały mięsa leżały na łóżku.

 

-Doradź. Co możemy zrobić. Ma mieć martwicę mięśnia sercowego.

 

-Możemy załaskotać ją na śmierć – roześmiał się Kris.

 

-Chcesz dotykać spocone cielsko i to jeszcze pod pachami he he he.

 

-Gwałcił jej nie będziesz ha ha ha.

 

-Jeszcze się rozochoci jak Małgosia. I będzie chciała jeszcze i jeszcze. I żeby owoca jej wygwałcić.

 

-Dobra. Idziemy spać. Może rano wpadnie nam ciekawy koncept do głowy.

 

            Mati z Krisem wypili jeszcze parę drinków i poszli spać.

 

 

 

            Rano Matiego obudził Kris.

 

-Ale jaja – śmiał się – nie uwierzysz.

 

-Co się stało? – Mati podniósł zaspaną głowę. –Czy masz powód by mnie budzić w środku nocy – wycharczał chociaż promienie słoneczne wdzierały się do pokoju.

 

-Ano mam. Kobitka nie żyje. Leży sztywna i zimna.

 

-No widzisz. Los nam sprzyja. Ale nie sądziłem, że czyjaś śmierć bracie będzie dla ciebie taką radosną wiadomością. Jestem zniesmaczony bracie. – rzekł Mati i położył się. –Zamawiam budzenie o szóstej rano.

 

 

 

            Po północy wywieźli zwłoki kobiety i porzucili w miejscu w którym ją porwali.

 

 

 

*

 

-Co teraz Mati?

 

-Kolejny gwałt. Tę wersję zrobimy trzykrotnie. Tak długo pogrywała Małgosia z gwałtem, że trzeba mocno wbić w jej głowę. Kolejna kuzynka. Tak nimi szafowała. Też się kuzyneczka wtrącała. Nikt jej nie pytał a zachowywała się nieładnie.  Nazwała mnie gnojkiem do kwadratu he he he i zakończyła komicznym bumbumbum. Spodobała mi się.  Małgosi nie będziemy przecież gwałcić. Kurwy i prostytutki nie będziemy zniewalać. Już i tak biedaczka skrzywdzona przez los. Gwałcona przez mafiosa. Dla niej usunęliśmy mafiosa gwałciciela.

 

 

 

            Bez problemu porwali Kasię gdy wracała z randki. Zawieźli do domku i przywiązali do łóżka. Mati ubrany w kominiarkę rankiem wybudził dziewczynę.

 

-Ooo zboki wiem co chcecie zrobić. Nie pozwolę.

 

-Masz tak mało do powiedzenia Kasiu.

 

-Kim wy jesteście pierdolone zboki Kto tak się bawi.

 

-Jak się nie domyślasz to umrzesz w nieświadomości. Będziesz współpracować czy nie?

 

-Nigdy. Nigdy – wrzeszczała.

 

-Twój wybór cipo - Mati włożył w usta knebel a na głowę zarzucił koc. Zdarł brutalnie z dziewczyny bieliznę. Rzucała się i wyginała ciałem ale to akurat tylko go podnieciło. Przytrzymał uda i na siłę wszedł w dziewczynę. Przez chwilę pracował. Gdy skończył Kasia uspokoiła się. Zapiął spodnie i długą chwilę stał obok łóżka.

 

            Patrzył na chlipiąca dziewczynę i znowu poczuł pożądanie.

 

-Teraz ty Kris – rzekł.

 

            Położył się na dziewczynie i dotknął jej piersi brutalnie.

 

 

 

            Przez trzy tygodnie dwa razy dziennie gwałcił Kasię. Raz jako Mati a drugi jako Kris. Raz dziennie dostawała jeść i pić. I wyprowadzał gdy chciała do ubikacji. Po tygodniu zaczęła prosić o litość ale do końca sytuacja nie uległa zmianie.

 

-Wybrałaś cipo więc masz – powtarzał Mati za każdym razem. Stare przysłowie pszczół mówi: czasami miód czasami głód, czasami latanie czasami spadanie a dla ciebie cipo he he he niesłuchanie.

 

 

 

-Jesteś pewien że zapłodniona – spytał Kris gdy wywozili dziewczynę.

 

-Nie jestem. Ale na pewno wygwałcona. Nie zawsze jest efekt. Miała być zgwałcona a ciąża to już tylko efekt uboczny. Małgosię zgwałcono i zapłodniono. Tak wyszło. Nie bądźmy drobiazgowi braciszku. Nie jesteśmy stwórcami. Jedynie jego organami.

 

           

 

*

 

 

 

-Jesteś demoniczny mściciel – rzekł Kris czytając informacje w prasie  o ostatnim wyczynie. –Piszą że jesteś destruktywny psychopata jakiego jeszcze medycyna nie odkryła.

 

-Wzbogacimy encyklopedię medyczną.

 

-Ty bracie. Ja tylko pomagier. I pomyśleć, że kobieta do tego doprowadziła.

 

-To prawda. Ale tak to bywało. Dziesięć lat wojny trojańskiej … przez kobietę. Wydawałaby się niewinna zabawa przez kabelek. Ale tak to bywa w życiu. Cokolwiek się robi czy mówi trzeba chociaż rozważyć możliwości konsekwencji. Moja diagnoza jest prosta: potwór zrodził potwora, zwyrodniałość postępków Małgosi obudziła drzemiące we mnie złoża zła. Zadziałała synergia. Czuję się źle jak czegoś złego nie zrobię ale dziesięć razy gorzej he he he. A przecież wiesz, że byłem dobrym człowiekiem. Jak głosi stare przysłowie pszczół: niewiele potrzeba by z głupca zrobić pojeba.

 

-Czy już kończymy?

 

-Ej maj brader. Dopiero zaczęliśmy. To tylko rozgrzewka przed decydującą bitwą.

 

-Kto następny?

 

-Braciszek.

 

-Też winny?

 

-Winni za kratkami albo w piekle. Niewinny. Ale bez żadnego powodu uśmierciła biedaka. A na Naszej Klasie taki aktywny he he he.

 

-Co zamierzasz zrobić?

 

-Zginął w wypadku samochodowym wg ewangelii Małgosi. Tylko specjalnie dla Małgosi jej pobożne życzenie zostanie spełnione. Kto normalny uśmierca żyjącego brata? Ale pewnie niemiły dla cudownej Małgosi więc niech wymarzona mrzonka stanie się faktem. Tylko musi być naturalnie.

 

-Powiem co powiem. Czy to jego wina że siora tak gadała?

 

-Nie. Ale siora poczuje. A o to mi chodzi. By wreszcie COŚ poczuła. Trudno wymagać od skały uczuć ale spróbuję bo jestem rzetelną macką niwelacji.

 

-To znaczy?

 

-Ucieczka z miejsca wypadku nie jest codziennością ale się zdarza.

 

-Nie o to pytałem Mati?

 

-A o co?

 

-O to że zginie niewinny człowiek bo jakaś dziewczynka zabawiała się w necie.

 

-Rozumie twoje rozterki. Ja też je mam. Ale cel jest jeden. I musimy się go trzymać. Gadała Małgosia bez ładu i składu. Ustalenia są. Nie jest osobą chorą psychicznie. Tylko się bawiła. Więc musimy zrealizować jej fantazje. Mogły być inne ale ona wolała wykańczać członków swojej rodziny. Pewnie tak czuła. Zobaczmy co poczuje, gdy jej fantazje przybiorą kształty rzeczywistości.

 

-Kto to zrobi?

 

-Ja nie. A ty?

 

-Też nie.

 

-Ale mamy kasiorę. Znajdziemy chętnego. Chociaż wolałbym bez świadków. Pamiętasz umowę. Co możemy zrobić sami, robimy. Więc?

 

-Dobrze. My to zrobimy. Ale kto będzie prowadził samochód???

 

-Czemu pytasz bracie? Zleceniodawca jest bardziej winny niż wykonawca. Nie mogę cię obarczać większą winą niż kodeksowa.

 

-Szczegóły?

 

-Samochód kradziony. I na zawsze zaginiony. To nas oczyści z zarzutów. Weźmiemy starego grata z drugiej strony kraju. A po zabiegu utopimy. Działamy czysto i kreatywnie. Prześcigamy filmowych fajtłapów. Bo jesteśmy dobrze przygotowani, mamy kasiorę i najważniejsze: los nam sprzyja. A wiesz czemu? Stare przysłowie pszczół jasno i dobitnie kreuje: sprzyja tobie los bo ty oberwałeś bez powodu w nos.

 

 

 

            Dwa dni później czekali na chłopaka. O dwudziestej pierwszej wychodził z siłowni. Do domu wracał rowerem. Mati z Krisem jechali za nim powoli. Gdy wjechał na pustą ulicę Mati zatrzymał samochód. Gdy chłopak oddalił się,  Mati przyspieszył. Z dużą sił wjechał na chłopaka. Odczuli uderzenie ale będąc przygotowanym nic im się nie stało. Mati wycofał samochód. W świetle reflektorów zobaczyli rower a trochę dalej leżące bezładnie ciało.

 

-Chcesz sprawdzić czy żyje – spytał Kris.

 

-Nie. Jeżeli żyje to jego szczęście – rzekł Mati i odjechał.

 

            Pojechali w las. Nad jeziorkiem wysiedli z samochodu i wepchali do wody. Czekali aż ostatnie bańki powietrza powoli zakończyły żywot auta i tafla wody wyrównała się.

 

 

 

*

 

-Widzę że wpadłeś w trans bracie.

 

-To prawda. Za kreatywność Małgosi dołożymy bonusa i dwa procenty. Dla trzech osób. Dla wszystkich wtrącających się bez powodu. Kuzyn, Józka i wujaszek. Ale ich tylko podłechtamy subtelnie. Kuzynek Janek napisał do mnie, że Małgosia ma „taką sytuację”. Też mu zrobimy sytuację i zobaczymy jak z niej wybrnie. Józefina doznała olśnienia więc dozna jeszcze raz. A wujaszek straszył i groził. Zaczniemy od Janka.

 

 

 

*

 

-Janek. Stowarzyszenie wezwało cię bo jesteś mistrzem wybrnięć z sytuacji z których nie ma wybrnięć – wyszeptał Mati do faceta złączonego z krzesłem za pomocą lin.

 

-Jakie stowarzyszanie – spytał z przestrachem facet.

 

-Stowarzyszenie „Nie zadawaj pytań palancie”. Twoja sytuacja to pokazuje. Czy jarzysz w jaką wplątałeś się kabałę???

 

-Tak.

 

-Więc słuchaj uważnie Janek. Porwaliśmy twoją córkę. Jaki organ oddasz nam za … to że … wypuścimy ją żywą?

 

-To jakiś żart?

 

-Ciołku żartować możesz w pubie.  I z tirówkami. Jeździsz tirem. Jak wiele dziewczyn łupiesz w trasie? No nie ważne. Z nimi możesz żartować. Tu wszyscy są poważni. Więc jaki organ? Szybko. Bo za chwilę ja wybiorę i będziesz biedaku żałował.

 

-Ucho.

 

            Mati roześmiał się.

 

-Nie jesteś zbyt szczodry dla córeczki. Tylko ucho byś dla niej oddał. A myślałem, że serce zaproponujesz. No ale umowa to umowa.

 

            Mati wepchał w rękę Janka nóż.

 

-Tnij bracie. Ucho to mało ważny organ. I masz drugie. Za ukochane dziecko to jak nic. Nie popisałeś się miłością a jedynie pazernością. A był czas, że wiedziałeś jak właściwie zadziałać. Teraz podobnie. Z jednym wyjątkiem. Powinienem obciąć ci jęzor i paluchy. Chyba pamiętasz dlaczego.

 

-Nic nie pamiętam. Ja naprawdę nie wiem o co chodzi. Musiałeś mnie z kimś pomylić.

 

-Jęzor trzeba obciąć byś sobie przypomniał. A paluchy byś już tego nie robił więcej. Masz wyjątkowego Alzhaimera dla siebie.

 

            Mati złapał więźnia za rękę i przyłożył do ucha.

 

-Tnij przy samej głowie.

 

-Ale …

 

-Tnij ucho albo jaja ci oberżnę dupku. Zanim zacząłeś się wtrącać trzeba było dwa razy się zastanawiać.

 

-Ale ja w nic się nie wtrącałem. To jakaś pomyłka.

 

-Nie ma pomyłek. Chyba że chodzi o twoją żonę. Ale jeżeli tak uważasz to udowodnij. Ale pamiętaj. Jeżeli nie udowodnisz, stracisz życie. Tak tylko ucho.

 

-Ale by udowodnić muszę wiedzieć o co chodzi. Co mam udowadniać.

 

-Zadziwia mnie skleroza w tak młodym wieku. Kiedyś nieopacznie wtrąciłeś się do smutnej zabawy. I dziś za to płacisz. Powtarzam jeszcze raz. Jak ja przypomnę powędrujesz w glebę. Jak poddasz się karze stracisz tylko ucho. Nie popełniam pomyłek. Jestem zbyt poważny by popełniać pomyłki. I za bardzo lubię żarty by dowcipkować. Wybieraj Janie.

 

            Mężczyzna ciął.

 

*

 

 

 

Mati z Krisem przebrali się. Podoklejali wąsy i brody. Założyli peruki i okulary. I dziwaczne ciuchy. W samo południe, gdy droga wyludniła się zapukali do drzwi pięknego domku stojącego naprzeciw lasku.

 

Drzwi otworzyła starsza kobieta. Mati z Krisem weszli. Nie dali kobiecie żadnych szans. Padła zanim zadała pytanie. Przenieśli kobietę na górę. Nieprzytomną przywiązali do krzesła. Zeszli na dół i rozgościli się: włączyli telewizor i zrobili sobie drinki.

 

-Ile będziemy czekać – spytał Kris.

 

-Ile trzeba będzie – roześmiał się Mati. –Dobrze się bawię. A ty?

 

-Też. A co mówią pszczoły na takie sytuacje – roześmiał się.

 

-Czekanie jest sensem życia w towarzystwie picia – zawtórował Mati.

 

Adaś wrócił wieczorem.

 

            Wszedł i zaświecił światło. Przez chwilę patrzył zaskoczony.

 

-Kim jesteście – zawołał nagle. –Dzwonię po policję – wyciągnął komórkę.

 

-Nie radzę – rzekł cicho ale stanowczo Mati – jeżeli zależy ci na życiu małżonki, siadaj staruszku i porozmawiamy.

 

            Zrozumiał, że sytuacja jest poważna. Usiadł.

 

-Wiem – rzekł ocierając pot z czoła – wiele złego dzieje się w naszej rodzinie. Zastanawiamy się dlaczego. Nic złego nie zrobiliśmy. Jesteśmy spokojną rodziną. Nikomu nie wadzimy. Kochamy się i szanujemy.

 

-Tak do końca to nie jest prawda. Każdy ma jakieś grzeszki. Wasze może nie są wielkie. Stwórca by oko przymknął, nawet Boruta pofolgował ale ja nie mogę. Musicie zapłacić.

 

-Jesteście pewni, że dobrze postępujecie? Że nie będzie was dręczyć sumienie?

 

            Mati roześmiał się.

 

-Wybacz staruszku, ale sumienie skonało dawno temu w pewne majowe popołudnie. Zostało świadomie i z premedytacją zamordowane. A jak już było martwe jeszcze zostało sprofanowane z wyjątkową perfidią.

 

-Nic nie rozumiem.

 

-Najdoskonalsze tłumaczenie pod słońcem. Przekazuję świetliście jasno a ty nie jarzysz. Ale nie musisz. I to jest twoje błogosławieństwo. Do zapłaty nie trzeba zrozumienia. Trzeba jedynie kasiory.

 

-Gdzie jest moja żona. To dobra kobieta. Nigdy nikomu nic złego nie zrobiła. Proszę nie róbcie jej krzywdy.

 

-Chciałbyś dziadziu. Ale moje prośby by nie krzywdzić zostały brutalnie potraktowane. Teraz poczujecie jak to jest z drugiej strony. Pamiętasz jak straszyłeś i groziłeś?

 

-Nie pamiętam.

 

-Ale ja pamiętam. Więc teraz twoje groźby i strachy się zrealizują.

 

-Znam was. To wy kazaliście Jankowi odciąć sobie ucho.  I zgwałciliście kuzynki. To wy.

 

-Tak. To my dziadek. No i co?

 

-Musieliście nas z kimś pomylić. To jakaś tragiczna pomyłka.

 

-Nie ma dziadek pomyłki. Jest tylko zemsta. Każdy płaci za swoje świństwa. Ty też. Zdradzę ci sekret egzystencjonalny. Na górze jest twoja żona. Która nigdy nic złego nikomu nie zrobiła. A skąd taka pewność? Była nauczycielką. Jak myślisz ilu uczniów przez nią płakało?

 

            Staruszek zamilkł.

 

-No widzisz dziadek. Nie wiesz. Bo i skąd. Więc teraz otrzymasz od losu szansę rzeknę nawet superszansę. Masz prawo wyboru czego doświadczają nieliczni. Możesz wybrać rodzaj śmierci dla swojej ukochanej żony. Jesteś wybrańcem bo zazwyczaj my decydujemy jak zabić.

 

-Dlaczego chcecie ją zabić. Nawet jeżeli jakiś uczeń przez nią płakał to nie jest powód by pozbawiać ją życia.

 

-To prawda co mówisz, ale tutaj my decydujemy.

 

-I zabijecie ją?

 

-Tego nie mogę wyznać. Działamy intuicyjnie. Może ty ją będziesz musiał zabić.

 

-Więc nie ma żadnych reguł i zasad?

 

-Są. Reguły i zasady ja ustalam. Pomyśl i mów.

 

-Liczę i wierzę, że mimo wszystko jesteście dżentelmenami. I dotrzymujecie umów. Więc jeżeli miałbym wybrać rodzaj śmierci dla mojej … ukochanej żony to nie będę może oryginalny ale wybieram dla niej śmierć … ze starości.

 

            Zapanowała cisza. Kris spojrzał na Matiego. Ten na dziadka. I nagle Mati roześmiał się. Śmiał się długo i satysfakcjonująco. Po chwili i Kris dołączył do niego.

 

-Dobry jesteś staruszku. Zaskoczyłeś mnie. Śmierć ze starości. Ale wymyśliłeś. He he he. Niesamowity co nie – spojrzał na Krisa. –Masz jaja dziadek. To lubię. I dlatego zostawię was i umierajcie ze starości. Ale pamiętaj. Nie wtrącaj się nigdy w nie swoje sprawy. Bądź bezstronny. Bo takie wtrącanie powoduje, że … właśnie my się pojawiamy jako przedstawiciele opatrzności. Lecz na szczęście wybrnąłeś staruszku po … mistrzowsku. Bo jak mówi stare przysłowie pszczół: gdy masz farta, to nawet w dupie czarta. Gratuluję. Ale pamiętaj starcze, gdyż inne przysłowie starych pszczół rzecze: szczęście tylko raz się trafia bo później działa mafia. Więc uważaj szczęściarzu.

 

 

 

*

 

            Dorota po ostatnich wydarzeniach w rodzinie Worańków pilnowała się. Przez miesiąc Mati z Krisem śledzili ją. Usiłowała zawsze być z kimś, wcześnie wracała do domu i tak dalej. Ale po paru tygodniach czujność opadała i dopadli ją.

 

-Słuchaj Kris. Z tą suczką nie będziemy dyskutować i rozmawiać. Dwa razy dziennie chlanie i gwałcenie. Najpierw ja a później ty – rzekł Mati i zobaczył spojrzenie brata.

 

-Oki. Najpierw ty  a później ja. Sam widziałeś jaka ponętna suczka. I młoda.

 

-I niewinna.

 

-Może. Ale przecież nic złego nie robimy. Nie zabijemy jej. Tylko troszkę jej organ rozrodczy popenetrujemy. My niewinni. Tylko Małgosia. Pamiętam, że ostrzegała iż będę odpowiedzialny jak coś się stanie. Ale nic się nie stanie. Jedynie zrobimy jej dzidziusia. Podobnie jak Małgosi.

 

            Kris spojrzał na Matiego.

 

-No co? Masz jakieś obiekcje?

 

-Nie mam bracie. Ale myślę, że ta twoja Małgosia zainfekowała cię swoim szaleństwem. Medycyna wyklucza zaraźliwość niepoczytalnością ale ja nie ha ha ha.

 

-Ja też nie bracie he he he. Ale nawet jak jestem obłąkany to moje obłąkanie jest pod kontrolą he he he.

 

-Widzę ale nie wierzę ha ha ha.

 

 

 

*

 

-Teraz co bracie?

 

-Przechodzimy do meritum.

 

-To znaczy?

 

-Dziecko.

 

-Miałem nadzieję, że dziecko zostawisz.

 

-Zrobiła się taka religijna Małgosia. Ja to widzę tak. Nie szanowała się i zaciążyła z niewłaściwym człowiekiem. Tak obłędnie truła o owocach miłości jakie chce mieć ze mną a sucz siedziała brzemienna bo się schlała i nawet nie wiedziała z kim się rżnęła. Więc to dziecko jest dla niej niczym. Uboczny produkt dobrej zabawy. No i najważniejszy motyw.  Może do dzieciaka wykrzesała z siebie ludzkie uczucia mimo wszystko. Chciałbym by poczuła stratę … bliskiej osoby. By poczuła co ja czułem. By zaznała uczucia łamania motyla na kole. Pamiętasz film?

 

-Pamiętam. Chcesz zabić niewinne dziecko?

 

-Niewinni siedzą we więzieniach he he he. Aż takim potworem nie jestem. Tylko porwanie.

 

-I co z nią zrobimy?

 

-Wywieziesz do Rosji i zostawisz za Uralem przed posterunkiem milicji. Umieszczą ją w domu dziecka. To już musimy sami zrobić. A jak już zniknie dziecko przystąpię do akcji właściwej. Prolog się kończy. Przekąski skonsumowane. Przystępujemy do dania głównego. Trzeba załatwić lewy paszport dla małej. Środki nasenne. Niech dziecko podróż zniesie spokojnie i bezstresowo. Nie chciałbym by spotkała ją krzywda. Nie chcę krzywdy dziecka. Chcę jedynie by Małgosia poczuła co ja czułem. Nic więcej braciszku.

 

 

 

            Przez tydzień na zmianę obserwowali dziewczynę.

 

-Ciężko będzie porwać dziecko. Ona chyba coś przeczuwa. Nie odstępuje córki na krok.

 

-Dziwisz się? Przecież wie co się dzieje. Pewnie się domyśla.

 

-Więc może trochę odpoczniemy. Przeniesiemy akcję w bliżej nieokreśloną przyszłość – Kris roześmiał się.

 

            Mati patrzył na niego poważnie.

 

-To już zbyt długo trwa. Dziś wieczór musimy zadziałać. Mój plan jest prosty i nadzwyczaj skuteczny. W piątki przyjeżdżają najpóźniej. Zaczaimy się na klatce. Gdy otworzy drzwi Małgosia, zaatakujemy.

 

 

 

            Mieli szczęście. Gdy dziewczyna otwierała drzwi na klatce schodowej panowała cisza i nikt nie przebywał. Kiedy wreszcie otworzyła drzwi Mati i Kris zaatakowali. Mati dziewczynę a Kris dziecko. Akcja trwała szalenie krótko. Strzykawki ze środkiem obezwładniającym poskutkowały. Gdy zamknęły się drzwi, obie dziewczyny leżały nieprzytomne.

 

-Cacy – Mati uśmiechnął się. –Powinny spać do jutra wieczór. Mamy dobę by spokojnie się wynieść. Wiesz gdzie masz jechać. I pamiętaj. Czekaj aż małą zarejestrują. Mamy czas. Nie chcę by zaginęła.

 

-Dziś ją wyniesiemy?

 

-Tak. Zróbmy to dzisiaj. Poczekamy jeszcze chwilę. W czym ją wyniesiemy?

 

-Poszukajmy jakiejś walizki. Jak nie ma przyniosę z samochodu torbę.

 

            Po chwili znaleźli walizę w której dziewczynka zmieściła się.

 

-Pójdę pierwszy – rzekł Mati – jak zakaszlę to znaczy, że masz uważać. Ale nawet jak ktoś się pojawi zachowaj spokój. Ubierz czapeczkę bracie.

 

            Mati wyszedł. Na korytarzu panował spokój. Gdy schodził w dół zobaczył wychodzącego z walizą Krisa. Po chwili siedzieli w samochodzie. Kris otworzył walizkę. Dziewczynka spała spokojnie.

 

            Przejechali w bezpieczne miejsce. Wsadzili dziewczynkę w fotelik.

 

-Pamiętaj bracie. Jak się ocknie zastrzyk. Musi być cały czas nieprzytomna. Wiesz jak wygląda przekraczanie granicy. Dokumenty masz pewne. A tam gdzie ją wywieziesz nikt się nie będzie interesował w jakim języku mówi. Gdyby działo się coś nieoczekiwanego dzwoń. Przygotowałem wariant BE jak zwykle. Mam rodzinę w Polsce która się małą zaopiekuje. Bądź ostrożny i dzwoń od czasu do czasu. Chcę wiedzieć na bieżąco co się dzieje. No to bywaj i do zobaczenia.

 

 

 

            Mati położył się spać ale nie mógł zasnąć. Zadzwonił do Krisa. Przekroczenie granicy Włoch ze Słowenią przebiegło spokojnie. Po północy zasnął ale nie spał długo. Usiadł przy oknie i obserwował sąsiednią kamienicę. Siedział tak przez cały dzień od czasu do czasu dzwoniąc do Krisa bądź odbierając telefon od niego. Brat pokonywał kolejne granice oddalając się od Włoch. Cały dzień Mati nudził się, oglądał telewizję i próbował czytać. Jednak cały czas obserwował wejście do budynku w którym mieszkała Małgorzata.

 

Dopiero wieczorem pod kamienicę zajechały trzy pojazdy karabinierów. Po dwóch godzinach odjechali. Małgorzata wyszła na zewnątrz. Wyglądała tragicznie. Usiadła na chodniku i płakała. Po kwadransie przyjechała koleżanka. Razem weszły do domu.

 

Mati ustawił lunetę na okna Małgorzaty ale pozasłaniała kotarami. Po północy zasnął. Gdy obudził się rano, zadzwonił Kris: działał w terenie i jak na razie wszystko przebiegało zgodnie z planem.

 

Mati obserwował mieszkanie Małgorzaty. Ale niewiele się działo. Chodziła na policję. Rozmawiała z ludźmi, dzwoniła ale nic więcej nie robiła. Przyjechała rodzina z Polski. Razem pojechali do prywatnego detektywa.

 

 

 

            Po tygodniu wrócił Kris.

 

-Załatwione. Tak jak mówiłeś. Mała wiele mówiła ale nikt jej nie słuchał. Nawet nie pokusili się o znalezienie tłumacza.

 

-Sprawdziłem. To jeden z lepszych ośrodków w tym rejonie. Nie spotka jej krzywda. Nawet jak ją gdzieś przeniosą czy ktoś adoptuje będziemy wiedzieć.

 

-A jak się zachowuje nasz obiekt?

 

-Raczej normalnie. Nie widać by jakoś przeżywała. Ale ona jest wyjątkowa bo nie umie się gniewać. Więc już wybaczyła porywaczom he he he. Pewnie koncypuje spłodzenie kolejnego dziecka. To potwór kobiecy. Wróciłeś więc wkraczamy.

 

-Jak chcesz to rozegrać?

 

-Osobiście i na żywioł. Ty będziesz mnie ubezpieczał. Różnie może być. Nie wiem faktycznie co się dzieje. Chodzi na policję, była u adwokatów, u prywatnego detektywa. Przyjeżdżała rodzina z Polski. Może ktoś ją pilnuje chociaż nie zauważyłem. A śledzę ją cały czas. Jutro wkraczam.

 

-Osobiście? Przecież wysyłałeś jej swoje zdjęcia.

 

-Wysyłałem. Ale ona myśli jednym organem. Na pewno powyrzucała moje fotki nawet nie patrząc. Chociaż muszę szczerze wyznać, że raz jak popiłem wysłałem jej orangutana pokazującego środkowy palec, no taki żart bo zarzuciłem jej że nigdy nie oglądała moich fotek. O dziwo wówczas popatrzyła. Ale czuję, że nie ma pojęcia jak wyglądam. Dziś jak już wsiądę z nią do samochodu zrób to o czym mówiliśmy. Później zadekuj się w miasteczku. Nie rzucaj się w oczy. Zwykły turysta. Najlepiej jak zaczniesz kolekcjonować motyle he he he. Kupię ci siateczkę i katalog. Odpoczywasz ale cały czas bądź czujny. I telefony niech zawsze będą aktywne. Masz trzy na różne wypadki. Ale na razie bądź zawsze w pobliżu. I ucz się zwrotów i słówek co ci napisałem i nagrałem. Przecież nie będziesz z nią gadał po polsku. I pamiętaj o telefonie, który wyrzucę gdzieś koło sklepu. Resztę wiesz co robić. Jakby coś odbiegło od planu natychmiast dzwoń do mnie.

 

 

 

*

 

 

 

            Mati podszedł do dziewczyny, gdy wybierała przyprawy. Zdziwił się bo sosy nie powinny być ważne w obliczu straty ukochanego faceta i uwielbianej córci. Widział nieopodal braciszka robiącego spokojnie zakupy.

 

-Małgorzata.

 

-Tak? Czy my się znamy? – Podniosła głowę. Mati ujrzał zmęczoną i sponiewieraną twarz. Dopiero z bliska zobaczył, że baaardzo przeżywała.

 

-Nie. Jestem tylko posłańcem Małgosiu. Mam przekazać informację o twojej córce. Za to mi zapłacono. Czy jesteś  w stanie spokojnie wysłuchać? Jeżeli zaczniesz się zachowywać dziwnie nic nie powiem i nigdy nic się nie dowiesz.

 

-Żyje??? Powiedz proszę.

 

-Jestem jedynie zwykłym kurierem Małgosiu. Mam ściśle określone dyrektywy. Więc słuchaj. Twoja córka … żyje. Jeżeli chcesz ją odzyskać musisz precyzyjnie wykonywać moje polecenia. Jeżeli będziesz posłuszna, wrócisz z córką. Zgadzasz się?

 

-Tak. Proszę.

 

-To ja proszę. Nic nie mów Małgosiu. Słuchaj mnie. A wszystko będzie dobrze. Odpowiadaj tylko wtedy jak pytam: tak lub nie i wykonuj moje polecenia. Czy zrozumiałaś?

 

-Tak.

 

-Zapłać za zakupy. I wyjdź ze sklepu spokojnie. Będę obok. Idź tam gdzie ja.

 

            Mati obserwował dziewczynę: jak stoi w kolejce, płaci i pakuje wiktuały do reklamówek. Zachowywała się normalnie. W sąsiedniej kasie płacił Kris.

 

 Ze sklepu wyszli prawie razem i przeszli do stojącego na uboczu mercedesa. Nikt znajomy nie zaczepił dziewczyny. Gdy już siedzieli w samochodzie Mati rzekł.

 

-Możesz wykonać jeden telefon. Zadzwoń do … sama wiesz do kogo i przekaż że musisz nagle wyjechać na tydzień bo … wymyśl … wszak … masz bujną wyobraźnię.

 

            Małgorzata zadzwoniła do babci córki i przez dwie minuty tłumaczyła nagły wyjazd do Polski. Słuchając kłamstw dziewczyny Mati przypomniał sobie rozmowy jakie prowadzili godzinami. Nawet powieka nie drgnęła, gdy wypowiadała oczywiste łgarstwa. I głos brzmiał jakby mówiła dwustuprocentową prawdę.

 

-Dobra jesteś Małgosiu – mruknął Mati uśmiechając się i odebrał telefon dziewczynie. Podjechał do kosza na śmiecie i wyrzucił. W lusterku widział Krisa.

 

-Dokąd jedziemy – spytała.

 

-Małgosiu! Musisz sobie uświadomić, że nie jesteś na terenie zadawania pytań. Jesteś w obszarze … wykonywania poleceń. Proszę cię dla twojego dobra zrozum to i uszanuj. Ale mam dyspozycje wykonania dla ciebie odstępstw. Dwóch. Jedno już wykorzystałaś. Chyba wiesz kiedy. Teraz drugie. Chcesz wykorzystać?

 

-Tak.

 

-Czy nie za wcześnie? Może zostawisz sobie na coś bardziej poważnego?

 

-Nie. Chcę wiedzieć. Gdzie jedziemy?

 

-Do chatki twojego … ukochanego.

 

-Kim ty jesteś?

 

-A mówili, że jesteś bystra dziewczynka. Chwilę temu wykorzystałaś drugie odstępstwo od ogólnie przyjętych zasad. Zachowuj się proszę Małgosiu.

 

-Nie mam kluczy do chatki.

 

-Ups. Na drobnostki nie zważaj Małgosiu. Chyba nie sądzisz, że klucze będą problemem.

 

            Dziewczyna zamilkła. I nie odezwała się już ani razu.

 

 

 

            Zajechali pod chatkę. Wysiedli z samochodu. Mati nonszalancko otworzył drzwi przed dziewczyną.

 

-A martwiłaś się Małgosiu. Niepotrzebnie.

 

-Interesuje mnie tylko córka.

 

-Nie zauważyłem przez miesiąc byś cokolwiek robiła. Pewnie domyślasz się, że jest w dobrych rękach twoja córka. I wiesz kto ją porwał.

 

-Kto chciał ze mną rozmawiać. I czego chcecie?

 

-Nie domyślasz się Małgosiu? Nie używaj liczby mnogiej. Jest tylko jedna osoba.

 

-Kto?

 

-Naprawdę nie wiesz czy tylko udajesz Małgosiu?

 

-Nie wiem.  Nic złego nigdy nikomu nie zrobiłam. Nie wiem.

 

            Mati przenikliwie patrzył w oczy dziewczyny.

 

-Ja. Mati. Pamiętasz mnie?

 

            Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, że mało nie wyskoczyły z orbit.

 

-Boże. Mati. To ty? Dlaczego? Dlaczego? Myślałam, że mnie kochasz. Zawsze tak myślałam. I wierzyłam.

 

-Dobrze myślałaś. I dobrze wierzyłaś. Kochałem cię. Byłaś dla mnie wszystkim. Cudowny kwiat który chciałem otoczyć opieką, miłością i troską. Przeniosłaś mnie do nieba. Myślałem, że trafiłem w totka szóstkę. Myślałem, że spotkanie ciebie to najcudowniejszy dzień. A okazał się najbardziej przeklętym. Okrutnie zakpiłaś ze mnie i mojej miłości. Wyjątkowo boleśnie uświadomiłem sobie jak się zabawiasz i kim jesteś.

 

-Czy to ważne kim jestem?

 

-Nawet przez myśl ci nie przeszło, że ja stoję za tym co się działo. Nigdy nic dla ciebie nie znaczyłem a jak zniknąłem szybko o mnie zapomniałaś. To kolejny dowód jak niewiele dla ciebie znaczyłem.

 

-Zawsze cię kochałam.

 

-Właśnie się przekonałem jak mnie kochałaś. Ale tekstów mających rozmiękczyć serce nie zapomniałaś. W tym zawsze byłaś mistrzynią. Na każdą sytuację alarmowe wyciskacze łez. A nie masz nawet bladego pojęcia jak wyglądam. Nie pokusiłaś się nawet by popatrzeć na zdjęcia które przecież ci wysyłałem pięć razy. Pewnie miałaś tak wielu partnerów do zabawy, że moje akurat zaniknęło he he he. Kolejny dowód, że tylko się bawiłaś.

 

-Miłość i strach.

 

-Najpierw zabawa a później strach. I nic więcej.

 

-Mylisz się.

 

-A uśmiercenie mamusi już dnia pierwszego znajomości? W jakim celu? Ze strachu?

 

-Nie wiesz w jakim byłam stanie.

 

-Wiem Małgosiu. Byłaś w stanie … błogosławionym. Siedziałaś z brzuszkiem przed kompem i bawiłaś się. Tak beztrosko uśmiercałaś najbliższych, tak precyzyjnie wszystko planowałaś i realizowałaś. Czekałaś na ukochanego i z nudów wchodziłaś na czaty. I świetna rozrywka. Podejrzewam, że byłem jednym z wielu. Ale tylko ja przejąłem się twoim losem i drążyłem temat. Reszta pewnie pogodziła się z twoją śmiercią. A może z innymi bawiłaś się inaczej? Tego nie wiem na pewno. W każdym razie ze mną uderzyłaś w chore serce i tragedie rodzinne he he he. Takie szczegóły: czy nowe serce mnie pokocha, pójdę do nieba do mamusi, będę kochać twoją mamusię bo urodziła cię dla mnie, byłam już prawie u bozi, wyglądałam jak trup. Fajnie urozmaicałaś sobie czas czekania na ukochanego. Gdy wrócił ukochany trzeba było rodzić owoc miłości i zająć się nim i ukochanym. Więc dla mnie odegrałaś tragiczną śmierć w filmowym stylu. Ale ja się nie poddałem. Szukałem cię. I znalazłem. I wtedy uświadomiłaś sobie co się stało. Zabawa wymknęła się spod kontroli. Uzmysłowiłaś sobie nagle, że zabawa zamieniła się w życie. Dzielnie i długo walczyłaś z moim niechcianym i natrętnym uczuciem. Podziwiałem cię wkraczając coraz śmielej z tekstami w twoją osobę. Wszystko znosiłaś mężnie byleby tylko się mnie pozbyć w miarę pokojowo. Bałaś się, że jak zerwiesz ze mną to pojawię się i zemszczę okrutnie. Musiałaś się srodze męczyć działając na dwa fronty. Z jednej strony ukochany ojciec Giulii a z drugiej namolny zakochany który uwierzył w twoje banialuki i nie chciał się odczepić. I pomyśleć, że wszystko przez zabawę którą uskuteczniałaś nie tylko ze mną.

 

-Nie bawiłam się Mati. Zawsze czekałam na ciebie. Pokochałam cię. Tak mi było ciebie szkoda. Zawsze przychodziłam. Przecież pamiętasz. Miałam małe dziecko a dla ciebie zawsze znajdowałam czas. Uwierz, że nie bawiłam się.

 

-To już ustalone. Odpocznijmy. Nie jesteś tutaj więźniem Małgosiu. Możesz robić co chcesz. Ale pamiętaj jedno Małgosiu. To ja porwałem twoje dziecko. I ja zadecyduję co się z nią stanie. I pamiętaj drugie. Na nic nie masz dowodów. Jestem dla ciebie totalnie obcy facet. Jakby coś poderwałem cię w barze, zaprosiłaś mnie na żywiołowy seks i nagle zaczęłaś fiksować. Ale po stracie fantastycznego narzeczonego i ukochanego owoca miłości wszystko jest dopuszczalne. Tym razem ja dobrze odrobiłem zadanie domowe.

 

            Mati wyszedł do łazienki.

 

 

 

            Gdy wrócił, Małgorzata siedziała w fotelu.

 

-Wiesz Mati, że tak nie było jak mówisz.

 

-Nigdy nie udowodniłaś. A pamiętasz chociaż jaka jest największa zbrodnia. Często mi  o tym mówiłaś.

 

-Pamiętam Mati. Pamiętam. Zabić miłość. Ty to zrobiłeś Mati.

 

-Mylisz się Małgosiu. Ty to zrobiłaś. Z premedytacją i bez skrupułów. Weszłaś na czat i rozkochałaś mnie w sobie: będę usypiać i budzić się przy tobie, jestem ci wierna i zawsze będę cię kochać, dałeś mi serce a to najważniejsze, o tobie myślę poważnie a zawsze jestem szczera. Tak wiele razy użyłaś słowa „kocham” że zatraciło znaczenie.  Bo twoje wejście na czat było bezbłędne. Chore serce po mamusi która jest w niebie. I czekanie na operację z marną szansą przeżycia. I ksywka „ta jedyna”. Każdy by na to poleciał he he he. Ilu jeleni się załapało? Ta jedyna „szampańsko się bawiąca” zapomniałaś dodać dalszego ciągu. Ciekawe jakie scenariusze miałaś dla innych. Dokładnie cztery miechy zabawy i dwutygodniowa agonia. I nagle jednym zdaniem uśmierciłaś się. I ten pożegnalny esemes: DZIŚ W NOCY O DRUGIEJ ODESZŁA NA ZAWSZE MOJA CÓRECZKA A TWOJA DZIEWCZYNA. BYŁA KOCHANA. Dobrze cię ktoś tam … kochał Małgosiu? Czy było to tylko zwyczajowe rżniątko jakie uskuteczniałaś będąc kurewką i panienką zwyczajów nieciężkich???

 

-Ziejesz do mnie nienawiścią.

 

-A powiedz jakie mam do ciebie mieć uczucie??? No powiedz Małgosiu? Tak mi było ciebie szkoda. Tak przeżywałem, płakałem. Ja bym ci wtedy oddał swoje serce. A ty siedziałaś brzemienna i zabawiałaś się. Ale obiecałem sobie i dotrzymuję obietnicy. Zapomnisz o mnie a ja się pojawię niczym zmora. I pojawiłem się Małgosiu. Pojawiłem się bo każdy musi zapłacić za swoje świństwa. Tak pracuje ogólna harmonia wszechświata.  A ja jestem tylko niedoskonałym trybikiem gdzieś tam na obrzeżach konsonansu. Ale jako że jestem i poczułem, że dokonałaś łajdactwa, zareagowałem. Chyba nie dziwisz się Małgosiu? Wszystko przygotowałaś na cacy. Bo jeszcze dostałem dwa esemesy: O SZESNSTEJ POGRZEB JEST W BIAŁEJ SUKNI MA BUKIET RÓŻ DUŻO JUŻ MŁODZIEŻY I LUDZI DZIĘKUJEMY ŻE BYŁEŚ  Z NIĄ ONA MIAŁA MARTWICĘ MIĘŚNIA SERCOWEGO KOCHAŁA CIĘ. Wszystko przygotowałaś i pozapinałaś na guziczki. Scenariusz dopracowany perfekcyjnie. Jesteś  idealna. Jezu jak mogłaś być tak okrutna bez powodu??? Jak??? Doskonałość hollyłudzka. Bo ja zrozpaczony pytałem i pragnąłem. Więc otrzymałem to na co czekałem: JESTEM JEJ SIOSTRA SPOCZYWA W ŻARACH PRZYŚLĘ CI WYGLĄDAŁA JAK KSIĘŻNICZKA ONA ZABRAŁA NAM RADOŚĆ ŻYCIA ZOSTAWIŁA BÓL WSZYSCY PŁAKALI NAWET KSIĄDZ. Wzorowość  i wyrachowanie bezduszne i nieludzkie Małgosiu. Potworne i zwyrodniałe. Jednym esemesem zabiłaś to co budowaliśmy przez cztery miesiące. Jednym zdaniem zabiłaś miłość. I nie była to zbrodnia w afekcie ale z perfidią. Wyjątkowo precyzyjnie przygotowany scenariusz konsekwentnie realizowany do końca. Weszłaś na czat z dojrzewającym w sobie owocem … na pewno jakiejś fuzji. A dla mnie ściemka o chorym sercu. Więc sensowną była trzytygodniowa wstrząsająca agonia w tle ze śmiercią kliniczną i śmigłowcem lądującym na zielonej murawie szkolnego boiska. Melodramat wyciskający łzy nawet z martwych oczu. Angelina Jolie z zazdrości chciałaby zapinać twój cycusionosik Małgosiu.  Co masz na swoją obronę???

 

            Dziewczyna zamilkła.

 

-Uśmierciłaś mamusię, brata, wymyśliłaś choroby, gwałty i tak dalej. I popatrz co się stało. Wszystko co wymyślałaś nagle stało się prawdą. I słowo stało się ciałem. Ściągnęłaś na swoją rodzinę klątwę. Przez głupią zabawę.

 

            Oczy dziewczyny jeszcze szerzej rozwarły się. Zobaczył na twarzy, że domyśliła się.

 

-Mati???!!!

 

-Tak – spytał dobrodusznie.

 

-Z powodu zabawy przez kabelek tak wiele zła wyrządziłeś. Te wszystkie przypadki w mojej rodzinie ostatnimi czasy to twoja sprawka? Dlaczego?

 

-A więc bawiłaś się.

 

-Ty tak uważasz. Nie bawiłam się.

 

-Sama tak powiedziałaś.

 

            Małgosia zamilkła i zaczęła płakać.

 

 

 

 

 

            Mati milczał. Patrzył na płaczącą dziewczynę i zastanawiał się jakie łgarstwo usłyszy. Napastliwie świdrował jej oczy ale zdawała się być nieobecna wzrokiem. Odezwała się dopiero po dłuższej chwili.

 

-Jezu Mati? Dlaczego właśnie ty? Dlaczego? Dwa lata z tobą siedziałam. Ciągle miałam nadzieję, że dasz mi szansę, że zmienisz się. Tak bardzo cię kochałam. I chciałam być z tobą.

 

-Oj Małgosiu. Wystarczyło zrobić jedno. Ale nigdy nic nie zrobiłaś. Jedynie mamiłaś obietnicami i łgarstwami. Perfidnymi i wyjątkowo plugawymi. Ale taka byłaś od początku. Wszystko pięknie zaplanowałaś i konsekwentnie realizowałaś. Akcja pozapinana suwaczkami niczym pas cnoty dziewicy. Wejście na czat z chorym sercem, w agonii, chwila radości dla głupca i nagłe odejście w bollyłudzkim stylu. Dwa tygodnie umierałaś dusząc się ze śmiechu z radości: leżę pod aparatem, Mati umieram. Tak ciężko dyszałaś.  Jak mogłaś być tak okrutna i tak się nikczemnie bawić. A ja głupiec uwierzyłem we wszystko.

 

-Gdybyś był wtedy we mnie wiedziałbyś, że nie bawiłam się. Tak bardzo cierpiałam Mati. Tak bardzo.

 

-Udowodnij.

 

-Nie potrafię. Pokochałam cię i tak mi było strasznie ciężko cię opuścić. Ale bałam się, że gdy dowiesz się prawdy znienawidzisz mnie. I dlatego wolałam umrzeć.

 

-Wszystko byłoby pięknie gdyby nie jedna rysa. Otóż dwa tygodnie przed twoim zejściem przyłapałem cię na rozmowie z jakimś chłopakiem. Pewnie nie pamiętasz ale ja tak. Rozmawialiśmy i wyszedłem do kuchni. Gdy wróciłem gadałaś z jakimś chłopakiem, domagałaś się zdjęć od niego bo ty mu tak wiele wysłałaś.

 

-Nic złego nie zrobiłam Mati. Nic złego. Każdy może rozmawiać na czacie.

 

-Masz rację Małgosiu. Każdy może. Ale ta rozmowa niczym bomba atomowa zachwiała twój domek prawdy. To po pierwsze. A po drugie. Gdybyś cokolwiek ludzkiego czuła do mnie mogłaś zaryzykować. Wyznać prawdę i … nie wiadomo jak by było. Może bym powiedział: dobrze miłości moja będę kochał ciebie i twoje dziecko. Ale nie dałaś mi a właściwie nam tej szansy. Wolałaś umrzeć.

 

-Bałam się.

 

-Ale umrzeć nie bałaś się.

 

-Wolałam umrzeć niż wyznać prawdę.

 

-Bo to była sieć. A w rzeczywistości przyjechał ojciec dziecka i pojechałaś z nim do Włoch rodzić dziecko. A teraz? W rzeczywistości. Wolisz umrzeć czy wyznać prawdę? – Spytał Mati niespodziewanie.

 

-Nie rozumiem.

 

-W sieci wolałaś umrzeć. A co byś zrobiła w rzeczywistości?

 

-Pragniesz mojej śmierci Mati.

 

-Nie pragnę. Pragnę tylko wiedzieć co byś wybrała w realu. Dostałaś drugą szansę by naprawić pierwszy błąd. Bo później tak mówiłaś: żałuję Mati, że tak zrobiłam, gdybym wiedziała jak mnie kochasz wyznała bym prawdę i poleciała do ciebie. Teraz wiesz jak bardzo cię pokochałem. Co zrobiłem dla ciebie z miłości. Teraz chcę wiedzieć co ty dla mnie zrobisz.

 

-Zabij mnie Mati.

 

            Mati wyjął pistolet i wycelował w dziewczynę.

 

-Tak wiele razy o to prosiłaś. Jak siedziałaś daleko i anonimowo.  A teraz jesteśmy w realu. Wreszcie mogę spełnić to o co tak wiele razy prosiłaś: zabij mnie Mati. Przeliczyłem. Powiedziałaś to nie miliard ale trzydzieści dziewięć razy. Może więcej bo część rozmów nie zachowała się. Więc wreszcie mogę spełnić twoją prośbę Małgosiu. Co mam przekazać Giulii??? Za parę lat wciągną ją w obszary twojej działalności Małgosiu. No wiesz bary, ściereczki i rureczki. Ale w przerwach między kolejnym drinkiem i lodem dla klienta może pomyśli o mamusi. A musisz wiedzieć, że jestem dla niej Bogiem. To ja zadecyduję kim będzie. Czy pójdzie w ślady twoje Małgosiu czy też zostanie normalną osobą.

 

-Powiedz jej, że ją kochałam i zawsze będę. I proszę Mati nie rób jej krzywdy. Zabij mnie ale nie krzywdź jej.

 

-Fajnie miodzisz. Ale nie będzie jak ty chcesz. Zabiję cię ale to wcale nie jest równoznaczne, że jej nie skrzywdzę. Poczuj teraz Małgosiu jak to jest. Ty byłaś dla mnie bezlitosna. Torturowałaś mnie z szyderstwem na ustach. Jak chcesz wyglądać po śmierci? Mam strzelić w głowę czy w serce? Chcesz po śmierci ładnie wyglądać? Uroda zawsze była dla ciebie wszystkim. Nadęta i piękna ale pusta lala.

 

-Nie rań mnie Mati.

 

-To znaczy mam nie skalać twojego perfekcyjnego ciała. Żebyś po śmierci wyglądała pięknie i szła do niee … to znaczy  piekła tak jak teraz wyglądasz, bez ran i skaz??? Ponętna bez defektów będziesz kusić i uwodzić diabłów he he he by nie podgrzewali za bardzo smoły w kotle??? Będziesz się gzić z biesami by nie dźgali cię widłami a jedynie swoimi ogonkami.

 

-Strzel mi w twarz Mati. Jeżeli tak uważasz.

 

-Oki. Między oczy prosto w usta, będziesz wyglądać szkaradnie i nawet do piekła cię nie wpuszczą – Mati wycelował. Dziewczyna nie zamknęła oczu.

 

-Pamiętasz jak mówiłaś, że nawet po śmierci będę twoją największą miłością.

 

-I tak jest Mati. Nic się nie zmieniło.

 

            Mati skrzywił się.

 

-Ostatnie życzenie. Obiecuję, że spełnię Małgosiu.

 

-Zaopiekuj się Giulią. I powiedz, że kochałam ją mimo, iż nie była owocem miłości.

 

-Zrobi się Małgosiu. Pamiętasz co tak często mówiłaś? Że miłość wielka i prawdziwa nas połączyła. Ale to było tylko kolejną blagą jakie serwowałaś nieustannie i permanentnie. A tak naprawdę miłość nas rozdzieliła,  więc … śmierć nas połączy. Wierzę, że jak razem odejdziemy to razem będziemy na wieczność. Zastrzelę najpierw ciebie a później siebie. Czy to ma dla ciebie jakieś znaczenie?

 

-Czy musimy umierać? Pamiętasz? Może mówiłam, żebyś mnie zabił. Ale wolałabym być z tobą.

 

-Pięknie mówisz. Kontynuuj Małgosiu. Twoje blagi są słodsze jak cukier i miód.

 

-Mówiłeś, że mnie kochasz. Ja ciebie też kochałam. Dajmy sobie jeszcze jedną szansę.

 

-Cudownie Małgosiu. Dajmy sobie jeszcze jedną szansę. Jesteś niesamowita. W obliczu śmierci takie teksty.

 

-Są szczere Mati.

 

-Może. Ale już nie wierzę. Wierzyłem przez dwa lata. Bez rezultatu. Więc już nie wierzę. Wolę wierzyć w to co … wierzę. A podejrzewam, że jak razem zginiemy to będziemy razem na wieczność. Wolę być z tobą wiecznie niż tylko kilkadziesiąt lat.

 

-Jeżeli tak uważasz to strzelaj Mati. Nie boję się. Przez dwa lata mnie straszyłeś, że zabijesz i uwierzyłam. Przygotowałam się na śmierć i pogodziłam. Pomyślałam, że uzyskam spokój a ty będziesz cierpiał. I to mnie uspokoiło.

 

-Oki kochana. Cieszę się z twojego spokoju. Będziemy razem wiecznie -  Mati pociągnął za spust, rozległ się suchy trzask. Małgorzata skuliła się ale nic się nie stało. Mati roześmiał się.

 

-Oj Małgosiu. Nie pamiętasz ale często mówiłem: umrzeć to za prosto. Jak rzecze stare przysłowie pszczół: żyć się musi aż kostucha zadusi he he he. Gdybym chciał twojej śmierci już dawno leżałabyś w glebie. Mnie chodzi o subtelne doznania tak obce tobie. Nie zabiję cię na razie a co do losu twojej córki to jeszcze nie wiem. Jej dola w twoich rączkach a w zasadzie nie tylko. Ale jesteś niesamowita muszę przyznać. Lecz rozbijam to na czynniki pierwsze. Twój macierzyński instynkt biorę na tapetę. Kochasz córkę mimo wszystko. I zrobisz wszystko by ją uchronić. Podziwiam cię. Ale na mnie twoje trywialne zagrywki nie działają. Oczekuję szczerości.

 

 

 

            Zostawił dziewczynę samą. Wyszedł na zewnątrz. Po chwili przyszła do niego.

 

-W jakim celu mnie tu zabrałeś Mati?

 

-Mam cele. Ale jeszcze nie czas i pora.

 

-Dalej się mścisz.

 

-Można to tak ująć delikatnie chociaż nie „dalej” ale dopiero. Będziesz musiała zapłacić za to co zrobiłaś. A ja chcę widzieć jak płacisz.

 

-Ciągle nie mogę uwierzyć. Jak mogłeś tak postąpić Mati. Ja bym ciebie nigdy nie skrzywdziła.

 

-Zrozum wreszcie Małgosiu, że WSZYSTKO DZIEJE SIĘ  bo MNIE SKRZYWDZIŁAŚ. Zrozum to Małgosiu.

 

-Bałam się ciebie Mati. To wszystko.

 

-Jak mnie poznałaś na czacie to się bałaś? Czego?

 

-Zabiłeś niewinnego człowieka.

 

-Ty zabiłaś Małgosiu. Tylko ty. Zgwałcił cię, później porwał, szantażował, nasyłał zbirów, uciekałaś przed nim po całej Italii. Jesteś mi chyba wdzięczna.

 

-Mati. Wiesz, że to wszystko nieprawda. Ale znam cię i wiem, że dotrzymujesz obietnic. A obiecałeś, że wrócę z córką.

 

-Dotrzymam Małgosiu tak samo jak ty dotrzymywałaś swoich obietnic.

 

-Co to znaczy?

 

-Pamiętasz co mi obiecywałaś?

 

-Nie. Nic nie pamiętam. Byłam w takim stanie, że nic nie pamiętam.

 

-A później? Już jak stan się zakończył?

 

-Też nie. Później się ciebie bałam.

 

-Więc widzisz. To pokazuje prawdę. Jak siedziałaś w ciąży bawiłaś się, a jak cię zdemaskowałem bałaś się.

 

-Ty tak uważasz.

 

-Przypomniała mi się jedna z twoich obietnic. A złożyłaś ich tysiące. Ale tę jedną pamiętam dokładnie. Powiedziałaś: przyjadę do ciebie, zatańczę na twoich kolanach, zrobię loda a później popełnię samobójstwo na twoich oczach.

 

-Okrutnie się ze mną bawisz.

 

-Pewnie tak. Ale ty nigdy nie miałaś dla mnie litości. Nie przypominam sobie Małgosiu. Ale jeżeli o czymś zapomniałem przypomnij mi. Chociaż jeden przykład. Bo ja jedynie pamiętam bezwzględne zakłamanie zawsze i o każdej porze.

 

-Powiedz szczerze czy żyje mój skarb. Wiesz, że jest dla mnie wszystkim.

 

-Owoc przemocy i gwałtu? Tak mówiłaś. Ale odpowiem. Żyje. I jeszcze powiem jedno. Masz szansę odzyskać ją.

 

-Chcesz bym zrobiła … no wiesz.

 

-Nie wiem Małgosiu.

 

-Wiesz Mati. Wiesz.

 

-Nie wiem Małgosiu. Nie wiem.

 

-Więc dobrze. Zrobię – podeszła i klęknęła przed Matim próbując rozpiąć spodnie. Delikatnie ale stanowczo odepchnął dziewczynę. Leżała na podłodze.

 

-Jesteś żałosna Małgosiu. Myślisz, że potrzebuję od ciebie loda? Loda może mi zrobić ponętna i atrakcyjna szesnastka. Od ciebie oczekiwałem czegoś więcej.

 

-Proszę nie krzywdź mojej kruszynki. Ona jest taka kochana – zaczęła szlochać – powiedz co mam zrobić.

 

-Twoje sztuczne łzy już na mnie nie działają Małgosiu. Więc oszczędzaj je. Widzę, że  nie domyślasz się. Więc powiem krótko. Przypomnij sobie co tak często mówiłaś. I udowodnij że to prawda. Spraw bym poczuł. Jesteś mistrzynią w kreowaniu łgarstw. Spraw bym w jedno uwierzył. A wrócisz z córką. I jeszcze jedno. Wierzysz w teorię znaków? Że ktoś lub coś tam wyżej wysyła nam znaki by coś przekazać, przestrzec lub zawrócić z obranej drogi. Niewielu rozumie znaki. Ale ja wierzę i staram się rozumieć. O zemście zdecydował los czy też inny wymyślony a może jednak istniejący gdzieś wyżej wyższy twór he he he. Wyobraź sobie Małgosiu. Powiem szczerze. Chciałem się zemścić ale z braku funduszy nie mogłem za bardzo. Wykrzyczałem więc: o wy twórcy tego cudownego świata jeżeli chcecie by ta sucz zapłaciła za to co zrobiła dajcie mi kasę. I niedługo potem wygrałem w totka miliona he he he. Dostałem znak, że powinienem dokonać zemsty. Więc ktokolwiek rządzi tym gównianym światem chciał byś zapłaciła Małgosiu. Może ktoś z góry ciebie napuścił na mnie a później mnie na ciebie. I patrzy jak się na siebie napierzamy i ogląda niczym dobry film. Jak rzecze stare przysłowie pszczół: gdy znak dostałeś to właściwą drogę obrałeś.

 

 

 

            Mati poszedł na górę do sypialni i położył się do łóżka. Dziewczyna przyszła po chwili. W ubraniu położyła się obok.

 

-Powiem prawdę Mati. Jak cię poznałam byłam w strasznym stanie i nie wiedziałam co mówię a później jak mnie znalazłeś też byłam w okropnym stanie bo się bałam i dlatego tak wiele zmyśliłam. Ale pamiętam jak kochaliśmy się. Wiem, że też pamiętasz. Ty wszystko pamiętasz. Trwało tak długo i było mi tak dobrze jak z nikim innym mimo że przez kabelek.

 

            Przytuliła się do Matiego. Wygiętą nogą przesunęła na brzuch. Dłońmi objęła głowę i skierowała ku sobie. Poczuł gorący oddech i zobaczył umęczoną twarz tak blisko.

 

-Chcesz się ze mną kochać Małgosiu?

 

-Chcę.

 

-Przed miłością z tobą muszę się wyspowiadać – zamilkł i milczał długą chwile a kiedy zaczął mówić patrzył bezmyślnie w oczy. -Zgwałciłem twoje trzy kuzynki. Zabiłem twojego gacha, matkę, brata, siostrę zaraziłem HIV-em,  obciąłem ucho kuzyna, postraszyłem cioteczkę i jej męża. Porwałem twój skarb. I ty chcesz się ze mną kochać??? Małgosiu??? Jakoś nie chce mi się wierzyć. I ostatecznie przekonałem się, że nawet nie przyszło ci do głowy, że za wszystkim co się działo wokół ciebie i twojej rodziny …  JA STOJĘ. Wyrzuciłaś mnie z pamięci bo nigdy nic dla ciebie nie znaczyłem. Nic. A teraz chcesz się ze mną kochać. Nie wierzę.  Chcesz jedynie odzyskać córeczkę. Czy tak jest? Małgosiu mów wreszcie prawdę.

 

-Chciałabym byś poczuł. Wiesz, że nie potrafię krzywdzić. I zawsze wybaczam. Wszystko i wszystkim. Nawet po tym co usłyszałam. To straszne co zrobiłeś. Okropne. Siostra umiera. Anka oszalała. Tyle niepotrzebnych trupów. Ale i tak ci wybaczam.

 

-To mi się nie podoba. Dalej ci zabawy w głowie?

 

-Nigdy się nie bawiłam.

 

-Ja też. Dlatego twoje podejście nie jest normalne.

 

-Wiem. Ale już taka jestem.

 

-Nie wierzę Małgosiu. To element internetowej zabawy który usiłujesz wnieść w życie tu i teraz bo nie masz wyjścia.

 

-Mam. Mnie na życiu nie zależy. Dobrze wiesz. Chciałeś mnie zabić. Czy coś robiłam? Patrzyłam prosto w twoje oczy.

 

-Więc zatańcz mi na kolanach i popełnij samobójstwo.

 

-Chcesz tego Mati?

 

-Przestań się pytać i grać. Zrobisz to?

 

            Zapanowała cisza. Po paru minutach Mati odezwał się.

 

-Na czacie inaczej reagowałaś. Czułaś się bezpieczna więc szarżowałaś. A tu życie. Więc zmiana taktyki. Już słowo nie tak łatwo zmienia się w ciało. Rozczarowujesz mnie Małgosiu.

 

            Delikatnie wsunęła dłoń w jego krocze.

 

-I twój seksapil już tak na mnie nie działa. Jak chcesz to mogę cię zerżnąć Małgosiu ale to nic nie znaczy. I nie posuniemy się do przodu nawet o milimetr.

 

            Dziewczyna wstała i wyszła z sypialni.

 

 

 

            Spotkali się godzinę później.

 

-Jak cię poznałem Małgosiu nie wierzyłem w Boga. Ale gdy płakałaś i opowiadałaś o chorym serduszku i operacji zacząłem się modlić. Prosiłem, skamlałem, żebrałem. I wróciłaś. Uwierzyłem. Ale po czterech miesiącach umarłaś. Przekląłem wtedy siebie świat i Boga. Najpierw zwątpiłem, że jest. A później doszedłem do wniosku, że jest Bóg ale nie ma szatana. To Bóg podsunął pomysł o diable by ukryć własne zło. Bo tak naprawdę jest zły chociaż chce uchodzić za dobrego. A jest wyjątkowo zły bo rano karmi się bólem,  w południe złudzeniami na kolację pałaszuje niespełnione marzenia a wszystko zapija łzami nieszczęśników.

 

-Mati nie obraź się ale ty oszalałeś. Przecież ja ci nic nie zrobiłam. Tylko cię pokochałam.

 

-To prawda. Gdy zmarłaś obłąkanie ucapiło a później zbzikowałem gdy zmartwychwstałaś. A szaleństwa w stadle małżeńskim to kataklizm i masakra. Stare przysłowie pszczół określa dosadnie: gdy wariactwa się złączają nawet diabły ogonki podkulają. Gdybyś Małgosiu mnie pokochała to byś dała nam szansę. A mogłaś.

 

-Mati. Nie masz pojęcia co przeżywałam i co się we mnie działo. Tego się nie da opisać. Byłam bliska odebrania sobie życia. Ciebie tak bardzo kochałam. Nie wiedziałam co zrobić z ciążą. Nawet nie umiem przekazać co działo się we mnie. Mati proszę zrozum.

 

-Ale jak pojawił się domniemany ojciec to zaraz z nim pojechałaś.

 

-Wiesz że miało być inaczej. Nie chciałam usunąć ciąży. Chciałam urodzić i oddać mu dziecko. Bo on je chciał. Ale stało się inaczej.

 

-Łżesz Małgosiu. Nic takiego nie było. Przestań proszę.

 

-Niepotrzebnie mnie szukałeś Mati po śmierci. Nie rusza się trupów.

 

-Masz rację Małgosiu.  Niepotrzebnie cię szukałem a właściwie twojego grobu. Szukałem cię z jednego powodu. Nie wierzyłem, że to co z tobą przeżyłem jest prawdą. Takie miłości się nie zdarzają i takich dziewczyn nie ma. Dlatego szukałem bo chciałem się dowiedzieć czy byłaś naprawdę czy tylko cię wymyśliłem i wyśniłem.

 

            Mati zamilkł na długą chwilę. Małgosia też patrzyła na niego łagodnie.

 

-Żałuję, że cię znalazłem bo prawda okazała się potwornie bolesna.

 

-Wybacz Mati.

 

            Mati skrzywił się silnie.

 

-Ale zapominasz o jednym Małgosiu. Ty nie byłaś trupem. Tylko zabawiłaś się w trupa.

 

            Zapanowało milczenie. Po chwili Mati zaczął mówić.

 

-Te twoje makabryczne zabawy. Wszystko jak zwykle dopracowane w szczegółach. Utrwalanie blag na każdym kroku. Jak powiedziałaś, że mamusia w niebie to wyjątkowo realne konsekwencje: jak się poddam Mafiozowi to będę mogła odwiedzić grób mamy, przy nowotworze jak umrę to chcę być pochowana na grobie mamusi o czym tatuś wie he he he. Przy nowotworze he he he jestem po chemioterapii, włosy wypadają, wyrzuciłam lustra i szczotki, kupuję mleczko do pielęgnacji łysiny. Ty jesteś potworem Małgosiu. Nie ma w tobie uczuć wyższych jakie mają ludzie. Nie ma w tobie nawet uczuć zwierzęcych Małgosiu. Jesteś  pomiędzy. Potwór z fantazji twórców i filmowców. Zełgałaś nawet Małgosiu znak zodiaku. Baran to nie dla ciebie he he he. Bo sama nazwa jakaś taka niemądra dla księżniczki he he he. A ty nawet Baran nie jesteś. Jesteś spod znaku POTWÓR.

 

 

 

            Mati wypił dwa drinki i zasnął. Gdy obudził się Małgosia spała obok. Prawie naga. Patrzył na ciało i doznał gwałtownej erekcji. Włożył dłoń między uda. Przechylił ją na wznak. Zdarł majtki i biustonosz.

 

            Obudziła się. Przyjęła jego usta. Łapczywie całował ją wdzierając się do środka. Usiłowała mu pomóc.

 

-Spokojnie aniele – słyszał poprzez pocałunki. Ale nie zważał. Złapał za pośladki i wbił się na siłę. I skończył.

 

-Pamiętasz jak długo kochaliśmy się skarbie?

 

-Nie nazywaj mnie tak. Mam imię. I myśmy się nie kochali teraz.

 

-A co?

 

-Jedynie zaspokoiłem się przy pomocy twojego organu. Znasz to uczucie. Ile ci płacono za jego wynajem?

 

-Boże jak ty mnie nienawidzisz – zaczęła płakać.

 

-To prawda. Powiedz czy mam cię kochać? No powiedz.  Czy zasłużyłaś sobie na kochanie??? Za to co zrobiłaś.

 

-Nic nie zrobiłam Mati. Tylko cię pokochałam.

 

-Słodkie teksty były dobre przez kabelek. Teraz wysil się na coś bardziej oryginalnego i przekonywującego.

 

-Mówiłeś że jestem cudowna.

 

-Jak łgałaś parszywie to miałem takie wrażenie. Jak odkryłem twoje kłamstwa pokazało się prawdziwe oblicze.

 

-Jakie?

 

-Chcesz usłyszeć?

 

-Chcę. Niczym mnie nie zaskoczysz. Wszystkie najgorsze ludzkie słowa na mnie powiesiłeś.

 

-Nie ja. Ty sama. Byłaś cudowna jak kłamałaś. Jak przestałaś okazałaś się … kurewką. Musiało być chyba przyjemnie dla kogoś takiego jak ty słyszeć takie słowa. Chyba musisz przyznać, że niezbyt dobrze świadczy o kobiecie robienie testu DNA by ustalić ojca.

 

-Jak mnie tak dokładnie sprawdzałeś to wiesz, że nie robiłam żadnego testu.

 

-Więc kolejne kłamstwo dla mnie.

 

-Wiem o co ci chodzi. Chcesz się nade mną poznęcać a dziecka i tak nie zobaczę. Zabiłeś mój skarb. Skrzywdziłeś każdego z mojej rodziny. A to dobrzy ludzie. Znam ich. Jak ich zabijałeś to i moją córeczkę też zabiłeś. Powiedz. Nawet jeżeli to prawda nie będę się na ciebie gniewać bo nie potrafię. Bądź uczciwy i powiedz.

 

-Mam być uczciwy jak ty? Pokazałaś mi jak być uczciwym. Jestem twoim najgorliwszym uczniem.

 

-Czuję, że już nie ujrzę mojej kruszynki. Ale nie potrafię się gniewać – płakała.

 

-Ale potrafisz łgać.

 

-To nic nie znaczy.

 

-Dla ciebie. Dla mnie znaczy że każde twoje słowo jest kłamstwem. Nawet to, że nie potrafisz się gniewać. I wiesz w czym tkwi twój problem? Ja w przeciwieństwie do ciebie jestem prawdomówny. I dotrzymuję obietnic. Ale dobrze wiem, że ty nic nie zrobisz bo tak się bawiłaś  i brylowałaś w internecie, że nie masz nawet zerowego pojęcia co mówiłaś do mnie. Więc nie spełnisz ani jednej swojej obietnicy. Z prostej przyczyny. Żadnej nie pamiętasz.

 

            Dziewczyna przez chwilę myślała.

 

-Ale jedną mi przypomniałeś.

 

-To prawda. Ale jak ją akurat spełnisz to córki na pewno nie zobaczysz. A na pewno nie o to mi chodziło.

 

 

 

-Mati proszę cię uwierz, że jestem inna, wrażliwa, naprawdę źle mnie oceniasz. Powinieneś wiedzieć, że w życiu różnie bywa, nie zawsze jest tak jak się chce. W życiu popełnia się błędy. I wybacza się je. Każdy tak postępuje. Nawet jeżeli zrobiłam coś złego na pewno tego nie chciałam. Tak się złożyło. Na pewno nie chciałam cię skrzywdzić. Uwierz w to Mati.

 

-Małgosiu na banały mnie nie weźmiesz. Nie sil się na nic tylko bądź szczera. Tylko tym uczuciem możesz coś osiągnąć. Ale czuję, że jest czymś niezrozumiałym dla ciebie. Byłaś kiedyś szczera Małgosiu?

 

            Zapanowała cisza. Po chwili Mati usłyszał.

 

-W środowisku w którym żyłam nie mogłam być szczera.

 

-Rozumie. Ale masz szansę zacząć coś nowego w swoim życiu. Bądź szczera. Czy tak wiele chcę od ciebie?

 

-Nie. Więc pytaj Mati.

 

-Ale ja nie chcę pytać. Chcę byśmy rozmawiali normalnie.

 

-To znaczy?

 

-Szczerze Małgosiu.

 

-Wiesz Mati, że jedyne czego chcę to odzyskać swój skarb i zrobię wszystko.

 

-W to wierzę. I cieszę się, że dobrze zaczęłaś. Ale to tylko początek. Bądź tak przez cały czas Małgosiu.

 

-Zawsze taka byłam.

 

            Mati wykonał nieokreślony ruch ręką i skrzywił się.

 

-Zmyślałam, bo bałam się Mati.

 

-Oki. Rozumiem. Ale teraz Małgosiu bądź wreszcie szczera.

 

-Chcesz usłyszeć mój życiorys? Tak w skrócie?

 

-Słucham.

 

-Wszystko było dobrze dopóki z siostrą nie zaczęłyśmy podobać się chłopakom. Ojciec nie mógł tego znieść. Dowiedziałeś się, że uciekłyśmy z domu. Ojciec zgłosił na policję. Nie było nas miesiąc. Mieszkałyśmy u cioci w tym czasie. A wiesz jak wyglądała nasza ucieczka? Mówiłam ci. Byłyśmy na dyskotece. Ojciec przyjechał po nas. Zabrał nas z zabawy. Jechał samochodem a myśmy uciekały bo chciał nas przejechać. Tak przez dwa kilometry. A w domu zaczęło się piekło. Gdy ojciec usnął uciekłyśmy z siostrą. Mama nie stanęła w naszej obronie. I dlatego mam do niej żal. I dlatego uśmierciłam ją już pierwszego dnia na czacie z tobą. Nie znaczy to, że jej nie kocham. Ona jest nieszczęśliwa z naszym ojcem. On jest potworem i tyranem. Szkoda mi matki ale ciągle czuję do niej żal.

 

-Przecież na nikogo się nie gniewasz.

 

-Nie gniewam się na nią ale czuję do niej żal bo nie stanęła w naszej obronie. I nawet później. To było przed świętami. Wiedziała gdzie jesteśmy. Przyszła na święta nas odwiedzić i przyniosła nam po … puszce koli. Nie masz pojęcia jak to przeżyłyśmy z siostrą. Całe święta we łzach – rzekła i z jej oczu wypłynęły łzy.

 

-Wiesz co myślę Małgosiu? Za szybko chciałyście być dorosłe. No i eksperymenty z chłopakami. Ojciec nie mógł znieść co robiłyście. A matce było przykro, że wychowała dwie … kurewki. Popatrz się Małgosiu na konto twojej siostry na Naszej Klasie. Wszystkim się chwaliła. Jedynie nigdy nie pokazała żadnego faceta. Na pewno wiesz dlaczego.  Dobrze Małgosiu. Dość na dzisiaj. Mamy czas.

 

-Chcesz mnie upokorzyć. Na każdym kroku. A przecież mnie nie znasz.

 

-Ciebie znam. I znam życie. Nic innego nie mogło być. Ale jakoś mało mnie to interesuje.  Sam odkryłem, że uciekłyście z domu bo ojciec zgłosił na policję.

 

-Kiedyś jadłam kiełbasę a ojciec wyrwał mi ją z ręki – wyszlochała – ty nie wiesz co czułam, nie wiesz.

 

-Ciekawe co to była za kiełbasa Małgosiu. Oj. Na tkliwe teksty już mnie nie weźmiesz. Po tym co zrobiłaś wiem, że jesteś zdolna do wszystkiego. Uśmierciłaś mamę, brata, siebie a nawet pieska. Już nie wspomnę opowieści o atakujących cię nowotworach. Przekazywałaś z takimi detalami. Kim ty jesteś Małgosiu?

 

-Nieszczęśliwą dziewczyną – powiedziała i odeszła.

 

 

 

            Mati wypił piwo. Małgorzata usiadła naprzeciw.

 

-Napijesz się. Niby tylko raz się upiłaś he he he wg modlitewnikowi produkcji własnej ale dowiedziałem się że dużo chlałaś – podał dziewczynie butelkę. Przyjęła.

 

-Ano piłam.

 

-Pamiętasz jak mówiłaś o dzieciach. Naszych dzieciach. Jak to nazywałaś … owocach miłości. Pamiętasz ile mieliśmy ich mieć???

 

-Trójkę – odparła mechanicznie popijając piwo.

 

-To pamiętasz. Pewnie każdemu to mówiłaś.

 

-I tak cię nie przekonam. Więc szkoda moich słów.

 

-Mogłabyś mnie przekonać.

 

-Niby jak?

 

-Mówiąc prawdę. Czy ty wiesz Małgosiu że większość ludzi wygłasza prawdę. I nie ma wówczas żadnych problemów. Czy ty kiedykolwiek powiedziałaś do mnie słowo prawdy? Tylko nie mów, że te o miłości. To już wiem. Powiedz o innych słowach prawdy.

 

            Dziewczyna zamilkła.

 

-No i sama widzisz.

 

-Nie wiem co mówić bo wszystko obracasz w kłamstwo Mati.

 

-Prawdy nie da się obrócić w nic. Prawda jest jedna i nic z nią nie można zrobić. Powiedz ją.

 

-Chcesz bym się przyznała do kłamstwa Mati?

 

-Nie. Domyśl się czego chcę Małgosiu.

 

            I znowu zapanowało milczenie.

 

-Przez kabelek zawsze wiedziałaś co powiedzieć. Czułaś się bezpieczna. A tu jest rzeczywistość. I nic nie można zrobić.

 

-Przez kabelek też nic nie mogłam zrobić.

 

-Mogłaś Małgosiu. Na pewno nie pamiętasz ale miałaś wiele pomysłów. Często wręcz brawurowych. Pamiętam pewien wieczór. Rozmawialiśmy. I zadałem ci niezbyt zręczne pytanie. Nie wiedziałaś co odpowiedzieć. I wiesz co się nagle stało? Zapaliła się sąsiednia kamienica. Przyszła policja i musiałaś opuścić mieszkanie. Niesamowite.

 

-Tak było Mati.

 

-Sprawdzałem Małgosiu. Powinnaś wiedzieć Małgosiu. Mówienie prawdy może ci pomóc. Wszystko nagrywałem. Dwudziesty ósmy listopad. Nie było wówczas żadnego podpalenia nawet w tak dużym mieście jak Rzym.

 

-Wiesz, że nigdy nie mieszkałam w Rzymie.

 

-A mówiłaś, że mieszkałaś. Tak często zmieniałaś miejsce zamieszkania. Uciekałaś przed gwałcicielem. Zrobiłem trasę twojej pielgrzymki.

 

            Dziewczyny spuściła głowę.

 

-A ciągle od wielu lat siedzisz w Pascarze. Ale tam też w tym czasie nie było żadnego pożaru he he he. Pamiętasz jak opisywałaś trudy podróży? Pamiętasz? I jak bez przerwy uciekałaś przed gwałcicielem. Dlatego na początek chciałem ukrócić twoje zmory ucieczki. Gwałciciel już w niebie. Winnaś być mi wdzięczna. Nigdy nikogo  nie zgwałci na ziemi i nie będziesz już musiała przez niego uciekać.

 

            Małgorzata wstała i wyszła z pomieszczenia.

 

 

 

            Spotkali się przy śniadaniu. Małgorzata zastawiła stół lepiej jak w najlepszym hotelu.

 

-Na żarło mnie nie weźmiesz niestety – śmiał się Mati zajadając.

 

-Daj mi jakieś wskazówki.

 

-Już więcej nie mogę ci dać. Wszystko powiedziałem. I musisz się sprężać. Nie mamy zbyt wiele czasu. Na niespodziewane przypadki przygotowałem dla ciebie pewne wyjście – rzekł nagle poważnie Mati i wyjął pistolet. Dziewczyna przeraziła się. –Nie bój się. To dla ciebie. Proszę – wyciągnął w kierunku dziewczyny.

 

-Nie wezmę. Wiesz, że nie potrafię nikogo zabić.

 

-Nawet mnie??? – Zaśmiał się.

 

-Nawet ciebie.

 

-To się jeszcze okaże. Ale teraz nie o tym. Weź pistolet na swoją obronę. Jest tylko jeden  nabój. Dobrze go wykorzystaj. Różnie może być.

 

-Chcesz żebym się zastrzeliła?

 

-Nie. Co chcę to powiedziałem. Mogłabyś już być z córeczką. Ale niestety nie wiesz.

 

-Mati. Proszę cię. Uwierz mi wreszcie.

 

-W co?

 

-W prawdę.

 

-Jaką? Dla mnie prawda jest jedna. Jak się bawiłaś i łgałaś było cudownie. Jak odkryłem łgarstwa przestraszyłaś się i pokazałaś prawdziwe oblicze.

 

-Nie mogę przyznać ci racji. Jeżeli na to czekasz to nie zrobię tego. To nie jest takie proste jak mówisz.

 

-Więc rozjarz mnie bym zrozumiał.

 

-Ale ty nie chcesz uwierzyć.

 

-Chcę. Powiedz tak bym uwierzył. Na ten przykład. Mówię ci że w pistolecie jest jeden nabój. To jest prawda. Jak ktoś nie wierzy może sprawdzić. I się przekona. I nic więcej nie będzie mógł powiedzieć. Jedynie się zgodzić. Zrób tak samo Małgosiu. Powiedz jedno zdanie na które jedyna odpowiedź będzie: masz rację Małgosiu. Słucham.

 

            Dziewczyna zamilkła. Mati włożył w jej dłoń pistolet.

 

-Sama widzisz Małgosiu. Nie masz ani jednego słowa. Ani jednego.

 

-Wybacz Mati. Proszę cię wybacz mi.

 

-Złe słowo. Nie rozumie. Nie mam co wybaczać.

 

-Więc czego chcesz?

 

-Musisz zrozumieć. To wszystko. A jak zrozumiesz doznasz olśnienia i zrobisz to na co czekam.

 

-A jak nie zrobię?

 

-Będziesz musiała użyć pistoletu.

 

 

 

            Mati leżał i popijał piwo gdy weszła Małgorzata. W ręce trzymała pistolet. Podeszła i położyła na stole.

 

-Wybacz. Ale nie użyję go. Nie mogłabym.

 

-Też bym chciał byś nie użyła. Ale zatrzymaj. Nie musisz użyć. Nie zmuszę cię. Sama widzisz, że do niczego cię nie zmuszam.

 

            Uśmiechnęła się kwaśno.

 

-To może opowiesz teraz okoliczności naszej znajomości. I kulisy. Pamiętaj o jednym Małgosiu. Już nie chcę się powtarzać ale proszę bądź szczera. Trochę pogrzebałem i coś niecoś wiem.

 

-Jak wiesz to po co pytasz Mati. Powinieneś wiedzieć, że jest to dla mnie przykre. Zawsze ci mówiłam. To najgorszy okres w moim życiu.

 

-Więc opowiedz. Ja wiem ale chcę to usłyszeć z twoich ust.

 

-Pracowałam jako tancerka w nocnym klubie. To wiesz. On był najlepszym klientem. Drinki, napiwki. Wiesz dobrze jak funkcjonuje ten biznes. Liczą się tylko drinki oszukane i napiwki. I liczenie pieniędzy następnego dnia. Kiedyś zaprosił mnie na obiad. Płatny obiad ale nic więcej. Musiał dosypać coś do jedzenia. Bo tak jak wówczas się czułam nie czułam się nigdy. Wykorzystał mnie. Po jakimś czasie okazało się, że jestem w ciąży. Tragedia w tym zawodzie. Zniszczył moją karierę. Wyjechałam do Polski do cioci. Nie wiedziałam co robić. Chciałam usunąć ciąże. Chciałam sobie życie odebrać. I wtedy poznałam ciebie. Tak bardzo mi wówczas pomogłeś. Nie masz pojęcia jak wiele ci zawdzięczam. Chciałam usunąć ciąże i przyjechać do ciebie. Naprawdę chciałam ale nie mogłam. I wiesz co wówczas wymyśliłam? Pojadę, urodzę mu dziecko, zostawię i spotkamy się. Nic byś nie wiedział bo i skąd. Tak zaplanowałam i tak chciałam zrobić. Bo on pragnął tego dziecka. Ale gdy urodziłam i objęłam maleństwo poczułam instynkt macierzyński. To było coś niesamowitego. Nagle wszystko przestało się liczyć a tylko został mój skarb. Wszystko było już przygotowane. Papiery adopcyjne i zrzeczenia się dziecka. I wiesz co zrobiłam? Podarłam je wszystkie.

 

-Wiesz Małgosiu. To są tylko tak zwane półprawdy. Nawet jak wezmę pod uwagę subiektywizm twojego widzenia. Gdybyś mnie pokochała to nie wysyłała byś swoich zdjęć innym. A tego byłem niestety świadkiem dosłownie parę tygodni przed twoją spektakularną śmiercią. Pewnie nie pamiętasz ale zerwaliśmy wówczas znajomość.

 

-Wiesz Mati byłam wtedy w niewyobrażalnie koszmarnym stanie. Mogłam robić wiele rzeczy. Nie masz pojęcia jak wówczas się czułam. Sama siebie nie poznawałam.

 

-Więc czemu tak się zachowywałaś jak cię znalazłem?

 

-Ucieszyłam się Mati. Nawet nie wiesz jak bardzo.

 

-Z tej radości polikwidowałaś wszelkie adresy. Zostawiłaś tylko telefon.

 

-Z jednej strony ucieszyłam się. Z drugiej strony twój mejl był straszny. Nazwałeś mnie potworem. Odnalazłeś mnie w dniu kiedy urodziłam. W sali kwiaty i balony. I taki okropny list od ciebie. Przestraszyłam się.

 

-To ucieszyłaś się czy przestraszyłaś?

 

-Najpierw ucieszyłam a później przestraszyłam.

 

-I z tych emocji prosto w ramiona ojca dziecka. Łżesz Małgosiu – powiedział Mati i wyszedł.

 

 

 

            Po chwili znowu się spotkali.

 

-Wiesz Mati. Bałam się ciebie ale chciałam być z tobą. Marzyłam o tobie i pragnęłam cię.

 

-Wystarczyło jedno słowo.

 

-Ciągle czekałam na twoją zmianę. Tak bardzo cię pragnęłam. I bałam się. Chciałam byś się zmienił. Kochałam cię Mati. Bardzo.

 

-Udowodnij.

 

-Tak wiele czasu z tobą spędzałam.

 

-Ze strachu. Sama tak mówiłaś.

 

-Bałam się ciebie. Czekałam aż się zmienisz. By móc ci powiedzieć: przyjeżdżaj do mnie.

 

-Jakoś nie wierzę Małgosiu. To trwało zbyt długo. Ciągle okłamywałaś mnie. Znikałaś na tygodnie.

 

-Wiesz Mati. Jeździłam wówczas do Polski. Do rodziny.

 

-Właśnie. A dla mnie łgarstwa. Takie ordynarne. Pamiętasz jak umierałaś na raka w okresie sylwestra. A później przysłałaś zdjęcie jak szalejesz na zabawie. Brzuch na wierzchu i tak dalej.

 

-To była zabawa w domu. A tańczyłam z kuzynem. Jak sprawdziłeś to wiesz.

 

-Wszystkiego nie sprawdziłem.  Chociaż mogłem również ukarać typka który obracał w niesamowitym tańcu umierającą na raka. W najdoskonalszym planie zawsze coś się przeoczy.

 

-Ciągle będziesz do tego wracał?

 

-Tylko od czasu do czasu.

 

-Czuję Mati. Nie masz dla mnie litości. Bawisz się ze mną.

 

-A ty miałaś Małgosiu? Przypomnij mi kiedy miałaś dla mnie litość?

 

-Zawsze mi było ciebie szkoda i chciałam ci pomóc.

 

-To za mało. Nie potrzebowałem pomocy. Przecież wiesz. Zresztą pewnie nie wiesz. Bo i skąd. Wiele razy to mówiłem. Chciałem tylko jednego. Ale tego mi nie dałaś.

 

-Nie dałeś mi szansy.

 

-Dawałem Małgosiu. Wiele razy. Co ci zależało się spotkać ze mną?

 

-Byłeś tak daleko Mati. Nie chciałam narażać cię na koszt.

 

-Ciągle to samo. Dla ciebie nie było kosztów.

 

-Już taka jestem. Nic na to nie poradzę.

 

-Więc teraz powiem ci prawdę. Bawiłem się z tobą już później jak zobaczyłem kim jesteś. To była gra. Nie chciałem się z tobą spotkać. Chciałem tylko twojej zgody. Gdybyś się zgodziła to byś przegrała. I dowiedziałabyś się prawdy. Ale nie zgodziłaś się. Przez dwa lata umiałaś się wymigać. Wygrałaś. Ale w tej grze wszystko jest inne. Wygrana spowodowała, że nie dowiedziałaś się prawdy. Ale teraz wiem, że ciebie nie interesowała prawda ani wygrana he he he. Rozczarowałem się.

 

 

 

            Mati położył się wyczerpany rozmowami i wypitymi drinkami. Małgorzata położyła się obok.

 

-Mogę – spytała cicho.

 

-Jesteś wolna Małgosiu. Możesz robić co chcesz. Nawet odejść stąd. Nikt cię nie zatrzyma – rzekł odwracając się. Zaraz też zasnął.

 

            Obudził się nagle. I bardzo zapragnął kobiety. Tak częste uczucie. Pobudka o trzeciej nad ranem i pragnienie miłości. Małgorzata spała. Słyszał miarowy oddech. Przytulił się do gorącego ciała. Taktownie całował szyję układając dziewczynę na wznak. Ciągle spała. Rozchylił uda i wcisnął się językiem do środka. Subtelnie lizał wciskając się coraz głębiej. Poczuł przebudzenie dziewczyny. Westchnęła, objęła dłońmi głowę i zacisnęła uda. Pułapka zachęcała na kontynuowanie odysei. Delikatne mięsko nawilżało się. Pojękiwania nasiliły się. Objął cycusie i gwałtowniej natarł. Rozchyliła uda i jęczała. Ciągnęła go ku górze. Łapczywie chwyciła usta. Języki złączyły się i splątały. Ujęła go i usiłowała sobie włożyć ale nie pozwalał. Droczył się. Wygięła biodra by ułatwić ale uciekł. Już wnikał ale w ostatniej chwili zastopował. Namiętnie całował jej usta. I nagle gwałtownie wdarł się do środka i zamarł.

 

-Małgosiu. Kochana.

 

-Tak skarbie – usłyszał – tak mi rób tak mi dobrze.

 

Było tak cudownie i tym „skarbie” zepsuła wszystko. Ale nie dał poznać, że coś się zmieniło. Boleśnie dotarło, jak mało dla niej znaczy. Nadal kontynuował miłość ale zniknęło zatracenie. I nadzieja, że Małgosia coś czuje oddaliła się. Starał się przedłużać ale tylko w celach eksperymentalnych. Gdy wreszcie skończyli ułożył się wygodnie na wznak. Małgosia leżała obok przygniatając go nogą.

 

-Byłeś niesamowity. Już dawno z nikim tak się nie kochałam.

 

-A z kim się kochałaś?

 

-Z tobą.

 

-A wiesz jak mam na imię Małgosiu?

 

-Mati? Znowu chcesz mnie upokorzyć? I tak nie oddasz mi mojej córeczki.

 

-Zrobisz wszystko. Nawet udasz orgazm.

 

-Nie udawałam. Czułam.

 

-A pamiętasz jak mówiłaś, że czujesz wstręt do mężczyzn po tym co zrobił ci Makaron. To był jeden z powodów, że nie chciałaś się ze mną spotkać. Bo nie potrafisz się kochać po tym co ci zrobił.

 

-Tak było.

 

-Czas przeszły. Fajne. Bo nagle okazuje się że miłość to fraszka a nawet klimaks czujesz.

 

-Jesteś okropny.

 

-Mówiłem ci, że czas spędzony ze mną to test. Czy zasługujesz na dziecko. I prosiłem tylko o jedno.

 

-Więc masz o co prosiłeś.

 

-Niestety nie mam. Zamiast szczerości jakieś popłuczyny tandetnego seksu z wyświechtanymi tekstami: skarbie, och tak mi dobrze, tak mi rób. W sieci byłaś lepsza. O wiele lepiej udawałaś orgazm.

 

-Chcesz mnie wykończyć.

 

-Ale ty i tak się nie gniewasz he he he – Mati roześmiał się, wstał i wypił kolejne piwo. –Jeszcze loda mi nie zrobiłaś Małgosiu. A przecież obiecałaś. Pamiętasz?

 

-Tylko tego chcesz?

 

-Nie. Nic nie chcę od ciebie. To ty chcesz coś ode mnie.

 

 

 

            Małgorzata wyglądała coraz gorzej. Zaś Mati coraz lepiej.

 

-Mati. Proszę. Zabij mnie ale oszczędź Giulię. Nie rób jej krzywdy proszę.

 

-Twoje prośby będę spełniał Małgosiu jak ty moje. Nie jestem przykładem biblijnego samarytanina niestety. Z drugiej strony nie pragnę twojej śmierci. Gdybym chciał już dawno byś nie żyła. Ale nie o to chodzi.

 

-Mati proszę, chciałabym coś zrobić dla ciebie. Ale proszę nie przeszkadzaj mi przez pięć minut. I nic nie mów.

 

-Nic ci nie mogę obiecać. Nie chcę obiecywać a później łamać obietnice. Nie chcę być taki jak ty. Wiem jak to boli. Pamiętasz??? Mówiłaś: nie chcę byś się zakochał bo wiem jak boli. Tak pięknie mówiłaś. A wszystko robiłaś bym się zakochał chociaż dobrze wiedziałaś, że z tej miłości owoców nie będzie. Dlatego tak słodko pieprzyłaś co chciałem usłyszeć bo … wiedziałaś. Twój misterny plan wypalił w stu procentach. Wejście na czat z chorym sercem i zejście z powodu martwicy mięśnia sercowego. Z tym trafiłaś. Żeby tak zrobić trzeba mieć rzeczywiście martwicę mięśnia sercowego. Chociaż z tego co pamiętam to nie był twój pomysł. Najpierw siostrę obarczyłaś a później Makarona biedaka. Kto w końcu to wymyślił.

 

-Ja Mati. Dobrze wiesz, że o tobie nikt nie wiedział w tamtym okresie. Nie wiedziałam jak skończyć. Tak bardzo cię kochałam, tęskniłam i chciałam być z tobą.

 

-Małgosiu zastopuj. To już ustalone. Tak nie było. Gdybyś cokolwiek czuła mogłaś zaryzykować. Sprawdzić jak bardzo cię kocham. Najwyżej straciłabyś to co już wybrałaś.

 

-Bałam się Mati. Nie masz pojęcia jak się bałam. I nie wiesz co czułam.

 

-Nie wiem. Wiem co zrobiłaś. Dla mnie umarłaś i pojechałaś rodzić owoc … miłości.

 

-Wiesz, że tak nie było.

 

-Tak było. Mogłaś rodzić w Polsce. A nie jechać do Włoch.

 

-Mogłam. Ale byłam zagubiona i nie miał mi kto doradzić.

 

-Mogłem ja.

 

-Teraz bym tak zrobiła.

 

-W to wierzę. A teraz co chcesz zrobić.

 

-To co ci obiecałam.

 

            Podeszła do Matiego i klęknęła między jego kolanami. Rozpięła rozporek i pieszcząc dłońmi usztywniła członka.

 

-Popatrz Małgosiu jak spełniają się twoje słowa. Wszystkie – roześmiał się Mati układając się wygodnie.

 

            Nie odpowiedziała zaaferowana pieszczotami.

 

-Wiem, że jesteś profesjonalistka Małgosiu. Ale co będzie gdy nie skończę?

 

-Skończysz Mati, na pewno skończysz – wysepleniła.

 

-A jeżeli nie – upierał się.

 

            Nie odpowiedziała więc unieruchomił jej głowę. I skierował na siebie. Popatrzyła mu w oczy.

 

-Wobec tego zawrzyjmy układ Małgosiu. Jak doprowadzisz do wytrysku w ciągu pół godziny oddam ci Giulię. Jak nie … zabiję ją.

 

            Zobaczył przerażenie w jej oczach. I zaraz popłynęły łzy.

 

-Czemu tak się znęcasz nade mną Mati.

 

-Nie bardziej jak ty nade mną Małgosiu. Wszak układ jest prosty. Jeżeli wierzysz w swoje umiejętności cukiernicze nic nie ryzykujesz. Ty nigdy tak szczerze i konkretnie ze mną nie rozmawiałaś. Pamiętasz? Na każdym kroku i zawsze wyłaziły twoje prymitywne już później oszustwa. Chcesz posłuchać?

 

            Dziewczyna znieruchomiała i tylko słuchała.

 

-Pamiętasz jak wyjechałaś załatwiać by być ze mną. W rzeczywistości pojechałaś na wycieczkę po Italii. Opowiadałaś jak to płynęłaś na Caprii przez tunel miłości trzymając moje zdjęcie w garści bo ponoć to tunel nie tylko miłości ale i spełnionych marzeń. Nawet zdjęcie mi przysłałaś z łajby. Ale nie potrafiłaś wyjaśnić jaką to moją fotkę trzymałaś. I poplątałaś ilość osób. Niby byłaś tylko z przewoźnikiem. A na zdjęciu widać było dwie sylwetki. I jeszcze osoba robiąca zdjęcie. Wszystko się zgadzało Małgosiu. Byłaś na Capri z Makaronem. Więc teraz ssij – chwycił jej głowę i wepchał członka w usta – ssij życie dla swojego dziecka. Podobno jesteś w tym mistrzynią.

 

            Ale nie była w stanie. Tak spazmatycznie płakała, że zostawił ją i wyszedł pić.

 

 

 

-Mati? Jak można tak kogoś nienawidzić i mścić się na nim?

 

-Małgosiu? Jak można tak kogoś poniżać i oszukiwać. Czy ty w ogóle rozumiesz co zrobiłaś?

 

-Przepraszam Mati.

 

-Za miliardy kłamstw jedno słowo to za mało.

 

-Więc czego chcesz Mati?

 

-Żeby zrozumieć co ja chcę trzeba mieć serce. A ty masz niestety serce zainfekowane … martwicę. Więc nie poczujesz czego chcę. Intelektem nie grzeszysz. Serca nie masz. Jesteś bez szans.

 

-Upokorzyłeś mnie już tak wiele razy. Ale wiesz, że nie potrafię się gniewać mimo wszystko. Pamiętasz. W sieci też wiele razy mnie upokarzałeś. A ja zawsze do ciebie wracałam. Zawsze. Jak ta świnia.

 

-Wprost z realnego wyra Mafioza. Tak do mnie wracałaś Małgosiu. I rzeczywiście jak świnia. Trzeba było być wyjątkową wieprzowiną by tak gadać jak ty do mnie. Zawsze. Niby cierpiałaś i ciągle ryczałaś ale niestety wszystko to było zropiałe od łgarstw. Dziwna jesteś mimo wszystko. Niby mamisz się być dobrą. A jaka jesteś w praktyce? To co do mnie mówiłaś przez dwa lata to jedno wielkie plugastwo okraszone zwyrodnieniem i potwornością. Jak mogło ci się przecisnąć przez gardło wyznanie że mama nie żyje, czy że masz nowotwór. Z rakiem po chemioterapii bez włosów romansowałaś przez kabelek a do szpitala szłaś ze zmęczeniem he he he. Albo opowieści jak to mafioso przyjechał i porwał cię. A za chwilę wyznanie, że musiałaś wyrabiać paszport dla pieska w czasie tego he he he straszliwego porwania. Albo jak mamiłaś o rozprawach w sprawie o gwałt i pozbawienie praw rodzicielskich. I jak sąd namawiał cię do założenia rodziny he he he z gwałcicielem. Pamiętasz rozrywkę jaką mi serwowałaś? Przez dwa lata ani słowa prawdy. Zatwardziałe serce. Tak zręcznie udające wrażliwość i miłość.

 

-Jesteś okropny Mati. Czemu mi to robisz?

 

-Więc sobie przypomnij kochana. Jak siedziałem z tobą całe noce i płakałem bo umierałaś. Czemu mi to robiłaś? Czy przypominasz sobie? Pomyślałaś chociaż raz jak ja się mogę czuć???  Przyszło ci do główki.

 

            Zaczęła szlochać.

 

-Na pewno nie wiesz co to jest empatia. A nawet gdybyś wiedziała to odczucie jest dla ciebie obce. Zawsze tylko o sobie myślałaś. Wszystko co do tej pory powiedziałaś na to wskazuje. Byłem dla ciebie nikim. Na koniec rzekłaś, że zapłacę za to co zrobiłem. A przecież ja nic złego nie zrobiłem. To ty zrobiłaś Małgosiu. I sama widzisz jak płacisz. Dobrze wiesz, że każdy płaci za swoje świństwa prędzej czy później. Tylko nie każdy to sobie uświadamia. I większość ludzi jak doświadczy zapłaty on czy ktoś z bliskich jęczy: Boże dlaczego? Dlaczego ja??? Dlaczego mnie tak doświadczasz??? Ale jak sam robił świństwa to było cacy. I już nie pamięta, że ktoś przez niego płakał. Pamiętasz jak przez ciebie płakałem Małgosiu? Pamiętasz? Zakpiłaś sobie z wszystkich z których nie powinnaś. Bo i ze mnie i z Boga i z tych co faktycznie dotknęła tragedia. Bo ciebie żadna tragedia nie dotknęła.

 

-Oj dotknęła Mati. Dotknęła.

 

-Ale to nie powód by ze mnie zrobić plasterka Małgosiu.

 

-Mati to był taki żarcik.

 

-Nie dla mnie. Zrobiłaś ze mnie nie plasterka ale podpaskę w którą lało się to co zostało z cyklu okresowego he he he.

 

 

 

 

 

            Mati do drinka Małgosi dosypał proszek. Gdy dziewczyna usnęła  zadzwonił do Krisa. W pół godziny później spotkali się.

 

-Dziś kończę z nią. Wszystko przygotowałeś? Tak jak ustaliliśmy?

 

-Tak.

 

-Mam nadzieję, że nie popełnisz fuszerki.

 

-Możesz na mnie liczyć jak zawsze. Wszystko pozapinane na cacy.

 

-Oki. Cieszę. Pamiętasz wszystkie warianty na zachowanie łgarza?

 

-Przestań.

 

 

 

            Mati wrócił i patrzył na śpiącą Małgosię. Wyglądała tak niewinnie. Już chciał zrezygnować. Ale wróciły okrutne słowa. Wyjątkowo plugawe i bezlitosne. Nie przypomniał sobie by miała dla niego kiedykolwiek chociaż gram zmiłowania. Niby jęczała bez przerwy i moczyła się ale konsekwentnie realizowała perfidne zamiary. Musi zapłacić wyrachowana sucz.

 

            Spokojnie patrzył jak dziewczyna się budzi. Popijając drinka obserwował Małgosię. Spokojnie patrzył w jej oczy. Uśmiechnęła się.

 

-Małgosiu. Czas minął. Próbowałem pokazywać o co chodzi ale myślisz jednym organem. Może do tej pory dedukcja waginą sprawdzała się dla facetów z twojego środowiska. Ale winnaś wiedzieć, że jestem inny. Powinnaś to wiedzieć. Ale nie zrozumiałaś. Nie dotarło do ciebie.

 

            Zapanowała cisza.

 

-Nie interesuje cię czego oczekiwałem Małgosiu?

 

-Wiem, że mi powiesz Mati.

 

-Tego nie wiesz. Ale powiem. Jak cię znalazłem po śmierci i wszystko zdemaskowałem broniłaś się, że wiele kłamałaś ale w jednym byłaś szczera. Wiesz w czym? W uczuciu do mnie. Miłość do mnie była szczera i w tej materii zawsze wyznawałaś prawdę. Niestety w sieci nie przekonałaś mnie do swojego uczucia. Nigdy nie poczułem miłości od ciebie. Chciałem więc spróbować w realu. Miałaś wiele czasu na przekonanie mnie o miłości i odzyskaniu córeczki w normalny sposób. Niestety nie wykorzystałaś szansy. Lecz jako że jestem miłosierny mam dla ciebie jeszcze jeden prezent. Może dotrze ostatni przekaz.

 

            Dziewczyna patrzyła szeroko otwartymi oczami.

 

-Masz ostatnią szansę by odzyskać … swój skarb.

 

-Wiesz, że zrobię wszystko – wyszeptała.

 

-Cieszę się jak tak mówisz – Mati podniósł do góry kartkę papieru – tu jest adres gdzie przebywa twoja córka. By go dostać musisz tylko … mnie … zastrzelić.

 

-Mati. Wiesz, że tego nie zrobię.

 

-Jak chcesz Małgosiu. Twoja córka w tej chwili przebywa w przytułku dla … niechcianych dzieci na rubieżach wschodnich. Jak dorośnie tak w wieku około czternastu lat trafi od razu do burdelu. Czy tego chcesz dla swojego aniołka? Pomyśl. Mówiłaś, że też pracowałaś w burdelu. Więc wiesz. Ale ty pracowałaś w burdelu w kraju cywilizowanym. Twoja córka będzie niestety harować w zapadłej Rosji albo na peryferiach Ukrainy. Jak dożyje dwudziestki będzie już wrakiem kobiety. Taki los okrutny a możesz go zmienić. Tylko jeden strzał. Masz minutę na zastanowienie się. Bo nie chcę już słuchać twoich słodkich łgarstw.

 

-To ty jesteś potworem Mati. Nie ja.

 

-To tylko odzew na twoje zabawy. Przekonałaś się wreszcie, że zabawiałaś się groźnie.

 

            Dziewczyna ujęła leżący na stole pistolet.

 

-Przekonałam się Mati. To ty się zawsze ze mną bawiłeś. Cały czas. Aż do dzisiaj. Jak cię zabiję to pójdę siedzieć.

 

-Niekoniecznie. Jak się pozbędziesz ciała rozsądnie to będę jedynie poszukiwany.

 

-Nie wierzę, że chcesz bym cię zastrzeliła. To jest twoja gra.

 

-To prawda. To jest gra. Ale bardzo realna. Strzelaj Małgosiu. Nie mam po co żyć. Jeszcze przez ten tydzień dałem ci szansę byś pokazała tylko jedno, mówiłaś że dużo kłamałaś ale jedno było szczere: uczucie do mnie, że mnie kochałaś kiedyś. Niestety. Nie pokazałaś.  Tak bardzo chciałem byśmy razem pojechali po twój skarb, jako zakochani. Nie masz pojęcia jak bardzo chciałem. Ale jedyne co oferowałaś to jak zwykle prymitywne teksty i udawany seks. Nie wiesz co to jest miłość niestety. Chcę umrzeć zabity przez ciebie. Nie sądzę że masz serce ale może zrobię jakieś poruszenie w twoim sumieniu. Chociaż osoba która się nie gniewa nie ma sumienia ani serca.

 

            Dziewczyna nie wytrzymała. Podniosła pistolet i strzeliła. Mati zachwiał się. Biała koszulka zaczęła nasączać się czerwienią.

 

-Brawo. Zuch dziewczynka – Mati uśmiechnął się. –Ale to niestety jedna z ostatnich moich zabaw Małgosiu. Dałaś mi miliony obietnic. Lecz ani jednej nie spełniłaś. Nadszedł czas odpłaty. Stoisz teraz po drugiej stronie Małgosiu. Tylko raz kochana. Ja tak stałem miliard razy przez prawie dwa lata. Obiecałem ale zachowałem się tak jak ty milion razy. Poczujesz zaraz jak to jest oczekiwać na spełnienie obietnicy he he he. Nigdy nie zobaczysz swojej córki – wycharczał Mati zataczając się – nigdy nie zobaczysz i nawet nie będziesz wiedzieć co się z nią stało – Mati przewrócił się i znieruchomiał.

 

            Dziewczyna podbiegła do jego ciała i wyjęła papier z ręki. Ze wszystkich stron oglądała pustą kartkę.

 

-Boże – jęczała – Mati, dlaczego tak postąpiłeś, dlaczego, nic złego nie zrobiłam, Jezu, nawet jak się bawiłam nie powinieneś tak się zachować. Mogłeś mnie ukarać a nie niewinne dziecko.

 

 

 

            Małgorzata wpadła w panikę. Nie wiedziała co robić. Wyrzuciła pistolet i wybiegła na zewnątrz.

 

            Nagle w polu widzenia zobaczyła człowieka. Myśliwy. Podszedł do dziewczyny. Duży kapelusz przysłaniał połowę twarzy.

 

-Przepraszam. Coś się stało proszę pani?

 

-Nie nic. Niech pan idzie. Nic się nie stało. Niech pan idzie.

 

-Słyszałem strzał proszę pani.

 

-To nie stąd. Niech pan już idzie – przekonywała dziewczyna.

 

            Myśliwy zajrzał przez okno.

 

-Tam leży człowiek. Może potrzebuje pomocy. Wie pani kto to jest.

 

-Nie wiem – Małgorzata usiadła wycieńczona. –Niech pan dzwoni po policję. To ja go zabiłam.

 

-Dlaczego? Co się stało? Chciał panią skrzywdzić? Zna go pani?

 

-Tak. Chciał mnie skrzywdzić – zaczęła szlochać.

 

-Pójdę zobaczyć czy żyje. Proszę czekać. Zaraz wrócę.

 

            Wszedł do domku. Po chwili wrócił.

 

-Nie żyje.

 

            Mężczyzna wyjął komórkę, wykręcił numer.

 

-Nie ma zasięgu. Czy to pani mąż?

 

-Nie.

 

-Obcy?

 

-Porwał mnie. I szantażował. Porwał też moją córeczkę.

 

            Myśliwy ponownie wykręcił numer. Tym razem pojawił się sygnał.

 

-Niech pani mówi – podał po chwili telefon Małgorzacie.

 

-Przyjedźcie. Zabiłam człowieka.

 

 

 

            Pół godziny później zajechały karetki i karabinierzy. Małgorzata siedziała i zdawała się być nieobecna. Na zadawane pytania nie reagowała. Po chwili zorientowała się, że myśliwy zniknął. Została sama. Ze zwłokami i pistoletem. Nie reagowała gdy zakuli ją w kajdany i wsadzili do furgonetki.

 

 

 

 

 

            Sprawa Małgorzaty Worańko wstrząsnęła Italią. Pomógł Kris wysyłając informacje gdzie się tylko dało zgodnie z zaleceniem Matiego. Media prześcigały się w doniesieniach: koszmar w polsko-włoskiej konkubenckiej rodzinie. Wendetta i co dalej???  Spekulacje i przedziwne podejrzenia. Z broni której zastrzelono znanego policji pedofila również zabito konkubenta Małgorzaty Worańko. Wówczas mord wyglądał na porachunki mafijne. Teraz ukazało się drugie dno. Najprawdopodobniej Małgorzata Worońko zastrzeliła swojego towarzysza życia i upozorowała mord na tle mafijnym. Cicha i spokojna dziewczyna z Polski jak oceniają sąsiedzi okazała się potworem. Zabiła ojca swojego dziecka i perfekcyjnie upozorowała śmierć, którą policja odruchowo zakwalifikowała do porachunków mafijnych. Przypominamy: konkubent Małgorzaty został znaleziony z odciętymi narządami rozrodczymi upchanymi w ustach. Wszystkie dowody wskazywały, że padł ofiarą gangu z Mediolanu który w ten sposób dokonuje aktów zemsty. Perfidia Małgorzaty Worońko skromnej emigrantki z Polski jawi się nieludzką. Dokonano ekshumacji zwłok Giuseppe Tasciniego i poddano ponownej autopsji. Motywem przerażającej zbrodni był majątek konkubenta Małgorzaty Worońko.

 

I wątek dziecka Małgorzaty. Wynikłe perturbacje i informacje w związku z mordem konkubenta wabiły wszelkiego rodzaju zboki. Zemsta dopadła Małgorzatę Worońko bo znany pedofil zainteresował się jej dzieckiem. Porwał dziewczynkę. Próbował szantażować. Spotkali się.  Zastrzeliła pedofila chociaż nie ma dowodów że uprowadził jej córkę Giulię.

 

 

 

            Kris śledził przebieg procesu i pojawiające się nowe wątki. Ostatecznie udowodniono dwa morderstwa i skazano Małgorzatę Worańko na dożywocie z możliwością ubiegania się o zwolnienie warunkowe po upływie dwudziestu pięciu lat.

 

 

 

-Jesteś chyba usatysfakcjonowany – rzekł Kris patrząc na leżącego w łóżku Matiego popijającego drinka.

 

-Ano jestem. Jak nawet wyjdzie z pierdla będzie już babcią. I te samotne wieczory i noce ze świadomością utraty kogoś kochanego. Tego właśnie chciałem. By poczuła i myślała. Emocje dla niej wyjątkowo obce.

 

-Ale musiałeś ją kochać – rzekł Kris z zazdrością.

 

-Skąd wiesz?

 

-Bo teraz nieprawdopodobnie ją nienawidzisz. Cienka linia między miłością a nienawiścią nabrała nowego wymiaru. Za twoją sprawą. Chyba nikt się tak nie zemścił jeszcze w historii. I to miłość przez kabelek. Nie chce mi się wierzyć bracie. Nikt by w to nie uwierzył. Przecież ty nigdy jej nawet nie widziałeś.

 

-To prawda – odrzekł po chwili Mati. –Przesadziłem. Ale jak mówi stare przysłowie pszczół: gdy miłość cię dopadnie to życie ci skradnie. Ale z drugiej strony  ona też nigdy nie miała granic w swoich zabawach.

 

            Zapanowała cisza. Po chwili Kris poprosił.

 

-No wyduś to z siebie.

 

-Co???

 

-Mnie bracie nie okłamiesz. Dobrze wiesz co.

 

            Mati przez dłuższą chwilę rozmyślał.

 

-Dwa lata zmarnowałem z kimś, kogo nie znałem i nigdy nie poznałem. Opętała mnie i na dwa lata wyłączyłem się z normalnego życia. Nie wiem, jakie były jej cele i chyba nigdy się nie dowiem. Ja chciałem spotkać się, poznać i być może być z nią. Bo przez ten czas w sieci było mi z nią cudownie. Jakie były jej dążenia nie wiem i nie dowiedziałem się. Bo przecież gdyby mnie, chociaż troszkę lubiła już nie mówię o miłości to przecież spotkałaby się i chciałaby poznać. Nawet teraz przez te parę dni. Mogła być inna. Muszę przyznać jedno. Rozpierdzieliła całe moje życie kimkolwiek była. Przenicowała egzystencję dogłębnie i boleśnie. Nie spałem całe noce. Czułem nieokreślone bóle w nieuchwytnych miejscach. Opanowało zniechęcenie. I przemęczenie. I wyczerpanie. Zapachniała cieniem doba, kiedy pół nocy pracowałem, cały dzień i jeszcze miałem siłę siedzieć z nią kilka godzin. Nie masz pojęcia jak wiele razy chciałem skończyć z sobą. Usiłowałem się mobilizować. Czułem, że jeżeli tego nie zrobię popłynę na dno. Próbowałem za pomocą jedynego i skutecznego specyfiku – gorzałki. Panaceum i przekleństwo. Zależy, kiedy. Rozpiłem się na maksa. Dwa lata z nią zmarnowałem a później jeszcze kolejny rok cały czas myślałem: z jednej strony żałowałem jej, ale z drugiej nieustannie pamiętałem, jaka była dla mnie nieugięta i zatwardziała. I powiem jedno. Miałem nadzieję, że się zmieniła. Niestety nic. Wiesz o czym marzyłem? Że mimo wszystko pokochamy się i razem pojedziemy po jej córkę i zaczniemy normalne życie.

 

-Nawet po tym co zrobiłeś?

 

-Sam widzisz.

 

            Przez długą chwilę milczeli popijając drinki.

 

-Jak myślisz zorientowała się, że to nie ty zostałeś zastrzelony – spytał Kris.

 

-Nie wiem. Myślę, że nie. Ładnie to żeśmy zorganizowali. Dobrze że wówczas wybiegła. Miałem czas na zamianę zwłok. No i ty jako myśliwy też dobrze zagrałeś. Wyszło super. Czy się domyśliła? Jest za bardzo w siebie zapatrzona i zadufana. Niczego nie widzi oprócz swojej waginy.

 

-Wiesz że ona wie. Przecież to Włoch. Podobny do ciebie ale przecież nawet dziecko by się zorientowało. No i cały proces. Ona rzeczywiście nie potrafi się gniewać. Przecież nic nie mówiła. Mogła się jakoś bronić.

 

-Raczej nie. Wszystko się pięknie ułożyło po naszej myśli. Los nam sprzyjał bracie. Nawet z tym pedofilem. Wręcz w jakiś sposób do mnie podobnym. Chyba nie ubolewasz z powodu jego śmierci? I został porwany w dniu w którym również Małgosia zniknęła. Nie mogę uwierzyć jak łamigłówka się pięknie ułożyła. Zabiła konkubenta bo córka odziedziczyła majątek. Ale ktoś porwał córkę. I nagle pojawia się pedofil w gazecie. Prezent dla nas z góry he he he. Policja dobrze dedukowała. Nie wiedzieli tylko czy pedofil faktycznie porwał dziecko i szantażował Małgosię czy oszalała? Przyjęli dobre rozwiązanie. Nie mieli dowodów więc przyjęli, że Małgorzata jego podejrzewała o porwanie dziecka.  Uprowadziła go do chatki i jako że nie chciał się przyznać zastrzeliła biedaka. Dobrze, że pomyślałeś o telefonie z jej komórki do niego. Powiedz jak się mogła bronić? No jak?

 

-Mogła chociaż wszystko wyznać. Opowiedzieć co się działo w rodzinie. Mogli chociaż sprawdzić.

 

-Może. Ale nie zrobiła tego. I dobrze. Bo zamierzam pójść do niej. I wszystko powiedzieć. Niech żyje ze świadomością, że ja też się potrafię bawić. Nawet lepiej jak ona. Nie patrz tak na mnie. Ona nigdy nie miała dla mnie litości. Od samego początku. Chociaż raz mogła być … szczera. Nawet przez tydzień w którym mogła udowodnić, że jest inna nie wzniosła się ponad swoją pochwę. Stare przysłowie pszczół mówi: jedni świat modelują, drudzy siebie formatują a pozostali balują.

 

-A ty w jakiej bandzie jesteś Mati?

 

            Mati uśmiechnął się satysfakcjonująco.

 

-A jak myślisz bracie?

 

 

 

            Mati dopełnił formalności. Spokojnie czekał w sali widzeń. Na wszystkie warianty zachowania Małgorzaty był przygotowany. Patrzył jak wprowadzają dziewczynę. Wyglądała na pogodzoną z losem. Nie zareagowała na widok Matiego.

 

-Domyśliłam się bardzo szybko – powiedziała cicho nie patrząc na Matiego.

 

-Czemu nic nie mówiłaś Małgosiu? Liczyłem na dalszą wojnę.

 

-Wszystko zbyt dobrze przygotowałeś. Wygrałeś. Zawsze wygrywałeś.

 

-Mylisz się Małgosiu. Zawsze przegrywałem. Nigdy z tobą nie wygrałem w sieci. Zawsze ty wygrywałaś bitwy. Nigdy nawet się nie pokazałaś. Podziwiałem cię.  Dlaczego byłaś taka zawzięta? To mnie zmobilizowało do dalszej walki.

 

-I w realu wygrałeś Mati.

 

-Dzięki tobie. Dobrze mnie nauczyłaś Małgosiu.

 

-Mylisz się Mati. Nigdy z tobą nie grałam ani walczyłam. Wiesz już teraz że mogłabym wiele mówić. Ale powiem tylko jedno: kochałam cię Mati. I bałam się ciebie. I mimo wszystko nie gniewam się. Bo ja nie potrafię się gniewać.

 

-Ale zastrzeliłaś mnie.

 

-Tak. Ale tylko dlatego bo chciałam uratować Giulię. Więc teraz powinieneś uwierzyć Mati. Chociaż raz. Proszę cię. Mnie ukarałeś. Nie mogę tylko zrozumieć, że ukarałeś niewinne dziecko.

 

-Nie ukarałem Małgosiu niewinnego dziecka. To ci obiecuję, że będzie jej w miarę dobrze. Pamiętasz jak chciałaś mi ją dać. Zapisać w testamencie po śmierci he he he. Twoja zabawa przekroczyła wówczas wszystkie ludzkie granice. Ale potworne słowa nawet tak bezduszne spełniły się. Ukarałem tylko ciebie. Giulią zajmę się i nie pozwolę by ktoś ją skrzywdził. Ukarałem tylko ciebie. Będziesz żyła ze świadomością parszywości tego co zrobiłaś. I muszę przyznać ci jedno: umieranie … na niby ma wiele uroku. Jak mówi stare przysłowie pszczół: cudowne jest umieranie, jeszcze cudowniejsze zmartwychwstanie. Teraz cię rozumiem. Ta esencja efektowności. Ty miałaś o wiele lepiej bo jak umierałaś to byłaś jeszcze kochana he he he. Z drugiej strony widzisz jak to jest. Poczułaś. Zmartwychwstałem. Jak ty Małgosiu. Wszystko zrobiłem jak ty. Dobrze mnie nauczyłaś.

 

-Mylisz się Mati. Zawsze cię kochałam. Zawsze Mati.

 

-Nie mylę się Małgosiu. I nie wierzę ci. Nie kochałaś mnie nigdy. Jak mówi stare przysłowie pszczół: strzaskał się byt miłości na łgarstwie kości. Jak można kogoś kochać i okłamywać go? To jest twoja pokręcona taktyka i chora osobowość. Niemal czuję co ty czujesz. Jesteś dla mnie dobra i wyrozumiała niepotrafiąca się gniewać bo ciągle myślisz tylko o jednym: jak uchronić swoje dziecko. Twój instynkt troski o dziecko jest genialny. Doceniam go. I jeszcze na koniec powiem jedno. Jesteś naprawdę cudowna i gdybyś była ze mną szczera i pokochała mnie bylibyśmy najszczęśliwszą parą na ziemi. Pamiętasz jak mówiłaś, że wkroczyliśmy w elipsę miłości? Pamiętasz? Miałaś rację. I znowu wkroczyliśmy. Bo ja potrafię kochać ale potrafię też nienawidzić. O czym się przekonałaś. A jak sama mnie nauczyłaś uczucia niczym nie można zastąpić bo jest najważniejsze. Tak jak cię znienawidziłem tak mogłem cię kochać. Ale każdy ma wady. Szczególnie ostatnio. Dałem ci szansę. Gdybyś troszkę mniej kochała dziecko a troszkę bardziej mnie, może by się udało. Ale nie zachowałaś równowagi. Żegnaj Małgosiu. Córki już nigdy nie zobaczysz. Paczek też nie będę wysyłał.

 

            Mati odchodząc widział jak po twarzy dziewczyny spływają łzy.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
myroslaw · dnia 20.10.2013 11:28 · Czytań: 874 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
al-szamanka dnia 20.10.2013 20:20
Mówiąc szczerze, podziwiam sama siebie, że przeczytałam tekst od początku do końca :)
Strasznie długi, a monstrualne przerwy między akapitami wydłużają go optycznie jeszcze bardziej. Ciężko się czyta, bardzo.
Do tego dochodzi nieprawdopodobna ilość potknięć interpunkcyjnych - i to już od samego początku.

Cytat:
-Je­steś je­dy­ną osobą Kris któ­rej mogę za­ufać i która może mi pomóc.

- Je­steś je­dy­ną osobą, Kris, któ­rej mogę za­ufać, i która może mi pomóc.
Cytat:
-Je­steś prze­ko­na­ny(,) bra­cie(?) – spy­tał po­waż­nie Kris


Stylistycznie też momentami nie najlepiej.
No i ta cała paranoidalna historia. Zupełnie nieprawdopodobna.
I nieprzekonująca.
Być może, gdybyś tak tego nie rozwlókł, tekst zyskałby na dynamizmie.
A tak... rozmyło się.
A przecież wiem, co chciałeś opowiedzieć, przed czym ostrzec.
Tekst do wygładzenia.

Pozdrawiam :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty