Wigilia w górach - araksol
Proza » Przygodowe » Wigilia w górach
A A A

 

Śnieg z furią zaatakował mi  twarz, gdy tylko opuściłam ciepłe wnętrze autobusu. Wiatr schwycił w objęcia, potargał włosy i o mało nie wyrwał mi torby z rąk. Zachwiałam się i momentalnie zdrętwiałam z zimna. Miękki puch, wirując, pracowicie zasnuwał wszystko wokoło - nawet ciemna ściana lasu po drugiej stronie drogi prawie ukryła się za  kurtyną bieli. Pociąg miał opóźnienie i przez to i ja spóźniłam się ponad godzinę i nic dziwnego, że sąsiada rodziców - pana Staśka, który miał na mnie czekać w saniach już nie było. Z pewnością pomyślał, że z powodu kiepskiej pogody zrezygnowałam z podróży i w tej chwili  już wygrzewał się przy piecu. Tata oczywiście po mnie nie mógł wyjechać, gdyż zasypana droga stała się nieprzejezdna dla jego fiata, który miał już swoje lata i krztusił się i charczał na górskich wertepach nawet w czasie bardziej sprzyjającej aury, a dziś i zimowe opony i łańcuchy niewiele by pomogły. Do chaty, którą rodzice nabyli kilka lat temu i wyremontowali, miałam jeszcze około 7 kilometrów i dwa wyjścia albo przebyć je pieszo grzęznąć w śniegu prawie po kolana, albo wrócić ponad kilometr do miasteczka i poszukać transportu, co było z góry skazane na niepowodzenie, lub noclegu co też łatwe nie będzie, bo w końcu w Wigilie kwatery  pewnie będą zajęte. No i co pomyślą sobie rodzice, gdy nie przyjadę. Zamartwią się przecież na śmierć. Z tych ponurych rozważań wyrwał mnie odgłos dzwoneczka i parskanie konia. Sąsiad opatulony w kożuch, w grubych rękawicach i walonkach,  nadjeżdżał właśnie od strony mieściny w czymś co przypominało sanie, ale było z pewnością wykonane przez jakiegoś domorosłego cieślę. To coś miało deski zamiast płóz i dwie jakby niskie ławki bez oparć przycupnięte jedna za drugą na platformie z desek. I jak tu zaufać temu czemuś i czego się uchwycić w czasie jazdy. Na dodatek potężny kary koń, rżał i  niespokojnie wierzgał, zarzucając zadem, a ,,sanki` tańczyły po drodze jak oszalałe.

Wsiadaj - rzucił lakonicznie sąsiad, pociągając jednocześnie z butelczyny, pewnie na rozgrzewkę - nie ma czasu, bo do domu daleko, a zaraz zrobi się całkiem ciemno.

Dzień dobry - odpowiedziałam, starając się zyskać na czasie, wystraszona nie na żarty.

No już, już - odburknął pan Stasiek - nie marudź koń się niecierpliwi.

Rozejrzałam się wokoło, rzuciłam okiem na pustą drogę, czarne świerki, na tarczę księżyca, który raczył na moment ukazać się na niebie, w końcu spojrzałam na konia, który faktycznie niecierpliwie grzebał nogą w śniegu i wsiadłam z duszą na ramieniu. Ławka za plecami woźnicy była wymoszczona jakimś kożuchem, który okropnie cuchnął, ale była też i zaskakująco wygodna. Usiadłam na niej, chwyciłam mocno za jej brzeg i po ,,Z Bogiem` - wymamrotanym pod nosem przez pana Staśka, ruszyliśmy. Wypoczęty koń rwał rześko do przodu i wnet wiata przystanku i odległe światła miasteczka zostały daleko w tyle. Śnieg przestał sypać i podróż zapowiadała się nawet przyjemnie, co ze zdziwieniem musiałam przyznać w duchu. Zmrok zapadał niepostrzeżenia oblekając w szarość majestatyczne, rozłożyste świerki rosnące tuż przy drodze, wąska droga wiła się i ginęła w mroku. Księżyc wyjrzał zza chmur i oświetlił białe połacie okolicznych łąk i łagodne stoki wzgórz. Co jakiś czas naszym oczom ukazywały się światła mijanych domów, a ja prawie słyszałam kolędy śpiewane przez mieszkańców, wszak pierwsza gwiazdka zabłysła już jakiś czas temu. Jechaliśmy w milczeniu, pogrążeni każde z nas, we własnych myślach. Pan Stasiek, ponury jak zawsze nie kwapił się do rozmowy, a i zajęty był butelką, którą co jakiś czas z zapałem, przykładał do ust, nie przejmując się ani moją obecnością, ani poczynaniami konia. Podróż przebiegała spokojnie - drzewa, zabudowania, przydrożne kapliczki to pojawiały się, to ginęły w mroku, koń parskał, śnieg chrzęścił. Niby - sanie sprawdziły się doskonale, pokonywały drogę bez przeszkód, tak że cel podróży przybliżał się coraz bardziej. Pozostał nam jeszcze do przebycia ostatni około 2 kilometrowy odcinek drogi, dość trudnej, biegnącej zakosami pod górę wzdłuż potoku, wezbranego teraz i huczącego, gdy nagle z zarośli po prawej stronie drogi wychynął jakiś ciemny kształt przypominający dużego psa i przebiegł drogę tuż przed koniem. Koń zwolnił, wspiął się do góry, po czym szarpnął sankami i wyrwał do przodu szybko jakby go gonił stado demonów. Spojrzałam w bok na łąkę pod lasem i dostrzegłam kilka podobnych ciemnych kształtów skupionych wokół czegoś leżącego na ziemi i w tym momencie dotarł do mnie, jęk pana Stasia,,Jezu wilki`. Zdrętwiałam, a płodna wyobraźnia natychmiast zaczęła pracować, przypomniały mi się też  wszystkie przeczytane i zasłyszane wiadomości o wilkach, te bardziej mrożące krew w żyłach oczywiście. Nie tylko ja się bałam, bo i pan Stasiek smagał konia batem, oglądając się co chwilę do tyłu, a i koń biegł szybko jak na wyścigi. Na szczęście wilki zajęte zdobyczą/chyba/, nie zwróciły na nas większej uwagi, choć kto wie może jednak, skoro z tyłu dobiegało przeciągłe wycie. Nie miałam czasu na dalsze karmienie wyobraźni strachem, gdyż za moment moim oczom ukazał się domek rodziców i tata stojący w furtce. W sekundę później utonęłam w jego ramionach, a już po chwili grzałam się przy kominku, opatulona chustą mamy z filiżanką gorącej herbaty w dłoniach.

Za kilka dni, już po świętach przeczytałam w lokalnej gazecie o wilkach podchodzących z powodu ostrej zimy pod domy i niepokojących gospodarzy.

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
araksol · dnia 25.12.2013 08:49 · Czytań: 513 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
al-szamanka dnia 25.12.2013 10:38
Cytat:
mia­łam jesz­cze około 7 ki­lo­me­trów i dwa wyj­ścia (-, :?) albo prze­być je pie­szo grzę­znąć w śnie­gu pra­wie po ko­la­na

liczby słownie
Cytat:
No i co po­my­ślą sobie ro­dzi­ce, gdy nie przy­ja­dę. Za­mar­twią się prze­cież na śmierć.

Przecież są telefony komórkowe! Rodziców można zawiadomić.
Cytat:
- Wsia­daj - rzu­cił la­ko­nicz­nie są­siad

Cytat:
- Dzień dobry - od­po­wie­dzia­łam

Cytat:
- No już, już - od­burk­nął pan Sta­siek

Cytat:
Zmrok za­pa­dał nie­po­strze­że­nia(e) ob­le­ka­jąc w sza­rość

Cytat:
Niby - sanie spraw­dzi­ły

Niby-sanie albo Nibysanie
Cytat:
Po­zo­stał nam jesz­cze do prze­by­cia ostat­ni około 2 ki­lo­me­tro­wy od­ci­nek drogi

dwukilometrowy
Masz też miejscami zbyt dużo przecinków, albo ich brak.
Nadużywasz spójnika i.

A ja zapytam: gdzie ta wigilia z tytułu?
Raczej opisałaś drogę do górskiej chaty, w której miała się odbyć wigilia.
Ładna ta droga.
Mroźna, tajemnicza, nawet wilki się zjawiły.
Przypomniałaś mi tym tekstem jedyny kulig, w którym brałam udział.
Fajne wspomnienie.

Pozdrawiam świątecznie i powigilijnie:)
Krystyna Habrat dnia 28.12.2013 13:23
Lubię takie opowieści. Przyjemnie się czyta o wilkach, siedząc bezpiecznie w ciepłym mieszkaniu. Twoje opowiadanie przypadło mi do gustu. Jest i sympatyczne i groźne, jak trzeba.
Tylko radziłabym rozluźnić ściśnięty tekst poprzez wprowadzenie akapitów oraz uwypuklenie samej sceny z wilkami, żeby nie ginęła w ciągu lękliwych rozważań bohaterki. Na wilki należy położyć większy akcent. Tu wystarczy sama akcja - ucieczka, reakcja zwierząt - koni i wilków, ale bez refleksji. Te później.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
nicekk
16/01/2025 20:28
O to dużo się za tą "linią" kryło :) »
K.i.r.o
12/01/2025 20:45
Zgodzę się z komentarzem powyżej,aczkolwiek w drugiej… »
retro
12/01/2025 19:52
Spawngamer, coś proponujesz? Myślałam, że się mnie boisz, a… »
Jacek Londyn
12/01/2025 19:20
Czytam dalej, akcja nadal płynie wartko. To plus. Mam trochę… »
ajw
12/01/2025 16:30
Wzory henny robione są między innymi cienkimi liniami. W tym… »
Zdzislaw
11/01/2025 11:47
Janusz, dzięki za komentarz i odniesienie do swoich… »
Jacek Londyn
10/01/2025 20:41
Dziękuję, że w czasach, w których ciągle brak nam czasu,… »
Janusz Rosek
10/01/2025 17:33
Zdzislaw Bardzo ciekawy tekst, przywołujący wspomnienia z… »
annakoch
10/01/2025 14:20
Bardzo fajny tekst, dobrze się czyta. Pozdrawiam »
Zbigniew Szczypek
08/01/2025 18:14
Januszu Rosek Dziś wiele rzeczy takich, jak… »
Janusz Rosek
08/01/2025 17:49
Zbigniew Szczypek Dziękuję bardzo ta ten komentarz i… »
Jacek Londyn
08/01/2025 16:13
Dobrze się czyta, historia biegnie wartko. Żeby było lepiej… »
Zbigniew Szczypek
08/01/2025 16:05
Janusz Rosek Bardzo podoba mi się ten wierszyk, fajnie i… »
nicekk
07/01/2025 19:22
Szalony tekst! Jest w nim tyle sensu, co bezsensu i wydaje… »
nicekk
07/01/2025 18:15
Cienką czerwoną linią? Wyjaśnij, jeśli możesz, proszę. »
ShoutBox
  • Wiktor Orzel
  • 02/01/2025 11:06
  • Wszystkiego dobrego wszystkim!
  • Janusz Rosek
  • 31/12/2024 19:52
  • Udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku 2025
  • Zbigniew Szczypek
  • 30/12/2024 22:28
  • Iwonko - dziękując za życzenia - kocham zdrowie i spokój oraz miłość, pełną świąt! A Tobie Iwonko i wszystkim na PP życzę Szczęśliwego Nowego Roku, by każdy dzień był święty/świętem
  • ajw
  • 22/12/2024 11:13
  • Kochani, zdrowych, spokojnych i pełnych miłości świąt!
  • Berele
  • 16/11/2024 11:56
  • Siema. Znalazłem strasznie fajną poetkę: [link] Co o niej sądzicie?
  • ajw
  • 01/11/2024 19:19
  • Miło Ciebie znów widzieć :)
  • Kushi
  • 31/10/2024 20:28
  • Lata mijają, a do tego miejsca ciągnie, aby wrócić chociaż na chwilę... może i wena wróci... dobrego wieczorku wszystkim zaczytanym :):)
  • Szymon K
  • 31/10/2024 06:56
  • Dziękuję, za zakwalifikowanie, moich szant ma komkurs. Może ktoś jeszcze się skusi, i coś napiszę.
  • Szymon K
  • 30/10/2024 12:35
  • Napisałem, szanty na konkurs, ale chciałem, jeszcze coś dodać. Można tak?
  • coca_monka
  • 18/10/2024 22:53
  • hej ;) już pędzę :) taka zabiegana jestem, że zapominam się promować ;)
Ostatnio widziani
Gości online:82
Najnowszy:Alex Grodhendieck