Wieści z Candaby - r4g
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Wieści z Candaby
A A A
CANDABA, LIMES NADHAREŃSKI, MAJ 1038

Cześć i chwała naszemu władcy i przewodnikowi, cesarzowi Radalli ! Pokój jego synom, spadkobiercom Diademu i włóczni Amelluka ! Niechaj słońce nigdy nie gaśnie nad niezdobytymi murami miasta Vireus, imperialnej stolicy !
Sergatusie, bracie mój i najzaufańszy z przyjaciół, wiele już miesięcy minęło od czasu, gdy maszerując na czele XVII Legionu, opuściłem bezpieczne równiny Czerwonych Traw i dotarłem do północnych granic naszej domeny. Błagam cię o przebaczenie za brak jakichkolwiek listów i najuboższych choćby strzępów informacji o stanie mego zdrowia i ducha. Nawał jednak pracy i obowiązków jakie spadły na me braki, nie pozwolił mi na zaprzątanie sobie głowy kwestiami, które nie dotyczyłyby bezpośrednio spraw państwa. Wielkim bowiem trudem, z niesłabnącym zaangażowaniem, krok po kroku porządkuję napiętą sytuację na granicy, rozbudowując obóz i przygotowując żołnierzy do dalszej ekspansji.
Wspólnymi siłami, wraz z dowódcami pozostałych obozów, udało nam się wreszcie stworzyć podwaliny nowego limesu, który odciąży południowe garnizony i przeniesie ciężar obrony na północ. To rzeka Haren, szeroka, płynąca spokojnym nurtem, lecz jednocześnie zdradliwa i zaskakująco nieprzyjazna, jest nową granicą Imperium, zaś usytuowane po naszej stronie forty, są zaporami, o które rozbijać się będą ataki barbarzyńskich psów. Tak, ziemie które dwa lata temu podbił nasz pan i władca, są już na stałe włączone do cesarstwa. Prowincja jaka została utworzona po zaanektowaniu słabych i skłóconych , barbarzyńskich państewek przyjęła nazwę Moranii. Ja zaś jestem jej gubernatorem i rządcą.
Czcigodny bracie, z radością i dumą przesyłam ci wieści o tym iż zarówno ja, jak i moja żona Camilla oraz syn Katos, mamy się dobrze, nie gnębią nas choroby, nie skąpią nam łask bogowie. Szybko przywykliśmy do trudów obozowego życia. Nie straszne są nam już noce spędzone na twardych łożach i prosta, żołnierska strawa. Sergatusie, wygody i luksusy jakich doświadczałem, mieszkając w stolicy, odeszły w zapomnienie, zaś ja, jak przystało na przykładnego dowódcę legionu, kładę się z mieczem u boku i hełmem na wyciągnięcie ręki.
Nie lękaj się jednak ! Mimo, iż nie rozstaje się niemal z orężem, sytuacja na granicy nie jest już aż tak napięta i niebezpieczeństwo nie czai się już na każdym kroku. Po początkowych burzach i chaotycznych atakach niezorganizowanych grup barbarzyńskich Morannów, nastał czas spokoju. Te nieludzkie psy odeszły w głąb porastających ich domenę lasów, których połacie sięgają przeciwległych brzegów rzeki Haren. Nie słychać już ich bębnów i wilki nie wyją już każdej nocy.
Bracie, z niecierpliwością wyczekiwać będę nadciągającego z południa gońca, który żywię głęboką nadzieję, przyniesie mi pismo od ciebie. Ja zaś ze swej strony obiecuję, iż począwszy od teraz , informował cię będę o sytuacji na granicy i w obozie, tak byś nawet oddalony o setki mil, był świadomy mojego położenia i sytuacji w jakiej się znajduje .

CANDABA, LIMES NADHAREŃSKI, LIPIEC 1038

Jak dobrze było ujrzeć, bracie, twą pieczęć, która stemplowała zwinięty rulon pergaminu z wieściami z cywilizowanego świata.
Z niekłamaną radością przyjąłem informację, o twym awansie i o szybkości z jaką pniesz się w górę politycznej kariery. Życzę ci szczęścia i zapału, który sądząc jednak z gorliwości z jaką wykonujesz swoje obowiązki, nieprędko zgaśnie. Camilla winszuje ci szczerze i już wyczekuje, kiedy oznajmisz nam, iż wybrano cię przewodniczącym senatu. Nie byłoby w tym dla nas żadnej niespodzianki, a i lud Imperium szybko pokochałby cię i uczynił
ambasadorem swej woli !
Pytasz jednakże dalej o głębszą i dalece bardziej złożoną charakterystykę ziem, jakimi zarządzam, gdyż uprzedni, zdawkowy opis, nie zaspokoił twej ciekawości. Błagam o wybaczenie, gdyż pisząc pierwszy list, niewiele miałem czasu i skupić musiałem się na sprawach podstawowych. Goniec siodłał już bowiem konia, zaś bramy fortecy rozwierały się z cichym chrzęstem.
Teraz wszakże uczynię co w mej mocy, by nakreślić ci o wiele bardziej rozbudowaną charakterystykę owych barbarzyńskich do niedawna ziem, a także przelać na papier me własne spostrzeżenia i uwagi.
Morania pełna jest lasów i mokradeł, które toną o poranku we mgle, zaś w czasie dnia mruczą cicho głosami unoszących się nadeń chmar komarów. Na zachodnim brzegu Haren, tam gdzie usytuowane są nasze obozy i sięga władza cesarza, udało się nam okiełznać owe nieregulowane do tej pory rozlewiska i panujące niepodzielnie lasy. Coraz więcej mamy tam dróg, mostów i pastwisk , które systematycznie wydzieramy potężnym armiom ogromnych drzew. Osadnicy zdążają do wytyczanych przez nas miast i zaludniają opustoszałe po wojnach tereny . Ci z miejscowych, którzy mimo naszej okupacji nie zbiegli na przeciwległy brzeg rzeki, choć z początku nieufni, teraz z wdzięcznością korzystają z zasobów naszej wiedzy i z uwagą słuchają rad i wskazówek. Niektórzy z nich, najbystrzejsi i najzręczniejsi służą nam niekiedy za przewodników, którzy prowadzą nas po sobie tylko znanych traktach, pozwalając omijać zdradzieckie bagniska i nawiedzane przez watahy wilków, dzikie terytoria. I , mimo iż wielu z nich wciąż gardzi nami i uzurpuje przeciw naszym dziełom, proces asymilacji trwa nadal .
Język miejscowych jest zadziwiającym połączeniem dialektów zachodnich z naleciałościami virejskiego. Dzięki temu właśnie , mimo iż okoliczni kaleczą piękno naszej mowy, łamiąc niektóre głoski i akcentując nienależycie, jesteśmy w stanie się z nimi porozumieć i przekazać polecenie, bądź usłuchać skarg.
Ilekroć budzę się rano, Sergatusie, me uszy karmione są cichym szeptem płynącej niespiesznie wody i nieskończonych pieśni skrytych w gęstwinie stworzeń. Bogactwo bowiem fauny tutejszych terenów przerasta moje najśmielsze wyobrażenia. Codziennie widuję ptaki o jakich nie słyszeli redaktorzy opasłych encyklopedii, które spoczywają w naszych bibliotekach. Jedne wielkie i majestatyczne, krążą nad koronami drzew, wypatrując ofiar, inne zaś, niewielkie i płoche, szybują nisko nad ziemią, chwytając w dzioby ćmy i niespotykane u nas, skrzydlate gąsienice. Z głębin zaś szczerzą swe kły szare wilki, których karki potężniejsze są od spotykanych na południu niedźwiedzi. Ponad lustro wody niekiedy zaś wyskakują czarne niczym smoła, bezokie ryby, których widok przykuwa uwagę, lecz budzi jednocześnie odrazę i wstręt.
Drzewa wiekowych borów i mrocznych puszcz zdają się sięgać chmur, zaś ich gęste korony skryć mogłyby pod swymi strzechami setki legionistów. Oplatają je trujące bluszcze i obsypane kwieciem pędy pasożytniczych winorośli, których grona zsyłają na ofiary gorączkę i powolną , bolesną śmierć. Nigdy nie widziałem jeszcze, bracie, równie kolosalnych dębów, które zdają się tak potężne, iż nie wahałbym się postawić na zbudowanych z nich fundamentach całego świata. Wreszcie trawy, których ogromne łąki ciągną się niekiedy długimi milami. Sięgają one najroślejszym z legionistów powyżej ramion, czasami zaś nawet przerastają ich i kamuflują.
Morania to dzika wciąż kraina i taka jeszcze przez jakiś czas pozostanie. Nasza bytność co prawda zaznacza się tu coraz wyraźniej, lecz nie od razu uda się nam okiełzać te dziewicze wciąż tereny. Na razie wszak, dzięki naszym staraniom, zapanował ład i porządek. A już niedługo ukończymy odbudowę mostu, który spalony został przez ostatnie, pierzchające ze swych ziem grupy barbarzyńców. Wtedy , po raz pierwszy cywilizowany człowiek postawi stopę po drugiej stronie rzeki Haren !

CANDABA, LIMES NADHAREŃSKI, SIERPIEŃ 1038

Nawiedziły nas straszne ulewy, które opóźniły rekonstrukcję mostu i spowolniły marsz imperialnej gwardii na północ. Poziom wód podniósł się , zaś w pobliżu fortu poczęły gnieździć się jadowite węże. Nigdy, przysięgam na bogów, nie spotkałem się z tak dużym nagromadzeniem owych napawających mnie odrazą stworzeń, ani też nie słyszałem o równie wielkiej liczbie ich ataków na legionistów.
Ze smutkiem donoszę ci, Sergatusie, iż straciłem z tego powodu już dwudziestu czterech gwardzistów, zaś wśród pozostałych podkomendnych szerzą się plotki o pladze, zaś w ich duszach plącze się strach. By zapanować od ogarniającą ich niemocą, sam przeto, dla przykładu, udałem się wraz z jedną z grup na patrol, gdzie byłem naocznym świadkiem jednego z ataków. Węże spadały na nas z drzew, wynurzały się z zarośli i z wydrążonych w ziemi tuneli.
Ograniczyłem więc liczbę patroli, a wysyłanych nań żołnierzy dobierałem nad wyraz starannie, upewniając się, iż mają oni doświadczenie i niezbędną wiedzę, by nie dać się zaskoczyć tym dzikim, niewidzialnym niemal bestiom.
Ostatni tydzień przyniósł wreszcie rozpogodzenie, toteż ze zdwojoną siłą powróciliśmy do naprawy zniszczonego przejścia. Rzeka ustabilizowała poziom wody, zaś nurt powrócił do swej leniwej, ociężałej szybkości . Odbierając meldunki od pozostałych legatów, utwierdzałem się w przekonaniu, iż na całej niemal granicy panuje spokój, zaś obozów, miast zwierzyny, nie niepokoją żądne trudności. Wszelako budowa pozostałych mostów, które powstać miały w dwóch jeszcze fortach, została już ukończona. Legaci pilnie jednak strzegli swych legionistów i nie pozwolili żadnemu stanąć jeszcze po drugiej stronie rzeki, tak by obiecany mi wcześniej honor nie spłynął na barki pospolitego żołdaka.
Przyjąłem owe wieści z radością, gdyż to sam cesarz odznaczył mnie tym wyróżnieniem, pozdrawiając na oczach armii z wysokiej mównicy. Było to niespełna dwa lata temu, gdy zwyciężywszy w ostatniej bitwie z barbarzyńcami, Radalla poprzysiągł uhonorować mnie tym przywilejem za moje oddanie i skuteczność w walce.
Duma rozpierała mnie od wewnątrz, zaś łzy wzruszenia cisnęły się do oczu, gdy pewnego słonecznego, sierpniowego dnia, przy głosach trąb i w asyście najznamienitszych mężów z mej fortecy, uroczyście przemaszerowałem po odbudowanym moście i stanąłem wreszcie na owej barbarzyńskiej od zarania dziejów ziemi. Zatknąłem tedy w gruncie imperialną chorągiew, złożyłem bogom dary i ofiary, a także odprawiłem niezbędne modły.

CANDABA, LIMES NADHAREŃSKI, PAŹDZIERNIK 1038

Powąchaj pergamin, który naznaczony jest tymi słowy !
List ów pisałem bowiem na ziemiach Murten, gdzie lasu gęste są od przyczajonego zwierza, zaś powietrze tak nasycone dzikością i dziewiczością natury, że aż zatyka nasze mieszczańskie, przyzwyczajone do odoru cywilizacji płuca !
Mam nadzieję, że wylewającą się z owego wstępu radością rozwiałem twe obawy i troski , od których roiło się aż w poprzednim od ciebie piśmie ! Sytuacja nie była i nie jest aż tak dramatyczna i zaręczam ci, moje życie nie jest zagrożone. I na pewno nie zamierzam zrzec się zwierzchnictwa nad prowincją, by powrócić do bezpiecznej stolicy. Co prawda węże i inne plugastwa wciąż atakują legionistów i przeszkadzają w patrolowaniu przyległych do obozu terenów, lecz i sami żołdacy zdają się coraz czujniejsi i bardziej odporni na jad, który uprzednio kładł trupem potężnego męża w przeciągu tygodnia. Nie istnieje również żadne na razie zagrożenie ze strony barbarzyńców. Niech bogowie będą mi świadkami, dzikusy te zagnieździły się w najodleglejszych chyba zakątkach puszczy i siedzą tam cicho, nie wystawiając nosów poza obszary niewielkich wiosek. Jak do tej pory nie spotkaliśmy bowiem nawet pojedynczego zwiadowcy północnych plemion, nie mówią już nawet o większej ciżbie wrogów.
Przyjmuję także gratulacje i wyrazy szacunku. Tak, trwale odcisnąłem swoje imię na kartach dziejów, zaś mój czyn na zawsze przeszedł już do historii. Camilla, aż promienieje na myśl o zaszczytach jakie spłyną na nas po zakończeniu powierzonej nam przez cesarza misji. Do jej ukończenia jeszcze jednak daleko i nawet tęsknota jaką powoli zaczynam odczuwać w stosunku do ciebie, pozostałych przyjaciół jak i samego miasta, nie zmusi mnie do zostawienia mego dzieła niedokończonego.
Jak zapewne zauważyłeś, nadałem północnym lasom nazwę i z dumą prezentują ją teraz przed tobą. Wiedz, że jesteś jedną z pierwszych osób, naturalnie prócz cesarza i przedstawicieli dostojnego senatu, która dowiaduje się jakim mianem obdarzyłem tę przyszłą, imperialną prowincję.
Murten, tak zwała się w antycznym poemacie Aradoga, mityczna kraina, której bezmiar i czająca się w jej sercu tajemnica, nie pozwalała komukolwiek, kto choć raz zaznał jej piękna, o sobie zapomnieć. Główna zaś postać dramatu przesławnego autora, opętana jej sekretami, poświęciła całe swe życie , próbując odgadnąć co kryje się kurtyną tysięcy oplatających Murten zagadek.
Jakaś siła bowiem unosi się tu, wśród pni prastarych drzew, przy brzegach Haren, w gąszczu leśnej matni, która spowija duszę i wypełnia umysł rosnącą stale fascynacją. Zapach jaki roztacza dziewicza puszcza Murten, u wrót której siedzę właśnie, pisząc ów list, jest dla mych zmysłów najprzyjemniejszą z pieszczot. Sama zaś sposobność przebywania w cieniu kolosalnych dębów i gigantycznych jesionów, wlewa w me serce pokłady radości i spełnienia.
Powąchaj pergamin i naciesz duszę tą namiastką kojącego umysł aromatu i przenieś się , choćby na moment, w północne ostępy, gdzie cywilizacja puka dopiero do bram dziczy !

CANDABA, LIMES NADHAREŃSKI, GRUDZIEŃ 1038

Doprawdy pochlebia mi twa troska i zaangażowanie w powodzenie mego dzieła, bracie. Daleki jestem jednak od tak surowej , jak twoja, oceny wpływu jaki wywiera na mnie Murten. Mimo, iż nazwa jaką nadałem owym ziemiom mogłaby okazać się złowróżbna i przewrotny los zesłać mógłby na mnie klątwę, jaka spadła na bohatera dramatu Aradoga, żywię głębokie przekonanie , iż bogowie ochronią mnie przed tym i nie pozwolą , by mej duszy stała się jakakolwiek krzywda. Sam Radalla nie ukrywa zaś, iż miano jakim ochrzciłem owe lasy i puszcze niezmiernie przypadła mu do serca i z wielką rozkoszą przekazał je tłumowi podczas przemówienia u bram cesarskiego pałacu.
Nastała wreszcie zima. Grunt przykryty został śnieżną pokrywą, zaś spokojna tafla wody skuła się tarczą lodu. Jakże piękna jest o tej porze roku cała kraina i jak cudownie błyszczą w słońcu białe pancerze kolosalnych drzew, które bardziej niż rośliny zdają się przypominać teraz górskie szczyty i niezdobyte szańce.
Strażnicy na murach nie spuszczają oczu z przeciwległego brzegu, gdyż lodowym traktem przedostać mogłaby się teraz w pobliże obozu każda armia tego świata. Wielokrotnie już próbowaliśmy skruszyć zmarzniętą wodę, lecz mimo kolejnych prób, nasze wysiłki spełzły na niczym. Pełna dziwów jest Murten, gdyż mimo iż mrozy nie doskwierają nam tu bardziej, niż w innych zakątkach cesarstwa , to okrywająca Haren tafla twardsza jest od najczystszej stali.
Jak do tej pory, dzięki łaskom bogów, pod bramy fortu przedostają się jedynie wygłodniałe wilki i dwunożne, nigdy niewidziane wcześniej przez mych ludzi istoty, których ciała obrośnięte są szarym futrem, zaś z pysków wystają długie kły.
Muszę ci jednak wspomnieć, Sergatusie, o dziwnym zdarzeniu, do jakiego doszło przed trzema tygodniami w Arozun, jednym z przyległych do rzeki obozów. Otóż, jak donosi mi w poufnym piśmie legat Davanus, dowódca garnizonu, na przeciwległym brzegu Haren, gdzie las nie jest tak gęsty i pomiędzy drzewami zachował się niewielki, porośnięty jedynie trawą plac, jego legioniści widywali często starą, otuloną chustami i opończą kobietę, która klęczała pośrodku wolnej przestrzeni i w dziwnym języku zanosiła modły do sobie tylko znanych bóstw.
Pewnego zaś dnia, gdy patrolująca teren grupa usłyszała jej głos, dwójka z gwardzistów, bez zastanowienia, wbiegła na lód i nie słuchając ostrzeżeń i rozkazów towarzyszy, pognała ku tajemniczej kobiecie. Pech i zły los chciały, by tafla załamała się pod nimi.
Zatonęli, zaś ich ciał nie odnaleziono.
Strapieniem napawa mnie wieść o tym , iż gdy legioniści zniknęli w odmętach Haren, stara podniosła się z kolan. Następnie złorzecząc głośno w swym dziwnym dialekcie, zatoczyła się od chrapliwego śmiechu, uniosła w geście groźby prawicę i zniknęła w leśnej matni.
Co o tym sądzisz, bracie ?

CANDABA, LIMES NADHAREŃSKI, STYCZEŃ 1039

Prawdę mówisz, twierdząc iż niezbadane są krainy Murten, zaś w ich dalekich ostajach kryć mogą się istoty przeraźliwe dla nas i niezrozumiałe. Podzielam też twą opinię o tym, iż stara mogła być plemienną wiedźmą, zakonserwowaną przy użyciu tajemnych mikstur i otumaniła biednych gwardzistów rzuconym przez siebie urokiem
Jednak czemu oszczędziła pozostałych ? Czy była to jedynie oznaka niechęci do nas ? Ostatnie ostrzeżenie przed tym, byśmy nie zgłaszali pretensji do jej ziem ?
Dotarły do mnie wieści również od innych legatów. Są naprawdę zastanawiające, gdyż w ich raportach także zawarte są informacje o owej kobiecie.
Bimarus z Veradum pisze, iż w listopadzie ludzie jego szeptali między sobą o dziwnej, niewyraźnej sylwetce, która przechadzała się wśród drzew, nucąc wersy spisanych w dziwnym języku psalmów. Nie informował mnie o tym wcześniej, gdyż sprawę uznał za błahą i dopiero wypadek z Arozun skłonił go do tego, by mnie o tym zawiadomić. Milczał także do tej pory o kilku przypadkach utonięć wśród żołnierzy, gdyż uważał je za nieszczęśliwe wypadki. Jak donosi, nie można jednak uznać ich też za owoc uroków rzuconych przez wiedźmę, gdyż jak głoszą świadkowie, nie mogą w żaden sposób potwierdzić jej obecności .
Daober z Malakarum wysłał z kolei gońca, który nie przyniósł listu, lecz przekazane przez legata słowa. Otóż w jego obozie odkryto przed czterema dniami ciała powieszonych na przeciwległym brzegu legionistów , którzy nie powrócili z patrolu.
Ślady na śniegu nie wskazywały, by towarzyszyć mógł im ktoś jeszcze.
I tylko z fortu, który leży najbliżej Candaby brak jakichkolwiek nowin o owej złowróżbnej zdaje się zjawie.
Proszony o pomoc i radę, boski Radalla zdaje się bagatelizować sprawę i sugeruje bym skupił się na kwestiach administracyjnych, zaś owe dziwne wypadki rozrosły się w mej głowie do przytoczonej w raportach postaci na skutek zmęczenia, znużenia i tęsknoty za domem. Na wszelki wypadek, pisał, powierzy mą osobę Trójcy, tak by mieć pewność, iż włos mi z głowy nie spadnie.
Słowa władcy uspokoiły mnie tylko z jednej strony.

CANDABA, LIMES NADHAREŃSKI, MARZEC 1039

Nieustanne burze śnieżne odcięły nas całkowicie od reszty świata, tak iż nie byłem w stanie słać do stolicy nawet tresowanych sokołów. Gruba czapa śniegu oplotła obóz, sięgając niekiedy nawet połowy wysokości murów. Przez wiele dni zdani byliśmy wyłącznie na siebie. Noce były długie i zimne, zaś dnie pochmurne i mgliste.
Nawet nie wiem od kiedy słyszymy znów po zapadnięciu zmroku wycie wilków. Bestie są głodne, tak jak coraz bardziej przygnębieni są legioniści. To ciągłe siedzenie w obrębie fortu ma druzgocący wpływ na ich morale. Dyscyplina powoli upada, zdarzają się bójki i kłótnie.
Dosłownie kilka dni temu, na wieży strażniczej wylądował sokół z Baradorum, najbliższej nam twierdzy. Dwudziestu żołnierzy podcięło sobie żyły w baraku, zaś lunatykujący kompan wypisał sobie na ciele ich krwią dziwne , nie dające się rozszyfrować znaki. Jego przebite mieczem zwłoki znaleziono wraz z rozprutymi korpusami owej dwudziestki.
Moja reakcja była błyskawiczna. List pofrunął do cesarza, lecz ten w dalszym ciągu nie jest w stanie dostrzec powagi sytuacji. Tłumaczy sobie wszystkie te zdarzenia słabością ducha legionistów. Zapowiedział nawet zaostrzone kontrole podczas rekrutacji, by w przyszłości oszczędzić legatom takich nieprzyjemnych niespodzianek.
Ty, jako jedyny widzisz narastające zagrożenie i potrafisz przewidzieć konsekwencje. Jednak kiedy w całej swej mądrości radzisz byśmy opuścili te ziemie i cofnęli granicę na południe, nie mogę się z tobą zgodzić. Zbyt wiele trudu i wysiłku kosztowało nas bowiem zapewnienie kolonistom bezpieczeństwa i spokoju, by teraz tak łatwo poddawać się i uciekać. Sądzisz, że owe klątwy i uroki, jakimi według wszelkiego prawdopodobieństwa opętani byli zgładzeni gwardziści, mogą być jedynie zaczątkiem czegoś znacznie gorszego? Naprawdę uważasz, iż potęga Imperium ugnie się przed barbarzyńcami, których jedyną bronią jest rzucająca uroki wiedźma ?
Już wyznaczyłem nagrody za jej głowę. Jak tylko śniegi stopnieją, rozpoczynamy polowanie !

CANDABA, LIMES NADHAREŃSKI, KWIECIEŃ 1039

Zaczynam mieć wątpliwości, Sergatusie, czy mimo moich wcześniejszych komplementów, jesteś naprawdę tak wnikliwym interpretatorem znaków i dziwnych zdarzeń, o których cię informowałem. Może to mieszczańskie luksusy i wygody, a także zaszczyty jakie na ciebie spadają, psują trzeźwy do tej pory osąd i burzą trafność dotychczasowych ocen.
Zaprawdę, nie spodziewałem się po tobie tak szaleńczej rady. Myślałem wszak, iż pomysł by cesarska armia opuściła Moranię i Murten, był tylko jednorazowym aktem zaćmienia twego światłego umysłu, lecz myliłem się.
Prośba o zaniechanie ataków na ową starą kobietę, której uroki, oczywiście o ile prawdą jest, że je rzucała, zniewoliły część stacjonującego przy Haren kontyngentu, na długie minuty zasznurowała mi usta. Nie sądzę, byś miał rację w tej kwestii. Twierdzenie jakoby jej śmierć miała zesłać na moją załogę dużo poważniejszą groźbę, wywołała u mnie niemałą konsternację. Nie z powodu jednak tego, iż zgadzam się z tą tezą, lecz z faktu, iż zaczynam zastanawiać się czy korzystając z urzędowych dóbr, nie nadużywasz przypadkiem wina ?
Pomijając rozbieżność zdań i opinii w tym jakże ważnym temacie, informuję cię, iż argumentem przemawiającym na korzyść podjętej przeze mnie decyzji jest fakt, iż od czasu wydania owego rozkazu, legioniści na powrót stali się posłuszni, twardzi i zdyscyplinowani. Poleceniem tym wlałem w ich serca nowe pokłady nadziei. Coraz mniej też wilków skrada się wieczorami ku bramom fortecy, gdyż za moim przyzwoleniem, łucznicy szyją doń z odległości kilkuset już metrów. Gdy pierwszy raz sprowadzono za mury ciało jednej z bestii, pod wielkim byłem wrażeniem ogromu i siły jaka promieniała z nieżywej już przecież istoty.
Najpotężniejsza jaką do tej pory ubito, kazałem wypchać i wysłać do stolicy !

CANDABA, LIMES NADHAREŃSKI, MAJ 1039

Tak, oczy tego martwego już wilka, który jak mówisz, ustawiony został na piedestale w gmachu senatu, kryją w sobie jakąś tajemnicę. Zdają się wciąż żywe i niebezpieczne. I mnie też przechodziły dreszcze, gdy spoglądałem w te dwa, zielone szmaragdy, z których sączy się pierwotny, niewygasły ogień.
Sam Radalla jednak zachwycił się tym prezentem i z utęsknieniem wyczekuje kolejnych dziwów z północnych ostępów. Trudno będzie jednak zaspokoić jego pragnienia , gdyż wszystkie niemal bestie zaszyły się w gęstwinie, zupełnie jak gdyby dopiero teraz dostrzegły zagrożenie jakim jest dlań sąsiedztwo imperialnych legionistów.
Na granicy spokój, zaś wszyscy podlegli mi legaci zajęci są torowaniem sobie w puszczy dróg, którymi już niedługo pomaszerują na północ nasi żołdacy. Ustawiliśmy już po drugiej stronie mostu pierwsze wieże strażnicze i przygotowujemy się do wybudowania niewielkiego fortu, który osłaniał będzie działania zaczepne. Dzicy wyłaniają się powoli z ukrycia. Łucznicy moi ustrzelili ich już tuzin, podczas gdy ja nie odnotowałem jeszcze po swojej stronie żądnych strat.
Przyznasz, iż decyzja o nie szczędzeniu mieczy i grotów jest tu jedynym rozwiązaniem. Tylko w ten sposób uda nam się wyuczyć barbarzyńców należytego dla nas szacunku i strachu przed gniewem Imperium.
Ani śladu wiedźmy ! Musiała pognać ku dalszym, niedostępnym rejonom jeszcze dla nas rejonom, gdzie wyprasza pewnie u swych bogów o łaskę i przebaczenie. Legioniści dumni są z tego, iż odpłacili jej za nękanie sąsiednich obozów !

CANDABA, LIMES NADHAREŃSKI, CZERWIEC 1039

Camilla zniknęła ! Pewnego dnia opuściła obóz, mówiąc strażnikom, iż wychodzi nazbierać ziół. Nie zgodziła się na przydzielenie sobie ochrony, gdyż nie sądziła, iż dzicy stanowią jeszcze jakieś zagrożenie. Nie ma jej trzeci dzień ! W mojej głowie kłębią się czarne myśli !
Legioniści są pewni, iż to sprawka wiedźmy ! We wszystkich obozach wrze ! Radalla każe zachować spokój i podwoić patrole, lecz ja od jej zaginięcia nie zmrużyłem oka ! Katos chodzi zaś zasępiony i zapłakany !
Sergatusie, co począć ?

CANDABA, LIMES NADHAREŃSKI, CZERWIEC 1039

Słowa otuchy nic tu nie pomogą , bracie !
Podjąłem już decyzję !
Pomyślisz może, iż oszalałem, lecz ufam własnym zmysłom i słowu mych ludzi. Zarówno mi, jak i kilku legionistom ukazała się bowiem wśród drzew postać kobiety ! Była jak zjawa, lecz niech skonam, do złudzenia przypominała Camillę ! Pytani, czy widzieli to samo, pod groźbą tortur , żołdacy odpowiadali, że tak, widzieli mą Camillę wśród drzew ! Do kroćset !! Toż to musi być sztuczka tej wiedźmy ! To ona schwytała ją i więzi teraz , pojąc nieznanymi u nas truciznami ! Szamanka zesłać musiała na nas jej wizję i triumfuje, widząc ogarniającą nas zgryzotę !
Wielkie wzruszenie ogarnęło mnie, gdy stojąc na trybunie i obwieszczając zebranym na placu swą decyzję, ujrzałem, iż wszyscy moi żołnierze skorzy są do pomocy ! Większości , tłumiąc cisnące się do oczu łzy, rozkazałem zostać w obozie i pilnować przejścia, lecz w sile dwóch tysięcy najbitniejszych i najodważniejszych , jeszcze dziś wyruszam na północ !
Nie trudź się jednak Sergatusie i nie próbuj odwieźć mnie od tej decyzji, gdyż nim dotrze do mnie twa odpowiedź, dawno już kroczył będę po lasach Murten !
Radalla, pod groźbą surowej kary nalegał bym nie porywał się na tak tajemnicze wciąż ziemie, gdzie śmierć czaić się może na każdym kroku, lecz cóż innego mi pozostało ?
Camilla żyje i znajdę ją !

CANDABA, LIMES NADHAREŃSKI, LIPIEC 1039

Cisza, przerywana jedynie sporadycznym wyciem wilków i szumem gigantycznych dębów. Dziesiąty już dzień przedzieramy się przez mokradła i gęste, leśne zarośla. Kolumna mych wojsk rozciągnięta jest już niemal na milę. Straciliśmy też kilka wozów z zaopatrzeniem, które ugrzęzły w bagnach. Doskwierają nam owady i sporadyczne ataki wilków. Ani przednia, ani też tylna straż nie zanotowały jednak jak do tej pory obecności dzikich.
Im głębiej posuwamy się przed siebie, tym mniej pozostaje w mym sercu nadziei.

CANDABA, LIMES NADHAREŃSKI, LIPIEC 1039

Zaiste, nie spodziewałem się, iż sokół, którego odeślesz, odnajdzie mnie tu, w tym zielonym labiryncie. Dziękuję, ci, Sergatusie za wszystkie słowa otuchy. Nie zawrócę jednak i nie poddam się. Zbyt wielki ogarnął mnie bowiem żal. Myśl zaś o tym ,iż mógłbym odstąpić od szukania Camilli , jeśli wciąż tli się najmniejsza choćby iskra nadziei na jej odnalezienie, napawa mnie obrzydzeniem.
Z Vireus przybył nowy legat ? Nie jestem już więc dowódcą Candaby. Niech tak będzie. Sam przypieczętowałem swój los.

CANDABA, LIMES NADHAREŃSKI, LIPIEC 1039

Barbarzyńcy to tchórze i skrytobójcy ! Gdy zbliżał się już zmierzch dwudziestego dnia wyprawy, kolumna mych wojsk ostrzelana została ze wszystkich niemal stron. Wielu dzielnych synów Imperium pogrzebanych zostało wśród pni prastarych drzew. Dzicy spadli na nas potem jak grom. Podzielili me siły i rozbili trzon całego pochodu. Setki legionistów poszło w rozsypkę. Błądzą teraz pewnie po lesie, umykając wyczekującym ich oprawcom, bez nadziei jednak na ratunek, jeśli nie trafią znów do mnie.
Ocalała grupa, około pięciuset żołnierzy, wraz ze mną, przedarła się przez ścianę wroga i pognała na północ. Bogowie sprzyjali nam w tej najczarniejszej godzinie. Trafiliśmy przeto na niewielkie wzgórze, które pozbawione drzew , wyrasta ponad poziom najwyższych nawet wierzchołków prastarych dębów. Natrafiliśmy tu na dziwny, kamienny krąg na jego szczycie. To dlatego synowie i córy lasu zaatakowali nas z taką furią. Nie chcieli byśmy zbezcześcili świątynię ich bóstw.
Stało się inaczej.
Gdy czuwam tak na szczycie owego pagórka, widzę na horyzoncie niewyraźną wstęgę Haren i ledwie dostrzegalne kontury Veradum, Arozun i innych obozów .

CANDABA, LIMES NADHAREŃSKI, SIERPIEŃ 1039

Myślałem o tym , Sergatusie. Myślałem już, by spróbować przebić się z powrotem, lecz otacza nas ogromna ciżba wrogów. Ich ataki co prawda rozbijają się o szczelny kołnierz włóczni i mieczy, lecz kończą się nasze skąpe zapasy. Wiem, iż Radalla spisał mnie już na straty i zbeształ me imię na oczach vireuskiego senatu.
Nie odnajdę już Camilli. Poświęciłem życie setek legionistów nadaremno .

CANDABA, LIMES NADHAREŃSKI, SIERPIEŃ 1039

Próżne twe starania u cesarza o pomoc dla mnie. Widzę dymy na horyzoncie ! Tak, to Baradorum płonie. Czarne wstęgi wiszą też nad Arozun i Malakorum. Czerwona łuna unosi się nad Candabą i Veradum. To dzicy ! Naruszyliśmy granicę ich domeny, teraz oni walczą o swoje. Walczą o swą ziemię i o wolność ! Od kilku nocy zdaje mi się, iż słyszę dobiegający z gęstwiny głos. Tak, kobiecy głos. To wiedźma. Owa szamanka, która ostrzec nas chciała przed gniewem jej ludu. Nuci teraz smutną melodię, pompując do naszych serc gniew i żal.
Nie byliśmy jeszcze gotowi, by zagarnąć ziemie niezbadanej północy. Zbyt wiele potężniejszych od nas sił gnieździ się tu bowiem w mroku. Słuchając szumu tysiącletnich drzew i wycia nienazwanych istot, czuję się słaby, zbyt słaby .
Barbarzyńcy podeszli bliżej ! Ścierają się już z pierwszym pierścieniem mych wojsk ! Czasu coraz mniej ! Sergatusie, ostrzeż stolicę ! Nie wszystko jeszcze stracone. Niech legiony bronią granic. .
Miecz mój gładko wysuwa się z pochwy ! Jego ostrze wciąż jest niewyszczerbione ! Nadszedł kres !
Bywaj, Sergatusie !
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
r4g · dnia 21.09.2008 14:35 · Czytań: 704 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
ginger dnia 22.09.2008 10:21 Ocena: Bardzo dobre
Spory tekst. Kilka bledow wylapalam - literówki jakieś. Ale: jeśli chodzi o interpunkcje, to przed kropka, wykrzyknikiem, znakiem zapytania czy przecinkiem spacji nie stawiamy. Dopiero po. I w poziomie uzywamy trzech kropek, nie dwóch.

Co do tekstu... Kiedy zaczelam czytac, mniej wiecej przy trzecim liscie, przypomnial mi sie Jean Markale i jego "Wercyngetoryks". Nie mam pojecia dlaczego - czytalam to dwa lata temu, i niestety nie mam dostepu do ksiazki. Jakbys mial watpliwosci - porownanie na plus, bo to interesujaca ksiazka.
Napisane ciekawie, lubie tego typu narracje, podoba mi sie stylizacja jezykowa. Po prostu udalo Ci sie dobre opowiadanie napisac.
r4g dnia 25.09.2008 15:04
Dziękuję bardzo za komentarz! :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:84
Najnowszy:ivonna