- Po siedemnaście? To chyba z zagranicy przywieźli te ochłapy i ścięgna, z których to zmielono?
Mówi babcia, a śmierdzi jak mydliny, w których twoja stara odmaczała. Babcia babć, archetypiczna rama dla wszystkich wągrów świata.
Widać, że zagotowany. Nitki potu wiją się bruzdami czoła, zraszają grube pryszcze. Tabliczka, a na niej „Łukasz”, ręką chuja nie oszukasz, "tako rzecze Zaratustra", a mnie nurtuje za ile te żółte wibratorki ludzi południa, co śnią się czarnym, tak jak jabłka białym, kotom myszy, zaś Chińczykom ryż.
A on dłubie! Jak dłubie? Jak kornik, albo coś. Zręcznymi łapkami rudej wiewióry grzebie w monetach i banknotach, szuka może chwilowego plateau, zawiesza się na drobnych momentach czasu, które pozwalają rozdrażnić fakturę palców kółkami wypukłych „zer”, by odsapnąć od tu i tam nawiązywanych, cicho-porozumiewawczych spojrzeń przypadkowo drgających lekkim szumem protonów, czy innych sronów, a wszystkie w błyskach gałek ocznych, do tego całkiem elektrostatyczne. Aż powietrze drży. On i te zera, i te myśli gdzieś indziej, jakby właśnie kończył malować małego paznokcia u lewej stopy, już-tuż-tuż-już, ostatnie liźnięcie pędzelka, jeszcze tylko w radiu dobrzmi „Takie Tango” Budki Suflera i wibratto rozkosznej myśli w półtonie: „I tylko pończochy... tylko pończochy i żaden się nie oprze...”. Łukasz, Łukasz, palcem dupy nie oszukasz.
- To po ile?
- Co, po ile?
- Te bananki po ile?
Przede mną wstyd, a za mną ludzie o jamach ustnych powleczonych resztkami śniadania. Twarze przeorane, jak moja, głupotą, idiotyzmem krzywe, dyszą, skraplają ślinę na wargach, na wągrach, na wągrach warg. Gdyby odrzeć człowieka z ciała, rozszarpać, rozkrwawić tkanki aż po mózg różowy, mdły, lepki. A potem nim rzucić o ścianę. W drobny mak wszystkie marzenia – out of date – jak samookaleczenia pozalepiane skrupulatnie plastrem w kolorze cielistym, schowane pod blado łyskającym lękiem, rozchwianym obliczem doczesnego trwania samych przypadkowych strzałów ejakulatu, wyrzeźbionych w mięsie i ścięgnach jako symbole upadku idei narodzin. Człowiek śmierdnie okadzany doświadczeniem, a pono stworzon na podobieństwo twego pachnącego „ja”, co jak płatki róż, Stary! Stary, czemuż ty tak w bezszacunku mielisz nas grubymi palcami? Czemu?
- Bananki chodzą po trzy czterdzieści za kilogram.
„Chuj ci w dupie chodzi...”, powiedział Miauczek do wszystkich pedałów ziemi, tej ziemi.
- A to może jeszcze zapalniczkę wezmę...
- I coś...
I... osmalę ci rodzyny...
Ręką Nie Oszukasz potrząsa brodą starego thrashmetalowca, rip-off zarostu doktora łaski z Hippony, a w nim współpodobne pchły wszystkich herezjarchów świata oblepiają pokręcone, współistotne włosie. Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja. Ktoś powiedział, żeś najbardziej wyświechtaną kurwą wszechświata, że ever i coś tam, a przecież rozpięli ciebie jak małego, ledwie trzema dobrymi gwoździami, no może garstką, na krzyżu, a korona z chwasta w pakiecie. I po co? Bo nie było neuroleptyków? Chlorpromazyna dożylnie, rzekł Doktor Piotr rozmyślając o pulchnym cycku Stanisławy Bozowskiej podrygującym rubasznie w żwawym pląsie na grzbiecie wycieńczonej Naszej Szkapy... Ty dziecię ze stajenki pod Zakopcem... Ty Mitro, dużo zjem, szczęki miażdżą kości zwierząt o wyrwanych sercach, ty Dumuzi, któryś urodził się by umrzeć, a umarł by zostać Chrystusem żyjącym wiecznie po prawicy Ojca, dla nas i dla naszego zbawienia, ty Mitro, dużo zjem a potem wydalę dla chwały twojej, by dzień święty święcić... ty Jezu, chloropromazyna dożylnie, osiemset miligramów kwetiapiny, klonazepam dla smaku i „tegretol, normalnie, na szajbę”.
- I jeszcze tego kotleta poproszę, właściwie to trzy, te z karkówki wycięte, i...
... nie potrzeba byłoby może nawet tych gwoździ, nawet jednego, ino parę piguł i ty – pradziad ojca swego syna i ducha świętego, z pustego łona – w udach i spojrzeniu, a ona mruga tak zwiewnie, szybkie erupcje wulkanów, wybuchy supernowych i czarne dziury pod powiekami, kobiety, świętej. Człowiek, ale nie Bóg. Amen(t). A tak to: Non omnis moriar.
- ... pół litra czystej poproszę.
shinobi
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt