Posługa (czyli oddział dla tonących)
- Jeszcze raz to samo!
Od sześciu lat to ten tekst słyszę najczęściej. Żadnego „Uwaga, uwaga!”, „Proszę o spokój!” czy nawet marnego: „Idźcie w pokoju Chrystusa!”. Tłem mojego życia od dwa tysiące stu dziewięćdziesięciu dni są słowa: „Jeszcze raz to samo!”.
Właściwie sam tego chciałem. Rzucenie studiów w imię niezależności i pogoni za dojrzałością było moją suwerenną decyzją. Zamieniłem notatki na butelki, a ławkę na okopcony bar. Miejsce nielegalnych szeptów na egzaminach zajęły opowiadane pijackim półgębkiem historie życiowe, tak mętne jak wzrok osób, które się z nich zwierzają. Wszystko stało się inne. I innym stałem się ja.
Gdy patrzę na to teraz, z perspektywy tych wszystkich lat, w gruncie rzeczy niewiele się zmieniło. Przecież każdy normalny student widzi w życiu więcej butelek niż notatek, różnego pochodzenia dymu wdycha prawie tyle co tlenu, a po paru głębszych i kilku fajkach zawsze pojawiają się pijacko - szczere opowieści o życiu. Schemat w zasadzie ten sam. Ale tylko schemat.
Wszystkie dni (a właściwie noce) za barem to szkoła życia, a ściśle mówiąc „studium zmagań”. Wszystkie sprawy, o których nie myśli student (bo nie musi), pojawiają się codziennie w życiu człowieka zwanego „BARMANEM”. Koło trzeciego roku pracy przestałem liczyć porzuconych małżonków/ki, spłukanych hazardzistów/ki oraz zagubionych i niespełnionych artystów/ki. Nie obchodzą mnie już terminy typu: „podział majątku”, czy „rozprawa pojednawcza”. Złote myśli z serii: „Trzeba było iść w intercyzę” albo: „Nigdy więcej!” wkładam między bajki. Stałem się obojętny. Bo alkohol zobojętnia.
Niestety, nie tych, którzy go piją, a tych, co na to patrzą.
Wszyscy „stali bywalcy” to dla mnie po prostu banda pijaków. Różnej płci, wykształcenia, inteligencji, stanu rodzinnego i sytuacji życiowej. Czerpiąc z ich życiorysów dałoby się napisać scenariusz będący mieszanką wszystkich gatunków, od horroru, przez groteskę, do komedii. Każdy z nich nosi w sobie historię, najczęściej smutną. Jeśli kiedyś rzucę tę robotę, to odczekam parę lat i napiszę książkę. Oczywiście nigdy jej nie wydam. Bo prawda słabo się sprzedaje.
Chociaż tak właściwie… Prawda podlana gorzałą miewała fanów wśród czytelników. Proza Pana Jurusia P., rockowe zwierzenia Krzysztofa J., wulgarne, mądro - gorzkie historyjki Karola B… Trochę tego było. Ale wynikało z autopsji, czyli z zapętlonej serii: chlanie-> kac-> pisanie. Na to, po dwa tysiące stu dziewięćdziesięciu dniach posługi, chyba nie mam ani siły, ani ochoty.
A zatem, po co napisałem to, co właśnie czytacie? Żeby to z siebie wyrzucić. Nawet mnie, tak obojętnemu, co jakiś czas jest ciężko. Dlatego nazywam to posługą. Gdyby tytuły przyznawano na zasadzie zwyczaju, byłbym już dyplomowanym psychologiem, psychiatrą, etykiem, poliglotą, teologiem i spiritus wie, kim jeszcze. Niekiedy chce mi się rzygać i to bez picia. Takiej praktyki nie zapewnia żadna uczelnia. Ale tytułów z tego nie ma. Nie licząc oczywiście tych alkoholiczno - bełkotliwych: „paaanie kerownikuuuu”, „młody człowieeekkuu” czy: „szeeefffieee….uch!”.
Czas kończyć. Zaraz przyjdą pacjenci. Jako pierwsi zjawią się ci, którzy każdym bladym, mglisto-ciężkim świtem obiecują mi, że więcej się nie zobaczymy. Ale wracają. Wpadli i toną. Rzadko chcą przeżyć. Nawet brzytwy nie chwycą, bo im się wyślizgnie. Z zalanych wódą i rzygami rąk.
-Jeszcze raz to samo!
A to jedno, tak głupie i przedwieczne pytanie, zadałem tylko raz w życiu:
- Panie Heńku, dlaczego pan pije? Żeby zapomnieć?
- Nie, młody człowieku. U mnie książę nie bywa. Nawet ten najmniejszy…
- No to po co?
- Żeby codziennie mieć na co czekać.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt