Syfus Mare - Seweryn Aulus
Dramat » Dramat właściwy » Syfus Mare
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

Półwysep Piekielnego Słońca. Na przystanek podjeżdża wysłużony czerwony autobus. Wysiada z niego sędziwy przygarbiony człowiek, podpierający się sękatą laską. Ma na sobie stary, znoszony, szary płaszcz podróżny. Na rzemiennym pasku niesie skórzaną torbę. Obfity biały zarost kontrastuje z wystrzyżonymi siwymi włosami. Ma tendencję do mruczenia do siebie z racji wieku.

 

Seweryn

Rozgląda się z ciekawością po okolicy.

Nareszcie ujrzę morze!

Kto uwierzyć może.

Wiek na to czekałem.

Ostatniej nocy nie przespałem.

Rusza wolnym krokiem przed siebie. Nieopodal rośnie sosnowy bór.

Ciekawe czy bursztyn zdobędę.

Albo złoto wydobędę.

Grzesznie tego pragnąc.

Z cudzej kieszeni kradnąc.

Zatrzymuje się, ogląda drzewa.

Suchy bór lata rosnący.

Ludzkie szepty słuchający.

Historię nie jedną zna.

W korzeniach zapisaną ma.

Widzi grupę rowerzystów, która jadąc szybko mijają go.

Nawet mnie nie zauważyli.

Tak bardzo się śpieszyli.

Człowiek mógłby skonać.

Tylko Bóg może cudu dokonać.

Kręci głową z dezaprobatą.

Młodzieży cwałującej.

Wszystko tratującej.

Lepiej z drogi zejść.

Niż na tą hordę wejść.

Z domu obok wychodzi sędziwa kobieta. Ma dwie laski do podpierania. Idzie żwawym krokiem.

Pochwalony nasz zbawiciel.

Od czarnych orłów wybawiciel.

 

Seniorka

Patrzy krzywym okiem na Seweryna.

Dzień dobry panu.

Spaceruje pan dla szpanu?

Mierzy sceptycznie drewnianą laskę.

Do marszu wikingów się nie nada.

Pokazuje swoje dwie.

Lepiej kupić.

Taka moja rada.

Niż w tyle marudzić.

 

Seweryn

Uśmiecha się dobrodusznie.

I cóż mi po dwóch.

Żaden tutaj ruch.

Po za tym reumatyzm mi dokucza.

Rozsądku co dzień mnie naucza.

 

Seniorka

Odwraca się zniesmaczona.

Kolejny maruda.

Jakaż to nuda.

Rusza żwawym krokiem i odchodzi.

 

Seweryn

Idzie powoli przed siebie.

Teraz i im wrażeń potrzeba.

Zamiast myśleć jak trafić do nieba.

Klepie się w czoło.

Nie spytałem gdzie morze.

Może ktoś mi dopomoże.

 

Szczyl

Idzie za Sewerynem, w końcu podbiega i wyrywa mu torbę.

Stary piernik z gry wypada.

Na kolana pryk upada.

Ucieka. Sprawdza zawartość łupu.

To nie warte jest okupu.

Sterta papierów wymiętolonych.

Od potu zażółconych.

Nic mi z tego łupu.

Ciska torbą o chodnik i biegnie dalej.

 

Seweryn

Podnosi porzucony plecak. Z trudem zbiera z ziemi papiery.

Ot cała kultura.

Dzisiejszej młodzieży natura.

Staremu w zęby dać.

Prawa się nie bać.

Zakłada torbę na ramie i rusza dalej.

Nęci mnie by przez las przejść.

Boje się że mogę na żmiję wejść.

Ścieżek nie znam  w okolicy.

Zgubie się i dojdę do stolicy.

Zatrzymuje się i wpatruje w bór. Idzie stamtąd wędkarz.

Ot dusza wracająca.

Ryby łowiąca.

Drogę mi wskaże.

Ja na wino dam jej w darze.

 

Wędkarz

Idzie lekko zawianym krokiem, ma czerwony nos. Niesie wędkę i wiaderko.

Szkwał idzie potworny

Wiatr zerwał  upiorny.

Sztorm wlecze za nimi.

Z gromami złotymi.

Zmierza w stronę Seweryna. Bełkocze pod nosem

Nastolatki przerywają kopulacje.

Z plaży nudystów zwiewają.

Nim deszcz przerwie akcje.

W ciepłym domciu dokańczają.

 

Seweryn

Kłania się obcemu.

Przepraszam jeśli łaska.

Wraca pan od morza wód?

Wskazuje na ekwipunek Wędkarza.

Chciałbym dotrzeć unikając przygód.

Przyda się zapewne kaska.

 

Wędkarz

Mruży oczy. Pokazuje na bór.

Tą drogą dotrzecie na plażę.

Lecz ja tam teraz nie włażę.

Sztorm nadchodzi.

A on zdrowiu szkodzi.

Wyciąga rękę.

Kierowniku piątka na rachunku.

Dopłata do dobrego trunku.

Dostaje monetę od Seweryna i rusza dalej.

 

Seweryn

Rusza ścieżką leśną. Wchodzi między sosny.

Tu sosny rosną niewysokie.

Ani drzewa nadto szerokie.

Tam brzozy wyrastają.

Pod nogami chrobotki trzaskają.

Słucha szumu liści.

Ot tam rosną wrzosy .

Plączą rokietnika włosy.

Pełno wszędzie piasku.

W tym zielonym lasku.

Zatrzymuje się.

To pieśń dla mojej duszy.

Nic innego jej nie wzruszy.

Rusza dalej. Widzi wycięte drzewa.

Będą ludzie płakali.

Lekką ręką drewno marnowali.

Zatrzymuje na chwilę, słyszy miłosne igraszki. Czerwieni się.

Ot na łonie natury łoś ryczy.

Łania z zadowolenia udanego krzyczy.

Idzie przed siebie ścieżką.

Młotem daremnie wali.

Ognia w piecu nie rozpali.

Dochodzi go przeraźliwy krzyk.

Ot parecznika zobaczyła

Przerażenia nie ukryła.

Diabli wzięli epokę romantyzmu.

Zastąpili ją erą erotyzmu.

Mija kilka karłowatych jałowców. Stoi na brzegu plaży. Przed nim jest Morze.

Dusza na to czekała.

Za tym widokiem płakała.

Wchodzi uśmiechnięty na plażę.

Posejdon balanguje.

Morze faluje.

Syreny śpiewają.

Żeglarzy witają.

Zatrzymuje się widząc małolaty w bikini biegnące po piasku.

Współczesne skąpe ciuchy.

Noszą je wykształciuchy.

Za nastolatkami pędzą staruszki, wygrażające im parasolkami.

My w kalesonach nie paradowaliśmy.

Lecz golizną nie świeciliśmy.

Zamyka oczy, mijany ukradkiem przez młokosa w stringach.

Z fallusem na wierzchu lata.

Co powie w niebie Tata.

Otwiera niepewnie oczy.

Toż to bezwstydnie lubieżne.

Niemoralnie bałamutnie drapieżne.

Idzie naprzód oszołomiony. Wpada na niego kobieta w bikini i ręczniku.

 

Plażowiczka

Ma ciało wysmarowane balsamem do opalania, na biodrach ręcznik.

Przepraszam pana.

Zakręcona jestem z rana.

Szukam samochodu mojego.

Koloru krwistoczerwonego.

Seweryn blednieje na jej widok.

Dobrze się pan czuje?

Uśmiecha się.

Po co ja się dopytuje.

Pan mamut.

Stary bałamut.

Biegnie dalej.

 

Seweryn

Trzyma się za serce.

Zaraz z emocji zejdę.

Do piekła za to wejdę!

Stara się wyrównać oddech.

Paskudne kosmate marzenia.

Nie zrobi się już wrażenia.

 

Brzeg morza. Na horyzoncie szaleje sztorm. Widać burzowe ciemne chmury i gromy błyszczące wśród nich. Wiatr niesie ryk piorunów.

 Seweryn

Wpatruje się w widnokrąg.

Nie sięgają tu północy lody.

Ot bezkres wody.

Do rytmu falującej.

Przy i odpływającej.

Obserwuje wody przybrzeżne.

Gęsto zazielenione.

Brunatnicami obsadzone.

Mętna woda morska.

Jak i ludność nadmorska.

Ogląda brud na piasku.

W tym cały kram.

Z fabryk wyrzucają szlam.

Tego się obawiałem.

Morze śmierdzi kałem.

Z obrzydzeniem się cofa.

Do nas szambo spychają.

Nasze wody zatruwają.

Turyści nas omijają.

Na południe uciekają.

Patrzy na chmury. Wiatr nasila się.

Okropna pogoda.

Sztorm albo słoty uroda.

Odwraca się plecami do morza. Idzie przed siebie.

Jestem rozczarowany.

Mocno zbulwersowany.

Nijak ma się do widokówki.

Morze do obrazka z pocztówki.

Wyciąga kartkę z kieszeni płaszcza.

Szpetne kolory.

Do tego pogoda ma humory.

O aromatach nie wspomnę.

Tego widoku nie zapomnę.

Drze pocztówkę.

Do szału mnie to doprowadza!

Nic się na tym świecie nie zgadza!

Kroczy powoli, mija hotele i restauracje.

Głód zaczyna doskwierać.

Stare odciski uwierać.

Wielką mam ochotę na buraki.

Albo gotowane raki.

Zaczyna padać deszcz. Zarzuca kaptur na głowę.

Zachować muszę umiaru cnotę.

By nie jeść to na co mam ochotę.

Czyta szyld baru mlecznego.

Ciekawe co oferują.

Za przysmaki gotują.

Otwiera drzwi i wchodzi do środka.

 

 Bar mleczny. Proste drewniane stoły z ceratą w kratkę przyczepioną zszywkami. Na powierzchni są metalowe uchwyty, do których na łańcuchach przyczepiono łyżki. Miski – głębokie talerze przykręcono śrubami do blatów. W najdalszym kącie jest kuchnia, z której buchają kłęby pary. Kilku obdartusów posila się przy stoliku w narożniku.

 

Seweryn

Rozgląda się.

Ot miniona epoka.

Absurdów opoka.

Dziś świątynię dlań zbudowali.

Od paragrafów się nie zawali.

Siada przy stole na przyspawanym do podłogi taborecie.

Zaraz zjem łakocia.

Co przyrządza ciocia.

Podchodzi kelnerka – kucharka. Wręcza Sewerynowi jadłospis, który czyta.

Kaszanka koszerna.

To oferta obszerna.

Mruży oczy, wyciąga okulary z kieszeni. Zakłada je.

Bez wieprzowej krwi?

Pani sobie drwi.

Czyta dalej.

Ryba po grecku.

Szproty po chadecku.

Krzywi się.

Frytki i hamburgery.

Same zdrowe alergeny!

Nafaszerowane E!

Powiem jedno – A Fe!

Wytrzeszcza oczy.

Co to za ceny horrendalne.

Koszty ekstremalne.

Porcja mała skrajnie.

Człowiek się nie naje.

Oddaje zniesmaczony menu.

Mleczną zupę zamawiam.

Kelnerka prycha i odchodzi.

Zjem to ze smakiem.

Bo nie jestem cukrowym burakiem!

Zamyka oczy.

Szaleństwa sobie nie odmawiam!

Kucharka wraca. Stawia garnek przed Sewerynem. Nalewa mu do miski mlecznej zupy. Ten płaci niebieskim banknotem. Gdy kelnerka odchodzi, bierze łyżkę i próbuje. Kaszle.

A fe!

To mleko uchate.

I makaron bez jajeczny!

Proceder bezecny.

Je z trudem.

Jak czuje smaku głębie.

Rośnie mi to w gębie.

Mleko spasteryzowane.

Kluski przegotowane.

 

Turysta

Wchodzi do restauracji. Siada naprzeciwko Seweryna. Mówi polszczyzną z podejrzanym akcentem.

Kocham te klimaty.

Staropolskiej minionej daty.

Nostalgia się w sercu budzi.

Człowiek na próżno trudzi.

Walcząc z pragnieniem duszy.

Ilekroć za miedzę ruszy.

Pstryka bezczelnie palcami.

Widzę waść pości sobie.

Może drobny prezent zrobię.

Kupując słuszną strawę.

Królów godną potrawę.

Podchodzi kelnerka.

Golonkę soczysta pieczona z piwem proszę.

 

Kelnerka

Wręcza turyście menu.

O rozsądek prośbę wnoszę.

W repertuarze wyszczególniono.

Gorąco polecane podkreślono.

 

Seweryn

Je zupę mleczną. Mruczy pod nosem, ze złością.

Mięso teraz rarytasem.

Pasą się mieszczuchy końskim kutasem.

Wszystkie plugastwa razem mielą.

Trochę wypachnią i wybielą.

Jako pierwszy sort sprzedają.

Ludzi w butelkę nabijają.

 

Turysta

Wręcza Kelnerce jadłospis.

Rolmopsy Bismarcka zamawiam.

Kompot z porzeczki.

Kiszone ogórki i kapustę z beczki.

Kręci głową.

Wódki i pacierza nie odmawiam.

Zwraca się do Seweryna.

Napije się pan.

W tym cały kram.

Sam nie lubię pijać.

Czas samotnie zabijać.

 

Seweryn

Patrzy z politowaniem na Turystę, mruczy.

Czas gub waść sobie ile chcesz.

Pieniądze swoje i zdrowie też.

Odwraca wzrok od Turysty. Zerka na miskę z zupą mleczną.

Bardziej niż śląskie gumowate.

Mleko to jakieś chlorowate.

Wącha zawartość łyżki.

To łachudry wstrętne.

Robić potrawy tak mętne.

Mleka od krowy nie dają.

Z proszku w kranówie rozpuszczają.

Wyciera usta i wstaje od stołu.

To farsa jakaś a nie restauracja.

Kieruje kroki ku wyjściu.

Znowu dopada mnie frustracja.

Zatrzymuje się. Łapie oddech.

Dostanę hiperwentylacji.

Na widok tych malwersacji.

Albo serca palpitacji.

Od tych konfabulacji.

Otwiera drzwi i wychodzi.

 

Ruchliwa ulica. Seweryn stoi podparty laską. Mija go wielu ludzi głównie młodych, nieliczni seniorzy suną powoli. Pierwsi są radośni rozgadani. Drudzy poważni i skupieni. Rusza wolnym krokiem, gdy obok niego przechodzi para pederastów.

 

Seweryn

Zamyka oczy na widok gejów.

Zaraz mnie odwiozą.

Diabli na rogach zaniosą.

Widok nie pojęty.

Rozum z głowy wyjęty.

Patrzy ze zgrozą na dwóch mężczyzn trzymających się za ręce.

Nie daj Boże złym słowem odezwać.

Jakkolwiek ich dewiacje przezwać.

Zaraz by mnie tu zaszczuli.

Publicznie otruli.

Odwraca się plecami do nich. Dostrzega stragany.

Bajkowy obraz straciłem.

Za to morze za dużo zapłaciłem.

Idzie w kierunku kramów.

Kupię małą pamiątkę.

Za okrągłą piątkę.

Podziwia ogrom towarów.

Ile dobrobytu?!

Serce doznaje zachwytu.

Zatrzymuje się przy stoisku.

 

Przekupień

Wita Seweryna, obiema dłońmi ściskając jego dłoń.

Zapraszam pana serdecznie.

Pochyla się ku Sewerynowi, szepcze mu do ucha.

Przyznam się grzecznie.

Towar mój jest pierwsza klasa.

Lecz dla pana mam asa.

Wyciąga rzeźbę z kamienia.

Wykonana została z krzemienia.

Kosztowało mnie to sporo mienia.

Dziś to już antyk, biały kruk.

Tak jak Gutenberga druk.

Prostuje się.

Przyzna pan robi wrażenie.

Widzę na twarzy szczere dziwienie.

 

Seweryn

Patrzy na figurkę, oniemiały. Po chwili wybucha śmiechem rechocząc.

Zaiste to rzadki okaz.

Zrobić tak kiepski pokaz.

Jeśli to jest z krzemienia.

Dajcie mi metr rzemienia.

Jak ci łajdaku skórę wygarbuję.

W głowie różnicę wykuję.

Między krzemieniem a anhydrytem.

Wywraca stoisko do góry nogami.

Udowodnię Ja to sprytem.

Laską tłucze produkty.

Kicz, paździerz i chłam.

Wypchany tym cały kram.

Ze wschodu importują.

Nasz rynek mordują.

Odwraca się i rusza przed siebie.

Perfidni oszuści.

Od kantów są tłuści.

Miedzi sole sprzedają.

Za szafiry ceny żądają.

Niklowce jak szmaragdy opychają.

Tanie podróbki naiwnym wciskają.

 

Przekupień

Łapie za kołnierz Seweryna. Wściekły.

Za płacisz mi za to łachudro.

Zedrę z ciebie siwe futro.

Mój towar zepsułeś.

Na mą dumę naplułeś.

 

Seweryn

Uśmiecha się drwiąco.

Ten cały chłam.

Handlarski kłam.

Nie wart funta kłaków.

Co najwyżej garść miedziaków.

Wyciąga z kieszeni garść groszowych monet, którymi ciska w twarz Przekupnia.

Ot należność twoja.

Będzie strata moja.

 

 

Przekupień

Wyciąga biała gumową pałkę. Czerwony na twarzy.

Ja ci zaraz grzbiet staruchu wyprostuje.

Dawnym moresem poczęstuje.

Uderza Seweryna pałką w łydki.

Ja ci przypomnę lata terroru.

Narodowego horroru.

 

Seweryn

Leży na ziemi jest kopany przez Przekupnia.

Ludzie pomocy!

Mój ratunek w waszej mocy.

Ten zdrajca mnie katuje.

Gnaty pałką mi rachuje.

Wybiega tłum, który podchwyca Przekupnia, który chwilę później zostaje zlinczowany. Wisi powieszony na pobliskiej latarni. Dynda odarty z odzieży.

Tak kończą dawnej epoki upiory.

Wraże mendy, zakapiory.

Drogę zastępuje mu przygarbiony jegomość.

 

Handlarz

Pokazuje dłonią własne stoisko.

Piękna kolekcja.

Dla alchemika to lekcja.

 

Seweryn

Podchodzi do straganu. Ogląda minerały i uśmiecha się.

Kalcyt, Anhydryt?!

Malachit i Ferryt!!

Otwiera usta zdumiony,  po chwili zamyka je.

Bursztyn i krzemień pasiasty.

Reszta cała to chwasty.

Wącha bursztyn.

Nie pachnie to żywicą sosnową.

Lecz niecną podróbką nową.

Ludzie płacą za ten kit?

Toż to zwykły szit!

Odkłada zniesmaczony ”bursztyn”.

Jakie ceny galante.

Za przedmioty gówno warte.

Odwraca się i odchodzi. Mruczy pod nosem.

Tak już na tym świecie bywa.

Majątek na kancie się zdobywa.

Nikt uczciwie nie pracuje.

Gorzej że naród to toleruje.

Kroki kieruje w stronę dworca autobusowego.

 

Przystanek autobusowy na dworcu. Seweryn czeka siedząc na ławce.

 

Seweryn

Pali fajkę na długim cybuchu.

Morze zobaczyłem.

Prawie z mostu skoczyłem.

To zwykła farsa.

Jak podróż na Marsa.

Widzi młokosa z plecakiem idącego w jego stronę. Nastolatek siada na drugim końcu ławki.

 

Sandro

Wyciąga książkę z plecaka, którą zaczyna czytać.

 

Seweryn

Zerka na okładkę.

Proza?

 

Sandro

Nie odrywa wzroku od lektury. Mówi znudzonym tonem.

Groza.

 

Seweryn

Kiwa głową, zaciąga się.

Ciekawa?

 

Sandro

Czyta niezmącony pochylony w tej samej pozie.

Całkiem klawa.

 

Seweryn

Puszcza kółka z dymu.

Motyw główny?

 

Sandro

Marszczy czoło. Mówi bez cienia ochoty.

Złożony – różny.

Zakłada słuchawki, słychać muzykę.

 

Seweryn

Wzdycha rozczarowany.

Zmęczył się po zdaniach trzech.

Wszystkiemu winien ten pośpiech.

Wysiłkiem wielkim jest odezwanie.

Powiedzieć w twarz to już wyzwanie.

Obserwuje Sandro jak dalej czyta.

Umarło serce młodości.

Pcha się dzieci do dorosłości.

Teraz koczują szkieletów ludy.

Otumanione bezkresem ułudy.

Podjeżdża autobus. Młokos wsiada do niego i odjeżdża. Seweryn pozostaje sam.

Dobrze że są tacy co czytają.

A nie bzdurami naświetlają.

Gasi fajkę i chowa ją do kieszeni płaszcza.

Przekraczają granice dyrdymałów.

Porzucając drogę starych morałów.

Rozprostowuje nogi.

Hodują szajby małe i wielkie.

Nowo kultury robactwo wszelkie.

Na próżno język strzępie.

Zdrowie na żółci stępie.

Widzi grupę młodzieży skąpo ubranej i pijanej.

Ot, tyle tylko potrzebują.

W erotyce i alkoholu się lubują.

Przeszłość ich nie interesuje.

Zbyt ta gorycz irytuje.

Przyszłość także im nie w smak.

Gdy na teraźniejszość perspektyw brak.

Słyszy chichoty i śmiechy dziewczyn. Obserwuje popisy chłopców. Kręci głową.

Lepiej mi z padołu zejść.

Do nieba albo piekła wejść.

Nadjeżdża autobus. Seweryn wstaje.

Syf morza widziałem.

Czyraków ze złości dostałem.

Autobus zatrzymuje się. Wsiada.

Na południe ruszyć czas.

Niech kierowca daje w gaz.

Drzwi się zamykają, autobus odjeżdża.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Seweryn Aulus · dnia 06.01.2014 20:46 · Czytań: 715 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Seweryn Aulus dnia 07.01.2014 12:50
Kilka wyjaśnień z mojej strony.
1.Seweryn, główny bohater przyszedł na nasz wspaniały świat u schyłku XIX wieku.
Pochodził z wielodzietnej rodziny i przeżył nie mało: zabory, trzy wojny w tym dwie światowe, okres stalinizmu i komuny. Po przemianach z roku na rok zaczął coraz mniej rozumieć świat, który go otaczał. Nie mogąc się pogodzić ze zmianami w kraju wybiera się w podróż u schyłku życia. Pielgrzymka jest krytyką współczesnego życia i absurdów panujacych w kraju, stanowiacych o zgrozo normę. To także Apel o powrót do korzeni, jaką jest dla Seweryna tradycja.

2.Akcja toczy się w latach 2031-32. Rzeczpospolita jest pogrążona w chaosie, a na świecie narastają konflikty. Wszyscy obawiają się wojny.

3.Co do słowinctwa i wypowiedzi głównego bohatera jest w nich pełno słów, które z powszechnego obiegu dawno wypadły. Używa ich z uporem maniaka z prostej przyczyny. Nie ma zamiaru zniżać się do używania "nowomowy huncwotów".
mede_a dnia 07.01.2014 18:28
W stylu noworocznej szopki ludowej odgrywanej w Lipcach Rejmontowskich;-) Uśmiałam się, ale nie wiem, czy o to Ci chodziło. Wzruszyło mnie staranie, by było pięknie, bo to dobrze świadczy o autorze. Rymy i sąsiednie, i przeplatane, i okalające, ale niestety, częstochowszczyzna w najczystszej formie. Współbrzmienia wynikają przede wszystkim z identycznych końcówek gramatycznych, np. widziałem- dostałem, wejść-zejść, czy bardzo już oklepanych zestawień: czas- gaz. Rytm wypowiedzi bohaterów rwący się co i rusz. Przez to zupełnie uciekłam od treści i, być może, umknęły mi jakieś mądre przesłania.

Gdyby to była stylizacja, ale po Twoich wyjaśnieniach wnoszę, ze jednak miało być na poważnie i serio ( choć wówczas Seweryn liczyłby ponad 130 lat, chyba że przybył z zaświatów), byłoby w miarę ok. Tak jest groteskowo, choć pewnie bez zamiaru autora.

Widać, ze lubisz tworzyć. Pisz więc, a do tego podczytuj innych, tu na PP też, bo wielu dysponuje potężnym warsztatem. Nie zniechęcaj się, próbuj. Pozdrawiam.
Seweryn Aulus dnia 07.01.2014 20:17
Główny bohater liczy około 130 lat. Jest żywym człowiekiem, nie duchem. Dlaczego ma tyle lat? Z prostej przyczyny. Żyje tak długo za karę, którą wyjaśnie w dalszych etapach jego wędrówki.

Co do stylu pisania. Tu także muszę odnieść się do bohatera.
Jest on ni mniej ni więcej niespełnionym grafomanem.
Z racji wieku i przeżytych traum wystąpiła u niego mania, czego efektem jest to że wszyscy mówią tak dziecinnie prostym "wierszem", bez zachowania zasad rytmu.

Tak to ma być groteskowy "utwór". Dramat starego człowieka który popada ze skrajności w skrajność. Od tragizmu po komedię.

made_a
Dzięki za uwagi dotyczące treści, jak i sugestie.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
Gabriel G.
14/04/2024 12:34
Bardzo fajny odcinek jak również cała historia. Klimacik… »
valeria
13/04/2024 23:16
Hej miki, zawsze się cieszę, gdy oceniasz :) z tobą to jest… »
mike17
13/04/2024 19:20
Skóra lgnie do skóry i tworzą się namiętności góry :)»
Jacek Londyn
12/04/2024 21:16
Dobry wieczór. Dawno Cię nie było. Poszperałem w tym, co… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty