- Nie mogę tak. To będzie morderstwo. On tak niewinnie patrzy. - ze łzami w oczach Marzena drżącym głosem próbowała się usprawiedliwić.
- Ale tak trzeba, proszę cię... - Agata wciskała jej do ręki duży, stolarski młotek.
- Ty to zrób, ja nie mogę. - cała się trzęsła. Dłoń za nic nie chciała zacisnąć się na rękojeści.
- Wiesz przecież, że mdleję na widok krwi. - Agata już była cała blada. Kiedyś przecięła się w palec ostrą krawędzią kartki papieru, zemdlała natychmiast. Gdy jej koleżanki zobaczyły ją leżącą nieprzytomnie na podłodze, myślały, że zmarła z powodu nadmiernego wykrwawienia. Wszakże palec cały był zbroczony krwią.
Marzena popatrzyła niechętnie na stół. Leżał na nim dość spory karp, świeżo wyciągnięty z wanny, jeszcze trochę ociekał wodą, uderzał rytmicznie ogonem o blat, otwierając przy tym swoje rybie usta w cichym, niemym krzyku. Wyglądał przerażająco. Przewalał oczami po obu dziewczynach tak, jakby wszystko rozumiał, a powolne ruchy jego szczęki zdawały się układać w słowa będące zapowiedzią okrutnej zemsty. Zemsty zza grobu.
- Nie jestem katem. Nie mogę. Będzie mi się śnił po nocach.
- Marzena, no proszę cię. - Agata po przyjacielsku położyła dłoń na ramieniu koleżanki - Bądź dzielna...
Dziewczyna podniosła młotek. Ścisnęła go oburącz i uniosła nad złowrogo zadartą głowę. Ręka zadrżała jej niewidocznie, ale wyczuwalnie. Wzięła głęboki oddech, zamrugała oczami. W innych okolicznościach wyglądałoby to wielce kokieteryjnie. Jednak rysujący grymas rozbudzanej w sobie nienawiści, w jaki uzbroiła się twarz dziewczyny, wskazywał na coś zupełnie odwrotnego.
- Dobra, założę się, że gdybyś ty był na moim miejscu, zrobiłbyś to bez wahania, nie mrugnąłbyś nawet tym swoim okiem, tylko walnął mnie mocno. - Marzena, drżącym głosem zaczęła wrzeszczeć na biedną rybę - Jesteś zimnym draniem i pewnie nic nie czujesz. Poza tym na pewno jesteś zły i należy ci się kara, nie? Z pewnością masz wiele na sumieniu, może zgwałciłeś nawet kiedyś jakąś biedną rybkę, co?
- Tak, to wredna kanalia! Agata wtórowała jej ochoczo - Męska, szowinistyczna świnia! Załatw go!
- Nie, nie mogę. - Marzena szlochając upuściła młotek na ziemię. Cała drżała.
- No dobra, zróbmy to razem, okej? - Agata chwyciła jedną ręką młotek - na trzy, uderzamy go jak najsilniej w łeb, dobra? Raz, dwa...
- Czekaj! On się nie rusza... - Marzena popchnęła palcem znieruchomiałego karpia. - chyba się udusił.
- No i kłopot z głowy. Co teraz?
- Nie możemy zjeść takiej ryby. - ocierając łzy rzekła Marzena ze zdziwieniem. - Jeśli zdechł, to tak, jakbyśmy zjadły padlinę. Możemy się pochorować.
- Masz rację. Musimy kupić inną. - Agata zdjęła kurtkę z wieszaka - Pójdę do sklepu.
Po powrocie z zakupów Agata wrzuciła nową, zdrowiutką rybę do wanny. Marzena przyglądała się jej niespokojnie.
- I co teraz? - zapytała po chwili.
- Musimy ją zabić. - Agata zdjęła kurtkę, odpinała zaśnieżone buty.
- Ale jak? Nie damy rady młotkiem. To za duże obciążenie psychiczne.
- Może by tak prądem? Myślałam o tym przez całą drogę powrotną.
- Co? - Marzena tępo patrzyła przed siebie.
- No wiesz, weźmiemy dwa druty, wsadzimy do kontaktu z jednej strony i do wody z drugiej. To go powinno załatwić.
- Dobra. - wyrwała się z odrętwienia, popatrzyła na Agatę uśmiechając się serdecznie. Plan bardzo się jej spodobał, miał w sobie coś z prostoty i geniuszu zarazem, był to taki plan, jeden z tych, dzięki którym Agata zdawała się być fenomenem (najtrudniej wszakże wpaść na najprostsze). Przynajmniej w oczach Marzeny. Agata przyniosła dwa kable z izolacją. Wsadziła do wody, wyszła z łazienki. Przy kontakcie w przedpokoju czekała już na nią Marzena.
- Tylko uważaj... - rzuciła z niepokojem. Pozostałe końce utkwiły w kontakcie. Zaiskrzyło, zazgrzytało, coś wybuchło. Ciemno.
- Pewnie wysadziło korki, pójdę zobaczyć. - Agata wyszeptała, jakby się czegoś bała.
- Nie zostawiaj mnie... - Marzena odpowiedziała, jeszcze ciszej. Ciarki przeszły jej po plecach, odruchowo się odwróciła. Nie zobaczyła jednak nikogo. Nic nie zobaczyła. Bała się jeszcze bardziej. Po chwili rozbłysło światło. Obie udały się do łazienki. Zadymione pomieszczenie cuchnęło zwęglonym mięsem. Wszędzie było pełno rozchlapanej wody.
- Trzeba kupić jeszcze jednego.
Po kilku godzinach Agata wróciła do domu. Z zabitą, wypatroszoną rybą. W punkcie sprzedaży, za niewielką opłatą, robiono to na miejscu. Jak zwykle, co roku, zresztą. Resztę przygotowań, jak i całe święta, spędziły razem. To były jedne z najszczęśliwszych świąt młodych, zakochanych w sobie nawzajem do szaleństwa studentek.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt