Promil, cz. 2 - puma81
Proza » Przygodowe » Promil, cz. 2
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

Róża wyrosła na piękny kwiat, lecz o bardzo ostrych kolcach. Urodę traktowała w kategoriach handlowych, sprzedawała ją w każdej ilości i wszędzie, gdzie wyczuła zapotrzebowanie. Stan cywilny, powierzchowność, czy też wiek konsumentów jej cielesnego piękna, nie miały najmniejszego znaczenia. Istota sprawy zaklęta była w cienkiej płytce wykonanej z metroepicerytu, zwanej czipem, ukrytej pod skórą poniżej nadgarstka, osłoniętego mankietem koszuli, skropionej drogimi perfumami. Matka sypiała z każdym, rozmieniła swoje życie na pojedyncze promile, które umożliwiły zaledwie przetrwanie. Róża postanowiła, że jeżeli w imię dostatniego życia ma oddzielić duszę od ciała, to tylko za cenę prawdziwego bogactwa. Starannie dobierała kochanków, nie tolerowała bicia i innych tego typu perwersji, nie romansowała z kilkoma mężczyznami jednocześnie. Posiadanie jej na wyłączność było kosztownym luksusem, ale Róża nigdy nie dawała powodów do żałowania zainwestowanych w nią promili. Nie pytała o żonę i dzieci, nie odgrywała scen zazdrości, a przede wszystkim nie wpadała w stan zwany zakochaniem. Wykreowała siebie na zawodową kochankę, kochankę idealną, do której ustawiał się sznur mężczyzn.

Róża podeszła do ławy zastawionej wyszukanymi smakołykami. Niektóre z nich wyzwalały u niej odruch wymiotny. Na przykład kawior i krewetki z wąsami długimi na dziesięć centymetrów, łypiące na nią ze srebrnej patery martwymi, czarnymi oczami. Jednak obracając się w snobistycznym towarzystwie bogatych metroepicentriańczyków, nie wypadało ich nie jadać, jak również nie zachwycać się walorami smakowymi owych rarytasów. Nałożyła odrobinę kawioru na krakersa i zmysłowym ruchem włożyła go do ust, oblizując przy tym palec. Czuła, że jest bacznie obserwowana. Nagie ciało z premedytacją rozkwitało pod wpływem głodnych męskich spojrzeń. Nabrała na zgrabną łyżeczkę lekkiego czekoladowego musu. Był wyśmienity. Po słonym smaku rybiej ikry nie zostało nawet śladu. Usłyszała za sobą dźwięk odstawianej szklanki i szelest pościeli.
- Muszę jechać do szpitala, żona rodzi, obiecałem, że zrobimy to razem.
Andrzej, zawdzięczający imię nieposkromionej miłości matki do literatury pięknej, którą można było delektować się jedynie w Strefie Metroepicentrialnej, nie wyglądał na zadowolonego perspektywą rychłego przecinania pępowiny. Z kwaśną miną zapinał guziki brzoskwiniowej koszuli, uszytej z gatunkowo najlepszej na świecie bawełny. Zerkał co chwila w kierunku nagiej kobiety, pochłaniającej w ciszy kolejny pucharek czekoladowego musu.
- Chyba nie jesteś zazdrosna? - zapytał. W tonie jego głosu zabrzmiała nuta, której Róża wcześniej u Andrzeja nie słyszała. Niepewność?
- No co ty! Obydwoje wiemy, po co się spotykamy. Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby rozbijać twoje małżeństwo.
- Dobrze... - mruknął. Znowu ta sama nuta. Minę miał niewyraźną, jakąś zupełnie nie swoją. W ogóle nie przypominał pożeracza kobiecych serc, którym był kiedy spotkali się po raz pierwszy.
- Masz jeszcze kogoś oprócz mnie? - zapytał, nie spuszczając z Róży wzroku, co znacznie utrudniało zapięcie skórzanego paska.
- Nie – odpowiedziała, obserwując coraz bardziej nerwowe ruchy mężczyzny. – Nie mam zwyczaju dzielić swojej cennej energii na dwoje, albo troje, albo jeszcze więcej. Jestem profesjonalistką.

Róża roześmiała się beztrosko i rozciągnęła na masywnym hotelowym łóżku z baldachimem. Sięgając po nowy, przezroczysty telefon, niby mimochodem rozchyliła uda, pokazując jeden z kobiecych atrybutów. Wyuzdany szczegół nie umknął uwadze Andrzeja, który w odpowiedzi rozwarł usta i z wrodzoną pazernością zaczął połykać powietrze, niczym pozbawiona wody ryba.
- Nawet o tym nie myśl. Musisz powitać potomka na tym parszywym świecie.
- To po co mnie kusisz?! - Oskarżycielski ton głosu Andrzeja, jak słodki nektar nasycił ego Róży, która napawając się widokiem rozbitego psychicznie mężczyzny, odśpiewywała w duszy hymn zwycięstwa.
- Przecież tego oczekiwałeś – odpowiedziała. – Chyba pamiętasz jakimi słowami uraczyłeś mnie przy pierwszym spotkaniu?
Zdegustowany Andrzej przechylał głowę raz w prawo, raz w lewo, jakby zastanawiał się nad sposobem rozwiązania problemu, którego istnienie właśnie sobie uświadomił.
- „Musisz mnie uwodzić za każdym razem, jeżeli mam być hojny”. To właśnie powiedziałeś i to właśnie robię.

Róża zaczęła przesuwać palcem po przezroczystym ekranie telefonu. W świetle lampki wyglądał jak kawałek przejrzystej, plastycznej masy, pulsującej w jej dłoni. Przez chwilę zawieszony w powietrzu obraz, rzucał projekcję na zimną, wpatrzoną weń kobiecą twarz, po czym umykał spod drobnych palców Róży, niczym śliski jedwab. Nie zamierzała nakarmić złaknionej pochwał świadomości Andrzeja choćby najmarniejszą imitacją uczucia. Nie zasługiwał nawet na zwyczajną życzliwość, którą żywi się do innych ludzi, jako istot tego samego gatunku, dzielących z nami kawałek stałego gruntu w bezkresnym wszechświecie.
- Andy, jeszcze chwilę postoisz bez ruchu i twój pierworodny zostanie oddzielony od matki przez cięcie zadane dłonią lekarza, zamiast twoją – rzekła.
Wyrachowanie Róży przypominało płynącego na żer rekina, który gdzieś nieopodal wyczuł świeżą krew. W jej założeniu pożegnanie z pewnością nie miało być dla Andrzeja przyjemne. Szykując się do drapieżnego ataku, w szerokim, barbarzyńskim uśmiechu pokazała dwa rzędy równych zębów, połyskujących jak biały marmur.
- Myślę, że twój syn już się urodził, bo w jednej chwili jakoś całe powietrze z ciebie uszło, przejął chyba całą twoją męskość. Nic z niej nie pozostało...
Andrzej ociężale ruszył ku drzwiom. Wysokie czoło zakwitło szklistym potem udręczonego człowieka. Wyglądał, jakby walczył z powietrzem, wypełniającym pomieszczenie. Czuł intensywny, kobiecy zapach, pełzł za nim jak własny cień i mamił obietnicą rozkoszy, nieznającej granic. Położył dłoń na mosiężnej klamce, która zdawała się być rozżarzonym węglem i z wykrzywioną od fizycznego bólu twarzą, opuścił stworzone przez siebie piekło.

Róża jeszcze przez chwilę gładziła opuszkami palców szkliste, multimedialne urządzenie, które wijąc się i tętniąc, reagowało na dotyk niczym żywe stworzenie. Zupełnie jak przyrodzenie Andrzeja, pomyślała i w tym samym momencie poczuła wywołaną skojarzeniem falę mdłości. Rozkołysany żołądek rozpoczął serię bolesnych skurczów, wypychając część swojej kwaśnej zawartości do przełyku, co zmusiło Różę do natychmiastowej zmiany pozycji na stojącą. Świat niebezpiecznie zawirował, przeobrażając się w nicość, a złote, powykręcane wzory na tapecie pokrywającej ściany, zlały się w jedną błyszczącą smugę.

Kiedy poczuła pod stopami miękki dywan zamiast bezkresnej, ziejącej pustką przestrzeni, nadal wybrzmiewał w jej głowie odgłos ciężkich kroków Andrzeja, zmierzającego ku karykaturze wolności, kryjącej się za drzwiami hotelowego pokoju, niecierpliwie oczekującej jego powrotu do lśniącego, metroepicentrialnego świata.
- Ostatni spacer w chmurach.
Kremowe włókna dywanu, przypominające poszarpane obłoki, zmierzwione i puszyste, niczym wnętrze owoców bawełny, kiełkowały spomiędzy palców, jak młode pędy wczesną wiosną. Róża była pewna, że nigdy więcej nie spotka się z Andrzejem. Lista oczekujących na wolne miejsce w jej łóżku wydłużała się z każdym dniem, dlatego zmiana kochanka nie będzie stratą. Andy, beznadziejny z ciebie facet, pomyślała, wciągając sukienkę na krągłe biodra. Urokliwy błękit materiału przywodził na myśl czyste niebo, które w tak nieskazitelnej formie widywało się tylko na wyretuszowanych zdjęciach w katalogach biur podróży, albo nad Rajską Wyspą, usypaną wyłącznie dla metroepicentriańczyków.

Róża odwiedziła Wyspę tylko raz, w towarzystwie ówczesnego sponsora, wysoko postawionego urzędnika. Był szkaradnym, łysiejącym kurduplem, któremu, na szczęście, blokady psychiczne uniemożliwiały dopuszczenie się zdrady samego siebie, pod postacią aktu kopulacji z istotą upadłą, zwaną kobietą. Według Joachima rodzaj żeński, siejąc niemoralność i zgorszenie, zarażał mężczyzn nieczystością jak dżumą i w ostateczności miał doprowadzić do końca świata. Uważał, że powinno się karać kobiety jeszcze za ich życia, zawsze i wszędzie. Dlatego po kilku wizytach w Strefie Zbytu nabył za śmieszną ilość promili pięknego, dwudziestoletniego mężczyznę o gładkiej, śniadej skórze, pokrywającej jędrne mięśnie cienkim pergaminem. Sasza, bo tak nazywał się chłopak z Wyprzedaży, był urzekającą, pulsującą testosteronem istotą, którą natura pod względem męskości wyposażyła niezwykle szczodrze, a jego misja polegała na wymierzaniu Róży zasłużonej kary.

Łajanie odbywało się na oczach podnieconego Joachima, siedzącego w ciemnym kącie swojej sypialni. Każdorazowo, po kilku minutach bacznej obserwacji kochającej się pary, ręka mężczyzny wędrowała pod spoczywający na jego udach różowy, dziecięcy kocyk
- Tak, tak mocniej, pamiętaj, że ta ladacznica jest zepsuta do szpiku kości, rozpustna zdzira!
Joachim dyszał coraz ciężej, a jego purpurowa twarz zwiększała objętość niczym balon, w który wpompowywano powietrze.

Sasza w obawie przed utratą życia, starał się wykonywać powierzone mu zadanie najlepiej jak potrafił. Sprawę ułatwiała jego fantastyczna fizyczność. Róża oddawała ciało w ręce młodzieńca bez żadnych oporów. Nigdy nie zamienili nawet słowa. Odgrywali swoje role, męski Sasza dawał nauczkę podległej mu rozpustnej Róży, po czym w milczeniu zbierali rozrzucone części garderoby. W ciągu tych kilku minut, które wydawały się Róży istną magią, ukradkiem wymieniali nieśmiałe spojrzenia. Róża posyłając Saszy sporą, jak na siebie, dawkę czułości, otrzymywała w zamian zrozumienie, którego miała ogromny niedosyt. Wielokrotnie była bliska płaczu, jednak gdy tylko poczuła charakterystyczne szczypanie wewnątrz oczodołów, a po chwili drganie dolnej powieki, system obronny wytaczał jedno ze swych dział i dzięki wyuczonej oziębłości skutecznie blokował niepożądany, afektywny wybuch. Natomiast Sasza czytał z jej oczu jak z otwartej księgi, wypełnionej literami wielkimi niczym strzeliste budynki w sercu Strefy Metroepicentrialnej, których ostatnie piętra oplatały mlecznobiałe chmury.

Róża czuła się jak wielki odkrywca, który po latach przegrzebywania miliardów drobinek piasku, wyłuskał jedną, jedyną, zaczarowaną, istotną dla dalszej egzystencji i mógł zbudować z niej cały świat. Sasza zagościł na dobre w jej fantazjach, jednak w przeciwieństwie do rzeczywistości, w sferze marzeń ich związek miał charakter duchowy. Stanowili mistyczne połączenie dwóch na pozór odrębnych jaźni w jedną całość, idealną, autonomiczną w stosunku do wszystkiego, co zdołał pomieścić wszechświat. Zostali stworzeni z jednej matrycy, być może przez boską pomyłkę. Oszołomiona niezwykłością własnych odczuć, snuła plany ewentualnego odkupienia Saszy i gdy już zdecydowała się na przeprowadzenie poważnej rozmowy z Joachimem, spotkało ją coś, czego najmniej się spodziewała.
- Panie Joachimie, chciałabym zamienić z panem słówko przed... - Zdenerwowana usiłowała przełknąć ślinę, której nagle zabrakło, a wysuszone ścianki gardła boleśnie przykleiły się do wiórowatego języka. - Przed...
Mężczyzna, gładząc z największą czułością różowy skrawek pluszu, złożony w kostkę o idealnych krawędziach, wyrzucił z siebie ostrą jak brzytwa słowną salwę. Niestety szacunek Joachima zaczynał się i kończył na leżącej przed nim szmatce w kolorze małego, słodkiego prosiaka.
- Nie będziesz miała dzisiaj towarzysza, może jutro. Właściwie, to muszę kupić nowego. - Twarz Joachima była chłodna i nieprzenikniona jak zimowa noc. – Możesz wracać do swojego śmietnika, że też my, metroepicentrianie, musimy go utrzymywać!
Rola życiowa, którą przyjęła Róża, nakazywała bezdyskusyjne opuszczenie domu sponsora i stawienie się dopiero wtedy, gdy zostanie wezwana, jednak intuicja podpowiadała, że stało się coś niedobrego, coś, co miało związek z Saszą. Zacisnęła dłonie, jakby chcąc utrzymać pion, chwyciła powietrze i zapytała:
- Dlaczego nowego? Co się stało z Saszą?
Mężczyzna głośno westchnął, sygnalizując znudzenie, po czym odparł:
- Nie chciał ukarać mojej służącej, więc go zastrzeliłem.

Słowa wypłynęły z ust Joachima z lekkością porannej mgły, jakby ciało Saszy, czy to żywe czy martwe, nie ważyło nawet grama, a jego dusza była zszarzałą, wyżutą gumą, przyklejoną do blatu stołu, trzęsącego się niczym stuletni starzec, w podrzędnym barze szybkiej obsługi, którą należy albo brutalnie zdrapać, albo wyrzucić razem ze zdezelowanym meblem. Róża poczuła, jak od dawna buzujący w jej piersi wulkan wybucha i nieznośny żar zagarnia ciało. Ostatnie, co zarejestrowały szalejące zmysły, to głuchy dźwięk uderzenia głowy o wypolerowaną posadzkę.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
puma81 · dnia 21.11.2013 08:54 · Czytań: 861 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 9
Komentarze
mike17 dnia 21.11.2013 12:50 Ocena: Świetne!
Jak zawsze fundujesz mi mocne wrażenia, a rzeczywistość, która wyłania się z opowieści, jest jak historia ze złego snu: ze świata człowieczego upadku, choć opakowanego w złociste pozłotko, a dreszcz tym bardziej przebiega po grzbiecie, że ów upadek traktowany jest jako świadomy wybór, jako wartość sama w sobie, bez jakiegokolwiek wglądu we własne postępowanie.
Zatruty świat, zatruci ludzie...
Jest momentami tak intensywnie, że niemalże widzę wszystko, jakby było puszczone w formie filmu w mojej głowie, a osią całości jest zło, które zawsze było i będzie pierwiastkiem przypisanym człowiekowi, i często jest dlatego pociągające, ponieważ nie należy go czynić, czyli działa mechanizm ludzkiej przewrotności.
Tekst smutny, bez światła, choć przez chwilę błysnęło w umyśle Róży, ale nie dane mu było płonąć wiecznie...
Wyczuwam tu właśnie tę duszną, mroczną aurę, która spowija opowieść sugestywnie przedstawiającą rzeczywistość, gdzie sex staje się obsesją, formą bytu, wymiarem jaźni.
I im bardziej toksyczny, tym bardziej przyciągnie kolejne ćmy do swego brudnego światła.

Każdy twój text, Kasiu, odbieram mocno, wiesz o tym, i tu nie było inaczej: piszesz z pasją, kreujesz plątaninę ludzkich namiętności tak, że temu się wierzy, to się czuje.
O misternie budowanych zdaniach nie wspomnę.
I zawsze piszesz o CZYMŚ, a to dla mnie ważne :)
jasna69 dnia 21.11.2013 14:38
Za każdym razem, gdy czytam Twoje teksty mam wrażenie, że siedzę przy pięknie udekorowanym stole suto zastawionym rarytasami, które karmią wszystkie zmysły. Bo z Twoim pisaniem właśnie tak jest, że widać i czuć, tak intensywnie, że nie można pozostać z boku. Wchodzę w sam środek kreowanego przez Ciebie świata. Pozwalasz poszaleć wyobraźni, pobudzasz ją, odkrywając dno człowieczej duszy. Dziś uczta była podwójna, bo widząc cz. 2, oczywiście wróciłam do pierwszej.
Płynnie przechodzisz od tego, co było do tego, co jest i dlaczego właśnie tak, pozostawiasz pytania, co dalej. Dokąd podąży Róża, co wyrzuci z siebie ten wulkan: jedynie chmurę pyłu, czy może lawę, która zmieni bieg życia? Poruszyłaś trudny temat ludzkich słabości i dewiacji, władzy jaką z jednej strony dają pieniądze, z drugiej umiejętność używania ciała, wyrzekając się uczuć. Tylko, że w ciele zawsze czai się również dusza, można ją uśpić, stłamsić, ale kiedyś i tak się odezwie. W jakiej postaci?
Czekam na dalszą część, z niechęcią przerywając ucztę.

Pozdrawiam serdecznie
al-szamanka dnia 21.11.2013 19:57 Ocena: Świetne!
Wnioskuję, że wszystko dzieje się w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości.
A może nawet w "świecie nie z tego świata"?
W każdym bądź razie strasznie chłodny on, lodowaty.
A od tego momentu...
Cytat:
- Dla­cze­go no­we­go? Co się stało z Saszą?
Męż­czy­zna gło­śno wes­tchnął, sy­gna­li­zu­jąc znu­dze­nie, po czym od­parł:
- Nie chciał uka­rać mojej słu­żą­cej, więc go za­strze­li­łem.

... makabryczny.

Nieprawdopodobne - bo jednocześnie ten właśnie fragment ukazuje, że w tej nieludzkiej, patologicznej stercie pleksiglasu tli się ciepło.
Dlaczego Sasza odmówił?
Wyobrażam sobie, że chciał być wierny Róży... bo ich nieme porozumienie było dla niego czymś wielkim, czymś czego nie należało zbrukać - nawet pod groźbą utraty życia.
Bo czym jest życie w takim świecie?

Niesamowity tekst, Pumo.
Pozdrawiam :)
Dobra Cobra dnia 21.11.2013 22:22 Ocena: Świetne!
A ja, głupi, myślałem, że akcja pierwszej części rozgrywa się gdzieś we Francji w okolicach 18. wieku! A tu masz!
Choć właściwie wstawiłaś to opo do działu SF, którego zawsze się boję i to bardzo.

Jednak po pierwszek części zostałem kupionym! I to nie dlatego, że jestem erotomanem, a zwyczajnie język i stylizacja mię kupiły.

Więc rzuciłem sie w wolniejszej chwili na częśc drugą… która wiele wyjaśnia a na dodatek zawiązuje os dramatu, wokól której, jak ufam, będzie sie kręciła akcja.

Mamy tu więc niezdarnego rodaka Andrzeja, który jest głupcem oraz zboczeńca Joachima, choć go to nawet rozumiem, bo jak się człowiek boi chorób płciowych to masturbacja jest jak znalazł. A te choroby w tej Twojej krainie nawet zjadliwsze?

Jednak okazuje się, że nasza luksusowa bohaterka zaznaje zrozumienia i rodzi się w jej sercu coś na kształt przyjaźni z pewnym Ruskiem Saszą, który płynie być może w podobie do niej przez życie.

Ładne jak wieczorna bryza nad Bałtykiem! Czuć tu atmosferę leganckiego świata, gdzie pieniądze to wszystko i nie ma niczego innego.

Jestem kupiony opowieścią.

Być może Sasza zabity i znów nie ma przyjaciela a być może jednak gdzieś tam żyje bez nóg. Na szczęście chyba nie potrzebuje Cipciripcianu Sodu, co jak wiadomo jest rewelacyjnym środkiem przy stanach uwiądu roślin.


Zabolało mnie:
Cytat:
Nabrała na zgrabną łyżeczkę lekkiego czekoladowego musu, był wyśmienity.
. Może lepiej byłoby: Nabrała na zgrabną łyżeczkę lekkiego czekoladowego musu, który był wyśmienity.
Albo: Nabrała na zgrabną łyżeczkę lekkiego czekoladowego musu. Był wyśmienity.

Chyba, że ten przecinek nieszczęsny ma jednak jakąs moc, której nie rozumiem.


A tutaj:
Cytat:
Ostanie, co zarejestrowały szalejące zmysły, to głuchy dźwięk uderzenia głowy o wypolerowaną posadzkę.
chcę ufać, że to jednak nie nasza bohaterka walnęła o posadzkę łbem! Nie?
W "Ostanie" brakuje t… Co jest niewybaczalnym błędem! :-)

I tą nadzieją wypada mi żyć.


Pozdrawiam słodko,

Ukontentowana Dobra Cobra
Usunięty dnia 23.11.2013 22:33 Ocena: Świetne!
Świetnie pokazałaś ten cały brud, który przykleja się do wystawianej od dzieciaka na próbę seksualności kobiety. I to, co się dzieje, kiedy te wszystkie tłumione uczucia w końcu się zagotowują.
Język jak zawsze przepyszny. A pomysł metroepicentrialny, chociaż nie lubię błądzić w chmurach, wyjątkowo udało mi się przełknąć.

Cytat:
pro­mi­li. Nie py­ta­ła o żonę i dzie­ci, nie od­gry­wa­ła scen za­zdro­ści, a przede wszyst­kim się nie za­ko­chi­wa­ła. Wy­kre­owa­ła sie­bie na za­wo­do­wą ko­chan­kę, ko­chan­kę ide­al­ną, do któ­rej usta­wiał się sznur męż­czyzn z ba­jecz­ną ilo­ścią pro­mi­li
- trochę wpada
Cytat:
za­py­tał(,) nie spusz­cza­jąc z Róży wzro­ku

Cytat:
Chyba pa­mię­tasz(,) ja­ki­mi sło­wa­mi ura­czy­łeś mnie przy pierw­szym spo­tka­niu?

Cytat:
Nie za­mie­rza­ła na­kar­mić złak­nio­nej po­chwał świa­do­mo­ści An­drze­ja, choć­by naj­mar­niej­szą imi­ta­cją uczu­cia.
- bez przecinka
Cytat:
po­ły­sku­ją­cych jak biały mar­mur,.
- zbędny przecinek na finiszu
Cytat:
Róża jesz­cze przez chwi­lę, gła­dzi­ła opusz­ka­mi pal­ców szkli­ste
- bez przecinka
Cytat:
za­ra­żał męż­czyzn nie­czy­sto­ścią, jak dżumą
- j.w.
Cytat:
Róża(,) oszo­ło­mio­na nie­zwy­kło­ścią wła­snych od­czuć, snuła plany

Cytat:
spo­tka­ło ją coś(,) czego naj­mniej się spo­dzie­wa­ła.

Cytat:
ostrą jak brzy­twa salwę.
- salwę czego?
Cytat:
Za­ci­snę­ła dło­nie, jakby, chcąc utrzy­mać pion,
- bez przecinka przed 'chcąc'
Cytat:
przy­kle­jo­ną do spodu blatu trzę­są­ce­go się ni­czym stu­let­ni sta­rzec stołu
- szyk; może: przyklejoną do blatu stołu, trzęsącego się niczym stuletni starzec
puma81 dnia 25.11.2013 13:59
Dziękuję, kochani :)

Mike, jeżeli udało się wyświetlić film w Twojej głowie, to cudownie. Myślę, że każdy autor o tym marzy. Jak zwykle bezbłędnie odczytujesz moje intencje, emocje, które próbuję przemycić. Plątanina ludzkich namiętności to moja największa pasja:)
Seks, ogólnie instynkty, uważam za najsilniejszą broń, której człowiek może użyć przeciwko drugiemu człowiekowi. Wiadomo, że fantazja ludzka nie zna granic zarówno w kreowaniu dobra, jak i niestety zła.
Czy dane będzie Róży podnieść się z kolan? Czy skończy, jak bohater obrazu Joela Schumachera "Upadek"? Mam nadzieję, ze uda się bezpiecznie doprowadzić ją do końca opowieści.

Jasna, zaszczytem jest móc gościć przy stole taką personę. Postaram się z wszystkich sił, byś nie wychodziła głodna. Zaczynam się stresować, gdyż Twoje "czekam", to stwierdzenie z rodzaju tych "nie do odrzucenia".

Szamanko, tak, akcja rozgrywa się w niedalekiej przyszłości i w nieco zmienionym świecie. Niestety zmiana wyszła na gorsze.
Pomiędzy Różą, a Saszą zakwitło na moment delikatne, czyste uczucie, jednak zostało brutalnie zdeptane. Okazuje się, że Róża, mimo wyrachowania i oziębłości, potrafi wykrzesać z wnętrza sporo ciepła, o którego posiadanie nawet siebie nie posądza.
Z Twojego odbioru i opinii zawsze cieszę się w bardzo szczególny sposób. Jestem "niesamowicie" uradowana.

Dobra Cobro,
"I to nie dlatego, że jestem erotomanem"
Nie jesteś ?!!! (Jesteś?) Nieważne, nie wyprowadzaj mnie z tego przesympatycznego błędu.
Lubię myśleć o mężczyznach w kategoriach takowych słabostek.
Niezdarny Andrzej jeszcze sporo nabroi w życiu głównej bohaterki, psotnik z niego. Niestety Saszy nie pomoże już żaden specyfik, stosowany w przypadku uwiądu roślin. Potraktowałam go przedmiotowo, jak pomadkę, która dość szybko się zużyła (kobiety przywiązują zbyt dużą wagę do tego typu gadżetów), jednak jej kolor był wyjątkowy, niepowtarzalny.
Zastosuje kropkową sugestię.
Ostanie się po nas jeno pył - oczywiście, że literówka...
Mam nadzieję, że jednak mi wybaczysz Kobro, w końcu jesteś dobra.

Morfinko, niektórych dzieci nie można już nigdy domyć, zresztą wiesz znacznie więcej na ten temat ode mnie.
A jak się w środku zagotuje, to zazwyczaj kipi bez opamiętania.
W Twoich wirtualnych ustach "przepyszne" brzmi, jak śpiew skowronka po końcu świata i jest dla mnie olbrzymim komplementem.
Nie ukrywam, że Twoja wizyta pod częścią nr 1, sprowokowała mnie do publikacji drugiej. Postaram się, by kanciaste pomysły nie utknęły w gardle, bo sobie nie daruję...
Dziękuję za wyłapanie baboli.

Pozdrawiam Was serdecznie:)
Dobra Cobra dnia 26.11.2013 23:09 Ocena: Świetne!
Najsmaczniejsze jest to, że pierwszą część wstawiłaś w dziale sajens fikszyn a tę w dziale Przygodowe! No, jak ta opowieść ewaluuje! W jakim dziale pojawi się część trzecia???

DobraCobra
puma81 dnia 27.11.2013 09:52
Zmieniłam kategorię tylko ze względu na Ciebie, DoCo, byś się nie bał. Chciałam Cię zwabić:)
Być może opowieści wyjdzie to na dobre, gdyż przygodowe zobowiązuje, będę musiała rozmnożyć przypadki Róży i podkręcić tempo.
Dziękuję Dobra Cobro za przemiłą wizytę:)
Dobra Cobra dnia 27.11.2013 12:22 Ocena: Świetne!
I tak sam się zwabiłem...

Skoro kategoria Przygodowej ma pomóc opowieści, to pozostaje tylko przyklasnąć.



Pozdrawiam,

Dobra Cobra
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
Gabriel G.
14/04/2024 12:34
Bardzo fajny odcinek jak również cała historia. Klimacik… »
valeria
13/04/2024 23:16
Hej miki, zawsze się cieszę, gdy oceniasz :) z tobą to jest… »
mike17
13/04/2024 19:20
Skóra lgnie do skóry i tworzą się namiętności góry :)»
Jacek Londyn
12/04/2024 21:16
Dobry wieczór. Dawno Cię nie było. Poszperałem w tym, co… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty