Idę sobie drogą niby prostą, trochę krętą, patrzę przed siebie i zastanawiam się czy można cofnąć się do przodu. Rozgryzając ten dylemat, mieląc go w swych bezzębnych ustach, ustawiam się pod wiatr i jakimś niezrozumiałym zbiegiem okoliczności zaczynam biec tym razem do przodu, próbując cofać się, jednocześnie idąc do przodu. Prawie mi się to udaje, gdy nagle przypominam sobie, że przecież miałem biec jak wiatr zawieje. Dziś wiał bardzo zmiennie, to z jednej, to znów z drugiej strony, więc zacząłem chaotycznie podbiegać tak, by poruszać się zawsze z nim. W wyniku tych nieco nieskoordynowanych ruchów potknąłem się o własne myśli i upadłem, a upadek ten był wielki, bowiem mój ideał sięgnął bruku i znalazłem się na dnie. Zaraz potem wzniosłem się w górę na skrzydłach rozbrykanej wyobraźni i lotem koszącym prześcignąwszy błyskawice, których nie było, uleciałem wprost do niebios bram. W przebłysku wyobraźni ujrzałem Świętego Piotra, który akurat świętował Świętopietrze, więc nawet nie zauważył, jak przemknąłem obok niego niczym spłoszony szarak i zgrabnie jak kózka wskoczyłem na rajskie drzewko. Nie wiem, skąd akurat wzięło się na mojej drodze, ale skoczyłem na nie. No i wtedy stało się. Nieszczęsnym zbiegiem okoliczności trafiłem na zbieg dwóch gałęzi i ześliznąwszy się po szlamie śliskich myśli spadłem gwałtownie na dół. Tym razem do bruku nie dosięgłem, ponieważ będąc na wysokim piedestale błękitnego nieboskłonu trafiłem na siedmiobarwny łuk tęczy. Po nim to właśnie zsunąłem się na ziemię. Stanąwszy na ziemskim piedestale odetchnąłem z ulgą i poszedłem dalej przed siebie napotkaną właśnie polną drogą, z radości skacząc po niej niczym polny konik. Wreszcie, ujrzawszy leżący na niej kawał sera, uśmiechnąłem się doń jak głupi do sera, podrapałem z premedytacją w łysą jak bezleśna kula ziemska głowę oraz uderzyłem warkoczem o kant kuli, robiąc rysę na lustrze, którego tam nie było, rozbijając je i wywołując tym czynem siedem lat nieszczęść. Oczywiście, absolutnie nie jestem zabobonny, więc nie uwierzyłem w te nieszczęścia i szczęśliwym zbiegiem okoliczności pogrążyłem się w szczęściu swej nieszczęsnej szczęśliwości. Teraz dla odmiany zapętliłem się w spętlonej pętli czasowej i w wyniku przesunięcia czasoprzestrzeni na skraju uskoku wskoczyłem w czasowy początek swej przygody. I wszystko zaczęło się od nowa, więc: idę sobie drogą niby prostą, trochę krętą… i tak dalej.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt