Pomysł na opowiadanie o Adasiu - OWSIANKO
Proza » Długie Opowiadania » Pomysł na opowiadanie o Adasiu
A A A

Opowiadanie, które chciałbym napisać, byłoby następnym nieporozumieniem: zamiast jednoznacznego potępienia czynów bohatera, pozwalam uwierzyć w jego niewinność. Przedstawiam go w roli moralnego czyścioszka, uczciwca wyprowadzonego w pole przez okoliczności, pechowe sprzysiężenia tajemniczych sił. Byłoby następnym nieporozumieniem, bo z nieczytelnych powodów przeszedłbym w połowie tekstu od ciemnych, przeładowanych westchnieniami tonacji i przestroiłbym się na rozrzutne, zamaszyste kreślenie jasnymi barwami, co pozwoliłoby mi zrezygnować z krwawego patosu, przeniknąć przez drwiące, myślowe palisady, ostrokoły, zapory nie do pokonania.

Mój bohater wyrzeka na okoliczności, w tym na partackie warunki przeszkadzające mu w prawidłowym odfajkowaniu pokuty. Do czarnej listy jego niepowodzeń dochodzą źli kamraci ze swoimi przebrzydłymi narowami oraz niepojęty skandal z tendencyjnym występowaniem plam na słońcu. Tkwiący w opowiadaniu Miękki Twardziel, raptem uwolniony z udręk zwykłych uczuć, stanowi sobą zaczyn, jeszcze nie uformowaną plazmę, rozlazłą i tylko hipotetycznie żelbetową bryłę, materię oczekującą na nietradycyjnego rzeźbiarza. Złośliwi koledzy i okrutne siły przyrody depcząc mu po życiorysie powodują, że z trudem wyswobadza się spod nadzorującego oka rodziny i zakłada własną. Wtedy to przyrzeka sobie, że jego będzie inna od obecnej, w której pełnił funkcję piątego koła.

Po roku rozmyślań na swój temat, idzie do pracy. Idzie do pracy, ponieważ jeszcze nienarodzone maleństwo domaga się papu, a ślubna, którą zaniedbuje w porze na lunch, a uwielbia podczas kolacji ze świecami, puszcza się jego humorzastych gaci; ma powyżej lub poniżej wszelakich niepewności i wkracza na wojenną ścieżkę zdrady: z dziką przyjemnością i nie kryjąc się ze swoimi skłonnościami do zdrady,  pokazuje się w publicznych miejscach. Przyozdabia go w hańbiące poroże i coraz częściej narzeka mu na wycieraczkę pod drzwiami. Wreszcie opuszcza go z klekoczącym hałasem.

Przenosi się do zołzy – matuli, zabiera ze sobą dzieciątko płci żeńskiej. Nie mówiąc, czy i kiedy oraz z kim wróci, pozostawia go w rozterkach, on zaś stwierdza z przestrachem, że jego lotny, dotychczas niezawodny umysł, który pozwalał na nobliwe człapanie po przeżyciach, odmawia mu posłuszeństwa szwankując na potęgę.

Razem z jej odejściem, na fabularnym horyzoncie pojawia się imię bohatera. Dotąd pętał się po opowiadaniu bez wyraźnie oznaczonych, charakterologicznych konturów, teraz okazuje się, że ma nie tylko problemy, ale i twarz, którą można jakoś nazwać, jakoś przybliżyć do rzeczywistości, że na chrzcie nadano tej twarzy godność: Adaś.

Chce cierpieć sam: bez współczującej świty malowanych przyjaciół; karmi się złudnym przekonaniem, że wystarcza sobie w zupełności. Lecz z powodu swoich urojeń oraz z przyczyny kurduplowatego wzrostu, nadal Odstawia Wielkie Przeżywanie; po pijaku startuje z witkami do każdego, kto nie chce uwierzyć na słowo, że w głębi duszy jest wysoki, a po ciemku, to wprost brak słów.

Mija mu przedwczesny i spontaniczny okres dreptania po gadulstwie, prawienia o rzeczach zrozumiałych i oczywistych, popada więc w depresję, a uczucie krzywdy zaczyna przesłaniać mu rzeczywistość do tego stopnia, że wszystko, co niegdyś stawało się pożywką jego myśli, teraz musiało zostać przetworzone przez filtr przygnębienia, czarnowidztwa, beznadziei.

Ubolewa nad sobą i jest mu z tym mazaniem się tak landrynkowo, tak dobrze, że ani chce, ani może wyłabudać się ze zdziwienia, iż niegdyś potrafił żyć bez przygnębienia.

Z początku sądzi, że jest to przejściowy, banalny prodrom opadania z sił, lecz gdy zauważa, że podczas nocy i dni spędzonych na nieczytaniu, niesłuchaniu i leżeniu w towarzystwie abnegackiej ciszy, w szczelnej izolacji od zewnętrznych sygnałów, nie nadciąga do niego z odsieczą żaden zwiastun poprawy, a dotychczasowe życie traci poprzedni sens i rozpoczynają się w nim płonne konstatacje, nie wiadomo skąd pojawiają się eschatologiczne pytania, które mógłby sobie zadać na początku drogi przez potłuczony świat, a nie na jej końcu, nie w decydującym momencie osiągania mety i dobiegania do Tartaru, nie w trakcie przepływania przez Styks - kapituluje, rezygnując z ciągłego podnoszenia się z kolan.

Wszystkimi zmysłami boleśnie wie, że jego własne życie przecieka mu się przez cudze palce, ma więc nieustanne wrażenie tkwiącej w nim obcości, poczucie rozwarstwienia tego, co było w nim przedtem i odseparowania od tego, co spotyka go teraz. Rodzi się w nim zazdrosny gniew, sprzeciw tak gwałtowny, że gdy przybiera niekontrolowane rozmiary, woli milczeć, nie wychodzić z domu, nie widzieć nikogo, trząść się na własną rękę.

Po okresach wsłuchiwania się w echa wspomnieniowych szelestów, przestaje wierzyć spadającym gwiazdom; traci zainteresowanie dla tego, co pod podłogą, za oknem, za ścianą, za torami, gdyż stwierdza, że to, co przed utratą zasługiwało na potępienie, zamyka jeden i otwiera następny etap, że w jego nowiutkiej egzystencji można znaleźć sporo miejsca na zwątpienia, cynizmy i sarkazmy. Ale przydarza mu się to coraz rzadziej: tylko wtedy, gdy jest sam i ma pewność, że nikt go nie odwiedzi.

Z początku jest zafascynowany samotnością, tym, że omija go zrzędliwa krzątanina przyziemnych sensacji, lecz gdy powraca z letargowych podróży do swoich czterech kątów, już od progu wita go ta sama, monotonnie gadatliwa pustka, a niebawem do jego świadomości przyczepia się znękana myśl: znikąd pomocy! Siedzi więc w jednym miejscu, na tapczanie, burkliwy, niekomunikatywny, pogrążony we wspomnieniach i jałowych kontemplacjach. Nic nie może skłonić go do wyrwania się z melancholii. Jeżeli na początku tapczanowych refleksji wydawało mu się, że jest w stanie zapanować nad swoją wolą i wrócić z dalekiej podróży, to w miarę emocjonalnej zapaści, wola, pragnienie otrząśnięcia się z bezczynności, te zracjonalizowane i jakże wygodne metody zabijania czasu, zaczęły mu odpowiadać, zaczęły go usprawiedliwiać, wyjaśniać go bez jego udziału.

Starczyło, że spojrzał na przeciwną ścianę, a jego wzrok już przejmował inicjatywę, wyręczał go i podejmował wytłumaczenia, dlaczego tkwi na tapczanie. Uzmysławiał wszystkim świadkom degrengolady, że oto oddaje się cierpieniu, a wszystko dzieje się poza nim, bez wysiłku mówienia, za wstawiennictwem wyrazu oczu, które za niego odwalały niewdzięczną robotę spowiedzi. Ale po psychicznej kwarantannie, po przetrawieniu swojej porażki, smętne myśli przestawały go dręczyć i stupor zmienił się w konieczność walki, w potrzebę podejmowania nowych wyzwań, sprostania teraz już spokojniejszej i świadomej aktywności: ponownie zaczynało go interesować życie.

Lecz zaczynało budzić jego ciekawość nie to, co przedtem, zewnętrzne, widziane potocznym, gołym okiem, a to, co nie dawało się wtłoczyć w jednoznaczne słowa, to, co przebiegało w środku: mechanizmy, ukryte sprężyny, motywy i namiętności nakazujące ludziom podejmować działania lub z nich rezygnować. Poprzednie, które go unicestwiało, zmuszało do lawirowania wśród zastrzeżeń, było nie jego. Jego życie nie było pozoranckie i zagonione do kąta, zaszczute otępiałym siedzeniem na tapczanie, ale tym, w którym wolno mu było poruszać się swoim rytmem. Toteż porzuca dotychczasową bierność; na siłę, mimo wszystko, z determinacją oddalającej się nadziei i niespełnionych marzeń wchodzi w świat gwarantujący mu własne przeżycia. Jednak spóźnione powroty do przeżyć uważanych za własne, nie należą do łatwych decyzji, przeciwnie; im głębiej w nich się zanurza, tym więcej narasta w nim skrupułów i blaknie - otucha.

Tak czy siak, gdzie nie spojrzy i czego nie zrobi, odtąd widzi się w dwójnasób. Jeszcze przed chwilą jeden z wielu przegranych, a tuż po niej, ma do wszystkiego i wszystkich podniosły stosunek; bawi się dostrzeganiem nieskrępowanego życia. Dawniej pospiesznie mijany świat, teraz przykuwa jego uwagę: wart jest odkrywczego poznania, a dzisiejsze słońce świeci mu bez wczorajszego memento mori.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
OWSIANKO · dnia 22.10.2013 08:49 · Czytań: 509 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 5
Komentarze
Dobra Cobra dnia 22.10.2013 15:33 Ocena: Świetne!
Przepiękne! Podane cacy i ileż pięknych wtrętów!

Ciężki żywot miał (ma) Adaś, a jednak kto ciężkiego nie ma? A to klekocąca żona, a to niewyrozumiały szef, gupi ludzie w kolejce na poczcie czy werście tajemnicze i podstępne siły natury, pod którymi ukrywa się zło i arogancja do bohatera opowieści.

Ale, spytam retorycznie, któż z nas nie ma takiego losu. Nawet jeśli w jednej, dwóch lub nawet trzech dziedzinach jest dobrze, to od czwartej dostaje się w łeb. Nie mówiąc już o przypadkach niespotykanych lub wypadkach. Taki jest ten człowieczy los...

Poczułem się dobrze przez Ciebie ugoszczony, potrawa była miodem pomieszanym z rodzynkami i dżemem wiśniowym. Niestety, już nie z zakładów owocowo-warzywnych Petrykozy, bo dawno temu już upadły...

W dżemie siła drzemie!

Więcej dżemu, słodkiego dżemu dawaj nam, Owsianko! Jesteś to coraz bardziej winien swoim czytelnikom, kurde.


Pozdrawiam,

DoCo


Ps. W załączeniu najwyższa nota.
Krystyna Habrat dnia 27.10.2013 11:03
Jestem od zawsze zwolenniczką twojego pióra, ale dziś oprócz zachwytów powiem jeszcze coś. Owsianku: jesteś mistrzem w bogatym, barokowym stylu pełnym metafor i mądrości. Ale co by było, gdybyś czasem -nie raz na zawsze, ale od czasu do czasu - spróbował innych środków wyrazu, innego stylu? Żeby na próbę raz zdania były krótsze i nie tak bogate w ornamentykę pięknych słów i neologizmów. Odmiana bywa dobra dla poruszenia wyobraźni.
Tylko nie myśl, że to jest krytyka. Po tylko podpowiedź na rozgrzanie pióra. Od dawna wielcy doradzali innym twórcom płodozmian. I redukowanie przymiotników. Ja tylko to skromnie za nimi powtarzam.
Usunięty dnia 12.11.2013 23:13
Dobrze, że ktoś inny (niż ja) znalazł "barokowość", jako brylantynę, a nie brylant ;)

Wszedłem, żeby dobić, ale treść mnie wciągnęła. Co prawda, czytając czołgałem się jak przez zasieki wroga. Obśliniłeś każde zdanie, nacechowałeś negatywnie, złośliwie. Żółto było i lepko. Temat jednak ważki. Tylko temat. Brakuje pokazania sposobu, w jaki ukażesz przemianę, oświecenie Adasia. To - moim zdaniem - najważniejsze i decydujące. Od wyboru tego momentu (nie stylu opisania, a wyborze chwili), zależeć będzie wartość opowiadania. To jej punkt ciężkości.

Na razie widzę interesujący mnie temat. Bardzo nie przysiadalny, jak żul, ale z intrygującą twarzy.
OWSIANKO dnia 13.11.2013 17:31
Ekszyn D.
Nareszcie ujawniłeś swoje oblicze: „Wszedłem, żeby dobić”, z czego wynika, że reszta komentarza jest tendencyjna. Nie mogę ci zabronić trollowania, ale mogę ci powiedzieć, że jesteś śmieszny.
Usunięty dnia 13.11.2013 19:00
Czego Ty nie wymyślisz, żeby nie skomentować :)

Czytałem wcześniej początek, który mnie odrzucił, potem komentarz Krystyny i teraz wszedłem, żeby go (komentarz) podbić, ale się mile zaskoczyłem, bo lektura wciągnęła na swój sposób.

Nie wiem po co się tłumaczę. Chyba tylko po to, żeby dobić. :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Dzon
01/05/2024 21:18
Ok. Sprawdzę z czytaniem na głos, ale dopiero jak nie będzie… »
Dzon
01/05/2024 21:16
Dzięki. Prawdę mówiąc ten tekst jest tak stary, że o nim… »
Janusz Rosek
01/05/2024 16:09
Dziękuję za komentarz. Mieszkam, żyję i pracuję w Krakowie,… »
Zdzislaw
01/05/2024 13:50
Dzon, no i w porządku ;) U mnie, przy czytaniu na głos,… »
Kazjuno
01/05/2024 12:25
Jako słaby znawca poezji ucieszyłem się, że proza. Hmmm!… »
SzalonaJulka
01/05/2024 00:14
Bardzo dziękuję za zatrzymanie się :) Dzon, ooo, trafiłeś… »
Dzon
30/04/2024 22:22
Bardzo mi się spodobało. Płynie dynamicznie. Jestem fanem… »
Dzon
30/04/2024 22:08
Widać,że tekst jest bardzo osobisty. Takie osobiste… »
Dzon
30/04/2024 21:53
;-) Uśmiechnąłem się. Jest koncept. Może trochę do… »
valeria
30/04/2024 16:55
Nie bardzo rozumiem:) »
valeria
30/04/2024 16:54
Fajne »
valeria
30/04/2024 16:53
No ja przepadam:) »
valeria
30/04/2024 16:52
Ja znowuż wychwalam Warszawę:) »
valeria
30/04/2024 16:50
Jest pięknie, dzisiaj bardzo gorąco, cudna pogoda. Wiersz… »
Kazjuno
28/04/2024 16:30
Mnie też miło Pięknooka, że zauważyłaś. »
ShoutBox
  • Dzon
  • 30/04/2024 22:29
  • Nieczęsto tu bywam, ale przyłączam się do inicjatywy.
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty