O trawie jako o używce pomyślałam na samym wstępie (choć chyba wolałabym nie, bo to jednak o czymś świadczy, he he. A może nie...), ale wolałam poszukać innej drogi, głębiej sięgnąć (wcale o miłości niekoniecznie), bardziej stojącej przy mnie interpretacji tej zieloności.
To tak gwoli jakowychś objaśnień, o ile są potrzebne.
Rozumiem, że piszesz dla ludzi, ale nie rozumiem, dlaczego nie uznajesz prawa, że się coś komuś nie podoba i od razu zakładasz, że Administracja Cię nie lubi. Poezja to są odczucia - dla mnie przede wszystkim, chociaż na odczucia wpływa też sposób podania.
Jeśli nie czuję do końca, okazuje się, że mój komentarz nic nie wart. Napisałam wcześniej zdanie o nietuzinkowym ujęciu tuzinkowych zwrotów/wyrazów, potem rozszerzyła to medea (tylko jej wiersz odpowiada w całości), następnie jeszcze bardziej rozszerzył mike (któremu też się bardzo podoba tutaj wszystko), więc pewnych rzeczy nie rozumiem... (nie chodzi mi tu o konkrentie o medeę i mike - mógłby to być każdy; chodzi mi o sens ogólny)
Ale nie będę wnikać - chciałam dać tylko znać o swoim odczuciu, jeśli jednak nie bardzo bierzesz je pod uwagę, to po co mi o nim pisać... Wszak komentarz jest dla autora. Żeby wiedział, co działa, a co nie. Oczywiście na każdego indywidualnie.
Mamy inne podejście do komentarzy. Ale nie będę rozwijać myśli, bo nie do końca jest na temat. Napomknęłam o tym tylko dlatego, żebyś wiedziała, jak traktować słowa ode mnie (pewnie też od wielu innych). Nie jest to wyszukiwanie na siłę uchybień, raczej spojrzenie od własnego wewnątrz. I gdybym wiedziała, że nie szukasz nowych rozwiązań do starych tematów i zużytych słów, to przecież bym się nie odzywała, bo uznałabym to za Twój styl i Twój sposób. Dostrzegłam jednak coś, co mnie zastanowiło. A mianowicie owo szukanie właśnie. Mogłam się pomylić, nie przeczę.
Uff. Rozpisałam się...
Pozdrawiam z nadchodzącym pomału zmierzchem.