Mr. John Steinbeck
Salinas
California
USA
Kraków, 13.10. 2013
Drogi Johnie
Napisałeś kiedyś, że smutne są takie związki między ludźmi, które trzyma jedynie klej znaczków pocztowych, i że jeżeli nie można usłyszeć, zobaczyć czy dotknąć drugiego człowieka, najlepiej z nim zerwać. To zdanie towarzyszy mi od dawna, od dawna też zastanawia i skłania do rozmyślań, ale ponieważ mam obecnie okazję, by porozmawiać, pozwól, że wysunę pewne zastrzeżenia.
Trochę bawi mnie myśl, co na to Twoje dictum powiedzieliby chociażby Heloiza i Abelard, Balzac i Ewelina Hańska, Lucy Maud Montgomery i jej wieloletni przyjaciel Ephraim Weber, nie mówiąc o całej rzeszy korespondujących ze sobą w dawnych czasach kochanków i przyjaciół, dla których jedyną szansą na kontakt były właśnie listy – czy to z racji dzielącej ich odległości, czy też z innych powodów uniemożliwiających spotkanie.
Nigdy nie przyszło Ci do głowy, ile straciłaby historia i literatura, gdyby stosowano w praktyce to Twoje stwierdzenie?
Pozwól, że sięgnę po przykład ze swojego otoczenia, zapewne niezbyt spektakularny, ale dla mnie bliski, gdyż dotyczący osoby, na której książkach się poniekąd wychowałam.
Przełom XIX i XX wieku, Kraków, żona radnego miejskiego – Antonina Domańska. Niesłychanie energiczna pani, która wszystko zauważała i wszystko musiała natychmiast opisać i skomentować w listach do przyjaciół. Pomijając fakt, że owe listy mogłyby posłużyć za przykład sztuki epistolograficznej, będąc jednocześnie kopalnią wiadomości o ówczesnym Krakowie, sprawiły one również, że pod ich wpływem pewien poeta, siostrzeniec pani Antoniny, zmusił ciotkę do napisania szeregu powieści historycznych. No i proszę, jak ze zwykłych listów może narodzić się pisarka.
Ale abstrahując od tego rodzaju przypadków, zapewne dostałeś w życiu sporo korespondencji, nie tylko od bliskich osób, lecz i dalszych – znajomych i nieznajomych.
Przypomnij sobie chwilę, gdy otwierałeś kopertę. Zwłaszcza od kogoś, kogo darzyłeś uczuciem. Czy nie towarzyszyła Ci wtedy radość, podekscytowanie, niecierpliwość, by jak najszybciej zagłębić się w słowa napisane bliską ręką, poczuć je, zobaczyć, nawet przytulić do piersi?
I Ty mówisz, że lepiej zerwać, niż pisać listy?
Przecież przez całe wieki był to często jedyny kontakt, na jaki mogli liczyć ludzie związani ze sobą na wiele różnych sposobów. Przy takim pojmowaniu sprawy sztuka epistolografii dawno by już umarła. Chociaż… i tak chyba umarła, gdyż dzisiaj nie pisze się listów. Dzisiaj się je klepie, waląc w klawisze komputera, w dodatku bez przejmowania się stylistyką czy błędami. No, może jedynie wtedy, gdy się chce wywrzeć na kimś wrażenie.
Niegdyś brało się pióro do ręki, by z kimś pobyć poprzez pismo. Ceremoniał wymagał skupienia, przygotowania ładnego najczęściej papieru, a także koperty oraz znaczków. Zapis – równy szereg liter – miał wskazywać na spokój i pogodę ducha. Jeżeli szlag nas trafiał, natychmiast było to widoczne. Pismo stawało się rozwichrzone i bezładne, a litery zaczynały wariować jak wściekłe pinczerki. Jazgotały samym swoim wyglądem.
A dzisiaj – klepiemy. Ładnie, schludnie, czysto – pomijając błędy. I jedynie od czasu do czasu, choć przyznaję, że może to wynikać również z treści, o naszym stanie ducha świadczy rzucona tu i ówdzie inwektywa.
Ale nie – nie zamierzam rozdzierać szat, wspominając Auld Lang Syne, chociaż muszę przyznać, że niezmiernie podobała mi się nostalgiczna liryka pewnego fragmentu, w którym wzdychałeś z ubolewaniem, że uda kobiet utraciły już moc. Uda mężczyzn również ją straciły i obecnie jest to chyba bardziej widoczne niż kiedykolwiek przedtem. Ale może to swoiste signum temporis?
Długo by można było o tym dyskutować, a my przecież rozmawiamy o listach, chociaż nie przeczę, że dobrze, gdy w ich treść zakradają się różne dygresje spoza tematu, gdyż list to także swobodna wymiana myśli i uczuć.
Wiele lat czekałam na moment, gdy będę mogła podzielić się z Tobą przemyśleniami. Oczywiście możesz trwać przy swoim zdaniu, bowiem nie na darmo podkreśliłeś ongiś znaczenie słowa timszel. Ono również towarzyszy mi od dawna. I masz rację, mówiąc, że w nim właśnie zawarta jest cała wielkość człowieka. Gdzie bylibyśmy dzisiaj, gdyby nie prawo wyboru?
Ale to przecież list, a nie filozoficzna dysputa, więc chyba wrócę jednak do typowo listowych tematów. Otóż to. Pogoda, na przykład. Niestety – zmienna, jak to o tej porze bywa. Życie codzienne? Siedzę w domu i klepię na komputerze. Za oknem – z widokiem na małą, spokojną uliczkę – nie widać wielkiego miasta. Trwa w jesiennym milczeniu ogród Konsulatu. Zastygła fontanna. Cisza. Krakowskie dachy otuliła już noc, a w nią tak łagodnie wsącza się Andante z koncertu fortepianowego C-dur Mozarta. Pod światłem małej lampki czuję się niemalże jak otwarte pudełko. W dużej mierze podobne do tego, które wyrzeźbiłeś kiedyś dla Pascala, gdyż również – jak tamto – zawiera w sobie całe mnóstwo rzeczy. I również nie jest jeszcze pełne.
Ale na pewno schowam w nim także naszą dzisiejszą rozmowę. Ciszę, muzykę i świadomość prawdziwości słów Isabel Allende, gdy powiedziała – jakże słusznie – że na poziomie duchowym czas nie istnieje.
I w tej ciszy chyba Cię już zostawię, Johnie, żebyś zaznając jej, potrafił uporządkować swoje, mam nadzieję, że nie nazbyt rozwichrzone myśli, które podobnie jak w moim przypadku, nieraz zapewne zaprzątają Ci głowę.
Pamiętaj jednak, że naszą znajomość trzyma nie klej znaczków pocztowych, lecz karty Twoich książek. I że ja nigdy jej nie zerwę.
Pozostań w spokoju.
Twoja R.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt