Upadły Port - Seweryn Aulus
Dramat » Dramat właściwy » Upadły Port
A A A
Od autora: Wędrówka Męczyduszy.
Epizod 2
Upadły Port
Klasyfikacja wiekowa: +18

Plac w mieście. Nieopodal doki w których żurawie czają się nad wodą morza. Wysokie kamienice z czerwonej cegły wznoszą się ponuro otaczając majdan. Na środku spiżowy pomnik zapomnianego boga. Mieszkańcy spacerują mówią wieloma językami.

 

Seweryn

Stoi przed pomnikiem, ogląda go z bliska.

Niegdyś wody podporządkowałeś.

Z Okeanosa mocy wyrwałeś.

Teraz czym się stałeś.

Za atrakcję zrobić dałeś.

Zerka na trójząb.

Gniewu twojego się lękali.

Nawet towarzysze Odysa się bali.

Lecz z czasu upływem.

Ludzkiego rozumu zrywem.

Upadła ciemnoty mgła granic.

Wszyscy mają cię za nic.

Rozgląda się po obecnych.

I oni grzechu się dopuścili.

Ojca swego dawno opuścili.

Prą ślepo pospiesznie naprzód.

Tradycja to dla nich wrzód.

Obserwuje młodą parę prowadzącą chłopca za ręce.

 

Ona

Rozmawia przez telefon.

Dziś dopiero co dostaliśmy.

Wracamy, tak oglądaliśmy.

Przytulne choć małe.

Nasze mieszkanie całe.

Milczy przez chwilę słucha.

Urządzamy parapetówkę.

Tak mam wiśniówkę.

Przyjdź porozmawiamy.

Zaszaleć okazję mamy.

 

On

Gada przez komórkę.

Mam już klucze nowe.

Rzeczy już są gotowe.

Przewieziemy je raz dwa.

Cztery pokoje mieszkanie ma.

Słucha chwilę, śmieje się.

Ta wódka się studzi.

Człowieka do życia pobudzi.

Przyjdź pogadamy.

W szyje ostro damy.

Dziecko między nimi dobrze ubrane, czysto i schludnie ma smutny i zalękniony wyraz twarzy.

 

Seweryn

Opiera się o laskę. Kręci głową z dezaprobatą.

Przez biurokratów przebrnęli.

Własną Itakę osiągnęli.

Lecz zamiast dziękować.

Będą zwyczajnie balować.

Teraz wszelkiej maści trunki.

Nie są wyłącznie na frasunki.

Powoli wodę wypierają.

Młodości w głowach mieszają.

Bo jakże teraz bez kielicha.

Spotkać się towarzysko do licha.

 

Policjant

W mundurze i masce. Obserwuje obecnych, zauważa Seweryna i podchodzi do niego.

Wer sind Sie?

Was tun Sie?

Milknie na chwilę czekając na odpowiedź.

Sprechen Sie Deutsch?

 

Seweryn

Ma kwaśną minę.

Waść lepiej skończ.

Po waszemu nie mówię.

W tej gwarze całej gubię.

 

Policjant

Patrzy drwiąco na Seweryna.

Rzadki widok, widzieć rodaka.

Czystej krwi Polaka.

 

Seweryn

Urażony.

Widać patriotę rozczaruję.

Humor mu bardzo popsuję.

W moich żyłach płynie.

Krew, która nie słynie.

Uśmiecha się drwiąco widząc odrazę na twarzy Policjanta.

Zgadza się, ja z gorszych wywodzę.

Z parszywej ziemi pochodzę.

Co ją wszyscy wyklinają.

Szerokim łukiem omijają.

 

Policjant

Opanowuje gniew.

Radzę się pilnować.

Łamania praw nie będę tolerować.

 

Seweryn

Kłania się nisko. Mruczy tak by policjant nie słyszał.

Własne prawo oddali.

Obcemu się kłaniali.

Teraz nawet język porzucili.

Od narodu się odwrócili.

Policjant odchodzi.

Ci co krew przelewali.

Miasto całe ratowali.

Teraz w niebie lamentują.

Widząc jak kraj nasz rujnują.

Rusza powoli. Widzi grupę starszych mówiących w obcym języku, pokazują na różne rzeczy i śmieją się.

Teraz ani wojska nie potrzebne.

Wojny stały się zbędne.

Skoro naród można pogrążyć.

Pieniędzmi go wychędożyć.

Zmierza w stronę doków.

Doki. Wielkie żurawie zostają rozmontowane, resztki stoczni zostały zamienione na osiedle. Stara zardzewiała brama porosła bluszczem i jest jedyną pozostałością minionej epoki.

 

Seweryn

Stoi przed bramą.

Tu się narodziła siła.

Która zaborcę zdusiła.

Laską dotyka zarośli.

Lecz toczyła ją gangrena.

Dla współczesnych to migrena.

Dawid, Goliata nie zgładził.

Lecz swoich ciężko zdradził.

Jak inkwizycja księgi palili.

Ciężko przy tym trudzili.

By prawda na jaw nie wyszła.

Sprawiedliwość po nich przyszła.

Rusza dookoła, zatrzymuje obejrzeć osiedle.

Nazwali je stocznią nową.

Dzielnicą bardzo zdrową.

W końcu obietnicy dotrzymali.

Szklane domy zbudowali.

Idzie powoli.

 

Architekt

Wychodzi na czele grupy robotników.

Panowie, to techniczne arcydzieło.

Wiele praw fizyki się nagięło.

By stworzyć najbardziej energooszczędne.

Domostwo bezbłędne.

Pokazuje dumnie ręka na zielony dom.

Wyszliśmy poza ramy dyrektyw.

Na nas skupi się żurnalistów obiektyw.

Z głośnym hukiem dach zapada się. Słychać trzask tłuczonego szkła. Architekt stoi zdumiony. Robotnicy spieszą na miejsce.

 

Seweryn

Kręci głową z dezaprobatą.

Ze szkła dom postawili.

Nie wytrzymał ani chwili.

Utopijny plan diabli porwali.

Wszyscy będą się śmiali.

Mija Architekta, który jak stał tak stoi.

Szkoda trochę tej klęski.

Naród raz mógł być zwycięski.

Od dawna tylko przegrywamy.

Z czego cieszyć się nie mamy.

Mija go grupa dzieciaków na deskorolkach.

Inwestycje nasze kończą się kiepsko.

Nikt nie widzi utalentowane dziecko.

Zamiast takiego z całych sił wspierać.

Najlepiej marzenia przemocą zabierać.

Dostrzega człowieka w okularach grzebiącego w śmieciach.

 

Kapcan

Wyciąga stare radio.

Zachód dawno przestał nadawać.

Nadzieję na wolność dawać.

Ogląda z bliska urządzenie.

Teraz tamci się wypieli.

Gdy władzę z tronu zdjęli.

Rzuca radio obok kosza, sięga z powrotem i grzebie.

Ja już nie ufam elektrotechnikom.

Co zmienni są jak prąd.

Ani bezczelnym historykom.

Co sieją w pamięci uwiąd.

Wydobywa z rupieci maskę spawalniczą.

Kiedyś ja tu pracowałem.

Stal ogniem zespajałem.

Zauważa Seweryna, który się mu przysłuchiwał.

Pan też zamiaruje kpić.

Z niedoli człowieka drwić?

 

Seweryn

Podaję rękę Kapcanowi.

Nie mam zamiaru robić miny.

Tu nie ma twojej winy.

Że z dumy cię ograbili.

Do nędzy doprowadzili.

 

Kapcan

Ściska dłoń Seweryna.

Ach, cóż poradzić mogę.

Jeno wołać o zapomogę.

Przemysł cały zrujnowali.

Za bezcen go wyprzedali.

 

Seweryn

Patrzy na przylądek nieopodal.

Gdy na kopalnie następowali.

Oni się tego bali.

Kiedy olbrzymów odziały czarne.

Niweczyły ich zamiary marne.

Uśmiecha się pod nosem.

W stolicy to była nawałnica.

Nie poradziła i gromnica.

Gdy z impetem wdarli.

Burżujów pychę podarli.

Wyciąga z kieszeni banknot, który wręcza Kapcanowi. Kłania się i odchodzi.

 

Kapcan

Trzyma pieniądz w dłoni.

Kiedyś za to bluzę kupiłeś.

Dziś kaszę ledwie zdobyłeś.

Na powrót ceny w górę idą.

Ludzie na ulicach giną.

Podbiega banda zamaskowanych młokosów, biją Kapcana do nieprzytomności. Jeden z nich wyciąga banknot i uciekają.

  

Zachodnia wyspa. Pośród karłowatych krzewów stoi kamienny pomnik , przeżarty przez kwaśne deszcze. Widać ruiny i piaszczystą plażę i wody morza.

 

Seweryn

Stoi pod pomnikiem, jest zwrócony w stronę morza.

Tu się otworzyły wrota piekła.

Gdy wdarła się armia wściekła.

Chcąca nas we krwi utopić.

Ziemie symbolem szczęścia ozdobić.

Wyciąga szyję.

Nawet teraz huki dział słychać.

Aż ciężko jest mi oddychać.

Tu ginęli po to by bronić.

Naród własną piersią zasłonić.

Opuszcza głowę.

Władza nogę dała za granicę.

Opuściła po cichu stolicę.

Teraz też tak zrobili.

W ciepłych krajach się ukryli.

 

Łamignat

Skrada się po cichu, ma pałkę w ręku. Łapie Seweryna i przewraca go na plecy. Stoi nad nim, pokazując na oręż.

Jak nie chcesz bacikiem oberwać.

Muszę ci pieniądze odebrać.

Sięga do kieszeni płaszcza, wyciąga z nich kilka monet i parę banknotów.

To się jako tako nada.

Zwraca się do Seweryna.

Moja dla ciebie rada.

Omijaj zarośla szerokim łukiem.

Jeśli nie chcesz oberwać z hukiem.

Stawia Seweryna na nogi po czym odchodzi.

 

Seweryn

Wywraca kieszenie na lewą stronę.

Drobnych mnie pozbawił.

Dobrze że nie zabił.

Drapie się po głowie.

Do krzaków mam się nie zbliżać.

Rozgląda się dookoła. Chaszcze otaczają go zewsząd.

Człowiek do parteru musi się zniżać.

Jeśli na nicponi trafić nie planuje.

Na czworakach idąc się uratuje.

Przy pomocy laski klęka z trudem a następnie raczkując odchodzi.

 

Ulica Skarbów. Wzdłuż szerokiej ulicy, której końca nie widać stoją banki, kantory, lombardy. Strzeże jej wojsko, ciężkozbrojne. Ludzie chodzą po niej nago w skarpetkach.

 

Seweryn

Podchodzi do kontroli wojskowej.

Obcych kapitalistów bronią.

Obywateli naszych gonią.

Dawno się sprzedali.

Za srebrniki kupić dali.

 

Kapitan

Sprawdza torbę Seweryna, w tym czasie jeden z żołnierzy sprawdza strój.

Sterta papierów zażółconych.

Rupieci starych zabrudzonych.

Jaki jest cel pana wizyty.

Wystawić musimy kwity.

 

Seweryn

Kłania się nisko, gdy żołnierz kończy kontrolę.

Krajoznawczo wędruję.

Duszy w ojczyźnie poszukuje.

Swoją lokatę chcę spieniężyć.

Resztę dni jakoś przeżyć.

 

Kapitan

Stawia stemple na papierach.

Proszę, tylko bez problemów.

Jeśli nie chcesz zobaczyć kul z cekaemów.

Pokazuje na pokaźne działo maszynowe obok.

Motłochowi się wydaje że prawa mają.

A oni głupi na bogatych zarabiają.

 

Seweryn

Milczy słysząc słowa Kapitana. Rusza przed siebie.

Już raz burżujów komuna nauczyła.

Teraz kapitalistów ona wycwaniła.

Wzdycha, patrzy na szyldy banków. Czyta je.

Defraud i Grab.

Doliniarz i Wydrap.

Malwersacja i spółka.

Sroka i Kukułka.

Idzie powolnym spacerem recytując nazwy, które widzi.

Bank Rasputina.

Spółdzielnia Mafii Paliwa.

Zatrzymuje się przed wielkim szyldem.

Złoty Bursztyn.

Tu ulokował majątek kuzyn.

Swego czasu mi doradzał.

Lecz rozsądek stanowczo odradzał.

Widzi nagich ludzi walących w szyby.

Na pieniądze biedni czekają.

Choć lokale zamknięte mają.

Odwraca się. Uśmiecha się rozpoznając stary szyld banku.

Tu ukryłem skarb.

Nie wyrósł mi od niego garb.

Zmierza do drzwi.

Pieniądze się zdewaluowały.

Do pieca się nadawały.

Ciężkie miliardy zarobione.

Czterech zer pozbawione.

Otwiera drzwi i wchodzi do środka.

 

Wnętrze banku. W środku na sofach siedzą ludzie elegancko ubrani. Zajęci są rozmowami. Mała grupa młodych ludzi stoi dookoła mówcy palcego cygaro.

 

Marcin

Uśmiecha się promiennie.

Tak teraz zarabiamy.

Z oszczędności ograbiamy.

Wszystko w majestacie prawa.

Obecni klaszczą brawa. Marcin wytyka nagich za oknem.

Głupi wszyscy oni.

Kto tę ciemnotę obroni.

Nawet emerytur nie dostaną.

Na lądzie naiwni zostaną.

Wybucha śmiechem.

Na palmy liczyli.

Jedynie grosze zobaczyli.

Dostrzega Seweryna, traci z nerwów głos. Chwilę później słychać huk, szyba w oknie pęka a kamień upada tocząc się pod buty Marcina.

 

Desperat

Wznosi okrzyk. Wskakuje pierwszy do banku.

Ludzie zniszczmy serc blokadę.

Damy tym draniom radę.

Nauczkę za chciwość.

Nie okazując im litość.

Tłum wściekły rusza i wpada do banku, słychać krzyki.

Łapcie tą hołotę pazerną.

Zgraję wszystkożerną.

Dostaną dziś nagrodę.

Pięścią prosto w mordę.

Łapie Marcina, uderza go w szczękę. Przewracają się obaj.

Tłum prze naprzód, wszyscy jednym głosem krzyczą.

Wyrwij murom zęby krat.

Zerwij kajdany, połam bat.

 

Seweryn

Przerażony cofa się.

Już z szablą nie szarżują.

Lecz z brukiem cwałują.

Blady widzi wojsko ruszające rozgonić tłuszczę.

Spałować dostali rozkaz.

Siły oni dadzą pokaz.

Słychać strzały z karabinów. Traci równowagę.

Ludobójstwa dokonują.

Własnych obywateli mordują.

Zauważa czerwoną plamę na brzuchu. Po chwili traci przytomność. Syreny wyją na ulicy, mieszając ze strzałami i krzykami ludzi.

 

Sala szpitalna. Seweryn leży na łóżku, obok aparatura oklejona naklejkami różnych organizacji charytatywnych. Na taborecie siedzi Samarytanin, ubrany w biały płaszcz. Kaptur skrywa jego twarz.

 

Samarytanin

Obserwuje aparaturę mierzącą pracę serca Seweryna.

Rząd już niczego nie refunduje.

Każdy sobie sprzęt funduje.

O opiece nie wspominając.

Ani posiłków pomijając.

 

Seweryn

Budzi się.

Ależ koszmar, śniłem.

Co i z kim wczoraj piłem.

Zauważa gościa.

 

Samarytanin

Do szpitala świętego Caritas‘a trafiłeś.

Ledwie głowę z masakry ocaliłeś.

Przywieźli ciebie na tarczy.

Nie wiem czy ci pieniędzy starczy.

Chowa się za parawanem.

 

Ordynator

Wchodzi do środka, siada obok Seweryna.

Uratowaliśmy pana odbytnicę.

Złożyliśmy do kupy miednicę.

Wertuje kartki.

Zabieramy nerki dwie.

 

Seweryn

Moje nerki obie.

To jak mam żyć.

Może lepiej od razu pozbyć.

 

Ordynator

Poprawia okulary, po chwili zamyślenia czyta wyniki.

Miał pan cztery.

Nerki i dwie wątroby

Będę z panem szczery.

Może to doprowadzić do choroby.

 

Seweryn

A ja się zawsze dziwiłem.

Że się w życiu nigdy nie upiłem.

 

Ordynator

Podpiszę mi pan zgody.

Muszę mieć dowody.

Na wypadek komplikacji.

Niefortunnej amputacji.

 

Samarytanin

Wyskakuje za parawanu, łapie za wózek, którym podjeżdża obok Seweryna.

Musisz stąd uciekać.

Planują cię posiekać.

Łapie Seweryna, którego sadza na wózku.

Wytną z ciebie co się da.

Dadzą temu co kasę ma.

Pcha wózek ku wyjściu. Szepcze.

Pora na południe ruszyć.

W narodzie spokój zburzyć.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Seweryn Aulus · dnia 14.01.2014 19:06 · Czytań: 464 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Miladora dnia 29.01.2014 03:25
Doceniam, że chciało Ci się napisać sztukę wierszem, jednak forma dystychów z nie zawsze płynnym rytmem, a w dodatku oparta na rymach gramatycznych, nie jest dobrym środkiem literackim. Masz także szereg potknięć gramatycznych.
Nie przebrnęłam przez całość, niestety.
Może poszerz najpierw wiedzę na temat poetyki i powprawiaj się na różnych wierszach, zamiast zabierać się za tak ambitne przedsięwzięcie.

Powodzenia :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty