- A gdyby wiatr nie był wiatrem? Posłuchaj mnie, istnieje coś więcej niż to, co jesteśmy w stanie zobaczyć. Półprzezroczyste wymiary. Jest ich kilka, poważnie. Nie widzimy, co dzieje się po drugiej stronie, jednak czasem możemy to poczuć.
- Oskar, ale co z wiatrem? – spytałam zaciekawiona.
Spojrzał na mnie poważnie, tak jak gdyby miał mi zaraz zdradzić ogromną tajemnicę.
- To tak naprawdę nadjeżdżające tramwaje z alternatywnej rzeczywistości. Przenikają do naszego świata w postaci wiatru. Niesamowite prawda?
- I tylko tramwaje?
- Nie. To także sarenki biegnące przez pole, galopujące rumaki, gołębie, samochody i rowerzyści. Nasze światy ciągle się przeplatają.
- A czy oni także mają wiatr? Czy to, że biegnę sprawia, że ktoś inny czuje powiew wiatru w upalny dzień? Czy gdybym biegała naprawdę szybko mogłabym wywołać tsunami?
- Tak, myślę, że tak. – Roześmiał się i pocałował mnie w czoło. – Śpij już. Dobranoc.
- Opowiedz coś jeszcze, Oskar, proszę.
- Jutro, obiecuję.
Zgasił lampkę i wyszedł.
Lubiłam jego opowieści. Za każdym razem, gdy wychodził, analizowałam wszystko, czego się dowiedziałam. Świat wydawał się być wtedy taki magiczny. Czy wierzyłam? Nie wiem, być może w jakiś sposób wierzę nadal. Przyjemnie było udawać, że świat to coś więcej niż szara rzeczywistość, w której dorastaliśmy. Wychowywaliśmy się w domu dziecka. Gdy rodzice zginęli w wypadku miałam pięć lat. Oskar, starszy o osiem, stał się jedyną osobą, jaką miałam. Byliśmy niemal nierozłączni, zabierał mnie ze sobą wszędzie, uczył grać w piłkę, w karty, skakać przez kałuże i jeździć rowerem. Wieczorami siadał przy moim łóżku, czasem opowiadał o mamie i tacie, a czasem mówił o tym, co na pozór nierealne i niezwykłe, a co pozwalało widzieć i czuć więcej. Wszystko stawało się wtedy tak bardzo jasne i logiczne.
Pewnego dnia odszedł, zostawił tylko list i magiczną skrzynkę. Wyszłam na zewnątrz, było już zupełnie ciemno, mżył przyjemnie chłodny deszcz. Stanęłam na ulicy i spojrzałam przed siebie. Zrozumiałam. Zacisnęłam pięści, zamknęłam oczy, zaczęłam biec. Biegłam coraz szybciej, nie chciałam wierzyć, nie chciałam myśleć, nie chciałam istnieć. Deszcz, który padał coraz silniej zmywał łzy z mojej twarzy. Życie przestało się liczyć. Pierwszy raz poczułam się zupełnie sama. Wracałam niemal godzinę, powolnym krokiem w strugach deszczu.
Potem lubiłam myśleć, że jest po drugiej stronie, że być może czasem wpada na mnie goniąc gołębie w parku, rozwiewa mi włosy. Mija mnie gdzieś jadąc tramwajem, bądź czuje ciepły, letni wiatr, gdy ja biegnę na tramwaj.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt