Niech ktoś mi powie, że takie małe cudeńka w życiu nie są fajne. Mało, że nieporadnie coś po raz pierwszy zrymowałam, to jeszcze przyszliście, poczytaliście i zostawiliście miłe komentarze. Dzięki
Dobra Cobro
równie szczerze wyznam, że mam podobny problem. Widzę w poezji piękne słowa, wysycone emocjami, pięknie splecione, więc czytam z zachwytem i podziwem, tylko,że czasem nie do końca wiem o czym. Na rynki miast raczej bym z tą chyba (?) rymowanką nie leciała, ale na jarmarkach, wśród dzieci może znalazłaby swoje miejsce.
Paskudne kleszcze o których piszesz, występujące w nadmiernej ilości wszędzie tam, gdzie zielono, mniej mnie straszą widmem boreliozy, natomiast dręczą babeszjozą, odpowiednikiem tejże choroby u zwierząt. Ostatecznie, o ile mogę sobie wytłumaczyć, żeby w zielone nie leźć, tak psa tam ciągnie, bo wiedzy nie ma, a nogę pod drzewem zadrzeć lubi, ja zaś mogę mu alternatywnie zaproponować obsikiwanie kół zaparkowanych samochodów, co z kolei nie uchodzi. I mimo, że Frontline w ciągłym użyciu i tak kleszcze łapie, tyle, że jakieś niemrawe.
Oczywiście, że pies był groźny i krzykacz. Ale krzykacza, zważ proszę, leniwy spokój i celne szpilką ukłucie też może usadzić
shinobi
cieszy mnie, że pozytywnie. Cieszy nawet, że rymy aa/bb, bo to znaczy, że przynajmniej jakiś kanon zachowują
A ponieważ moja wiedza o pisaniu poezji jest zerowa, to i z takich się cieszę. Widzę, że częstochowskie i zgadzam się z tą opinią, ale chyba w rymowankach takie uchodzą. W wiki wyczytałam i tyle mojej obrony tekstu
Kasia 86
Zabawne to Twoje rozamorowane mrówki, a wniosek z wierszyka taki, że czy mówek, czy facet zawsze mu witki w majty polecą. I nie zgadzam się Dobrą Cobrą, że za szybko, bo przecież roznamiętnił mrówkę, tyle, że ona niewinna i pewnie "bojała się", jak mawia moja sąsiadka
Mike
Mój Gacek jeże znajduje, radośnie trąca nosem i z wywieszonym jęzorem skacze wokół nich jak pchła, choć krzywdy nie robi.
Swego czasu miałam w domu jeża ze skaleczoną łapką, na czas potrzebny do zaleczenia rany mieszkał w łazience za kibelkiem. Chyba nudził się potwornie, bo ulubionym jego zajęciem było podkradanie się do pięt i wbijanie w nie ząbków. Nie było to specjalnie bolesne, natomiast upierdliwe do nieprzytomności, bo nerwowość w czynnościach wymagających spokoju powodowało.Uwielbiał rosówki, więc nie było siły, chodziłam łapać, co wcale nie było proste. Wędkarze wiedzą o co chodzi.
Cieszę się niezmiernie,ze się spodobało i letnie wspomnienia jesienią przywróciło
marukja
no, częstochowskie jak nic! Ale cieszę się, że wywołałam uśmiech. Dziękuję za poczytanie
ajw
dokładnie o tym, bo po co psyk pchał tam, gdzie nie trzeba. Tylko z powodu złośliwej natury, żeby na kogoś nawarczeć. Chyba każdy zna takiego pieska, ma wiele imion. U Ciebie akurat "Sąsiadka".
darek i mania
dzięki za słowa zachęty, ale jednak prozy będę się trzymać, bo takie rymowanie bardzo nieekonomicznie mi czasowo wychodzi
Znaków tu raptem 611, a zajęło mi tyle, że prozą bym zdołała z 10 tysięcy machnąć. Ale chyba każdy, kto pióro w garści trzyma przynajmniej raz poczuje ochotę na spróbowanie swoich sił w "obcym" gatunku, co i mnie nie ominęło.
I bardzo jestem rada z pochwały
Dziękuję wszystkim za obecność.
Pozdrawiam