ROZDZIAŁ 1
Księżyc w pełni pokazał swe oblicze, rozświetlając drogę w gęstym lesie.
Było tak cicho, że słyszał bicie swego serca, które niebawem ustanie.
Czuł, że coś zjada go od środka. Jakby potężny robal pożerał go całego.
Próbował iść, przebić się przez ciemność ale osłabione ciało odmawiało współpracy.
Upadł twarzą w błoto na wąskiej dróżce, która rozmiękła się na skutek ostatnich opadów. Nerwowo łapał oddech. Ból w płucach był nie do zniesienia. W przebłyskach świadomości próbował zrozumieć dlaczego się tutaj znalazł, lecz nie potrafił.
Doczołgał się do najbliższej drogi. Zebrał w sobie ostatki sił i podniósł głowę. Wzrokiem ogarniał otaczającą go ciemną rzeczywistość.
Z daleko usłyszał odgłos kopyt, które z chwilą narastały. Uśmiech na jego twarzy pojawił się bezwarunkowo, tak jakby ktoś sterował nim samym. Nagle poczuł się lepiej. Jego oczy zrobiły się kompletnie białe. Z każdą chwilą jego stan ulegał poprawie. Stanął na nogi by czekać na to co przed chwilą usłyszał.
Poczuł w sobie niesamowitą energię. Miał ochotę walczyć, zabijać, budzić przerażenie.
Konie zatrzymały się. Przed sobą ujrzał czterech rosłych wyposażonych w miecze wojowników. Nie powiedzieli nic tylko uważnie mu się przyglądali. Wszyscy mięli długie, żółte włosy i niebieskie oczy. Ich sylwetki przypominały gladiatorów. Potężne muskularne torsy i ramiona był dowodem ich siły. Blizny na całym ciele to pamiątki po niejednej stoczonej walce.
On też nie spuszczał ich z oczu. Zbierał w sobie siły. Z każdym oddechem jego ciało rosło. Zmieniało się w coś nie ludzkiego. W ciągu kilku chwil jego skóra zbielała a
sylwetka nabrała potężniejszych kształtów. Dłonie zrobiły się masywniejsze, a palce grube i hakowate. Ubranie, które miał na sobie pękało na powiększających się mięśniach. Zrobił krok do przodu i energicznie rozłożył ręce przed wojownikami.
Wyglądało to jakby zachęcał ich do ataku. Ryknął niczym rozjuszona bestia.
Konie nerwowo zaczęły się cofać. Jeden z wojowników zeskoczył z konia i powiedział do pozostałych
Miejcie mnie na oku, spróbuję nawiązać z nim jakiś kontakt.W razie czego wyjmijcie kusze.
Powoli podchodził do wściekłej postaci. Krok po kroku. Ich spojrzenia spotkały się.
Wyszkolony wojownik nie bał się żadnej walki, ale jednego był pewien- z takim przeciwnikiem nie stał jeszcze oko w oko.
Potwór ruszył w jego stronę. Był szybki. Mężczyzna wydobył miecz i przygotował się na odparcie ataku. Pozostali jego kompani widząc co się dzieje zeskoczyli z koni i przygotowali miecze.
Skoczył na wojownika i zadał cios. Mężczyzna upadł ale zdążył poderwać się z ziemi by uniknąć kolejnego ataku. Nie miał już miecza. Cios był na tyle silny by wyrwać broń z dłoni.
Potwór nagle ryknął i poczuł przeszywający go ból. Miecz który był wbity w jego plecy należał do jednego z pozostałych. W przypływie wściekłości zadawał kolejne ciosy. Mężczyźni nie byli w stanie sprostać sile jaką posiadał. Upadali i podnosili się podejmując dalej walkę. Mięli jeszcze nadzieję, że uda się pokonać napotkaną bestię.
Z każdą minutą jednak siły ich opuszczały a potwór zachowywał się tak jakby nie odczuł żądnego zmęczenia.
Jeden z mężczyzn chciał zadać bestii śmiertelny cios, ale bystrość przeciwnika jednym mocnym zamachem silnych ramion pozbawiła go ręki. Wojownik krzyczał z bólu. Z wściekłością patrzył na bestię i próbował przezwyciężyć cierpienie. Potwór postanowił zadać kres jego bólom. Podniósł mężczyznę i cisnął na pobliskie drzewo. Jego ciało owinęło się wokół pnia niczym lalka i opadło bezwładnie na ziemię. Pozostali z przerażeniem spojrzeli na swojego przeciwnika. Zwątpienie było ich jedynym odczuciem na które było ich stać. Sami nie widzieli co postanowić. Ich waleczność była silniejsza niż ich ambicje, jednak zdrowy rozsądek podpowiadał co innego. Jeden z nich spojrzał na bestię gotową do dalszej walki. Zrezygnowani żołnierze mięli jej dość. Sumienie nakazywało wziąć sprawy w swoje ręce i nakazać im zawrócić.
Opuścił miecz i wskoczył na konia. Reszta oddziału postąpiła podobnie.
Zawrócili konie i pognali w ciemną leśną otchłań z której przyjechali.
ROZDZIAŁ 2
Otworzył swoje zmęczone oczy. Wzrokiem ogarniał obskurny, wydrapany sufit.
Cztery dni w karcerze bez wody i jedzenia strasznie go zmęczyły.
Próbował wstać z prymitywnego łóżka ale wyczerpane ciało prosiło o odpoczynek.
Poranione plecy i cieknąca z ran krew przyklejały się do odzienia. Zmęczonym umysłem zdołał rozpoznać stojącego nad sobą lokatora celi, który delikatnym ruchem wycierał mu pot z czoła. Litościwy wzrok zdradzał drzemiącą w nim resztkę człowieczeństwa.
Strasznie ci współczuję Bothanie- przemówił do niego-jestem rad z tego, że przeżyłeś. Musisz teraz być silny!!! Musisz!!
Ponownie przetarł mu pot z czoła. Rozejrzał się po celi. Brudne, obskurne mury zdradzały swoją ponurą duszę. W niektórych fragmentach muru zauważalne ślady krwi potwierdzały tylko brutalność tego miejsca.
Bothan przemierzał wzrokiem wszystkie zakamarki ścian. Cela w której się znajdował nie należała do najlepszych. Przed nim swoje wyroki odbywali tu mordercy, zdrajcy i psychopaci.
Bathen został tu wtrącony na rozkaz króla, któremu wiernie służył.
Zanim znalazł się u jego boku jego życie nie należało do lekkich.
Mieszkał w chacie którą budował 20 dni i 20 nocy używając samych kamieni.
Za dnia trudnił się kłusownictwem a upolowane mięso sprzedawał wieśniakom.
Król pobliskiego miasta potrzebował armii i wojowników, gdyż granice jego ziemi był zagrożone.
Bathen bez wahania zgodził się do niej wstąpić skuszony sowitym wynagrodzeniem.
Szkolony przez tamtejszych wojowników, rósł w siłę.
Armia pochłonęła go do tego stopnia, że nie widział już dla siebie innego zajęcia.
Chciał walczyć w jej szeregach i bronić ojczyzny do której niewątpliwie należał.
Stoczył wiele bitew u boku króla Magnera i w wielu również się zasłużył.
Po jednej z długich ale wygranych potyczek nastał czas pokoju.
Żołnierze udali się na zasłużony odpoczynek. Cześć z nich leczyła rany zadane przez wroga a pozostała część w ciągu najbliższych dni zdecydowała doskonalić swoje umiejętności w walce.
Bathen postanowił poświęcić swój czas i uczyć jednego z nowo wcielonych do armii.
Jego skupienie przerwała sytuacja, której nie zapomni do końca życia.
Kilku jego kompanów udało się do lasu, by sprawdzić czy ich tereny nie są jeszcze zasiedlone przez resztki wrogich oddziałów. Przemierzając leśne drogi ich oczom ukazał się mały chłopiec, który spokojnie przechadzał się po lesie.
Żołnierze bez zastanowienia dobiegli do niego i chwycili go za ręce. Spanikowany młodzieniec próbował się wyrwać ale nie był na tyle silny by sprostać wojownikom.
Potraktowano go jak intruza i przyprowadzono do króla by zadecydował o jego dalszym losie.
Gdy byli już na zamku, przechodząc przez długi korytarz dzieciak ponownie podjął próbę ucieczki. Zawiedziony kolejnym niepowodzeniem opadł z sił.
Doprowadzono go do sali w której zasiadał król.
-Panie przyprowadziliśmy chłopaka, którego znaleźliśmy w lesie- powiedział jeden z żołnierzy
Król którego nazywano Magner zmarszczył brwi i podszedł do dziecka.
Popatrzył przenikliwym wrokiem i zapytał:
-Jak ci na imię młodzieńcze?
-Gigo- odparł głośno malec i odwrócił głowę
-Gigo powiadzasz. A skąd ty jesteś Gigo?- zapytał Magner i spojrzał mu głębiej w oczy.
-Z miasteczka tam za lasem, które zniszczyliście. Mój tatuś nie żyje, a mamusia choruje i głoduje.Chciałem nazbierać troszkę roślin dla niej!!- krzyczał malec
Grymas na twarzy króla przeraził nawet samego dowódcę oddziału.
-Panie on jest z wrogich terenów!!- krzyknął jeden z szeregowych- musimy go wziąć w niewolę albo zabić. Przyprowadzając go tu widział nasz zamek, pójdzie i wygada wszystko swoim!!
Król popatrzył na chłopaka którego serce waliło tak jakby miało wyskoczyć z piersi.
Wystraszony dzieciak wykorzystał okazję i zastanowienie króla i ruszył do ucieczki.
Tym razem żołnierze nie zdążyli go złapać. Młodzieniec przebiegł przez dziedziniec
i biegł dalej przed siebie. Nie pozostawało mu nic innego.
Strach przejął nad nim kontrolę i chłopak stracił orientację. Zatrzymał się i zaczął nerwowo rozglądać. Po policzkach zaczęły spływać łzy, ale po chwili zrozumiał, że nie ma czasu na płacz.
Z daleka usłyszał biegnących żołnierzy, więc nie zastanawiał się, tylko ruszył dalej. Ocierając łzy biegł, aż trafił do wyjścia.
Wiedział, że jeżeli się zatrzyma trafi ponownie w ręce wojska a wtedy jego los będzie przesądzony.
Biegł ile tylko miał sił, ale sprawność fizyczna wojowników była dużo większa niż jego. Doganiali go. Miał wrażenie że na plecach czuje ich oddech. Wiedział, że za chwilę go przechwycą i będzie stracony. Próbował przyspieszać gdy nagle ujrzał olbrzymiego żółtowłosego mężczyznę. To był Bathen. Chłopak wpadł na niego a ten przytrzymał chłopaka. Żołnierze którzy dobiegli byli zdziwieni postawą swojego kompana.
-Co się dzieje?- zapytał Bathen
Żołnierze nie zwlekali z odpowiedzią
-To wróg!!Musimy coś z nim zrobić!- krzyknął jeden i złapał za miecz
- Jedyne co macie z nim zrobić to puścić go wolno. To jeszcze dziecko- rozkazał
-Odmawiamy! Król Magner kazał go przyprowadzić!!!
-Powiedzcie królowi, że puściłem go wolno. Powinniśmy mieć swoje zasady jako wojsko. To jest mały chłopak i nie powinniśmy traktować go jak wroga, pomimo tego że jest z wrogiej ziemi. Dzieci nie biorą udziału w wojnie!!
Żołnierze próbowali podjąć jeszcze próbę negocjacji ale Bathen nie wdawał się już w żądne dyskusje.
-Wykonać rozkaz i puścić go wolno!! Nie zapominajcie kto tu jest dowódcą całego
wojska.
Żołnierze nie chcieli wykonać rozkazu więc Bathen wziął chłopaka za rękę i nakazał.
-Biegnij teraz do domu mały i na nic się nie oglądaj.
Młodzieniec spojrzał na żółtowłosego i uśmiechnął a po chwili ruszył do swojego domu.
Powracający do króla żołnierze nie byli zadowoleni z obrotu sytuacji. Gdy otworzyli bramę Magner stał już przed nimi i oczekiwał na wyjaśnienia. Widział wszystko z okna swojej wielkiej sali przygotował się na trudną dyskusję.
Gdy wojownicy podeszli do niego i spuścili głowy, król uderzył pięścią w stół i krzyknął
Idioci wracacie do mnie z pustymi rękoma? Jak mogliście pozwolić Bathenowi się przekabacić i puścić tego bękarta?!!
Panie jak sam Pan już wie Bathen nakazał nam go puścić, ale nie chcieliśmy więc sam to zrobił
Bathen nie może podejmować decyzji bez mojej wiedzy!!Postępując tak przeciwstawił mnie! Przyprowadzić go do mnie- krzyknął Magner.
Nieudolna próba zakuta żółtowłosego w kajdany skończyła się dla jego kompanów poważnymi uszkodzeniami ciała i nawet co u niektórych utratą przytomności.
Bathen sam postanowił udać się do swego władcy. Przeszedł przez długi korytarz i zapukał do bramy pokoju w której Magner najczęściej przebywał.
- Wejść- krzyknął król.
- Panie chyba oczekiwałeś mojej osoby?- zapytał żółtowłosy i oddał pokłon.
- Tak Bathenie, oczekiwałem!! Zawiodłem się na tobie!!! Jak mogłeś podjąć
decyzję bez mojej wiedzy?
- Panie jestem dowódcą całego twojego wojska, chyba mam prawo podejmować
takie decyzje jak mały chłopiec. To żaden wróg, to zwykły zagubiony chłopiec
który nie zasłużył sobie na takie traktowanie.
- Wojsko!!-krzyknął Magner.
Kiedy żołnierze pojawili się przed królem, ten nakazał.
- Wtrącić go do więzienia.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt